Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Sesja RPG › "Przeżyją tylko najsilniejsi...." Odsłona Druga
SURIVORS RPG - Second Edition 😉
"Bieg po życie i śmierć..."
PRELUDIUM
cz.1
Słońce nieśmiało zachodziło za horyzontem przyprószając złotem zebranych na plaży ludzi. Cieszących się, korzystających z życia. Leżaki były rozłożone niemal na całej wolnej przestrzeni dając okazję do wypoczynku niezależnie od wykonywanego zawodu czy statusu. Ale nie wszyscy się dobrze bawili. Na uboczu, pod kępą palm stał opierając swe ręce na biodrach wysoki wolkanin.
- Bydło... - wysyczał tylko przez zęby.
Nie podobało mu się to miejsce. Gromada obcych zajmująca się niekonstruktywnym marnowaniem cennego czasu, padająca w objęcia pustych gier i rytuałów. Wodził wzrokiem po ciżbie szukając najwyraźniej kogoś. Nie było go tu. Odwrócił się gwałtownie wpadając niemal na półnagą kobietę swłaśnie zmierzającą w jego stronę. Odepchnął ją i spojrzał z niesmakiem.
- Ubierz się - powiedział i ruszył w stronę miasteczka. Ludzie odruchowo schodzili mu z drogi jakby wiedzieli, że kontakt z nim popsuje ich wspaniałe wakacje. Nikt nie zadawał też pytań. Przecież oczywiste jest, że na Rise przylatuje się dla wypoczynku i relaksu. Po co ktoś miałby tu przyjeżdżać jeszcze? Odpowiedź jest jedna: Praca. T'Mar pracował. Nazywał się Poszukiwaczem i pod tym mianem go znano przede wszystkim. Szukał... i eliminował. Cel tym razem był jasny. Człowiek, ciemny blondyn, około 185 cm wzrostu......
Cobrahovic leżał w wielkim łóżku, odruchowo gładząc po włosach wspartą o jego bark kobietę. Drugą ręką trzymał drinka sącząc go ostrożnie... martwiło go coś... kończący się urlop. Odstawił kieliszek na szafkę nocną i wziął jeszcze raz do ręki padda z meldunkiem. Miał 2 dni. Wtedy na Risę przyleci Główny Menadżer Secalich aby przeprowadzić wstępną negocjację a propos "produktu". Czym był "produkt". Nikt nie wiedział. Odkryli go podczas ekspedycji archeologicznej w pobliżu zniszczonych wrót Iconian, a jeżeli oni mieli z tym do czynienia, musiało to być ważne. Westchnął cicho. Musiałbyć jedynym agentem w okolicy? Najwidoczniej pech nie przestawał go prześladować. Chociaż miał na tyle szczęscia aby wychodzić z najgorszych opresji... jak ta 2 lata temu. Wzdragał się jeszcze na myśl o osamotnieniu na powierzhcni Deirneach, a myślał, że czas zaleczy rany. Nic z tego, pozostanie to na stałe zadrą na jego umyśle. Ostrożnie odsunął mieszkankę raju i wstał ubierając szlafrok. Wtedy rozległo się pukani do drzwi. Podszedł ostrożnie i odchylił drzwi. Za nimi stał wysoki wolkanin.
- Mam ważne informacje dla Pułkownika Cobrahovica....
- Dobra wejdź - odpowiedział człowiek i otworzył drzwi ruszając w głąb pomieszczenia
Na to czekał tylko olbrzym. Rzucił się na niego bezgłośnie próbując chwycić jego bark. Ivo zadziałał instynktownie, uchylając się i popychając napastnika do przodu kopiąc róznocześnie w kolano. Złamało się z suchym trzaskiem. Przeciwnik musiał być niezły. Mimo bólu podniósł się wyciągając długi nóż i szukając w półmroku swego celu.... wtedy dostał lampą w skroń.
Pułkownik siedział na ziemi analizując zawartość kieszeni przeciwnika. Tak jak myślał. Nic co by go wiązało z kimkolwiek. Musiał dać znać centrum. Jak na razie podniósł komunikator i zameldował "zespołowi", że trzeba posprzątać, po czym poszedł się przebrać... tak, zdecydowanie był to koniec wakacji....
Wodospady Galgathong.... przepiękny widok, na który większość Romulan chyli głowę w pokorze. Cud natury znany w prawie całym wszechświecie. Żaden turysta nie brałby nigdy pod uwagę możliwości zmierzenia się z nim. Poza małą postacią wspinającą się właśnie na tworzącą go skalną grań. Krok za krokiem, równo odmierzając odległość oraz oddech Nersa zmierzała w stronę szczytu. To był kolejny test dla niej. Od czasu swej pierwszej "plamy na honorze" jaką niewątpliwie był incydent Deirneach szukała sobie coraz to nowych wyzwań. Nawet jeśli inni uznali to za sukces ona nie mogłaby sobie spojrzeć w oczy bez nieustannego sprawdzania swej wartości w terenie. Słońce powoli zachodziło, a świat zabarwił się kolorami złota. Uśmiechnęła się do siebie, jeszcze tylko parę chwil i..... już. W końcu wstała z kolan, łapiąc oddech do bolących ze zmęczenia płuc. Najważniejsze, że zdążyła. Spojrzała na roztaczający się widok gdy promienie ginącej na zachodzie gwiazdy zamieniały wodny pył w najwspanialszą tęczę jaką można było sobie wyobrazić. Udało się! Usiadł obejmując nogi i skierowała rękę do małej torby wiszącej na plecach wyciągając małą butelkę dobrego wina z winnic swego wuja. Nagle instynkt kazał jej się schylić. Przypadła do ziemi szukając przy boku distruptora. Cholera! Nie wzięłą! Przetoczyła się pod najbliższą zasłonę gdy spod grani wyłonił się drapieżny kształt promu Tal Shiar a przez głośniki zameldował ktoś: - Nersa! Nie chowaj się! Szukamy Cię cały dzień.... generał chce Cię widzieć! Wstała otrzepując się z pyłu, skrywając odrobinę nadszarpniętą godność i wskoczyła niemalże do promu. Ten kto ją tak nastraszył niech lepiej uważa w trakcie najbliższych treningów.
Szła powoli po wyłożonej białym żwirem ścieżce. Wiedziała gdzie go szukać. Rozejrzała się i zagłębiła w utworzony z krzewów labirynt. Lewo, prawo, lewo, lewo.... i wtedy ktoś na nią skoczył, przewracając i przygniatając do ziemi. Przeliczył się jednak, wysunęła się z gracją węgorza i odskoczyła wykonując zarazem skierowany w głowę kopniak. Celu jednak tam już nie było. Uchyliła się odruchowo przed nadciągającym z nikąd ostrzem i chwyciła za ramię wyginając je boleśnie. Chwilę później jej przeciwnik leżał w parterze z nożem przyłożonym do gardła....
- Niezła jesteś - powiedział z uznaniem stary Romulanin
- Ty też tato - odrzekła z uznanie i wstała - Dobra, a teraz o co chodzi?
- Dostaliśmy ciekawą informację... kojarzysz Secalich?
- Chodzi o te wypluwki po zaginionej koloni Iconii?
- Aha... zmieszaną z lokalną społecznością...
- Resztki....
- Dokłądnie... ale mamy dane, że w trakcie "wykopalisk" coś jednak znaleźli
- A czego szukali? Metalu na przetop...
- Nie mów tak. Nie są aż tak głupi, a na pewno nie można ich ignorować...
- Wiesz, że zawsze staram się doceniać przeciwnika....
- Odkąd....
- Prestań - wysyczła tylko na delikatne wspomnienie jej upadku
- Sama widzisz. Jeden z ich menedżerów przeprowadził właśnie z nami wstępne rozmowy i...
- I?
- Chcą wysłannika.... podejrzewam, że podobne oferty złożono też innym.... aby stawić się tu... - zakończył podając padda
- A co to jest do jasnej cholery... - skwitowała krótko patrząc na dane tego punktu...
- Na moje jakaś asteroida... pozostałość dawnej planety na skraju ich systemu. To by pasowało bardziej do piratów a nie do rządu.
- Jesteś pewien, że to rząd? Wszystko by się zgadzało. Chcą tam widzieć wszystkich... poddać ich jakiejś próbie, podejrzewam, że chcieliby wybadać ile możemy zaoferować, ale kto wie... a wtedy artefakt przekażą najlepszym...
- Ciekawe... i myślisz, że...
- Nie mamy ostatnio zbyt wiele agentów wolnych... wiesz, że...
- Tak... od czasu głupiego pomysłu Lovoka....
- Nie był głupi... tylko nieprzewidujący.....
Nersa pomyślała przez moment. Tak.. to była okazja.... może nawet do awansu..... a na pewno szansa by zmazać tą minioną hańbę...
- Zgadzam się....
- Ale.... wiesz, bardziej myślałem o tym abyś wytypowała kogoś z młodszych...
Po tych słowach Romulanka splunęła pod stopy z niesmakiem mówiąc...
- Nawet jeśli widzisz mnie staruszku w polityce to ja siebie nie... a przynajmniej nie teraz. Niezależnie więc od tego co zrobisz ja udam się tam....
Ojciec odpowiedział jej z uśmiechem:
- W dalszym ciągu wiem jak Cię zmotywować.... a więc przygotuj się. W ciągu tygodnia dostaniesz wszelkie potrzebne dane i okręt, który dowiexie Cię na miejsce.... - zakończył generał i odszedł. Nersa uśmiechnęła się sama do siebie. To było to....
Wielka otwarta przestrzeń. Potężna jaskinia wypełniona jedynie przez światło pochodni i ogrodzone linami podwyższenie. Pośrodku stała ona. Jej długie włosy spływały swobodnie na ramiona i rozsypywały się na antycznej zbroi. Czekała. Po chwili zmaterializował się kolejny przeciwnik. Był dobry w tym co robił. Zaatakował ją z donośnym krzykiem. Ich batlethy zetknęły się znacząc powietrze snopem iskier. Musiała mu przyznać. Był silniejszy niż wszyscy wcześniej. Odepchnęła go kopniakiem i zadała cios. Jej broń cięła powietrze z przerażającym świstem. Odbił! Odchylił batleth tak aby jej broń zsunęła się swobodnie zostawiając ją bez zasłony. Szybko wykonał swój cios trafiając ją w zbroję. Padła łapiąc powietrze. Z uśmiechem zbliżył się.... nie miał jednak czegoś co udało się jej zdobyć przez lata... przebiegłości. Gdy był już blisko rzuciła w niego baatlethem zmuszjąc go do zasłnięcia się swoim, a wtedy wyciągnęłą metleth i wbiła mu go po rękojeść w brzuch....
- Komputer! Wyłącz program! - zażądała, sprawiając, że jaskinia znikła. W małym pomieszczeniu czekał już na nią młody Klingon podając ręcznik.
- Który to dziś? - spytała
- Czternasty. Nikt Ci nie dorówna pani! - odpowiedział z uznaniem
Na te słowa uśmiechnęła się. Była gotowa.... od czasu gdy głowa domu otrzymała tą wiadomość zaczęła się przygotowywać.
Nieznana jej rasa dysponowała ponoć potężnym artefaktem, którym byli zainteresowani Romulanie i Federacja. A to oznaczało kłopoty. A ponieważ ona posiadała doświadczenie wiedziała, że zadanie przeprowadzenia "negocjacji" spadnie na nią. Ta chwalebna misja zaabsorbowała jednak uwagę wielu wojowników.... ale ona zwyciężyła ich... a teraz musiała się przygotować. Został jej tydzień, a potem ma wsiąść na Drapieżnego Ptaka i ruszyć na spotkanie. Kto wie czy ktoś będzię próbował ją powstrzymać. Po to musiała ćwiczyć....
Siedział spokojnie, udając, że uważnmie słucha szczebiocącej obok kobiety. Dla pozorów tuż obok stał Horghahn. Odpowiadał jej zdawkowo wciąż patrząc na pusty stolik z napisem rezerwacja. Czekał. Jego pracodawcy byli bardzo szczególowi. Wiedział na kogo ma uważąc. W końcu się zjawił. Niby to przypadkiem podszedł do stolika właśnie ten człowiek. A więc to była prawda. Jego mocodawcy trafnie przewidzieli, że Secali mają zbyt świerzbiące łapki by tylko Ferengim zaoferować "produkt". Wsta i wyszedł, po drodze mijając Głównego Menedżera. Aż nie mógł się powstrzymać by oblać go resztką drinka przepraszając go sumienie i wycierając serwetką rosnącą plamę wsunąć mu do kieszenie mikronadajnik. Resztą zajmie się góra, jego zadanie tutaj było skończone. Rozejrzał się jeszcze raz... i zniknął.... materializując się na małym promie orbitującym wokół Risy. Mógł ruszyć. Dokłądnie mu powiedzieli czego ma się spodziewać po Secalich. Mogą coś kombinować i lepiej aby był na miejscu pierwszy. Spojrzał na wytyczne. Pas Derai. Grupa asteroidów powstałych po eksplozji planety nazywanej Rajem Secalich. Ciekawe dlaczego. Ponoć tam znajdowały się wrota Iconian. Dlatego też pewnie chcieli się spotkać w tym konkretnie miejscu. Wprowadził kurs i powoli ruszył. Gdy okręt wszedł już w WARP przeciągnął się i podszedł do małej ładowni. Musiał przejrzeć czy ma wszystko. Broń, jest. Materiały wybuchowe, są. Latinum? Jest... małe połyskujące sztabki spoczywały w zamkniętym zasobniku... był gotów do negocjacji....
SURIVORS RPG - Second Edition
"Bieg po życie i śmierć..."
PRELUDIUM
cz.2
Jego okręt był szybki..... owszem tak mu przynajmniej powiedzieli, ale nikt nie wspomniał, że szwankują w nim kompensatory bezwładnościowe i że całą podróż będzie musiał spędzić powstrzymując mdłości i będąc przykutym do uprzęży przeciwurazowej. Jakoś tez nie mieli żadnej komory stazy na zbyciu. Cóż, tak się zdarzało, ale nie narzekał. Cel był jasny. Przejrzał większość danych i uśmiechnął się. Aha... prosta, zwykła misja dyplomacyjna w stylu przejmij i nie pozwól przejąć. Jeszcze raz przebiegł wzrokiem po zapisie. Obszar planetarny Secalich. Negocjacje w sprawie przejęć artefaktu pochodzenia późnoiconiańskiego. W pamięci pozostały mu jeszcze jakieś strzępy informacji na temat zaginionych konstruktorów. Stara rasa, niezwykle silnie rozwinięta technicznie... i zaginiona... wymazana z kart historii. Dziwne.... ale jeszcze dziwniejsze było to iż w rejonie konfederacji kapitalistycznej Secali nigdy nie było znalezisk tego typu. Ale w ich wypadku mogło pochodzić to zewsząd. Spokojnie poprawił swoje ułożenie i podał kolejny środek nasenny. Musi przespać niewygody.... tak odmienne od niedawnych, cielesnych rozkoszy Risy....
Wydawało mu się iż niewygoda trwała wieki gdy cichym dzwiękiem autopilot zameldował o zwalnianiu w celu wejścia na orbitę Secali IV. Potężnej asteroidzie pozostałej po jakimś gwiezdnym kataklizmie, który zniszczył niegdyś olbrzymią planetę. Po chwili komputer zameldował o namierzeniu przez planetarny system obrony, a za chwilę o nadchodzącym komunikacie. Włączył go gdy w końcu oswobodził się z przypominającej łoże tortur uprzęży i podszedł do zwykłego fotela: - Tu centrum administracyjno-konferencyjne Konfederacji Secali. Podaj swoją przynależność oraz cel przybycia....
Wyposażona w szereg paddów z historycznymi informacjami szła równym krokiem przez korytarze stacji orbitalnej zlokalizowanej w przestrzeni otaczającej Romulus. Większość tułających się techników błyskawicznie ustępowała jej z drogi widząc dystynkcje na jej mundurze. Uśmiechała się triumfalnie. To było dokłądnie to co lubiła najbardziej. Władza! Szybko dotarła do odpowiednio oznakowanej śluzy i weszła na pokłąd należącego do Tal Shiar okrętu IRS Kha'el. Piękna nazwa dla pięknego okrętu. Mała klasa powstała po zmodyfikowaniu strych dobrych okrętów zwiadowczych. Szybki i cichy. Zaraz po wejściu zasalutował jej przydzielony na tą misję sternik: - Uhlan Tharkat na twoje rozkazy...
- Spocznijcie. Czy wpłynęły już koordynaty!? Tak, załadowałem już je do komputerów. Możemy ruszać w każdej chwili jak tylko dotrze pani asystent....
- Asystent!? - zareagowała niespodziewaną wściekłością Nersa
- Generał upierał się przy tym przydziale. Ma pełnić funkcję ochroniarza jak i wsparcia merytorycznego....
- Daj mi generała na li....
- Major Tebak melduje się.... - zatrzymał się wpół słowa dostrzegając wyraz twarzy swego dowódcy -...na rozkaz
Zmierzyłaś go wzrokiem a następnie wręczyłaś paddy:
- Chcę mieć pełną analizę tego materiału za dwie godziny. Będe w kajucie. Uhalnie, ruszamy jak tylko otrzymasz zgodę. - i automatycznie wyszłaś.
Major był niezły. Dostałą opracowanie nawet szybciej niż oczekiwała i odrobina złości z niej opadła. Później gdy razem poddali dalszej dyskusji wszystkie punkty była w stanie go zaakceptować chociaż w dalszym ciągu miała za złe ojcu iż nie zaufał jej w pełni i da mu to odczuć gdy spotkają się po raz kolejny. Ziewnęła krótko spoglądając na rozłożoną na stole planszę do starej romulańskiej gry i powiedziała:
- Twój ruch... - jego odpowiedź przerwał brzęczyk i meldunek: - Pani, dotarliśmy na orbitę otrzymujemy właśnie wiadomość
- Daj ją tu. - powiedziała krótko, a na ekranie pojawił się jeden z tych pokurczów Secalich mówiąc ściszonym głosem: - Tu centrum administracyjno-konferencyjne Konfederacji Secali. Podaj swoją przynależność oraz cel przybycia....
Wysłużony B'rel pruł przestrzeń na włączonym maskowaniu. Żaden ślad nie wskazywał na to by ktoś go po drodze wykrył.
- Dobrze, a teraz jeszcze raz - powiedziała Klingonka
- Oconianie byli kulturą techniczną o znacznym stopniu zaawansowania, ich wrota rozsiane po wszechświecie pozwalały na błyskawiczny transport pomiędzy rozsianymi portalami jak i planetami ich pozbawionymi. Najprawdopodobniej zrezygnowali z floty po uzyskaniu tego wynalazku i dodkryć dokonywali jedynie za ich pomocą. Niewiele więcej wiemy poza tym iż zaginęli wiele lat temu pozostawiając tu i ówdzie antyczne artefakty....
- I to jest naszym celem? Wynegocjować lub wywalczyć?
- Tak brzmi rozkaz.....
- Mam nadzieję, że druga ewentualność się nie zdarzy... nie lubię bombardować niewinnych... ale walka z okrętami Konfederacji mogłaby być ekscytująca...
- To dobry dzień na śmierć - podsumował wojownik
Minęło parę dni zanim dotarli do asteroidy. W końcu wynurzyli się z maskowania i od razu napłynęły meldunki: - Sensory wychwyciły romulański okręt oraz jakiś mały obiekt po drugiej stronie Secali IV.
- Dobra, utrzymaj nas tu i wyślij wiadomość....
- Otrzymujemy wiadomość
- Tu centrum administracyjno-konferencyjne Konfederacji Secali. Podaj swoją przynależność oraz cel przybycia....
- A co z tymi.....
- Wszystko po kolei Borak, wszystko po kolei....
Przeglądał wszystkie informacje. Nie było ic zbyt wiele a najbardziej istonymi był stopień zaawansowania Iconian a następnie to że zniknęli pozostawiając po sobie szereg artefaktów. Cóż nic dziwnego, że chcięli jeden z nich Ferengi gdy wszyscy inni patrzyli tak pożądliwym okiem na te resztki. Teraz przyszła pora na Secalich.... Kapitalistyczna Konfederacja. Wymowa nazwy ich mini Imperium świadczyła jednoznacznie, że negocjacje mogą być udane. W końcu jego pracodwacy byli znani z podbijania cen gdy coś było ich warte. Co jeszcze? Rasa zorganizowana, nadmiernie ufająca mediom i lubująca się w coraz to nowych rozrywkach. Może zainteresują ich holoprogramy? Kto wie. Pytaniem jest jak zareagują pozostali negocjatorzy? Nie wiadomo... zamknął oczy zasypiając i czekając na sygnał autopilota o zbliżaniu się do układu....
Sensory jego okrętu były niezłe. Sprawnie wykryły zgromadzone okręty oraz moment w którym został objęty przez planetarne systemy dokładnym skanem. Uśmiechnął się. Cóż... takie urządzenia świadczyły o tym iż handel kwitnie. Po chwili na ekranie pojawił się osobnik zidentyfikowany jako asystent Głównego Menedżera Secalich mówiący: - Tu centrum administracyjno-konferencyjne Konfederacji Secali. Podaj swoją przynależność oraz cel przybycia....
Do boju!!!!
OKIEM ROMULANKI
ZEMSTA 😛
Ferengijski najemnik 😉
jeghbe` tlhInganpu`
OKIEM ROMULANDługo zajęło oczekiwanie na powtórną odpowiedź z siedziby Konfederacji. Zdążyłas rozegrac jeszcze niecałą partyjkę z majorem zanim wywołanie wyrwało Cię z zamyślenia. Na ekranie pojawiła się krótka wiadomość dotycząca orbity spoczynkowej oraz punktu przesłania. Za chwilę na ekranie pojawił sięponownie Menedżer Secalich.- Zidentyfikowaliśmy panią. Proszę zająć podaną orbitę i dokonamy transferu. Przesłac panią z całą załogą? Czy też wolicie użyć swoich transporterów. Możecie zająć sektor mieszkalny B4. Zadbaliśmy abyście nie wpadli na niemiłych gości.....ZEMSTAZ pewnym opóźnieniem dotarła wiadomość informująca o tym iż twój okręt może zmieścić się na ostatnim lądowisku stacji konferencyjnej znajdującej się na powierzchni asteroidy. Sprawdziłeś namiary, wszystko się zgadzało. Po chwili połączenie zostałóo ponowione i podano Tobie dokładne miejsce. Stanowisko D. Miejsce pobytu sektor mieszkalny C7. Zostaniesz poinformowany o początku negocjacji.W BLASKU LATINUM - ferengijski najemnik- Ah.... czyli to pan jest przedstawicielem naszych ferengijskich przyjaciół. Poinformowano nas o tym że przybędziesz. Zapewniono nas iż pańskie przyjęcie może korzystnie się odbić na naszych wzajemnych stosunkach handlowych. Oto namiary na odpowiednią orbitę parkingową. Niestety nie ma już dostatecznie dużej ilości lądowisk, ale możemy przesłać pana bezpośrednio na powierzchnię. Chyba, że woli pan użyć swego transportu. Wiem, że wy "dyplomaci" często zabieracie za dużo sprzętu. Pański sektor mieszkalny to A7. Postaraliśmy się odpowiednio wyposażyć pomieszczenia mieszkalne....jeghbe` tlhInganpu`Odpowiedź była szybka: - Proszę zająć miejsce na orbicie parkingowej i przesłać się w wykazany przez nas obszar. Będzie to sektor mieszkalny A3. Wyposażyliśmy go w wasze klingońskie udogodnienia. Negocjacje rozpoczniemy gdy przybędą pozostali....
W BLASKU LATINUM- Bardzo dziękuję, za ciepłe przyjęcie - Mężczyzna uśmiechnął się pogodnie, chociaż to była tylko maska. Wewnątrz wciąż był chłodnym zawodowcem. W końcu, Sojusz Ferengich zatrudniał tylko takich do ważnych misji - Mam nadzieję, ze negocjacje okazą się korzystne dla obu stron. Będe więcej niż szczęśliwy mogąc pomóc w umocnianiu stosunków handlowych i dyplomatycznych między naszymi pracodawcami. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Pytanie o sposób transportu najemnik pozostawił bez odpowiedzi. Uruchomienie silników impulsowych pchneło jego stateczek na wskazaną pozycję. Już po chwili zniknął w błękitnym błysku transportera, dzierżąc w dłoni torbę z ekwipunkiem.Negocjacje negocjacjami... Ale warto było się przygotować na ostrzejszą grę. W końcu, im szerszy uśmiech, tym ostrzejszy nóż. A mało który dyplomata się nie uśmiechał.
OKIEM ROMULANKI
jeghbe` tlhInganpu`
Odległe słońce schowało się na moment za szczątkami planety ostatnimi promieniami odbijając się od orbitujących wokoło okrętów. Było ich naprawdę sporo. Widać, że negocjacje przyciągnęły masę osób....OKIEM ROMULAN
OKIEM ROMULAN
jeghbe` tlhInganpu`
W BALSKU LATINUM
ZEMSTA