Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Sesja RPG › "Przeżyją tylko najsilniejsi...." Odsłona Druga
jeghbe` tlhInganpu`
OKIEM ROMULAN
W BLASKU LATINUM
jeghbe` tlhInganpu`
jeghbe` tlhInganpu`
OKIEM ROMULAN
W BLASKU LATINUM
jeghbe` tlhInganpu`
ZEMSTA
jeghbe` tlhInganpu`
Jeżeli wróg coś uknuł.... ukrył to niezwykle skrzętnie. Ostrożnie zbliżyliście się do sali. Numer i poziom się zgadzał. Czas też, a z resztą który Klingon zwraca uwagę na czas. Sala była pusta. Wkroczyliście, a Borak przyjrzał się otoczeniu i błyskawicznie kiwnął głową. Mruknął tylko: - Pełęn zestaw kamer. Nie widzę, żadnej broni. Zajęliście miejsca. Gdy tylko spoczęliście prawie znikąd pojawiły się służace nalewając do kunsztownie zdobionych metalowych kubków krwawe wino. Borak zerknął i duszkiem wychylił kubek. Uśmiech wypełzł z nienacka na jego twarz. Kiwnął głową i powiedział: - Najlepsze jakie piłem... Spróbowałaś, rzeczywiście świetne. Tylko gdzie są Secali? Te kamery.... wyraźnie czułaś się obserwowana. Dziwne wrażenie. Drzemał tu jakiś niepokój. I prawie dałaś się zaskoczyć. Niemalże bezgłośnie zjawili się negocjatorzy. Ukłonili się i powiedzieli:
- Proszę wybaczyć ciekawość.... ale jesteście pierwszymi Klingonami w naszych skromnych progach. Dlatego cheiliśmy widzieć się z wami najpierw. Oto specyfikacja objektu, który posiadamy. Prosilibyśmy o waszą pełną ofertę. Tą do której mogliście negocjować. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję. Przy okazji pragniemy was zaprosić na mały bankiet dla naszych gości. I mamy nadzieję, że zachowacie spokój w kontaktach z pozostałymi oferentami. Nie życzymy sobie tutaj żadnych bójek....
Po tych słowach wyszli tak cicho jak się zjawili.
W BLASKU LATINUM
Mało powiedziane, że urządzenia szpiegowskie tu były..... ta stacja była nimi wprost naszpikowana. Niemalże słyszałeś tą nieźle wytłumioną aparaturę chłodzącą cały ten system. Sporo kasy musieli w to włożyć. Dotarłeś szybko na miejsce. Czułeś jakby zeskanowano już wszystkie twoje cechy i zaszufladkowano w odpowiednie miejsce.
Drzwi otworzyły się bezgłośnie. Musiałeś przyznać, że zaskoczono Cię. Pomieszczenie było urządzone w stylu neoorientalnym. Kapiące zdobienia. Wielkie, wygodne poduszki na podłodze. I złote talerze z poustawianymi karafkami z rozmaitym alkoholem. Cóż, rzeczywiście się starają. Gdybyś był Ferengim brakowałoby Ci tylko masażystek do uszu. Skorzystałeś z karafki. Całkiem niezły likier... słodki, ale z delikatną nutą goryczki. Rozkoszowałeś się trunkiem gdy zjawili się Secali. Usiedli naprzeciw Ciebie i zlustrowali wzrokiem.
- Domyślaliśmy się, że zaskoczy nas pan czymś, ale tego się nie spodziewaliśmy.
Przerwali na moment i skłonili się z szacunkiem.
- Wiedzieliśmy że Izba Handlowa zatrudnia najlepszych. I mamy tego dowód. Zatem przejdźmy do rzeczy. Przedstawi nam pan pełną ofertę. To znaczy na tyle wysoką by nas usatysfakcjonować i na tyle niską by nie zabić pana mocodowaców. Rozważymy ją i przekażemy wynik narady. Specyfikację obiektu przekazaliśmy do pańskiej kajuty. Ale najpierw chcemy zaprosić pana na uroczysty bankiet. Strój wieczorowy. Takie miłe spotkanie na koordynację działań i rozmowy z pozostałymi kontrahentami. Tylko prosilibyśmy o brak agresji. Są to przedstawiciele wielu przeciwnych sobie frakcji i jeżeli zwróciłby pan niektórym uwagę jak się zachowywać bylibyśmy wdzięczni. Nie życzymy sobie przelewu krwi.
Po tych słowach wyszli tak samo cicho jak się zjawili.
ZEMSTA
Droga była długa. Żołądek trochę się buntował, ale gdy przełknąłeś kolejną pigułkę stymulantu przeszło. Przynajmniej na moment. Ściany wyglądały na surowe, ale miałeś niemiłe uczucie, że za nimi kryje się coś więcej. Pewnie było to zmęczenie i kac. Nagle potknąłeś się i wpadłeś na dziwną roślinę znajdującą się w doniczce. Była podejrzanie lekka.... a gdy podniosłeś ją zauważyłeś tkwiącą w środku kamerę. Pomachałeś sztucznemu oku i ruszyłeś dalej. Wiedziałeś, że coś takiego tu będzie. Ale chyba nie pora przestać udawać niedzielnego szpiega? Rola sprawdza się za dobrze. I zbyt się podoba, ale cóż. Dotarłeś na dobry poziom. I znalazłeś się przed dobrymi drzwiam. I wtedy usłyszałeś w oddali ciche kroki. Kilkadziesiąt metrów od Ciebie znajdowały się drugie drzwi. Znajdujące się naprzeciw równoległego korytarza. I wtedy pojawili się oni. Przykucnąłeś aż i skryłeś się za kolejną z roślin. Zakląłeś pod nosem. Romulanie. Diabli nadali ich tak blisko. Gdy weszli wyprostowałeś się i sam wkroczyłeś do pomieszczenia. Twój umysł dalej analizował sytuację. Jeden z nich... a raczej jedna... wydawała się dziwnie znajoma. Nawet za bardzo... abyś mógł się pomylić.
Wnętrze nie olśniewało. Długi stół żywcem wyjęty z okrętu Federacji z innej epoki i wygodne skórzane fotele. Na srebrnej tacy stały szklaneczki z mile wyglądającym płynem wraz z kostkami lodu. Rozsiadłeś się i skosztowałeś trunku. Znali się na rzeczy. Dawno takij whisky nie piłeś. Musiałeś to przyznać. Secali weszli cicho i rozsiedli się przed Tobą. Najprawdopodobniej ich dowódca powiedział szybko:
- Dziękuję, że pan się stawił. Stawki są wysokie i mamy nadzieję, że Federacja jest w dalszym ciągu zainteresowana. Wstępna oferta wypadła pryzwoicie, ale proszę o podanie maksymalnej jej wysokości. Należy od razu przejść do konkretów.
Nieźli byli. Spodziewałeś się milszego przyjęcia, ale może coś im w Tobie nie pasowało.
- Przepraszam jeżeli mój ton pana uraził....
Poprawił się natychmiast... skąd wiedział?
- ...ale muszę przyznać, że zainteresowanie przerosło nasze oczekiwanie. Pełna specyfikacja produktu czeka na pana w banku pamięci. Podobnie jak zaproszenie na bankiet który odbędzie się dziś wieczorem w naszej sali balowej. Strój wieczorowy. Jeśli pana nieprzygotowano nasz krawiec spełni każdą prośbę dotyczącą odpowiedniej odzieży. Mam też małą prośbę o zachowanie spokoju. Bal jest czasem na sojusze i wymianę uprzejmości... a nie na bójki. Mam nadzieję, że pan nas rozumie.....
Zawiesił swój głos najstarszy po czym wstali wszyscy i wyszli.... dziwna nacja. Cóż... znowu kazano Tobie czekać....
OKIEM ROMULAN
Nie byli też idiotami z innych względów. Wasze czujne oczy wychwyciły od razu całą masę sprzętu podsłuchowego i kamer zlokalizowanych na korytarzu. Major mało co nie gwizdnął z zachwytu, ale zmiarkował się i uśmiechnął nerwowo kręcą głową.
- Lepiej niż w siedzibie Tal Shiar..... - wyszeptał
Skinęłaś głową. Rzeczywiście byli dobrzy. Kto wie czy ich technika podsłuchowa nie była lepsza nawet od tej z Ferenginar. Mogło być. Wzruszyłaś jednak ramionami. Ich sprawa by nas podsłuchać. Nasza by się nie dać. Brzmiało to jak stara romulańska maksyma. Twój podwładny uważnie lustrował korytarz. Naprzeciwko pojawił się kolejny, ułożony prostopadle do waszego. I drzwi z namalowaną cyfrą 2. Rzeczywiście tu. Wszystko się zgadzało. Równym krokiem przeszliście przez przecznicę i bezgłośnie wkroczyliście przez natychmiast otwarte drzwi. Jedno lustowało lewą, a drugie prawą stronę. Gdy mrok wewnątrz rozjaśnił się usłyszałaś zdawkowy meldunek:
- Tam był człowiek przy sąsiednich drzwiach. Dziwnie się zachowywał....
Przyjęłaś meldunek. Ludzie... oni zawsze dziwnie się zachowują.
Pomieszczenie było urządzone ze smakiem. Wyglądało jak kwatera admiralska na D'deridexie. Punkt dla nich. Wiedzą jak utrafić w gusta. Zajęliście fotele. Major zameldował ponownie:
- Co najmniej 12 kamer... pełen podsłuch i czytnik DNA. - spojrzał na stół i znajdującą się tam karafkę mówiąc: - Ale... świeże.... nie zatrute - po czym skosztował i podał Tobie pełną szklanicę. Rzeczywiście świeże.
Wypiliście spokojnie zanim zjawili się Secali. Jeden z nich wypowiadał się w imieniu grupy, która uważnie się wam przyglądałą. W takich sytuacjach można się poczuć jak na wystawie.
- Przepraszamy, że kazaliśmy na nas czekać, ale zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Mam nadzieję, że poczęstunek smakował - Major skinął głową z uznaniem - Otrzymaliśmy potwierdzenie oferty złożonej przez wasz rząd. Spodobała nam się. I znamy również margines do negocjacji. Jak zawsze negocjacja z wami stanowi przyjemność. Nie zostało prawie nic do przedyskutowania gdyż specyfikację objektu znajdziecie tu. - powiedział podając Majorowi padd z danymi - Ponieważ życzylibyśmy sobie również aby nasza stacja stała się punktem do koordynacji różnych działań i ucierania poszczególnych interesów pragniemy zaprosić was na bankiet który odbędzie się dziś wieczorem czasu lokalnego. Zadbaliśmy o wszystko. Każdy szczegół..... ale prosilibyśmy abyście odłożyli waśnie na później. Wiemy, że znajdują się tu przedstawiciele różnych potęg. I że następują pewne tarcia, ale jest to spotkanie dyplomatyczne i prosilibyśmy o odłożenie waśni na bok. Mam nadzieję, że możemy liczyć na waszą rozwagę. Rozlew krwi mógłby nas zaniepokoić już na samym wstępie.....
Po tych słowach wstali i wyszli. Zdecydowanie dziwny naród....
OKIEM ROMULAN
jeghbe` tlhInganpu`
ZEMSTA
OFERTA SECALICH
Nazwa Artefaktu: ZG127 p.11
Miejsce wydobycia: Pantheon II, odkrywka 117Hx
Pochodzenie: Okres późnoiconiański
Przeznaczenie: Nieznane
Struktura: obiekt owalny, masa około 77 ton, wykonany z wygładzonego metalu nieznanego pochodzenia
Oddziaływanie: wydziela silne promieniowanie w paśmie IR, powoduje zakłócenie łączności w odległości do 1 roku świetlnego, w bezpośredniej bliskości łączność nie działa, zakrzywia promieniowanie świetlne
Kwerenda literatury:
1237 - G'Mokh - ZG127 - Uniwersytet Secali
145 - H'wral - Okres późnoiconiański - Akademia Naukowa Tzenkethi
3791 - Zog - Zakłócenia Łączności Regionu Pantheon - Akademia Naukowa Tzenkethi
OKIEM ROMULAN
Powrót przebiegł bez zakłóceń. Chociaż przypadkiem napatoczyliście się na grupę Tzenkethi którzy obrzucili was wybitnie niechętnymi spojrzeniami. Cóż, może kiedyś za to zapłacą.I to drogo. I na nich przyjdzie kres. Spokojnie ale ostrożnie weszliście do pokoju. Wszystko wyglądało dokładnie jak przed wyjściem. Major wyciągnął wykrywacz i stwierdził szeptem:
- 3 nowe pluskwy. Na ubraniach. Myślę, że sobie z tym poradzimy. Dranie są dobrzy. I kolejny prezent - rzekł wskazując na skrzynkę romulańskiego ale na stoliku.
Szybko włączył zagłuszanie po czym wziął jedną z butelek i szybko sprawdził na obecność toksyn.
- Czyste i przednie - powiedział i otworzył butelkę rozsiadając się w fotelu. Podał Tobie padda i kolejne ale zagłębiając się w lekturze. Danych było mało, ale wystarczające by stwierdzić, że warto powalczyć o artefakt. W końcu zdobycze Iconian zawsze są w cenie. Szczególnie gdy chcą je też inni...
Czas upływał... major w końcu dopił trzecią butelkę i lekko zamglonym wzrokiem rozejrzał się po pomieszczeniu. Westchnął i wziął tabletkę usuwającą alkohol i aldehyd octowy z organizmu. Skrzywił się i spojrzał na chronometr. Zbliżała się godzina bankietu. Wstał i zbliżył się do szafy. Mundury galowe. Przyjrzał się im uważnie i szybko usunął widoczne urządzenia podsłuchowe. Szybko przebrał się na twoich oczach. Znów miałaś okazję podziwiać jego muskularne ciało. Mrugnął porozumiewawczo i szybkim ruchem włożył do buta długi i niezwykle cienkie ostrze. Zerknął czy w standardowym pasie znajduje się garota i mikroskalpel. Chyba wszystko...
- Pani? - spojrzał pytająco - Coś jeszcze?
jeghbe` tlhInganpu`
Wiedzy było mało, ale wystarczająco by się zainteresować. Już samo zakłócanie łączności gdyby dowiedzieć się co je powoduje dałoby solidną przewagę nad jednostkami dowolnego wroga. Borak spojrzał na to, wzruszył ramionami i podszedł do ściany zdejmując pięknie zdobiony batleth. Poćwiczył chwilę i spojrzał na czas. Zostało kilkadziesiąt minut.
- Pewnie nie pozwolą nam tego wziąć ze sobą na bankiet? Sprawa byłaby prostsza... chociaż można by liczyć na zniewagę dyplomatyczną i pojedynek... - zapytał zdawkowo -... w każdym razie trzeba i tak się przygotowac na wyjście i być odrobinę wcześniej. No i chyba nikt nie będzie miał za złe małego Dktaga w bucie...
ZEMSTA
Drink był zaiste dobry. Oferta przyzwoita. Nawet jeśli nie byłeś naukowcem potrafiłeś docenić chociażby zakłócenia łączności. Stacja obronna z urządzeniem zuepłnie wyciszającym łączność byłaby praktycznie niewidzialna. Ciekawe po co to było Iconianom. Kto ich wie. Fotel był miękki, a drink miło rozgrzewał. Zapadłeś błyskawicznie w spokojną drzemkę.
Zerwałeś się gdy w śnie ponownie B'rel bombardował podziemną kawernę zawalając ją. Ciekawe co się stało z radosnymi rozbitkami. No i jak wiedzie się u Draconitów... Przeciągnąłeś się i ziewnąłeś. W końcu takie sny to normalka. Bywały już gorsze w czasie przymusowego "postoju" na twojej "bezludnej wyspie". Zerknąłeś na chronometr. Masz jakieś 20 minut. Niezły czas. Spojrzałeś na swoje bagaże. Pora się przygotować.
OKIEM ROMULAN- Pora na mnie. - popatrzyła w szafie na ubrania przeznaczone dla niej i parsknęła śmiechem. Co oni sobie myśleli? Albo luźne i zwiewne suknie balowe, albo stroje dla faceta. Czy oni są idiotami? Zapewne...Na szczęscie był jeszcze replikator. Załadowała do niego swój ulubiony strój. Trochę trwało dopieszczanie szczegółów, ale efekt był tego warty.Strój był białoczarny. Górna imitowała gorset ze skóry ze skromnym dekoltem (po co odsłaniać szyję potencjalnemu zamachowcowi?), ale naprawdę był z tworzyw sztucznym, zapewniających częściową ochronę przed bronią energetyczną. Jednocześnie w poduszeczkach stanika, które miały powiększać piersi, były zminiaturyzowane ładunki wybuchowe, w sam raz do wysadzenia drzwi lub urwania komus głowy. Nie przejmując się kamerami dokładnie dopasowała gorset i zajęła się dołem. Na nogi włożyła cieniutkie rajstopy, które mimo swego wyglądu nie pozwalały na przeniknięcie zimna. Nersa kiedyś przeżyła w nich tydzień w tundrze i czuła się po tych ćwiczeniach wyśmienicie. Do wewnętrznej strony lewego uda przykleiła pochwę z nożem, którego ostrze mogło wystrzelić. Na koniec uważnie założyła największą zmyłkę - długą białą spódnicę, z grubym brążowym paskiem z prawdziwej skóry, pokrytą niezliczoną ilością koronek, zmarszczeń i haftów. Wyglądało, że posiadaczka takiej sukni była niezdolna do walki, ale wystaczyły tylko 2 pociągnięcia za tasiemki przy pasie, by opadała do nóg. Przydawało się, gdy trzeba było kogoś kopnąć lub szybko się rozebrać w mniej bojowym celu. Tylko buty nie pasowały do ideału, agentka nawet nie pomyślała o szpilkach. Mocne, przylegające aż do kostek buty ze wzmocniona podeszwą w kontakcie z zębami dawały zarobić dentystom. Ktoś mógłby się zdziwić tej części stroju, ale spódnica szurała po ziemi i tylko w trakcie biegu ciekawski mógłby to zauważyć. We włosy wpieła kilka spinek, każda nasączoną innym srodkiem. Mała, biała wpinka w kształcie motylka kryła żyłkę do duszenia, zaś pierścionki na palcach po specjalnym ustawieniu dawały kastek. Turkusowe kolczyki kryły pojemniczki z gazem łzawiącym, a kolia z tymi samymi kamieniami była o dziwo całkowicie wolna od niespodzianek.Stanęła zamyślona. Cos jej jeszcze brakowało. Po chwili wiedziała co. Koronkowy kostium, z tego samego materiału z dużą ilością koronkowych wzorów okryło jej ramiona i ręce.- Chodźmy, majorze. - Teraz jestem gotowa. - podjęła go pod rękę i razem wyszli na przyjęcie.