Forum Trek.pl Newsy Star Trek Polacy też swój Axanar mają

Polacy też swój Axanar mają

Tagged: 

Viewing 15 posts - 31 through 45 (of 98 total)
  • Author
    Posts
  • domirex
    Participant
    #118583

    W ST: Ent Andorianie tak zwracali się do ludzi "różowoskórzy" (tak to zostało przetłumaczone)

    Melnikor
    Participant
    #118586

    Choć w serialu nie ma o tym nawet najdrobniejszej wzmianki, to załóżmy na chwilę, że andoriański wywiad faktycznie interesował się Ziemią i na dodatek w tak naiwny sposób postrzegał Ziemię oraz Ziemian. Mam na myśli tę "sławetną" infantylność rzecz jasna. Jak myślisz? Czy kapitan jedynego ziemskiego okrętu warp 5 o stosunkowo dużym potencjale bojowym mógłby pozostać poza sferą zainteresowań andoriańskiego wywiadu? No przecież w takiej sytuacji Andorianie musieliby doskonale zdawać sobie sprawę ze stosunku Archera do Wolkan, który mówiąc delikatnie przychylny im nie był. Podobnie było z wieloma innymi oficerami ziemskiej floty. To się po prostu nie klei. Archer był wobec Wolkan ekstremalnie sceptyczny, chwilami nawet wrogi. I to już nie są domysły tylko fakty, wielokrotnie znajdujące odzwierciedlenie na przestrzeni wszystkich sezonów serialu. Raz jeszcze pozwolę sobie zauważyć, to się kupy nie trzyma, ZWŁASZCZA z punktu widzenia andoriańskiego kapitana, który ma dostęp do danych wywiadowczych. Shran i jego załoga naprawdę po raz pierwszy mieli do czynienia z ludźmi. Przypomnij sobie jak podczas przesłuchań wypytywali Archera o jego związki z Wolkanami. Przypomnij sobie szczerze (czyt. boleśnie:)) zdziwioną minę Shrana pod kopniec odcinka "The Andorian Incident". Gdzież tu miejsce na ludzi bezkrytycznie wpatrzonych w Wolkan, ludzi którzy nieustannie kryją się pod wolkańskimi skrzydłami? Żaden wywiad nie byłby tak naiwny, także andoriański.

    Potencjał bojowy NX w początkowym okresie, czyli również w czasie incydentu w Pi'Jem, był znikomy jak na standardy kwadrantu. Dopiero późniejsze zamontowanie pierwszych fazerów to nieco zmieniło, ale brak choćby podstawowych osłon nadal pozostawiał go bardzo podatnym na uszkodzenia. 

     

    Skoro ziemianie są negatywnie nastawieni do Wolkan to czemu z nimi współpracują... drugie dno? Tak samo jak drugim dnem był ukryty pod Pi'Jem posterunek nasłuchowy. A może nienawiść do "darczyńców" jest naturalnym zachowaniem tej rasy i w ten sposób okazują "wdzięczność"? 

    Archer miał być wobec Wolkan sceptyczny i wrogi, a jednak, jako Andoriański dowódca, znajduję go w jednym z głównych i świętych miejsc Wolkan chcącego wziąć udział w Wolkańskim rytuale. A może w takiej sytuacji zachowanie Archera jest tylko pod publiczkę żeby udawać iż ludzie są samodzielną rasą, ale jak coś się stanie to i tak polecą da Wolkan po pomoc?

     

    Tutaj mamy sytuację gdy spotykasz całkowicie obcą sobie cywilizację i starasz się poznać i określić ich kulturę, charakterystykę, sposób bycia, itp. Największym problemem każdego wywiadu jest fakt że końcową analizą danych zawsze zajmuje się "człowiek", a ten jak wiadomo jest omylny. Andorianie nie dopuszczali do siebie nawet myśli o współpracy z Wolkanami, tak więc przy analizowaniu ludzi mogli doszukiwać się, po przez pryzmat swojej kultury, drugiego dna tej współpracy w nienawiści.

     

    Zauważ że Andorianie w kontaktach z Wolkanami zawsze, czasem słusznie czasem nie, doszukiwali się jakiś ukrytych intencji.

    Cross
    Keymaster
    #118587

    Z braku laku ten "różowoskóry" jest na pewno lepszy niż "człowiek".

    snowman
    Participant
    #118599

    A "pinkskins" to i tak "różowoskórzy", nieważne ile się naprodukujesz. ;>

    Ależ oczywiście, że tak, z całą mocą TAK:P W dosłownym tłumaczeniu to właśnie różowoskórzy. Sęk w tym, że proces tłumaczenia obejmuje nie tylko treść, ale również specyfikę/charakter/brzmienie (czyt. uwarunkowania) języka docelowego. Krótko mówiąc wyraz różowoskóry użyty we wiadomym kontekście po prostu serdecznie mnie bawi:) A chyba nie taka była intencja autorów serialu. Z drugiej strony to Wasze tłumaczenie i Wasza wola. Ja tylko zwróciłem uwagę na rzecz, która w mojej opinii obniża jakość tłumaczenia. Jak już jednak pisałem wyrocznią językową nie jestem.

     

     

    Nawiasem mówiąc byłem święcie przekonany, że znacznie większe kontrowersje wzbudzi "gruz - gruzy" niż ów nieszczęsny kolor różowy:)

     

     

    Skoro ziemianie są negatywnie nastawieni do Wolkan to czemu z nimi współpracują... drugie dno?

    Żadne drugie dno. To po prostu czysty pragmatyzm. Czasami współpracują, bo czasami mają z tego korzyści. Pragmatyzm nijak nie może stanowić podstawy do nazywania kogoś infantylnym;P Tak wygląda rzeczywistość, jest po prostu szara, czasem brudna i daleko bardziej złożona (czyt. zgoła nie różowa) niż to przedstawiasz w swoich domysłach.

     

     

    Archer miał być wobec Wolkan sceptyczny i wrogi, a jednak, jako Andoriański dowódca, znajduję go w jednym z głównych i świętych miejsc Wolkan chcącego wziąć udział w Wolkańskim rytuale. A może w takiej sytuacji zachowanie Archera jest tylko pod publiczkę żeby udawać iż ludzie są samodzielną rasą, ale jak coś się stanie to i tak polecą da Wolkan po pomoc?

    Może, może, może... No tak, to pewnie już trzecie albo i czwarte dno:) Wolkanie z rozmysłem ujawniają ważne dla siebie instalacje podsłuchowe w podziemiach P'Jem. W konsekwencji przyznają się wszem i wobec do złamania podpisanego przez siebie traktatu i tym samym stają na krawędzi wojny z Imperium Andoriańskim. Na krawędzi wojny, którą z całą pewnością mogą przegrać, a już na pewno porządnie oberwać. A co zyskują w zamian? Otóż wmówili andorianskiemu kapitanowi, że ludzie działają zupełnie od nich niezależnie:) No brawo, bilans zysków i strat CAŁKOWICIE uzasadnia postępowanie do bólu logicznych Wolkan:P Żeby jeszcze ci ludzie dysponowali potężną flotą albo chociaż jakąś nadzwyczajną technologią, by w razie potrzeby mogli błyskawicznie wbić nóż w plecy wyprowadzonych w pole niebieskoskórych;P No błagam Cię, nawet najbardziej nieudolny rząd nie popełniłby takiego wielbłąda:) Sam przecież napisałeś, że andoriański wywiad musiał zdawać sobie sprawę ze znikomej roli Ziemian w ewentualnym konflikcie zbrojnym. Shran nie był głupi, nie uwierzyłby w tak naciąganą mistyfikację:) Raz jeszcze pozwolę sobie powtórzyć, to się kupy nie trzyma i nawet Kropelka tych puzzli nie poskleja.

     

     

    Tam było tylko jedno dno. Archer wyraźnie dowiódł, że ludzie potrafią działać, a co najważniejsze działają niezależnie od Wolkan. Czasem z nimi wpółpracują czy korzystają z ich zasobów, bo to konieczne lub wygodne. Prosić kogoś o pomoc nie jest oznaką infantylizmu. Jest oznaką dojrzałości.

     

     

     

    Największym problemem każdego wywiadu jest fakt że końcową analizą danych zawsze zajmuje się "człowiek", a ten jak wiadomo jest omylny. Andorianie nie dopuszczali do siebie nawet myśli o współpracy z Wolkanami, tak więc przy analizowaniu ludzi mogli doszukiwać się, po przez pryzmat swojej kultury, drugiego dna tej współpracy w nienawiści.

    Negować logikę czy też oczywiste fakty, bo jest się wściekłym na swojego przeciwnika? To byłby wyjatkowo głupi sposób postępowania. Tak myślący gatunek bardzo szybko stałby się tanią siłą roboczą dla obcego imperium. Andorianie nie byli głupcami. Wywiad może się mylić, ale nie może być naiwny:)

    Melnikor
    Participant
    #118602

    Źle, cały czas oceniasz że z jakim Shran nastawieniem pojawił się na początku odcinka z takim samym wyszedł po jego zakończeniu. Ja Ci daję tylko przykładowy tok rozumowania jakim mógł on się na początku posługiwać, co przeniosło się na jego sposób traktowania Archera. A to że na koniec poczynania ludzi zasiały wątpliwości w jego postrzeganiu ziemian sprawiły że w późniejszych spotkaniach relacje wyglądały już zgoła inaczej.

     

     

     

    Wywiad może się mylić, ale nie może być naiwny:)

    Proponuję zapoznać się nieco z różnymi "wpadkami" wywiadów wszelkich krajów. 

    Jednym z powodów dlaczego Niemcy w czasie II WŚ nie wzmocnili obrony w Normandii, mając wcześniejsze o niej doniesienia, był fakt iż ich wywiad uznał że taki desant w tym miejscu jest technicznie nie możliwy a co najmniej ekstremalnie trudny ( czytaj w założeniu że wykonują go siły niemieckie) tak więc alianci na pewno zaatakują w innej lokalizacji. Jeśli ocenianie możliwości bojowej wroga poprzez pryzmat własnych zdolności i przekonaniu o swojej przewadze technologicznej nie jest naiwnością, to co jest?

    Kolejny przykład. Szkolenie bin Ladena i kilku innych przywódców przez wywiad amerykański który w swojej naiwności sądził że Osama z kolegami w ramach wdzięczności będzie wystawiał im stosowne cele z organizacji i nigdy nie obróci się przeciw USA.

    Piotr
    Keymaster
    #118604

    Ja tylko zwróciłem uwagę na rzecz, która w mojej opinii obniża jakość tłumaczenia. Jak już jednak pisałem wyrocznią językową nie jestem.

    Z jednej strony mówisz o obniżaniu jakości tłumaczenia, ale z drugiej nie umiesz tej jakości podnieść. Innymi słowy "nie wiem jak powinno być, ale tak jest źle". Trolujesz świadomie czy przypadkiem? Bo widzisz, w tym wypadku to obniżanie jakości jest w stosunku do wyimaginowanego przez Ciebie poziomu, którego sam nie jesteś w stanie osiągnąć. I właśnie to powinno dać Ci do myślenia - jeszcze zanim tu się odezwałeś - czy problemem jest tu tłumaczenie, czy może samo medium (film -> napisy ) i zbyt duża rozpiętość znaczeń pojedynczych słów. Wtedy być może uniknąłbyś mówienia o niskiej jakości czy robieniu tłumaczenia na kolanie i nie wyglądałbyś jak ktoś, kto tylko dużo mówi, a niewiele wnosi. A tak... mamy, co mamy.

    snowman
    Participant
    #118605

    Z jednej strony mówisz o obniżaniu jakości tłumaczenia, ale z drugiej nie umiesz tej jakości podnieść. Innymi słowy "nie wiem jak powinno być, ale tak jest źle". Trolujesz świadomie czy przypadkiem? Bo widzisz, w tym wypadku to obniżanie jakości jest w stosunku do wyimaginowanego przez Ciebie poziomu, którego sam nie jesteś w stanie osiągnąć. I właśnie to powinno dać Ci do myślenia - jeszcze zanim tu się odezwałeś - czy problemem jest tu tłumaczenie, czy może samo medium (film -> napisy ) i zbyt duża rozpiętość znaczeń pojedynczych słów. Wtedy być może uniknąłbyś mówienia o niskiej jakości czy robieniu tłumaczenia na kolanie i nie wyglądałbyś jak ktoś, kto tylko dużo mówi, a niewiele wnosi. A tak... mamy, co mamy.

    Panie Piotrze, to może tak... Weźmy słowo "skinhead". A teraz wyobraźmy sobie treść pewnej hipotetycznej wiadomości prasowej/telewizyjnej/radiowej:

     

    "...dziś w godzinach popołudniowych grupa skórogłowych napadła na uczestników punkowego koncertu na warszawskiej Pradze..."

     

    Obawiam się, że osoby słuchające podobnej wiadomości byłyby mocno rozbawione. A przecież doszło do bitki, zdarzenia z gruntu poważnego. Krótko mówiąc moja rada jest prosta. Skoro dosłowne tłumaczenie może wywołać niepożądaną reakcję, to może lepiej z tego tłumaczenia zrezygnować. Skoro można używać w języku polskim słowa "skinhead" to dlaczego nie "pinkskin"? Moim zdaniem wyjście z sytuacji całkiem niezłe. Ba, śmiem twierdzić, że lepsze niż "różowoskóry". I znika problem tłumaczenia na siłę.

     

    Z drugiej strony dlaczego nie "czerwonokrwisty"? Słowo w języku polskim obecne i z całą pewnością zgodne znaczeniowo z "różowoskórym". No i bezsprzecznie wywołujące mniej wesołości.

    Piotr
    Keymaster
    #118606

    Snowman.

    I znów ocierasz się o sedno problemu, a go nie dostrzegasz. ;> Z tego co widzę, a śledzę miejsca, w których te napisy zostały zauważone, niepożądaną reakcję lub wesołość "różowoskórzy" wywołują u jednej osoby. Znajduje się ona tutaj. Nawet jeśli tych osób byłoby kilka, to mimo wszystko powinniśmy kierować się dobrą, trekową zasadą (parafrazując) - "The needs of the many outweigh the needs of the few. Or snowman".

    Obaj dobrze wiemy, że tłumaczenie nie było robione dla Ciebie. A mimo to próbujesz je dostosować do siebie, jako do osoby znającej angielski. Dowodem, a zarazem największą niedorzecznością, jaką tu pokazałeś, jest porównanie nieobecnego w naszym słownictwie "pinkskin" do dość powszechnego "skinhead". Tego nie można było nie przetłumaczyć. Wywołałoby to jeszcze mniej pożądaną reakcję - brak zrozumienia u nieznających języka.

    Ale nie myśl, proszę, że nie wiem, kiedy słów nie tłumaczyć. Mimo wszystko nie zacząłem tego posta po polsku. Wołaczem.

    snowman
    Participant
    #118607

    Fakt, że tłumaczenie nie było robione wyłącznie dla mnie jest boleśnie oczywisty. Równie oczywisty jest fakt, że znajdzie się mnóstwo osób, które nawet nie zauważą mojego "problemu", włączając w to także tych znających język angielski. Pan wyciągnął z tego wniosek, że problem nie istnieje. Ja wyciągnąłem wniosek przeciwny. Powiedzmy, że kierowałem się dobrą trekową zasadą "IDIC", czyli "Infinite diversity in infinite combinations". Proszę mi wierzyć, istnieją ludzie, którzy podzielają mój pogląd w tej sprawie. Zresztą... nawet, gdybym był tym jedynym świrem, to cóż to szkodzi, że wyrażę swoje zdanie? Chyba niewiele. Przecież i tak nikogo nie zmuszę, by dla mojego (wciąż uważam, że uzasadnionego) "widzimisię" zmienił zdanie. Ba, wcale nie zamierzam tego robić... znaczy zmuszać 🙂 Mogę jednak próbować przekonywać, prawda? 🙂

     

    A jak Pan myśli? Czy słowo "skinhead", gdy po raz pierwszy pojawiło się w języku polskim było powszechnie rozumiane? Chyba nie. Czy zatem ten argument można nazwać niedorzecznym? Chyba tak. Co więcej słowa "pink" czy "skin" (choćby dzięki wspomnianemu "skinheadowi", który zdążył się już u nas zadomowić) są dość przejrzyste, nawet dla osób nieznających angielskiego. Ileż to razy ten czy ów na opakowaniu szamponu czy mydła natknął się na słowo "skin"? Chyba się w końcu domyślił jego znaczenia, zwłaszcza, że tłumaczenie mógł odczytać na tym samym opakowaniu. Ileż to razy rodzic z dzieckiem oglądał kreskówkę "My little pony"? -Tatusiu? Co znaczy Pinky Pie? -Nie wiem córciu, ale poczekaj..., chyba chodzi o to, że ten kucyk jest różowy:) - Ach tak... nasza Pani w przedszkolu mówiła nam, że pink to różowy. Wierzmy w ludzi, naprawdę będą w stanie przyswoić sobie "pinkskina".

     

    Czy według Pana "czerwonokrwisty" również jest w tej sytuacji gorszą alternatywą?

    domirex
    Participant
    #118609

    Różowoskóry to właśnie takie szydzące określenie. I powinno zostać przetłumaczone. Jeżeli np. wyzwie cię od jajogłowych, to anglik nie zrozumie o co chodzi jak mu nie przetlumaczysz (pomijam kontekst itd. gdyż tłumaczenie ma za zadanie zachować przede wszystkim treść)

    Melnikor
    Participant
    #118610

    Ileż to razy ten czy ów na opakowaniu szamponu czy mydła natknął się na słowo "skin"? Chyba się w końcu domyślił jego znaczenia, zwłaszcza, że tłumaczenie mógł odczytać na tym samym opakowaniu.

    Nie w momencie kiedy tłumaczem jest ktoś o podobnym podejściu jak Ty i zamiast dokładnego tłumaczenia skóra użyłby jakiegoś innego bardziej ogólnikowego lub całkowicie zmieniającego znaczenie.

    Jak w podany przez Ciebie tok rozumowania wpisuje się Twoje proponowane tłumaczenie? Rozumiem iż osoby nie znające języka miały by się domyślić iż określenie pinkskin, tłumaczone jako czerwonokrwisty, odnosi się do różowego koloru skóry?

    Piotr
    Keymaster
    #118611

    Snowman.

    Na bolesną oczywistość sugeruję Apap. Jeśli nie pomoże, radzę udać się do lekarza. My tu nie znieczulamy.

    A jeśli planujesz wprowadzać nowe słowa do języka, to robienie tego przez niszowe sci-fi jest kiepskim pomysłem.

    snowman
    Participant
    #118613

    W 90. sekundzie "Prelude to Axanar" pojawia się napis o treści "Przez 12 godzin klingońskie dezruptory strzelają bez przerwy." Patrzę i oczom nie wierzę 🙂 Dezruptory? A cóż to za diabeł? Jestem tylko przypadkowym widzem, znajomy namówił mnie na obejrzenie filmu. Nie znam angielskiego, zaglądam zatem do sieci i bam... już wiem, to rodzaj broni używanej przez Klingonów, której nazwa pochodzi od angielskiego słowa "disrupt", które z kolei znaczy tyle co "rozrywać", "przerywać", "rozbijać". Domyślam się, że w jakiś sposób taka dezruptorowa wiązka rozrywa molekuły związków zawartych w ciele, materiałach budowlanych czy też tych używanych do produkcji okrętów. Na koniec zadaję sobie pytanie. Dlaczego autor napisów nie przetłumaczył tego terminu dosłownie? "Rozrywacze" brzmiałoby chyba lepiej. A może jednak nie? Kurczę, autor chciał chyba ocalić trekowego ducha i nie tłumaczył tego słowa na siłę 🙂 Czy znajdą się tacy, którzy uznają, że miał rację? Odnoszę wrażenie, że się znajdą. Chociażby sam autor:)

     

    A tak nawiasem mówiąc, bardziej poprawnie (oczywiście wyłącznie moim skromnym zdaniem) byłoby napisać "Klingońskie dezruptory nie milkną przez 12 godzin." Wspomniany fragment brzmiałby płynniej i rytmiczniej. Rozdzielenie innymi słowami wyrażeń "przez 12 godzin" oraz "bez przerwy", choć nie jest błedęm, to brzmi jakoś mniej płynnie. Może chociaż tak? "Klingońskie dezruptory strzelają bez przerwy przez 12 godzin." Albo zwariowałem, albo wydaje mi się, że teraz czyta się to odrobinkę lepiej. Niuans, a jednak poprawia ogólne wrażenia, przynajmniej moje. I tego mi właśnie w tym tłumaczeniu brakuje, dbałości o szczegóły.

     

    Dziś czas już spać. Życzę wszystkim miłych snów.

    Piotr
    Keymaster
    #118614

    Dobranoc, trolu. Śpij do wiosny.

    snowman
    Participant
    #118623

    Trolujesz świadomie czy przypadkiem?... Wtedy być może uniknąłbyś mówienia o niskiej jakości czy robieniu tłumaczenia na kolanie i nie wyglądałbyś jak ktoś, kto tylko dużo mówi, a niewiele wnosi.

    Po raz pierwszy nazwał mnie Pan trollem, bo Pańskim zdaniem ograniczałem się wyłącznie do negatywnej krytyki.

     

    Dobranoc, trolu. Śpij do wiosny.

    Po raz drugi nazwał mnie Pan trollem, bo chwilę wcześniej ośmieliłem się wskazać konkretny przykład niedoskonałości w tłumaczeniu i proponowaną poprawkę, czyli wyraziłem krytykę konstruktywną.

     

    Doprawdy szczerze gratuluję żelaznej "konsekwencji" wypowiedzi. Fascinating, truly fascinating... Ja rozumiem emocjonalny stosunek do własnego dzieła, ale tak niespójna reakcja jest odrobinę zaskakująca. Pan zdaje się jest autorem/współautorem/pomysłodawcą niniejszego serwisu. Nawiasem mówiąc gratuluję, bo serwis jest ciekawy i z przyjemnością od czasu do czasu tu zaglądam. Jak się domyślam pełni Pan również rolę administratora tutejszego forum, czyli niejako występuje w charakterze lokalnego wymiaru sprawiedliwości:) Ja wiem, że Temida nosi opaskę na oczach, ale z innego, jak sądzę powodu...

     

    Rozumiem, że "dezruptory" pozostawiamy bez tłumaczenia, bo tak i już. Przecież wszyscy fani Treka doskonale to słowo rozumieją. A potencjalni postronni widzowie i tak filmu nie obejrzą, bo przecież jest on niszowy. Tyle, że na tej samej zasadzie wszyscy fani Treka doskonale wiedzą kim są "pinkskins". Jednakże w tym przypadku argument "bo tak i już" w magiczny sposób przestaje działać. Zjawisko naprawdę intrygujące.

Viewing 15 posts - 31 through 45 (of 98 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram