Forum Fandom Sesje RPG, PBF i inne Star Trek: PBF PL PBF - Podporucznik von Caep

PBF - Podporucznik von Caep

Viewing 15 posts - 2,116 through 2,130 (of 2,148 total)
  • Author
    Posts
  • I. Thorne
    Participant
    #63276

    Strażnicy zaprowadzili więźniów na statek, który był jakąś dziwaczną hybrydą. Na oko wyglądał na Norina z dobudówka z Galora iraz wstawkami z innych statków. Wyglądał bardzo dziwnie.Na okręcie zamknieto ich w pustej kwaterze. W pokoju był replikator, jedno łóżko, nawet łazienka. Wszystko było niebem w porównaniu z tym, gdzie wczesniej ich trzymano.

    Eric Keitel
    Participant
    #63974

    Alan przytulił się do Anny gdy tylko ich zamknięto. Chciał ją chociaż trochę uspokoić, zwłaszcza że mimo wyższego standardu pomieszczenia wciąż miał złe przeczucia. Zwyczajnie nie widział, mimo pewnej wrodzonej naiwności, żadnego rozsądnego powodu dla którego jego kopia miałaby ich odsyłać do domu. Z pewnością było to technicznie trudne... A o ile Marten mógł liczyć że przełożony w bojowym nastroju zjawi się w okolicy prędzej lub później, to mógł być równie pewien że nie będzie mu towarzyszył zespół uderzeniowy Gwiezdnej Floty by ich uwolnić. Po kilku minutach przystąpił do oglądania więzienia w którym się znaleźli. Musiał znaleźć jakąś drogę ucieczki... Nie mógł pozwolić by inicjatywa pozostała po stronie tych barbarzyńców.

    I. Thorne
    Participant
    #64125

    Drzwi oczywiście były zamknięte i nie było przynich żadnych paneli, więc nie można było co rozebrać. Replikator miał mały napis "Rozbieranie spowoduje wybuch" obok loga Sojuszu.Drogą ucieczki było może okno, choć to było samobójstwem, jesli się je rozbiło.Co gorsza po kilku minutach statek drgnął i odbił od stacji. Powoli nawrócił i Marten zobaczył Ziemię. Pamietał ja jako tęczę barw, głównie zielonej i błękitnej. Tutaj dominował żółty i szary. Kontynenty były nienaturalnie wielkie, z powodu braku części wody w oceanach, czap lodowych brakowało, a tam gdzie znajdowało się San Francisko była tylko czerń.

    Eric Keitel
    Participant
    #64492

    - Co oni zrobili z tą planetą?! Spytał cicho Alan z tłumioną, bezsilną złością. Po tym co usłyszał wiedział jak daleki od ideałów Federacji jest Sojusz... Ale niszczyć własną planetę?! Żeby może trrochę zwiększyć wydajność gospodarki? Albo mieć gdzie testować nową broń?! Alan miał szczera nadzieję że szybko zostaną odesłani z powrotem. Zastanawiał się też dlaczego w tym celu muszą oddalać się od stacji...

    I. Thorne
    Participant
    #64567

    Ziemia czy Terra została ukaranę za pychę ludzi, którzy mysleli, że pokonają wszystkich. Wciąz tak myśleli przez lata, choć od 2310 cofali się na wszystkich frontach.W 2354 roku odbyła się ostatnia wielka bitwa miedzy Imperium, a Sojuszem. Walczyło w niej tysiące statków, historie opowiadają nawet o starciu 50 000 jednostek, choć pewnie sa to bajki. Gdy już z ziemskiej floty pozostały tylko szczątki to Sojusz zajął się planetą. Najpierw zniszczył bazy na Lunie, potem obrone orbitalną. Na końcu zaczął systematycznie palić powierzchnię Terry dezruptorami.Broń energetyczna niszczyła tylko powierzchnię, zabijajć miliony cywili. Sojusz zakończył tą egzekucję dopiero gdy nowy Imperator podpisał bezwarunkową kapitulacje. Gdy składał podpis to prawie 2/3 planety płoneło.Statek przyspieszył i minął parę klingońskich statków. Potem wskoczył w warp.

    Eric Keitel
    Participant
    #71997

    Alan z trudem oderwał wzrok od okna i spojrzał na siedzącą na łóżku Anię.- Wszystko w porządku? - Alan miał ochotę natychmiast napluć sobie w brodę za naiwność pytania - Dobrze się czujesz? Na pewno przylecą po nas już niedługo - Marten powoli naprawdę zaczynał się bać.

    I. Thorne
    Participant
    #72234

    Anna była nienaturalnie blada. Była przyzwyczajona do życia w Federacji, a sytuacja w lustrzanym wszechświecie była całkowitym przeciwieństwem tej, którą dobrze znała. Do tego wiadomości o losach tutejszych odpowiedników sióstr Woźniak, von Caepa i Martena na pewno sytuacji nie poprawiały.Statek wskoczył w warp w pobliżu Jowisza, gdzie stała potężna kardazjańska stacja wraz z zespołem doków zarówno klingońskich jak i kardazjańskich. Obok unosiła się połowa spodka Ambassadora z dumnym napisem "Stacja Jupiter".Lot trwał bardzo długo. Przynajmniej tak sie wydawało, bo nikt nie przeszkadzał dwójce więźniów. Do czasu...Zapewne trzeciego dnia podróży do pomieszczenia weszła lustrzana Maria Woźniak. Wyglądała jeszcze piękniej niz wcześniej i jeszcze groźniej.- Słuchać, bo nie mam czasu. Marten, ten Marten nigdzie was nie odeśle. Zostawi was w kolonii karnej Rekal V, tam gdzie jest ta Sobieski, którą ma uchronić przed odbiciem. Wasz los jest z góry przesądzony, Ty zginiesz w kopalni, a ciebie wyślą do jakiegoś burdelu, gdzie zakatuje cie jakiś pijany kardach. Jedyną wasza nadzieją jest to, że rebelianci naprawdę będą chcieli odbić Sobieski. Może w chaosie wam uda się do nich podłączyć i prysnąć. Jeśli nie to spiszcie testamenty.Gdy skończyła mówić to wyszła, nie odpowiadając na żadne pytania.

    Eric Keitel
    Participant
    #72240

    == Wesoła Wdówka ==Alan z oszołomieniem wpatrywał się w zamykające się drzwi i znikającą za nimi kobietę. Kilka minut temu był całkiem pewny, że nie rozumie nic z tego co się dzieje. Najwyraźniej jednak można było rozumieć jeszcze mniej - czego doświadczał teraz. Przede wszystkim mógł się spodziewać, że jego lustrzana postać nie wypuści ich ot tak sobie. Nie mógł jednak dojść do tego, dlaczego jego prawa ręka mu o tym powiedziała.== USS Defender ==Dowódca trzymając w dłoni padd wpatrywał się w sterty sprzętu rozłożone w ładowni. W jego oczach malowało się niczym nie mącone przerażenie - ekwipunku wystarczyłoby im prawdopodobnie na podbicie jakiegoś niewielkiego miasta - kilka wysmukłych ścigaczy, stojaki wypełnione różnego rodzaju ręczną bronią, skrzynie materiałów wybuchowych i granatów a nawet - Caep wciąż nie do końca wierzył w ten widok - niewielki czołg unoszący się stopę nad pokładem. - Beregh, uszczypnij mnie - Rzucił przez zaciśnięte zęby, ale niemal natychmiast sam siebie poprawił, przypominając sobie o tym że jego kompan jest klingonem a jego ramię może nie wytrzymać procesu sprawdzania rzeczywistości - Nie! Żartowałem. Potrafisz się tym wszystkim posługiwać?- Jestem mechanikiem, nie komandosem - Burknął jego towarzysz. Nie był może do końca ścisły, jak każdy klingon w walce radził sobie całkiem nieźle. Ale jako oficer operacyjny odebrał raczej nieco inne przeszkolenie - Shiran będzie nam musiał co nieco wyjaśnić, jak w końcu przestanie zrzędzić. Co zamierzasz powiedzieć załodze?Caep westchnął ponuro słysząc pytanie którego trochę się obawiał - Odrobinę prawdy. Teleportujemy się ze ściśle tajną misją na Rekel. Co zasadniczo jest prawdą, ale nie mówimy że do alternatywnego wszechświata i nie mówimy po co. Beregh burknął coś pod nosem, potwierdzając że usłyszał. Sam też się trochę niepokoił. Ale nigdy nie należało porzucać członków załogi. Był pewien że gdyby on zginął, Marten też zrobiłby wszystko żeby go wyciągnąć. Wlepił ponury wzrok w zgromadzony przed nimi arsenał, zastanawiając się co przyniesie przyszłość.

    I. Thorne
    Participant
    #72298

    Wesoła Wdówka leciał przez kosmos i przebywanie w zamkniętej kwaterze stawało się coraz bardziej denerwujące.Wreszcie statek wyszedł z warp. Oczom Alana i Ani ukazała sie pustynna planeta okrążająca pomarańczowe słońce. Nie wyglądała na przytulną.Wdówka wcale nie zamierzała przybić do jakiekolwiek stacji, choć coś było na orbicie. Zaczeła sama lądować. Trzęsło niemiłosiernie, nawet temperatura zaczeła wzrastać.Lądowanie też nie było przyjemne. Wstrząs był potężny i Ania upadła, ale na szczęście nic się je nie stało. Alan nawet nie miał czasu jej pomóc wstać, gdy otworzyły sie drzwi i pojawił się niesmieszny karzeł.- Wychodzimy, lustrzaki.

    Eric Keitel
    Participant
    #72300

    Marten patrzył ponuro w iluminator. Bura tarcza planety była coraz bliżej. Chorąży z niepokojem zarejestrował wzrost temperatury - najwyraźniej osłony nie wszędzie dobrze trzymali. Zaczynał się już zastanawiać, czy ich podróż nie skończy się w tej celi - na szczęście Wdówka w końcu weszła na dobre w atmosferę i ustabilizowała lot przed lądowaniem. Chwilę później, z poprawką na kilka siniaków, byli już na ziemi. Niemal w tej samej chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich jakiś karzeł.- Wychodzimy, lustrzaki - Rzucił w stronę więźniów.- To wy jesteście lustrzani - Automatycznie burknął Alan zanim zdążył pomyśleć - Jednak posłusznie ruszyli w stronę drzwi. Jeśli tutejsza wersja Marii mówiła prawdę, całkiem możliwe że już niedługo wrócą do siebie - nie miał co prawda pojęcia czy wspomniani rebelianci zechcą ich uratować... Ale z drugiej strony, pozyskanie wdzięczności Floty mogłoby im się na dłuższą metę opłacić.

    I. Thorne
    Participant
    #72540

    Karzeł prowadził ich do windy, umieszczonej w jednej z nóg, na których stał teraz Norin.Gdy otworzyły się drzwi to do środka wpadło pustynne powietrze. Nie było gorąco czy upalnie. To był prawdziwy ukrop. Na oko jakies 80-90 stopni Celsjusza. Słońce świeciło bardzo mocno i krótki pobyt na powierzchni bez odpowiedniego sprzętu na pewno skończyłby sie szybkim odwodnieniem i smiercią.- Dalej, nie lubicie ciepełka? - warknął karzeł i wypchnął ich z windy. Na szczęście kilkanaście metrów od nich stał mały budynek. Nim do niego weszli to Marten mógł zauwazyć kilka szczegółów kolonii. Zobaczył dwa działa przeciwlotnicze oraz kilka gatlingów. Nie było żadnego płotu, kto uciekał na pewno szybko umierał. Oprócz budynku w który wchodzili było jeszcze kilka innych, większych. Właśnie do jednego jechały zapasy wynoszone z Norina. Strażników było mało i byli to tylko Kardazjanie. Każdy z nich nosił pełny mundur oraz maskę na twarzy. Na to mieli zarzucone białe ubrania.Wchodząc do budynku coraz wyraźniej czuł dudnienie. pochodziło z głębi ziemi i było coraz mocniejsze. Drzwi sykneły i gorąco znikneło. Za to pojawił się mocny wiatr, wywiejający z nich i podłogi wszędobylski piasek.- Nazwiska, stopnie i powód skazania. - rzekł do dwójki bohaterów siwiejący Kardazjanin. Nie wyglądał zachwycony z powodu swej pracy w kolonii karnej.

    Eric Keitel
    Participant
    #72593

    - Chorąży Alan Marten, pierwszy oficer USS Defender, Numer służbowy 0121244-DE i Kadet Anna Woźniak, pion taktyczny USS Defender. Nie staliśmy przed żadnym sądem, który mógłby nas skazać. Zostaliśmy tutaj zesłani bezprawnie - rzucił twardo Marten słysząc skierowane do siebie pytanie. - Chciałbym skontaktować się z moim rządem. - Marten jak zwykle nie przejawiał zbyt wiele instynktu samozachowawczego. Zwyczajnie nie było to w jego stylu.

    I. Thorne
    Participant
    #72596

    - Czyli lustrzani. - odparł Kardazjanin. - Zostaniecie skierowani do pracy w sekcji 3, rafinacja rudy. Każde nie wypełnienie polecenia bezpośredniego nadzorcy będzie skutkowało śmiercią. Zabrac ich stąd!Znikąd pojawiło się dwóch strażników. popychając kolbami karabinów wepchneli ich do kolejnej windy. Zjazd był szybki. Na szczęście nie powitał ich ukrop jak wczesniej, choc chłodno nie było.Najpierw skierowano ich do łaźni.- Rozbierac się. Macie 5 minut na toaletę. - rzekł jeden ze strażników. Wcale nie zamierzał wraz z towaryszem wychodzić z pomieszczenia, tylko odsuneli się, by nie zamoczyć mundurów.

    Eric Keitel
    Participant
    #72598

    Alan postarał się stanąć w ten sposób, by w jak największym stopniu zasłonić kąpiącą się Ankę. Nie dość, że byli ze sobą dość blisko, to od momentu gdy wstąpiła do Floty odpowiadał za nią. A strażnicy w obozach karnych zazwyczaj nie cieszyli się zbyt dobrą opinią. Zastanawiał się, czy udałoby mu się załatwić tą dwójkę, ale niemal natychmiast doszedł do wniosku że nie. Nie miał żadnej broni, a nie był klingonem który dałby radę ich gołymi rękami rozszarpać. Gdy tylko Anka skończyła, sam się pośpiesznie umył, zastanawiając się czy uda im się dożyć ratunku.

    I. Thorne
    Participant
    #72956

    Zamiast mundurów dostali szare ubrania zrobione z jakiegos odpornego materiału.Następna w kolejności było zapisanie ich w bazie danych. Dokładnie ich zważono, zmierzono, zbadano, zeskanowano siatkówkę, odciski palców oraz pobrano DNA. Dostali też po chipie, który miał określać ich polożenie. Zdalne urządzenia teleportujace miały ich przenieść do karceru, gdy przekroczą granice obszaru, gdzie od tej pory mieli mieszkac, pracować, jeśc i jak najszybciej umrzeć.- Zmęczyliście się tym wszystkim? - zasmiał się jeden z żołnierzy. - To teraz popracujecie by wam sie mięśnie przyzwyczaiły.Ostatnia winda dowiozła ich do sekcji trzeciej. Tutaj hałas był o wiele większy niz na wyższych poziomach. Długie tasmociągi wiozły sterty rozdrobnionych kamieni. Stali przy nich więxniowie i badali je trikorderami. Co pewien czas odrzucali niektóre z nich. Na szczęście było umierakowanie chłodno i brakowało denerwującego pyłu.Więźniów było około 20. Stało też 4 strażników. Byli jednak w oddaleniu, więc nawet gdyby cała sekcja się zbuntowała to wystrzelaliby buntowników bez problemu.- Jonas! Masz nowych współpracowników. Przeszkól ich szybko bo jutro mają wyrobic normę!Alan i Ania zostali wypchnięci z windy, która po chwili poszybowała w górę.

Viewing 15 posts - 2,116 through 2,130 (of 2,148 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram