Forum › Fantastyka › Star Trek › Trek-mapa
Jeżeli chodzi o ustalanie odległości na podstawie czasu lotu, to nic z tego nie wyjdzie. Nie raz mieliśmy przypadki przelatywania przez całe terytorium federacji w ciągu kilku godzin.
Jest jeszcze taki problemik że jeśli to mapa dwuwymiarowa to patrząc na występowanie ras na przykład z kierunku standardowego czyli "z góry" może się zdażyć że obszar jednej rasy znajduje się nad obszarem drugiej rasy i wtedy jest klops 🙂 bo obie rasy widziane "z góry" zajmują ten sam obszar. No chyba że przyjmiemy że nie komplikujemy mapy i umieszczamy rasy po prostu obok siebie. Trzeba to rozstrzygnąć bo inaczej to będzie to jeden wielki bełt .Może po prostu wzorując się na jakiejś mapce z netu poprzycinać i pozmieniać troszkę granice,poprzesuwać je odrobinkę 🙂 tak dla naszych potrzeb. Tylko trzeba zebrać wszystkie podstawowe rasy i ustalić gdzie i jaki przypuszczalnie zajmują obszar.
Umiesci sie jedna na drugiej :), zaznaczajac tylko czu to gora, czy dol. A pozniej moze przygotuje mapy w 3 rzutach. Co prawda mozna zrobic mape 3D ale bedzie raczej malo czytelna
Tylko jak powtarzam: kanonicznie sie tego zrobić niestety nie ma bo o obszarach niz sie już w treku nie mówi
A kto powiedział że ma być wszystko kanoniczne 🙂 Jak się czegoś nie wie to z udzialem dedukcji można stworzyć przybliżony obraz. Wiadomo że więcej jest rzeczy których nie wiemy niż tych które wiemy , dlatego trzeba troszkę pozmyślać. Ważne żeby stworzyć jakieś ramy a reszte się dopowie tak aby pasowało.
Zarathos.
Zaś wszystkie mapy dostępne na necie jakoś opierają sie chyba na kanonicznych informacvjah. Różnice miedzy nimi to własnie efekty dedukacji która nie zawsze zgadza siez dedukacją innych.
Pojęcie granicy jest w Galaktyce mało użyteczne. Zamiast rysować linie na mapie należałoby zaznaczyć które układy przez kogo są kontrolowane.
to tez nieglupie. ale granice sa (strefy neutralne w kazdym badz razie)
Wiele razy też słyszymy o wkroczeniu w terytorium, patrolowaniu granicy itd. Jakieś linie muszą wiec być
Powiedziałbym, że jest tak jak we współczesnym ziemskim międzynarodowym prawie morza. Pas przybrzeżny (przyplanetowy) jest "elementem terytorium", ale poza tym przestrzeń jest wolna. W każdym razie w Alfie. Co nie wyklucza szczegółów podanych przez Coena w jego poprzednim poście.
IMO analogia nie jest dobra. Może sprawdza się w odniesieniu do "państw" zajmujących pojedynczy układ planetarny, ale na Ziemi nie ma chyba odpowiednka w postaci państwa składającego się z wielu malutkich wysepek porozrzucanych bardzo daleko od siebie. Z resztą które państwo chciałoby, żeby obce statki mogły sobie latać bez nadzoru (choćby symbolicznego) w przestrzeni pomiędzy planetami a w zasięg jurysdykcji wchodziłyby dopiero podlatując do planet. Gdybym rządził jakimś wieloukładowym tworem napewno rościłbym sobie prawa do przestrzeni pomiędzy moimi planetami.
Jeżeli podążać dalej tym tropem ciekawie musi wyglądać terytorium federacji - pewnie jest dziurawe jak ser szwajcarski. W końcu UFP nie wciela nikogo na siłe, sporo nie chce, a jeszcze więcej się nie nadaje.
Jeżei podążać dalej tym tropem ciekawie musi wyglądać terytorium federacji - pewnie jest dziurawe jak ser szwajcarski. W końcu UFP nie wciela nikogo na siłe, sporo nie chce, a jeszcze więcej się nie nadaje.
[post="28425"]<{POST_SNAPBACK}>[/post]
W Star Trek:Insurection można usłyszeć ciekawy dialog dotyczący tego problemu.
"The So'na (...)from the planet's rings."- Admiral Dougherty
"A planet in Federation space."- Picard
"That's right. We have the planet, they have the technology."- Dougherty
Oznacza to, że Federacja posiada wszystkie planety będące w obrębie jej granic, nawet te które do niej nie należą. Ma to poważne konsekwencje - można być podmiotem federacyjnego prawa nie wyrażając na nie zgody (nie mając przedstawicieli w ciele ustawodawczym).
No to nie do konca tak. W odcinku z Rikerem uznanym za zagrozenie planetarne (bo wykryto ze jest obcym) na koncu Picard stwierdza, ze jak nie chca federacji, to ona ich opusci, a jak pozniej juz poleca w kosmos a nie beda chcieli byc czlonkiem federacji, to tez ok.W wypadku ba'ku podejrzewam, ze federacja miala w obrebie swjego terytorium mglawice, a nie wiediala o planecie w srodku, albo wiedziala, a nie sprawdzala, bo myslala ze w tym calym promieniowaniu nie da sie zyc. Ze juz o lataniu nie wspomne. Wiec Coen, nie podbili planety, bo nie wiedzieli ze tam jest albo nie wiedzieli ze ktos tam mieszka.
Ale później się dowiedzieli i nie pytali przedstawicieli planety o nic, tylko rozporzadzali jak swoją własnościa. To sobie zberzemy, tamto komuś oddamy. Poza tym jakoś nie widze aby federacja przepuszczała okręty innej nacji przez swoje terytorium, a jak taka otoczona planeta osiągnie ere kosmiczną to nagle odkryje ze nima co ze soba zrobic. Siła sie nie przebije a więc bedzie ograniczona tylko do swojego układu, zapewe oczyszczonego już przez federacyjne kopalnie z wszystkich cenych surowców, a kto wie, moze juz z zasiedlonymi niektórymi planetami (jak jak w układzie Edo). A wiec staną przed wyborem: albo przyłączą się do Federacji albo zabraknie im surowców i miejsca do życia. Trzeba federacji przyznac, to subtelneijsze niz przystawienie przedstawicielom takiej planety fazera do skroni i kazanie podpisac proźbe o czlonkostwo, różnicy niema jednak za dużej.
No ale mielismy rozmawiac o mapie, koniec tego OT