Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Kłos
Jako że nie mogłem nic zrobić aby pomóc mojemu dowódcy postanowiłem skłonić do tego obcego dobrze pamiętajac jego rozmową z dowudcą i kłamsta na temat tego że nie interesuje go ludzkie życie - Będziesz tak patrzył jak umiera? Wiem że możesz mu pomóc tylko nie rozumiem dlaczego udajesz że życie istot na pokładzie cię nie obchodzi, sam jesteś żywą istotą masz uczucia tak jak my ale kłamca z ciebie żaden morze dla odmiany powiesz prawdę?
Obcy patrzył się na ciebie, na słowa "sam jesteś żywą istotą" zmarszczył brwi- Kpisz ze mnie człowieku, jestem istotą ale nieśmiertelną, nie mogę umrzeć, życie nie ma dla mnie żadnego znaczeniaNieznajomy uniósł dłoń z rewolwerem, wycelował najpierw w ciebie, lecz w ostatniej chwili skierował broń w stronę oficera naukowego i strzelił.Kadet nie dał rady uniknąć kuli i został trafiony w bark, było to wynikiem raczej kiepskiej celności strzelającego niż zamierzone miejsce w które chciał trafić. Siła uderzenia rzuciła kadeta na panel który miał za plecami. Chwilę stał oparty o wyświetlacz po czym osunął się na podłogę. - To jest mój dowód jak bardzo poważam żywe istoty - dodał obcy
- Może i jesteś nieśmiertelny ale w końcu trafisz na potężniejszego od ciebie i dowiesz się co znaczy strach - odpowiedziałem rozeźlonym głosem podchodząc szybko do rannego.
Kadet który oberwał kula był raczej w dobrym stanie. Kula przeszła na wylot omijając chyba wszystkie ważniejsze miejsca. Rana wlotowa i wylotowa krwawiły lecz nie tak bardzo by miało zagrozić to życiu naukowego. Spokojnie przeżyje na samym uciskaniu rany i bez fachowej pomocy przez dłuższy czas.Obcy wykrzywił usta w dziwaczny grymas i odparł- Może tak, a może nie, jak na razie radze zmienić ton bo następnym który będzie znajdował się w takim stanie jak .... - obcy przerwał, cofnął się i zbladł, krople potu wystąpiły mu na czoło, nic więcej nie dodał
Ze zaskoczeniem popatrzyłem na obcego po czym zapytałem zdziwionym tonem - Czy coś się stało?
Obcy popatrzył na rewolwer który trzymał w dłoni, rozejrzał się po mostku i z lekka się przeraził. Chciał coś powiedzieć, zrobić lecz nie mógł, coś go powstrzymywało.
Nie wiedziałem za bardzo co mam zrobić dlatego podszedłem do mojego dowódcy aby sprawdzić jak się czuje.
Dowódca nadal był w fatalnym stanie lecz tym co cię przeraziło nawet bardziej niż konający kapitan był huk wylatujących z ościeżnicy drzwi. Nie minęły sekundy a na mostek wparował główny lekarz okrętu wraz z kilkoma sanitariuszami a zaraz za nim czterech kadetów z ochrony. Obcy gapił się na całe to zdarzenie z takim przerażeniem jakby to sam diabeł tu wkroczył. Nie zdążyłeś nawet zareagować a kapitan już był podpinany do urządzeń podtrzymujących życie. Ochrona otoczyła obcego. Jeden z sanitariuszy zajął się również drugim rannym. A nieznajomy jak stał tak stał, upuścił rewolwer, nie reagował na słowne komendy kadetów, widok wycelowanych karabinów fazerowych chyba dopełnił dzieła zniszczenia w jego psychice.
Ze zdziwieniem popatrzyłem na obcego - Dlaczego jesteś taki przestraszony chwilę wcześniej mówiłeś że się niczego nie boisz i jesteś niezniszczalny?Czy coś się zmieniło w tym opisie?
Doktor podszedł do ciebie i zapytał - To ta istota jest sprawcą tego całego zamieszania, rozumiem po pańskich słowach że jeszcze przed chwilą zachowywała się inaczej, czy tak?
- Inaczej to mało powiedziane - odpowiedziałem nadal obserwując obcego - mógł by pan zabrać naszego gościa do ambulatorium i dowiedzieć się o nim czegoś więcej?
Doktor spojrzał na ciebie- Nie ma problemu ale będę musiał pożyczyć kilku z ochrony, zawsze będę czuł się bezpieczniejszy jeśli nie mam pan nic przeciwkoOchrona wzięła obcego pod rękę i wyprowadziła. Nieznajomy dreptał prawie w miejscu ale trochę łagodnej perswazji i zaczął iść przed siebie.Jeden z kadetów podszedł do ciebie i zapytał- Jakie rozkazy ...Chwilę później kapitana i naukowego wyniesiono z mostku i przeniesiono do ambulatorium.
- Rozkazy powiadasz, hmm dobra na poczatek weź tą pukawkę do maszynowni - to muwiąc wskazałem na broń porzuconą przez obcego - niech ja rozbiorą przeskanują i zdadzą mi szczegułowy raport jak nic nie znajda mają mi się na oczy nie pokazywać. - kiedy kadet podnosił broń kontynuowałem - później znajdź mi jakiegoś specjalistę od analizy systemowej ma przejrzeć zapisy czujników, chcę wiedzieć co wpłynęło na zmianę zachowania obcego.
Technik zabrał broń i wyszedł z mostka. Drugi kadet zabrał się za dane z czujników wewnętrznych i zewnętrznych. Długo nie musiałeś czekać na wyniki choć nie były one zadowalające. Broń to replika 19-wiecznego ziemskiego rewolweru, materia do jego wyprodukowania pochodziła z okrętowego rezerwuaru materii nieorganicznej, sposób replikacji nieznany, żadnych skaz materiałowych, każdy element posiadał siatkę wiązań na wzór monokryształu. Ślady biologiczne pochodziły tylko i wyłącznie od nieznajomego, próbki materiały genetycznego jak i inne ślady daktyloskopijne potwierdzały to. Kadet odpowiedzialny za czujniki przejrzał dane kilkakrotnie i nie znalazł absolutnie nic co mogłoby wyjaśnić nagłą zmianę zachowania obcego. Na końcu raportu dodał iż bardziej przydałaby się podejście do problemu ze sfery duchowej lub od strony psychologicznej.