Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › Nowe Światy - Imperium Romulańskie
Nie mogles poczekac az sie zakonczy wojne z Borkiem? Wtedy Twoje i moje skleilo by sie w jedna chronologiczna calosc 🙂
Miały być dwa oddzielne tematy.Mamy dwa różne style pisania i raczej dziwnie wyglądałby ten przekładaniec.
Thorne, czyli jak rozumiem moge teraz skasowac tematy z pojedynczymi opowiadaniami?
Tak.Kolejne części będę dodawał jako odpowiedzi do zbiorczego tematu.
Rozdział 9 "Izar"
Stacja bojowa B1, pogranicze Czarnego Skupiska, okolice granicy Federacji Zjednoczonych Planet, 107 dzień inwazji Borga.
Wokół stacji B1 cumowało kilkanaście koalicyjnych okrętów. W większości romulańskich, ale był też jeden federacyjny. Chociaż uważny obserwator mocno by się zastanowił nad pojęciem „federacyjny”.
„Tak, oto moja zabawka i prezent od Pretora.” – pomyślał T’Vosh patrząc na New Orleansa. To znaczy na to coś, co kiedy było New Orleansem. USS Camus został przechwycony przez Tal Shiar w przestrzeni Gorn ponad 15 lat temu. Trzymany w magazynie miał służyć do jakieś akcji zaczepnej w planowanej wojnie z Federacją. Ale wojna nie wybuchła. Dzięki Borgowi. New Orleans został zmodyfikowany zgodnie z doktryną Koalicji, nakazującej montaż technologii innych ras niż tej co zbudowała okręt. Dzięki niej zamiast standardowej przedniej wyrzutni fregata otrzymała romulańską, zdolna do strzelania torpedami plazmowymi. Na gondolach warp zamontowano klingońskie działa dezruptorowe. W miejscu laboratoriów badawczych na pokładzie 13 umieszczono romulańską osobowośc kwantową, zasilającą przednia wyrzutnię i klingońskie działa. Dzięki tym przeróbkom nowy USS Daredevil mógłby bez problemu zwyciężyć swego poprzednika.
„Zniszczyłby też większe, ale nie te nowe dziwolągi. Prawie bezzałogowe Defianty czy Nebule z pancerzem ablacyjnym.” – poczuł w myślach odpowiedź Tii.
- Przestań. – uśmiechnął się. – Nie lubię jak mi grzebiesz w myślach.
- Robię to co do mnie należy.
- To już cię przyjęli do Tal Shiar? Dobra, chodźmy na mostek. Iwan pewnie się zamartwia o ciebie.
- Nie mów mi o nim. O tym... – nie dokończyła.
- Co znowu kłótnia? Nie możecie ze sobą normalnie porozmawiać?
- Nie, bo normalna rozmowa zawsze kończy się seksem.
- I kogo ja trzymam na mostku? Chyba was wsadzę do jednej celi.
- No dobrze, będę starała się być miła. Dla niego też. – dodała patrząc na poważnego kapitana.
Po chwili byli już na mostku.
- Spóźniliście się. – powitał ich sternik. - Jak zwykle.
- A gdzie Maher?
- W kibelku. A czego oczekiwałbyś od kobiety w 7 miesiącu ciąży?
- Nie powinna z nami lecieć. – rzekł smutno T’Vosh. – To...
- ...niebezpieczne? – dobiegł go głos z tyłu. – Na Bajor robiłam gorsze rzeczy. A teraz mamy zadanie. I Idris mi w tym nie przeszkodzi.
- Dobrze już, dobrze. – kapitan wiedział, że kłótnia z żoną może się dla niego źle skończyć. Dobrze, że chociaż zgodziła się na przeniesienie konsoli taktycznej do stanowska z fotelem. Normalne New Orleansy, podobnie jak Galaxy dla oficerów taktycznym nie przewidywały miejsc siedzących. Może dlatego, żeby za często nie strzelali?
- Iwan, poproś o zgodę na odcumowanie.
- Mamy zgodę. Jedziemy. – Daredevil zgrabnie odcumował i odrócił się wokół własnej osi. T’Vosh musiał przyznać, że choć sternik nie znał się na relacjach z kobietami, to latać potrafił.
- Inne okręty z grupy lecą za nami. – poinformowała Tii.
- Kurs na SB 514. Włączyć maskowanie.
„Jak się uda, to dzięki magazynom SB 514 ewakuacja będzie możliwa.” – pomyślał T’Vosh.
Głęboki kosmos, 0,5 roku świetlnego od SB 514, okolice układu Izar, terytorium Federacji Zjednoczonych Planet, 108 dzień inwazji Borga.
- Wszyscy gotowi? – zapytał kapitan T’Vosh patrząc na zegarek odliczający sekundy do ustalonej godziny akcji grupy dywersyjnej.
- Emitery gotowe do nadawania sygnatury o uszkodzeniach. – zameldowała Kareen.
- Informacja od Garvana. Przy stacji nie ma okrętów.
- No to zaczynamy. Zdjąć kamuflaż, włączyć emitery, rozpocząć nadawanie sygnału.
W kosmos pobiegł sygnał wzywania pomocy. „Tu USS Herbert, zostalismy zaatakowani przez Borga, potrzebujemy natychmiastowej pomocy.”
- Poślijcie jeszcze z dwa razy. – rzekł T’Vosh.
- Grupa dywersyjna wleciała w obszar. – znad konsoli operacyjnej dobiegł głos Tii.
- To da zajęcie patrolom. – grupa dywersyjna miała wejść w obszar Federacji z zasymilowanych kardazjańskiego ziem, a ich fałszywe sygnatury udawać flotyllę Borga. – Strenik, za ile dolecimy do stacji?
- Tak z 40 minut z obecna prędkością.
- Stacja nas wywołuje.
- Włączyć tylko fonię. Przekaż, że wizja nie działa. I ponadawaj trochę zakłóceń.
- Tu ...dor Emereth z SB 514. Podajcie swój status.
- Mamy poważne uszkodzenia pancerza i wahania mocy w reaktorze, nie działają czujniki zewnętrzene i systemy holograficzne, w tym AHM. Ambulatorium zostało zniszczone, mamy wielu zabitych i rannych.
- Na skanerach dalekiego zasięgu wykrylismy flotę Borga, prawdopodobnie spotkaliście się z sześcianem zwiadowczym. Jak możemy wam pomóc?
- Proszę przygotować ambulatoria i teleportery. Przeniesiecie rannych wprost na sale operacyjne. Przeczesujcie też pobliski obszar. Borg mógł wysłać więcej tych sześcianów. Herbert bez odbioru.
- Kto im powiedział, że walczylismy z sześcianem? – zapytał Iwan.
- Za cholerę nie wiem. Nawet nie zapytał się o dowódcę okrętu.
- Będziemy przy stacji za 30 minut.
T’Vosh zaczął wydawać polecenia.
- Tii poprowadzisz odddział drugi do reaktora. Macie podłożyć ładunki. Wtedy nam nie podskoczą. Ja biorę pierwszy.
- Chcę iść z drugim oddziałem. – zaoferował się sternik.
- Nie, ty będziesz siedzieć tu. W razie czego będziemy musieli szybko się ulatniać.
SB 514, 25 minut później.
- Wszystkie ambulatoria gotowe na przyjęcia rannych. – główny lekarz stacji kończył zdawanie raportu. – Uruchmiłem też 2 doraźne w holodekach tylko z AHM-ami, ale podzielone będą działać tylko z 2-3 godziny. Później kopie zaczną się degenerować.
- Przyjąłem doktorze. Zaraz rozpoczniemy transport.
- USS Herbert wychodzi z warp. W zasięgu teleporterów będzie za 30 sekund.
- Wykrywam dziwne odczyty ze środkowych pokładów.
- Są w zasięgu transporterów.
- Rozpocząc przesył. – komandor Emereth popatrzył na Herberta. Biały kadłub aż lśnil. Ale... gdzie są uszkodzenia pancerza. – Co do...
Na Wieżę teleportowała się grupa Romulan. Momentalnie wymierzyli broń w załogę stacji.
- Tylko bez głupot Emereth. Przybyliśmy tylko z krótka wizytą.
- To ty! – Emereth cofnął się patrząc na T’Vosha.
- Widzę, że jestem bardzo znany. Niech pańscy podwładni odłożą broń. Powoli. Nie chcemy przecież jakiegoś wypadku.
- Jak śmiesz wkraczać na terytorium Federacji i napadać na stację!
- Stacja mnie nie interesuje. – T’Vosh rozluźnił się patrząc na fazery leżące na podłodze. – Zabezpieczcie systemy. Chcemy tylko zawartości waszych magazynów.
- Magazynów? Ty chcesz... torpedy transfazowe!
- Zmyślny jesteś. Weźmiemy tylko kilka i odlatujemy. Nie chcemy walczyć z Federacją. – kapitan nacisnął komunikator. – Tii jak tam reaktor?
- Ładunki gotowe i podłożone.
- Ładunki? Czyś ty oszalał T’Vosh?
- Przygotujcie się do przenoszenia torped. Magazyn jest dwa pokłady niżej.
- Przyjęłam. Co ze strażnikami?
- Zaraz ich namierzymy i przeniesiemy do cel. Karena, zajmij się tym. I zablokuj kwatery mieszkalne. Nie chcę aby za dużo ludzi pałętało się po stacji. – T’Vosh popatrzył na komandora. – Ładunki to tylko zabezpieczenie na wypadek jeśli Gwiezdna Flota przybędzie za szybko. Jak będziemy kończyc odwiedziny to zdemontujemy ładunki.
- No to troszkę tu posiedzimy. – zaśmiał się komandor. – Magazyn z torpedami jest zabezpieczony. Nie znam kodów do zniesienia pól silowych oraz otwarcia drzwi. A ich nie radzę wysadzać. Jeśli niezależny system wykryje eksplozje to wysadzi wszystko w cholerę. Takie malutkie zabezpieczenia przed Borgiem.
- No to sobie poczekamy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, prawda?
Magazyn torped numer 4, 3 godziny później.
Romulańscy mechanicy bardzo powoli obchodzili zabezpieczenia, wyłączając jeden układ po drugim. Zbliżali się jednak do rdzenia programu. Tylko kilka poprawnie zamienionych komend i drzwi do skarbca z najcenniejszym dla Koalicji skarbem staną otworem.
Na Wieży T’Vosh zaczynał się denerwować. Czas działał na jego niekorzyść. Grupa dywersyjna zakończyła prowokację. Możliwe, że niedługo ktoś będzie chciał przycumowac do stacji.
- Program został złamany. – zameldowała Tii. - Wchodzimy. Cholera, ale ciemno... Włączyć światlo! – na Wieżę dobiegały odgłosy przeszukiwań magazynu. – Co jest? Do jasnej cholery, kapitanie tu... – dalszą wypowiedź zagłuszyły odłosy strzałów.
- Tii co tam się dzieje? Tii?!
- Jakiś pajac siedział w magazynie. – Karena zaczęła coś wpisywać na panelu. – Zaraz go przeniosę. Bez broni.
Na Wieży pojawił się chorąży. Nerwowo zaciskał pustą rękę.
- Komandorze, Romulanie zatakowali... – nie dokończył. Silny cios w szczękę rzucił go na ziemię. Gdy próbował wstać zobaczył wycelowane w siebie kilka dezruptorów.
- Nie strzelać. – rozkazał T’Vosh. – Nie będzemy ich zabijać. Jeszcze nie teraz.
- Ale kapitanie. On przecież...
- Powiedziałem nie! – półromulanin popatrzył na Emeretha, który od minuty podśmiewywał się pod nosem. Teraz zaczął otwarcie się śmiać. – Co jest takie wesołe, komandorze?
- Bo lubie dobra zabawę. A czymś takim było patrzenie jak próbujecie się dostać do magazynu. Pustego magazynu!
- Pustego?
- Czy myśli pan, że jestesmy tacy głupi by przy granicy zostawiać bezbronną stację i magazyn pełny transfazówek? Wiemy, że McCaley uciekł z listą magazynów, ale ona jest nieważna. Wywiad poprzenosił torpedy tam gdzie ich nigdy nie dostaniecie. I nawet nie próbujcie!
- Ty... – T’Vosh przez chwilę chciał zabić Emeretha. Ale coś takiego mogło wywołać akcję odwetową, w której zostanie zniszczonych wiele romulańskich okretów. A te potrzebne były do czegoś innego. – No cóż, Wywiad ma plusa. Naprawdę dobrze to zaplanowaliście. Z chęcią jeszcze zostałbym na deserze, ale musimy już iść. T’Vosh do Daredevila i Tendara. Przenieście drugą grupę. Potem nas. – Romulanie na mostku zaczęli się rozmywać. – To dla pana. – rzucił Emerethowi padd. – Kody do ładunków. – sam zniknął w blasku teleportera.
- No, wreszcie spokój. Odblokowac systemy. Przygotowac ekipy do rozminowania reaktora. _ Emereth włączył padda i otworzył zapisany plik. – Co jest? – plikiem było stara ziemska bajka „Trzy małe świnki”. Szybko przewinął na sam koniec. Tam był dopisek. „Jednak wilk nie był aż tak głupi. Poszedł do swej nory i myslał. Myślał i myślał aż wymyslił. Poczekał na drwala, pożarł go i zabrał siekierę. Z nią poszedł do ostatniego domku. Cegły nie były takie silne jak trzecia świnka myślała. Ciosy siekiery zniszczyły domek i bezradne świnki stanęły przed nieuniknionym. Tą ostatnia świnką jest Federacja, a wilk Borgiem. Jeśli poniesie porażkę poszuka nowych technologii i wróci. A wtedy nawet torpedy transfazowe nie pomogą. Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Z poważaniem kapitan T’Vosh. PS. Na stacji nie było ładunków, więc nie musicie nic rozbrajać. Do nastepnego razu.”
Mostek CS Daredevil, 20 minut później.
- A gdzie Iwan? – zapytał T’Vosh wchodząc na mostek i widząc chorąży na miejscu sternika.
- W ambulatorium. – odpowiedział Put. - Tii została ciężko ranna.
- Lepiej tam pójdę.
„Jeśli ona umrze to znajdę tego chorążego i osobiście wypruje mu flaki!” – kapitan w myślach odgrażąl się jadąc turbowindą.
- Co z nią?
- Niedobrze, dostała w brzuch. – odpowiedział zafrasowany Varosh. - Ale nie chce operacji.
- Co?
- Mówi, że przed ślubem nie da się kroić.
- Cholera, naprawde jest pomylona. Szykuj się do operacji. Dam jej ślub. I temu głupkowi też. Właśnie gdzie Iwan?
- Siedzi przy niej.
T’Vosh wbiegł do drugiego pomieszczenia gdzie na łózku leżała ranna. Przy niej klęczał sternik i usiłował coś powiedzieć.
- Chcecie ślubu? Dostaniecie go! – wrzasnął T’Vosh. – Iwan replikuj obrączki, ja zajme się panna młodą.
- Kapitanie... Ja... – zaczęła szeptać Tii.
- Zamknij się. Masz powiedziec tylko „tak”, ale nie teraz. Iwan?
- Już mam.
- No to zaczynamy. Czy ty Tii Maik chcesz poślubic Iwana Rozmieckiego i być z nim do końca jego dni? – kapitan podkreslił słowo „jego”, aby ranna nie myślała o swoim stanie.
- Tak.
- A ty Iwanie Rozmieckich chcesz poślubić Tii Maik?
- Tak.
- To ogłaszam was mężem i żona. Włóż jej obrączkę, daj buziaka. A ty Varosh pod nóż z nią. – T’Vosh popatrzył na jedynego świadka tej szybkiej ceremonii.
- Tak jest kapitanie!
IRS Imperix, pogranicze Czarnego Skupiska, 109 dzień inwazji Borga.
Pretor przez punkt widokowy patrzył na Czarne Skupisko. Ta ogromna mgławica zawierała w sobie praktycznie wszystkie znane Romulanom formy zakłóceń podprzestrzennych i osobliwości. Jej natura spowodowała, że stała się ostatnią nadzieją przed Borgiem. I Federacją. Miejscem gdzie nie działał transwarp, napęd strumieniowy, maskowanie fazowe. Obszarem gdzie torpedy transfazowe głupiały i traciły swoją niszczycielską moc. W Skupisku praktycznie każda superbroń Federacji nie działała. Oprócz jednej: kulomiota. Ta dziwna broń mogła praktycznie wszędzie niszczyć. Nawet tutaj.
D’Rani głęboko westchnął i nacisnął komunikator.
- Tu Pretor. Ogłaszam rozpoczęcie programu ELIMINATOR.
Przyjemne, ale Romulanie nie wiedza o lancy - te instalowane sa tylko na Scorpionach a o tych Romulanie jeszcze nie wiedza 😀
Małe niedociągnięcie. Zaraz wykopie tą informacje.
Rozdział 10 "Program ELIMINATOR"
Derun IV, 110 dzień inwazji Borga.
Kolonia na Derun IV powstała na początku XXIV wieku. Planeta była uboga w surowce mineralne, ale ciepły i deszczowy klimat na większości kontynentów idealnie pasował uprawom rolnym. Zimy bywały łagodne, a plony mogły być zbierane nawet dwa razy do roku. Kolonię szybko zaludniono. Ziemię nadano rodom zasiadającym w Senacie oraz weteranom wielu romulańskich wojen. To wprowadziło prawie wojskowy system rządów. Koloniści byli karni i zawsze wypełniali postawione przed nimi zadania. Nie było również w układzie żadnej inteligentnej rasy, więc planeta nigdy nie zaznała wojny. Do czasu...
Po rozcięciu Imperium przez Borga koloniści nadal zachowywali się spokojnie, ufając w zapewnienia władz o rychłej ewakuacji całej planety. Wszyscy mieszkańcy, zgodnie z rozkazem Dowództwa Koalicji, zebrali się w okolicy pięciu największych miast. Obrona planetarna, złożona z sieci orbitalnych wyrzutni oraz dwóch stacji kosmicznych, dawała złudzenie bezpieczeństwa nawet przed pojedynczym Sześcianem.
Jako pierwszy przybył pojedynczy transportowiec w asyście dwóch Hideki. Zabrał on wszystkich naukowców z lokalnego instytutu oraz kilka tysięcy wyselekcjonowanych wcześniej cywilów. Kapitan transportowca oświadczył pozostałym, że kolejne statki są w drodze i przybędą już niedługo. Wszyscy więc czekali.
Następnego dnia jedna ze stacji odebrała sygnatury warp romulańskich jednostek. Flota weszła na orbitę i przekazała sygnał stacjom. Nakazywał on opuszczenie wszystkich stanowisk i przełączenie systemów obronnych na program nakazujący atakowanie każdego niekoalicyjnego statku, który znajdzie się w polu rażenia. Później załoganci stacji zostali przetransportowani na pokłady D'deridex'ów i umieszczeni w ładowniach. Statki rozdzieliły się i skierowały na orbity nad pięcioma miastami.
Nie przyniosły jednak ocalenia cywilom, a śmierć. Ogień z orbity zniszczył całkowicie miasta wraz z okolicami. Każdy budynek, mogący być wykorzystany przez Borga, został zburzony, a każdy kolonista, będący potencjalnym członem, zabity. Spalono wszystkie pola uprawne. Gdy po kilkudziesięciu minutach romulańskie okręty przerwały ostrzał i skierowały się w stronę granic układu, Derun IV był wstrząsany trzęsieniami ziemi i wybuchami wulkanów. Wielkie fale tsunami z oceanów, które nie zdążyły całkowicie wyparować, zalewały ogromne połacie spalonej ziemi. W ciągu kilku chwil planeta została cofnięta 3 miliardy lat wstecz, gdy nie istniało na niej życie, a wielkie, toksyczne chmury szczelnie zakrywały każdy skrawek nieba, tamując dostęp promieni słonecznych.
Rozpoczął się program ELIMINATOR.
To samo wydarzyło się na części zamieszkanych planet w obszarze Koalicji. Wszystko co nie można było ewakuować niszczono lub zabijano. Miliardy cywili bezskutecznie czekało na ratunek i ginęło od niespodziewanych ataków sojuszniczych jednostek. Niektórzy uważali to zdradę lecz czy los bezdusznego człona nie był gorszy, a śmierć z ręki rodaka ratunkiem od tej perspektywy?
Mimo całkowitej tajności programu w jakiś sposób kolonie zaczęły dowiadywać się prawdy. Lecz nie miały szans w walce z koalicyjnymi okrętami. Systemy obronne na orbitach planet były obsadzone przez żołnierzy wiernych pretorowi, których rodziny zostały ewakuowane. Dlatego wypełniali rozkazy zabijania swoich rodaków.
Jednak niektórzy koloniści doczekali się cudu. Pretor po incydencie z flotą admirała Nagato przesłał Federacji wszystkie dane o koloniach i terminy ich zniszczenia.
Wszystkie kolonię w pobliżu granic z Federacją zostały ewakuowane przez floty, te położone w głębi przez światostatki. Ale Federacja nie mogła uratować wszystkich...
Po 2 tygodniach powierzchnia Koalicji zmniejszyła się do obszaru Czarnego Skupiska oraz kolonii Breenów. Oni nie mogli zostac zasymilowani i dlatego chcieli jak najdłużej odciągać uwagę Borga od Skupiska.
Centrum Czarnego Skupiska, 121 dzień inwazji Borga.
Podłóżne, cylindryczne obiekty wolno ustawiały się na wyznaczonych miejscach. Gdy już to zrobiły, a silniki manewrowe zamilkły, zaczęły zmieniać kształt. Ze środka wysunęły się długie igły, kierując swe ostrza w środek okręgu, utworzonego przez emitery.
Każda z ośmiu igieł wystrzeliła oślepiający, biały promień. Skupiły się one w jednym miejscu i utworzyły jasny punkt. Ten zaczął się poszerzać i przybierac kształt okrągłego lustra. Po wyemitowaniu impulsu grawimetrycznego powierzchnia ustalibilizowała się.
Do Bramy zbliżyła się flotylla transportowców, otoczona przez dziesiątki kardazjańskich i nieliczne federacyjne jednostki. Jednak Galory i Keldony nie miały za zadanie podbić nowego świata. Ze statków wymontowano wszystkie niepotrzebne systemy, nawet broń. To spowodowało znaczne nadwyżki energii, przeznaczone teraz na podtrzymywanie życia tysięcy cywili, którzy tłoczyli się pokładach.
Rozpoczął się exodus...
Rozdział 11 "Ucieczka"
Okolice Bramy, wnętrze Czarnego Skupiska, 161 dzień inwazji Borga.
- Zostalismy tylko my. – rzekł T’Vosh patrząc na USS Monachium, który z ponad 6000 uciekinierów przechodził przez Bramę. Wraz z nim przechodziło 150 innych statków Koalicji.
- Tak. Oto dumny udział Federacji w walce z Borgiem. - odpowiedział lekko siwiejący już Klaestronianin stojący obok. – Moja Deneva i twój Daredevil.
- Ciekawe kiedy Borg weźmie się za Federację?
- Jak skończy z nami to zbuduje superflotę, dorzuci posiłki z Delty i dopiero...
Obaj stali przy jednym z okien na siódmym-dziobowym na CS Daredevil. Przed nimi jaśniała Brama, połykająca w swoim wnętrzu kolejne transportowce. Gdy ostatni z nich zniknął, powierzchnia osobliwości zamigotała i zapadła się. New Orleans wraz z Akirą zawrócił i udał się ku wyjściu z Czarnego Skupiska na kolejny patrol.
- Kiedy termin? – zapytał kapitan Akiry.
- Jaki?
- Porodu.
- Porodu? Podobno za 20 dni, ale znając ciąże międzygatunkowe to mogę się tego spodziewać w każdej chwili.
- A jak czuje się Maher?
- Jest nieźle wkurzona. Varosh odsunął ją od służby, więc przeniosłem ją na stację. Wciąż mówi, że ciąża nie przeszkadza jej w służbie.
- Rozumiem ją. Teraz nie ma ciebie na oku, więc możesz zająć się innymi załogantkami.
- Przestań, nie jestem samobójcą. Gdyby Maher mnie dorwała, byłbym w gorszej sytuacji niż na stole asymilacyjnym Borga.
CS Daredevil osiągnął granice Skupiska. Widok kosmosu z gwiazdami był niesamowity dla kogoś kto przez ostatnie kilknaście dni przebywał w jednym z najdziwniejszych obszarów galaktyki, prawdziwym zbiorowiskiem wszelkiego rodzaju anomalii i osobliwości.
- Borg kończy niszczenie Breenów. Zostały tylko 2 kolonię. Resztki ich sił mają przybyć do Skupsika za 6 dni.
- Po zniszczeniu Breenów zajmie się nami. – westchnął T’Vosh.
Nagle przed nimi coś zmaterializowało się. Niebiesko-srebrzysty okręt, podobno do Defianta koziołkował jak oszalały. Po chwili ustabilizował kurs i zaczął uciekać.
- Co to... – zaklął Klaestronianin.
- T’Vosh do teleportera 2. Natychmiast przenieście mnie na mostek, a naszego gościa na Denevę.
Gdy kapitan zmaterializował się na mostku obok obcego okrętu pojawiły się 2 podobne. Potem kolejne, wielkości Galaxy.
- Obce statki mają pancerze z neutronium. Nadają sygnatury Federacji. – zameldował Kareen.
- Czego te gnoje chcą? Wywołać ich.
- Nie odpowiadają.
- A to co? – zapytała Tii. Kolejnymi statkami były 3 czarne, spłaszczone jaja. Flotylla po uformowaniu szyku zaczęła wchodzić w Skupisko.
- Statki ochrony i stację namierzyły wroga. – poinformowała Karena Jares, która po przymusowej absencji Put została nową taktyczną.
- Nadają komunikat. „W związku ze zniszczeniem Breenów i dużym prawdopodobieństwem ataku Borga na Czarne Skupsko, Federacja przesyła neutralnych obserwatorów, którzy będą dbali o jej interesy w tej okolicy”.
- Interesy? Czy im kompletnie odbiło?
- Rozkazy od Pretora. Zakazuje ataku na okręty Federacji, ale mamy je pilnować. W najgorszym wypadku na te niby-Galaxy uzyć transfazówek.
T’Vosh w myślach użył szerokiego spektrum przekleństw określając nowych gości. Głęboko odetchnął i rozkazał:
- Zdjąć kamuflaż. Przekazać federakom koordynaty punktów gdzie mają „dbać o interesy Federacji”. Polecimy jako ich pilot.
- Kapitanie, a jeśli odmówią?
- To napiszcie, że jak chcą wciąż wpadać na zamaskowane okręty to ich wola, ale nie wypłacamy odszkodowań. – T’Vosh usmiechnął się, doskonale wiedząc, że te Defianty mogłby przebić się przez setkę romulańskich okrętów i nie dostałyby nawet jednego zadrapania.
Gdy po kilkunastu minutach federacyjne jednostki zajęły wyznaczone pozycje i rozpoczęły obserowwać postępy ewakuacji, zdawało się, że sytuacja wróciła do normy. Jednak...
- Informacja od Derelesa na wszystkich częstotliwościach. „Breenowie zostali zniszczeni”.
Obrzeże Czrnego Skupiska, 166 dzień inwazji Borga.
- Punkt P3 melduje o śladach transwarp. Zbliżaja się do Skupiska. Kontakt za 2 minuty.
- Wszyscy gotowi? – zapytał T’Vosh patrząc na swoich podwładnych. Zaczynała się ostatnia bitwa, ta na którą Koalicja czekała przez ponad 5 miesięcy. Bitwa, która choć zostanie przegrana będzie musiała trwać jak najdłużej, aby miliony cywilów mogło uciec z tego wszechświata do innego, wolnego od Borga.
- Gotowi. – odpowiedział cicho sternik, patrząc na czerń kosmosu, która za chwile zostanie poryta kanałami transwarp.
- Wykrywam 18 kanałów. Flota Borga wychodzi z transwarp. Formuje szyki. Skład 11 sześcianów, 35 sfer, 4 diamenty, 187 interceptorów i 72 detektory.
- Rozkazy od admirała Bradena. Floty 3 i 4 zwiazać czoło Borga, 1 i 2 oskrzydlić i oczyścic przedpole dla Denevy i Daredevila. My mamy pozostać zamaskowani aż do możliwości oddania celnych strzałów. Po skończeniu zapasów transfazówek, ogień wolny.
- Wykonać!
Flota Borga rozciągnęła się, mniejsze jednostki otoczyły sześciany, stając się żywą tarczą dla torped Koalicji. I na nie spadł ogień z ujawniających się okrętów. Detektory i interceptory pękały jak bańki od torped: fotonowych, kwantowych, polaronowych...
Daredevil pozostawał poza polem walki, czekając na zniszczenie osłony sześcianów. Załoga w milczeniu patrzyła na walkę miedzy Koalicją a Borgiem. Przeciwko sobie stanęły równoważne siły, interceptory i detektory były tak samo zwinne jak romulańskie i kardazjańskie fregaty i niszczyciele.
- Sześcian numer 4 jest odkryty. – zameldowała Karena.
- Podejść na 300 kilometrów i zdjąć kamuflaż. Potem ognia.
Daredevil omijął płonacego Griffina i podszedł na minimalna bezpieczność odległość. Po zdjęciu kamuflaża tylko jedna torpeda pomknęła w kierunku potężnego sześcianu. Taktyczna nie marnowała czasu i w czasie gwałtownego obrotu fazerami namierzyła silniki najblizszego Interceptora. Po ich zniszczeniu odpaliła w jego kierunku torpedę kwantową.
Nim ten eksplodował okolice sześcianu za Daredevilem stały się najgorętszym miejscem w kosmosie. Torpeda transfazowa wykonała swe zadanie zmaterializując się w centrum sześcianu. Człony Borga momentalnie otoczyły ją polem silowym, ale moc wyzwolona eksplozja była za duża. Przerwała prowizoryczną barierę i niczym huragan pomknęła we wszystkich kierunkach. Sześcian zadrgał konwulsyjnie i eksplodował niszcząc resztki swojej obstawy.
- Kurs na najblizszy sześcian. – rozkazał T’Vosh. – Podejść od dołu i rozwalić go.
Tutaj sprawa wydawała się prostsza. Osłona sześcianu zmierzyła się z myśliwcami Jem’Hadar. Te nie dbały o swój los. Gdy jakiś asymilator lub sfera nieobacznie za bardzo się zbliżał, myśliwce bez namysłu taranowały go.
- Podchodzę z dołu.
- Zdjąć kamuflaż i... – dalsze słowa kapitana przerwał wstrząs Daredevila.
- Złapał nas promieniem trzymającym. Promień drenuje osłony.
- Broń nie działa.
„Czyżby to był już koniec?” pomyslał T’Vosh, gdy nagle przed New Orleansem przemknął ferengijski Marauder. Krążownik uderzył wprost w emiter trzymający Daredevila. Ten zamigotał i zgasł.
Karena nie czekała na rozkazy. Odpaliła ostatnią torpedę transfazowa w kierunku sześcianu. Sternik wykonał ostry nawrót. Mimo pełnej impulsowej fregatę zaczęły wyprzedzać kawałki pancerza rozerwanego olbrzyma.
Tymczasem Deneva doskonale sobie radziła z drugiej strony formacji Borga. Szybkostrzelne wyrzutnie pulsowe co chwilę niszczyły sfery i asymilatory. Kilkanaście Griffinów i Raptorów tworzyło zaporę nie do przebycia dla innych okretów Borga. Praktycznie co minutę Borg tracił swoje największe okręty. Gdyby tylko Koalicja miała więcej torped transfazowych...
- Borg się wycofuje! – z tryumfem oznajmiła Tii.
Rzeczywiście z ponad 300 jednostek Borga na polu bitwy pozostało zaledwie 40. Te rozpaczliwie rzuciły się w pościg za Akirą, chcąc zdobyć technologię przyszłości. Ta nie mając już transfazówek próbowała uciekać. Ale nie miała szans. Skoncentrowany ogień ze sfer uszkodził urządzenie maskujące i silniki. Ostatni sześcian podleciał do bezbronnej ofiary i złapał ją promieniem trakcyjnym. Potem zaczął uciekać.
- Deneva jest asymilowana. – rzekła Karena, bezsilnie patrząc na ekran, gdzie mimo przegranej bitwy Borg zdobywał potrzebną mu technologię.
Jednak się przeliczył. Kapitan Denevy wiedząc jaki go czeka los, nakazał autodestrukcję. Zanik pól magnetycznych w rdzeniu warp spowodował natychmiastową anihilację materii i antymaterii. Akira eksplodowała niszcząc 2 pobliskie detektory.
- Wykrywam nowe kanały transwarp. Wychodzą nowe okręty: 4 sześciany, 12 diamentów, 36 sfer...
Teraz to Borg miał przewagę. Zapas torped transfazowych Koalicji został zużyty. Pozostawała tylko sprawdzona metoda ostrzeliwywania jednego miejsca.
Wszystkie okręty Koalicji, które przetrwały pierwszą bitwę ustawiły się w szyku obronnym. Za nimi stały zamaskowane kolejne floty, które wyleciały ze Skupiska. Rozpoczynał się drugi akt ostatniej bitwy...
Lecz nagle przestrzeń wokół Borga zafalowała, ujawniając setki dziwnych okrętów. Te zasypały flotę ogromną ilością torped. Jednocześnie fioletowa energia jak papier rozrywała pancerze sześcianów. W odpowiedzi Borg skoncentrował ogień na większych jednostkach nieznanej rasy. Jednak nie miał szans. W ciągu zaledwie 3 minut zniszczona została każdy okręt Borga. Nieznani sojusznicy stracili zaledwie kilkanaście statków.
- Kto to do cholery jest? – zapytał zszokowany T’Vosh. Taką siłę widział tylko w nowej Gwiezdnej Flocie. Niespodziewał się, że ktoś inny może tak łatwo i szybko zniszczyć Borga. Może poza starożytnymi rasami, ale one nie brały udziału w konflikcie.
Mała korweta odłączyła się od floty nieoczekiwanym sojuszników. Pozostałe jednostki zaczęły po kolei znikać. Zapewne miały generatory fazowe.
Korweta zaczęła przesyłać komunikat.
„Imperium Hydrańskie pozdrawia Koalicję. W ramach walki ze wspólnym wrogiem do tego kontinuum zostały oddelegowane siły w celu wsparcia waszych wysiłków. Kontynuujcie swoją ewakuację. My zajmiemy uwagę Borga.”
Stateczek powtórzył komunikat 3 razy, po czym sam zamaskował się i zniknął z czujników Koalicji.
Po dłuższej przerwie przedostatnia część. A potem niech Kolektyw zajmie sie Zarym 🙂
Przeczytalem caly cykl i uwazam, ze jest swietnie napisany. Nawet wszystko trzyma sie kupy 🙂 W trakcie czytania natknalem sie na "swiatostatek". Jak dla mnie to jest zbyt obcy element dla swiata ST 🙁
Światostatek do nie mój pomysł tylko Zarego. Zresztą taki smaczków łączących mój cykl, Zarego i Ericajest więcej.
zgadza sie - to moj pomysl. ciezko bylo nazwac okret mogacy ewakuowac populacje calej planety i zapewnic im warunki do zycia przez dowolnie dlugi czas. Poza tym nie jest obcy - Voth z Voyagera maja swiatostatki.
Część 12 "Oblężenie"
CS Imperix, centrum Czarnego Skupiska, 167 dzień inwazji Borga.
- Oto Hydranie. – Pretor pokazał na ekran, na którym widoczna była groteskowa istota z 3 rękami i kilkoma parami oczu. – Niewiele o nich wiemy. Zasiedlają kilkanaście światów około 220 lat świetlnych na zachód od Unii Kardazjańskiej. Jedna z naszych automatycznych sond badawczych została przechwycona przez nich w 2354 roku. Myśleliśmy, że została zniszczona, ale 3 miesiące później koło stacji Oberas pojawiła się ponownie. Wraz z nią przybyły 3 okręty wielkości niszczycieli. Wymieniliśmy podstawowe informacje o naszych gatunkach. Na koniec podali położenie swoich światów i kategorycznie zakazali nam prób kolejnego kontaktu. Nie wiedzieliśmy co się z nimi działo aż do wczoraj.
- Zaraz zaraz... – przerwał Mroth. – To znaczy, że wy Romulanie nigdy nie próbowaliście ich podbić?
- Hydranie dali nam pokaz swojej siły. Kazali opuścić jeden z orbitujących krążowników i zaatakowali go. Jednym strzałem zanihilowali cały statek z maksymalnie ustawionymi generatorami osłon. Po czymś takich bezensowne byloby ich atakować.
- Czy coś jeszcze o nich wiemy? – zapytał McCaley.
- Oddychają azotem i prawdopodobnie dzięki jego związkom w organiźmie są fioletowi. Mają 3 płcie i dosyć skomplikowane stosunki rodzinne. Są telepatami i żyją bardzo długo. Średnia życia to prawie 500 lat. Jedynym mankamentem jest długi okres ich dzieciństwa.
- A technologia?
- Mają napęd strumieniowy, maskowanie fazowe. Okręty są częściowo organiczne. Dzięki odpowiednim systemom zabezpieczeń mocno uszkodzone okręty uruchamiają autodestrukcję. I najważniejsze ani Hydran, ani ich technologii nie da się zasymilować. To wszystko co wiemy.
- Pretorze – dyskusję przerwał jeden z adiutantów, wchodząc do gabinetu. – Jeden z naszych patroli 3 lata świetlne od nas natknął się na resztki floty Borga. Na razie doliczyli się 200 zniszczonych okrętów. Są też szczątki Hydran, ale nie można określić jakie mają straty...
- A więc jednak nam pomagają. – wtrącił Kelearn.
- ...Oprócz tego największa stacja Borga w sektorze przestała wysyłać komunikaty. Jeszcze tam nie dotarliśmy, ale najprawdopodobniej również została zniszczona.
- „Kontynuujcie swoją ewakuację.” Taki przekazali nam komunikat. Więc róbmy to.
- Racja. – głośno rzekł Mroth. – Nie ważne ile mają rąk czy nóg. Ważne, że potrafią kopać mocno Borga w tyłek. I to tak, ze go boli.
Ambulatorim CS Daredevil, 183 dzien inwazji Borga.
- Przyj. – chyba po raz pięćdziesiąty czwarty powiedział doktor Varosh.
- Przecież prę do jasnej cholery! – wrzasnęła Put. – Nie widać tego?!
- Kochanie, może... – T’Vosh próbował coś wtrącić, ale nie dokończył.
- Zamknij się! To przez ciebie tu jestem! To twoja wina! – mimo tych oskarżeń kobieta leżąca na łóżku z nogami zgiętymi w kolanach nie puściła jego dłoni. – Cholerni mężczyźni. Jesteście siebie warci!
- Doktorze, nie byłoby lepiej użyć teleportera? Byłoby...
- Żadnych teleporterów! Aaaaaa! – Bajoranka skręciła się z bólu. – Wszystkie kobiety w moim rodzie rodziły naturalnie i nie będę używać żadnej technologii!
- Przyj. – spokojnym głosem nakazał Varosh. – Widać już prawie całą główkę...
Po kolejnej wyczerpujacej minucie oprócz krzyków i przekleństw rodzącej w sali rozległ się cichy płacz nowonarodzonego dziecka.
Put, cała zlana potem, opadła na łóżko.
- Jak z nią doktorze? – zapytała.
- Jak na takiego mieszańca całkiem dobrze. – Varosh sprawdził trikorderem medycznym malutką istotkę. - Tylko ma za niski poziom erytrocytów. Ale za chwilę się tym zajmiemy... Na razie jest coś ważniejszego. – podszedł do Maher i położył jej dziecko na brzuchu.
- To moje dziecko? – z lekkim niedowierzaniem zapytała. Po chwili popatrzyła na męża i z, pierwszym od trzech godzin, uśmiechem poprawiła się. – To nasze dziecko.
- Kapitanie T’Vosh, proszę natychmiast zgłosić się na pokład CS Imperix.
Wrócił po trzech godzinach. Maher leżała na czystym już łóżku i przytulała zawiniątko z córką, która spokojnie spała.
- Nasze detektory wykryły 3 floty Borga zdążajace w naszym kierunku. O dziwo lecą w zwykłym warp. Będą tu za 2 dni. Nam do końca ewakuacji cywili potrzeba 6.
Główne wejście do Czarnego Skupiska, 185 dzień inwazji Borga.
Zamaskowane biostatki Breenów powoli ustawiały się na wyznaczonych pozycjach, tworząc gigantyczną pajęczynę. Pajęczynę, w którą miała zostać złapana pierwsza fala jednostek Kolektywu.
- 2 minuty do wyjścia Borga z warp. – zameldowała Karena.
CS Daredevil z dowodzącym 14 flotą kapitanem T’Voshem zajmował pozycję na lewej flance siatki. Jego zadanie było takie same jak każdego innego koalicyjnego okrętu – trzymać Borga jak najdłużej od centrum Skupska i Bramy.
- Wszystkie biostatki na pozycjach. Minuta do wyjścia.
Koalicja w pierwszej bitwie o Czarne Skupisko zużyła wszystkie torpedy transfazowe. Ostatnia nadzieja Pretora, że Federacja pomoże Koalicji zniknęła wraz z odpowiedzią z Kwatery Gwiezdnej Floty. „Federacja Zjednoczonych Planet nie pozostaje w konflikcie z Borgiem i nie zamierza pomagać buntownikom”. Federacyjne okręty w Skupisku nieruchomo zajmowały swoją pozycję, ignorując wszystkie wydarzenia w okolicy. Wyglądały jak pomniki, porzucone przez galaktycznego artystę.
- Wychodzą z warp. Są na skraju pajeczyny. Formują szyki.
Ponad 800 jednostek Borga sformowało standardową formacje klina i z połową impulsowej ruszyło ku Skupisku, powoli wchodząc w pułapkę. Wszystko szło zgodnie z planem...
- Kapitanie, Borg rozpoczyna skan tachionowy!
- Cholera jasna! – zaklął T’Vosh. – Wszystkie okręty Breenów, natychmiast zdejmijcie maskowanie i włączcie niwelatory. Do 14 floty. Wejść w wolny warp i zajść Borga od tyłu.
Borg zakończył skan. Na jego czujnikach widniało prawie 100 zamaskowanych okretów. Systemy namierzania zaczęły szukać ofiar.
Biostatki po kolei zdejmowały kamuflaż i otwierały ogień z niwelatorów. Borg w odpowiedzi torpedami grawimetrycznymi począł eliminować przeciwnika niemożliwego do asymilacji. Nie zwracał uwagi na niebieskie iskry, przeskakujace po pancerzu. Do chwili, gdy wiązki tnące zaczęły zanikać. Po nich zamikły wyrzutnie torped, a systemy przesyłania energii nie potrafiły wykonać swoich zadań. Na końcu gasły światła.
Dla Borga była to całkowicie nowa broń. W swojej historii dwa razy miał kontakt z Breenami, ale było to przed opracowaniem przez nich niwelatorów. Teraz systemy adaptacyjne okazały się całkowicie bezbronne przeciwko takiej broni. Okręty mające za zadanie zniszczyć opór Koalicji nie mogły wykonać swojego celu. Stawały się bezużytecznymi kadłubami z bezsilną załogą, która do tego zaczęła tracić kontakt z Kolektywem, gdy pozbawione energii przekaźniki wyłączały się.
Z masakry ocalało 40 statków. Te zanalizowały charakter broni Breenów i nawróciły, aby przekazać dane Kolektywowi. Borg w nastepnym starciu musiał być na tą broń odporny!
Dlatego T’Vosh nakazał wyjście na tyły formacji Borga. Ale 14 flota była za wolna. Pojawiła się w chwili, gdy pierwsze okręty zaczęły wskakiwać w warp. Dezruptory i torpedy dosięgły 23 statki. Borg nie walczył, dane były najważniejsze.
- Blaszanki oddalaja się z prędkością warp 9,999. Teraz wskakuja w transwarp. Straciłam namiar.
- Rozkazy od Bradena. D’deridexy mają użyć torped plazmowych i poniszczyć uszkodzone statki Borga. Może my też się przyłączymy?
- Czemu nie? – retorycznie zapytał T’Vosh. – Kurs na najbliższego interceptora. Karena, pokrój go fazerami. Ale powoli. Niech Borg czuje, że ginie.
Główne wejście do Czarnego Skupiska, 11 godzin później.
Borg potrzebował tylko kilkunaście godzin na opracowanie skutecznego antidotum na niwelatory. Sięgnął do przejętych baz Romulan i wdrożył modernizację najbliższych Skupiska flot. Po nieprzewidzianej zwłoce znów był gotowy do ataku. Federacja musiała być okrążona, złoża surowców i członów zabezpieczone. Wszystkie niezasymlowane statki i budowce w Czarnym Skupisku muszą zostać zasymilowane lub wyeliminowane.
Ale Koalicja nie próżnowała. Już kilka minut po oczyszczeniu przedpola z wraków z wnętrza wyleciało 1000 statków, rozpoczynając masowe minowanie. Miliony małych, zakamuflowanych, samoreplikujących się min miało spowolnić postęp Borga. Do tego wyposażone w silniki impulsowe mogły same podlatywać do najbliższego celu. Borg musiałby albo zniszczyć wszystkie miny, albo pozbawić je zdolności replikacji. Każda z obranych dróg trwałaby przynajmniej kilka godzin co dawało Koalicji najwiekszy prezent – czas.
Tym razem Borg zaczął ostrożnie. Kilkadziesiąt detektorów rozpoczęło skan tachionowy. Oczywiście od razu zostały zaatakowane przez Scimitary, które dzięki nowoczesnemu maskowaniu były praktyczne bezkarne. Nawet ustawienie aytomatycznego celowania w miejsca skąd strzelały nic nie dawało. Broń detektorów była za słaba na nowoczesne krążowniki.
Borg przez kilkanaście minut pozwalał na bezkarne niszczenie detektorów. Nie chciał znowu tracić setek jednostek z powodu pośpiechu. A te malutkie jednostki mógł produkowac tysiącami. Były tanie w produkcji i zabierały tylko kilka członów na pokład.
Wreszcie skan dobiegł końca. Kosztował 37 detektorów, ale ujawnił pułapkę. 500 okrętów wyszło z warp w bezpiecznej odległości. Kilka skanów ujawniło najbliższe miny. Borg zaczął żmudnie je niszczyć.
Gdy posunął się kilkanaście kilometrów w przód zadziałały replikatory. W jednej chwili wokół statków zaroiło się od min. Te zaczęły eksplodować, niszcząc interceptory i sfery. Sześciany były za duże, by nawet jednoczesny wybuch stu min mógł poważnie nadwyrężyć ich osłony.
Kolektyw szybko skalkulował, że na miejsce 3-4 zniszczonym min pojawiała się kolejna. Eliminacja wszystkich mogła potrwać tygodniami. Nie chciał tracić też czasu na szukanie możliwości pozbarwienia ich zdolności replikacji. Wybrał trzecie, najgorsze rozwiązanie.
50 sześcianów ustawiło się po kolei w długi szyk. Potem wleciało w pole minowe. Te jak gdyby zagęściły się wokół prowadzonego sześcianu. Ten po kilkunastu sekundach lotu stracił przez nie osłony. Potem poorały mu pancerz. Wreszcie wpadły do środka. Sześcian stracił sterowność i gwałtownie odbił w prawo, gdzie po chwili eksplodował. Ale jego miejsce zajął kolejny.
Ten przeleciał odrobinę krócej, nim podzielił los swego poprzednika. Kolejny jeszcze krócej. Na torze lotu sześcianów ustawione były tysiące min, jak gdyby Koalicja wiedziała którędy Borg będzie się przebijał.
Kolektyw stracił ponad połowę okrętów, ale pokonał dopiero 1/3 drogi do wnetrza Skupiska. A min było coraz więcej. Borg nie chciał tracić pozostałych okrętów bez sensu. Wydał nakaz odwrotu tą samą drogą.
Ale ta znów była zaminowana. Replikatory wykorzystały szczątki sześcianów i wytworzyły jeszcze więcej min nim było przedtem. Do floty nie powrócił żadny z wysłanych sześcianów.
Borg znów musiał się zatrzymać i poszukać rozwiązania. Kardazjańskie bazy danych dały rozwiązanie – wyizolowany promień antygrawitonowy. Lecz wymagało to kolejnych modyfikacji. W tym czasie interceptory niszczyły skrajne miny, zaś z tyłu wychodziły z warp kolejne statki.
Po 4 godzianch przybyły odpowiednie okręty. Kilkanaście impulsów antygrawitonowych zapobiegło dalszej replikacji min. Do akcji wkroczyły sześciany ze specjalnymi torpedami rozpryskowymi. Te jedną eksplozją niszczyły tysiące min, czyniąc wyłomy w polu. Borg zaczął powoli posuwać się do przodu.
Wtedy stało się coś całkowicie nieprzewidzianego do Kolektywu. Wszystkie miny , jak na komendę, ruszyły ku wrogim okrętom. Miliony malutkich pułapek dosłownie zalało 2000 statków Borga. Ogień zaporowy nie zatrzymał ich. Dopiero cofnięcie się głównych szyków pomogło. Miny były wolniejsze do okrętów, ale i tak nim te zdążyły odejść na bezpieczny dystans ponad 400 najmniejszych z nich zostało zniszczonych.
Ale to były już ostatnie podrygi pułapki. Sześciany przeczesały tachionami całe przedpole i zniszczyły prawie wszystkie miny. Tylko w okolicy wejścia było ich więcej.
Borg mógł wreszcie wkroczyć do Skupiska. Tuż na początku zobaczył 2 niebieskie Defianty, które uważnie obserwowały jego postępy. Nadawały sygnaturę Federacji, więc stanowiły śmiertelne nibezpieczeństwo, gdyby zostały zaatakowane. Dlatego Kolektyw starał się trzymać od nich jak najdalej.
Gdy pierwsze wrogie okręty weszły głębiej do Skupiska, wciąż natrafiając na miny, pojawił się kolejny problem. Zakłócenia zmniejszały zasięg skanów tachionowych. Z każdym kilometrem wykryte mogły być okręty tylko w bezpośredniej okolicy. Wreszcie był to zasięg mniejszy niż dezruptorów.
Od tego miejsca zaczęły się pierwsze linie stacjonernej obrony Koalicji. Tysiące platform obronnych oraz dziesiątki stacji kosmicznych stworzyły prawdziwą ścieżkę zdrowia dla Borga. Platformy i stacje ujawniały się jednocześnie, atakując jeden cel. Chmara torped zasypywała sześciany, a dezruptory niszczyły mniejsze okręty. Do tego wciąż wypuszczane przez transportowce nowe miny w zamaskowaniu uderzały we wroga. W zakamarkach korytarza, zapewniającego jedyną bezpieczną drogę do wnętrza Skupiska, ukrywały się skrzydła niszczycieli i fregat. Te nagle ujawniały się wewnątrz formacji Borga, niszcząc co się da. Wielokrotnie też taranowały wybrane cele.
Mino tych przeszkód Borg powoli posuwał się do przodu. Platormy i stacje były sukcesywnie niszczone, zaś miny stanowiły mały problem za nowych sześcianów z potężnym opancerzeniem. Z każdą chwilą był coraz bliżej Bramy.
Wnętrze Czarnego Skupiska, 187 dzień inwazji Borga.
Z warp wyleciał potężny sześcian dowodzenia. Składając się z ośmiu sześcianów taktycznych był nie do zniszczenia dla normalnej broni Koalicji. A ta dawno zużyła swe torpedy transfazowe.
Lecz posiadała inną niespodziankę. Wielki kardazjański Pancernik stał zamaskowany kilkanaście minut lotu od pola bitwy, która trwała już 2 dni. Czekał na specjalną okazję. I ta się właśnie zjawiła.
Sześcian powoli parł do przodu. Znając swą siłę nie miał nawet zwykłej osłony sfer i interceptorów. Na jego osłonach rozbijały się resztki jednostek sojuszniczych, jak i wroga. Morderczym ogniem eliminował tych, którzy nieopatrznie go zaatakowali.
Pancernik przyśpieszył do pełnej impulsowej. Po chwili wszedł w wolny warp. Ne ekranie jego celownika rósł sześcian.
- Cel namierzony na kursie kolizyjnym. Rozpoczynam proces aktywacji broni. – komputer poprzez wewnętrzne nagłośnienie poinformował ewentualną załogę. Ale na pokładzie nie było nikogo. W tej klasie okrętów pilot nie był potrzebny.
Borg dzięki bazom danych z Kardazji znał ten typ broni. Ale zgodnie z danymi wszystkie okrety tej klasy zostały zniszczone w wojnie z sojuszem Federacji lub krótko po niej złomowane. Prawdopodobieństwo walki z czymś takim była niewiele większa niż 0.
Cyborgi nie zrozumiały jeszcze jednej rzeczy o Kardazjanach i Romulanach. Ich bazy danych mogły kłamać. Ale w niektórych przpadkach nawet było to normą. Pancernik, który właśnie zdążał ku sześcianowi dowodzenia był takim właśnie kłamstwem. Oficjalnie uszkodzony przez Klingonów i zniszczony przez Kardazjan, został przechwycony przez kilku agentów Obsydianowej Kasty. Ci sprzedali go Tal Shiar, lecz wraz z pieniędzmi dostali też też inny prezent od Romulan. Własną śmierć...
Pancernik tuż przed zderzeniem z sześcianem wyszedł z warp i z prawie prędkościa światła uderzył w osłony. Dzięki przyśpieszeniu miał ogromną masę. Osłony sześcianu nie zdołały go zatrzymać. Dziób automatycznej jednostki uderzył w pancerz.
Wtedy ze zbiorników uwolniona została antymateria. Specjalnymi kanałami pomknęła ku pancerzowi sześcianu, łącząc się z nim w procesie anihilacji. Ta wytwarzała energię, która wypalała kolejne dziury w kadłubie i tworzyła miejsce na kolejną falę antymaterii.
Ogromny sześcian drgnął konwulsyjnie czując w boku pasożyta, wyjadającego mu wnętrza. Systemy adaptacyjne nic nie mogły zrobić. Do antymaterii nie można było się przystosować.
Wreszcie pancernik zakończył opróżnianie swych zbiorników. Sam nie wyglądał najlepiej. Dziób praktycznie nie istniał. Zanihilowały go odpryski antymaterii, odbite od pancerza. Komputer w swym ostatnim rozkazie nakazał autodestrukcję.
Nawet bez tej komandy los sześcianu był przesądzony. Antymateria dotarła na prawie każdy pokład. Co nie zostało wypalone, to zniszczyła energia uwolniona z procesu anihilacji. Tylko dzięki temu, że mogła ujść przez potężną dziurę w pancerzu okręt Borga nie eksplodował. Stał się martwą skorupą, kryjącą pusty środek. Przeszkodą dla Koalicji i Borga.
CS Daredevil, okolice Bramy, 189 dzień inwazji Borga.
- Ostatnie transportowce przeleciały przez Bramę. - - zameldowała Tii. – Teraz ewakuują się 41, 37 i 12 flota.
- Przyjąłem. – odpowiedział kapitan T’Vosh. Popatrzył na żonę na stanowsku taktycznym. – Wiem, że chcesz walczyć z Borgiem, ale to nie nasze zadanie. Mamy pilnować Bramy. Jeśli pójdzie dobrze to cyborgi nawet tu nie podlecą. Platformy skutecznie przetrzebiają jego szeregi.
- Według ostatnicg danych stracił 4123 okręty, z czego 621 to sześciany. Przebił się przez 83% korytarza, więc dalsza droga zapewne zajmnie mu około ponad dobę.
- Kapitanie, mam przekaz od jednego z naszych Talonów spoza Skupiska. Nie nadszedł przez korytarz. Informuje, że Borg zbliża się do nas przez tą przerwę między osobliwościami po prawej.
- Zaraz, przecież to miała być ślepa odnoga.
- Tak, ale...
- Niech to szlag! Otwórzcie kanał do 14, 15 i 16 floty. Mają natychmiast opuścić wyznaczone pozycję i udać się ku podanym koordynatom. Tii, wyślij im dane. Powiadom też Dowództwo o zaistniałej sytuacji.
- Tak jest!
- W okolicy mamy 15 platform obronnych. Miały być niedługo ustawione przy Bramie. Nie zatrzymają Borga.
- Więc to będzie nasze zadanie.
364 okręty nawróciły i popędziły ku podanym współrzędnym. Wkroczyły w szczelinę miedzy osobliwościami. Nie wyglądało na to, że Borg mógł się tędy przedostać, ale...
- Wiem, któredy przejdą. Jedna osobliwość przyciąga małą czarna dziurę. To tworzy wyłom i otwiera wejście. Sama droga na zewnątrz jest dość krótka, zaledwie 40 minut w pełnej impulsowej.
- Myśmy przelecieli 20, więc oni są około...
- 6 minut przed nami. 3 detektory i interceptor. Sprawdzają drogę.
- Zaraz się nimi zajmiemy. Do wszystkich. Podnieść maskowanie. Hartan, Lad’Hug i Irix, za nami. Niech każdy weźmie jeden okręt na cel. Potem reszta pełna impulsowa naprzód.
Torpedy zaskoczyły detektory, dosłownie je zmiatając. Interceptor próbował nawrócić, ale dezruptory skutecznie uniemożliwiły mu ten manewr. Krytycznie uszkodzony zaczął zbliżać się do pobliskiej czarnej dziury.
Tymczasem floty na pełnej prędkości pokonywały szczelinę. Gdy zaczęły zbliżać się do jej końca zwiadowczy Talon przesłał dane o Borgu i zamilkł.
- Brak kontaktu. Najprawdopodobniej...
- ...został zniszczony. Jakie Borg ma siły?
- 1 sześcian zwiadowczy, 3 diamenty, 24 sfery, 31 asymilatorów, 211 interceptorów i 32 detektory.
- Chce rozpoznać drogę przed podesłaniem głównych sił. Wychodzimy ze Skupiska. Rozwinąć szyki, Scimitary i zmodernizowane Norexany na ich tyły. Po osiągnięciu...
- Kapitanie! – wtrąciła się Tii. – Wykrywam wiele sygnatur warp. To Tzenkethi i Talarianie!
- Jak oni...
Okręty Tzenkethi wyskoczyły z warp tuż za flotą Borga, momentalnie zasypując ją ogniem z wyrzutni. Systemy adaptacyjne nie były przygotowane na sygnaturę ich broni, więc po chwili dezruptory przebiły się przez słabe osłony i uderzyły w cienkie pancerze interceptorów i asymilatorów. Te również stawiały mały opór i po chwili pierwsze statki zaczęły wybuchać. Po krótkiej walce wszystkie jednostki Borga w okolicy zostały zniszczone. Tylko sześcian zwiadowczy stawiał silniejszy opór. Dopiero dodatkowy ostrzał z kilku zamaskowanych Scimitarów pozwolił na wyeliminowanie go z walki.
- Okręt flagowy Tzenkethi informuje nas, że ich flota przyłączy się do Koalicji, jeśli pozwolimy na przelot przez osobliwość ich transportowcom z cywilami.
- Przekażcie, że zostaną przyjęte. Niech ich krążowniki zajmą pozycje obronne wokół szczeliny. Najpierw mają wejść transportowce, potem okręty Tzenkethi i Talarian, na koniec my. Wykonać!
CS Imperix, wnętrze Czarnego Skupiska, 190 dzień inwazji Borga.
- Panowie. Nie zdążymy. – rzekł admirał Braden. Po przejściu Pretora przez Bramę to on objął dowodzenie nad pozostałymi okrętami Koalicji. – Obecnie mamy 590 okrętów obok Bramy. Z setkę w szczelinie i na zewnątrz. Borg pokonał korytarz w 97%. Za 10 minut generatory znów będą zdolne do otwarcia Bramy, ale tylko na 3 minuty. Kolejne przejście będzie możliwe dopiero za 15.
- Trzeba go utrzymać na dystans tak długo, aby zdetonować Bramę. – warknął Mroth. - Nie może dorwać tej technologii. Zgła...
- Nie! Ja zgłaszam się na ochotnika. – nagle powstał T’Vosh. – Zabierzcie wszystkich z moich statków. Na każdym potrzeba tylko sternika i taktycznego. Resztę wykona komputer.
- A co z twoją...
- Ma zostać ewakuowana. O Borga się nie martwcie. Jak będzie trzeba sam wlecę w sześcian.
- Okręt za 30 sekund przekroczy Bramę. – poinformował komputer.
- Dobrze. - kiwnął głową Braden. – Weź 14 i 15 flotę. Reszta wchodzi teraz. Załogę zabierze Prax.
Ostatnie słowa T’Vosh usłyszał jakby z daleka. Materializował się właśnie na mostku. Na głównym ekranie ostatnia stacja kosmiczna w korytarzu eksplodowała. Tylko 2 sieci platform dziliły Borga od centrum Skupiska.
- Kapitan do załogi. – T’Vosh nacisnął komunikator. – Za chwilę podleci do nas Prax. Wszyscy mają przygotować się do teleportacji.
- A ty? – zapytał bez ogródek Iwan.
- Zostaję. Przejmuję twoje stanowsko. Maher, przenieś komendy odpalania wyrzutni do konsoli sternika. Fazery ustaw na automatykę.
- Prax podchodzi. Rozpoczyna transport.
- Kapitanie nie chcę odchodzić. – zaoponowała Tii. - Załoga mostka ma prawo udziału w ostatniej walce.
- Jak chcecie. Zgoda. Ale przekaz to mojej córce, gdy będzie dorosła. – podał jej wyjęty z kieszeni kryształ pamięci.
- Jak mam to zrobić, jeśli...
- Komputer! – rozkazł T’Vosh zamykając oczy. - Uruchom program Idris 3 beta.
- Program uruchomiony.
- Bądźcie bezpieczni. – szepnął kapitan słysząc szum teleporterów. Odwrócił się na pięcie otwierając oczy. Ostatnie platformy zostały zniszczone. Borg szykował formację do ostatniego ataku.
- Dobrze to wykombinowałeś, ale mnie tak łatwo nie oszukasz. – usłyszał głos za plecami. Nerwowo obrócił się. – Jak...
- Nie nazywaj programów imieniem swojej córki to będzie łatwiej je ukryć. Zresztą nie po to wysyłałam szturmowców na Kareen, żeby teraz tracić swego męża.
- Ha! Wiedziałem, że to ty! – T’Vosh przez sekundę pomyślał o córce, która straci oboje rodziców, ale sygnały alarmowe zmusiły go do zmiany myślenia.
- Borg rusza. Kieruje się na centrum 14 floty.
- Do wszystkich jednostek. Mamy 13 minut do aktywacji Bramy. Musimy wytrzymać ten czas. Potem każdy może złamć formację i uciekać na własną rękę. Jeśli Borg za bardzo zbliży się do Bramy automatyczne systemy zdetonują ją, więc się nią nie martwcie. A teraz... Rozwalcie trochę tego szmelcu.
Ostatnie okręty Koalicji ruszyły w bój. Starodawną taktyką „wszyscy na jednego” zaatakowali sześcian zwiadowczy. Ten nie opierał się długo, zamieniając się w tysięce gorących szczątków. Potem bitwa zamieniła się w serie pojedynków. Równy stawał przeciwko równemu. Detektor przeciw Talonowi, interceptor przeciw Falconowi, sfera przeciwko Hawkowi. Większe asymilatory atakowały grupki 5-6 okrętów. Co chwilę kolejny okręt Borga był niszczony.
Ale jego statków było więcej. Z korytarza wciąż przybywały nowe posiłki. Miejsce zniszczonego zajmowały dwa nowe. A liczba jednostek Koalicji zdatnych do walki zaczęł szybko maleć.
- Brama się aktywuje! – krzynęła Put, odpalając torpedę plazmową w kierunku sfery. Światła na chwilę pociemniały z powodu niedostatecznej ilości mocy, ale sfera ekslodowała.
- Nawracamy. Ilu jeszcze nas zostało?
- 35. Teraz 34.
- Włączam pełną impulsową. Za minutę spadamy stąd!
Okrętem mocno zatrzęsło.
- Osłony 31%. Mamy na ogonie dwa asymilatory. A teraz już tylko jednego. – uśmiechnęła się odpalając wyrzutnie modułowe.
- Ten ostatni chyba zrezygnował. Ale cholera, są przed nami.
- Zbliżaja się do Bramy. Czemu ta nie wybucha?
- Weź tego z lewej. – kolejna salwa poleciała w kierunku pobliskiego asymilatora. Ten zyskał wielką dziurę w kadłubie, którą powiększyły fazery.
- Osłony 8%. Jeden strzał i po nich.
- Uwaga! 30 sekund do przejścia przez Bramę. – poinformował stoickim głosem komputer.
- Ta po prawej chce przejść. Wiążką holowniczą i torpedami ją!
Manewr się udał. Sfera została chwiliowo unieruchomiona. Ponieważ nie miała już osłon torpedy zakończyły jej żywot.
- Uwaga! 15 sekund do przejścia przez Bramę.
- Teraz pora na nas. Wykrywam wzrost mocy w generatorach. Za chwilę będzie po Bramie.
Okrętem targnął nagły wstrząs. Przed dziobem przemknął Asymilator i omiótł Daredevila promieniem teleportującym. T’Vosh, który z powodu ostatniego wstrząsu upadł, zamigotał i zniknął.
- T’Vosh! Nie!!! T’Vosh! – krzyknęła Put i rzuciła się ku miejscu gdzie przed chwila był jej mąż. Kolejne trafienie spowodowało, że potknęła się i uderzyła głową w podstawę konsoli naukowej.
- Uwaga! 5 sekund do przejścia przez Bramę.
CS Daredevil siłą rozpędu przekroczył Bramę.
Epilog
Okolice korytarza, wszechświat równoległy, 2 godziny po ewakuacji sił Koalicji.
Przy wielkim oknie widokowym na, kiedyś jachcie bogatego Romulanina, obecnie transportowcu CS Prax, obecni byli wszyscy wyżsi oficerowie z CS Daredevil. Stali osoby nie zawsze się z nim zgadzające, jak Karena Jares, jak i jego poplecznicy, jak oficer naukowa Kareen Koudelka. Było tam też wojenne małżeństwo, sternik Iwan Rozmieckij i doradca Tii Maik, którzy odnaleźli się podczas tej krwawej wojny. Z boku stali nawet dwaj bynardzcy główni mechanicy 101 i 110, którzy nigdy nie integrowali się z załogą. W środku całej grupy znajdował się doktor Varosh, który trzymał w rękach niewielkie zawiniątko. Z becika wyglądała twarz dziecka okolona rudymi włosami. Dziewczynka nie zwracała uwagi na minorowy nastrój i spała.
Ciszę przerwała nagle informacja od breeńskiego kapitana jednostki. Głos był bardzo zniekształcony.
- Główny mechanik informuje, że napęd warp został naprawiony. Za kilka minut udamy się do punktu zbornego numer 3.
- Przyjęłem. - machinalnie odpowiedział Iwan i popatrzył na resztę oficerów kiedyś dumnego okrętu. Kareen już nie ukrywała swego płaczu.
- Oni... oni już nie przelecą... zginęli... tak się kochali...dlaczego ich to spotkało?
- Poświęcili swoje życie, byśmy mogli żyć jako wolne istoty. Naprawdę byli wielcy... – powiedziała Karena.
Grupa stała jeszcze przez chwilę, wpatrując się w punkt kosmosu, gdzie znajdowała się Brama. Otaczały go bojowe jednostki Koalicji, czekające na ewentualny atak Borga.
Po paru minutach przy oknie stał już tylko Varosh. Popatrzył na dziewczynkę, która już się obudziła i radośnie wymachiwała rączkami. Miała zielone oczy, tak jak jej matka.
- Cóż Idris McCaley, twoi rodzice zginęli, ale nie będziesz sierotą. Będziesz miała wiele matek i wielu ojców. Wychowamy cię na godną następczynię twoich rodziców. A ty Borgu.- zwrócił twarz w kierunku Bramy. - Jeszcze nas popamiętasz. Wrócimy po ciebie. A wtedy zginiesz w męczarniach. - jego groźby przerwał głos kapitana.
- Uwaga, za 15 sekund wchodzimy w warp.
- Tak kapitanie. Zabierz nas do domu, do nowego domu. - Varosh powoli odwrócił się od okna i udał do swej kabiny.
CS Prax skręcił lekko w lewo i wskoczył w warp.
Cardassia Prime, przestrzeń Borga, 12 godzin po ewakuacji sił Koalicji.
Obudził się leżąc na jakimś stole. Nie czuł bólu. Widział jak człony Borga prowadzą kolejnych żołnierzy Koalicji, by stali się bezdusznymi wojownikami Kolektywu. Lecz on nie stracił swej niezależności. Słyszał w swej głowie głosy innych, ale nie rozkazy.
Nagle ktoś przesłonił mu widok. Popatrzył w górę. Zobaczył ją. Piękną, bezwłosą kobietę w metalowej zbroi. Uśmiechała się.
- Długo ciebie szukałam. Sprawdziłam tysiące mężczyzn. Jednak nikt mi nie dorównywał. Byli tacy mali. Ty jesteś wielki. Takiego umysłu nie widziałam od czasu, gdy moja siostra spotkała Locutusa. Czy przyłączysz się do nas? Do naszych poszukiwań doskonałości?
Lecz on milczał. Przypomniał sobie kim jest, co ostatnio robił. I za kogo walczył. Poszukał w głosach tych, których bronił. Znalazł przyjaciół, sojuszników, ale tych najważniejszych nie było. Uratował ich! Nie zostali zasymilowani! Uciekli przed Kolektywem!
Zaczął się śmiać. Królowa tego nie rozumiała. Myślała, że przerosła go jej propozycja. Lecz za chwilę zrozumiała, gdy wyszeptał:
- Zwyciężyłem...
Planeta klasy M, wszechświat Garan, 2 tygodnie po ewakuacji sił Koalicji.
Za oknem zachodziło słońce. Jedno z dwóch w tym układzie. Cała planeta skąpana była w łagodnej czerwieni. Istna oaza spokoju dla znudzonego wędrowca.
Lecz ona tego nie widziała. Spała od chwili, gdy ją znaleźli. Obca, ciężko ranna istota. Lekarza mówili, że nigdy nie spotkali takiej mutantki. Nic się nie zgadzało. Cała budowa zewnętrza i wewnętrzna była inna niż kanon. Najlepsi chirurdzy tej planety przez kilkanaście godzin walczyli o jej życie. Nawet teraz, nie wiedzieli czy kiedykolwiek się obudzi i powie skąd pochodzi. Przecież od kiedy Garańczycy rozpoczęli przed 5 tysiącami lat podbój galaktyki, nigdy nie znaleźli obcej rasy. Do tej pory zawsze uważano, że tylko na Garanie pojawiła się inteligentna rasa. Ale ona temu przeczyła. Gdzieś tam w pustce żyją jej rodacy. Jacy oni są? Agresywni? Pokojowi? Mieli statki kosmiczne? Szukali nowych form życia, by je badać? A może, żeby niszczyć? Czy kiedykolwiek ona odpowie na te pytania?
Pielęgniarka weszła do sali i popatrzyła na naukowca, który bezustannie wpatrywał się w nieprzytomna obcą.
- Proszę się przespać doktorze. Jak jej stan się zmieni, to będzie pan pierwszy, który się o tym dowie. - rzekła uspokajająco. Podeszłą do leżącej i zaaplikowała jej jakiś środek.
- Dziękuję siostro. - doktor z trudem wstał z krzesła. Popatrzył jeszcze raz na obcą. Czujniki nadal wskazywały podwyższony poziom hormonów. Ta kobieta niedawno urodziła, ale gdzie jest jej dziecko? Pogładził śpiącą po twarzy. - Śpij, aniele.
Doktor ruszył za pielęgniarką, która wyszła z sali. Drzwi zamknęły się za nim z cichym sykiem.
KONIEC