Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Sojusznicy - W Czasie Wojny Milczą Prawa - część 1

Sojusznicy - W Czasie Wojny Milczą Prawa - część 1

Viewing 3 posts - 1 through 3 (of 3 total)
  • Author
    Posts
  • Eric Keitel
    Participant
    #2708

    Tagi: Star Trek, GF, Wywiad, Eric KeitelAutor: Maciej 'Astaroth' KiktaTytuł: Sojusznicy - W Czasie Wojny Milczą PrawaKilka słów: Opowiadanie to jest krótkim wycinkiem historii dotyczącej Erica Keitela w czasie Wielkiej Wojny - opisanej przez Zarathosa, i której temat poruszony został w opowiadaniach z cyklu ?Sojusznicy? - wspomnianego już Zarathosa i Corvusa. Akcja jest mocno niechronologiczna - zaczyna się ponad trzy lata po wydarzeniach opisanych przez wyżej wspomnianych autorów.PRAWA WŁASNOŚCI: TA HISTORIA MOŻE BYĆ DYSTRYBUOWANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE WIĄŻE SIĘ TO Z UZYSKIWANIEM KORZYSCI MAJĄTKOWYCH W ŻADNEJ FORMIE.Rozdział Pierwszy - SabotażyściProlog== 11 Styczeń 2384. ?Scorpion? . Okolice Romulańskiej bazy Ire?Treh ==Mężczyzna siedział w pomieszczeniu szumnie nazywanym biurem - jak cała reszta jego statku było to pomieszczenie ciemne, brudne i nie pozostawiające żadnych wątpliwości co do profesji właściciela. Szczególnie że na ścianach malowniczo powieszono różnego typu broń białą, a poobijana gablotka stojąca w koncie kryła broń strzelecką - Federacyjną, Klingońską, Kardazjańską?Biuro należało do przemytnika - sądząc po złotym napisie ?USS Minnesota? na jego biurku na tyle bezczelnego by atakować i jednostki Federacyjne. Właściciel biura był człowiekiem, dość wysokim. Jego długie czarne włosy, bardzo rozczochranie, w nieładzie opadały na ciemno-szare ubranie - miał po prostu sentyment do tego koloru. Był raczej szczupły a jego bystre szare oczy utkwione były w drugiej osobie stojącej w pomieszczeniu - Andorianinie, którego sam wygląd budził uśmiech. Najwidoczniej wyobrażał sobie że przemytnik powinien być jak najbardziej kolorowy - i sądząc po jego stroju w kolorach tęczy, i barwnej chuście otaczającej szyję konsekwentnie do tego dążył. W tej chwili jednak stał na baczność ściskając w ręku padd.- Panie Komandorze, skończyliśmy badanie systemu. Wykrywamy dwa krążowniki - jeden z nich to Vrethae. - Głos Andorianina był wyjątkowo poważny, nie pasował absolutnie do osoby która go używała.- Doskonale. Przeprowadźcie diagnostykę systemów zanim dolecimy do celu. - Głos przemytnika był spokojny i opanowany, ale z trudem można było w nim wyczuć nutki zdenerwowania.- Już to zrobiliśmy, sir. Systemy defensywne i ofensywne sprawne. Podobnie napęd i czujniki. - Promy?- Bell kończy ostatnie poprawki, sir. Powinny być gotowe do lotu w ciągu dwudziestu minut. Pański zespół też jest gotowy do drogi.Przemytnik nazywany komandorem wstał ze swojego fotela za biurkiem i okrążył mebel kładąc dłoń na ramieniu swojego pierwszego oficera.- Bardzo dobrze, Shiran - Dowódca użył imienia swojego? Przyjaciela? - Wiesz jak wiele zależy od tej misji?- Jak od każdej, Eric - w jego głosie pobrzmiewało zmęczenie.- Masz rację? Jak od każdej - westchnął Kapitan.== Sześć miesięcy wcześniej. Baza Gwiezdna 141 ==Eric Keitel niepewnym krokiem wszedł do sali. Mimo że wojna przyzwyczaiła go do wielu rzeczy i nauczyła nie bać się - a wręcz najbardziej jak to możliwe strachu unikać, teraz miał złe przeczucia. Owe przeczucia tylko pogłębił wysoki mężczyzna uśmiechający się podejrzanie, w opinii Erica, mężczyzna który kroczył w jego stronę z wyciągniętą dłonią.- Porucznik Keitel! - zaczął jowialnie potrząsając dłonią jeszcze młodego oficera. Miło mi pana wreszcie poznać!- Panie admirale - skinął lekko głową, ale oddał uścisk. Jednocześnie pomyślał że on bynajmniej się z tego spotkania nie cieszy. Mało kto się cieszył gdy wzywał go dowódca wywiadu Floty na cały sektor.- Proszę usiąść, poruczniku - Mężczyzna, teraz dopiero Eric mu się dobrze przyjrzał, miał około pięćdziesięciu lat był dość niski a jego twarz pobrużdżona była wieloma zmarszczkami. Teraz wskazywał na stojący pod ścianą stolik i dwa fotele.- Więc, poruczniku - zaczął gdy już usiedli. Nic nie pozostało z jego wesołego tonu, a w ręku trzymał jakiś padd - Oczywiście wie pan ze jest oskarżony o niesubordynacje i zdradę na polu bitwy? - Eric gwałtownie zbladł i już chciał zadać pytanie ?Ja?!? ale admirał go powstrzymał, mówiąc dalej - Wie pan także, równie dobrze jak ja że to bujda - wymyślona przez pańskiego dowódcę by się pana pozbyć - i by znowu mógł niezbyt legalnie zarabiać na wojnie. Kapitan Harris nie jest uczciwy, ale jest skuteczny - dlatego przymykamy na to oko. Ale teraz wynikł ciekawy problem, dotyczący pana.- Problem, sir? - powiedział dość nerwowo Eric - miał rację. Złe przeczucia znowu zaczynały się sprawdzać- Tak, poruczniku. Wniósł oficjalną skargę na pana? A, nie ukrywajmy faktów, jest od pana ważniejszy i ma większe wpływy - trafi pan albo do jakiejś kolonii karnej, lub jeśli będzie miał pecha? - Mężczyzna zawahał się na moment - Jest wojna, i działamy według jej praw. Rozumie pan. - Eric rozumiał doskonale ostatnie zdanie. Z tym ze tłumaczył je prościej - w końcu co to za problem zabić rzekomego zdrajcę podczas wojny?- Mamy dla pana propozycję. Scorpiona zobaczył sto trzydzieści minut później - stojąc na niewielkim pomoście technicznym zapomnianego przez Boga i ludzi doku. I powoli zaczął żałować swojej decyzji - chociaż pocieszał się tym że nie miał specjalnego wyboru. Śmierć, lub ?Małe zadanko? dla wywiadu - jak to bardzo eufemistycznie ujął admirał. Nawet fragment jego wypowiedzi mówiący wprost, ze nie chcą ryzykować życia agentów których szkolenie trwa lata nie wzbudziły specjalnych podejrzeń Erica - wtedy jeszcze zbyt się cieszył na myśl o własnej jednostce.Radość ulotnił bardzo skutecznie Komandor pilotujący runabouta który miał tutaj dowieźć Keitela - dokładnie powiedział mu jak jego misje mają wyglądać. I ze może mu się nie spodobać jego nowa jednostka.I rzeczywiście mimo ?tego czegoś? w jej sylwetce nie podobała mu się - za bardzo przyzwyczaił się do estetycznych z wyglądu okrętów Gwiezdnej Floty. Na zwiedzanie udał się bardzo niechętnie - ale musiał przyznać ze ?Scorpion? bardzo pozytywnie go zaskoczył - mimo wyglądu stuletniego poobijanego czegoś był okrętem nowym - i mimo owego kamuflażu utrzymanym w idealnym stanie - szczególnie tyczyło się to maszynowni i przedziałów uzbrojenia.Z coraz większym zdziwieniem słuchał jakiegoś młodego mężczyzny opisującego mu statek - i jego uzbrojenie. Nie spodziewał się ze tyle broni można wsadzić na taką łupinkę, jednocześnie zachowując sporo przestrzeni ładunkowej.Kiedy zobaczył ?rdzeń? prawie zemdlał - trzy lata wojny poświęcił na strzelanie do statków wyposażonych w coś takiego - ciesząc się ze stosunkowo łatwo taką osobliwość wykryć. A teraz sam miał wozić taki ?reaktor? - i zaczął rozumieć czemu nie przydzielono na jego miejsce agenta wywiadu - ostatnio Federacja i jej sojusznicy najpierw strzelali - a łatwo strzelać w coś z Romulańską sygnaturą napędu.Z jeszcze większym zdziwieniem usłyszał że zamontowano także maskowanie - na wszelki wypadek. Scorpion nie był ładny, ale porucznik musiał przyznać ze do prowadzenia wojny był świetnie przygotowany.Sześć miesięcy spędził na Scorpionie - i nie był dumny z zadań które wykonywał. Co prawda, jak się mówi w czasie wojny milczą prawa? Ale chyba nie aż do tego stopnia. Odkąd dowiedział się jaką propozycję miał dla niego admirał, do momentu rozpoczęcia ich pierwszego zadania minął ledwie tydzień. Tydzień, po którym wskoczyli w warp i z maksymalną prędkością pomknęli na spotkanie frachtowca którego ładunek mieli przejąć.Wojna nikogo nie rozpieszczała - dowództwo Gwiezdnej Floty myślało tylko o zwycięstwie - nie liczyło się to jakim kosztem zostanie zdobyte. Zresztą, podobnie było z Klingonami? jednak oni nie mieli zbyt wielu norm moralnych które mogliby łamać, a Federacja tak. Eric z rosnącym zdziwieniem dowiadywał się o przebiegu kolejnych bitew - to już nie była ta miłująca pokój organizacja - wyglądało na to, ze po raz pierwszy od swojego powstania pokazała na co ją stać. I najwidoczniej Romulanom bardzo mało się to podobało.Przez te sześć miesięcy zabijał wielokrotnie - zarówno w szybkich atakach na pojedyncze jednostki wroga - oczywiście po wcześniejszym sabotowaniu ich systemów łączności, jak i w walkach na powierzchniach planet. Wciąż czuł wyrzuty sumienia po zbombardowaniu Romulańskiego obozu szkoleniowego - zginęły tysiące? A wystarczyło nacisnąć jeden przycisk by tego dokonać. Trzy błękitne punkciki oderwały się od nosa jego okrętu i z prędkością bliską światłu pomknęły w stronę planety. Sensory zarejestrowały gwałtowny wzrost promieniowania, a na ekranie załoga mostka zobaczyła eksplozję - z miejsca zdarzenia ulotnili się bardzo szybko?W ciągu tych sześciu miesięcy Keitel awansował do komandora porucznika. I siedmiokrotnie odmówił otrzymania krzyża wywiadu - jednego z niewielu odznaczeń które mógł otrzymać nie będąc oficjalnie członkiem SFI. Odmawiał bardzo konsekwentnie? Świetnie pamiętał jedną z takich sytuacji?== Grudzień 2383. Baza Gwiezdna 98 - Siedziba wywiadu Floty, sektor 072 ==- Jak to ?Odmawia pan??! - prawie warknął oficer. Ten sam który ledwie minutę wcześniej przypiął Ericowi do kołnierzyka kolejny, trzeci już nit.- Przykro mi panie admirale. - Poru? Komandorze! Może pan wreszcie powie dlaczego?! Przyznaję, na początku wiedzieliśmy, wręcz spodziewaliśmy się, ze może pan zginąć - ale nie raz pan nam dowiódł że pomyliliśmy się w pańskiej ocenie!- Mogę mówić szczerze, sir? - spytał spokojnie - widząc potakujący ruch głowy admirała kontynuował - Nie przyjmę żadnych odznaczeń sir, bo wojna kiedyś się skończy. Pańscy ludzie wymyślili dla mnie fikcyjną historię służby, a o ile się nie mylę teraz powinienem obejmować stanowisko Pierwszego Oficera na Interceptorze.- Co to ma do rzeczy? - spytał ostro admirał- Proszę wyobrazić sobie dowolnego kapitana Gwiezdnej Floty po wojnie - na którego okręt będę chciał się dostać. Zobaczy oficera, który służył na normalnych jednostkach Floty, a ma całą szufladę odznaczeń wywiadu? Większość wywaliłoby mnie na zbity pysk - nikt nie chce szpiega na swoim okręcie!- Czy to takie ważne, Komandorze? - Admirał mówił zmęczonym głosem - Czy się to panu podoba, czy nie jest pan członkiem wywiadu - poradzimy sobie z przydziałem dla pana?- Sir, z całym szacunkiem - ale wstępując do akademii chciałem zostać badaczem. Po wojnie na pewno Federacja wróci do swojej polityki - i chciałbym zostać oficerem na okręcie badawczym. Praca w wywiadzie jest ciekawa - ale robię to co muszę? Po wojnie będę robił to co kocham.- Bez torped kwantowych? - Admirał udał sceptyczny ton. Dobrze poznał charakter swojego podopiecznego - zdążył go nawet polubić.- Jedno nie wyklucza drugiego, panie admirale - Keitel uśmiechnął się szeroko.== ?Scorpion? Mostek. Chwila obecna ==Eric z wahaniem opuścił biuro i wkroczył na mostek - po kilku miesiącach zdążył się przyzwyczaić do brudnoszarych ścian, i krwistoczerwonych konsol. Wolał co prawda dobrze stonowane, barwne panele Gwiezdnej Floty - ale nie mogli ryzykować dekonspiracji. Załoga mostka była niewielka, poza Shiranem - jego Pierwszym a zarazem taktycznym siedział tam tylko sternik - młody, raczej niski Bajoranin. Jego błękitne oczy utkwione byłe w tej chwili w dowódcy.- Komandorze, zbliżamy się do stacji. Otrzymaliśmy zgodę na dokowanie.- Pytali co przewozimy?- Tak. Niereplikowalne elementy ciężkich wyrzutni torped - i tak im się nie przydadzą?- Dobrze, przejmujecie dowodzenie. Ściągnijcie kogoś trzeciego, żeby mostek wyglądał na w pełni obsadzony. Ile będzie trwał rozładunek?- Równo trzydzieści pięć minut. Procedura startowa dodatkowe trzy - no i ze dwie możemy ich przetrzymać nie wzbudzając podejrzeń. Macie czterdzieści minut. - Shiran który odpowiadał na pytanie zawahał się - Zdążycie?- Musimy Shiran. Po prostu musimy? Trzymajcie się planu - tylko na litość, dokładnie. Wtedy wszystko pójdzie dobrze? Zadanie może nie jest trudne, ale wymaga precyzji? Szczególnie że nie chcemy by cokolwiek wykryto, lub powiązano z tym Scorpiona?- Aye szefie. Powodzenia - Andorianin szerokim uśmiechem zamaskował swój niepokój i swobodnym gestem poprawił strój, zajmując Fotel Kapitański - wymontowany z jakiegoś Galaxy.Sam Eric westchnął jeszcze po raz ostatni, i wolnym zmęczonym krokiem ruszył w stronę śluzy. Dotarł tam szybko - jego stateczek zbyt duży nie był. Czekali już tam na niego - dwóch ludzi, niepozornych z wyglądu i niczym się nie wyróżniających. Przynajmniej pozornie - wywiad dbał o wyszkolenie swoich ludzi a ci byli nieźli. A to wszystko dla jednego ?prostego zadania?. Uśmiechnęli się do siebie, jeszcze dość niemrawo - poznali się ledwie kilka dni temu kiedy zaczęli planowanie tej misji. Teraz miała się zacząć trudniejsza część - wykonanie planu. Co wcale łatwe nie było - jeśli spóźnią się w którymś z etapów o więcej niż dwie-trzy minuty zostaną zdemaskowani.. A Tal?Shiar nigdy nie zabijała szpiegów od razu. Jeszcze raz sprawdzili sprzęt - wszystko co legalne było na swoim miejscu. Mniej legalne rzeczy, takie jak broń i inne dość? Specyficzne wyposażenie od kilkunastu godzin czekały na stacji - podłożone przez przekupionego technika na niej pracującego.Śluza otworzyła się z cichutkim sykiem. Zamontowane dookoła niej światła sygnalizacyjne zalśniły po raz ostatni na czerwono - po czym powoli krwistą czerwień zastąpiła szmaragdowa zieleń. Cała trójka wolno, żeby nie wzbudzać przesadnych podejrzeń opuściła okręcik. Śmiali się i żartowali zmierzając do pierwszego ?punktu kontrolnego? jak żartobliwie nazwali mesę. Mieli udawać znudzonych załogantów poobijanego frachtowca - musieli zachować kamuflaż?

    I. Thorne
    Participant
    #39946

    Lepsze od Nowych Światów. Być może dlatego, że nie łamie ustalonych praw cyklu.

    Zarathos
    Participant
    #39950

    bardzo przyjemne - poza tym te same uwagi co do NS 🙂

Viewing 3 posts - 1 through 3 (of 3 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram