Forum Fandom Sesje RPG, PBF i inne Star Trek: PBF PL PBF - Chorąży Airanikos

PBF - Chorąży Airanikos

Viewing 15 posts - 16 through 30 (of 33 total)
  • Author
    Posts
  • Zuza
    Participant
    #43975

    W trakcie odprawy przyglądam się pozostałym obecnym. Wiem, że to głupie podejście, ale jakoś ufam pierwszym wrażeniom... I na szczęście zazwyczaj się one sprawdzają, więc może i tym razem mi się uda dobrze pozgadywać.Po odprawie muszę się dowiedzieć, co to za układ. Pewnie i powinnam jedynie to sobie przypomnieć, ale kartografia jakoś nigdy nie była moją pasją. No i zerknę w akta, kto to ten Harthgan... Pewnie ten, co go wyprowadzili na początku... Ciekawe za co? Raczej nie powinno mnie to interesować, ale cóż ja poradzę?- Jasne, ale mam jedno pytanie - odpowiadam kapitanowi, dodając po ułamku sekundy - sir. Jakiś przydział badań zanim dotrzemy na miejsce, czy tylko kontrola sensorów?Jeśli niczego nam nie zlecą, będziemy się nudzić jak mopsy... Choć - ja tam mam swoje roślinki. Może ktoś jeszcze będzie miał własny pomysł, bo inaczej praca w laboratoriach skończy się na pilnowaniu porządku, a to... nuuużąąąąceeee...Kontrolowanie skanów - ileż można wgapiać się w kropeczki na ekranie? Podobno dawniej sensory robiły jeszcze "bip bip", chroniąc przed zaśnięciem, ale teraz obudzić mógł jedynie alarm. A o alarm na trasie próbnego lotu statku niełatwo - i w sumie dobrze, kto by się chciał narażać? Dowództwo by nas tak nie wpakowało.Tak czy siak, byleby mi został czas na moje testy.

    Zeal
    Participant
    #44139

    Z tego co widzisz, wszyscy zachowują się spokojnie, można rzec - obojętnie. Nie odczuwa się jakiegoś strachu przed przełożonym. Szacunek - należny komuś wyższemu rangą - owszem. Ale nie strach.- Jasne, ale mam jedno pytanie...Sir. Jakiś przydział badań zanim dotrzemy na miejsce, czy tylko kontrola sensorów?Kapitan patrzy w Twoją stronę. Reszta oficerów też. O ile mina dowódcy wyraża lekkie zaskoczenie, o tyle miny reszty są lekko zgorszone.- Pierwszy raz widzę, jak ktoś na tym okręcie rwie się do pracy... - lekki uśmiech Azjaty łagodzi słowa. - Przejrzę swoje zasoby. Zapewne coś dla pani znajdę... Ale to po odprawie. Proszę po służbie sprawdzić terminal. A jeśli nie ma innych pytań... Jesteście państwo wolni. Za pół godziny odbijamy, chcę mieć wtedy wszystkich na stanowiskach.- Tak jest! - pada odpowiedź niezbyt zgranego chórku. Oficerowie podnoszą się i zaczynają opuszczać salę.

    Zuza
    Participant
    #44317

    Co jest?? Aż takie to dziwne, że nie lubię siedzieć na tyłku i się nudzić?? Już i tak będę w labie, to przy okazji mogę być użyteczna i dla statku...Jeśli ktoś ma z tym problem, mogę mu to wytłumaczyć - ale już po wyjściu kapitana.Pół godziny - świetnie! Bałam się, że posiedzimy w doku dłużej, a tak w sam raz - zdążę dopilnować sadzonek, napić się herbaty i spokojnie dojść na mostek.

    Zeal
    Participant
    #44353

    Pół godziny mija niczym z bicza strzelił. Nawet nie wiesz, kiedy to upłynęło...Siedzisz na swoim stanowisku. Odczyty sensorów wyglądają normalnie. Zresztą - jak niby miałyby wyglądać tuż przy starbazie?- Zaczepy magnetyczne zwolnione - melduje rudowłosy sternik z wyraźnym irlandzkim akcentem.- Bardzo dobrze - odpowiada dowódca. - Silniki manewrowe - pół wstecz...Dragonfly odrywa się od masywnej konstrukcji i rusza powoli do tyłu.- Chyba wystarczy - odzywa się Azjata. - Obróć nas.- Tak jes... - nagły wstrząs przerywa Irlandczykowi. Do Waszych uszu dobiega stłumiony odgłos eksplozji. Niemal równocześnie zaczyna jęczeć alarm.- Co u diabła?! - wyrywa się kapitanowi. - Raport!Szybki rzut oka na konsolę pozwala Ci na stwierdzenie, że okręt właśnie stał się niemy i głuchy. Innymi słowy - konsola nie daje żadnych odczytów. Tak, jakby odłączono ją od sensorów.

    Zuza
    Participant
    #44390

    O cholera, cholera, cholera! Co się dzieje? Zanim zamelduję, że nic nie wiem, sprawdzam jeszcze raz. Gdyby nie to, że przed chwilą działało, pomyślałabym, że to cholerstwo jest odłączone, chyba że ten cholerny wstrząs cholernego wybuchu wyrwał jakąś cholerną wtyczkę! Sprawdzam połączenia wewnątrzsystemowe - mam łączność z czymkolwiek? Co za cholernik się zepsuł?Kapitanowi melduję:- Straciliśmy odczyty sensorów, szukam przyczyny i innego dojścia do nich.

    Zeal
    Participant
    #44407

    - Straciliśmy napęd warp, działają silniki manewrowe, impulsowe - maksymalnie na pół mocy!- Dwoje osób odniosło rany, przenoszę ich do ambulatorium! - z Twoimi słowami skrzyżowało się kilka innych komunikatów.- Podać, gdzie nastąpiła eksplozja! - warczy dowódca.- W maszynowni, w pobliżu rdzenia warp. Sam rdzeń jest w porządku, ale komputer uruchomił automatyczne protokoły zabezpieczające... Proszę o pozwolenie zejścia do maszynowni - pełniący obowiązki głównego inżyniera młody Arab podnosi się na nogi.- Oczywiście, idź. Daj mi jak najszybciej znać, jak poważne są szkody i ile czasu zajmie ich usunięcie. Aha, zajmij się też przywróceniem do pracy sensorów. Nie chcę, aby mój okręt był ślepy i głuchy.- Tak jest! - pada w odpowiedzi i Arab wybywa z mostka.Twoje próby nie przynoszą większego efektu, wygląda na to, że przyczyna jest raczej mechaniczna niż software'owa.

    Zuza
    Participant
    #44495

    No to się pięknie wkopaliśmy, nawet nie zdążyliśmy odlecieć, a już coś nie tak! Hmmm... Ale to dziwne, kto by nas wypuścił, gdyby wszystko nie było sprawdzone i zatwierdzone jako sprawne? Albo ktoś popełnił błąd i właśnie na nim zakończy karierę... albo... albo... ktoś coś celowo wysadził? Nie, niemożliwe... pełno tu kadetów, ktoś kogoś nie dopilnował i to wszystko. Hmmm... i tak strach wtedy lecieć, kolejny błąd mógłby się skończyć wiele gorzej. Zaraz!! Po co ja się zadręczam! Zaraz się dowiemy co i dlaczego się stało, ktoś to naprawi, przyczynę się odprowadzi do doku i będzie spokój.Cały czas sprawdzam konsolę, chcę wiedzieć o ich naprawieniu pół sekundy po fakcie. Gdy tylko to się stanie, zrobię pełen skan.

    Zeal
    Participant
    #44505

    Przez kilka chwil się nie dzieje. Co pewien czas napływają raporty od grup awaryjnych. W końcu z systemu łączności wewnętrznej dobiega głos szefa mechaników:- Przełączyłem odcięte systemy na zasilanie z reaktora fuzyjnego. Powinno starczyć na doczłapanie się do doku.Odpalam... Teraz.Twoja konsola migocze przez moment. Widać w sieci występują niekontrolowane skoki napięcia. Nie na tyle duże, by spalić układy, na tyle duże jednak, by wywołać zakłócenia. W końcu wszystko wraca do normy. Uruchamiasz sensory...Nie wykrywasz niczego niezwykłego w pobliżu okrętu. Najważniejsze jednak, że Dragonfly nie jest już ani ślepy, ani głuchy.- W porządku - kapitan oddycha z ulgą. - Jak kadłub?- Wygląda na nienaruszony. Uszkodzenia wywołane przez eksplozję mógłbym naprawić sam, ale trochę by mi to czasu zajęło. Baza zrobi to szybciej...- I bez tego ściągną nas do siebie - odzywa się uspokajającym tonem dowódca. - Muszę przecież zameldować o tym wypadku.Widzisz, że ma minę, jakby coś ukrywał.- John - skieruj nas z powrotem do bazy - wydaje polecenie. Odwraca się do Klingonki.- Nawiąż z nią kontakt, przekaż prośbę o dokowanie w trybie awaryjnym.- Tak jest - taktyczna zaczyna przebierać palcami po konsoli. Po chwili melduje:- Mamy zgodę, dokujemy natychmiast...Dragonfly podchodzi do instalacji, którą tak niedawno opuścił. Jeszcze moment...Słychać szczęk, kiedy okręt zostaje schwytany przez zaczepy magnetyczne.Kapitan wstaje z fotela. Uruchamia łączność wewnętrzną.- Uwaga, mówi dowódca. Nasz odlot opóźni się wskutek... Nieprzewidzianych okoliczności. Nie zmienia to jednak faktu, iż na razie pełnimy wachty w normalnym trybie, tak jakbyśmy byli w przestrzeni.

    Zuza
    Participant
    #44563

    No, to sobie polataliśmy... Daruję sobie chyba meldunek o wskazaniach czujników, skoro nic nie wykryłam. Kapitan ma ważniejsze sprawy na głowie. Ledwie wyruszył, zaraz mu się okręt zepsuł... Nie chciałabym być na jego miejscu, oj nie. Ciekawmi mnie na mina - czyżby miał zamiar nie być w pełni szczery z dowództwem?Jeszcze przed chwilą nie uśmiechało mi się siedzenie tutaj do końca wachty, gapiąc sie w nudne wskazania czujników, ale teraz... Ciekawość mi podpowiada, że może nie będzie tak źle. W ostateczności mogę poza tym zajrzeć co też mi kapitan za badania przypisał na "po wachcie".

    Zeal
    Participant
    #45095

    Dowódca siedzi przez chwilę, wpatrując się w ekran. W końcu ożywa.- Pierwszy - mostek jest twój - oznajmia, po czym wychodzi przez drzwi, wiodące do sali odpraw. Wygląda na to, że chce porozmawiać z dowództwem sam na sam.Namostku zapada cisza. Nikt nic nie mówi.Po około pięciu minutach kapitan wychodzi z pomieszczenia.- Technicy ocenią szkody i zajmą się przywróceniem nam pełnej sprawności operacyjnej. A na razie... Nikt z załogi nie może opuścić okrętu. W tym samym momencie starbaza deycuje się nawiązać z Wami łączność. Na ekranie pojawia się dowodzący stacją oficer. Ma ponurą minę.- Kapitanie, proszę zebrać wszystkich starszych oficerów i przygotowac się do zejścia z okrętu za dziesięć minut. Musimy porozmawiać...Dziesięć minut później stoicie już wszyscy przy śluzie, oczekując na wpuszczenie na pokład stacji.

    Zuza
    Participant
    #45223

    Ehhh nici z badań. I w dodatku nie wiadomo co się dzieje - czyżby to jednak nie było niedopatrzenie, a celowe działanie? Ale kto by...Stojąc w grupie przyglądam sie pozostałym, próbując ocenić moich nowych (niedoszłych) współpracowników. Zagadywać... chyba jednak nie będę, już i tak się dziwnie patrzyli za ten wyskok w sali nadad - choć nie wiem czemu, nie moja wina przecież, że nie lubię się nudzić, nikt nie powinien!. Co innego jednak dołączyć się do rozmowy, a choćby czegoś posłuchać...Na stacji również nie wychylam sie z grupy, a w miejscu docelowym grzecznie siądę na wskazanym miejscu. Choć ciekawość już we mnie buzuje...

    Zeal
    Participant
    #45244

    Widzisz, że reszta grupy również się nie odzywa. Wyglądają na zaniepokojonych. Patrząc na ich miny wnioskujesz, że wiedzą dokładnie tyle, co i Ty...Umieszczono Was w czymś, co wygląda jak sala konferencyjna. Pod przeciwległą ścianą znajduje się podium a zaraz za nim - duży monitor ścienny. Dalszą obserwację przerywa Ci wejście oficera w stopniu komandora-podporucznika. Czerwone wstawki munduru określają go jako członka korpusu oficerów dowodzących. Ma około czterdziestu lat oraz ciemne, krótkie włosy. Przemierza równym, odmierzonym jak na defiladzie krokiem salę, po czym wchodzi na podium i odwraca się do Was. Przez chwilę milczy, po czym zaczyna:- Jestem komandor-porucznik Schaeffer. Eksplozja na Waszej jednostce nie była przypadkowa. Ktoś z bazy podłożył ładunek wybuchowy. Wystarczyłoby, aby umieścił go pół metra dalej, a byłoby już po Was. Macie jednak szczęście. Ktoś - lub coś - musiał go spłoszyć. W efekcie tego bomba została wciśnięta w pierwsze miejsce, dające pewną nadzieję na uzyskanie pożądanego efektu - oficer robi pauzę, po czym dodaje z zawziętą miną: - To może się powtórzyć. Wasza misja była tylko przykrywką. Po drodze mieliście zajrzeć na pewną planetę, pogrążoną od dawna w wojnie domowej. Walki pochłonęły już tysiące ofiar. Można ją zakończyć... Na pokładzie Dragonfly jest osoba, która jest w stanie to zrobić. Federacja nie może oficjalnie ingerować w to, co się dzieje na suwerennym świecie, nie będącym jej członkiem. Nie możemy jednak stać z boku... Do niedawna na Rhino IV panowała ogólnie lubiana rodzina królewska. Dwadzieścia lat temu jednak wszyscy zginęli w zamachu. Wszyscy... Oprócz najmłodszej księżniczki. Przez czysty przypadek nie było jej z rodzicami... Osobisty ochroniarz wydostał ją z pałacu, a potem poza planetę. Tymczasem na Rhino IV wybuchły walki między kilkoma frakcjami, które zwęszyły okazję do przejęcia władzy. Rodzina królewska była symbolem, czymś utrzymującym jedność i porządek. Kiedy jej zabrakło... - Schaeffer wzrusza ramionami. Przygląda się Wam, po czym mówi twardo:- W składzie Waszej załogi jest ocalała księżniczka. Waszą rzeczywistą misją było dostarczenie jej w pobliże Rhino IV. Miał ją tam odebrać prom rojalistów, którzy dochowali wierności jej rodzinie. Podejrzewamy, że jej pojawienie się może zastopować walki. Niestety, najpierw trzeba ją tam dowieźć. Sądziliśmy, że nie będzie to zbyt ryzykowne, bo kto niby zwróciłby uwagę na mały okręt badawczy, lecący gdzieś daleko?Przeliczyliśmy się. Mimo to - Wasze rozkazy pozostają niezmienione. Ona musi tam dotrzeć. Jakieś pytania?

    Zuza
    Participant
    #45966

    Zaaraaaz! Księżniczka? Ale, ale... Aaa, no fakt, coś tam kiedyś nas uczyli, że niektóre systemy wciąż trzymają się starych systemów władzy... Widać, z jakim efektem. Ciekawe, która to?Jednym spojrzeniem ogarniam salę, przyglądając się zebranym.Klingonka?? Nieee... Choć do nich by pasował rojalizm, oczywiście nie do wszystkich, a do jakiegos wczesnego odłamu... Mhmmm pewnie jednak nie. W sumie panna powinna być obecna na zebraniu dotyczącym w sumie jej najbliższej przyszłości, ale widac jej tu nie ma. No chyba, że naszaksiężniczka ukrywa się przebrana za faceta... rrany, myślałam, że księżniczki są łądniutkie...Nie, myślę, że nie ma jej tu... więc kim ona jest?Czas na pytania... Czas chronić własne... własny tył.- Czy dowództwo ma pewność, że sabotażu dokonał ktoś z bazy, czy też musimy założyć, że w każdej chwili może nam ktoś lub coś znowu zagrozić?Może i wyskakuję przed szereg, ale ochrona nie może być przecież jednocześnie na we wszystkich pomieszczeniach i warto wiedzieć, czy zachowanie czujności jest konieczne, czy też nie trzeba mieć oczu dookoła głowy na każdym kroku...

    Zeal
    Participant
    #46011

    Schaeffer zwraca się w Twoją stronę.- Jednostka klasy Nova nie posiada zbyt licznej załogi. Obecność w maszynowni osoby, która nie ma tam stałego stanowiska, natychmiast przyciągnęłaby uwagę kogoś z inżynierów. To mały okręt i każda nieprawidłowość w czyimś zachowaniu zostałaby natychmiast wychwycona. Jak pani sądzi... Trudno byłoby pani zauważyć kogoś nie pasującego do otoczenia w pomieszczeniu, gdzie przebywa zaledwie kilka osób? Nie sądzę również, aby ładunek podłożył ktoś z obsady maszynowni. Ryzyko byłoby dla tej osoby zbyt wielkie. To, że się wasz okręt nie rozleciał, to w sumie przypadek... Bo powinien. Nie sądzę, aby zamachowiec chciał popełnić samobójstwo... Moim zdaniem załogę możemy wykluczyć. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy na pokładzie - a już na pewno oficerowie - powinni zachować maksimum czujności. Sabotaż już się raczej nie powtórzy - dokładnie przeczeszemy Dragonfly - ale kosmos jest duży, a Wy będziecie z dala od bazy. Uważajcie.

    Zuza
    Participant
    #46307

    No to pięknie! Lecimy na odludzie, wystawiając się niczym kaczka na strzelnicy! Tylko kaczki nie przyczepiają sobie tarczy do... kuperka! Moje biedne roślinki... Muszę przemyśleć jak je najlepiej zabezpieczyć na wypadek kolejnego ataku, no i jak ochronić wyniki bieżących obserwacji...Mam nadzieję, że zebranie skończy się szybko - każda chwila w stacji to chwila więcej dla sabotażystów. I chwila więcej z dala od mojego laboratorium! Chciałabym się już czymś zająć, a nie siedzieć i wysłuchiwać co strasznego może nas jeszcze spotkać.Póki co jednak cierpliwie czekam na decyzje i ewentualne dalsze rozkazy.

Viewing 15 posts - 16 through 30 (of 33 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram