Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży MacLeod
Tym razem to ja wlepiłem wzrok jak sroka w gnat. Nie tylko ja, zresztą.Betaziodka operatorem?!? Niech będzie i tak.Nie dałem jednak po sobie poznać, że jestem dość mocno zmieszany.- Status i przydział! - warknąłem bezosobowo w kierunku agentki.
Shree patrzy na Ciebie chłodno.- Mam pana obserwować. To powinno panu wystarczyć - mówi spokojnie.Przenosi wzrok na Evę i Sheana.- Dlaczego się pan przed nimi zdekonspirował? Kto panu zagraża?
- Po pierwsze Pani Shree, przed nikim sie nie zdekonspirowałem, bo nie jestem operatorem, po drugie, zagraża nie tylko mi a nam wszystkim pułkownik Reeves i jego syn wraz z kompanią marines, a po trzecie i najważniejsze, nie odpowiedziała Pani w pełni na moje pytanie.Nie wiem dlaczego, ale na pierwszą myśl o spotkaniu twarzą w twarz z agentem, poczułem nagły przypływ adrenaliny a moje mięśnie sprężyły się w pełnej gotowości jak u trygrysa przygotowanego na atak.- Nie odpowiedziała Pani na moje pytanie, Pani Shree - moje słowa przecięły powietrze, jak brzytwa cienką folię - To, że ma mnie Pani obserwować, nie satysfakcjonuje mnie zbytnio. I gdzie jest drugi operator?Z zadowoleniem zaobserwowałem grymas na twarzy Shree- Tak, nie przesłyszała się Pani. Wiem doskonale, że zawsze operujecie w parach.
- Czasy się zmieniły panie MacLeod - odpowiada Betazoidka. Uśmiecha się lekko. - Podczas wojny z Dominium zbyt wiele osób dowiedziało się o naszym istnieniu. Pozacieraliśmy ślady - na ile było to mozliwe - i zmienilismy nieco swoje podejście do niektórych spraw. Drugi z nas nie ujawni się, jeśli nie będzie to absolutnie konieczne.Dark Shadows dbają o to, by pozostawać w cieniu...Deelina milknie.
Przeanalizowałem słowa sterniczki. - Deelina, to nie jest wojna, ale wciąż potrzebuje pomocy. Was OBOJGA! - zmieniłem ton na nieco cieplejszy, lecz wciąż starałem się wyrażać dobitnie - Pomoc drugiego agenta JEST absolutnie konieczna.- Wszystkie fakty i przesłanki wskazują na to, że zostaliśy tu wysłani, żeby pozwolić marines zmasakrować tą dwójkę - wskazałem na Evę i Sheana - a przy okazji najprawdopodobniej i mnie. Gdybym nie był przekonany o celowości takiego działania, pewnie nie zmuszałbym do dekonspiracji Ciebie i Twojego partnera. NIestety, wydarzenia rzadko układają się po naszej myśli.- Krótko mówiąc, albo oni, albo my - zakończyłem swoją krótką przemowę - z waszą pomocą, mamy przynajmniej jakąkolwiek szansę na przeżycie. A jeżeli przeżyję, rozważę ponownie propozycję wstąpienia do sekcji. Pomyśl o tym tak Deel, możesz zwerbować kandydata, który oparł się dotychczas 13 agentom.
Shree zastanawia się chwilę, po czym podchodzi do Ciebie.- Kapitanie... Zawsze znalazłby się sposób. Nie ten - to inny - kładzie dłoń na Twojej klatce piersiowej. Jej dotyk jest ciepły... Wręcz kojący. Aż dziwne... Chociaż nie. Może i należy do Sekcji, może i jest agentką... Ale ciągle jest też kobietą. - Przekażę to, co pan powiedział, drugiej osobie z Sekcji. Czego by się pan po nas spodziewał?
W milczeniu obserwowałem, jak zjawiskowe stworzenie, jakim była nasza sterniczka, podchodzi do mnie, kładzie swoją dłoń na mojej piersi i masując delikatnie, mruczy zmysłowo. Trwało dłuższą chwilę zanim się otrząsnąłem.Widać, że jest przygotowana na każdą ewentualność... Czarownica...Choć nie da się ukryć, że pociągająca...Łagodnie ująłem jej nadgarstek i odsunąłem od siebie jej dłoń, stawiając jednocześnie blokadę mentalną. Z empatami nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie rodzaju żeńskiego.- Wystarczy Deelina - powiedziałem stanowczo - wierzę, że masz swoje sposoby. Może poproszę Cię w przyszłości, żebyś sprawdziła ich skuteczność, ale teraz nie czas na to. Mamy poważną sytuację do opanowania.- Zadanie Twoje i Twojego partnera jest proste. W razie jakichkolwiek komplikacji podczas ćwiczeń marines, macie za wszelką cenę chronić Evę i dostarczyć ją bezpiecznie na pokład Skye - wskazałem Betazoidce rudą taktyczkę - Ja się zajmę kwestią bezpieczeństwa Sheana.Kilka krokow wystarczyło, abym stanął przed ściennym panelem komputera, tuż przy drzwiach.- Panie Greystone, proszę wywołać pułkownika Reevesa. Po nawiązaniu połączenia, proszę przekierować transmisję to pokoju odpraw!
- Rozumiem - mówi Shree z nadąsaną miną. Po sekundzie uśmiecha się jednak lekko. - Ciekawe, kto kogo będzie prosił...- mruczy cichutko.- Tak jest - pada w odpowiedzi. Po chwili na ściennym ekranie pojawia się pułkownik.- Tak, kapitanie? Tytułuje Cię kapitanem chyba tylko przez grzeczność...
- Deelina, przejdź w stronę okna - wskazałem kierunek - nie chciałbym, żeby Reeves Cię teraz zobaczył.Ledwo zdążyłem to powiedzieć, terminal ścianny zabuczał, oznajmiając otwarty kanał.Aktywowałem ekran i wysłuchałem powitalnej formułki ze strony pułkownika.Machnąłem ręką w odpowiedzi na jego słowa.- Proszę dać spokój pułkowniku - odpowiedziałem pogodnie, licząc na zmylenie potencjalnego przeciwnika - Obaj wiemy, że taki ze mnie kapitan, jak z Novy krążownik. Mam prośbę do Pana. Jak tylko kadeci dowiedzieli się, że jest możliwość zobaczenia marines w akcji, prawie zagrozili buntem, jeżeli nie zabiorę ich ze sobą.Mam nadzieje, że nie będzie miał Pan nic przeciwko, jeżeli zabiorę ze sobą dwójkę załogantów z sekcji ochrony?- Niech zobaczą prawdziwych twardzieli w czasie działania - kłamałem bez mrugnięcia okiem - Może się czegoś nauczą, podpatrując Pańskich ludzi.
Shree przysłuchuje się uważnie rozmowie. Niczym nie zdradza swojej obecności.Pułkownik zastanawia się.- Nieczęsto słyszę takie słowa od kogoś z Floty - mówi w końcu. - Zazwyczaj nasze istnienie pomijano milczeniem... No cóz, czemu nie. Rzeczywiście, mogą się czegoś od nas nauczyć. Jeśli pan chce - proszę ich zabrać. Czy jest coś jeszcze, w czym mógłbym panu pomóc?
- Dziękuję pułkowniku, ale pomógł mi już pan wystarczająco - skinąłem głową i kończąc połączenie dodałem - za 45 minut będziemy na miejscu.Odwróciłem się od ciemnego ekranu.- Shane, Eva. Załóżcie mundury polowe a na nie zwykły sort. Wiem, że będzie niewygodnie - spojrzałem na Shree - Ty i Twój partner też Deelina. Wiem, że jesteście znakomicie wyszkoleni w warunkach bojowych, ale nie zamierzam pozostawiać niczego przypadkowi. Będziemy kiepsko uzbrojeni, więc to da nam lekką przewagę.- Spotykamy się za 45 minut w transporterze. Wykonać! - rzuciłem krótko w kierunku dwójki kadetów, jednocześnie unosząc dłoń i powstrzymując Betazoidkę przed opuszczeniem pomieszczenia - To nie dotyczy Ciebie moja Pani...
Eva i Shean opuszczają pomieszczenie.Betazoidka rusza za nimi, jednak powstrzymują ja Twoje słowa. Odwraca się i spogląda na Ciebie z lekkim rozbawieniem.- Kapitanie, najpierw pan chce bym się przebrała, a potem mnie pan zatrzymuje. Zdumiewający brak konsekwencji - nawet jak na człowieka. A co dopiero na pół-Volkana...
- Żaden brak konsekwencji - zmrużyłem oczy - Mam dla Ciebie jeszcze jedno polecenie.Podszedłem do biurka i otworzyłem pudełko pozostawione przez Sheana.Wewnątrz, na gąbce leżeły trzy niewielkie urządzenia. Transportery osobiste zaprojektowane kiedyś przez komandora LaForge.Wziąłem w dłoń dwa z nich i podszedłem do Deeliny.- To dodatkowe zabezpieczenie - mruknąłem podając jej transportery - jeden dla Evy, drugi dla Ciebie. Trzeci zostanie dla Connora. Jeżeli tylko zauważysz, że coś jest nie tak, natychmiast go użyj.- Nie chciałbym, żeby coś Ci się stało - po tym wyznaniu, uciekłem wzrokiem na bok całkowicie zapominając o utrzymywaniu blokady mentalnej. Deelina, tak bardzo przypominała mi Taelię.
Kobieta bierze oba urządzenia. Spogląda na Ciebie, po czym kiwa głową.- Dobrze... Craig - wymawia Twoje imię ciepłym głosem. Zanim zdążasz cokolwiek powiedzieć lub zrobić, zarzuca Ci ręce na szyję i całuje... Po czym odsuwa się.- Pójdę lepiej się przebrać - mówi cicho i opuszcza pomieszczenie. Będąc już w drzwiach odwraca się jeszcze i mówi:- Chciałabym wrócić do tej... Rozmowy...Znika. Zostajesz w pomieszczeniu sam. Jesteś tylko Ty... I delikatny zapach perfum Deeliny.
Spodziewałem się każdej reakcji, ale nie takiej.Lekko oszołomiony namiętnym pocałunkiem Deeliny, tępo spoglądałem jak wychodzi w pomieszczenia i w spomina coś o kontynuacji.Zdołałem tylko skinąć głową.Drzwi zasunęły się z cichym sykiem i zostałem sam. Zamknąłem oczy, przywołując w pamięci obraz sprzed zaledwie kilku chwil i odetchnąłem głęboko.W powietrzu unosił się ledwo wyczuwalny aromat perfum Deeliny.Potrząsnąłem głową i na wszelki wypadek dość mocno klepnąłem się w policzek. Nie teraz!- Komputer zablokuj drzwi pomieszczenia! Rozpocznij nagrywanie.System zabuczał cicho, oczekując w gotowości. Wiadomość była krótka. Nie wdawałem się za bardzo w szczegóły, liczyły się tylko fakty i konkrety. Po zakończeniu nagrania powróciłem na chwilę do swojej kwatery. Jeszcze jeden drobiazg i będę gotowy do zejścia na powierzchnię.Kilka minut manipulacji przy systemach taktycznych, koordynaty dla wyrzutni torped fotonowych, dokładna lokalizacja transporterówn. Na koniec upewniłem się, że sekwencja autodestrukcji nie będzie mogła być zdeaktywowana przez osoby trzecie.Spojrzałem na zegarek.Już czas.- Kapitan do grupy wypadowej, gotowi?