Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Pakt - prolog: Odprawa
Była już godzina 23. Kapitan Picard mógł udać się na spoczynek, jednak cały czas zaprzątała mu głowę jedna myśl - Data. Poświęcił się, aby ratować załogę Enterprise. To było bohaterstwo - ludzka cecha. "Gdyby żył, mógłbym mu powiedzieć, że stał się prawdziwym człowiekiem" - pomyślał kapitan. Nie mógł jednak tego zrobić. Android Data zginął w olbrzymiej eksplozji wrogiego statku i nic nie wskazywało na to, że miał szansę powrócić. Picard westchnął i wypił kolejny łyk herbaty Earl Grey. Rzucił okiem na padda. O czternastej zero na Enterprise mieli przybyć nowi oficerowie zastępujący poprzednich - w tym komandora Datę. Wtedy też statek miał opuścić sektor 001 - ziemski Układ Słoneczny. - Więc zostało mi jeszcze 15 godzin - powiedział głośno do siebie kapitan. Starał się uśmiechnąć, ale ostatnie wydarzenia ciągle wywoływały u niego nostalgię za przeszłością - za czasami, kiedy on i cała załoga byli zwykłymi badaczami Drogi Mlecznej. Jedynym ich zagrożeniem było wtedy nieznane. Rozważania zostały przerwane przez sygnał z komunikatora:- Kapitanie, admirał Cortes chce z panem rozmawiać. - Przełączcie tutaj. Z biurka kapitana wysunął się płaski ekran, a na nim pojawiła się twarz admirała:- Witaj Jean-Luc. - Admirał Cortes. Coś się stało? - spytał zaniepokojony Jean-Luc. - Prawdopodobnie tak - admirał przerwał, aby wziąć do ręki leżącego przed nim padda. - Straciliśmy kontakt z kolonią na Taranos V. Chcę, abyście się tam udali. - Oczywiście. A co z innymi statkami Floty? - zapytał Picard. - Już tam są, ale... - Cortes zawahał się przez chwilę. - Wykryły dość dziwne odczyty. Może wasz sprzęt sobie z nimi poradzi. W końcu Enterprise to okręt flagowy. Picard zastanowił się przez chwilę. - Nie mam jeszcze pełnej załogi - podzielił się swoimi wątpliwościami z admirałem. - O ile wiem, masz ją mieć jutro o 14 zero. Wtedy polecicie. - Zrozumiałem - odparł kapitan nie mając już więcej pytań. - W takim razie życzę ci powodzenia, Jean-Luc. Cortes, skończyłem. Na ekranie pojawił się emblemat Federacji. Picard westchnął. - Więc chyba muszę się wyspać - powiedział sam do siebie i wyszedł z gabinetu, aby udać się prosto do swojej kajuty. - Sir - głos w komunikatorze mówił coraz głośniej. Picard otworzył oczy. Znajdował się w swojej kajucie. Przez chwilę nie ruszał się, gdy nagle wstał jak oparzony. - Komputer, czas! - 14 zero osiem. - Zapomniałem zamówić budzenie - powiedział sam do siebie i szybko uderzył w leżący na stole komunikator. - Tu Picard. - Kapitanie, przybyli nowi oficerowie. - Już idę! - odparł wyłączając komunikator i przypinając go do munduru. Szybko wyszedł z kajuty i udał się do ładowni 1, gdzie miała odbyć się odprawa. Zwykle nie zdarzało mu się zaspać, gdy miał załatwiać ważną sprawę. To był pierwszy raz. "Jestem chyba już wyczerpany tym wszystkim" - pomyślał, gdy zbliżył się do drzwi ładowni. Otworzyły się przed nim gwałtownie. Wewnątrz było jasno, a wszyscy z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie odprawy. Picard przez chwilę rozglądał się po obecnych tu osobach i stanął na specjalnie przygotowanym podium. - Jestem kapitan Jean-Luc Picard i dowodzę tym okrętem. Witam wszystkich nowoprzybyłych na pokładzie i mam nadzieję, że będzie się nam razem dobrze pracowało - kapitan na chwilę przerwał, aby zastanowić się co mówić dalej, po czym kontynuował: - Mamy szansę sprawdzić nasze umiejętności, gdyż wykonamy dziś zlecone zadanie. Sekcja naukowa będzie mogła się najbardziej wykazać, ale liczę też na pozostałe osoby. Picard zakończył przemówienie i zaczął podchodzić do oficerów. Najpierw podszedł do młodej kobiety z nitami komandora. - Komandor Susanne Hawk, sir. Pierwszy oficer. Kapitan podał jej rękę i powiedział: - Witam na pokładzie. Następny był oficer operacyjny, który miał zastąpić Datę. Był to Jande Tor - Trill w stopniu porucznika. Na miejsce oficera taktycznego oddelegowano człowieka w stopniu komandora porucznika - Johna McCally. Kolejni oficerowie byli już znani kapitanowi - główny inżynier Geordi LaForge i doktor Beverly Crusher. Po zakończeniu ceremonii przywitania Picard wydał polecenie udania się na stanowiska. Sam zaś opuścił ładownię i udał się na mostek.- Jesteśmy gotowi do opuszczenia doku. Komandor Susanne Hawk pierwsza odezwała się, gdy kapitan wszedł na mostek. - Doskonale - odparł siadając na swoim fotelu. - Sternik, wyprowadzić nas z doku, a potem obrać kurs na kolonię Taranos V. Warp 6. Enterprise-E uruchomił silniki impulsowe i opuścił ziemski dok, by nagle gwałtownie przyspieszyć i zniknąć w oślepiającym błysku.
Niedługo będzie rozdział pierwszy i zacznie się rozkręcać. Gwarantuję. 😀
Poczatek brzmi zachecajaco, chociaz jak na opowiadanie 'postaciowe' to pikus strasznie malo (albo raczej szybko) mysli. poza tym ok 😀
Ciekawy jestem jak Picard będzie traktował nowych. Pamietam jak traktował Rikera na poczatku więc takie od razu zaufanie do new one nie bardzo będzie do niego pasowało.Hmm. Wiesz całość wygląda interesująco. Początek zawsze jest trudny bo wymaga rozkręcenia sytuacji. Patrząc na rys charakterologiczny Picarda to fakt że zaspał musi mieć jakieś głębsze podłoże i można to wykorzystać do wprowadzenia nowego wątku. Np choroba albo kryzys wieku średniego. I na koniec sorki że to powiem ale czasami w wypowiedziach postaci drażni mnie troszke takie coś:Picrad przedstawia się i mówi że jest dowódcą okrętu. Wydaje mi się że wszyscy o tym wiedzą, znają go a poza tym jak dostają przydział na okręt to przecież wiadomo pod czyim dowództwem.Sorki za ten szczegół. Ciekawy jednak jestem co dalej. Wiadomo że jak traci się łączność z kolonią to będzie się działo coś ciekawego. Nowa wojenka albo rebelia ale zawsze. Pisz tak szybko jak możesz co dalej.
Rozdział 1: Kolonia- Planeta Taranos V, znajdująca się niedaleko federacyjno-romulańskiej Strefy Neutralnej, jest piątą w układzie Taranos i jedyną planetą klasy M w tym systemie. Jej klimat przypomina ziemski - odmienne są jednak warunki w porze lata, gdyż jest ono znacznie chłodniejsze niż na Ziemi... Jande Tor przerwał wykład na znak Picarda. Wszyscy obecni w sali konferencyjnej spojrzeli na kapitana. - Bardziej by mnie interesowała historia kolonizacji i ewentualne znaczenie strategiczne tej planety, poruczniku - Jean-Luc powoli, lecz stanowczym tonem podzielił się swoimi wątpliwościami. Tor pokiwał ze zrozumieniem głową. - Tak, sir - odpowiedział. Obsada sali konferencyjnej ponownie skupiła swoją uwagę na Trillu, który kontynuował: - Planeta ta nie ma wielkiego znaczenia strategicznego. Kolonia powstała tu w 2368 roku i nie było do tej pory żadnych incydentów z nią związanych. Liczbę mieszkańców szacuje się na blisko 500 osób. W większości są to ludzie, jednak niecałe 10% populacji stanowią inne rasy - Wolkanie, Bolianie, Andorianie... Jest to zróżnicowane kulturowo miejsce. Jande Tor przerwał wykład. - Rozumiem - odezwał się Picard. - Więc to są najważniejsze informacje. Nastała chwila ciszy. - Poruczniku - kapitan ponownie zwrócił się do Trilla - za ile będziemy na miejscu? - Za 4 minuty, sir. - Co właściwie mamy tam robić? - niespodziewanie odezwała się doktor Crusher. Wszyscy spojrzeli po sobie, jakby szukali odpowiedzi u innych. - Zobaczymy. Dowództwo poskąpiło mi szczegółów - kapitan podniósł się gwałtownie i wszyscy jednocześnie wstali. - Przekonamy się na miejscu, z czym mamy do czynienia. Zebranie uważam za zakończone. Rozejść się. Oficerowie zaczęli opuszczać salę, jednak Picard nakazał zostać Susanne Hawk - swojemu pierwszemu oficerowi. Zdziwiona usiadła z powrotem na swoim miejscu. - Komandorze, była pani bardzo cicha podczas zebrania. Czy jest jakiś powód? Susanne zaczęła się denerwować. Słyszała o tym, że słynny kapitan Picard jest wymagający wobec swoich podwładnych, jednak nie wiedziała, jaki jest sens tego pytania. "Czy zrobiłam coś nie tak?" - zaczęła się zastanawiać. Doszła jednak do wniosku, że zwlekanie z odpowiedzią nie jest najlepszym pomysłem. - Nie miałam żadnych pytań. - Rozumiem - pokiwał głową Picard i przez chwilę wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. - Jednak musi mnie pani także zrozumieć - kontynuował po chwili. - Od swoich podwładnych, a w szczególności od pierwszego oficera, wymagam chęci działania, inwencji twórczej - kapitan ściszył głos, by po chwili mówić dalej. - Brak jakiejkolwiek reakcji podczas zebrania nie jest przeze mnie odbierany pozytywnie. Proszę mnie motywować do działania. Susanne była już w tym momencie przekonana, że kapitan chce jej dać znać, że nie nadaje się do tej służby - była w końcu młoda i niedoświadczona na tym stanowisku. Picard jednak nic takiego nie powiedział, tylko wstał i dodał: - Liczę, że zapamięta pani te słowa, komandorze. Komandor Hawk wstała z fotela. - Tak, kapitanie. - Jesteśmy na współrzędnych - Jande Tor poinformował Picarda, który właśnie wszedł na mostek. - Wyjść z warp i zająć wysoką orbitę - rozkazał kapitan siadając na swoim fotelu. - Tak jest. Enterprise gwałtownie pojawił się w błysku, by po chwili zatrzymać się na orbicie planety. - Skan okolicy, panie Tor - rozkazał Picard. - Wykrywam cztery jednostki Federacji. To Horizon, Explorer, Farragut i Mercury. - Może od nich dowiemy się, co tutaj zaszło - zwróciła się do kapitana komandor Hawk. - Dobra myśl, pierwszy - odparł Picard. - Poruczniku, wywołać USS Horizon. Po krótkiej chwili na ekranie pojawiła się twarz starszego mężczyzny. Jej wyraz wskazywał na duże wyczerpanie i zmęczenie. - Kapitan Ted Moore z federacyjnego statku Horizon. - Kapitan Jean-Luc Picard ze statku Enterprise. Czy mógłbym dowiedzieć się, co tu zaszło? Kapitan Moore przez moment patrzył przed siebie i wyglądał tak, jakby nie zrozumiał pytania. Jego wahanie nie trwało jednak zbyt długo. Po krótkiej chwili odezwał się cicho: - Kolonia Taranos V już nie istnieje. - Pięćset osób nie mogło zniknąć tak po prostu - zdenerwowany Picard przechadzał się po sali konferencyjnej, w której znajdował się również Ted Moore. - Muszą gdzieś być - dodał Jean-Luc. - Mogli zginąć - cicho odezwał się dowódca statku Horizon. Picard spojrzał na niego wyczekująco. - Zdarzył się tu prawdopodobnie wypadek - kontynuował Moore. - W centrum kolonii znajduje się duży krater spowodowany wybuchem, który zniszczył kilka budowli, w tym generator zasilający. - Jedno mi nie pasuje do tej teorii - wtrącił się Picard siadając na fotelu. - Śmierć od eksplozji dotyczyć może tylko tych osób, które były w jej zasięgu. Jednak tam dalej znajduje się wiele nienaruszonych budynków. Co się stało z ich mieszkańcami? - To prawda - odparł Moore. - To samo powiedział mi admirał Cortes. Nastała chwila ciszy. Obaj kapitanowie wyglądali tak, jakby próbowali odnaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania, ale nie znał ich żaden z nich. - Moja sekcja naukowa rozpoczęła już prace - odezwał się Picard. - Może znajdą coś, czego nie wykryto u was. Kapitan Moore nie odezwał się. Z jednej strony chciał trafić na jakiś trop, ale nie życzył sobie, aby Enterprise okazał się w tym lepszy. Sam nie wiedział, czy w tym momencie ważniejsze jest dla niego ustalenie przyczyn zniknięcia pięciuset żywych istot, czy jego prywatne ambicje. Nie potrafił podjąć decyzji. - A może... - odezwał się Jean-Luc. - A może to Romulanie. - Romulanie? - zapytał Moore. - Przecież mamy z nimi najlepsze stosunki od kilkudziesięciu lat. Picard chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu w tym sygnał komunikatora. - Tu Picard - odpowiedział dowódca Enterprise. - Kapitanie - odezwał się głos Susanne Hawk - sekcja naukowa znalazła coś nietypowego. Proszę przyjść na mostek. - Już idę. Picard, skończyłem. Obaj kapitanowie weszli na mostek Enterprise. - Raport. - Sir - zaczęła mówić komandor Hawk - sekcja naukowa znalazła w epicentrum wybuchu i na orbicie śladowe ilości promieniowania tetrionowego. Mało prawdopodobne, aby występowało ono naturalnie. - Czy generator zasilający kolonię używał tetrionów? - spytał nieoczekiwanie kapitan Moore. - Nie. Nastała chwila ciszy, którą przerwał Picard. - Czy można z tego wyciągnąć jakieś wnioski? Susanne zawahała się na moment. Po chwili jednak powiedziała: - Tak, kapitanie. To nie był wypadek. Tego dokonał ktoś z zewnątrz.
Bardzo fajnie napisany tekst. Podobal mi sie. Mowie rzecz jasna o rozdziale pierwszym. Mam tylko jedna uwage. Jezeli twoim celem jest wywolanie tarc na lini romulanie-federacja, nie oznajmiaj tego na samym poczatku. Pomijam juz fakt ze dziura w ziemi i brak mieszkancow bardziej pasuje do Borg niz Romulan.
Zgadza się to może pasować bardziej do Borg.Druga część jest już lepsza. Parę drobiazgów w kwestii dialogów takich samych jak poprzednio zresztą. Czasami mówią o czymś co jest oczyswiste i wcale nie trzeba o tym mówić.Przyznam jednak że bardzo wciągnęła mnie ta część. Dużo mówią i fajnie się czyta dialogi. Do dialogów dodaj jeszcze tylko parę opisów. Hmmm może zrób tak:Do co drugiej kwestii (na początek) dodaja jakiś opis, myśli, zachowania czy sczegółu jakim jest zainteresowany bohater. Myśle że pozwoli to na wprowadzenie dramaturgii i innych elementów stymulujących akcją. Dlaczego tak myśle? Zobacz. Jeśli piszemy w opowiadaniach same dialogi to właściwie nie są one w stanie zapewnić nam niczego poza taką czy inną formą rozmowy. Zauważyłem że wzorujesz się (tak mi się wydaje) na tym jak tworzymy scenariusz do naszego FanSerialu. Fajnie, ale tam najpierw ułożyliśmy wątły ale jednak rys wydarzeń w sposób typowo opisowy. Tu wystarczyłoby to samo, aby zrobić z tego opowiadania trzymające w napięciu od początku do końca historę pełną wrażeń.Pisz dalej. Wierze że 3 część będzie już super fajna bo początek już mnie zaciekawił. Chciałbym ją jednak przeżywać tak jakbym był w środku na miejscu wydarzeń. Po naszych rozmowach odnośnie FanSerialu wiem że rozumiesz o czym mówię.