Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Sharac
- Dzien dobry, melduje sie chorazy Sven Sharac - powiedzial zwracajac sie do dowodcy- Co sie dzieje? Czy sa moze jakies nowe rozkazy dla mnie i mojej zalogi?
- Że co? - Handsen zrobiła głupią minę. - Sytuacja? Jest wspaniała. Etam wykitował, rozwalili nam 2 Sabre'y i dok, zabili 84 członków Gwiezdnej Floty, a teraz jeden z transportowców zniknął. Czyli normalnie jak na granicy. A rozkazy na razie są proste. Ma pan zostać na stacji przynajmniej 3 dni. I nigdzie nie uciekać. Czy są to jasne rozkazy?
- Ja wiem jaka mniej wiecej jaka jest sytuacja, tylko nie wiem teraz po co porucznik przyprowadzal mnie na wieze- powiedzial. Przeciez mogl ja poznac,kiedy sytuacja sie troche uspokoi- Nie mam zadnych pytan.Spojrzal jeszcze raz na przelozona:- W takim razie ja sie odmeldowuje,za pani pozwoleniem....
- Dobra, przyjmuje. - odwróciła się w kierunku głównego ekranu. - Czy Zola leci...Reszty nie dosłyszałeś zjeżdżając turbowinda. Miałeś 3 dni wolnego. I co tu robić?
Szedl wolnym krokiem w strone kwatery. Teraz wlasciwie dopiero poczul,jaki jest zmeczony.Tyle sie przeciez dzisiaj wydarzylo w przeciagu paru godzin, a on nie mial chwili wytchnienia. I jeszcze trzeba pamietac o dzisiejszym wieczorze z czlonkami zalogi.Wszedl do kwatery i jego wzrok przykul fotel,stojacy pod jedna ze scian. Skorzany,gleboki-czysta wygoda."Usiade na chwile i odpoczne, a potem zajme sie przygotowaniami do kolacji" - pomyslal i zasiadl wygodnie. Przymknal na chwile oczy i po chwili zapadl w gleboki sen... Tididit, tididit....tididit,tididit...dzwiek rozchodzil sie po pomieszczeniu.- Co do...- Sven otworzyl oczy i rozejrzal sie po pokoju- Komputer,ktora godzina?"Jest godzina 18.45"- Ze jak? To ja zasnalem?- zerwal sie w panice z fotela - Kurcze,za jakies 15 minut zaczna sie zbierac ludzie!"Tididit,tididit"- Co to? - rozejrzal sie zdziwiony - To przeciez drzwi! Ktos juz sie tu dobija!Podbiegl,by otworzyc drzwi.- Dobry wieczor,kapitanie. Czy nie zjawilam sie za wczesnie?W wejsciu stala Inga Fjordenssen.- Nie...nie... - Sharac stal jak wmurowany - Prosze wejscChorazy weszla do pomieszczenia, zas Sven stal w drzwiach,nie mogac oderwac oczu- Ładna sukienka...- zdolal wykrztusic. Rzeczywiscie,w tej prostej,skromnej,czerwonej sukience,doskonale podkreslajacej ksztalty Inga prezentowala sie oszalamiajaco. - Dziekuje, kapitanie - odpowiedziala z lekkim usmiechemChorazy po chwili sie otrzasnal.- Prosze,niech pani usiadzie - powiedzial - Wlasciwie,musze sie przyznac,ze troche zaspalem i przygotowania do przyjecia nie sa jeszcze zakonczone.- To ja przepraszam. przyszlam troche za wczesnie..- Nie,nie,nic nie szkodzi..- To ja moze pomoge w przygotowaniu,skoro juz tu jestem - zaproponowala Inga - Tutaj prosze, przynioslam wlasnorecznie przygotowana salatke z ziemskich,swiezych owocow.Nie replikowane.- Hmm,ja za to bede musial poreplikowac co nieco - odpowiedzial - marny ze mnie kucharz,a i czasu jest niewielePo 15 minutach przygotowania dobiegly konca.W tym czasie Sven zdazyl poznac troche swoja pierwsza oficer - po pierwsze,byla strasznie gadatliwa. W ciagu 15 minut przedstawila mu historie swego zycia.Sharacowi to nie przeszkadzalo, z przyjemnoscia zatracil sie w brzmieniu jej glosu.Krotko po 19 zaczeli zjawiac sie kolejni goscie.Punktualnie zjawila sie Karvina, niosac jakas volkanska gre pod pacha.Stwierdzila,ze jest to nieodlaczny element volkanskich przyjec.Nastepnie zjawili sie Twinblade,Verik,Danil Gorsh,kazdy mial ze soba jakis dodatek do przyjecia.Na koncu zjawil sie Stiepan,niosac jakis dziwny pakunek.Nie chcial zdradzic,co sie w nim znajduje.Przyjecie uplywalo w przyjemnej atmosferze rozmow, ktore coraz bardziej zblizaly do siebie nowych towarzyszy.Kazdy trzymal w reku jakis trunek z procentami,a stol uginal sie pod ciezarem roznych przystawek.Karvina nie miala oczywiscie sobie rownych w tej swojej volkanskiej grze, ktora oczywiscie opierala sie na logicznym mysleniu.Jak sie tez okazalo,Twinblade w czasach dziecinstwa wystepowal w cyrku,wiec zaprezentowal kilka akrobatycznych sztuczek,natomiast Gorsh okazal sie niezlym zonglerem.Wspolnie z Twinbladem stworzyli niezle widowisko.W koncu tez Stiepan postanowil zaprezetowac swoj pakunek- No wiec,co my tam mamy panie Hieratowicz? - z ciekawoscia zapytal Danil- A, to cos specjalnego,prosto z mojej ojczystej ziemi- zaczal otwierajac pakunek - Robiona wg sposobu sprzed 4 wiekow....WódkaOczom wszystkim ukazaly sie 4 pelne litrowe butelki.- No to proponuje to otworzyc czym predzej - krzyknal Twinblade- Wódka,a co to takiego - zapytala Karvina- Zaraz pani zobaczy..a raczej poczuje - odpowiedzial usmiechniety Stiepan - dawajcie kieliszkiI zaczelo sie picie mocniejszych specyfikow.Stiepan,genetycznie przyzwyczajony do tego typu rzeczy,nie oszczedzal czasu,wiec toasty byly wznoszone co chwile.Pierwsza odpadla Volkanka,z braku towarzyszy do gry zasnela w krzesle.Nastepnie zle poczul sie Danil,ktory zaczal przysypiac w fotelu. Reszta jakos dotrzymaywala kroku Stiepanowi. - Muzyka! - krzyknal nagle i po chwili juz prezentowal narodowy taniec Rosjan.Reszta nie pozostala obojetna i rowniez ruszyla do zabawy.Gorsh porwal do tanca Verik, Twinblade usilowal dobudzic Karvine,natomiast Sven tanczyl z Inga...Zabawy nie widac bylo konca,nikt tez cielesnie imprezy nie opuscil -trwala do samego rana, cudem bylo,ze nie zjawila sie ochrona w celu uspokojenia towarzystwa....
Zabawa toczyła sie praktycznie bez końca. Po co sie oszczędzać? Przeciez odlot najszybciej za 2 dni...Skonczyłeś kolejny taniec z pierwszą i usiadłes na chwilkę w fotelu."Tididit,tididit".Co do cholery? - pomyslałeś. - Ochrona?Powoli powlokłeś się w kierunku drzwi. Za nimi stał Storak.- Jest 2/8. Noah Lyall dowódca SB 116. Śmiertelne zatrucie daniem z replikatora. Nikt inny nie ucierpiał.Dobry nastrój opuścił cię w jednej chwili.
"Cholera- pomyslal - nie moglo to poczekac do jutra? Musi ludzi noca nachodzic? Ci porucznicy sa w goracej wodzie kapani...co ja mam niby zrobic? "Wyszedl szybko przed drzwi kwatery,by zagluszyc troche halas imprezy.- To przykre.Zabojcy dzialaja bardzo szybko - wypowiadanie pelnych zdan przychodzilo mu z niejakim trudem - Ale z calym szacunkiem..mozemy zajac sie tym jutro?Jestem teraz po sluzbie. Chyba,ze moge jakos pomoc...
Andorianin popatrzył na ciebie uważnie.- Aaa... jest pan pijany. To zrozumiałe, że ma pan inne rzeczy obecnie w głowie. Ale powiem krótko - przybliżył do ciebie głowę i szepnał. - jest pan na tej stacji jedyną osobą, której mogę zaufać. Możliwe, że morderca wciąż jest na stacji. Oglądałem pare ostatnich nagrań z udziałem Etama. On wyraźnie czegos się bał. Ktoś mu zagrażał. - wyprostował się. - Sądzę, że jednak możemy tym się zająć rano. Powiedzmy o 12? - odwrócił się i zaczął sie od ciebie oddaleć. - Aha i jeszcze jedno. Polecam zimne mleko. Oczywiście andoriańskiej kozy. - ze śmiechem zniknął za rogiem.
"Jedyna osoba,ktorej mozna ufac? - pomyslal - Ja?" Usmiechnal sie. Wszedl do pokoju i stal chwile,probujac zebrac mysli,jedna wplyw alkoholu skutecznie mu to uniemozliwial- Kapitanie,cos sie stalo? - spytala Inga,podchodzac do SharacaTen spojrzal na nia i od razu wrocil mu dobry humor.Teraz jest czas na zabawe, jutro sie bedzie martwil.- Nie- odpowiedzial - Nic sie nie stalo.Wlasnie zastanawialem sie,czy mam szanse na jeszcze jeden taniec z toba- Jak najbardziej - zasmiala sie Inga i juz po chwili zabawa toczyla sie dalej.Godziny poranne. Sven otworzyl powoli oczy. "Ale mnie boli glowa... Gdzie ja jestem? - pomyslal i rozejrzal sie na boki - Dlaczego ja leze w szafie?"Wstal powoli i rozejrzal sie po pomieszczeniu. W fotelu w najlepsze kimal Danil, Stiepan spal przy stole z glowa w ramionach,a wokol niego walaly sie 4 puste butelki.Pod sciana lezal Twinblade,nieopodal Gorsh tulacy pilki do zonglerki.Na kanapie spala Verik, Karviny z jej gra nigdzie nie bylo widac. "Zapewne wrocila juz do swojej kwatery.Ciekawe jak sie czuje? - usmiechnal sie - Gdzie jest Inga?"Zajrzal do drugiego pomieszczenia.Inga spala slodko na lozku Sharaca."No niezle.Impreze trzeba zaliczyc do jak najbardziej udanych - usmiechnal sie - Kurcze,strasznie mnie suszy,musze sie napic"Podszedl do replikatora- Andorianskie kozie mleko - poprosil - Zimne"Dlaczego zamowilem andorianskie mleko? - pomyslal zdziwiony i nagla mysl przeszla mu przez glowe - No tak, porucznik Storak..."- Komputer,ktora godzina?"Jest godzina 11.43"To dobrze.Mial jeszcze czas do spotkania w biurze ochrony.Wzial szybki prysznic i po chwili byl gotowy do wyjscia."Zeby tylko mnie glowa tak nie bolala" - pomyslal i rozejrzal sie po pomieszczeniu - "Nie wyglada,by mieli szybko sie obudzic" Usmiechnal sie.Ciezkim krokiem opuscil kwatere i poczlapal w strone biura ochrony....
Cholera, dlaczego zwiększyli oświetlenie? - zapytałeś mrużąc oczy po drodze.Wszedłeś do gabinetu szefa ochrony.- Dzień dobry. - powitał cie Storak, a ty skrzywiłeś się z bólu. - Za głośno? Dobrze, będę mówił ciszej. Oto raport o Lyallu. Jak zwykle nic wspólnego z innymi. Jednak doszedłem do wniosku, że nie może być jednego sprawcy. W tak krótkim czasie nie mógł przedostać sie stąd do granicy z Ferengi. Chyba, że ma statek z napędem transwarp. A oto jeden z filmów z Etamem przed jego śmiercią. - podszedł do wyświetlacza i właczył nagranie. Widac na nim było komandora wchodzącego do swej kwatery. Przed wejściem nerwowo się rozglądał po pustych korytarzach. - Ale panie Sharac, dlaczego nic pan nie mówi? Moze trochę mleka?
- Tak,poprosze - odpowiedzial i juz po chwili trzymal w reku szklanke chlodnego,orzezwiajacego mleka - Heh, tak jest o wiele lepiej..Spojrzal na porucznika i po chwili powiedzial:- Zgadzam sie z panem,ze mamy do czynienia bardziej z grupa mordercow niz pojedyncza osoba. To znacznie utrudni sledztwo - kolejny lyk mleka - Czy kamery nie zarejestrowaly czegos podejrzanego przed lub po pojawieniu sie komandora? A...i mowil pan chyba wczoraj cos o tym,ze mozliwe,iz przestepca nadal jest na stacji..Jakies podejrzenia?
- Oto chodzi, że nic. Widać paru oficerów Gwiezdnej Floty przechodzących tam i z powrotem. Później nagrania się urywają na parę minut i znowu widać normalny ruch. A podejrzani? No tych jest kilku. Pierwsza to Martha Handsen. Ona najbardziej skorzystała ze śmierci Etama. Mamy też jednego mechanika z Galen IV, którego zdegradował za picie na służbie, no i paru szmuglerów ze skonfiskowanymi statkami. Ale wszyscy mają albo żelazna alibi, albo ich nie było w okolicy, albo już nie żyją. Kolejni podejrzani mogli być na transportowcach z cywilami. Wysłałem wraz z każdym kilku moich ludzi. Dostałem niedawno raport ze Stana. Tego co zaginął. Po odlocie Zoli, gdy przelatywał przez burzę jonową, został napadnięty przez 3 pirackie korwety. Piraci zmusili kapitana do wpuszczenia ich na pokład. Byli nawet grzeczni, zabrali wszystko co miało jakąś wartość, uszkodzili silniki i łączność i wycofali się. Niestety były ofiary. Pasażerowie z jednej z kajut nie chcieli oddać swoich rzeczy i wywiązała sie walka. Zostali zabici, dwaj Nausikanie i jedna Ziemianka. To ta Kimble, która ją pan podejrzewał o morderstwo. Teraz schodzi z listy podejrzanych.
- Mysle, ze pania Hansen mozna wykluczyc z listy podejrzanych - powiedzial Sharac - Mysle,ze tu nie chodzi o tak blahostkowe sprawy jak zalatwienie sobie awansu. Te morderstwa to jakas powazniejsza, zakrojona na wieksza skale akcja.Svenowi trudno bylo teraz myslec. Coraz bardziej bolala go glowa i robil sie znow senny.Lyknal mleka- Ma pan przygotowany jakis plan? - zapytal - I kiedy przylatuje ten sledczy?
- Śledczy? Podobno jutro. Admirał Anthony Cook. Pewnie nadęty bubek z admiralicji. Paragraf ten, podpunkt tamten... Tacy to nie rozumieją co się dzieje na pograniczu. Tu liczą się kontakty, a nie prawo Federacji. Czasami trzeba wybrać mniejsze zło, żeby pokonac większe. Czy pan wie, że kilku oficerów na stacji pracuje dla piratów? Tak tak... Ostrzegają o nalotach, pomagaja ukryć kontrabandę. Pracują dla niejakiego Thorna, króla tej okolicy. Bydlak wzbogacił się na przemycie w czasie wojny z Dominium. Szczególnie na sprzedaży ketracelu białego. Podobno kupił od władz talariańskich jakiś układ. Teraz pewnie siedzi na latinum i popija jakieś wino z XVIII wieku. Tacy to maja dobrze, a nie jak my... Ku chwale Federacji Zjednoczonych Planet! - uśmiechnął się kwaśno.