Ja nie budowałem nigdy z klocków modeli statków, bo, choć już wtedy w sumie byłem fanem ST, to jakoś mi to do głowy nie przychodziło, natomiast mam z nimi inne wspomnienie. Mianowicie na klockach po raz pierwszy odczułem nerdową stronę mojej natury ;] Otóż zbudowałem piękną makietę lotniska z klocków (całą półkę na to poświęciłem, no i kupę klocków), piękną scenę bitwy morskiej i byłem z siebie bardzo zadowolony. I to miało tak stać i cieszyć oczy - bo przecież super mi te makiety wyszły. Mój brat chciał się tym bawić, brać do ręki, a mnie to wkurzało. Wszyscy mi wtedy mówili, że nie mam racji, że to nienormalne, że klocki są do zabawy, wiedziałem, że mają rację i to najwidoczniej ze mną coś jest nie w porządku i w końcu ulegałem, acz niechętnie. Jak ładnych kilka lat później zacząłem oglądać amerykańskie filmy o nerdach, którzy nie otwierają pudełek z figurkami postaci z komiksów (bo po otwarciu wartość kloekcjonerska spada potwornie), nie pozwalają ruszać modeli, to dotarło do mnie, że widocznie mam po trosze podobnie uwarunkowany umysł - bo to ten sam mechanizm ;)Łączy się to jakoś z miłością do science-fiction i oglądaniem czasem tych samych odcinków dziesiątki razy, by np. wychwytywać szczegóły z życiorysów postaci, co też przecież robię? 😆