Forum › Fandom › Sesje RPG, PBF i inne › Star Trek: PBF PL › PBF - Chorąży Angelo
Zaczełem sie troche denerwować ale musze go jakoś iuspokoić- trpi powiem ci prawde jeśli tak będziesz oddychał to na pewno sie szybciej udusisz więc się uspokój i ztróbmy co nam zostało a wtedy będziem mieli mniej problemów Mechanik spojżał na mnie z tak jakoś dziwnie ale odrazu uspokojół swój oddech i zabrał się za ostatnie fazy wymiany uszkodzonego obwodu
Przerwałeś gdy usłyszałeś charkot ze strony Tuckera. Widocznie jemu powietrze już sie kończyło. Nawet przez hełm widziałeś jak miga czerwone światełko na jego kombinezonie. A wciąż byliście spory kawałek od ukończenia naprawy. Twój mechanik próbował coś powiedzieć, jednak nie był w stanie. Upadł na kolana i przesuwając ręką po podłodze kreślił litery. Odcyfrowałeś słowa 'pzrestrzeń' 'dehermetyzuj'.
Hyba wiem co miałeś na myśli przyjacielu- powiedziwaszy to pobiegłem do konsoli i jak tylko dobiegłem poczułem że zaczynają się zawroty głowy... najwidoczniej zaczeło mi sie kończyć powietrze, ale zapomniałem że nie przytwierdziełem do niczego tripa...
Miałeś dwa wyjścia. Albo natychmiast uruchomić sekwencję otwierania śluzy... Oczyszczając maszynownię ze skażonego powietrza i włączajac od nowa systemy podtrzymywania życia, ale jednocześnie wysyłajac swojego mechanika w próżnie albo wrócić do Tuckera i go do czegoś przytwierdzić a dopiero potem wykonać procedurę. W pierwszym przypadku ryzykowałeś śmiercia oficera - co prawda zaraz po przywróceniu zasilania można by go ściągnąć transporterem... Ale nie wiedziałeś ile to potrwa. W drugim ryzykowałeś że sam stracisz przytomność i obaj zginiecie z braku tlenu. Czas płynął.
O chwili namysłu zdecydowałem przytwierdzić tuckera do czegoś a następnie otworzyć śluze- musze sie śpieszyć - powiedziałem sam do siebie po czym zaczełem przytwierdzać tuckera.
Gdy tylko ci się udało ledwo stałeś już na nogach a otoczającą cię maszynownię widziałeś jak przez mgłę. Z trudem, pod koniec niemal na czworakach, dotarłeś do konsoli sterującej i wstukałeś odpowiednią sekwencję. Gdy twoja ręka zawisła już nad klawiszem ją aktywującym zdałeś sobie sprawę że jesteś zbyt słaby żeby się utrzymać gdy wyssie powietrze z maszynowni...
Jednak pomyślałem srać na to poczym wcisnełem ostatni klawisz aktywujący
Ostatnim co widziałeś to powoli otwierająca się śluza. Nie czułeś bezwładności gdy nie mając siły by się czegoś złapać wyleciałeś w atramentową czerń kosmosu. Z trudem zauważyłeś zbliżający się do waszej śluzy krążownik. Później była już tylko ciemność.Ocknąłeś się w ambulatorium widząc pocgyloną nad sobą załogę mostka. Doktor wstrzyknął ci jakiś środek do krwioobiegu - chyba uspokajający bo poczułeś po nim senność. Z trudem obróciłeś głowę w lewo - Tucker też był w ambulatorium, ale wciąż nieprzytomny.- Kapitanie, jak się pan czuje?
Jak pobity przez klingona - odparłem z trudem - ile byłem nie przytomny i co z tuckerem ??
- Jakieś trzy godziny... Udało mi sie ustabilizować pańskie funkcje życiowe i nic panu nie będzie... Jednak z Tuckerem jest większy problem. Był pozbawiony tlenu przez jakieś osiem minut. Doszło do poważnego urazu mózgu. Udało mi się co prawda odwrócić większość zmian, ale zapadł w śpiączkę... Trudno powiedzieć jaki będzie jego stan po przebudzeniu.- Kapitanie, wiem że to nie czas... Ale zostaiśmy porwani - rzuciła obojętnym tonem twoja pierwsza oficer.
" porwani "- odparłem ze zdziwieniem- przez kogo i kiedy
- Przez ten krążownik.... Przez... E... Wielkiego Admirała Iwana Emmetowicza Goriasko... Czy jakoś tak. To okręt nie nalezący do zadnej ze znanych nam Flot, więc zapewne sam sobie wymyślił tytuł. Teraz jest na swoim okręcie, ale zapowiedział że lepiej dla nas żebyśmy nie próbowali sztuczek. Za te kilka godzin, kiedy będzie pan mógł opuścić ambulatorium to sam może pan z nim porozmawiać... A z innych rzeczy, udało nam się naprawić EPS. Znowu mamy energię. Działa wszytko po za bronią i osłonami, cały czas szukamy przyczyny - ale cos tu jest nie tak....
pomyślałem po czym z lekim bólem karku wypowiedziałem - T'Pol wyślij ilu da się do naprawy osłon i broni będą nam potrzebne a komunikacja działa przydało by sie zawiadomić admiralicje o naszej sytuacji ????
- Już wysłałam, kapitanie - Obojętne spojrzenie Volcanki nic nie zdradzało, ale miałeś wrażenie ze mimo opanowania poczuła się dotknięta przypuszczeniem że zapomniałaby o najbardziej oczywistych rzeczach - Komunikacja działa Obawiam sie jednak że nasz porywach nie pozwoli nam wysłać wiadomości. A muszę przypomnieć że jesteśmy na jego łasce. Jeśli pan chce, mozemy panu przynieść przenośny terminal - może się pan od razu z nim skontaktować... nam nie przedstawił jeszcze swoich rządań.
- przynieście zobaczymy czego ten .... ktoś chce od nas a tak woogle co z USS Cairo się stało mógłby mi to ktoś wyjaśnić