No cóż, trochę z przekory a trochę ze znudzenia typowym kinem superbohaterskim, obejrzałem sobie ten film. Będzie spoilerowo.
Eh, była szansa na fajne wyśmianie podobnych filmów, ale jakoś nie wyszło. Przeważyły głupie żarciki, a owych scen ciepła i przyjaźni o których pisał recenzent wyżej jest jak na lekarstwo (i owszem, one ciągną film w górę). Najgorzej wypadły sceny improwizowane - można je poznać od razu. Sorry, ale do takich scen to trzeba być Billem Murrayem, albo kimś na jego poziomie. Tak jak jest, to wyszło nieśmiesznie i dość żenująco. W nich zresztą film najbardziej przypominał Ghostbusters 2016. Co mi się podobało zatem? Fakt, że jedna z bohaterek "po godzinach" chodzi na randki z jednym z łotrów, z którym "służbowo" walczy - to jest właśnie fajna zabawa konwencją, tego trzeba było więcej, znacznie więcej! A jak się ten motyw skończył, cóż, tego można się łatwo domyślić.
No i na koniec największy spoiler - główny superłotr został owszem, obity przez nasz duet (z pewną pomocą zresztą), ale ostatecznie złapała go policja, i stało się to poza kamerą. Natomiast jego pomocnica też dostała od nich manto, po czym... zapomniały o niej, a potem się okazało, że o dziwo uciekła. Czyli w sumie w swoim fachu te superbohaterki takie dość średnie są (co można było fajnie komediowo uwypuklić, ale tu akurat tego nie zrobiono).
Ogółem potencjał na film był, ale efekt słaby.