Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Pierwsza linia obrony - dzień 3-5

Pierwsza linia obrony - dzień 3-5

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • Author
    Posts
  • Hivision
    Participant
    #2137

    Star Trek; Federacja; Dziennik osobistyDzień trzeciNa naradzie kapitan wysłuchał naszych opinii na temat tego, co się stało. Był wyraźnie zmartwiony łatwością, z jaką pokonali napastnika. Odniosłem wrażenie, że coś mówiło mu, że to dopiero początek. Dostaliśmy swoje zadania. Statek miał być sprawny i w pełnej gotowości. Kiedy pomagałem w maszynowni naszemu głównemu inżynierowi, chyba pierwszy raz zatęskniłem za moją dziewczyną. Nie wiem, dlaczego to uczucie przyszło tak nagle. Nie pozwoliło mi się jednak skoncentrować na pracy. Wiedziałem tylko jedno: muszę z nią porozmawiać. Wiedziałem też, że dopiero po służbie. Nie mogłem teraz. To samo wewnętrzne ja kazało mi się skupić najpierw na pracy, potem na uczuciu. Oby tylko miało rację. Nie chciałbym zostać z wizerunkiem śpiącej Kate aż do końca życia. Kalibracja nowego systemu wykrywania obcych była bardzo nużąca i pracochłonna. Używali czegoś, co pozwalało zakrzywiać im przestrzeń. Prawdopodobnie dzięki tej metodzie się przemieszczali. Jakim jednak cudem udało im się wykorzystać ją do stworzenia urządzenia maskującego, tego nie wie jeszcze nikt. Co prawda słyszałem, że teoretycznie jest to możliwe. Niektóre źródła podają, że było nawet stosowane przez tajne służby jakiś czas temu, jednak nie widziałem tego typu technologii w codziennym użyciu. O 17.00 przeprowadziliśmy ostatnią symulację. Według zapisów z czujników wszystkie symulacje okazały się skuteczne. Kapitan był zadowolony z naszych postępów. Teraz musimy tylko poczekać na "naszych przyjaciół". Chwila, na którą tak długo czekałem, okazała się... no cóż, lepiej nie przyznawać się do porażki na tej płaszczyźnie. Kate stwierdziła, iż ma już dosyć Floty i że woli resztę życia spędzić z moim najlepszym kolegą. Przyjacielem, dla którego Flota nie miała miejsca w swoich szeregach. Nie wiedziałem jednak, że planował to... przejęcie mojej miłości. Był do tego na tyle bezczelny, że przekazał mi tę wiadomość osobiście trzymając w ramionach mo... już nie moją Kate. Tej nocy chyba nie zasnę. Dzień czwartyMyślałem, że nie zmrużę oka. Sen i zmęczenie było jednak silniejsze. Szybko pogrążyłem się w świecie, gdzie rzeczywistość zacierała się z magią. Znowu stałem na mostku. Na mostku statku, którego klasy nie mogłem rozpoznać. Wszystko działało zgodnie ze standardami Federacji, jednak wyglądało zupełnie inaczej. Zamazany wizerunek Kate widoczny był wszędzie - na pulpitach, konsolach. Każdy członek załogi wyglądał jak ona. Każdy uśmiechał się złośliwie. Każdy wytykał mi moje błędy. Znowu spotkaliśmy przeciwnika, z którym walczyliśmy ostatnim razem. Ich dowódca też miał jej twarz. Groziła mi. Miałem zostać ukarany za to, że odleciałem na USS Interplay, za to, że wybrałem życie we Flocie. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Chwilę później w mojej kwaterze stał Polk. Spóźniłem się na swoją służbę. Właściwie to nie przyszedłem na nią. Nie odpowiadałem na wezwania, komputer nie był w stanie zlokalizować mojej obecności na pokładzie. Komandor Polk przekonał się jednak osobiście, że jestem. W drodze do ambulatorium kręciło mi się w głowie. Trudno było iść, kiedy światła na korytarzu były tak jasne, zbyt jasne. Gdzieś w podświadomości ciągle coś podpowiadało mi: "idź", więc szedłem. Na razie do ambulatorium. Pani doktor nie wiedziała, co mi się właściwie stało. Opis snu i wcześniejszych wydarzeń mógł jedynie sugerować rozpacz po stracie. Dopiero skan neurologiczny wykazał pewne nieprawidłowości. Okazało się bowiem, że ktoś starał się wywrzeć wpływ na moją świadomość. Miałem stać się nieświadomym szpiegiem. Usunięcie przeróbek mojego mózgu miało trochę potrwać. Musiałem zostać w ambulatorium. Czas się dłużył niemiłosiernie. Nic ciekawego się nie działo. Dużo światła i przyrządów medycznych wokół nie mogło dodać uroku ani rozrywki. Zanim pani doktor mogła mnie "naprawiać", musiała upewnić się, że więcej mi już nie zaszkodzi. Kolejne kilka godzin na szpitalnym łóżku. Nikomu tego nie życzę.Kiedy nuda zaczynała odbierać mi resztki cierpliwości, w drzwiach stanęła śliczna Evana. Uśmiechnęła się i ruszyła w moim kierunku. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak miłym uczuciem jest bycie pożądanym, a to właśnie widziałem w jej oczach. Pożądanie. Pierwszy raz pomyślałem, że może nie warto tracić zaufania do miłości. Żywa w pamięci Kate poprzez sen dała mi do zrozumienia, że tak naprawdę nie kochała mnie tylko moje przywileje. Każdy kadet, młody oficer był traktowany inaczej, lepiej. Szkoda tylko, że zrozumiałem to dopiero teraz. Powinienem już dawno zakończyć to, co jeszcze wczoraj wydawało mi się miłością mojego życia. Evana popatrzyła się na mnie i szepnęła mi do ucha:- XX wieczne stroje wieczorowe. Jutro o 18.00. Tylko nie zaśnij - cmoknęła mnie w policzek. Poczułem jeszcze tylko, jak doktor Kovalsky podaje mi dawkę środka usypiającego i już tylko... powieki same opadły. Dzień piątyRano, kiedy ocknąłem się z narkozy, nie było przy mnie nikogo poza panią doktor. Szybko wyjaśniła mi, co się działo z moim mózgiem, kiedy spałem. Odrobinę zdezorientowany zapytałem, czy dziura w pamięci oznacza, że mi coś wycięła. Nie powinienem chyba zadawać tego pytania. Uśmiech szybko zniknął z jej twarzy. Dowiedziałem się jeszcze tylko, że za parę godzin wypuści mnie na wolność. Znowu to czekanie. Na szczęście tym razem minęło szybko. Kapitan zadowolony z poprawy mojego stanu zdrowia dał mi wolny dzień. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Nie miałem ochoty odpoczywać. Nie miałem jednak ochoty nic nie robić. W drodze do kwatery spotkałem Evanę. Zastąpiła mi wejście do turbowindy. - Pamiętasz? - zapytała z iskierką nadziei w oczach. - Cześć. Pa... - chciałem zapytać co, gdy mi przerwała. - To dobrze. To bardzo dobrze - dokończyła i dotknęła mojego ramienia. Domyśliłem się, że chodziło jej o randkę. Nie bardzo rozumiałem, o co chodzi, jednak zauważyłem, jak pewna jest tego, co mówi. Musiałem się na to zgodzić!! Wróciłem do ambulatorium. Na szczęście pani doktor nie była na mnie obrażona. Opowiedziała mi wszystko. Wszystko - o Kate, o moim śnie, o Evanie. Nie byłem zbytnio zachwycony. W swojej kwaterze jeszcze raz przejrzałem wiadomości, wszystkie połączenia. Teraz, kiedy patrzyłem na zapis mojej rozmowy z Kate, nie czułem się źle. Chyba dużo zrozumiałem. Teraz widziałem w jej oczach pogardę i radość, że się niczego nie dowiedziałem o swoim przyjacielu. Teraz to już byłym przyjacielu. Przed wejściem do holodeku czekałem kilkanaście minut, zanim Evana się pojawiła. Zamurowało mnie na jej widok. W cudownej czarnej sukni, rozjaśnianej świecącymi cekinami. Długie czarne włosy falowały na jej ramionach. Podszedłem bliżej. Uśmiechnęła się. Mimowolnie popatrzyłem na jej odkryte plecy. Były cudowne. Nie spodziewałem się aż takiego widoku. Restauracja na plaży, w której jedliśmy kolację, była bardzo realistycznie odwzorowana. Po chwili napięcia rozluźniliśmy się i randka nabrała kolorytu. Rozmawialiśmy o wszystkim. Często się uśmiechała. Podobało mi się to. Już dawno nie przeżywałem tak romantycznych chwil. Po kolacji zaprosiłem Evanę na spacer po plaży. Chyba na to czekała. Po chwili szliśmy razem, trzymając się za ręce. Jakimś cudem Evana namówiła mnie, aby ściągnąć buty. Fale łagodnie omywały nasze nagie stopy. Woda była ciepła, a mimo to Evana z każdym zetknięciem z jej błękitem lekko drżała. Może to nie od wody. Może to przeze mnie. Jakaś część mnie bardzo tego pragnęła.Szliśmy dalej coraz bardziej czerpiąc radość z chwili. Rozkoszowaliśmy się rozlewającymi się gdzieś w oddali po tafli wody promieniami słonecznymi. Zwykły błękitny kolor zmienił barwę na złotą. Morskie fale unosiły ją w górę i dół. Evana nie mogła się napatrzyć na tak piękny zachód słońca. Ja zresztą też miałem wrażenie, że śnię na jawie. Chmury upodobniły się do morskiego piękna, przybierając złoty kolor. Patrzyłem, jak lekki wiaterek rozwiewa jej włosy i chyba spostrzegłem błyski szczęścia emanujące z jej oczu. Nie wytrzymałem. Pocałowałem ją. I znowu. I znowu. Właściwie nie przestawałem sprawiać jej tej przyjemności. Zapewne trwałoby to dłużej, gdyby nie wstrząs, który zburzył nastrój. Wstrząs i otrzymany rozkaz. - "Czerwony alarm! Wszyscy na stanowiska!" - krzyczał kapitan. Czułem się na siłach, szybko więc pobiegłem na swoje miejsce. Evana zresztą też. Kiedy wchodziliśmy na mostek, poczułem na nas spojrzenia pełne zdziwienia i chyba zazdrości. Porucznik Lorem był chyba nawet zazdrosny. Szybko stanąłem na swoim miejscu. Odczyty z konsoli były dziwne. Znowu pojawiły się dziwne odczyty sensorów. Znowu pojawił się nasz przeciwnik. - Kapitanie to jest dokładnie ta sama jednostka, którą ostrzelaliśmy ostatnim razem - zameldowałem.- Wywołują nas - stwierdziłem po chwili.- Ekran - odparł kapitan.Tym razem Obcy nie wydał się ani odrobinę bardziej przyjazny. - Ostrzegałem! Trzeba było słuchać. Teraz! Zostaniecie zniszczeni! - krzyczał ich dowódca i przerwał połączenie.- Kapitanie, ładują uzbrojenie. Namierzają nasze główne układy - zakomunikowałem Kapitan nie zdążył odpowiedzieć. Obcy szybko wystrzelili. Ciekawe, że tym razem ich broń poczyniła wielkie szkody. Po zaledwie czterech salwach USS Interplay został unieruchomiony. Światła na wszystkich konsolach migały, z niektórych sypały się snopy iskier. W wielu miejscach na statku nie działało właściwie nic. Na mostku wszyscy wstawali z podłogi, zajmowali na nowo swoje miejsca. Popatrzyłem na Evanę. Była cała. Miała dużo szczęścia. Do doktora zgłaszali się ranni. Napływały raporty o uszkodzeniach i stratach w ludziach. Ze wstępnych analiz wynikało, że 40% systemów operacyjnych na statku uległo uszkodzeniu lub całkowitemu zniszczeniu. Najgorsze, że liczba ta mogła się zwiększyć. Obcy zaś zniknęli tak szybko, jak się pojawili.

    Domko
    Participant
    #20000

    Przeczytałem dzień 3, 4 i 5 i stwierdzam, że pamiętnik rzeczywiście się rozkręca. Podoba mi się też to, że prywatne sprawy głównego bohatera zostały chwilowo przeniesione na pierwszy plan. Do tego w dniu piątym powiało romantyzmem - no, no... :DOgólnie uważam, że twoje opowiadanie, Hivision, staje się coraz ciekawsze i dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Do tego sądzę, że znasz się na dramatycznym rozwoju akcji, bo dzień piąty przerwałeś w najciekawszym momencie. Mam jednak nadzieję, że TO BE CONTINUED. 🙂

    Hivision
    Participant
    #20002

    Chwile się zastanawiałem czy ten romantyzm będzie w treku pasował. Pewnie dlatego cała scena jest tak tylko w dużym skrócie.Co do następnych części to jasne zobaczymy kiedy mi się zachce pisać dalej. To co dzisiaj czytałeś napisałem w pietnaście minut i sam byłem ciekawy jak naprawde wyszło. Chyba nieźle co 😀 No ale dosyć przechwałek. Postaram się rozbudować to do takiego rozmiaru aby można było na podstawie tego pomyśleć o napisaniu książki. Zobaczymy czy mi się uda.

    Domko
    Participant
    #20006

    Romantyzm w treku - czemu nie? Mnie się podoba - w końcu jest to dokładnie to, o czym pisałem wyżej, czyli to, że dotychczas brakowało jakiś większych wątków nie związanych bezpośrednio ze służbą na statku. Dlatego moim zdaniem pasuje idealnie.

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram