Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Stephens
„USS Lewiatan”, ciekawa nazwa jak na tak mała klasę jak Saber. W końcu mogło być gorzej. Maszerujesz jednym z korytarzy stacji wchodzącej w skład stoczni „Utopi Planiti”. Na ramieniu dźwigasz torbę wypchaną rzeczami osobistymi i padami.... Padami pełnymi danych o załodze, samym okręcie i z rozkazami z Admiralicji. Według tych rozkazów masz tydzień na zaznajomienie się z okrętem i doprowadzenie go do systemu Bajorańskiego. Tam masz podjąć, prawdopodobnie, nudną służbe patrolową... Nie ma to jak zwięzłe rozkazy. Snując te ponure myśli dochodzisz do śluzy gdzie zakodowany jest „Lewiatan”. Śluza pilnowana jest przez strażnika z marines...
Doki... śluza... okręt... gdzieś obok mignęła postać jednego z marines. Salutuję odruchowo i idę dalej... cóż misja patrolowa? Lepiej być nie mogło. Cóż przynajmniej będzie czas na inne zajęcia. O ile człowiek nie oszaleje na tym małym okręcie. Na szczęście zawsze w pobliżu jest Deep Space 9. Może znajdzie się czas na rozrywki. Gwizdek trapowy, zwięzłe powitanie załogi. Czuję się jakbym robił to już wielokrotnie... miło mi was poznać, mam nadzieję... w przyszłości... chcę.... ufam... słowa płyną same, umysł pracuje już nad czym innym. A pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu byłem na Ktarii. Duma i uznanie w oczach ojca? Podejrzliwy uśmiech matki . Tak, tak wiem. Zycie półkrwi Ktarianina jest wybitnie ciekawe. Coś już o tym wiem. Interesuje mnie tylko czy załoga już wie, że dostała niegdysiejsze kuku?łcze jajo podrzucane przy najmniejszej okazji na jaknajdalszy dostępny w danej chwili posterunek. I najmniej istotny. Do tej pory chyba nie mogą zapomnieć kapitana Sturgessa. Tak... tak... ale cóż przesadził. No i tego co znaleźli w skłądach na Qualor II i wcale nie był to używany sprzęt wojskowy. No i tych kilku lat bez wieści. Mostek... maleństwo - kilka konsoli, miejsca tyle że ledwo wejdzie cała obsługa no i fotel kapitański - MÓJ fotel. Ponowne powitanie, wymiana uprzejmości z obecnymi, zaproszenie na bankiet zapoznawczy w stoczniowym barze. W końcu torba w dłoń i marsz do kajuty kapitańskiej...Hmmm... oszaleję... już wiem na pewno. Na szczęście okręty tej klasy mają krótkie rejsy - właśnie ze względu na spowodowany ciasnotą stres. No i brak osobistych replikatorów. Cóż, przynajmniej jest przytulnie. Na pierwszy ogień mundury, odzież... troszkę pamiątek z minionych lat: klingoński Mek'leth, kilka cieszących oko butelek z róznych stron, odrobinka Ktariańskiej sztuki, maska z Merva Prime, odrobinka latinum na drobne wydatki, no i mała pasja i to dosyć kosztowna. Ksiązki, najprawdziwsze książki, z prawdziwego papieru. Miło czasem coś takiego przeczytać, czuć ich ciężar, zapach.... troszkę chore? Możliwe, ale nie przejmuję się tym. W końcu torba z emblematem federacji. Dane.. dane... dane... aktualnie rozsypane po stole. No i ostatnia torba.... paddy... dużo paddów. Kolejne dane. Zyski, straty, korespondencja, namiary, kanały łączności... słowem Ktariańska apteczka. Jednakże najpierw obowiązki....... wzorowy chorąży, wyróżnona, wyróżniona, obowiązkowa służba, pochodzenie z rodziny wyższych oficerów floty... Inge Knudsen... chorąży... zaczynam się chyba bać..... o a tutaj ambitny, zdolny naukowiec Dr. Igor Stepanovs chorąży , wyróżniony, ochotniczy korpus w trakcie wojny z Dominium.... wyróżniony.... radosne stadko? Bosman Mart... Bolianin.... niech zgadnę... taaaa.... wzorowa służba.... wyróżniony. O tylko raz? Coś nowego... Andrew Douglas Kadet 3 klasy.... ..... czy ja mam dowodzić ludźmi? Czy oni dali mi tu same maszyny? Chyba zaczynam mieć czarne myśli - powiedziałem już zupełnie nagłos chytając za małą butelkę romulańskiego ale..... ale to co dobre nie trwa wiecznie i chwilę wytknienia przerwał sygnał obwieszczający iż pierwszy chce się widzieć z kapitanem....- Proszę chorąży Knudsen. Coś nowego? - rzekłem wskazując fotel i dyskretnie chowając butelkę- Dziękuję sir postoję.- Nie będę nalegał...- Właśnie dotarła kadet Retaire... sir.- Hmmm.... nie dotarłem jeszcze do jej danych... niech zgadnę? Wzorowy kandydat na oficera?- Oczywiście sir. Admirał Knudsen osobiście składał załogę z jak najlepszych marynarzy!- Dziękuję puierwszy... dziękuję.... - teraz już chyba można osunąć się w czarną rozpacz....
Coraz bardzie zaczynało cię nosić od czytania cukierkowych akt członków załogi. Miałeś dość.... wybawienie przynosi ci wiadomość że masz zgodę stacji na odlot.
Odlot...? Naprawdę....???? Wprost nie mogłem się nadziwić jak to się stało..... szybki rzut oka na piętrzącą się oskarżycielsko resztę paddów i krótka komenda: - Kawa! Duża!...... odpowiedzią była cisza.... w końcu na okrętach tej klasy nie ma osobistych replikatorów. Moment i dowódca rusza w stronę mesy. Kolejny moment i z wielkim kubkiem kawy pojawia się na mostku.- Kapitan na mostku! - wykrzyczała donośnie Knudsen- Dzięki pierwszy... - odpowiedziałem z wyraźną ulgą, dziś nawet skład załogi nie był przeszkodą- Raport pierwszy....- Wszystko jak w największym porządku. Uzbrojenie pełne, napęd w normie, załoga w komplecie....- Dziękuję. Wszyscy znacie rozkazy? Mamy zgodę na rozpoczęcie naszego rejsu. Standardowy rejs patrolowy, nie powinno być to dla was żadną nowością, ani wyzwaniem. Ufam wam jako jednej z najlepszych załóg w całej Gwiezdnej Flocie. Powtarzam: CAŁEJ... - monolog, tym razem słowa też przychodziły łatwo ale brzmiały nawet w kapitańskich uszach o wiele bardziej optymistycznie.... - Mart... w twoje ręce... wyprowadź nas stąd!
Saber płynnie oderwał się od stacji i obrócił się wokół własnej osi. Okręcik zgrabnie mijał konstrukcje doków, okręty i platformy obronne. Z każdym kilometrem zbliżając się do granicy stoczni. USS Lewiatan wyprysnął z plątaniny stoczni na wolna przestrzeń, jak ptak uciekający z klatki. Na mostku toczyły się tylko przytłumione rozmowy, wszyscy obserwowali siebie nawzajem i obraz na monitorze…
- Możemy wejść w warp – zameldował Mart
- Kurs na DS9, warp 5 – odparłeś patrząc na Bolianina.
- Już się robi…
Kilka ruchów sternika i okręt obraca się w odpowiednim kierunku… gondole silników zaczynają się jarzyć coraz jaśniej… i nic się nie dzieje… Okręt tkwi w tym samy miejscu w którym tkwił… Na mostku zalega cisza…
- Kur.... - rozległo się przytłumione przekleństwo z któregoś mniej widocznego fragmentu mostka. Stephensowi jednak do ust cisnęło się kilka bardziej dosadnych przekleństw.- Maszynownia! Raport! - wydał polecenie starając się by jego głos zabrzmiał spokojnie i rzeczowo. Przez chwilę odpowiadała tylko cisza. Sekundy zamieniły się w minuty. Wolną chwilę można było poświęcić na studiowanie napiętych mięśni twarzy Knudsen. - Maszynownia, raport.... Douglas, żyjecie?Znów cisza, za chwilę rozległ się jednak meldunek:- Tu kadet 1klasy Svirkov, przepraszam kapitanie za brak łączności, ale zapodział się nam główny mechanik.- Jesteście w stanie ustalić gdzie się podział?- Właśnie go znaleźliśmy. Jak tylko to się stało wlazł do kanału i nie daje się wyciągnąć, wciąż coś naprawia i klnie pod nosem, że wcześniej tego nie przewidział...Na mostku zapanowało odprężenie....- Dzięki Svirkov. Masz u mnie kolejkę, daj znać Douglasowi, że wierzymy w jego możliwości.... no to dobra... - dokończył zamykając połączenie. Rozejrzał się przez chwilę po mostku i ciągnął dalej - Wygląda na to, że ktoś nie za bardzo przyłożył się do rozbijania butelki z szampanem o burtę (próbował zażartować) i mamy chwilę wolnego. Pierwszy! Proszę o skrót naszej ostatniej odprawy! Mart wyznacz kurs aby zniwelować nasze opóźnienie.... nie możemy się obijać - uśmiech mimowolnie wyrósł na twarzy kapitana - Stepanovs.... hehm..... zajmij się czymś pożytecznymZałoga mimowolnie stłumiła śmiech... nawet Stepanovs. Chyba sytuacja pod kontrolą... niech tylko mechanik dokończy swe czary i można ruszać dalej. DS 9, marzenia......... oczekiwanie przedłużało się..... Mart przyglądał się uważnie swoim dłoniom, Knudsen przeglądała raporty z ostatniego tygodnia, a Stepanovs z uporem maniaka skanował pobliską chmurę gwiezdnego pyłu.... Stephens przeciągnął się i ponownie wywołał maszynownię:- Svirkov ? Jesteście tam?- Uhm.... odpowiedział stłumione ziewnięcie... przepraszam, sir. Oczywiście Douglas mówi że jeszcze chwilkę, chce dokończyć sprawdzanie całego systemu....- Aha, dzięki Svirkov, powieddzie mu żeby odrobinkę przyspieszył.... Pierwszy? - spytał przerywając jej "zajmujące" analizy, próbując nawiązać rozmowę - Jak stoimy z czasem? Chyba nie byłoby dobrze gdybyśmy spóźnili się już w pierwszym rejsie...?- Nie, wszystko w normie sir, nasze plany zawsze posiadają pewien margines błędu... - odrzekłą rzeczowo, jednakże jej mina wyrażała głębokie zaniepokojenie i troskę o opinię załogi.- Aha.... dobra. Pierwszy, przemij dowodzenie. Idę na chwilę do mesy, ściągnijcie mnie jak tylko zmieni się sytuacja....
Douglas klął na czym świat stał, czołgając się jednocześnie przez kanały naprawcze. Wreszcie się z nich wyczołgał i podszedł do konsoli, ta jednak nadal nie wykazywała chęci współpracy.
- Ty cholero... – inżynier zamruczał pod nosem i wymierzył solidnego kopa w podstawę… to podziałało… - I można było tak od razu? – rzucił pod adresem rdzenia warp.
Klepnął komunikator.
>> Kapitanie! Możemy lecieć…
Stephens wkroczył na mostek z uśmiechem na ustach. Podszedł do fotela i rozparł się na nim wygodnie. Czuł się wybitnie odprężony. Może to wina malutkiej ilości atriańskiego koniaku wypitego przed chwilą? Czy też dobrych wieści? - Dzięki Douglas! No... to zacznijmy jeszcze raz. Mart, zaczynamy....- Tak jest sir... - odpowiedział równie wyszczerzony sternik
Mart przebiegł dłońmi po konsolecie. Wsztrzymał oddech i włączył napęd warp. Okręt dziwnie gwałtownie zadrżał, ale skoczył do przodu.... Obraz na głownym monitorze zmienił się na taki jaki się widzi przy predkościach nadświetlnych.
Delikatnie żeby nikt nie zobaczył wypuściłeś powietrze i się odpręzyłeś. Postanowiłeś bliżej poznać "wyróżniających" się członków załogi prześwietnego "Lewiatana"...
- Załogo! Dziękuję wam, spisaliście się na medal - rzekł kapitan kryjąc uśmiech - Przydałoby nam się odrobinę odpoczynku. Jak tam nasze mesy? Działają?- Tak jest sir! Są w pełni sprawne, wyposażone w najnowsze replikatory.... - zameldowała donośnie Knudsen- Spokojnie pierwszy, spokojnie.... mi chodzi o atmosferę, jakieś gry?- Ależ kapitanie!? Mamy wykonywać swe zadania, a nie....- Ponownie proszę o spokój pierwszy - powiedział z rosnącym znużeniem - Najwidoczniej przeceniasz odporność psychiczną istot żywych i nie przykładałaś się zbytnio do zajęć z psychologii....- Niemożliwe. Byłam najlepsza na roku we wszystkich dziedzinach humanistycznych!- Hmmm..... a kto Cię uczył?- Wulkanin Sitar.... znany i poważany znawca....Knudsen nie dokończyła gdyż Stepanovs wybuchnął nietypowym dla niego gromkim śmiechem.... również Mart wydawał się na granicy agoni....- Co w tym śmiesznego? - spytał Stephens z absolutnym zdziwieniem- Nic kapitanie, ale znam tego pana i wiem iż jego pojęcie psychologii, odporności psychicznej jest odrobine inne od.... normalnegoInge najwyraźniej próbowała protestować ale w końcu z wyrazem rezygnacji opadła na fotel.- Dobra.... Mart ustaw pilota i pozwól naszemu kochanemu okrętowi się wykazać. Wszycy oficerowie mają stawić się w mesie. Trzeba troszkę dograć całą załogę. Pamiętajcie, gdy dotrzemy do DS wciąż aktualne jest moje zaproszenie a propos blankietu inauguracyjnego...
Okret mknął przez nadprzestrzeń nie niepokojony przez nikogo. Na pokładzie atmosfera była spokojna. Większość starszych oficerów z pewną dozą niepewnosci stawiła się w mesie. Wszedłeś do messy jako jeden z ostatnich. Rzuciłeś spojżeniem po obecnych....
- Witam wszystkich zebranych! - rzekł Stephens spoglądając po zebranych - Mam nadzieję że była to ostatnia niespodzianka przed dotarciem na DS9. Zebrałem was tutaj by jak już to wcześniej określiłem poznać was odrobinę lepiej, a poza tym zaproponować pewne urozmaicenie mesy. - podsumował ostatnie stwierdzenie przeciągłym spojrzeniem po sterylnym wnętrzu i pustych ścianach.- Douglas? Jesteś w stanie zreplikować odrobinę sprzętu służącego rozrywce? - To znaczy sir?- Tarcze do darta, karty do gry.... poza tym spojrzałem do danych w replikatorze i brak tam kilku punktów. Brak kawy, dobrej herbaty...- Nie ma problemu, wydaje mi się że przed przylotem zdążę...- Inge? Masz jakieś sugestie???? Nie? To dobrze...- Stepanovs, Retaire....?- Mam taką prostą sugestię.... czy oficerowie mogliby spotykać się właśnie w tej mesie nie tylko na odprawy ale również na spotkania nieformalne? Mogłoby to pomóc w zbudowaniu prawdziwej załogi i nauczenia...- Propozycja przyjęta Retaire - przerwał z uśmiechem Stephens - W takim razie ktoś sobie coś życzy? - dokończył rozluźniając atmosferę i podchodząc do replikatora.Wszyscy spokojniejsi już rosiedli się po mesie wypełniając tak przyjemnym dla ucha gwarem rozmów....
Wieczorek zapoznawczy toczył się w najlepsze. Wszystko sie zmieniłojakieś dwie godziny póżniej.
W niechroniony osłonami kadłub okrętu udarzyła seria z fazerów i disruptorów. Jeden ze strzałów uszkodził napęd warp i okręt gwałtownie wychamował. Agresorzy także...
Podnoszac sie z podłogi pacnełeś w komunikator.
- Mostek, tu kapitan! Co tam się do cholery dzieje?!
- Dokładnie nie wiem sir! Zostaliśmy zaatakowani przez dwie jednostki. Komputer jeszcze nie znalazł indetyfikacji tych okrętów... Napęd warp uszkodzony i na razie nie uda nam sie wejść w nadświetlną. Pańskie rozkazy......?
Stephens rzucił się do drzwi wykrzykując w biegu rozkazy przemieszczał się na mostek:- Wszyscy natychmiast na mostek! Podnieść osłony i rozpocząć wywoływanie wrogich okrętów! Douglas! Zrób co się da byśmy odzyskali napęd, przy okazji zobacz jak stoimy z bronią! Pierwszy, jak szybko się da dokładny raport o stratach!
Inge pierwsza wpadła na mostek i ruszyła prosto ku jednej z konsol.
- Jak na razie nie jest źle, kapitanie. Jest tylko 2 lekko rannych w maszynowni. W okolicach maszynowni przebity kadłub ale pola SIF trzymają i ekipy naprawcze są już na miejscu.
- Doskonale! - rzuciłeś sadowiąc sie na swoim fotelu.
- Nasze osłony podniesione uzbrojenie gotowe. - meldowała dalej pierwsza - Komputer wreszcie zindentyfikował naszych przeciwników. Jeden to zmodyfikowany Sojuz... to jeszcze może latać? - zdumiała sie pierwsza - Drugi to federacyjny frachtowiec... uzbrojony. Na razie nie wiem w co, bo genereju spore zakłucenia, ale rozpoznaje romulańską sygnaturę uzbrojenia...