Forum Fantastyka Fantasy i horror Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego

Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 60 total)
  • Author
    Posts
  • Smok Eustachy
    Participant
    #245091

    Michale Szczerbicu wybacz mi!
    Niestety nowy serial jest jeszcze gorszy niż nasz. Co za porażka:


    Wiedźmin w książkach jest filozofem-amatorem.
    I inne takie.
    Schemat jest typowy dla Netflixa: Szołranerka mająca znikome kompetencje i ideologiczny zapał dopasowuje materiał do swoich zdegenerowanych wyobrażeń o rzeczywistości.
    A tu piosenka:

    PS: Wątek o książkach, fanficach, serialach, filmach, grach.

    Q__
    Participant
    #245093

    Wątek o książkach, fanficach, serialach, filmach, grach.

    Dorzucę link do jego phoenixowego bliźniaka 😉 :
    http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=3195

    I przypomnę nawiązujący do przygód Geralta parodystyczny komiks Wiedźmun:
    https://wiedzmin.fandom.com/wiki/Wiedźmun
    https://esensja.pl/komiks/publicystyka/tekst.html?id=12262
    Który niedawno powrócił na krajowy rynek wydawniczy:
    https://www.kultura.com.pl/komiks/353/wiedzmun-tom-1-slodki-zapach-potwora-o-zmierzchu.html
    https://bajkochlonka.pl/2020/07/24/wiedzmun/

    Smok Eustachy
    Participant
    #245096

    Recenzja Raczka:

    Chyba pozytywna. Tak przynudza, tak marudzi że se kimnąłem i nie wiem.
    Zmiażdżyli go tam w komciach cytuję:
    Damkota 14

    Tu nie chodzi o wlasna wizje. Po prostu scenariusz jest koszmarny. Po w miarę okej pierwszym sezonie, były nadzieje na to, że będzie lepiej. Więcej budowania świata, więcej rozwoju postaci, więcej ciekawych relacji. Wszystko, co tak wiele osób miało nadzieję zobaczyć po 2 latach rozwoju, zostało zrujnowane przez wyjątkowo zły scenariusz.

    Żeby było jasne, nie jestem wkurzonym książkowym nerdem. Szanuję prawo twórców serialu do wprowadzania zmian, o ile dodają one głębi postaciom. Na przykład w pierwszym sezonie podobał mi się rozwój Yennefer i jej relacji z Tissaią: pomimo tego, że pozbawiono książkową Yennefer dojrzałości i tajemniczości, to i tak stała się ona interesującą postacią, podobnie jak Tissaia. Podobał mi się również pierwszy odcinek drugiego sezonu, to było dobrze zrobione i dodać ciekawe implikacje do przyszłości Geralt i związek Ciri. Ale potem wszystko leci w dół na łeb na szyję.

    Nowy sezon zawiódł w tych punktach:

    1. Budowanie świata, tak ważne dla fantasy. Po nagłym i chaotycznym pierwszym sezonie, który służył jako de facto wprowadzenie dla trzech głównych bohaterów, budowanie świata pozostało w tyle. Wolniejsze tempo drugiego sezonu miałoby szansę to poprawić, ale całkowicie zawiodło. Ledwo widzimy królów, ledwo widzimy Tissaię, wspaniałą postać zredukowaną do roli pomocnika Vilgefortza, łaknącego jego aprobaty jak nastolatka. Nadal nie mamy pojęcia o kulturze i geografii tego świata, poza tym, że wszyscy są rasistami wobec elfów (bo rasizm jest bad, dzieciaki, pamiętajcie). Dijkstra jest dziwny, nie wiadomo, co tak naprawdę robi. Foltesta nie ma. Miejsca i miasta wyglądają generycznie. Gors Velen robi kiepski fan-service, jeśli chodzi o gry: ucieczka łodzią wygląda jak tania kopia side-questu z Wiedźmina 3 Teraz albo nigdy, ale bez suspensu, bez koniecznego podbudowania, bez wprowadzenia czegokolwiek w stylu Łowców Czarownic (ale rasizm jest bad, więc to jest to).

    2. Fabuła to chaotyczny koszmar. Po zaskakująco dobrym pierwszym odcinku, całkowicie wypada z toru, naładowana niepotrzebnymi postaciami pobocznymi (zbyt wiele nieistotnego rozwoju postaci z poprzedniego sezonu teraz daje się we znaki - Istredd, Dara, Cahir, Fringilla, Stregobor, wszyscy oni potrzebują miejsca w historii, która natomiast ich jeszcze nie potrzebuje, a nowe postacie wyskakują bez kontroli i miejsca). Pojawiają się Demony niewiadomego pochodzenia i znaczenia (wtf, co to była Voleth Meir i po co tam była, czemu w końcu to służyło), potwory wyskakujące lub pojawiające się bez znaczenia. Pamiętacie, kiedy zabicie potwora lub osoby przez Geralta miało znaczenie dla fabuły? Pamiętacie jak wątek smoka służył jako ekspozycja do relacji Geralta z Yennefer? Pamiętacie jak zabicie Renfri sprawiło, że Geralt zaczął kwestionować całą swoją ścieżkę życiową? Pamiętacie, jak Geralt walczący z ghulami, by uratować wieśniaka, pokazał, że w głębi serca jest dobrym człowiekiem, gotowym poświęcić się dla innych? Pamiętacie, jak walka Yennefer z zabójcą i jej porażka sprawiły, że zaczęła kwestionować wszystkie swoje życiowe wybory? Cóż, zapomnijcie o tym. Mamy latającego czarnoboga, więcej latających smoków, myriapoda zabijającego leszego (o co w ogóle chodziło z tym leszym - Eskelem? czy ktoś wie???). Następnym razem dodamy Godzillę i King Konga, niech rozwalą Kaer Morhen.

    3. Niespójność w podróżowaniu, magii i w zasadzie we wszystkim innym: ten świat nie ma żadnych zasad. Wszystko może się zdarzyć, o ile jest to konieczne dla rozwoju fabuły. Bezsilna Yennefer wyrąbująca sobie drogę toporem przez grupę magów, królów, żołnierzy? To była najgłupsza ucieczka, jaką widziałam w filmie od dłuższego czasu. Geralt podróżujący z Kaer Morhen do Cintry, a następnie z powrotem do Kaer Morhen bez prawie żadnego zaangażowania czasowego: czuje się, że wszystkie postacie są w stanie po prostu teleportować się wszędzie w krótkim czasie, tak długo, jak fabuła tego potrzebuje. Grupy ludzi po prostu wpadają na siebie, kiedy trzeba (Yarpen Zirgin i jego załoga) i ratują dzień. Każdy może po prostu teleportować się do Kaer Morhen, ponieważ jest to ściśle tajna twierdza, no wiecie. Yennefer traci magię i zyskuje z powrotem, bo wiecie, ona musi rozwijać się jako osoba, czy coś.

    4. Niespełniony potencjał rozwoju postaci. Ciri ma ciężko trenować, ale tak naprawdę rzadko kiedy widzimy jak to robi. Widzimy rzadko jakikolwiek wysiłek, rany, cokolwiek, poza jednym odcinkiem. Cały czas ma tę samą ładną buzię. Nie rozumiemy, dlaczego potrzebuje pomocy Triss: wydaje się, że radzi sobie dobrze przez cały czas, więc o co chodzi? Jej więź z innymi wiedzminami nie istnieje: Lambert tylko rzuca żartami, Eskel to dupek, który umiera zamieniony w kawałek drewna (xd), Vesemir bredzi o mutagenach. Dialogów między nim a Cavillem prawie nie ma, rzekoma relacja ojciec-syn nie ma czasu zaistnieć, bo Geralt jest zajęty bzdurnymi magicznymi monolitami. Henry Cavill bardzo się stara, ale jego rola w serialu niczemu nie służy. Jest okazjonalnym nauczycielem, ale najczęściej pojawia się tylko po to, by zabić potwora w ostatniej chwili: dosłownie każdy odcinek ma Geralt ex machina moment, zabija jakiegoś głupiego leszego, jakiegoś głupiego smoka, jakąś głupią myriapodę, jakieś głupie coś w ostatniej chwili. Złożony, dojrzały, dorosły człowiek, zredukowany do pogromcy potworów ex machina. Wstyd. Cały cenny czas, który powinien być poświęcony tym postaciom, został zmarnowany na gołe tyłki prostytutek, bezsensowne zabijanie potworów, jakiś durny dramat z Francescą, który i tak nie wnosił wiele do fabuły. Nie mówiąc już o tym, że jego związek z Yennefer nie istnieje, a nawet się pogorszył. Nie ma między nimi chemii, nie mają razem prawie żadnych wspólnych scen, raz się pocałowali i mamy uwierzyć, że są wielkimi kochankami, zwłaszcza po tym, co Yennefer zrobiła w tym bzdurnym wątku z demonem? W momencie, kiedy wszyscy mieli być rodziną, po prostu nigdy nie mieli szansy się nią stać.

    5. Villains: Hissrich dumnie zapowiada, że Wiedźmin pójdzie w kierunku GoT, ale nie widzę, żeby to się udało. Jak już mówiłam, nie wiemy nic o głównych graczach politycznych, nie wiemy kto jest kim, ale nie ma też poczucia tajemnicy, oczekiwania, wszystkie sekrety są rozdawane tanio: wiemy kim jest Emhyr, wiemy kim jest Vilgefortz. Ich tajemnice zostały ujawnione, w ogóle nie są niebezpieczni. Uprościli te wielkie czarne charaktery i zastąpili je magicznymi bzdurnymi monolitami i magicznymi bzdurnymi demonami mieszkającymi w chatce. Walki z Micheletami nic nie znaczą. Pamiętacie walkę w Blaviken, kiedy Geralt rzuca się przeciwko Renfri i jej bandzie, mimo że nie chce jej zabić? Pamiętacie jak odbyli całą rozmowę poprzez ruchy ciała, wyraz oczu i jak bardzo zmieniło to życie Geralta? Przebiegły Stregobor teraz tylko nienawidzi tylko elfów, bo rasizm jest bad, zresztą Tissaia jest w stanie rzucać nim o podłogę jak chce. Ale była Godzilla w Kaer Morhen, warto było.

    Nie mogę kontynuować. Jestem zbyt zszokowana, zła. Nigdy nie spodziewałam się, że to będzie dobre, ale też nigdy nie spodziewałam się, że będzie aż tak złe. Zapomnijcie o adaptacji, to nie może się obronić jako samodzielny serial.

    Biedny Cavill, teraz już wiem co miał na myśli mówiąc, że "próbował forsować książkowego Geralta" mimo tych wszystkich bzdur showrunnerki. Teraz wiemy, co czuli fani Gwiezdnych Wojen, kiedy Disney położył łapy na ich ulubionej sadze. W końcu, to wina fanów, wiecie. Nie potrafią uszanować wizji showrunnera pla pla. Budowanie świata? Złożone postacie? Spójny świat? Groźni przeciwnicy? Kto tego potrzebuje w dzisiejszych czasach?

    Druga recka:

    2. Po czym poznać sapka:
    https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1190680,po-czym-poznac-sapka
    ?

    Recenzja Drwala s02e01 https://youtu.be/SkARLITIW3M

    A tu zbiór pokrzyków:

    w zasadzie

    Smok Eustachy
    Participant
    #245099

    Historia lubi się powtarzać. Jak wrócicie do czasów naszej ekranizacji Wiedźmina to problemy były takie same: nieznajomość tekstu źródłowego. Tak nie przeczytali wtedy opowiadań tylko oparli się o komiksie. Totalne nieogarnięcie ekipy w temacie. W końcu rozbuchane ego które powodowało usunięcie oryginalnych dialogów itp a wstawienie swojej grafomanii. Jakby ktoś z obecnej ekipy się zainteresował to by wiedział czego ma unikać. Andrzej Sapkowski nie ma szczęścia do ekranizacji i ta druga, netflixowa też jest słaba. Powiem więcej: jest gorsza niż nasza. Wypada przeprosić Michała Szczerbica za hejt na niego wylany.

    Dlaczego chcemy ekranizacji?

    Ekranizacja to w miarę wierne przeniesienie na ekran z niezbędnymi zmianami. Władca Pierścieni tu pasuje doskonale. Ale Hobbit nie. Dlatego chcemy ekranizacji bo materiał źródłowy jest bardzo dobry i chcemy sobie obejrzeć go na ekranie. Dialogi, postacie, fabuła itp. wszystko jest fajoskie. Tymczasem mamy do czynienia z mową o adaptacji, czyli ze zmianami. Po raz drugi mamy rozpasane ego twórców serialu epatujących swą grafomanią dodatkowo z założeniami ideowymi omówionym przez Drinkującego Krytyka czy też Krytykującego Drinkera (ang Critical Drinker):

    1. Wybierz starą franczyzę z lojalną rzeszą fanów.
    Przerób to, ale usuń wszystko, co kiedyś czyniło ją popularną.
    Powiedz, że robisz to dla fanów
    Obrażaj fanów, gdy protestują przeciwko twoim twórczym decyzjom.
    Obwiniaj o negatywne recenzje toksyczne trolle.
    Przejdź do następnej franczyzy

    Przykłady stosowania tego schematu ostatnio są rozliczne. Mamy Gwiezdne Wojny, Star Treka, Terminatora, Wiedźmina itp.

    W naszym przypadku adaptacja oznacza:

    fabuła sensowna zostaje zmieniona na bezsensowną,
    dobrze skonstruowani bohaterowie zostają zmienieni w źle napisanych,
    fajne dialogi zostają zmienione w kiepskie dialogi,

    Pojawia się tu pytanie: dlaczego? Dlaczego nie można zrobić serialu wiernego książce dzięki czemu podobał by się ludziom i miał oceny 9/10? Nikt tu nie daje odpowiedzi konkretnej a szczególnie zwolennicy adaptacji którzy uważają, że skoro mamy adaptację to można skiepścić? Przecież miało być jeszcze gorzej tylko akurat grający Geralta Henry Cavill jest w temacie i walczył o utrzymanie charakteru postaci. Rozumiecie: musiał walczyć na planie z matołami bo zamienić chcieli Geralta w matoła rąbiącego tylko mieczem i drącego ryja. Tymczasem siłą Geralta była filozofia i różne powiedzonka i skrofuły. Yennefer zaś - błędna decyzja obsadowa wywołana kwestiami ewidentnie pozamerytorycznymi.

    Nasz Żebrowski był niestety nie w temacie natomiast przejdźmy teraz do chaosu panującego w Netflixie. Kto oglądał serial Another Life który dostał drugi sezon a był fabularnie idiotyczny? Wcześniej był podobny serial skasowany. Ja tego nie rozumiem ale z jakiś przyczyn i okoliczności oni tam preferują takie dziadostwo. Wynika takie nastawienie ewidentnie z chorego ideolo. Niechby pani szołranerka Lauren Schmidt Hissrich nas oświeciła. Druga Kathleen Kennedy kufnia. Skąd się to bierze?

    Ciri stara. Balansu bohaterów ni ma. Cahir pokonuje Vilgefortza, wszystko popierniczone. Czy zamienianie kobiet we węgorze jeszcze obowiązuje czy zapomnieli o tym? W 1 sezonie była chociaż prawda o toksycznej kobiecości czyli wspomniane węgorze. Oraz orgia czyli zmuszenie kobiet do seksu przez Yennefer. Kobieta kobiecie kobietą. Teraz będzie przegląd recenzji: Tomasz Raczek nie pojął co tu jest grane oczywiście no bo Netflix a jakże. Tak jednostajnie nawija, tak marudnie że przykimałem i nie wiem do końca co tam jest nakłapane. Ponarzekajmy o Filmach 4/10 ocena merytoryczna jak najbardziej. Drwal mówi o walce Geralta z szółranerstwem.Brody z Kosmosu pokrzykują coś tam.

    Na koniec:

    Które zmiany oceniacie na plus?

    Podobnie jak przy Ostatnim Jedi mamy obronę tego dzieła przez redukcję oczekiwań. A ja się dobrze bawiłem! Dobrze się bawić można i na Stachu Jonesie, który przewyższa Wiedźmina:
    Na Gałęzi krytycznie:

    Q__
    Participant
    #245140

    W końcu rozbuchane ego które powodowało usunięcie oryginalnych dialogów itp a wstawienie swojej grafomanii.

    Wiesz co? Wydaje mi się, że to (i zresztą wszystko o czym piszesz, jak nie swoimi słowami, to mową zależną) jest tylko częścią problemu, przy czym z dialogami jesteś najbliżej sedna. A.S. jest mistrzem słowa (porównywano go do Sienkiewicza, Mickiewicza), i przejawia się to wielopłaszczyznowo - w wypowiedziach postaci właśnie, ale też w opisach, narracji, fikcyjnych cytatach. I nawet gdyby ekranizacje były lepsze, wierniejsze, to - choć więcej ocalałoby z dialogów, a fabuły były spójniejsze - nie dostalibyśmy nic ponad dość standardową fantasy z umrocznieniami w stylu późniejszej GoT i wyrazistymi bohaterami, bo większość sapkowszczyzny ulotniłaby się w procesie ekranizacji.
    (Z "Maladie" może dałoby się kombinować idąc w oniryzm, ze "Złotym popołudniem" - w psychodelię, by artyzm nie wyparował. "Tandaradei!" i "Zdarzenie w Mischief Creek" gładko możnaby przerobić na duszne horrory typu "Midsommar" czy "Osady". A z przygodami Geralta byłby kłopot*.)

    * Choć z "W leju po bombie" jeszcze większy....

    Inna rzecz, że ja tu sobie mogę teoretyzować*, a twórcom gier jednak udało się dokonać niemożliwego...

    * W sposób, z którego Sapkauskas 😉 pewnie pierwszy by się uśmiał, bo widać, że nigdy pustego mędrkowania nie lubił, i wie, że nie wszystko (od zwykłej gruszki począwszy) da się ubrać w teoretyczne, słowne, konstrukcje.

    mamy obronę tego dzieła przez redukcję oczekiwań. A ja się dobrze bawiłem!

    Z drugiej strony... Czy podobnie nie broniliśmy ORV i Mandalorianina, zanim się te seriale rozkręciły? 😉

    Smok Eustachy
    Participant
    #245152

    Mi się Orville od razu podobało.
    Natomiast zachowanie oryginału spowodowałoby powstanie niestandardowego serialu fantasy. W sensie wybitnego. Natomiast teraz Beksiński kwili na Fejsbuniu pod naporem.
    Pewnie że nie wszystko by przeszło ale doszłyby nowe rzeczy.

    2. Filoni czy Favreau czy ten cały Seth albo nawet Magnaci i Czarodzieje robią jedną rzecz: nadają postaciom rys charakterystyczny który powoduje, że inaczej reagują na daną sytuację. A tu tylko darcie mordy.
    https://pbs.twimg.com/media/FHOvXtwWQAM2SiV?format=jpg&name=small


    Najlepszą adaptacją Wiedźmina jest Mandalorian

    Q__
    Participant
    #245168

    Mi się Orville od razu podobało.

    Mnie, powiedzmy, bardziej niż Discovery, ale mimo to podchodziłem z pewnym sceptycyzmem...

    Natomiast zachowanie oryginału spowodowałoby powstanie niestandardowego serialu fantasy. W sensie wybitnego.

    W sumie masz rację, że zachowanie kształtu fabuły, psychologii bohaterów i soczystych dialogów wystarczyłoby, aby uzyskać wyróżniającą się produkcję fantasy.

    Smok Eustachy
    Participant
    #245171

    Po co tworzyć druga Grę o Tron skoro można robić pierwszego Wiedźmina?
    https://pbs.twimg.com/media/FHQUulMXIAY4Y8P?format=jpg&name=small
    Nie ma bola że dobrze zrobiony Wiedźmin byłby najlepszy na świecie.

    Q__
    Participant
    #245173

    Po co tworzyć druga Grę o Tron skoro można robić pierwszego Wiedźmina?

    Prawda 🙂 . (Zwł., że zakończenie byłoby mniej schrzanione.... 😉 )

    Smok Eustachy
    Participant
    #245219

    Dalsze recki:

    Porozmawiajmy o książkach.
    Weźmy Yennefer. Postać ta jest skonstruowana w sposób niewyszukany:
    Z plusów to kocha Geralta a z minusów to ma rozbuchane ego i nie jest w stanie uderzyć do niego aby się pogodzili. Z kolei Geralt tez ma ego i nie wbija do Yen aby się pogodzić. I to chyba 2 razy tak im poszło co najmniej.
    Yen rozumie powagę sytuacji i rusza zająć się Ciri. Mimo początkowej rezerwy polubiła dziewczynkę i zajmuje się nią profesjonalnie. Uratowała Jaskra i potrafiła zrewidować swoją ocenę grajka. Czy jej się to chwali?
    Czy przeszła na stronę Nilfgaardu? No raczej nie. Nie wierzy natomiast w możliwości wiedźmina dlatego ładuje się w kłopoty.
    Z drugiej strony możemy wyliczyć ludzi którym pomogła?
    Dokonajmy teraz próby oceny tej postaci, wyjątkowo zimnej i sarkastycznej: czy osłabia ona fabułę? Czy intryguje czytelnika? Czy zaciekawia? Czy z zainteresowaniem zapoznajemy się z jej perygrynacjami?
    Więc dlaczego została zrąbana w ksiązkach?

    *
    O Vesemirze i Kaer Morhen.
    Vesemir w książce pełni funkcję ojca przybranego wiedźmińskiej gromadki. Cechuje go rozgarnięcie. Co do zamku to opisać go możemy jako bezpieczne miejsce na trasie, coś jak Rivendell (!).
    Wiedźminów zaś ogólnie charakteryzuje sympatia i przyjaźń. I lubią Ciri i się nią opiekują jak umieją najlepiej.
    Tak można podsumować w 3 zdaniach wiedźminów.
    Ponieważ nikt ze zwolenników serialu nie wypowiedział się o Yen więc tu napiszą sam o serialu:
    Samo znaczenie miejsca jest zmienione i podobnie nie widać tej relacji Ciri z wiedźminami. Przecież dlatego chciała być wiedźminką bo wiedźmini to spoko goście. Kaer Morhen to już nie jest bezpieczne miejsce bo tam w drzewie siedzi kamień (jak?) przez który przełażą pterodaktyle. I jest to wszystko popierniczone do reszty.
    Dzieje się tak gdyż Sapkowski budował relację między postaciami a serial ich nie buduje. Podobnie w najlepszej adaptacji Wiedźmina czyli w Mandalorianinie relacje między Mando, Grogusiem i resztą są konsekwentnie budowane.
    *
    No dobrze. To niech będzie o ociptokach.
    Ociptoki to są członki, uczestnicy i wyznawcy Organizacji Cztery i Pół Tomu (OCzIPT). Przerywają oni czytanie Sagi w połowie piatego tomu Pani Jeziora i domagają się, aby Sapkowski napisał końcówkę ponownie. Sapkowskiemu tu bowiem nieco odbiło i zamiast domykać wątki, zakańczać sprawę to zaczął tworzyć nowe i rozpisywać się nie wiadomo o czym. Wyszło to zatem grubaśne. Zastanawiam się czy dawać spoilery do Sagi? Może o Potopie też ze spoilerami trzeba pisać. Ci co tylko gry znają niech jednak mają:
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Cesarz Emhyr var Emreis, Biały Płomień Tańczący na Kurhanach Wrogów to wyjątkowa menda, gorsza niż Paździoch. Tutaj jednak cofa się po osiągnięciu celu: w jego macki wpada córka, Ciri dzięki czemu może ją poślubić co umożliwi powstanie syna-arcymaga i jego syna, który uratuje świat przed Białym Zimnem. Tu jednak stwierdza Emhyr że nie będzie gwałcił córki i pierniczy, niech świat zginie. Puszcza zatem Ciri wolno, daruje życie Yen i Geraltowi. I po co były te wszystkie występki, wojny, rzezie i knowania? Postać ta podobnie jak Yen i Geralt znajduje stabilność psychiczną. Akceptuje tzw fałszywą Ciri i to jest dobry materiał do dalszej opowieści.
    Dalej mamy tzw toksyczną żeńskość czyli lożę czarodziejek która chce ustalać losy świata po babsku. Wiadomo od razu że nici będą z wydawania Ciri za mąż i podobnych historii. Wszystko się tu jednak trzyma w miarę do momentu śmierci Geralta, gdzie nie wiadomo nawet czy umarł czy nie.
    Tak naprawdę Sapkowski popłynął wprowadzając podróże w czasie, to działa tylko w komedii a tutaj jest zasadniczo bez sensu.
    Mamy tu niezłe punkta wstępne do dalszej opowieści ale jest jak jest.

    Q__
    Participant
    #245224

    Yennefer

    Jeśli chodzi o Yen i inne czarodziejki to krąży - dodam offtopicznie - ładny mit, że Lem:

    Nagabywany na temat Sapkowskiego, stwierdził, że w sumie sam by zaciągnął jedna czy drugą czarodziejkę do łóżka, gdyby nie te lata
    (Jego źródłem jest post, zacytowałem go powyzej na żywca, który niejaki Fanky zamieścił na sapkowskim forum lata temu.)

    Byłaby to całkiem ładna forma wyrażenia uznania dla sposobu wykreowania tych postaci, jednak jest to mit właśnie, wynikły zapewne ze złego zapamiętania (zdarza się), bo dialog w "Tako rzecze... Lem" potoczył się tak:

    — Przyjął pan postawę człowieka, który przez pomyłkę wszedł kiedyś do burdelu i do dziś omija konsekwentnie ten dom, choć właścicielka przekształciła go na porządną restaurację, a sama skończyła wyższe studia i ufundowała dwa kościoły.
    — Są bardzo ładne królewny i z niejedną bym się w młodości pewnie położył do łóżka, ale obecnie jest to już nieaktualne ze względu na moje przeciążenie. Poza tym nie lubię fantasy.

    (Gdzie, jeśli dobrze załapałem, przez królewny nie czarodziejki rozumieć należy, a powieści fantasy, do czytania których Bereś Mistrza przekonywał..)

    Cesarz Emhyr var Emreis, Biały Płomień Tańczący na Kurhanach Wrogów to wyjątkowa menda, gorsza niż Paździoch. Tutaj jednak cofa się po osiągnięciu celu: w jego macki wpada córka, Ciri dzięki czemu może ją poślubić co umożliwi powstanie syna-arcymaga i jego syna, który uratuje świat przed Białym Zimnem. Tu jednak stwierdza Emhyr że nie będzie gwałcił córki i pierniczy

    W sumie ma to psychologiczny sens. Tak jak nastoletni Niedamir uznał swego czasu, że nie musi się wpisywać w żadne narzucane mu wzorce heroicznego króla-rycerza-smokobójcy, może wziąć tron siłą, tak i Emhyr mógł uznać, że pierniczy bycie Wielkim Złym, z Sauronem ścigać się nie będzie (zwł. że to inna książka) 😉 , zrobi co mu serce i sumienie dyktuje (w końcu i tak na tronie pewnie siedzi, i nikt mu nie podskoczy).

    Wszystko się tu jednak trzyma w miarę do momentu śmierci Geralta, gdzie nie wiadomo nawet czy umarł czy nie.

    Ale to nie ma być jednoznaczne, to ma być metafora. Z jednej strony - że nawet Geralt, który tyle potworów zabił, wobec zwykłego, przyziemnego, ludzkiego skurwysyństwa (jak w Sadze rzecz nazywali) jest bezsilny. Z drugiej - nie mógł zginąć do końca, bo miało to znaczyć, że wartości które sobą reprezentuje też są wieczne, i - skutecznie czy nie - zawsze będą z tym -syństwem walczyć (stąd: Biały Wilk, jak król Artur i paru innych - choćby tych, co śpią w Tatrach - powróci, gdy będzie potrzebny).

    Mamy tu niezłe punkta wstępne do dalszej opowieści ale jest jak jest.

    No, w sumie jest... gra.

    Smok Eustachy
    Participant
    #245233

    Ale Emhyr dobrym miał być. W sensie świat zbawić od Białego Zimna

    Q__
    Participant
    #245234

    Dobrym w takim sensie, w jakim dobry był Stregobor. Widać Emhyr uznał, że ma dość tak pojętej (dokonywanie paskudnych czynów w imię przepowiedni) dobroci. Cel mu przestał uświęcać...

    Zresztą powiedz szczerze, czy wolałbyś takie zakończenie?
    http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=3195&page=2#msg265253
    (Drugi link podlinkowy 😉 .)

    Smok Eustachy
    Participant
    #245391


    Czemu Eskel?

    Q__
    Participant
    #245394

    Bo w książkach był skrajnie drugoplanowy, więc uznali, że mogą z nim/z niego zrobić co chcą... Nie docenili przywiązania fanów...

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 60 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram