Dla mnie większym objawieniem były komiksy. Najpierw Archie (wydawane przez Egmont), słabowite pod praktycznie każdym względem, co już wtedy zauważałem, ale niosące całą pulę nowych postaci, znacząco rozszerzające (obraz) uniwersum. Potem, oryginalne, Mirage (te ukazały się nakładem TM-Semic), pokazujące Żółwie na serio, a nawet na mrocznie (choć z domieszką czarnego humoru i czytelnych nawiązań do dzieł Millera).
Z tym, że nie sięgnąłbym ani po jedne, ani po drugie, gdyby nie w/w serial 🙂 .
Pamiętam jak przez mgłę, że miałam kilka tych komiksów. Chyba tych z TM-Semic, mrocznych. Pamiętam jeden, gdzie była fuzja Shreddera z Krangiem XD
A serial miał cudowny humor. Angielskiego się przy nim uczyłam, bo oglądało się to na Sky One w oryginalnej wersji językowej. W polskiej TV też leciał, ale nie kupili wszystkich odcinków. Dla mnie TMNT to była uczta, każdego dnia, kiedy to puszczano <3