Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy USS Tiger - 2 - Weekend

USS Tiger - 2 - Weekend

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • Coen
    Participant
    #2068

    Star Trek; Federacja; Wojna z Dominium; USS TigerWeekendPani kapitan szła wolno korytarzami Bazy Gwiezdnej 648, rozkoszując się chwilową bezczynnością, jaka była teraz jej udziałem. U.S.S. Tiger przybył tutaj wczoraj na naprawy, a także by wziąć na pokład kilkoro kadetów na szkolenie bojowe. Wyszła na promenadę spacerową i po chwili wyjrzała przez jeden z licznych iluminatorów. Przy stacji dokował właśnie jakiś okręt klasy Galaxy. Mimo iż zawsze podobały jej się jego rozmiary i majestat, i tak wolała swojego smukłego Intrepida, którego również mogła zobaczyć przez iluminator. Obok jej okrętu, na którym teraz dokonywano napraw, przycumowany był mocno zniszczony lekki krążownik klingoński klasy K'T'Inga. Przyjrzała mu się dokładnie. 'Ma takie zgorzeliny na kadłubie, że w całości trzyma go chyba tylko farba' - pomyślała jednocześnie podziwiając mimowolnie geniusz klingońskich projektantów, gdyż niejeden federacyjny okręt rozpadłby się już po takich uszkodzeniach. 'Barbaro' - usłyszała nagle znajomy głos, który wyrwał ją z zamyślenia. Odwróciła się powoli. Za nią stał wysoki, szczupły Volkan w mundurze sekcji dowódczej Gwiezdnej Floty z 4 nitami na kołnierzu. Kapitan Donson, łamiąc wszystkie normy zachowań obowiązujące we Flocie, rzuciła mu się w ramiona i pocałowała namiętnie. Kapitan Matraxus nie dziwił się tej reakcji, odwzajemniając pocałunek i obejmując ją. Przywykł już do gwałtownych często zachowań swojej żony. 'Co ty tutaj robisz?' - spytała po chwili. 'Pearl Harbour przybył przed chwilą, aby uzupełnić zapasy' - odparł Volkan swoim typowym, beznamiętnym głosem, lecz nie przestał jej obejmować, czym nadal łamał normy zachowań. - 'Powinnaś go widzieć przed chwilą.' Kapitan pokiwała głową, po czym uśmiechnęła złośliwie: 'Czyżbyś dowodził tym klingońskim wrakiem?' 'Nie' - odparł. - 'Ten wrak to I.K.C. Ba'Math. Jakiś czas temu został poważnie uszkodzony, lecz teraz skierowano go na naprawy. Co więcej, ma to być pierwszy okręt Imperium Klingońskiego dowodzony przez Terranina.' 'Żartujesz?' - spytała. Kapitan popatrzył tylko na nią i od razu wiedziała, że to niemożliwe. Ruszyli powoli korytarzem w stronę jej kajuty na stacji. Nie widzieli się w końcu przez kilka miesięcy i chcieli teraz nadrobić stracony czas. Zresztą oboje byli po służbie. 'Kim jest ten człowiek, który ma dowodzić Ba'Mathem?' - spytała bardziej, aby zabić czas niż z ciekawości. 'Był kiedyś porucznikiem Floty, lecz został dyscyplinarnie wydalony. Poszedł wtedy do Klingonów i w KSO (Klingońskie Siły Obronne) został przyjęty z otwartymi ramionami. Zaczął robić błyskawiczną karierę i teraz po 6 latach służby u nich dostał dowództwo. Jego nazwisko sprzed przejścia do sił Imperium nie jest mi znane, ale obecnie używa imienia Coen.' 'Za co został wydalony?' - spytała lekko zaintrygowana. 'Nie wiem. To tajne i jedynie admiralicja ma dostęp do tych danych' - odparł. Powiedział to akurat, kiedy dotarli do jej kwatery. Weszli powoli do środka, przekręcając zamek w drzwiach. Czasu nie marnowali...Następnego dnia z rana poszli do mesy oficerskiej na śniadanie. W barze jak zawsze była typowa zbieranina ras z Federacji, a za barem stał Kall Kozlev, niski, grubawy Bolianin i szykował śniadania tradycyjną metodą. Barbara wzdrygęła się lekko na wspomnienie jego posiłków, które czasem musiała jeść, gdyż nie był on uzdolnionym kucharzem. Był wręcz beznadziejnym kucharzem. Zamówiła więc razem z mężem śniadanie z replikatora i usiadła z nim przy wielkich iluminatorach, pogrążając się w cichej rozmowie na różne osobiste tematy. Nagle zauważyli, że w mesie panuje jakieś poruszenie i rozejrzeli się sprawdzić, co jest jego powodem. Od drzwi szło powoli w stronę baru trzech klingońskich oficerów. Dwóch Klingonów i Terranin. Był on średniego wzrostu, ale muskularny. Szczególnie było to widać na jego gołych ramionach, gdyż nosił wersję munduru, w której nie ma rękawów. Miał długie siwe włosy, lecz wątpiła, aby miał więcej niż 30 lat. Barbara nie mogła dokładnie przyjrzeć się jego twarzy, lecz miała wrażenie, że skądś go zna. Kiedy próbowała sobie przypomnieć, skąd, klingońscy oficerowie doszli do baru i coś zamówili, Kall podał zamówienie, lecz jako że bardzo lubił czepiać się innych, nie powstrzymał się najwidoczniej od jakiejś kąśliwej uwagi na ich temat, gdyż kilkoro członków załogi stacji, którzy byli w pobliżu, zaczęło się śmiać. Po kolejnej uwadze Bolianina siwowłosy gwałtownym ruchem chwycił go obiema rękami za poły munduru i wytaszczył zza baru, po czym podniósł nad ziemię bez widocznego wysiłku. 'Masz jakiś problem, łysa pało?' - dało się słyszeć jego nieprzyjemny, twardy i ponury głos w ciszy, jaka nagle zapadła. 'Zostaw go, siwulcu' - warknął wysoki, dobrze zbudowany Bajoranin o krótkich brązowych włosach. Klingoński oficer zmierzył go wzrokiem. Bajoranin był o głowę wyższy od człowieka, lecz ten uśmiechnął się kpiąco: 'A kto mnie do tego zmusi? Ty?' Po tej uwadze brązowowłosy zamierzył się na człowieka prawym prostym na korpus, lecz siwowłosy był szybszy i postawił Bolianina na drodze ciosu. Pięść trafiła go na wysokości nerki i kucharz zawył z bólu. Terranin nie zamierzał czekać bezczynnie. Odepchnął Kalla od siebie, po czym kopnął go w klatkę piersiową. Kozlev poleciał do tyłu, potrącając i zwalając z nóg Bajoranina. W tym momencie andoriański kucharz stacji, który obecnie pełnił funkcję pomocnika Kalla krzyknął głośno, a następnie wskoczył na bar i zaczął po nim biec w stronę siwowłosego. Ten spokojnie dał mu się zbliżyć, po czym kopnął z obrotu, ciągnąc nogę nisko nad blatem baru i tym sposobem podcinając Andorianina. Lecz zanim błękitnolicy przedstawiciel jednej z pierwszych ras Federacji zdążył uderzyć, Coen opadł płasko na bar, gdyż to najprawdopodobniej ów przyszły kapitan kopnął go drugą nogą, trafiając w bok. Andorianin wyleciał jak ze śluzy ciśnieniowej uderzając o ścianę za barem, po czym opadał na ziemię, znikając za nim. W tym momencie siwowłosy poczuł czyjąś dłoń na obojczyku. Była to dłoń Matraxusa, który chciał obezwładnić Terranina volkańskim chwytem. Lecz Coen znał ten chwyt i zareagował błyskawicznie, uginając kolana, chwytając dłoń kapitana i wykręcając ją. Szybko okręcił się na pięcie i poszedł za niego, ciągnąc rękę za sobą. Volkan stracił grunt pod stopami i wywinąwszy salto w powietrzu, uderzył plecami o podłogę. Lecz on też nie był słabeuszem. Wstał sprężyście i, podobnie jak wcześniej Terranin, okręcił się na pięcie, po czym trafił Coena prawym sierpowym. Siwowłosy odleciał na ładnych parę metrów w tył i zatrzymał się dopiero na przymocowanym do podłogi barze. Otrząsnął się szybko, wypluwając krew naciekającą do ust z rozbitych warg i dziąseł, po czym wyprowadził proste, lecz niezwykle silne kopnięcie w tors nadbiegającego w jego kierunku Matraxusa. Volkan poleciał na kilka metrów w tył, uderzając plecami o podłogę i sunąc trochę po niej. Zebrał się szybko i wyprowadził kilka ciosów, lecz Coen zablokował wszystkie z większym lub mniejszym trudem łapiąc go za rękę po jednym z bloków. Kapitan na to właśnie liczył. Wykręcił Coenowi rękę i przeszedł za niego wyrywając mu grunt spod nóg tak, jak Terranin jemu na początku bójki. Lecz nie docenił swojego przeciwnika. Siwowłosy okręcił się w powietrzu i miękko opadł na nogi, po czym wykorzystując dogodną pozycję chwycił Volkana za ramię i udo, zarzucając go sobie na plecy, po czym w typowo zapaśniczy sposób wyrzucił go w powietrze. Matraxus opadł twardo na jeden ze stolików, który złamał się po takim uderzeniu. Coen popatrzył wściekle na zbierającego się ślamazarnie z ziemi, ledwo przytomnego kapitana i skoczył w jego kierunku. Lecz w nieomal tym samym momencie trafił go żółty promień i siwowłosy padł na ziemię nieprzytomny. Kapitan Donson celowała w niego jeszcze chwilę, po czym schowała fazer i wezwała ochronę.Około godzinę później powoli wstawała z łóżka w ambulatorium. Dowódca stacji rozkazał, aby wszyscy, którzy brali udział w bójce, poddali się badaniom. Mimowolnie spojrzała w bok, gdzie leżał Coen. Nie ocknął się jeszcze albo przynajmniej nie dawał tego poznać. Mimo to w ambulatorium dla bezpieczeństwa stał kadet drugiej klasy, Michael Tel, połączony Trill beta, noszący symbiont Tela. Do ambulatorium wszedł właśnie jakiś Klingon. Barbara rozpoznała go od razu. Był to T'Chmi'elU, jej łącznik z klingońskim wywiadem w czasie ostatniej misji Tigera. Podszedł do niej i zapytał jak się czuje. 'Dobrze. Nie brałam udziału w walce. Ja ją tylko zakończyłam' - odparła. Klingon pokiwał głową, po czym popaczył na siwowłosego i powiedział: 'Pewnie ktoś sobie z niego zażartował.' 'Znasz go?' - spytała zdziwiona. 'Słyszałem o nim. Jeśli kogoś nie zna, wszystkie dowcipy tej osoby traktuje jako osobiste uwagi, dlatego zawsze wydaje się ponury, lecz gdy się go pozna, to jest normalnym człowiekiem' - odparł krzyżując ręce na piersi. - 'To zadziwiające po tym, co przeszedł.' 'A co takiego przeszedł?' Klingon popatrzył na nią z góry. 'To tajne. Poza tym dość osobiste, jak sądzę. Jeśli ktoś ma ci to opowiedzieć, to tylko on.' 'To będzie trudne, zważywszy, że jest nieprzytomny' - odparła. T'Chmi'elU uśmiechnął się lekko - 'On już dawno odzyskał przytomność' - po czym odwrócił się i wyszedł. Barbara odprowadziła Klingona wzrokiem, a kiedy wyszedł, podeszła do siwowłosego i powiedziała cicho 'T'Chmi'elU powiedział, że już się ocknąłeś.' 'Za dużo gada' - odparł Coen otwierając oczy i siadając na łóżku. Potarł policzek i powiedział od niechcenia 'Ten kłapciak ma niezły cios.' Barbara uśmiechnęła się lekko. 'Ten kłapciak, jak go nazwałeś, to mój mąż.' Popatrzył na nią i również lekko się uśmiechnął. 'Życzę szczęścia w związku.' 'Dziękuję' - odparła. 'A ty byłeś kiedyś żonaty?' Zauważyła, jak jego uśmiech stopniał momentalnie. 'Byłem' - odparł zimnym ponurym głosem. 'Dawno temu, jeszcze przed wyrzuceniem z Floty.' 'Za co zostałeś wydalony?' - spytała i widząc wyraz jego oczu pożałowała tego pytania. 'Nie chcesz wiedzieć' - odpowiedział. 'Chcę' - zaprotestowała, gotowa ciągnąć sprawę do końca. Siwowłosy uśmiechnął się lekko. 'Ona też była taka uparta' - powiedział. 'A więc dobrze, opowiem, ale nie tutaj.'Usiedli spokojnie na parapecie jednego z iluminatorów na prawie pustej promenadzie. 'Wstąpiłem do Akademii Floty jak miałem 14 lat' - zaczął patrząc na naprawy swojego przyszłego okrętu. 'Szło mi całkiem dobrze i ukończyłem ją po 4 latach z przydziałem na granice z Kardas na szkolenie. Dość szybko dostałem 2 pełne nity. Wkrótce poznałem też pewną miłą i piękną Terrankę w stopniu podporucznika. Jakiś miesiąc po spotkaniu wzięliśmy ślub. Żyłem jak w bajce i myślałem, że tak będzie już zawsze. Niestety, pół roku później lecieliśmy promem z misji wypadowej na jednej z planet, kiedy natrafiliśmy na anomalię. Postanowiliśmy to zbadać i kiedy podlecieliśmy, ujawnił się kardasiański Keldon. Chcieliśmy uciec, lecz było już za późno i złapali nas. Okazało się, że był to okręt Kasty Obsydianowej testujący urządzenie kamuflujące od Tal Shiar, dlatego było tam kilku Romulan z ich tajnej policji. Wszyscy ewidentnie nienawidzili Federacji. Najpierw zajęli się mną. Bili mnie do nieprzytomnoci, potem cucili i bili dalej. Potem...' - głos mu się na chwilę załamał i Barbara widziała, jak zaciska pieść tak silnie, że aż strzelają mu kości, ale kontynuował: 'Potem ich dowódcy, 10 Kardasjan i 5 Romulan, zaczęli ją gwałcić na moich oczach. Zapamiętałem ich dokładnie. Kiedy już się nami znudzili, wsadzili nas z powrotem na prom, lecz przykuli do ścian. Wyrzucili prom, wcześniej niszcząc wszystkie systemy oprócz podtrzymania życia. Zanim odnalazł nas U.S.S. Zuchow, minęło 8 dni. Ona umarła trzeciego dnia najprawdopodobniej z powodu krwotoku wewnętrznego i odwodnienia, ja zaś byłem nieomal po tamtej stronie.' Barbara oparła głowę o framugę. 'Boże' - wyszeptała cicho. 'Kiedy tylko doszedłem do siebie, przysiągłem jej i sobie, że odnajdę i zabiję tych piętnastu sukinsynów. Jakiś betazoidzki doradca wyciągnął to kiedyś ze mnie i uznał, że jestem nie do wyleczenia i zostałem za to wydalony z Floty.' W tym momencie puściły mu nerwy i z całej siły uderzył w 'szybę' iluminatora. Przezroczyste aluminium zatrzeszczało ostrzegawczo. 'Ale...' - zaczęła kapitan cicho - 'to, co wam zrobili, podlega zbrodni wojennej. Federacja powinna chociaż wystąpić o ich osadzenie i skazanie.' 'To się stało, kiedy układ pokojowy miedzy Federacją i Unią był na ukończeniu, a wystąpienie o ekstradycję 10 członków Kasty Obsydianowej na pewno nie wyszłoby na jego korzyść, więc uznano to, co nas spotkało za 'nieistotne'' - powiedział z gniewem w głosie, po czym odszedł szybko. Kapitan Donson zdjęła komunikator i obróciła kilka razy w palcach. Po raz pierwszy w życiu wstydziła się, że go nosi. 'Powiedział ci?' - usłyszała znajomy głos. 'Tak' - odparła nie odwracając się. T'Chmi'elU usiadł naprzeciwko niej. 'Zostało mu jeszcze 4 do zabicia' - powiedział jakby od niechcenia. 'Resztę już zatłukł.' Barbara nie zareagowała, patrząc na Ba'Math i zastanawiając się, ile śmierci on zaniesie Kardasianom, mając takiego kapitana. 'Rozmawiałem z dowódcą stacji. Nie wniesie przeciw niemu oskarżenia' - powiedział jeszcze Klingon. Kapitan chciała mu odpowiedzieć, lecz wtedy zapiszczał komunikator i została wezwana do ambulatorium po wyniki badań.Kilka godzin później wezwała do siebie swojego pierwszego oficera. Kiedy tylko wszedł, powiedziała spokojnie: 'U.S.S. Tiger wyruszy za kilka godzin z misją na pogranicze, a pan czasowo przejmuje nad nim dowództwo'. Komandorowi opadła szczęka, lecz szybko się zreflektował: 'Tak jest, pani kapitan. Czy mogę spytać o powód tej decyzji?' Barbara popatrzyła mu w oczy, zastanawiając się czy mu powiedzieć i doszła do wniosku, że czemu nie. 'Jestem w ciąży, a tutejszy medyk chce wykonać kilka długotrwałych badań.' Matuszowi ponownie opadła szczęka, lecz tym razem nie potrafił już nad tym zapanować.

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram