Forum Fandom Sesje RPG, PBF i inne Star Trek: PBF PL PBF - Chorąży Winter

PBF - Chorąży Winter

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 24 total)
  • Author
    Posts
  • Eric Keitel
    Participant
    #2941

    Klingońska kantyna śmierdzi. Jesteś w stanie stwierdzić to po tygodniu ustawicznego odwiedzania jej. Zresztą, trudno inaczej przebywając w sojuszniczej bazie. Z niechęcią pociągnąłeś kolejny łyk piwa zastanawiając się przy tym po co dowództwu trzyma cię akurat tutaj... W obu kwadrantach jest tyle ciekawszych placówek gdzie mógłby trafić młody i dobrze zapowiadajacy się oficer... Ale nie! Saratoga wysadziła cię w bazie na terytorium Klingonów jakiś tydzień temu i od tego czasu piekielnie się nudzisz. Twoje rozmyślania przerwał komunikator.=/= E... Dzień Dobry. Pan chorąży Winter? Jestem chorąży Laura Morgan, pierwszy oficer na USS Happiness. Mam nadzieję że dostał pan już rozkazy... Za piętnaście minut dokujemy przy śluzie... - W tle usłyszałeś uwagę wypowiedzianą z dziwnym akcentem ' tej z dziwnym szlaczkiem ma'am! Chyba trzeciej...' - No. Dokujemy przy śluzie trzeciej, panie chorąży. Przygotujemy statek na pańskie przybycie.

    Hivision
    Participant
    #44876

    =/= Zrozumiałem, Winter bez odbioru -odparłem i ruszyłem w kierunku śluzy.Nie podobał mi się ton głosu chorąży Morgan. Była zdecydowanie zbyt pewna siebie i chyba chciała pokazać, że trzeba liczyć się z jej zdaniem. Nie wiem czy będzie nam się dobrze pracowało, ale jedno muszę z nią ustalić już na samym początku. To ja wydaję rozkazy i nic tego nie zmieni.W drodze do śluzy przyczepił się do mnie wyjątkowo pijany Klingon. Miał wyraźną ochotę podzielić się ze mną wieściami o zwycięstwie w jakiejś przygranicznej potyczce. Nie byłem zainteresowany, ale jego groźne spojrzenie sprawiło, że wolałem nie ryzykować. Wziąłem do ręki butelkę Krwawego Wina i łyknąłem dość pokaźną porcję jakże mocnego trunku. Byłem wyraźnie nieprzygotowany na jego moc. Zakasłałem, ale na szczęście ciągle stałem. Zadowolony Klingon klepnął mnie po ramieniu wychwalając swoje czyny i poszedł w w kierunku kantyny. Założe się, że zostanie tam do rana.Ruszyłem w swoją stronę i o dziwo zauważyłem, że nogi trochę odmawiają mi posłuszeństwa. Ciąglę szedłem we właściwym kierunku, ale od czasu do czasu zahaczałem o ściany, drzwi czy inne przeszkody. Kiedy zatrzymałem się przed śluzą USS Happiness kończył procedurę dokowania. Jeszcze chwila i spotkam się twarzą twarz z moim pierwszym oficerem. Niestety Krwawe Wino nie pozwalało mi czuć się tak pewnie jak jeszcze kilka minut wcześniej.

    Eric Keitel
    Participant
    #44880

    Z cichym szczękiem okręt zadokował. Wydawał ci się piękny. Smukła sylwetka od razu wskazujaca na niezłą prędkość wskazywała ze Sabre może być trudnym przeciwnikiem dla większych i mniej zwrotnych wrogów. Śluza otworzyła się z cichym sykiem, ale to nie swojego zastępcę zauważyłes. Natychmiast wybiegło z niej dwóch członków ochrony z karabinami fazerowymi i w mundurach polowych. Zajeli pozycję po obu stronach śluzy i spojrzeli na ciebie z niechęcią. Pierwszy posunął się dalej. Z wyraźną kpiną patrząc na twój stan stanął na baczność i energicznie skinął głową.- Sir! Mat Even Henriks! Okręt znajduje się pod ścisłą ochroną, sir! Proszę... - Przerwało mu pojawienie się kobiecej sylwetki za śluzą. Spojrzała na całe widowisko i uśmiechneła sie samymi kącikami warg.- Dzień dobry, kapitanie. Pozwoliłam sobie wydać rozkazy przygotowania okrętu do lotu. Jak pan wie, ruszamy za ledwie kilka godzin...

    Hivision
    Participant
    #44883

    "Co się do cholery dzieje" - pomyślałem sobie, ale ze względu na niewielki szum w głowie stwierdziłem, że lepiej będzie jak poczekam z wyjaśnieniem sytuacji na później.Wszedłem na pokład. Mat Henriks ruszył za mną energicznym krokiem. Karabin fazerowy miał lekko uniesiony. Cała sytuacja sprawiła, że wcale nie czułem się jak dowódca okrętu. Prawdę mówiąc załogańci, których mijaliśmy po drodze patrzyli na mnie ze zdziwieniem i chyba nawet lekką pogardą. Zapewne myśleli, że prowadzą mnie do celi. "Diabli nadali tego Klingona. Nie go szlak trafi. Jego i ten jego wielki honor" - klnąłem w myślach za każdym razem, gdy na mojej drodze pojawiła się przeszkoda, z którą musiałem się zderzyć. Starałem się trzymać fason, ale jasne światło, które doskonale wskazywało na piękno okrętu, tym razem drażniło nerwy wzrokowe. Nie widziałem wyraźnie.Panna Morgan była zdecydowanie niezadowolona ze stanu w jakim się znajduję. Niestety mimo że nie tak wyobrażałem sobie przejęcie dowództwa, nad pierwszym w karierze okrętem jaki mi przydzielono, nie mogłem nic zrobić. Czary goryczy dopełnił jakiś kadet, który doprowadził do mojego upadku. Nawet go nie zauważyłem. Mój pierwszy oficer zareagował szybciej niż mogłem sobie to wyobrazić.-Proszę go odprowadzić do kwatery. Niech się już tu nie plącze, bo zrobi sobie jeszcze jakąś krzywdę - powiedziała i zniknęła za rogiem. Nawet nie zdązyłem zaprotestować.

    Eric Keitel
    Participant
    #44892

    Obudził cię cichy szmer. Znajdowałeś się na dolnej koi w dwuosobowej kwaterze, dość ciasnej zresztą. Nie pamiętałeś skąd się tutaj wziąłeś. Dopiero po chwili przypomniał ci się wczorajszy klingon, krwawe wino i odwiedziny na własnym statku.- Cześć - Głos który zabrzmiał obok był dość cichy, ale dla ciebie i tak przypominał wystrzał z armaty - Jestem kadet Delevane. Szefowa kazała odprowadzić pana do kwatery... Nie mówiła tylko gdzie to jest, więc przyprowadziłem pana do siebie. Jak się spało?

    Hivision
    Participant
    #44895

    - Twardo -powiedziałem cicho i zacząłem masować obolały bark. -Która godzina -zapytałem wskazując jednocześnie dłonią żeby młodzienic nie mówił za głośno. -Ósma zero. Od dwóch godzin jesteśmy w drodze -stwierdził niezwruszonym głosem.-Cholera -syknąłem przez zęby i jak oparzony zerwałem się na równe nogi. Głowa trochę bolała ale nie było wyjścia. Musiałem iść na mostek. Prawdę mówiąc powinienem tam byc od początku.Kadet Delevane odprowadził mnie do turbowindy. Chciał iść ze mną na mostek, ale kategorycznie mu tego zabroniłem. To nie było jego miejsce. Turbowinda bardzo szybko dojechała na miejsce. Drzwi odsłoniły panoramę mostka. Był taki jak sobie wyobrażałem. Nie za duży, ale za to wyjątkowo funkcjonalny.-Kapitan na mostku -powiedział jeden z członków obsady mostka. Nie zdążyłem zauważyć, kto to był, ale jego tubalny głos wskazywał na obce pochodzenie.Mój fotel zajmowała Laura MOrgan. Krnąbrny pierwszy oficer, którego przywołanie do porządku było moim pierwszym zadaniem.-Oooo. Czy dobrze się panu spało? -zapytała z ironią w głosie. -A może chciałby pan odpocząć przed misją? -dodała po chwili.-Proszę za mną -odparłem stanowczo i ruszyłem w kierunku mojego gabinetu. Wszyscy patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nikt nie odważył się zakwestionować mojej decyzji. Zdałem sobie jednak sprawę, że panna Morgan zdobyła szcunek załogi. Ja na swój będę musiał jeszcze popracować.W gabinecie na biurku leżało wiele różnych rzeczy. Nie lubię takiego bałaganu więc od razu wskazałem dłonią na nieporządek.-Przepraszam, sir. To moje. Zaraz posprzątam -odparła stanowczo, ale na szczęście bez wywyzszania się.-Proszę zabrać tylko osobiste rzeczy. Dane dotyczącemisji mają zostać. Jestem ciekawy pani wniosków, ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać.Zająłem fotel po drugiej stronie biurka zaraz jak tylko mój pierwszy oficer zrobił na nim porządek. Zostało kilka paddów, ale teraz można było przynajmniej spokojnie usiąść. Laura Morgan nie chciała zająć drugiego fotela więc zacząłem grzecznie zwracać jej uwagę.-Chorąży Morgan nie wiem gdzie uczyła się pani manier czy pierwszych kroków dyplomacji, ale chciałbym zwrócić pani uwagę, że nie powinna się pani tak zachowywać. Pani zadaniem jest wspieranie dówódcy, a nie poniżanie go i traktowanie jak kogoś zagrażającego bezpieczeństwu statku. -Z całym szcunkiem, sir, ale pana wczorajsze zachowanie nie ujdzie panu na sucho. Nie będzie pan dowodził tym statkiem, już ja się o to postaram -zaczęła się sprzeczać.-Ciekawy więc jestem co skłoniło pania do uzycia eskorty żeby oprowadziła mnie po statku. Dobrze znam rozkład Happiness i wiem, że wczoraj chodziliśmy w kółko. Czekała pani tylko na coś co pozwoliłoby mnie wykluczyć z działania. To mi zakrawa na spisek -krzyknąłem widząc jej pogardliwą minę.-Długo pan tu nie zabawi -warknęła i odwróciła i ruszyła w kierunku drzwi.-Nie tak szybko -zawołałem za nią.=/= Ochrona do mojego gabinetu.Chwilę później do pomieszczenia wszedł szef ochrony. Wysoki Wolkanin.-Pani Morgan jest pani tymczasowo odsunięta od służby. Dopóki nie wyjaśnie co się tu dzieje, będzie pani zamknięta w swojej kwaterze. Żadnych odwiedzin i pod strażą. Dziewczyna pałała do mnie mściwym wzrokiem, ale nie powiedziała ani słowa. Wolkanin wyprowadził mojego pierwszego oficera. Kiedy zostałem sam, zabrałem się za czytanie zostawionych przez pannę Morgan danych dotyczących misji.

    Eric Keitel
    Participant
    #44910

    Twoja pierwsza oficer spojrzała na ciebie złośliwie. Bardzo złośliwie i z nutką... Kpiny? Zdecydowanie to spojrzenie ci się nie podobało. Wziąłeś się za przeglądanie paddów - z każdym kolejnym odkładanym na kupkę zaczynałeś rozumieć uśmiech swojego zastępcy. W żadnym nie było nawet najmniejszej wzmianki na temat czekającej was misji. Widocznie Morgan okazała sie także osobą dobrze pojmującą znaczenie słowa 'tajne'. Skoro rozkazy przeznaczone są dla personelu dowodzącego to wychodziła widocznie z założenia że nie należy zostawiać ich na widoku, gdzie każdy może mieć do nich dostęp. Nie miałeś złudzeń - kwatera kapitańska nie była niezdobytą twierdzą. Zostawały dwie opcje... Rozmowa z załogą... Która zdążyła już obdarzyć właśnie aresztowaną Morgan szacunkiem. Albo rozmową z nią... Jej zachowanie mogło być trudne do przewidzenia. Z jej punktu widzenia nie miałeś prawa zamknąć jej w celi... Równie dobrze mogła właśnie wzywać śledczych JAG.

    Hivision
    Participant
    #44935

    Zdecydowałem się porozmawiać z chorąży Morgan. Mimo jej szczerej niechęci lepiej byłoby nie mieszac w to reszty załogi. Zostawiłem mostek pod kontrola szefa ochrony i udałem się rozwiązać problem.Panna Morgan nie była zachwycona widząc, że to ja chcę z nią rozmawiać. Nie pwiedziała tego głośnom, ale wyraźnie widziałem to w jej oczach.-Informacje, które mi pani zostawiła są niewiele warte. Nadal nie wiem dokąd lecimy i na czym ma polegać nasze zadanie. Wiem, że zna pani wszystkie szczegóły. Nie rozumiem tylko dlaczego nie ma pani zamiaru się nimi odzielić akurat ze mną -powiedziałem wolno acz kolwiek stanowczo.-To bardzo proste. Nie musi pan tego wiedzieć. Wogóle nie powinno tu pana być -odpowiedziała niechętnie.Patrzyłem na jej niewzruszoną twarz. Trudno było wyczytać z niej jakiekolwiek informacje. Cokolwiek to było chorąży wiedziała jak należy ukrywać prawdę.-Skoro jednak juz jestem to może jednak małe zawieszenie broni? -zaproponowałem oczekując chyba zbyt dużo.Dziewczyna popatrzyła trochę zaskoczona, ale ciągle siedziała cicho.-Nie wiem co pani ukrywa, ale dobrze wiemy, że mogę tu panią trzymać całymi dniami. Nie lepiej byłoby powiedzieć mi prawdę? -zachęcałem ją ponownie.-Nie upoważniono mnie... -wyskoczyła głośno i natychmiast umilkła.Wiedziałem, że cała historia musi być grubymi nićmi szyta. Może nawet spotkanie z pijanym Klingonem nie było przypadkowe. Może to wszystko było doskonale zaplanowane. Przez chwilę myslałem nawet, że wszystko jest testem mojej osoby. Ktoś mógł w ten sposób chcieć poznać moje zachowanie w różnych systuacjach. Nie wiedziałem tylko czy to wszystko miało jakiś sens. Zdałem wszystkie testy lojalności oraz przydatności. Na USS Happiness miałem nabrać doświadczenia w dowodzeniu, a zamiast tego spotykam same przeszkody. Cokolwiek się stanie. Dziewczyna wiedziała więcej.-Kto pani nie upoważnił?-I tak za dużo powiedziałam -odparła wyjątkowo spokojnie. Głos wskazywał, ze jest smutna. Chyba czuła, ze zawiodła. Niestety mimo usilnych prób z mojej strony, nic więcej nie powiedziała. Zostawiłem ją samą i udałem się w kierunku mostka. Po drodze wpadł mi do głowy pewien pomysł. Może zamknięcie panny Morgan nie było najlepszym rozwiązaniem. Może lepiej byłoby zostawić ją w spokoju i po cichu bacznie obserwować jej poczynania. Tylko kto mógłby mi w tym pomóc. Szef ochrony jest zapewne dlojalnym członkiem załogi, ale zbyt długo służył pod krnąbną chorąży. Podobnie reszta załogi. Dopiero po chwili wpadło mi do głowy nazwisko chłopca, który mógł stać się kluczową postacią w całej rozgrywce.=/= Winter do Delevane.=/= Delevane. Słucham.=/= Proszę natychmiast zgłosić się w swojej kwaterze -rozkazałem i poszedłem na spotkanie.

    Eric Keitel
    Participant
    #44938

    Gdy dotarłeś na miejsce młody kadet już czekał, wyprężony na baczność przed twoim biurkiem. Widocznie już wiedział kim jesteś i nie widział w tobie tylko kolejnego chorążego - ale kapitana.- Sir! Kadet Delevane melduje się na rozkaz, sir! - Co lepsi instruktorzy musztry musieliby się ucieszyć słysząc ten regulaminowy okrzyk... Jednak nie ty. Głowa nadal bolała.

    Hivision
    Participant
    #44944

    -Sprawdziłem pańskie akta i zauważyłem, że mozna na panu polegać. Jest pan dobry z inżynierii oraz ma pan przyzwoite wyniki za sterem. Starał się pan o przydział do obsady mostka, ale Laura Morgan odrzuciła pańską prośbę.-Tak jest, sir. Chłopiec stał na baczność. Był wyraźnie zadowolony, że ktoś docenia jego starania.-Hmm -odparłem. Mógłbym mieć dla pana zadanie, które wymagałoby odpana lojalności lecz nader wszystko dyskrecji. Podołałby pan takiej próbie? -zapytałemChłopak usmiechnięty od ucha do ucha nie mógł już wytrzymać co takiego go czeka i zgodził się bez wahania.-W takim razie -mówię dalej. -Na czas najblizszej misji, w ramach praktyki, przydziele pana do steru. Chcę żeby śledził pan każdy ruch, słyszał każdy rozkaz, nawet nie przeznaczony pańskim uszom, jaki wyda chorąży Morgan.Młodzieniec był trochę zaskoczony. Mina wyraźnie mu zrzedła, ale nadal sprawiał wrażenie, że jest gotowy wykonać zadanie.-Tak jest -odparł stanowczo.-Dobrze. A teraz najważniejsze. Opdowiada pan tylko przede mną i nikim więcej, ale o tym wiemy tylko my dwaj. Ostatnią rzeczą jaką chciałbym byłby bunt załogi.-Tak jest - młodzieniec odparł zupełnie niewzruszony.-W porządku. Proszę zająć ster wraz z kolejną zmianą.Kadet opuścił pomieszczenie.

    Eric Keitel
    Participant
    #45033

    Z wyrazem radości na twarzy usiadłeś przy swoim fotelu. Wreszcie dowództwo zdecydowało się cię docenić - obdarzyło cie ogromną odpowiedzialnością, z czego doskonale zdawałeś sobie sprawę. Życie załogi zależało praktycznie od ciebie. Stałeś się dla nich sędzią i dowódcą, ale doskonale wiedziałeś że na szacunek i przyjaźń będziesz musiał zapracować. Twoje myśli przerwał komunikator:=/= Sir, tutaj mat Corden. Jestem odpowiedzialny za nasz bryg. Pani chorąży, zgodnie z regulaminem wykonała już jedno monitorowane połączenie podprzestrzenne. Melduję że połączyła sie z dowództwem Gwiezdnej Floty. Czy mamy zabrać ją na przesłuchanie?

    Hivision
    Participant
    #45233

    Nie byłem zachwycony z tego co usłyszałem, ale co się stało to się stało. Należało zacząć działać.=/= Nie, ale chcę żeby spróbował pan odtworzyć treść rozmowy. Najlepiej gdyby zdobył pan nagranie.=/= Tak jest -odpowiedział Corden i skończył połączenie.Nie przypuszczałem, że mój pierwszy oficer okaże się takim utrapieniem, ale z drugiej strony nabierałem też podejrzenia, że ma to związek z moją przeszłością. Ktoś mi nie ufał. Może nawet kwestionował moją lojalność wobec Federacji. Problem w tym, że nie przypominałem sobie niczego z pobytu w Akademii co mogłoby doprowadzić do takiego stanu rzeczy.Poszedłem na mostek i stanąłem za stanowiskiem operacyjnym. Zerknąłem chwilę na przyrządy. Nie wskazywały niczego nadzwyczajnego. Podobnie pozostałe konsole. Wszystko wydawało się być w należytym porządku. Coś mi jednak mówiło, że to tylko pozory.-Sternik. Cała stop. Proszę mnie połączyć z Akdemią Gwiezdnej Floty.

    Eric Keitel
    Participant
    #45241

    - Tak jest sir... Ustanawiam połączenie... Gotowe - Na monitorze pojawiła się młoda Andorianka w stopniu chorążego. Uśmiechneła się nieco wymuszonym uśmiechem i utkwiła w tobie spojrzenie.- Akademia Gwiezdnej Floty, oddział na Ziemi. Możemy w czymś pomóc, chorąży?

    Hivision
    Participant
    #45265

    - Tak. Chciałbym połączyć się z Bosmanem Milsem O'Brianem - powiedziałem spokojnie acz stanowczo.Andorianka nie była zdziwiona prośbą. Wyglądała nawet na bardzo zaciekawioną.- Ciekawe ilu jeszcze będzie do niego dzwonić - mruknęła pod nosem i sprawdziła coś na terminalu komunikacyjnym. Popatrzyłem na nią wyraźnie zaintersowany. Chyba nie zorientowała się, że było ją słychać. Niemniej była to kolejna cenna informacja. Podobny los spotkał także innych . Czyżby ktoś snuł jakiś spisek?- Przykro mi chorąży, ale Bosman O'Brian jest w chwili obecnej nieosiągalny. Czy mam przekazać mu jąkąś wiadomość? -zapyała.- Muszę się z nim koniecznie skontaktować. Nic więcej -odpowiedziałem i przerwałem połączenie.Teraz wystarczyło tylko czekać. Część załogi patrzyła na mnie e zdziwieniem. Kilka razy ktoś przypominał mi o wykonaniu zadania. Kiedy jednak pytałem o jakie zadanie chodzi, czekała na mnie cisza.

    Eric Keitel
    Participant
    #45323

    Odpowiedź z akademii dostałeś ledwe godzinę później. Ta sama Andorianka poinformowała cię że już łączy a po cwili na monitorze pojawił sie mężczyzna w mundurze sekcji złotej za sporych rozmiarów biurkiem i ściskajacy kubek parującej cieczy, pewnie kawy. Domyśliłeś sie, ze mimo przydziału na akademie nadal był strasznie zabiegany.- Coś się stało, panie chorąży?

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 24 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram