Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Szafrański
- Panie kapitanie, obawiam się, iż dał nam pan niewystarczającą ilość czasu na dokonanie napraw. Z orbity Marsa będziemy mogli ruszyć dopiero za 54 godziny według moich mechaników - powiedział stanowczo chorąży.
Kapitan uśmiechnął się szeroko -Chce mi pan powiedzieć, że nie potrafi sobie poradzić z wyznaczonym terminem?-
- Niestety panie kapitanie, przecenił pan możliwości moich mechaników. Nie są to jeszcze specjaliści, ani bogowie. Są jeszcze kadetami, dla nich jest to pierwsza styczność z okrętem poza Akademią. Z całym szacunkiem, nie powinien pan od nich tak wiele wymagać. Jednakże decyzja należy do pana kapitana - Mateusz ze stoickim sposobem wymawiał kolejne słowa. Sam sobie nie wierzył, iż jest w stanie do czegoś takiego.
Kapitan zaśmiał się -A ile czasu pańscy mechanicy potrzebują- zapytał rozbawiony
- Tak jak wcześniej mówiłem, około 54 godziny, panie kapitanie - orzekł chorąży.
Spoważniał -Ależ skoro taki zdolny młodzieniec sobie nie poradzi. Proszę, proszę niech blokuje pan miejsce w doku. Może pańska niekompetencje, nie okaże się fatalna w skutkach. Ma pan 48 godzin, ale niech pan będzie pewien, że wszystko znajdzie się w moim raporcie-
- Panie kapitanie, ten statek ślęczał w tymże doku długi czas i mało kogo interesowały poważne naprawy. Załatanie wielkich dziur i zostawienie statku na pastwę losu to nic trudnego. Niech pan w raporcie nie zapomni wspomnieć o tym, iż "zdarza się" chorążemu powiedzieć prawdę w oczy. Bez odbioru - powiedział Mateusz.Chwilkę po zakończeniu transmisji wykrzyknął:- Hulaj dusza piekła nie ma. Zwrócił się także do kadetki:- Kadetko, zrobiłyście dziś kawał świetnej roboty. Idźcie odpocząć. Czekają nas mozolne dwa dni roboty.A do używając komunikatora rzekł:- Tallin, co powiecie jeśli macie 48 godzin na wykonanie napraw?
-Będzie ciężko panie kapitanie, nawet bardzo ciężko. Mam mało ludzi. Nie zdążę, ze wszystkim, ponieważ część ludzi musi wykonywać najprostsze naprawy. - odpowiedział ci Aenar. -Potrzebował bym, więcej ludzi-
- Więc macie do dyspozycji każdego na tym statku wraz z moim błogosławieństwem. Proszę zadbać o to, aby każdy dostał zadanie na miarę swoich możliwości. Nie chcę być świadkiem załamania nerwowego któregoś z kadetów. Osobiście nadzoruj najważniejsze naprawy i do nich przydzielaj najlepszych. Bez odbioru - tyle powiedział chorąży do komunikatora.
I'm in love with my lust
burning angel wings to dust
- Mam nadzieję, że dane mnie będzie odpocząć przez kilka godzin - mówił zmierzając w kierunku swojej kajuty.
Dane mu było odpocząć jedynie parę godzin, gdy obudził go dzwonek do drzwi. -Panie kapitanie, najmocniej przepraszam, ale mamy powymieniać rzeczy w pańskiej kwaterze- usłyszał nieznany sobie głos.
Chorąży z oporem wstał z łóżka. Próbował rozpoznać głos, jednak nie mógł z nikim go skojarzyć. Na wezwanie odparł:- Już, chwilkę, zaraz, tylko ogarnę swój ubiór. Nie wiem co mnie opętało w czasie snu, ale nie rozpoznaję swego munduru.Po dłuższej chwili...Mateusz wyszedł ze kajuty rozpościerając oczy. Gdy wyszedł przez chwilę zamarł w bezruchu....
Przed kwaterą stało 5 osób. Jeden inżynier, dwóch naukowców albo medyków i ktoś z kontroli lotu. Mieli przy sobie meble na wózkach repulsorowych. Bez słowa weszli do kwatery i rozpoczęli wymianę. Naukowcy i kontroler lotu, zaczęli wnosić nowe meble i zmieniać je na stare, które były wywożone, a w tym czasie inżynier otworzył panel pod replikatorem -Panie kapitanie, to trochę potrawa, może wróci pan za pół godziny?- odezwał się do niego znad klapy mechanik.
- A tak, tak, przepraszam za to rozkojarzenie, ale pobudki nigdy nie należały do moich mocnych stron - powiedział chorąży - powodzenia.
Mateusz szedł powoli korytarzem rozmyślając nad wieloma rzeczami:
- Jesteśmy pod ostrzałem....
Antyneutrina w fali sinusoidalnej...
Koniec Wszechświata...
Przyszłość...
Myśli te zakończył przywołując turbowindę...
Turbowinda była pusta, chociaż po drodze zauważył sporo grupek załogantów pracujących nad różnymi systemami, porządkujących kwatery, wymieniających meble i stare wyposażenie. Każda z tych grupek była nadzorowana przynajmniej przez jednego członka sekcji "złotej".
Dobrze, dobrze, jednak nie jesteśmy straceni,
a idee pozytywizmu i dziś znajdują światło dzienne...
Chorąży wszedł do turbowindy. Tam wklepał na interfejsie pokład, na którym znajdowała się maszynownia. Chciał osobiście przekonać się o postępach.
- No to huzia na Józia - po tych słowach turbowinda zamknęła swe drzwi i sunęła do celu.