Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Podporucznik von Caep
Alan potknął się o jakąś nierówność gruntu i tylko cudem udało mu się odzyskać równowagę. Natychmiast też odwrócił się, akurat na czas by zobaczyć odjeżdżającą windę. Westchnął ponuro, zastanawiając się, skąd w społeczeństwie panuje durne przypuszczenie że Gwiezdna Flota zajmuje się badaniami naukowymi. Z niechęcią spojrzał na wywołanego Jonasa.- Na jakiś czas tutaj zostaniemy z wami. Na czym dokładnie ma polegać nasza robota?
Zamiast odpowiedziec na pytania Alana Jonas zapytał:- Jesteście z Gwiezdnej Floty? Jestem kapitan Abraham Jonas z USS Toniya.
Marten automatycznie złączył pięty słysząc te słowa.-Sir. Chorąży Alan Marten i kadet Anna Woźniak, USS Defender. Skąd się pan tutaj wziął? I co się tutaj dzieje?
- Jestem, a raczej byłem kapitanem Obertha. Jak Sojusz zaczął szykowac się do inwazji, o czym wtedy nie mielismy jeszcze pojęcia, to obserwowaliśmy jedną z mgławic w Unii Kardazjańskiej z powodu dziwnego fenomenu. Jak się okazało tym fenomenem był teleporter międzywymiarowy. Juz mieliśmy nadac ostrzeżenie, gdy znikąd wypadło stado wściekłych Klingonów i ostro nam przylali. My przeżyliśmy walkę, więc wsadzili nas do kolonii karnej.
- Nas porwano kilka dni w Bazie Gwiezdnej. Co prawda, też nie mieliśmy jeszcze pojęcia o inwazji, mam w każdym razie na myśli szeregowych członków załóg, ale pewnie po tym zamieszaniu w okolicach naprawdę ważnych instalacji Flota na pewno wie już co się święci. Całkiem możliwe, że zainteresują się teraz zniknięciami z ostatnich tygodni - tak waszym sir, jak i naszym. Może pan nam naszkicować sytuację w obozie? Kto tu jest kim? Czy istnieją szanse na ucieczkę? I co dokładnie mamy robić?
- Nie mieliście pojęcia o inwazji? Przecież atakują nas od dobrego miesiąca... - Jonas był bardzo zdziwiony. - Sytuacja jest taka. To karna kolonia i raczej nie ma sensu z niej uciekać, chyba że zdobędzie się statek. Ja tam na powierzchnię nie wyjdę, nie chcę być upieczony żywcem...- Wiemy,że przetrzymują tutaj nie tylko załogi innych okrętów Federacji, ale też lustrzani rebelianci, zdrajcy i pospolici przestepcy. Żeby nie było problemów podzielili nas na sekcje. Rządzi jakiś gul, nie znam go, ale chyba go tutaj tez zesłali za karę.
Alan uśmiechnął się ponuro i pokiwał głową.- Obawiam się, że z naszej strony też nie będzie tak prosto z pomocą. Nasz dowódca pewnie by chciał nas szukać, ale w hierarchii jest tylko o oczko wyżej ode mnie - a admiralicja kojarzy go tylko dlatego, że w ciągu ostatnich miesięcy wpadał w sam środek większości afer z którymi mieliśmy do czynienia... Ale skoro inwazja trwa, to pewnie wkrótce będziemy mogli spodziewać się kilku ciężkich krążowników na orbicie... Sir, jakie jest nasze zadanie tutaj? Rozumiem, że musimy w jakiś sposób pracować, skoro to kolonia karna. Co dokładnie mamy robić? Czego się wystrzegać?
- W tutejszej kopalni wydobywa się kilka minerałów, między innymi rudę duranium, tritanium oraz drobinki dilitu. Tym ostatnim się zajmujemy. Na taśmociągu jadą resztki po pierwszym przesiewie. My mamy wykrywać to co przepuścili górnicy-skazańcy i odkładać na bok. Dzienny limit to 200 kg rudy z dilitem od osoby. Jeśli nie wyrobimy normy w ciągu jednego dnia to następnego mamy znaleźć dwa razy więcej niedoboru z dnia poprzedniego i nie schodzimy z taśmy dopóki tego nie zrobimy.
- Rozumiemy sir... A ile średnio udaje się odłowić? Dałbym radę całe 400 kg? Nie chciałbym żeby moja towarzyszka musiała pracować, nie jest jeszcze nawet oficjalnie członkiem Floty. Nie powinna tutaj trafiać...
- Chciałbyś chłopcze. Ruda jest dobrze przebrana, jesli znajdujemy za dużo to karzą górników. Średnio przy nieprzerwanej 12-godzinnej pracy odławiamy między 200, a 250 kilogramów.
- Rozumiem, sir - Alan z niechęcią spojrzał na linię transmisyjną, zanim nie przeniósł, tym razem zatroskanego, wzroku na swoją towarzyszkę. Martwił się o nią. Ale w tej sytuacji nic nie mógł zrobić.
- To czekamy czy pomożemy im skończyc szybciej? - zapytała się Alana i nie czekając na odpowiedż podeszła do tasmociągu. Jeden z pracowników dał jej trikorder, gdy sam zrobił sobie przerwę na jedzenie.
- Oczywiście, że pomożemy - mruknął Alan, podziwiając jej hart ducha i ruszając w ślad za nią.
I zaczeła się praca. Żmudna i ciężka, bo rzeczywiście skała była przebrana. Po 30 minutach pracy miał zaledwie parę kilo skał z dilitem, a juz ręce zaczynały go bolec, a oczy łzawić. Stan Anki wcale nie był lepszy.Inni pracowali w milczeniu, zdejmując skały z kryształkami z taśmociagu. Najsilniejszy z nich, Wolkan zbierał co pewien czas napełnione pojemniki i wrzucał na wagę, która odliczała ile jeszcze musieli wyryć. Wskazywała tylko 1536 kilogramów.
Praca upływała powoli i znojnie. Alan starał się najlepiej jak mógł, żeby udało się wypełnić limity. Teraz musieli tylko czekać na zapowiedziany atak na kolonię.