Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Pierwsza Era - część 2

Pierwsza Era - część 2

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • Author
    Posts
  • Corvus
    Participant
    #2892

    Tagi: Polska, Białoruś, Wojna

    Istotą wojny jest przemoc. Umiar w czasie wojny to kretyństwo!

    Jeśli brakuje ci wszystkiego z wyjatkiem wrogów, to znaczy że bitwa trwa.

    Wschodnia Polska

    12 lipca 1995, 22:50 GMT (23:50 czasu lokalnego)

    Pułkownik Artur Lisiecki przez chwilę obserwował swoich pilotów zdążających do swoich maszyn. Minutę temu starał się im wyjaśnić, co tu właściwie robią i dlaczego to robią. Po ich twarzach rozpoznał ze zrozumieli. Spojrzał na swoja maszynę? Su 22M4 nie był najnowszym myśliwcem szturmowym, ale zachował jeszcze wszystkie cechy, które czyniły go zagrożeniem dla dawnych jednostek NATO. Te same cechy zostaną w ciągu najbliższych kilku godzin sprawdzone. Sprawdzając uzbrojenie, po cichu podziwiał precyzję wykonania broni, której on miał użyć i choć samolot miał 9 miejsc podwieszeń wykorzystano tylko sześć. Dwia zajmowały rakiety przeciwradarowe Ch-25MP, kolejne dwa wyrzutnie niekierowanych pocisków rakietowych B-13L załadowane pociskami S-13OF (odłamkowymi). Pozostałe dwa węzły zajmowały rakiety R-60M naprowadzane na podczerwień. No i 2 działka kalibru 23 mm.

    Takim wyposażeniem mogło się poszczycić jedynie 28 ze 148 Su 7, 20 i 22 biorących w tej misji. Kolejne 28 maszyn z dwóch eskadr myśliwsko-szturmowych wyposażono każdą w 4 niekierowane rakiety S-24B każdy do niszczenia bunkrów. Pozostałe 92 maszyny uzbrojono w 2 bomby kasetowe RBK 500 każdy. Oczywiście każdy samolot dostał po dwa działka i dwie rakiety R-60M.

    Pułkownik spokojnie rozsiadł się kabinie, obsługa szybko odpaliła silniki, owiewka się zatrzasnęła, a maszyna dowódcy 13 eskadry myśliwsko-szturmowej ?Pewna Śmierć?, powoli zaczął kołować na koniec pasa startowego. Po krótkiej rozmowie z wieżą, samolot drgnął przyspieszając w rozbiegu. Wystarczyło by Artur włączył dopalacz, a Su 22 niczym narowisty koń wyrwał do przodu i po chwili wzniósł się ku czarnemu nieboskłonowi.

    Na pozostałych 7 lotniskach rozrzuconych po całej wschodniej Polsce piloci maszyn myśliwskich czekali w już w kabinach swoich maszyn na rozkaz do startu. Setki maszyn były do ostatniej chwili uzbrajane w rakiety. Blisko 40 maszyn Mig 29 z 4 rakietami R-73, 50 maszyn typu Mig 23 z 4 rakietami R-60M, no i trzy setki Migów 21 z 4 rakietami R-60M lub R13M każdy. Tymczasem w maszynach bliskiego wsparcia dopiero zasiadali piloci, a samoloty były tankowane. Półtorej setki TS 11 Iskara, 30 I22 Iryda i ponad 60 PZL 130 Orlik i 12 słowackich maszyn Su 25 miało zostać uzbrojonych w całą gamę uzbrojenia. Przez działka podwieszane i zasobniki rakiet niekierowanych, bomby do rakiet powietrze-powietrze. To miało dopiero nastąpić za jakieś 30 min?..

    Tymczasem maszyny szturmowe utworzyły dwa zgrupowania po około 70 maszyn każde i skierowało się na wschód. O godzinie 0:30 13 lipca 1995 zgrupowanie północne przekroczyło granicę z Litwą, w tym samym czasie zgrupowanie południowe zaczęło obniżać swój lot nad Wyżyną Wołyńską na Ukrainie.

    Okolice Pińska, Okręg Brzeski, Białoruś

    13 lipca 1995, 23:43 GMT (0:43 czasu lokalnego)

    Porucznik Mikuli wyprostował się gwałtownie czując w kieszeni wibracje ?pagera?. Spodziewał się tego, ale i tak poczuł zaskoczenie i błyskawiczny napływ adrenaliny. ?Nareszcie! Rozmawialiśmy o tym setki razy z Ninką i nareszcie zaczyna się!? Dla pewności Paweł Mikuli ukradkiem spojrzał na kolegów zapatrzonych w monitory radarowe i sięgnął do kieszeni, po czym spojrzał na wyświetlacz ?pagera?. Wszystko się zgadzało. Ponownie się schylił.

    - Co się dzieje Paweł?

    - Nic, obywatelu kapitanie, brzuch mnie boli.

    - Wytrzymaj za chwilę kończysz służbę i wtedy pójdziesz do medyka.

    - Pójdę trochę wcześniej. ? słysząc arogancki ton w głosie podwładnego kapitan Olejeksiejewicz , odwrócił się i zamarł. Spoglądał w lufę pistoletu. W chwilę przed śmiercią usłyszał strzały karabinowe na zewnątrz. Nie dane mu było dowiedzieć się, że reszta jego ludzi ginie z ręki drugiego zdrajcy. Kula z Makarowa rozerwała mu tył głowy, podobnie jak pozostałej trójce oficerów w wozie dowodzenia.

    - Wszystko w porządku? ? Pawła doleciał głos kolegi.

    - Tak. Ładunki założone???

    - Tak jest. Wystarczy nacisnąć guzik.

    - Dobra, wynośmy się z stąd, zanim ktoś się połapie, że coś jest nie tak.

    - Żartujesz??? Po tym, co się zaraz rozpęta, to będzie najmniejszy problem.

    - Może masz racje?. ? przerwał nasłuchując cisze nocy, po czym rzucił się na ziemię i zakrył dłońmi uszy. W kilka sekund później dokładnie nad nim na wysokości 150 m, z prędkością 1500 km/h przemknęło prawie 70 sojuszniczych szturmowców.

    - Jezu, to dopiero było dobre! ? krzyknął Oleg ogłoszony przez fale dźwiękową wytworzona przez samoloty.

    - Ale ty jesteś popierdolony! ? odkrzyknął z uśmiechem Paweł , po czym nacisnął guzik detonatora. ? Hałas czyniony przez eksplozję był mniejszy, przynajmniej dla Pawła i Olega, a stacja radarowa i dwie baterie rakiet przeciwlotniczych zmieniły się w sterty płonącego złomu.

    Baranowicze i Mińsk, Białoruś

    13 lipca 1995, 0:26 GMT (01:26 czasu lokalnego)

    Podobny ciąg zdarzeń jak w Pińsku miał miejsce na północy w okolicach Lidy. Zniszczeniu uległo w sumie 6 punktów radarowych, co pozwoliło ponad setce samolotów szturmowych przeniknąć nad obszar Białorusi bez strat własnych a co ważniejsze bez wykrycia? jak na razie i umożliwiło zaatakowanie dwóch głównych lotnisk wojskowych Białorusi: Baranowicz i Mińska. I o ile nad Mińskiem piloci musieli uważać by nie trafić zabudowań miasta. To w przypadku Baranowicz lotnisko leżało całe 30 km od miasta, i piloci polscy i słowaccy nie musieli się martwić o przypadkowych cywilów.

    Nad lotnisko wyprzedzając lekko resztę zgrupowania, pierwsza wpadała 13 eskadra myśliwsko-szturmowa. Maszyny tuz przed lotniskiem wzniosły się na 1000 metrów, co pozwoliło rakietom przeciw radarowym namierzyć 7 stanowisk kompleksów SA 2/3/5 i dwie Szyłki. Po kolejnych 2 sekundach rakiety odpadły od swoich nosicieli jednocześnie aktywując napęd i pomknęły do swoich celów. Tylko jednej wyrzutni rakiet SA 3, jednej Szyłce i o dziwo radarowi lotniskowemu udało się na czas wyłączyć radary, co uchroniło je przed zniszczeniem. Jednak nie na długo. Jedynie Szyłka mogła strzelać bez radaru. Tymczasem dowódca wyrzutni zbyt odważny by żyć włączył ponownie radar, co wystarczyło by ostatnia rakieta Ch-25MP eskadry namierzyła i trafiła w cel niszcząc go doszczętnie. Niestety maszyna, z której oddano strzał, kodowe zawołanie ?Szary 8?, dostał się pod ogień 4x23 mm działek Szyłki. Ta znowu zdradziła przez to swoje położenie, a to umożliwiło ?Szaremu 3? i 10 ostrzelać ją z rakiet niekierowanych. Po 70 sekundach ostrzału jedynie radar lotniskowy nie został jeszcze zniszczony. 78 sekunda ataku. Teraz już nic nie stało na drodze reszcie zgrupowania. ?13? tymczasem z rykiem dopalaczy zaczęła się wznosić na większy pułap by osłaniać kolegów przed możliwymi atakami myśliwców. W następnej fali nadleciały maszyny przeznaczone do niszczenia hangarów. Zniszczenie 35 bunkrów zajęło im dosłownie kilka sekund. Lecz wtedy sytuacja zaczęła się zmieniać?. Główną formację zaatakowało 5 wrogich maszyn po chwili zidentyfikowanych jako Mig 29. Nastąpiło zamieszanie. Fulcrumy zestrzeliły rakietami 6 Fitterów nim Pułkownik Ryrzewski, dowodzący całą formacją, wykrzykując rozkazy przez radio przywołał pilotów do porządku. 3 fala na nowo zaczęła się formować , gdy tymczasem 36 Fitterów z pierwszej i drugiej fali odciążonych po zrzuceniu zbędnego uzbrojenia z rykiem dopalaczy pomknęło w kierunku Fulcrumów. Tymczasem Pułkownik Ryrzewski poprowadził główną fale nad lotnisko. Fittery całymi eskadrami zaczęły zrzucać RBK 500 na szeregi samolotów stojących na swoich miejscach postojowych. Bomby kasetowe na wysokości 500 metrów nad ziemią otwarły się, a subamunicja wykorzystując siłę odśrodkową wydostała się na zewnątrz. Każda z bomb pokrywała ponad 2 km kwadratowe lotniska. Po blisko 5 minutowym nalocie lotnisko wojskowe Baranowicze należące do Wojsk Lotniczych Republiki Białorusi przestało istnieć? Budynki zniszczone. Wypalone bunkry, co do jednego zawaliły się, pasy startowe były bardziej dziurawe niż ser szwajcarski, no i samoloty? z ponad 50 samolotów przebywających na lotniku nie przetrwał żaden. Zostały zniszczone, albo na ziemi, albo w powietrzu (5 Mig 29 i 4 Mig 23). Straty atakujących wyniosły 19 maszyn zestrzelonych. Podobnym wynikiem zakończył się rajd bombowy na Mińsk tyle, że w tym wypadku obrońcy stracili ponad 67 maszyn za cenę 35 zestrzelonych Fitterów przez 13 Su 27 lotnictwa Białoruskiego, także w końcu zestrzelonych. Powrót maszyn odbył się bez większych niespodzianek, a to dzięki obstawie z własnych myśliwców, które wdarły się w przestrzeń powietrzną wroga oraz dzięki zagłuszaniu łączności całych wojsk lotniczych, ale o tym piloci już nie wiedzieli. Operacja ? Dawid i Goliat? zakończył się wraz z wejściem ostatniego Fittera w polską przestrzeń powietrzną. Tym samym zaczęła się operacja ?Otwarte niebo?, czyli wywalczenie całkowitego i niepodważalnego panowania w powietrzu. Była godzina 03:03 w nocy. Walki naziemne trwały w najlepsze już od 30 minut.

    Mińsk, Białoruś

    13 lipca 1995, 01:33 GMT (02:33 czasu lokalnego)

    Sztab generalny Armii Białoruskiej otoczony był, przez co najmniej 25 czołgów T 72 i setkę żołnierzy Specnazu. Wszyscy ci żołnierze z zaciekawieniem i przerażeniem jednocześnie obserwowali walki nad ich głowami i słuchali odgłosów eksplozji na drugim końcu miasta. To nienazwane przedstawienie zostało przerwane przez kolumnę ciężarówek Ził i poprzedzających je samochód typu GAZ. Z terenówki wyskoczył oficer w stopniu pułkownika.

    - Majorze Sawczukin. Ma pan ładować ludzi natychmiast na ciężarówki i gazem na lotnisko.

    - Ale? panie pułkowniku co się dzieje?! ? odparł zdezorientowany major Specnazu.

    - Polskie samoloty właśnie bombardują lotnisko i wschodnią części miasta?..

    - Ale dlaczego?!

    - To nie czas na pytania, majorze!!!! ? Odparł wściekły pułkownik ? Trzeba ratować obywateli.

    - Tak jest. Natychmiast! ? szczeknął major ? Ale co ze sztabem?

    - Jeśli Lachy go nie zbombardują to nic się im nie stanie, a sztabowcy także są ewakuowani. A jeśli zaatakują komandosi to czołgi i ochrona sztabu powinni dać sobie radę. A teraz ruszać dupy!!!

    Majorowi jakoś nie wpadł do głowy pomysł by sprawdzić czy słowa pułkownika są prawdą. Bo gdyby tak było to zapewne z przerażeniem odkryłby, że wszystkie drzwi do sztabu są zamknięte na głucho, a oficerowie w środku szamoczą się by znaleźć wyjście z pułapki. Gdy tylko Specnazowcy znikli za rogiem na placu pojawiły się 3 nowe czołgi T 72, a do obecnych na placu zaczęli doskakiwać mężczyźni w mundurach oficerskich i wrzeszcząc na całe gardło ?Inspekcja!!?. Kompletnie skołowani czołgiści otwierali włazy starając się wyleźć z ciasnego wnętrza. Tymczasem od góry do środka zaczęły wpadać granaty. Eksplozje poszczególnych granatów a później czołgów były zagłuszane przez niska lecące z dużą prędkością odrzutowce. Tymczasem nowoprzybyłe czołgi otworzyły ogień do budynku. Zapalające pociski szybko podpaliły budynek. Cała scena doprawiona została kilkoma pociskami burzącymi i cała konstrukcja budynku zaczęła wykazywać chęci do złożenia się jak domek kart.

    Gdy przybyła straż pożarna z budynku została sterta gruzu, po eksplozji instalacji gazowej? a czołgi napastników były już puste, tak jak i cały plac, i płonęły niczym ogniska.

    W tym samym czasie 30 par oczu obserwowało podmiejską daczę prezydenta Białorusi. Nagle brama wjazdowa na jej teren się otworzyła i zaraz potem wyskoczyła z niej terenowy GAZ, a za nim 3 limuzyn i znowu GAZ, a na końcu BTR 80. Ten ostatni nie zdążył jeszcze w pełni skręcić na szosę, gdy pierwszy GAZ eksplodował w jasnym rozbłysku. Jedynie spostrzegawczy strzelec BTR?a zauważył przez ułamek sekundy postać w wojskowej panterce i z RPG 7 w ręku. Zaczął obracać wieżyczkę, ale nigdy nie miał skończyć. Dwie głowice z RPG 7 uderzyły w burtę transportera zmieniają go najpierw piec hutniczy, a następnie w obłok jaskrawego blasku. Dopiero, gdy kolumna z obu stron została zablokowana trzydziestka zamaskowanych osobników wyskoczyła z krzaków. 10 z nich pobiegło w kierunku bramy z zamiarem zablokowania odsieczy. Tymczasem pozostali wzięli na cel pozostałe pojazdy. GAZ został ostrzelany z kałasznikowów ze śmiertelnym skutkiem dla ochroniarzy wewnątrz. Z limuzynami nie poszło już tak łatwo, okazały się opancerzone. Jednak nie była to przeszkoda, z jaką nie poradziłby sobie granatnik przeciwpancerny. Po chwili wszystkie limuzyny zmieniły się w sterty poskręcane przez gorąco złomu. Tak też skończył Lew Bustki wraz z rodziną? Napastnicy tymczasem znikli tak samo szybko jak się pojawili.

    Przejście graniczne w Terespolu, Polska

    13 lipca 1995, 01:16 GMT (02:16 czasu lokalnego)

    Cindy Tanaka była urodzoną reporterką. Z instynktem, który zazdrościli jej nawet starsi i bardziej doświadczeni reporterzy. Do tego jej azjatycka uroda w dużym stopniu pomagała jej w pracy.

    Jednak o drugiej w nocy sama Cindy zaczynała wątpić w swój instynkt. Przyjeżdżając godzinne temu na przejście graniczne była pewna, że coś się wydarzy. Tymczasem wraz ze swoim kamerzystą obserwowali ze znudzeniem jak żołnierze polscy i białoruscy rzucają w siebie obelgami i niczym więcej?. Mike zwrócił jej uwagę na kapitana dowodzącego odziałem. Ten nagle odwrócił się do żołnierza z radiem, chwycił słuchawkę i przez chwile przysłuchiwał się. Oddał w końcu słuchawkę kapralowi i obrzucił wzrokiem szosę prowadząca w głąb polski. Nagle w powietrzu zaczęły krzyżować się rozkazy wykrzykiwane przez oficerów i podoficerów.

    - Łap kamerę, Mike! ? krzyknęła podekscytowana ? Coś się zaczyna dziać!

    -Taa? też tak sadzę ? po czym łysy kamerzysta bez wysiłku chwycił kamerę i posadził sobie ja na ręku. Jednocześnie obserwując uważnie żołnierzy. Nagle zrozumiał!

    - Cindy łap graty i biegiem między te magazyny! ? wskazał dwie hale stojący jakieś 100 metrów za nimi.

    -Ale??! ? nie skończyła bo jej kamerzysta już pędził we wskazanym przez siebie kierunku ? Czekaj! ? krzyknęła za nim i pobiegła.

    Po dobiegnięciu, oboje przez chwile dyszeli..

    - Co się stało?! ? zaczęła wypytywać Cindi.

    - Ci żołnierze szukali osłony, a to niechybnie oznacza, że zaraz ktoś zacznie strzelać?

    - Jesteś pewny? ? były żołnierz piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych posłał dziewczynie jedynie ironiczne spojrzenie.

    Już wkrótce przyszło potwierdzenie jego słów. Najpierw usłyszała przecinające się dźwięki serii z karabinów maszynowych i jeszcze jeden dźwięk? coraz głośniejszy.

    - Cindy spójrz w górę!

    Tam na czarnym tle rozgwieżdżonej nocy szybko i z hukiem przemykały cienie?

    - Odrzutowce? ? spytała niepewnie Cindi

    - Aha, ale nie tylko? - Mike skierował kamerę bardziej na zachód i dał zbliżenie ? Mi 24 Hind, śmigłowiec szturmowy.

    - Ruscy?

    -Nie mała. Te maszyny lecą na wschód.

    -Tak samo jak te czołgi? - dodała Cindi. Mike przez chwile nie wiedział, o co jej chodzi. Dopiero, gdy opuścił kamerę, zrozumiał, co ogląda. Spoglądał mianowicie na burtę czołgu typu T-72M z wymalowana na wierzy małą białoczerowną szachownicą. Czołg wyhamował gwałtownie, obrócił lekko wierzę a z lufy bluznął jaskrawy język ognia. Pociska przeleciał przez granicę i trafił w tył wycofującego się białoruskiego BMP 1. Nim pociska dosięgnął swoją ofiarę stojący czołg został wyminięty przez 5 innych z jego plutonu, a setki innych właśnie miały to zrobić.

    - To wojna? ? wyjąkała oszołomiona Azjatka.

    - Stawiam na to cała swoja miesięczną wypłatę, mała!! ? odkrzyknął Mike poprawiając ostrość w kamerze. ? A ruscy najwyraźniej dali się zaskoczyć, a to już coś nowego. ? mruknął do siebie.

    Biały Dom, Waszyngton, Stany Zjednoczone

    13 lipca 1995, 13:17 GMT (08:17 czasu lokalnego)

    - Może ktoś wytłumaczyć jak mogliśmy się tak dać zaskoczyć??

    - To proste, pani prezydent ? ze spokojem odparł gen. Edwards.

    - Tak? ? Daumier spojrzała na niego podejrzliwie ? To może pan mi to wyjaśni.

    - Oni zrobili to, co sądziliśmy, że możemy zrobić tylko my. A tak na marginesie to maja skurczybyki jaj wielkości księżyca.

    - Piękne dzięki za podniesienie człowieka na duchu ? burknęła pani prezydent ? Ale to w tej chwili mniej ważne. Jak wygląda sprawa z tą ruską bazą rakietową?

    - Nie za wesołe, pani prezydent ? zaczął generał czytając jednocześnie kartkę podaną przez podwładnego ? Baza rosyjskiego 417 Pułku Rakiet Strategicznych w Soligorsku na Białorusi został właśnie zdobyty przez polską 25 Brygadę Kawalerii Powietrznej?.

    Baza 417 Pułku Rakiet Strategicznych, Soligorsk, Białoruś

    13 lipca 1995, 11:17 GMT (12:17 czasu lokalnego)

    Porucznik Karol Sukowski siedział spięty na niewygodnym siedzeniu, starając się wyglądać na spokojnego i pewnego siebie. Tymczasem Mi-8, który wiózł jego pluton zaczął ciągnąć brzuchem po koronach drzew. Porucznik wyjrzał za okno i zauważył, że pozostałe maszyny pierwszego pułku brygady właśnie zmieniają kursy i zmierzają do swoich celów. Karol osobiście uważał atak na bazę rakietową w środku dnia za kretyństwo, no, ale dowództwo wiedziało lepiej. I tak oto zaszczyt zdobycia ?lotniska? w Soligorsku przypadł w udziale 3 plutonom z 3 batalionu 1 pułku z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Czyli ni mnij ni wiecej, między innymi jemu. Kolejny zez za szybę utwierdził go, że zbliżają się do miejsca desantu. Mianowicie 3 samotne Mi-8 zostały otoczone przez 6 PZL-130 Orlik, które to miały być eskortą i wsparciem dla walczących na ziemi kawalerzystów. Ciekawostką było to, że za sterami wszystkich Orlików towarzyszących brygadzie w liczbie 37 siedziały same dziewczyny, w miesiąc po szkole lotniczej. Większość oficerów i żołnierzy odnosiło się do tego pomysłu powątpiewając, a nawet wrogo, lecz nie Karol. On miał przyjemność poznać jedną z pilotek na godzinę przed załadowaniem do maszyn. Nazywała się Weronika Polesiecka i tak samo jak on była porucznikiem z trzy godzinnym doświadczeniem bojowym i potwierdzonym zestrzeleniem ?Frogfoota?. Po chwili oderwał się od wspomnień, i z wysiłkiem doczłapał go kabiny pilotów. Wsadził ogoloną na jeża czuprynę do kokpitu.

    - Kiedy? ? zapytał tylko.

    - Za 60 sekund, wiec się szykujcie. ? odparł pilot lekko skręcając wolantem, dzięki czemu maszyna ustawiła się druga w szyku.

    Sukowski dotknął nadajnika łączności osobistej.

    - Sierżancie Bukowski, szykować ludzi. Wyłazimy za 50 sekund.

    - Tak jest, panie poruczniku. ? po czym potężny odgłos turbinowych silników śmigłowca został na moment zagłuszony, głosem starszego sierżanta dowodzącego pierwsza drużyną ? Ładować broń!!!!! Ruszać dupy!!!

    Kolejne sekundy mijały coraz szybciej? aż wreszcie śmigłowiec dotarł do granicy lasu i obniżył jeszcze bardziej lot śmigając na polaną i gwałtownie połykając metry dzielące je od miejsca desantu. Nad nimi ?Harpie? śmignęły do przodu bluzgając z podwieszonych działek do wszystkiego, co się ruszało. Z zawrotną prędkością przemknęły nad dachami hangarów. Nagle za jednego z budynków wystrzelił pióropusz dymu z rakietą przeciwlotnicza na jego początku. Rakieta błyskawicznie nabrała szybkości i pomknęła za jednym z Orlików. Dziewczyna za sterami pomimo doskonałego refleksu nie zdołała uciec szybszej rakiecie, która po kilku sekundach dorobiła się koleżanek. Na szczęście pozostałych samolotów wszystkie rakiety pomknęły za skazanym na zagładę samolotem. Jednak strzelcy nie długo cieszyli się ze swego zwycięstwa. Pozostałe ?Harpie? natychmiast ostrzelały miejsca skąd strzelali niedoszli bohaterowie matuszki Rosji. Porucznik Sukowski jednak tego nie widział, bo w tym samym czasie wybiegał ze śmigłowca razem ze swoim plutonem szukając jednocześnie jakiejś osłony. Żołnierze szybko i sprawnie rozbiegli się i padli na ziemie na czas odrywania się śmigłowca od ziemi. Ten ułamek czasu spędziła na obserwowaniu jak inny Mi-8 z trzecim plutonem i dowódcą batalionu zmienia się w kulę ognia po dwóch trafieniach zaliczonych na konto dwóch rosyjskich BWP 1. Nie było mowy o ratowaniu kogokolwiek, trzeba było zadbać o tych, którzy żyli i byli pod jego dowództwem. Jednak odległość do BWP była za duża jak dla drużynowych RPG 7, a i tak druga drużyna zdążyła już zająć się zabezpieczaniem hangarów i walką z zadziwiająco nieliczna obsadą lotniska. Wszystko wokół wyglądało jakby Rosjanie się pakowali na wyjazd, ale dlaczego nie ma tu żołnierzy? Najwidoczniej reszta była w głównym kompleksie, ale to nie miało akurat dla niego znaczenia. Ryknął na łącznościowca by łączył z samolotami i złapał na słuchawkę. Od razu rozpoznał głos zgłaszającej się Weroniki.

    - Osa! Na wschód od zniszczonego śmigłowca, przyczaiły się dwa BWP, które blokują mi połączenie z 2 plutonem, a ja z mojej pozycji nie mogę ich sięgnąć. Odbiór!

    - Zrozumiałam cię, P1. Widzę cel. Podchodzę. Bez odbioru.

    Trwało to chwilę, nim w miejscu postoju BWP zmaterializował się miniaturowy armagedon z ogniami piekielnymi na deser. Z obu transporterów pozostały tylko kupki żużlu.

    Pierwszy pluton rozciągnął się. Część żołnierzy sprawdzała budynki lotniskowe od strony pasa startowego, w tym hangary. Tymczasem pierwsza drużyna pognała galopem w kierunku wierzy kontrolnej i drugiego plutonu toczącego ciężkie walki miedzy budynkami mieszkalnymi lotniska.

    - Gdzieś ty znowu zgubił hełm, Coen! ? krzyknął Karol do przyjaciela dowodzącego drugim plutonem. Porucznik Grzegorz Bartosik nazywany z nieznanych przyczyn ?Coenem? (tylko jemu wiadomych) tylko się uśmiechnął i podrapał po blond czuprynie.

    - Spadał mi na oczy, wiec go wyrzuciłem! ? ten odkrzyknął i obaj posłali po serii z AK 47 w okna piętrowego budynku naprzeciwko. ? Tam jest, co najmniej batalion ruskich. - wskazał na szereg budynków wzdłuż wąskiej uliczki.

    -Tak sobie myślałem, że jak ktoś to tylko ty mogłeś wleźć prosto na główną jednostkę obrońców ? Karol spojrzał niżej - Byle by ci się tylko ta kosa nie złamała.

    - Spokojna główka, nie złamie ? Coen pogłaskał czule ?wielgaśny? nóż typu ?Bowie?, przytroczony do pasa.

    Wymiana ognia z każdą chwila zwiększała swoją intensywność. I znów nieocenione okazał y się ?Harpie?, zasypując obrońców gradem pocisków niekierowanych i kul z karabinów pomogły przetrwać dwóm plutonom do czasy przybycia reszty kolejnego batalionu w śmigłowcach, a wkrótce i całego pułku na pokładach samolotów transportowych: C 160 Transall, An 12 Cub i An 26 Curl. Walki o lotnisko trwały tylko 37 minut, a o całą bazę rakietową nieco ponad 2 godziny.

    Po tym czasie specjalna ekipa techników w ekspresowym tempie przeprogramowała wszystkie 24 pociski balistyczne SS-25 Sickle na nowe cele. Samobieżne wyrzutnie wytoczono z bunkrów podziemnych, a rakiety podniesiono do pionu. Pozostało tylko czekać na rozkaz odpalenia.

    Biały Dom, Waszyngton, Stany Zjednoczone

    13 lipca 1995, 13:30 GMT (08:30 czasu lokalnego)

    -Mógłby pan wyjaśnić, co to dokładnie znaczy ?gotowe do odpalenia?? ? zapytała sekretarz obrony.

    - To znaczy, że wystarczy nacisnąć jeden guzik i rakiety wystartują. ? spokojnie wyjaśniał Edwards.

    - Za szybko im to poszło. ? mruknął dość głośno jedne z pułkowników lotnictwa spoglądający na obraz wyświetlony na jednym z monitorów centrum operacyjnego Białego Domu.

    - Może rozwinąłby pan myśl, pułkowniku? ? Szef Połączonych Sztabów spojrzał na ten sam obraz co pułkownik.

    - Sir. Rakiety balistyczne z głowicami jądrowymi to nie domowy komputer. Nawet w Rosji to są najlepiej zabezpieczone systemy, na których złamanie potrzeba, co najmniej 2 dwa dni pracy? Tymczasem im ? dźgnął palcem w monitor ? zajęło to tylko półgodziny. To jest niemożliwe. Chyba, że dostali wszystkie kody albo, co najmniej dokładne instrukcje jak ominąć zabezpieczenia.

    - Szpiegostwo? ? zaproponowała pani prezydent.

    - Raczej spora walizka dolarów i przekupny generał, pani prezydent. ? odparł pułkownik.

    - To w tej chwili i tak nie jest ważne, panowie! Teraz powinniśmy się zastanowić, co zrobimy z cała to sprawą i co zrobią Rosjanie. ? Marquerite Daumier spoglądała na swoich oficerów i doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego Phila Scotta.

    - My praktycznie nic nie możemy zrobić, pani prezydent. W europie nie posiadamy żadnych oddziałów lądowych, poza jednostkami zabezpieczenia materiałowego, a te nie nadają się do czegokolwiek poza swoimi zadaniami. Z lotnictwa mamy 3 eskadry F16, jedną F15 i 6 bombowców B52 i to wszystko rozrzucone po 4 krajach. Moglibyśmy wysłać lotniskowiec, ale najbliższy właśnie przechodzi przez Kanał Sueski, a żeby działać musiałby przejść na Morze Północne, a to zajęłoby za dużo czasy. Krótko mówiąc nie mamy, czym skłonić ich do zmiany swoich planów, albo zniszczyć te rakiety?.

    - A B2 z bazy Withman? ? nieśmiało rzucił Scott.

    - Gotowe do startu są tylko 3, ale wysłanie ich to gigantyczne wręcz ryzyko. Te samoloty są trudno wykrywalne, a nie niewidzialne. Natomiast w rejonie walk działają wszystkie sprawne radary na pełnej mocy. Do tego dziesiątki wręcz wyrzutni rakiet i setki samolotów w powietrzu. W Soligorsku? - pułkownik spojrzał na doradcę ? Bo o tym rozmawiamy, prawda? ? zapytany przytaknął ? już pewnie stacjonuje eskadra, albo dwie myśliwców. Zapewne wzmocniono tez obronę przeciwlotniczą? w każdym wypadku ja bym tak zrobił.

    - Więc proponuje pan czekać?

    - Tak pani prezydent. W tej chwili więcej byśmy stracili atakując. Polacy nie wystrzelili rakiet? rany my nawet nie wiemy, w co zostały wycelowane?

    - W Moskwę, Sankt Petersburg, Smoleńsk i kilka innych miast i baz woskowych w Rosji.

    - Skąd pan wie? ? prezydent spojrzała na generała z niepewnością.

    - Nasz nasłuch rosyjskiej łączności wojskowej i zdjęcia satelitarne właśnie potwierdziły, że 5 dywizji, które parę godzin temu ruszyły w kierunku granicy z Białorusią, dostały rozkaz natychmiastowego powrotu do koszar. Samolotom zabroniono zbliżać się do granicy bliżej niż na 15 kilometrów.

    - No to pięknie, udało im się jakimś cudem zastraszyć Ruskich. Znowu nas kompletnie ignorują. Europejczycy się nie wychylą, póki Polacy zapewniają im stałe dostawy gazu i ropy.

    - Krótko mówiąc ?plan doskonały?, panie Scott. Zwycięstwo mają na wyciągniecie ręki i odsunęli, albo skorzystali z chwili słabości siły, które mogły ich powstrzymać od działania?.

    Do rozmawiających podbiegł mocno zasapany młodzieniec w mundurze kaprala Margines.

    - Pani prezydent! Na CNN za chwilę będą nadawać przemówienie prezydenta Polski.

    -Dziękuję kapralu. ? odsalutował Edwards i sam podszedł do jednego z kilku telewizorów w sali by zmienić kanał.

    Na ekranie najpierw pojawiła się flaga wraz z godłem Rzeczpospolitej Polskie, a w tle rozbrzmiewał hymn tegoż kraju. Trwało to kilka sekund, po czym obraz się zmienił i teraz przedstawiał kobietę koło 40 lat, brunetkę ubraną w jasno brązowy kostium. Zadbana i delikatnie umalowaną, jednak za tą fasadą z odrobiną wysiłku można było poznać nieprzespaną nic i ciągły stres. Kobieta siedziała za gustownym biurkiem, na którym leżało kilka kartek. W tle stały dwie polskie flagi i godło powieszone między nimi na ścianie.

    Po przedstawieniu jej przez niewidzialnego spikera, pani prezydent Koniecpolska spoczął prosto w obiektyw i zaczęła swoje przemówienie.

    - Drodzy współobywatele! To przemówienie będzie krótkie i jak najbardziej treściwe?. Zapewne zdążyliście się spotkać z informacja iż nasz kraj jest w stanie wojny z republiką Białoruska. Nie zaprzeczę tej informacji, ale nawet dodam, że to my zaatakowaliśmy sąsiedni kraj. Nie jesteśmy jednak sami w tym zadaniu. Lojalnie i w pełni wspiera nas Republika Słowacka. Jednak wy zapewne chcielibyście wiedzieć, dlaczego jak do tego wszystkiego doszło i dlaczego zginie wielu waszych synów i córek, ojców i matek, braci i sióstr? Nie stało się to przez widzimisie, ani moje ani rządu. Byliście świadomi trudnej sytuacji naszych rodaków mieszkających na Białorusi. Usilnie starałam się by cały ten kryzys został rozwiązany na drodze pokojowej, jednak nic to nie dało. Wszystkich, których prosiliśmy o pomoc nie byli zainteresowani całym problemem, albo wręcz był im na rękę w ich interesach.

    W związku z tym wczoraj po długich rozmowach z Słowackim rządem, wydałam rozkaz by nasze wspólne siły zbrojne, siłą rozwiązały problem dyktatora Białorusi Lwa Busticka i jego rządów terroru i ludobójstwa. Jak do tej pory nasze wojska poruszają się bez większych przeszkód które to na samym początku zostały usunięte przez odziały komandosów. Wedle naszych najnowszych szacunków konflikt ten powinien się zakończyć w ciągu najbliższych 3-4 dni? - po tych rewelacjach Elżbieta spokojnie przełożyła kartki na stole.

    - Jest jeszcze jedna sprawa, o której jestem zobowiązana was poinformować. Mianowicie także wczoraj zostało podpisanie traktat założycielski ?Konfederacji Europejskiej, przez rządy Rzeczpospolitej Polskiej i Republiki Słowackiej. Traktat powołuje do życia organizacje ponadnarodową, która będzie przystosowana do specyfiki europy środkowej, która będzie kontrolowała nasze wspólne siły zbrojne i politykę międzynarodową. Pozostałe dziedziny państwa pozostaną w gestii poszczególnych państw tworzących ?Konfederacje? i będą niepodważalne. Jak już wspomniałam rząd już podpisał tenże traktat, jednak było to działanie tymczasowe spowodowane konfliktem. By stało się on trwałe i pewne potrzebna jest wasza zgoda, drodzy obywatele. Dlatego też rząd postanowił zorganizować referendum dokładnie za tydzień od dziś. Jeśli mieszkańcy obu krajów opowiedzą się za trwaniem organizacji, tym samym opowiedzą się za bezpieczeństwem bez konieczności gwarancji ze strony innych państw. Do tego będzie istniała możliwość rozszerzenia organizacji na inne państwa, a tym samym zwiększenia bezpieczeństwa i wpływu na sprawy świata. Jeśli jednak nie to wrócimy do początku i będziemy szukać innej drogi?. ? Koniecpolska odłożyła papiery ? Dziękuje za wysłuchanie mnie. Do widzenia państwu.

    Obraz znowu zmienił się, tym razem na obraz biura CNN w Atlancie i dwoje spikerów komentujących przemówienie?. Tego jednak osoby zgromadzone w sali sytuacyjnej już nie słuchali.

    - No, no, same niespodzianki. ? szepnęła pani prezydent Marquerite Daumier spoglądając na monitor z przedstawiona na podstawie zdjęć satelitarnych sytuacji na Białorusi.

    Na północ od Łunińca, Białoruś

    13 lipca 1995, 19:45 GMT (20:45 czasu lokalnego)

    - Proszę zrozumieć pułkowniku. Właśnie stoję we włazie i spoglądam na polankę, na której miały stać czołgi Białoruskie. Tyle, że ich tu nie ma!

    - Muszą być! ? Kapitan Jerzy Strzelecki aż za dobrze zrozumiał dowódcę jego pułku ? Zwiad lotniczy stwierdził, że rozłożył się tam pułk pancerny z 1 Armii Gwardyjskiej.

    - Ale panie pułkowniku. Generał Milinkowski zdaje sobie chyba sprawę, że nie ma osłony lotniczej. Wiec musi sobie inaczej radzić. To musiała być jakaś zmyłka.

    - Kapitanie?- Jurek nie słuchał już przełożonego, tylko wrzasnął do środka ? Ładować odłamkowym ? włączył interkom ? Waldek ruscy z lewej, skręcaj. Podobne rozkazy wydał swoim dwóm plutonom T-72M. 20 maszyn jak na komendę obróciły się w lewo.

    - Panie pułkowniku to pułapka!! Białoruskie czołgi idą na nas z północnego zachodu ? zerknął na mapę ? Z kierunku wsi Sinica.

    - Cwany skurwiel ? rzucił pułkownik pod adresem wrogiego dowódcy. ? Trzymaj się Jurek. Ruszam z pomocą. Postaraj się ich zatrzymać jak najdłużej.

    - To będzie krótki czas?- Jurek przez peryskop czołgu zobaczył jak eksploduje jeden z czołgów na prawej flance jego małego oddziału ? Mają dużo piechoty z przeciwpancernymi.

    - Tomek cały gaz.

    - Zrozumiałem, już ruszamy.

    Nim przebrzmiał odgłos eksplozji czołgu, przed polskie maszyny wyskoczyła piechota dotychczas przewożona BMP1. Piechota niczym wytrawni weterani skokami wbiegli w gęstwinę skąd padł strzał. Wywiązała się gwałtowana strzelanina, tymczasem czołgi ruszyły powoli do przodu lawirując między drzewami. Cały czas starając się być przodem do wroga, choć nie zawsze się to udawało i tak kolejny czołg eksplodował trafiony rakietą, jaką przeoczyła piechota. Tego było za wiele. Jeden rozkaz i swoja piechota wycofała pod osłonę własnych czołgów, a 18 T-72 jak na komendę wypaliło salwą pociskami odłamkowymi w prawdopodobne pozycje wroga.

    Natychmiast ten teren zmienił się w koszmar rzeźnika. Pociski odłamkowe śmiertelne zagrodzenie dla piechoty w polu, w lesie tak jak teraz, pociski trafiały często w drzewa zmieniając je w dodatkowe tysiące odłamków. Pod dwóch salwach i jakiś 30 zniszczonych drzewach, Białorusini zmienili się w nierozpoznawalne stosy mięsa.

    Jednak nie był to koniec. Przez odległą o jakieś 300 metrów przecinkę leśną pędziły wrogie czołgi. Pierwsza zareagowała piechota, popędziła w tamtym kierunku dźwigając wyrzutnie pocisków przeciwpancernych 9K113 Konkurs. Tymczasem czołgi powoli wycofały się do dróżki, jaką przyjechały. Przez interkomy czołgów padły komendy.

    - Ładować kumulacyjne, Pełny gaz.

    To wystarczyło? Siwy dym, ryk silników, a spomiędzy drzew wyskakują pokryte gałęziami, zielone czołgi. Kołysząc się na nierównej ziemi, osiemnaście czołgów błyskawicznie sformowały szyk i obracają wierze w różne strony. Białoruscy czołgiści z zaskoczeniem obserwują to widowisko. Przez chwile czołgi znikają za mała kępą drzew. Gdy znowu się pojawiają natychmiast zmieniają kierunek i teraz gnają prosto na nich. Na wylotach dział pojawiają się czerwone błyski. Dziewięć czołowych maszyn białoruskich staje w płomieniach albo eksploduje. Zahipnotyzowani Białorusini obserwują jak dział czołgów podnoszą się do góry by wyrzucić łuskę, a później opuszczają by załadować pocisk. Dopiero teraz cztery T64 otwierają ogień. Cztery pociski kalibru 115mm trafia w swoje cele. Polska kolumna po takim ciosie odpowiada ogniem niszcząc 4 kolejnych T64 i 1 T72, jednocześnie skręcając gwałtownie w ostępy leśne po prawej stronie przecinki. Ponownie czołgi lawirują między drzewami, lecz tym razem to dzięki nim 14 maszyn nadal działa i walczy. Wymiany salw przynoszą na razie nikłe efekty. Większość pocisków trafia w drzewa albo nie trafi w nic. Po minucie takiej walki Polacy tracą kolejne 2 maszyny, Białorusini 4. Dopiero teraz do walki włącza się polska piechota. Dwieście metrów dalej w Białoruskiej kolumnie powstaje wyrwa po 4 zniszczonych czołgach. W końcu jednak wróg się organizuje i zmusza piechotę do wycofania się z poważnymi stratami. Czołgi także przyspieszają już teraz taranując drzewa, byle tylko szybciej się wycofać. W całym tym zamieszaniu nikt z początku nie zauważa czterech punkcików na niebie. Po paru sekundach punkciki te zmieniają się w samoloty odrzutowe I-22 Iryda z podwieszonymi wyrzutni niekierowanych pocisków rakietowych S8. Salwy rakiet następują po sobie błyskawicznie, niszcząc dziesiątki czołgów w kolumnie. Jednak radość pilotów ze zwycięstwa znika natychmiast, gdy tylko jedna z maszyn trafiona przez Szyłke zwala się na las, a druga z oderwanym skrzydłem przez rakietę SA 7 spada na kolumnę niszcząc trzy kolejne wrogie czołgi. Jednak tuż za samolotami ścinając czubki drzew gnały na pełnych obrotach Mi 24, już miały namierzone Szyłki i SA7. Zniszczenie ich pozwoliło lotnictwu Konfederacji na bezkarne ataki na kolumnę i wybicie jej do nogi.

    Tym samym, po całonocnej i bardzo krwawej bitwie, pozwoliło 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej i słowackiej 46 Dywizji Pancernej udaje się okrążyć całą białoruską 175 Gwardyjską Dywizje Pancerną gen. Milinkiewicza, a dzięki temu zostaje przerwany front na odcinku odpowiedzialności 1 Białoruskiej Armii Gwardyjskiej.

    Corvus
    Participant
    #43489

    No dobra. Poszła druga cześć pierwszej części. 😀 To właśnie "Kocioł" Larrego Bonda był jednym ze źródeł mojej inspiraji. Końcówkę pierwszej cześci wkleję jutro. Miłego czytania.

    I. Thorne
    Participant
    #43491

    Doskonała kontynuaja.Uwagi techniczne: kłopoty z wielkościa liter i niepotrzebna zmiana czasu na końcu części 2.

    Zarathos
    Participant
    #43494

    Jestem wredny sukinsyn i sie czepiam wiem. Ale jak piszesz 'technothrillera' to sprawdzaj dane o sprzecie jaki opisujesz 😀

    Su-22M4 to samolot szturmowy (a w zasadzie, taktyczy samolot uderzeniowy), nie mysliwiec szturmowy. Zreszta nie ma czegos takiego jak mysliwiec szturmowy, w kazdym badz razie w polskiej nomenklaturze. Jak juz to mysliwiec bombardujacy, ale i tak to tlumaczenie angielskiego fighter-bomber.

    Pomijam juz ta drobnostke, ze wersja M4 to eksportowa wersja Su-17M4, przystosowana do przenoszenia bomb jadrowych 🙂

    Su-7 i Su-20 juz dawno w wojsku plskim nie lataja. Su-7 wycofano w czerwcu 1990 roku, Su-20 od biedy moglyby latac (wycofano jakos w 1997), ale Polska kupila wiecej Su-22 niz Su-20

    Iryda - wyprodukowano tylko 23 maszyny, z czego wiekszosc po 1996 (do 96 tylko 8), wiec skad nagle 30?

    Orlik - podpisano zamówienie na 48 maszyn tego typu (dla Wojska Polskiego), dostawy rozpoczętow w 1994.

    Jak juz chciales robic alternatywna Polske wydajaca kupe kasy na zbrojenia to trzeba bylo dokonczyc projekt PZL-230 Scorpion i dac naszym chociaz 1 klucz 🙂 Szturmowce stealth przyprawilyby amerykancow o palpitacje albo i zawal. Szczegolnie, ze byly spore szanse, zeby pierwsze maszyny zaczely pokazywac sie w 1994 albo 95 😀

    To te najbardziej 'oczywsite' babole zwiazane z lotnictwem, wychwycone na pierwszy rzut oka. Reszty numerkow mi sie nie chcialo sprawdzac

    Oh, Su-22 na poziomie morza wyciaga jakies 1400 na godzine na dopalaczach. Tylko wariat lata na dopalaczach jak nie musi, wiec te szturmowce powinny leciec z poddzwiekowa (bez dopalaczy wyzej Ma 1 nie wejda). Pomijam fakt, ze samolot majacy ogon ognia za soba stanowi idealny cel dla wszystkiego na ziemi, nawet dziadka z dubetowka.

    No i razi mnie jedna rzecz (na poczatku bylo ekstra) - po ka cholere uzywasz natowskich oznaczen sprzetu? Wiesz, amerykance to analfabeci i potrzebowali czegos krotkiego, bo wiekszej liczby znakow i liczb by nie zapamietali, ale to polskie opowiadanie o polskiej wojnie 🙂

    Od Moderatora: prosze bez wulgaryzmow. 🙂

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram