Oto ostatni z serii artykułów serwisu SciFiNow opisujących prace przy Star Trek. Będzie on podsumowaniem materiału o ciężkiej pracy jaką wykonali charakteryzatorzy. Z poprzednimi odcinkami można zapoznać się w artykułach: Star Trek od kuchni - część I oraz Star Trek od kuchni - część II.
[more]

"Oszukani" Klingoni.
Rasą, której nie udało się ostatecznie przedostać do finalnej wersji filmu są uwielbiani przez wielu Klingoni. W przypadku scen z ich udziałem, które zostały wycięte trudno jednak mówić o spektakularnym występie. To co potencjalny widz miał zobaczyć było jedynie namiastką wojowniczej rasy. Podczas całej akcji rozgrywającej się na Rura Penthe Klingoni nosili bowiem maski, uwidoczniające wyłącznie okolice wokół oczu i ust. Tylko odsłonięte partie twarzy podlegały charakteryzacji. W ten sposób udało się otrzymać zadowalający efekt, przy minimalnych nakładach finansowych. Dodając jeszcze hełmy z wytłoczonymi charakterystycznymi czołowymi garbami dostajemy pełnoprawnego Klingona.

Czy to na pewno ostatni raz?
Pomimo wielu trudności finansowych i tych wynikających z napiętego harmonogramu, ekipa charakteryzatorska jest zadowolona z efektów, które udało się uzyskać. Jak mówi Joel Harlow, rezultaty nie są wiele gorsze od tych jakie otrzymano by przy idealnych warunkach. Jest on również bardzo szczęśliwy z faktu, że dostąpił zaszczytu bycia jednym z ostatnich którzy pomogli przekształcić się Leonardowi Nimoyowi w Spocka. Być może była to ostatnia okazja do przyodziania szpiczastych uszu przez aktora.

Deep Roy jako Keenser i Barney Burman.
Poza radością z pracy z Abramsem, Barney Burman jest dumny ze swojej ekipy, która bardzo się poświęcała. Fakt, że Ci ludzie odtwarzali Star Trek, był dla nich bardzo ważny. Byli oni pełni uznania dla starego serialu i jednocześnie podekscytowani z możliwości pracy przy najnowszej odsłonie serii. Włożyli w pracę całe serca i bardzo wiele sił.
Dla Burmana moment kulminacyjny jego pracy przyszedł ostatniego dnia zdjęć. Abrams zaprosił go do swojej przyczepki. Oto słowa charakteryzatora:
Wszedłem do środka i na wstępie usłyszałem: "O! Barney, przyjacielu. Chciałbym Ci coś pokazać." W pierwszej chwili pomyślałem sobie: "Świetnie, co znowu zrobiłem?" J.J. podszedł do swojej torby i wyciągnął kopertę, która była w stanie idealnym. "Chciałem Ci to pokazać" - powiedział reżyser. Była to odpowiedź na list który Abrams przed laty napisał do mojego ojca [uważany za legendę Tom Burman] około 1981 roku. Napisane tam było: "Dziękuję za Twoje miłe komentarze co do mojej pracy, a szczególnie "Cat People". Trzymał ten list przez wiele lat, gdyż był ogromnym fanem charakteryzacji i pracy mojego taty. Siedziałem tam i czytałem pismo ze łzami w oczach. W końcu powiedziałem, że muszę już iść. Na zewnątrz praktycznie się poryczałem. J.J. ma taki sposób podania reki, czy wypowiadania komentarzy, że od razu czujesz się świetnie z tym co dla niego zrobiłeś. Owszem - momentami było ciężko, grafik był mocno napięty, ale po wszystkim mam poczucie ogromnej satysfakcji i bycia docenionym przez reżysera.
Oryginalny artykuł na http://www.scifinow.co.uk.[/more]