Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań Star Trek: Do Gwiazd...

Star Trek: Do Gwiazd...

Viewing 2 posts - 1 through 2 (of 2 total)
  • Author
    Posts
  • swgs1994
    Participant
    #8685

     Minęły trzy lata. Trzy lata odkąd skończyła się trwająca setki lat Zimna Wojna Temporalna. Federacja stała się osią galaktyki, a Ziemia ostatnią linią jej obrony. Federacja założyła galaktyczny pakt, złożony z wszystkich największych ras mających dostęp do technologii WARP, a siłą zbrojną Paktu stali się M.A.C.O., wojskowa jednostka należąca do hierarchii Gwiezdnej Floty, która wzięła na swoje barki utrzymanie pokoju, za wszelką cenę.

    Wszyscy myślą, że galaktyka jest ocalona, a pokój będzie trwać wieczne.

     

     

    Mylą się.

     

    Gdzieś we wszechświecie tworzy się nowa siła zdolna zburzyć trwający pokój.

     

    Star Trek: Do gwiazd...

     

    PROLOG

     

    Rok 2413. Orbita nad Terra Prime. USS Celestial; NCC-92247-A.

     

    Admirał leżał półprzytomny na sofie gdy interkom się włączył:

    - Admirał Johanson proszony na mostek- odezwał się kobiecy głos.

    - Spadaj!- Johanson rzucił butem w bliżej nieokreślonym przez siebie kierunku, lecz ten akurat poleciał w stronę stolika i stłukł pustą butelkę po whiskey.

    - Sir! Prezydent Coleman prosi pana o rozmowę- znowu odezwał się spokojnie kobiecy głos.

    - Taaak... już idę!- ledwo przytomny, niewyspany Mathew Johanson zwlekł się z sofy.

    Johnson stanął w drzwiach, które się otworzyły. Młoda rudowłosa kobieta stojąca za drzwiami tak mocno wystraszyła się admirała, który wyłonił się z ciemnej kajuty, że upuściła kilka PADD-ów, które trzymała w dłoniach.

    - Spokojnie kadecie Hendriks, wiem że się nie ogoliłem ale żeby się mnie bać to przesada- powiedział Johnson drapiąc się po nieogolonym podbródku .

    - Eee... Admirale przepraszam, ale stanęłam za blisko drzwi kiedy się otworzyły- powiedziała szybko Kelly wręczając admirałowi raport.

    - Mam nadzieję, że zadomowiła się pani, a tak poza tym widzę, że zafarbowała włosy. Ładnie pani w rudym. - powiedział stukając na holoekranie pada i raz za razem spoglądając na chorąży, która najwidoczniej była lekko zawstydzona bo zaczęła sama spoglądać na inny PADD.

    - Proszę mówić mi Kelly Admirale, trochę trudno się zaaklimatyzować na jakimkolwiek okręcie, zwłaszcza po wydarzeniach na Yorktown podczas wojny. Ale pomyślałam, że więcej pomogę poszkodowanym po wojnie służąc w siłach porządkowych. „Każdy orze jak może” Co nie? A przy okazji rudy, to mój naturalny, blond mnie znudził. - odpowiedziała powoli i uśmiechnęła się nie śmiale.

    Admirał oddał pada Kelly. Kelly podskoczyła salutując i spiesznym krokiem podążyła w głąb korytarza. Johanson obejrzał się za nią i pokręcił głową.

    Przecież to jeszcze dziecko” pomyślał idąc szerokim korytarzem do windy „trudno mi przyjąć do świadomości, że to ona pomogła uchodźcom na Aargali i koordynowała ewakuację kiedy Nak'hul zaatakowali stację” rozmyślał dalej. Ale przecież sam admirał nie był stary miał dopiero 48 lat, choć w stosunku do niego Chambers wydawała się dzieckiem, poza tym przypominała mu jego córkę Amandę.

    Nagle admirał usłyszał zza pleców głos:

    - Sir?! Admirale?- zabrzmiał męski głos T'Jeerańczyka.

    Johanson odwrócił się i ujrzał głównego mechanika.

    - Panie Kordick, szukałem pana cały wczorajszy wieczór chcąc spytać się o nowy rdzeń WARP typu „Dedalus”. Gdzie pan był?- Admirał spytał się patrząc groźnym wzrokiem na mechanika.

    - Naprawialiśmy poszycie niedaleko silnika impulsowego, a dokładniej Sir niedaleko wylotu plazmy numer 45. Przecież sam pan powiedział „naprawcie to cholerstwo zanim wywali dziurę w poszyciu wielkości promu”- wymamrotał udając akcent admirała i idąc w jego kierunku, wymachując kluczem plazmowym.

    - A co z rdzeniem czy już działa normalnie?-spytał się Matthiew.

    - Zależy co się określa za normalne. Ale powinien działać w optymalnych parametrach, czyli 3600 obrotów antymaterii na minutę, najonizowanie rzędu 4000, zawartość stężenia dylit-antymate...- mechanik nie zdążył skończyć gdy admirał mu przerwał.

    - Dość tego techno-bełkotu. Czyli możemy skoczyć w transWARP, to dobra wiadomość.

    - Kontynuujcie pracę poruczniku. -skończył mówić Johnson.

    Mechanik zasalutował i zniknął w najbliższym tunelu Jeffriesa.

    Admirał kontynuował drogę do mostka.

    Wszedł do oszklonej turbowindy – Pokład Pierwszy, Mostek.

    Oparł ramię o szybę i spoglądał na wielką przestrzeń pomiędzy pokładami będącą jednym wielkim hangarem, lecz on skupił się na swoim odbiciu w szybie. Johnson rozmyślał na temat wojny, i o momencie gdy pod wpływem emocji nagle poczuł, że popełnił błąd wpuszczając do hangaru okręt z uchodźcami. Uchodźcami, którymi okazali się żołnierze terrorystycznej organizacji współpracujący z Nak'hul. Mathew zapłacił wtedy najwyższą cenę, stracił żonę i córkę.

    Ale admirał otrząsł się z rozważań bo turbowinda dojechała na mostek.

    Sam mostek był owalnym pomieszczeniem mającym 4 poziomy z wielką oszkloną ścianą skierowaną do dziobu okrętu, piętro dowodzenia znajdowało się na 1 najwyższym poziomie.

    Poniżej był poziom kartograficzny z astrologicznym laboratorium, a na trzecim i czwartym poziomie znajdowały się odpowiednio: pokład inżynieryjny i pokład uzbrojenia. Najważniejszym miejscem na poziomie dowodzenia była okrągła platforma mająca pełno różnych stanowisk z ekranami. Pośrodku na podwyższeniu stała okrągła platforma z fotelem kapitańskim, a we wnękach poniżej znajdowały się fotel nawigatorów i pilotów.

    - Admirał na pokładzie!- wykrzyczał jakiś członek załogi. Na te słowa wszyscy obecni zasalutowali.

    - Do cholery przestańcie to robić za każdym razem jak wchodzę na mostek! Za niedługo będziecie mi salutowali jak będę wchodził do toalety i z niej wychodził. Dajcie sobie spokój przecież wiecie, że nie jestem służbistą, jestem ŻOŁNIERZEM jak każdy z was! Odpuście sobie ten formalizm do jasnej cholery - zbulwersował się Johnson, chociaż wiedział iż jest lepiej wyszkolony od większości oficerów na okręcie, jako że był kiedyś komandosem M.A.C.O.

    Żołnierzem, heh! Tylko to słowo cisnęło mi się na usta. Kim pozostaliśmy? Powinniśmy być odkrywcami, a nie żołnierzami. Nie po to Gwiezdna Flota została stworzona.” Pomyślał Admirał rozglądając się wokoło.

    Wszyscy obecni na mostku, zakłopotani wrócili do swoich zajęć, a Johnson podszedł do pierwszej oficer.

    - Pani komandor! Mówiła mi pani, że prezydent chce ze mną rozmawiać. - powiedział Johnson odwracając się do komandor Jennifer Jenkins, młodej czarnoskórej kobiecie mianowanej na stanowisko pierwszej oficer dwa miesiące wcześniej.

    - Tak admirale, nalegał twierdząc, że to coś ważnego i musi porozmawiać w cztery oczy- odpowiedziała Jenkins, dodając -przełączam go do pańskiego gabinetu.

    Holoekran w gabinecie zamigotał kilka razy i hologram starszego mężczyzny w garniturze się zmaterializował. Johnson zasalutował, ponieważ nie zamierzał okazać braku szacunku osobie, która dała mu awans na admirała. Coleman przez parę sekund patrzał na Johnsona i zwijał rękę w pięść, próbując pozostać przy cywilnych gestach, lecz jego natura wojskowego wygrała z dyplomatycznym zachowaniem. Zasalutował.

    - Panie prezydencie chciał pan ze mną rozmawiać? - spytał się admirał.

    Tak admirale, mam dla pana zadanie. Przeskoczy pan do systemu Newton w Sektorze Maweet. Spotka się tam z okrętem Przymierza USS Nexus. Pan i pańska załoga pomożecie doktor Amandzie Johanson w zbadaniu sygnałów zaburzeń elektromagnetycznych z planety KT 4590.- streścił się prezydent Hackett.

    - Co ma do tego Amanda? I to wszystko?- zdziwił się Mathew myśląc, że prezydent ma dla niego ważniejsze zadanie.

    - Aha i jeszcze jedno! Misja ma Priorytet Alfa admirale. Coleman wyłącza się.

    Hologram rozpłynął się w powietrzu.

    Johnson wyszedł z gabinetu i podszedł do stojącej dalej przy konsoli pierwszej oficer ,wręczył jej pada, na który zgrały się wytyczne misji.

    - KT 4590? Lecimy do strefy zakazanej?- zdziwiła się Jenkins.

    - Tak Jenkins. Piorytet Alfa. Lecimy natychmiast – oświadczył admirał.

    Następnie Johnson podszedł do końca platformy z szkloną podłogą i stanął przy stanowisku sternika.

    - Chorąży kurs na Sektor Maweet, cel: KT 4590, skanować w poszukiwaniu sygnałów Gwiezdnej Floty. Wyślijcie sygnał do Centrum M.A.C.O. o naszym wejściu do strefy zakazanej za zgodą prezydenta. - wydał rozkaz.

    - Aye, sir! - potwierdził sternik.

    Okręt odczepił się od pierścienia dokującego stacji Eden, metalowe szpony trzymające Celestial, okręt klasy Trinity zwolniły swój mocny uścisk. Eden to okrągły, czerwony olbrzym zbudowany za pomocą technologii wszystkich ras Przymierza, sam stacja była wielkości małego księżyca więc pole grawitacyjne było silne. Silniki zabłysnęły czerwonymi zjonizowanymi cząsteczkami plazmy, mocniej i mocniej, grawitacja w końcu puściła i silniki odepchnęły monstrualnych rozmiarów okręt w bezdeń otchłani kosmosu. Po za system. Po kilku sekundach z tyłu okrętu jarzyła się światłem odbijanym od kadłuba stacja Eden. Okręt zawrócił na pełnej prędkości impulsowej. Stacja miała oprócz bycia jednym z centrów dowodzenia Floty jeszcze jedno zadanie pozwala na osiągnięcie prędkości transWARP, ponieważ jest wejściem do kanału. Uformowana w literę „O” była o wiele większa większa od tego okrętu, mimo to jej pole bezpieczeństwa i margines błędu jest tak mały, że mogła rozerwać okręt długości dwóch kilometrów na drobne kawałki, jeśli tylko niedoświadczony pilot podleci pod złym wektorem. Flota przekonała się o tym kilka razy.

    - Przygotować się do przeskoku przez tunel transWARP - zabrzmiał głos komputera okrętu.

    - Przygotować się do przeskoku? Co jest? - spytała się Kelly, która akurat wyszła z turbowindy.

    - Skakała kiedykolwiek pani przez kanał transWARP na pokładzie okrętu takich rozmiarów chorąży?- odpowiedziała pytaniem Jenkins.

    - Nie, a co?- pomruczała kadetka.

    - Z obaczy pani, więc proszę się trzymać czegoś- włączył się po ich rozmowy admirał.

    Okręt przyspieszał powoli. Stacja była coraz bliżej.

    - 5...4...3...2...1...0 - odliczył komputer

    - I znowu się zaczyna - marudził sternik i przełknął ślinę. Od niego teraz zależało, czy okręt przeleci cały czy zostanie rozproszony na molekuły.

    Gigant z małym marginesem błędu przeleciał przez środek stacji. Czas nieco zwolnił.

    - Chyba zwymiotuję - marudziła oficer tymaczasowa łącznikowa.

    - A chce pani torebkę?- zażartował boliański pilot.

    Oficer nabrała powietrza w usta i starała się wytrzymać nudności, przy okazji trzymając się poręczy najbliższej konsoli.

    Czas i przestrzeń wydawały się falować, co nie było rzeczą dziwną ponieważ korzystał z zmodyfikowanych silników Iconian, które nie są dostosowane do przenoszenia okrętów z istotami na bazie węgla, zamiast tego dostosowana była do krystalicznych form życia na pokładzie.

    Majestatyczny okręt poruszał się z szybkością większą niż prędkość światła, tunel transWARP skończył się na boi docelowej i statek wyskoczył dosłownie jak z procy zatrzymując się tuż kilka kilometrów przed maleńką w stosunku do niego USS Nexus, okrętem klasy Saber.

    - Kapitan Letraan do transportowca SS Celestial, proszę się zgłosić- zabrzmiał głos z interkomu.

    - Tu admirał Johnson, miło panią usłyszeć kapitanie. Celestial jest gotowa do dokowania Nexus.

    - Zapraszamy na pokład - odpowiedział Johnson.

    - Przyjęłam i dziękuję admirale. Letraan wyłącza się.

     

    Do poziomu doku zbliżyła się Nexus. Wrota powoli otworzyły i okręt znalazł się wewnątrz hangaru. Choć Nexus jest sporego rozmiaru, w hangarze znalazłoby się miejsce na jeszcze jeden taki okręt i zostałoby jeszcze trochę miejsca na wystrzelenie promów.

     

    Kilka minut po zadokowaniu na mostek weszła pani komandor wraz z doktor Amanda Johanson.

    - Proszę o zgodę na wejście na mostek – powiedziała zgodnie z protokołem Emma Letraan.

    - Udzielam zgody - odburknął admirał.

    - Dobrze, że ciebie tutaj wysłano admirale. Ktoś inny mógłby doprowadzić do incydentu politycznego, a ta sprawa jest bardzo delikatna. Zna pan sytuację, Klingoni swoje, Romulanie swoje, a Kardasjanie jak zwykle coś kombinują. Ale miło ciebie widzieć - wtrąciła się Amanda.

    - Dobrze panią również widzieć doktor Johnson – przytaknął admirał w jej kierunku.

    Kapitan speszona rodzinnym spotkaniem uśmiechnęła się w kierunku Amandy i odeszła by nadzorować wejście na orbitę.

    - Więc Doktor co? Szybko pniesz się po szczeblach kariery – zaczął admirał.

    - No i co z tego? Nie jesteś moim ojcem, chociaż go przypominasz.- Amanda przyglądała się jego nieogolonej brodzie.

    - Że niby ja przypominam ojca? Czym? Brzuchem, brodą czy moimi dokonaniami?

    - Ego Matt. Masz wielkie ego „admirale”- zaśmiała się Amanda.

    - Dobrze cię znów widzieć siostrzyczko. Co my tu mamy robić, przecież planeta została wysterylizowana podczas wojny, a powierzchnia pokryta jest zjonizowaną plazmą.

    - Tak ci powiedzieli? No cóż nie cała planeta jest niezamieszkana - wręczyła Mattowi pada.

    - To żart? Planeta to Sfera Dysona? - Matt podrapał się po głowie, był całkowicie zdziwiony.

    - Cóż po odkryciu tych wcześniejszych mogliśmy zbadać jakąkolwiek planetę pod tym kierunkiem.

    - To musi być najstarsza, ze sfer, powiedziałbym, że pierwsza skoro jest na niej powłoka skalna.

     

    Matthew spojrzał przez oszklony główny ekran mostka, planeta jarzyła się żółtą plazmą.

     

    swgs1994
    Participant
    #123713

    Rozdział I

     

    Dziennik kapitański; Data gwiezdna 2413.35. Zostałem poproszony wraz z moją załogą o asystowanie doktor Amandzie Johanson w badaniu, jak się nam zdawało planety KT 4590. Lecz po przylocie na miejsce docelowe doktor Amanda... moja siostra ujawniła nam, że planeta wcale planetą nie jest, ale Sferą Dysona nieznanego pochodzenia. Przepuszczam, że to Iconianie ją stworzyli, ale nie mamy szansy na skontaktowanie się z ich przedstawicielami po tym jak zaginął o nich słuch po Wojnie Iconiańskiej.

    Obawiam się, że cała ta sprawa jest bardziej pokręcona niż mogłoby się mi wydawać. A są sprawy o których moja własna siostra nie chce mi powiedzieć.

    Koniec wpisu.”

     

    - Matt przyjdź proszę na poziom astrometrii – odezwał się przez komunikator głos Amandy.

    - Już idę.

    Admirał wyszedł ze swojego gabinetu zlokalizowanego przy tylnej stronie mostka. Skierował się do przodu gdzie znajdowała się miniaturowa platforma służąca za windę do niżej ulokowanych poziomów, przechodząc obok fotela kapitańskiego wręczył Komandor Jenkins PADD.

    Jenkins spojrzała na niego.

     

    Komandor, moja kajuta godzina 17:00. Bądź punktualnie. Nie zadawaj żadnych pytań, obserwuj załogę USS Nexus. Nie ufaj nikomu oprócz naszej załogi. Liczę na ciebie Pierwsza.

     

    Komandor wygasiła ekran i wiadomość automatycznie uległa usunięciu. Spojrzała na lewą stronę i przymrużyła oczy przyglądając się pierwszemu oficerowi Nexus.

     

    Admirał tymczasem był już piętro niżej.

    - Wzywałaś mnie Mandy? Znaleźliście sposób na otwarcie wrót sfery? - spytał się Matt przy okazji bacznie przyglądając się oficerowi naukowemu z Nexus, który przeglądał plany poprzednich sfer odkrytych w kwadrancie Alfa i Delta.

    - Tak, ale nie spodoba ci się to. Wrota planety stały się pasmem górskim o wysokości mniej więcej K2 na ziemi.

    - Już chyba wiem co zaproponujesz, żebyśmy rozwalili te góry w pył by mieć dostęp do wrót?

    - Mniej więcej torpedy tricobaltowe powinny wystarczyć ale musimy nie tylko usunąć góry, lecz także otworzyć same wrota, a z tym będzie gorzej.

    - A nie mamy przypadkiem informacji z poprzednich sfer jak je otworzyć? – admirał wskazał na wyświetlone plany na bocznej konsoli.

    -Matt, muszę ci coś powiedzieć. Myślę, że ta sfera nie była dziełem Iconian. Może znacznie starszej. Nie wiem...

    - Czekaj, czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że odkryliśmy dzieło cywilizacji starszej od Iconiańskiej? I nie mamy zupełnego pojęcia jak TO COŚ działa, ani co się stanie jak wystrzelimy torpedy!

    - Matt ja...

    - Wynocha wszyscy – oficerowie obecni laboratorium spojrzeli na admirała – Opuścić pomieszczenie! Ale już! To rozkaz!

    Oficerowie wyszli drzwiami na korytarz, zaraz po tym admirał podszedł do panelu obok drzwi i zablokował wejście.

    - Cholera! Amanda, tak bardzo chciałbym ci zaufać, ale ty MOJA SIOSTRA, ukrywasz informacje na temat naszej misji. Przylatujesz na mój okręt i prosisz mnie o zrobienie czegoś co narazi mój statek i moją załogę – Johanson uderzył o wyświetlacz konsoli pięścią tak mocno, że hologram się wyłączył.

    - Chcesz wiedzieć o co się rozchodzi? Dobrze, ale musisz przysiąc, ze nikomu nie wyjawisz tego co ci właśnie powiem. Matt? - siostra Admirała powiedziała to dość niskim tonem głosu, bardziej dojrzalszym niż ten, który admirał zwykł słyszeć zazwyczaj.

    - Przysięgam na Dyrektywy Gwiezdnej Floty i Konstytucje Federacji, ok? A teraz tłumacz się.

    - Dobrze. Od czego mam zacząć? Wiem już! Pamiętasz może jak dwa lata temu poleciałam na pokładzie USS Voyager do kwadrantu Delta?

    - No tak, kontakt się z tobą urwał. Co było bardzo dziwne bo Voyager nie leciał, przez żadną mgławice typu Mutara.

    - Ponieważ nie byłam na pokładzie Voyagera, a on nie udał się wtedy do kwadrantu Delta. Prawdę mówiąc byłam na Ziemii. Szkoliłam się na agentkę Sekcji 31 pod dowództwem Admirała Tuvoka. Wiem, możesz być zły, ale moi przełożeni zdecydowali, że powinieneś wiedzieć – Amanda wpatrywała się w oczy brata

    kiedy przekazywała mu te nowiny. Szukała zrozumienia w jego oczach.

    Jednak oczy Admirała pozostały zimne jak lody Andorii.

    - Cały czas udawałaś oficera Gwiezdnej Floty. Ha! Nawet nie jestem pewien czy ty jeszcze jesteś moją siostrą.

    - Matt, pamiętasz co powiedział nasz ojciec kiedy byliśmy dziećmi i gdy oszukał nas ten Boliański akrobata z cyrku?

    - Ufaj swemu sercu i sercom twoich bliskich, nigdy nie wiesz kiedy będziesz potrzebować ich pomocy, a oni twojej.

    - Potrzebuję twojej pomocy Matt, od tego zależy los galaktyki. Jesteś ze mną?

    - Dobrze siostrzyczko, udowodniłaś mi, z nadal jesteś sobą. Czego potrzebujesz? - Admirał odetchnął i spojrzał na hologram sfery.

    Amanda obeszła Admirała i zrobiła kilka gestów w stronę konsoli komputera, Skorupa planety się rozpadała ujawniając metalową kulę.

    - Więc „Sir” musimy najpierw zniszczyć tą górę o której była mowa, potem zjonizowany impuls promieniowania gamma z deflektora powinien doprowadzić do zwarcia systemów sfery, dzięki czemu wrota się otworzą.

    - To plan „31” czy twój?

    - Mój oczywiście. Sekcja 31 zebrała jedynie informacje z komputera pewnego wraku, który dryfował niedaleko tej sfery, pozwoliły one na zidentyfikowanie obiektu oraz zawierały potrzebne kody. Teraz kiedy ją rozwiązano, a plan poszedł w odstawkę postanowiłam wykorzystać kilka przysług, które miałam we Flocie do zrealizowania tego planu.

    - Skoro mamy kody to czemu ich nie użyjemy – Admirał rozchmurzył się.

    - Chyba nie łapiesz tego co chciałam ci powiedzieć, ale sfera jest swojego rodzaju „martwa”. Słońcu napędzającemu systemy wyczerpało się „paliwo”. Komputery nie działają. Jedyne wyjście to rozwiązanie raczej siłowe.

    - Przekaz wszystkie potrzebne informacje moim oficerom. Ile ci zajmie przygotowanie wszystkiego?

    - Dwanaście godzin.

    - No to do zobaczenia rano, muszę odespać i przetworzyć wszystkie informacje.

    Admirał wyszedł drzwiami na korytarz, ale nie zobaczył ani jednego z oficerów, których wypędził z laboratorium.

    Tymczasem Amanda Johanson zaczęła modyfikacje okrętu. Celestial samotnie w ciszy kosmosu, będąc sam na sam z olbrzymią sferą zdawał się niczym drobiną kurzu na lunecie jakiejś cywilizacji, która obserwowała ową „quasi-planetę”.

     

    Godzina 17:00 czasu planety Ziemia, Kajuta dowódcy okrętu.

     

    Jenkins stanęła przed kajutą admirała, poprawiła mundur. „Nie denerwuj się głupia, przecież nie dostaniesz nagany” wahała się przed wciśnięciem przycisku dzwonka „To poważna sprawa, sam mi napisał by ufać tylko jemu i załodze”. Nacisnęła przycisk. Drzwi do kwatery się otworzyły.

    Wślizgnęła się powoli do ciemnej kwatery.

    Zamknij drzwi, zapal światło komandorze, zdejmij komunikator i połóż na stole – usłyszała głos Johansona dobiegający z ciemności.

    Zrobiła jak kazał, gdy światło się zapaliło ujrzała Admirał siedzącego w obitym skórą fotelu nie miał na sobie komunikatora, trzymającego fazer skierowany wprost na Komandor.

    On zwariował, siedzi z bronią jak jakiś psychopata i celuje WE MNIE”

    - Sir, co pan robi? - Spytała się Jenkins nie dając poznać po swoim głosie śladów zdenerwowania.

    - Komandorze co by pani zrobiła gdyby na moim miejscu siedział jakiś wrogi agent podający się za członka załogi Nexus. Następnym razem proszę się upewnić, że TO JA jestem w swojej kwaterze. Jesteśmy w systemie będącym centrum wielu dysput terytorialnych.

    - Sir ja... -Zabrakło mi słów nie wiem co mu powiedzieć, bo ma rację. Powinnam najpierw przeskanować jego kwaterę, zwłaszcza jeśli to spotkanie ma być incognito.

    - Proszę usiąść komandor. Mam do pani pytanie; czy odczuła jakiejś napięcia pomiędzy załoga

    - Nexus, a naszą? - Admirał zabezpieczył fazer i odłożył go na stole obok obydwu komunikatorów.

    - Nie sir, współpracują z naszą załogą nad modyfikacją okrętu. Wydaje się, że wszystko jest w porządku.

    - Modyfikacje dotyczą tylko deflektora i torped? Przynajmniej nasza znajoma „Doktor” tak mi mówiła. - rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu, w świetle jakie padało na jego mundur, srebrne oznaczenia rangi stały się złote niczym te od najwyższe admiralicji floty. Nadawało mu to godności i powagi, ale i także wieku.

    - Mhm, reszta systemów nie zostanie zmodyfikowana. Kapitanie – komandor wolała go tak nazywać – jeśli ma pan jakieś obawy, podejrzenia lub się martwi może mi pan powiedzieć. - Komandor służyła z Admirałem Johansonem 5 lat, najpierw na pokładzie jego pierwszego okrętu USS Asimov jako jego doradca, a teraz jako pierwszy oficer zastępując na tym stanowisku Kapitan Zarvę, która objęła dowodzenie na USS Soval.

    „Kapitan” wstał obszedł kanapę na której siedziała Jenkins i położył na jej ramionach dłonie.

    -Ufasz mi Jenny? - Głos Admirała był pozbawiony uczuć.

    - Oczywiście Kapitanie, ufam panu i zawdzięczam panu wszystko. Jest pan dla mnie jak ojciec. - Po części była to prawda, ponieważ Admirał uratował Jenny z frachtowca zaatakowanego przez piratów. Statek dryfował do przestrzeni Federacji przez 4 miesiące. Jenkins i jej matka byli jedynymi ocalałymi z ataku. Gdy Johanson wówczas komandor-porucznik pod dowództwem Admirała Quinna znalazł ich statek. Matt był przy matce Jenny kiedy umierała, przysiągł jej, że zaopiekuje się wówczas jej piętnastoletnią córką. Matthew dotrzymał przysięgi. Jenny siedziała przy jego stole, przyjaźniła się z jego córką, w końcu wstąpiła do Akademii gdzie uzyskała rangę porucznika. Od tego momentu ona się opiekowała Admirałem.

    - Śmierdzi mi to pułapką, wszystko wskazuje, że to pułapka, myślę, że to jest pułapka. Spójrz, to wydaja się mało prawdopodobne by to moja siostra prowadziła badania nad tym obiektem. Dodatkowo flota wysłała mały okręt klasy Nova do badania niebezpiecznego obiektu w niebezpiecznej przestrzeni. - podrapał się po głowie.

    - Coś jeszcze? Widzę, że cię to trapi, wykrztuś to z siebie.

    - Mandy należy do Sekcji 31.

    - Że co?! - Admirał przerwał gestem ręki.

    - Wiemy tylko jedno, jeśli oni są zamieszani w to przedsięwzięcie, to znaczy, że jesteśmy zbędnym zasobem, kiedy misja się zakończy i zyskamy sekret, który skrywa sfera przestaniemy być potrzebni. A trzydzieści jeden nie lubi zostawiać świadków.

     

    Dziennik prywatny Jennifer Jenkins; Data gwiezdna 2413.36.

    To co wyjawiał mi Admirał nasuwa pewne podejrzenia co do misji jaką nam zlecono. Dziwnym faktem jest to, że ze pośród tysięcy naukowców wysłanych w te okolice wysłano nas specjalnie do siostry Admirała Johansona. A co dziwniejsze rozkazy pochodziły od prezydenta Sojuszu, który ma mniejszą kontrolę nad misjami priorytetu Alfa. Poszperałam trochę w archiwum i okazało się, że nasz prezydent służył przez pięć lat na stacji kosmicznej, która została wycofana z użytku rok przed przydzieleniem go na nią. Nasuwa to mi kolejne podejrzenia jakoby współpracował z organizacją zwaną Sekcją 31, która została zamknięta i przekształcona w Federacyjne Służby Wywiadowczej niecałe dwa lata temu. Choć przychodzą do nas pewne pogłoski jakoby pewne komórki zdezerterowały i działają niezależnie od jurysdykcji Gwiezdnej Floty.

    Koniec wpisu.”

     

    Mostek USS Celestial; Dwie godziny później.

    - Admirale statek gotowy do procesu – powiadomił główny inżynier.

    - Wspaniale to słyszeć. - Admirał sztucznie udawał zadowolenie. Amy stanęła obok jego fotela i położyła rękę na jego ramieniu. Admirał spojrzał na Jenkins.

    - Uwaga załogo, przygotować się do wysłania impulsu z deflektora. Podnieść osłony. Odpalić na rozkaz Admirała. - komandor wydała rozkaz.

    Ognia!

    Deflektor okrętu rozpalił się pomarańczowym żarem i promień uderzył w litą skałę.

    - Odpalić torpedy. - Admirał wydał następny rozkaz.

    Wyrzutnia torped wysunęła się z spodka okrętu i obróciła się w stronę planety. Wystrzeliła trzy torpedy, które jarzyły się jasnobłękitną plazmą. Torpedy poleciały wektorem łukowym w stosunku do promienia z deflektora. Uderzyły z całym impetem w środek promienia. Wszystko stanęło w białym świetle. Oficerowie na mostku zasłonili oczy rękoma. Kiedy światło zgasło to co ujrzeli spowodowało u nich niedowierzanie. Planeta już nie miała powierzchni, a raczej nie można tego już było nazwać planetą. Kula ciekłego metalu niczym rtęć lub latinum odbijała reflektory okrętu we wszystkie strony.

    - Co do cholery – Admirał zwrócił się mówiąc do swojej siostry i podniósł się z fotelu.

    - Przepraszam Matt – Doktor aktywowała mały nadajnik umieszczony w naszyjniku pod mundurem, została teleportowana z mostka okrętu mimo osłon. W tym samym momencie przed Celestial cztery okręty wojenne klasy Avenger zrzuciły maskowanie, nie oznakowane, pokryte pancerzem rozpraszającym skanery. Według czujników okręty nie istniały, ale seria wystrzelonych torped raczej nie utwierdziła załogę Celestial w tym przekonaniu

    Czerwony alarm! Aktywować uzbrojenie! Załoga do broni! - Kapitan Letraan wydała rozkaz.

    Admirał spojrzał zaskoczony na nią, nie wiedział co się dzieje.

    - Sir, nie miałam z tym nic wspólnego! Jeśli mi pan nie wierzy to dobrowolnie oddam się w ręce ochrony. - głos Andorianki brzmiał w głowie Johansona niczym echo. - Admirale? ADMIRALE?- Tato? - Usłyszał w głowie głos swojej córki. - Dokop im! W tym jesteś najlepszy.

    Otrząsnął się z amoku, podszedł do fotela dowódcy i usiadł na nim. Poprawił mundur i wydał rozkaz:

    - Przygotować się do otwarcia ognia na wrogie okręty. Torpedy, wzór wystrzału gamma. Ognia!

    Załoga ożyła i zaczęła pracę przy swoich stanowiskach. Celestial wystrzelił kilka torped, które osłabiły osłony jednego okrętu, a kolejny wyeliminowały z walki.

    - To zbyt łatwe. Nie podoba mi się to. - stwierdziła Kapitan Letraan.

    - Przekonamy się. - Odpowiedział Admirał. - Operacyjny, otworzyć łącze z tamtymi okrętami.

    - Okręty wywołane sir.

    - Do okrętów atakujących. Tu Admirał Matthew Johanson, dowódca USS Celestial, opuście osłony i wyłączcie uzbrojenie. Przygotujcie się do abordażu.

    Admirał wpatrywał się w holograficzne sylwetki okrętów.

    - Sir, przekaz przychodzący z pokładu jednego z okrętów. - zaraportował oficer operacyjny.

    - Na ekran poruczniku.

    Na ekranie pojawił holograficzny wizerunek Amandy Johanson.

    - Tutaj dowódca okrętu Heracles admirale. Chce to pan zakończyć? No to proszę wyłączyć uzbrojenie i opuścić osłony.

    - Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić, nie ufam ci już. Moja siostra zginęła, zabita przez Sekcję 31. Ty jesteś zaledwie jej splugawionym odbiciem. Poddam okręt po moim trupie i trupach mojej załogi.

    - Głupcze! Skoro chcesz śmierci swojej załogi to niech się tak stanie – Amanda rozłączyła się.

     

    Heracles i drugi sprawny Avenger wysłały kilkanaście salw torped i kilka strzał z działek fazerowych. Celestial odpowiedział tym samym. Trzeci Avenger został tym razem unieruchomiony.

    Z Heraclesem było już gorzej. Plazma ulatywała z rozbitej osłony kolektora u lewej gondoli, a deflektor zgasł po tym jak jedna z torped stopiła jego płyty pancerza.

    - Sir, Heracles jest na krawędzi implozji rdzenia WARP – oficer taktyczny złożył raport.

    Admirał wstał z fotela i podszedł do holograficznego ekranu.

    - Mandy nie rób mi tego, teleportuj się, proszę. - Admirał wysyczał przez zamknięte zęby.

    W tym samym momencie Heracles implodował, biała kula plazmy i antymaterii oświetliła próżnię niczym gwiazda.

    - Admirale, pozostałe okręty zgłaszają chęć poddania się, a ich dowódcy pragną oddać się w pańskie ręce. - zgłosił operacyjny.

    - Świetnie, unikniemy kolejnych zbędnych zgonów, przesłać ich naraz do przesyłowni numer 3.

    Admirał wraz z Kapitan weszli do turbowindy. Będąc w drodze, komunikator Johansona aktywował się.

    - Sir, stało się coś dziwnego. Ci dowódcy sir. - odezwał się szef.

    - Co jest "nie tak"? - Admirał myślał, że już nic go nie zaskoczy.

    Kapitan spojrzała na Admirała, a on na nią. Na płycie transportera stały trzy identyczne kobiety.

    - Sir one wyglądają jak pańska siostra – stwierdziła kapitan.

    - Najwidoczniej, jednak cały ten misterny plan może popaść w ruinę gdy pchniemy jedno domino kapitanie. Zabrać je do cel, później je przesłucham.

    Admirał podążał wzrokiem za kobietami w jego myślach kołatały się niepokojące sugestie wobec siebie samego. „Nie to niemożliwe, klony? W służbie Sekcji 31?” Po tym co większość dowódców widziała przez ostatnie 5 lat nic już nie mogło zaskoczyć któregokolwiek.

Viewing 2 posts - 1 through 2 (of 2 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram