Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Norma - część 3, ostatnia

Norma - część 3, ostatnia

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • Sai
    Participant
    #2331

    S-F; MaxTYTUŁ : NORMA Część 3 AUTOR : Łukasz FilipiakWszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie komercyjne, tylko za zgodą autora.Naprawdę ich świat jest z pozoru idealny, ludzie wstają rano idą do pracy, gdy wracają czeka na nich rodzina. Raj, tak można określić życie na Ziemi. Bezrobocie dzięki wczesnym badaniom genetycznym zostało wyeliminowane, rząd wie kto i gdzie będzie pracował zanim ktokolwiek podejmie edukacje i pracę. Wszystko tu wydaje się być piękne gdyby nie kopuły N, więzienia dla ?odrzutów? genetycznych. Ja jestem właśnie takim odrzutem, nie nadającym się do niczego, posiadającym skłonności rewolucyjne. Dlatego dostałem się do świata normoholu. Na szczęście dzięki antidotum jakie zdobyłem w ostatniej misji, nie jestem już uzależniony. Większość ludzi żyje w tym sztucznym i spreparowanym genetycznie świecie, nie zgłaszając zastrzeżeń, istnieje jednak grupa jednostek dla których ten utopijny świat jest daleki od ideału, jestem jednym z nich.Szedłem jak co dzień ulicą pełną zabieganych ludzi, wszystko jak zawsze było w idealnym porządku, piękne krzewy przy chodniku, czyste i wymalowane budynki, na ulicach nie widać żebraków, bezdomnych i innych biednych ludzi. Mijają mnie tylko jednakowi, standardowi mieszkańcy. Na wystawie mijanego sklepu z zabawkami widzę wielki migający napis ?Kup, dzisiaj ! Tylko dziś rozkładany przenośny holoroom, o rozmiarach 4 m x 4 m, z programem rozrywkowym oraz transportem gratis?. Ostatnim czasy holograficzne zabawy cieszyły się coraz większym powodzeniem, niestety były również cenzurowane przez rząd. Oczywiście przeciętny mieszkaniec nie miał o tym pojęcia. Zbliżałem się do celu. Gdyby nie szum autolotów, nie przypuszczałbym że to centrum wielkiego miasta, nie przypominało ono mojego wyobrażenia o mieście, brudnym, śmierdzącym spalinami, zatłoczonym rozkojarzonymi ludźmi.Tutaj pachniało świeżością, lekki wiaterek, poruszał z wolna małymi ozdobnymi drzewkami rozmieszczonymi w równych odstępach wzdłuż chodnika. Na zieleńcu biegało wesoło małe dziecko bez żadnego nadzoru. Matka wiedziała że jest bezpieczne. Sklep ?Spożywczy u Wacky`ego? był otwarty, nie wyróżniał się spośród innych sklepów znajdujących się w tej dzielnicy. Duże szyby z wystawionym towarem i atrakcyjnymi cenami kusiły klientów, hologram właściciela przed wejściem zachęcał do zakupów w jego sklepie. Wszedłem, przy kasie stało kilka osób, zabrałem mały koszyk i ruszyłem na zakupy. Po chwili również stałem przy kasie. Kasjer zeskanował koszyk i powiedział.- Należy się 23 kredyty proszę pana ? wyciągnąłem kartę i zapłaciłem, po czym dodałem- Przepraszam, zastałem Jolkę ? ? kasjer spojrzał na mnie badawczym wzrokiem i odpowiedział- Dzisiaj nie pracuje na sklepie- O to szkoda, bo mam dla niej prezent - wyciągnąłem małą ładnie opakowaną paczuszkę, przyjrzał się jej.- Powinna być na magazynie ? odpowiedział- Dziękuję na pewno się ucieszy ? odszedłem od kasy i udałem się za znakiem w stronę magazynu. Automatyczne drzwi otworzyły się z sykiem i wszedłem do jasnego zapełnionego różnymi towarami pomieszczenia. Podeszła do mnie kobieta, w firmowym fartuchu- O co chodzi ? Szuka pan kogoś ? - Tak, mam prezent dla Jolki, gdzie mogę ją znaleźć ?- Mogę zobaczyć ten prezent ?- Oczywiście, proszę ? podałem kobiecie paczuszkę ? tylko proszę nie rozpakowywać ? kobieta uśmiechnęła się, wyjęła podręczny skaner i zbadała nim prezent.- Względy bezpieczeństwa ? odpowiedziała i oddała mi podarunek- Jolka jest w biurze, o tam - wskazała palcem na drzwi za wielkim regałem.- Dziękuje ? odpowiedziałem i ruszyłem w stronę biura.Drzwi od pomieszczenia biurowego nie były zwykłymi drzwiami, wyglądały na pancerne. Otworzyły się i wszedłem do środka, za dużym biurkiem siedział mężczyzna w średnim wieku.- Proszę niech pan siada, panie Max- Miałem spotkać się z Jolką, mam prezent ? pokazałem paczuszkę- To ja ? odpowiedział mężczyzna- Nie rozumiem, wyraźnie powiedziano mi że mam się spotkać z Jolką- Względy bezpieczeństwa panie Max, naprawdę jestem pana Jolką, proszę siadać i pokazać mi prezent ? usiadłem i podałem paczkę ? rzeczywiście, gra wart jest świeczki, niech pan powie szefom że nie robię tego dla pieniędzy, nie , tych mam aż zanadto. Mniejsza o to, proszę ? podał mi chip danych ? na tym nośniku, znajdzie pan niezbędne dane, mam nadzieję, że poprawi to życie tych biedaków pod kopułą.- Też mam taką nadzieję, jeżeli wszystko się powiedzie zatrzęsie to rządem- Taką mam nadzieję inaczej nie zgodziłbym się na współpracę- Jeszcze raz dziękuję panu w imieniu wolnych obywateli- To wszystko, panie Max, proszę zrobić dobry użytek z tych danych ? wstał i wyciągnął dłoń. Pożegnaliśmy się. W magazynie przeskanowałem chip, wszystko w porządku, dane prawdziwe. Wyszedłem do sklepu, coś było nie w porządku, nie było żadnych klientów, kasjer również zniknął ? Czyżby zasadzka ? - Wyjrzałem przez okno, przechodnie zapadli się pod ziemię, nie było dziecka na zieleńcu, tylko autoloty szumiały w powietrzu. Miałem pewność, ktoś mnie wystawił. Schowałem chip, do najgłębszej kieszeni i wyciągnąłem mój nowy polimerowy laser. Jeszcze raz spojrzałem przez okno tym razem położyłem się na podłodze, autolotów również nie było. Koło sklepu latało w kółko kilka czarnych pojazdów rządowych ? Czy oni są na tyle ograniczeni ? Czy oni myśleli że wyjdę prosto w ich zasadzkę, chyba tak, wszystko na to wskazuje ? Zauważyłem tylne wyjście, dobrze że jeszcze robią tylne wyjścia. Otworzyłem delikatnie drzwi, wprowadziłem w szczelinę sondę i rozejrzałem się po placu. Czysto. Żadnych autolotów. Przeszedłem zaledwie kilka kroków, kiedy zza kontenera na śmieci wyszło kilku agentów rządowych, ubranych w pancerze skrojone na podobieństwo czarnych garniturów. - Obywatelu, zatrzymaj się i poddaj kontroli - Niestety spieszy mi się ? ręka w kieszeni spoczywała na laserze- Ponawiam swoją prośbę obywatelu, albo będziemy musieli użyć siły ? naprawdę tutejsze agencje rządowe nawet do pięt nie dorastały Milicji N, obróciłem się trzymając jedną rękę cały czas w kieszeni- Obywatelu, wyjmij spokojnie rękę z kieszeni, nie chcemy aby komuś stała się krzywda ? agenci zrobili krok do przodu.- Jesteś tego pewien ? ? powiedziałem zimnym głosem do agenta, pod kopuła Milicja dawno podziurawiłaby mnie jak ser szwajcarski. Oni wydawali się być spokojni.- Oczywiście obywatelu, chcemy tylko cię sprawdzić - Dobrze ? odprężyli się, widać że nie są profesjonalistami, schowali broń i ruszyli w moją stronę, podczas gdy ja wyjmowałem powoli laser. Uskoczyłem za kontener, kilka strzałów odbiło się od twardej pokrywy kosza. Laser był gotowy do użycia, agenci którzy ze mną pertraktowali rozbiegli się na boki szukając schronienia. Strzeliłem, świetna broń, dwaj z czterech rządowych upadło z dziurami w tułowiach wielkości kciuka. Mieli wsparcie, dobrze że w przeciwieństwie do Milicji N używali lekkiej broni palnej z nabojami chemicznymi, paraliżującymi człowieka. Amatorzy. Wybiegłem zza kontenera, wpadłem za następny, strzeliłem , kolejny agent padł, niestety trafiłem tylko w nogę. Następny skok, kule odbijały się niebezpiecznie blisko, uderzyłem plecami o kontener, koło mnie leży ranny agent, jest przytomny, widzę w jego oczach strach.- Nie zabijaj mnie, błagam, chcieliśmy cię tylko przeszukać, błagam ? rozpłakał się jak dziecko- Spokojnie kolego, nie mam zamiaru cię zabijać, myślisz że to lubię ? Ilu was jest ?- Kilku, kilkunastu, trzech w autolotach przed sklepem, czterech na dachu, czterech tutaj i pięciu przed sklepem, błagam nie zabijaj mnie ? patrzył na mnie szklistymi oczyma, zrobiło mi się żal tego człowieka. Kule cały czas odbijały się od kontenera, ani raz agenci nie zdecydowali się na bezpośredni atak.- Czy wy myśleliście że wpadnę w tą waszą beznadziejną pułapkę ?- Już wpadłeś kryminalisto, już lecą posiłki ? mówił przez łzy ? nie masz szans- Kto ci to powiedział ?- W programach szkoleniowych, zawsze się poddajecie ? odpowiedział z grymasem tryumfu na twarzy- To jest życie, kolego nie holoroom ? uderzyłem go kolbą w głowę, stracił przytomność. Nie miałem szans niezauważenie przebiec przez plac, ktoś na pewno mnie trafi, nie mogę liczyć że na dachu siedzą ślepcy. Chociaż jeszcze mnie nie postrzelili. Myśl, Max zawsze jest jakieś wyjście. To stara zabudowa, gdzieś tutaj muszą być włazy do kanałów. Jak na nieszczęście pokrywa kanału znajdowała się za kontenerem, zza którego przed chwilą uciekłem. Jasna cholera, że też wcześniej tego nie wymyśliłem. Wychyliłem się lekko, czysto, strzeliłem kilkakrotnie w stronę dachu, teraz. Skoczyłem, kilka przewrotek i jestem koło włazu, na dachu nawet się nie spostrzegli, gdy w kocim stylu przemieszczałem się między koszami. Wtopiłem palce w uchwyty, ciężki, cholera, nie był używany już kawał czasu. Zamknąłem pokrywę za sobą, ci idioci nadal strzelali, jasne ich procedury nie uwzględniały włazów. Amatorzy.Dotarłem do domu bez żadnych przeszkód, dzięki temu że nie posiadam lokalizatora, nie było możliwości namierzenia mojej osoby. Siedziałem w moim ulubionym fotelu, oglądałem wiadomości dnia.? Przed chwilą z miasta Centrum nadeszła straszna wiadomość, z powodu awarii autolotów, zginęło kilku agentów rządowych, łączymy się w wyrazach?? Wyłączyłem obraz, ściana zmieniła kolor na błękitny, jak zwykle kłamali nie dopuszczali do siebie możliwości istnienia przestępstw, chronili swój ład. Zabzyczał dzwonek, to Jenn, wróciła z pracy- Witaj kochanie, wszystko w porządku, słyszałeś o tym wypadku ?- Tak to straszne, żal mi tych agentów ? odpowiedziałem- Z tobą wszystko w porządku ?- Tak jestem cały i zdrowy jak zawsze Jenn ? uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją do siebie.Dochodziła godzina osiemnasta, mieliśmy z Jenn bilety do teatru, jak co tydzień.- Pospiesz się Max, bo będą korki- Już idę tylko napiję się czegoś- Wino się skończyło - Nie o to mi chodzi , wiesz że przyrzekłem ci całkowitą abstynencję - Jasne, a wino wyparowuje ? odpowiedziała z przekąsem- Widocznie ? uciąłem, zabrałem kurtkę.Rzeczywiście były korki, staliśmy na powietrznym skrzyżowaniu, gazeciarz na skuterze próbował sprzedać nam gazetę multimedialną, kupiłem. Pomimo wszystkich udogodnień lubiłem czasami poczytać w ciszy, nawet ten stek rządowych bzdur. Jenn ruszyła, wlekliśmy się w korku, zderzak w zderzak 100 km/h, koszmar. Minęliśmy multimarket powietrzny, na szczęście większość autolotów właśnie tam zmierzała. Jenn przyspieszyła do 230 km/h.- Zwolnij ! Tutaj jest ograniczenie do 200 ! ? powiedziałem ? wiesz że lepiej nie mieć do czynienia z funkcjonariuszami służb powietrznych- Masz rację przepraszam, to przez Yema, wiesz jak on lata- Chyba będziemy musieli zmienić pilota, ma zły wpływ na ciebie ? trzepnęła mnie w ramię- Aniołek się znalazł, zapnij pasy, zmieniamy kierunek ? autolot ostro skręcił w prawo i zanurkował między wieżowce, Jenn wymijała je z wielką gracją- Jesteś szalona, wiesz ? - Wiem, brałam lekcje u Yema ? zaśmiała się i kontynuowała szaleńczą jazdę między wieżowcami.Wylądowaliśmy na dachu kryjówki, autolot zakryła warstwa maskująca, a my udaliśmy się do szefa. Po przejściu wszystkich procedur bezpieczeństwa. Staliśmy przed obliczem szefa, przekazałem mu chip danych.- Świetnie Max, nie wiem co byśmy zrobili bez twojej pomocy, dziękuję że z nami zostałeś- Podziękujcie Jenn ? uśmiechnąłem się- Przestań, Max ? znowu dostałem- Przejdźmy do konkretów, z tego co widzę dane które dostarczyłeś są dosyć szczegółowe, ale powiem szczerze zaskakujące, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, mamy tutaj mały problem- Znowu szefie ? Jaki znowu problem ?- Z wytwórnią normoholu Max, to na jej temat są te dane, wytwórnia znajduję się pod kopułą N- No to pięknie, już wiem co się święci ? nie byłem zachwycony tym co zaraz usłyszę- Mamy tylko dwóch agentów mających uprawnienia rządowe do wejścia na teren kopuły- Wiem to Jenn i młody Yem, syn dyrektora więzienia N- Oraz ty Max ? powiedział z satysfakcją szef- Tak ja, super agent Max ? odpowiedziałem kwaśno- Niestety wiedziałeś na co się zgadzasz, Jenn nie może z tobą jechać wykorzystała już swój limit, Yem natomiast jest na urlopie z rodzina. Będziesz musiał w pojedynkę rozwiązać problem fabryki.- Co mam zrobić ? ? spytałem- Niewiele, wejdziesz na teren wytwórni normoholu i dolejesz do głównego zbiornika antialk, produkt naszych chemików, natychmiastowo odzwyczaja od alkoholu a przede wszystkim niweluje działanie narkotyku, stworzyliśmy to na bazie antidotum które nam dostarczyłeś, jest tylko jeden minus tego specyfiku, odwyk od alkoholu przebiega niezwykle, że tak powiem brutalnie, kilkadziesiąt minut bólu.- Dlaczego nie można zastosować antidotum które ja brałem ?- Czasami mnie zadziwiasz Max, jakbyś indywidualnie podawał antidotum wszystkim naraz ? Za duża dawka antidotum to śmierć, za mała nie zadziała.- Co ? Nikt mnie nie uprzedził gdy to brałem !- Nie było potrzeby Max ? szef odpowiedział spokojnie. Miałem ochotę porządnie zmienić mu geometrię twarzy. - Wiedziałaś o tym ? ? spojrzałem na Jenn, pokręciła z przerażeniem w oczach głową.- Nie byliście wobec mnie fair ! Nie powinniście nic przede mną ukrywać ! ? byłem wściekły.- Nie gniewaj się Max, naprawdę nic nie ukrywamy, nie chciałem cię niepokoić, przepraszam to się już nie powtórzy. ? Szef rzeczywiście wyglądał na wstrząśniętego moją reakcją, Jenn położyła rękę na moim ramieniu.- Dobrze, mam nadzieję szefie że już niczego pan nie zatai przede mną, kiedy rozpoczynam misję ?- Jutro z samego rana, weź z magazynu wszystko co niezbędne, prześpij się. Rano przyleci po ciebie pilot z antialkiem i dostarczy cię pod kopułę, powodzenia Max. ? Wstałem, skinąłem głową na pożegnanie i wyszedłem, jeszcze tylko do magazynu po sprzęt i do domu. Yenn nie odzywała się. Pożegnała się ze mną i powiedziała, że ma pilne zadanie do wykonania. Dziwne. Obudziła mnie T`Pol mój holograficzny budzik, stała nad moim łóżkiem z rękami założonymi do tyłu i mówiła bez cienia emocji ? Panie Max, proszę wstawać, jest dzień, siódma trzydzieści czasu europejskiego? Jenn miała obiekcję co do tego hologramu, wolała Worfa, dla mnie był on zbyt brutalny, gdy zaspałem, rzucał mną o ścianę. Trzeba przyznać że jako program budzący był bardziej efektywny od T`Pol. Ja jednak miałem słabość do masażu wolkańskiego. Tym razem nie skorzystałem. Wstałem klepnąłem wyłącznik i kobieta rozpłynęła się w powietrzu. Promyki słońca delikatnie przedzierały się przez rolety, była idealna pogoda, zresztą jak zawsze, deszcz padał tylko na zamówienie. Zadzwonił komunikator, to pilot czeka na mnie na lądowisku. Zjadłem w pośpiechu jedną kapsułkę proteinową, zabrałem sprzęt i pobiegłem na dach. Pilot był jeszcze młodszy od Yema, dziwne, skąd oni biorą te dzieciaki. Nie moja sprawa. - Witam pana, proszę się zapiąć, specyfik jest w pojemniku obok pana, proszę go zabrać po wylądowaniu na miejscu, to wszystko, lecimy ? autolot zerwał się w górę, chociaż byłem już przyzwyczajony do latania, przeciążenie przy starcie dało się we znaki mojemu żołądkowi. Te dzieciaki mają nie równo pod kopułą. Trafne porównanie, uśmiechnąłem się do siebie, pomimo że nie było mi do śmiechu. Młody szaleniec, wymijał inne autoloty na metry , zwalniał po czym zaraz przyspieszał, o młynkach nagłych skrętach nie wspomnę, kilka razy goniła nas służba powietrzna, byli zbyt wolni. Po kilkudziesięciu kilometrów znajdowaliśmy się nad strefa niczyją, oddzielającą teren więzienia od reszty świata, miała ona kształt ogromnego okręgu, rzekomo skażonego radiologicznie. Nikt z ludzi spoza kopuły nawet się nie zbliżał w pobliże tej strefy. Normowcy nigdy nie dotarli do strefy niczyjej. Byli eliminowani przez Milicję N jeszcze przed polem siłowym. Autolot przeleciał nad polem ochronnym więzienia N, natychmiast na ogonie pojawiło się kilkanaście dobrze Maxowi znanych autolotów Milicji N. Strzelali nie licząc się z otoczeniem. Młody pilot spisywał się znakomicie.- Szefie, będzie pan skakał niedaleko celu, nie mogę nigdzie wylądować z tymi frajerami na ogonie, ewakuacja przez babcie, została uprzedzona, przygotuj się na zrzut, pas antygrawitacyjny jest pod siedzeniem ? ubrałem w pośpiechu urządzenie, miałem nadzieję że działa. Otworzyły się drzwi, do autolotu wdarł się huk powietrza i strzałów Milicji.- Proszę skakać, już ! ? wyskoczyłem ? powodzenia ? usłyszałem zaraz po skoku, naprawdę przyda się. Stróże prawa czy raczej bezprawia nie zauważyli jak spadałem. Wylądowałem bezpiecznie pomiędzy zdziwionymi pijaczkami. Kiedyś byłem do nich podobny. Mój autolot uciekał w stronę bariery, przeleciał nad nią, milicjanci kontynuowali pościg. Strzał. Ostatni. Jeden z silników autolotu wybucha. Młody pilot katapultuje się, całe szczęście. Kieruję się w stronę strefy niczyjej, biedak. Jeżeli sam nie dotrze do swojego świata, nikt mu nie pomoże.- Ale odlot gościu, dawno już nie widziałem takiej akcji ? zachwycał się jeden z miejscowych- Jasne, tak trzeba umieć ? odpowiedziałem i ruszyłem w stronę swojego celu.- Trzymaj się stary, wpadnij kiedyś na kielicha, mieszkam tutaj obok z kumplami ? krzyczał za mną.Szedłem opuszczoną ulicą, szare brudne kamienice tworzyły naprawdę wstrętny krajobraz, tunel, prowadzący do nikąd, tak mi się wydawało. Co jakiś czas przejechał obok mnie samochód, ryczący jak stado bawołów, szlakiem którego nie powstydziłby się żaden wąż. Huk. Rozbił się. Przeważnie tak kończyli kierowcy na normoholu. Smród benzyny obudził we mnie wspomnienia, bar ?N15? to było miejsce gdzie spędzałem większość mojego nędznego życia, snując rozważania które okazały się wielkim kłamstwem. Ulicą jechał patrolowiec Milicji N, szukali kogoś, ukryłem się we wnęce schodów, co za smród, wszedłem chyba do ubikacji miejscowych żuli. Patrolowiec minął mnie, wyskoczyłem czym prędzej na świeże powietrze, dłużej bym nie wytrzymał w tym syfie. Niegdyś piękna ulica, była teraz wielkim śmietniskiem, dziura goniła następną dziurę, nikt nie przejmował się stanem ulic w więzieniu. Mój podręczny komputer wskazuje, że jestem kilkanaście metrów od wejścia do kompleksu produkcyjnego, miejsca gdzie tworzą idealnego strażnika, normohol. Podszedłem do brudnego obskurnego budynku, według komputera stoję naprzeciwko wejścia, ale tu nic nie ma. Tylko rozsypująca się ściana. Błąd. Tu coś jest. Próbując dotknąć ściany, moja ręka przeszła przez nią. Hologram, bardzo sprytne, rządowi nie są całkowitymi ignorantami. Przeskoczyłem przez wirtualna ścianę, o kur?wa wymamrotałem pod nosem.- Nie ruszaj się, łapki do góry Max ? kilkunastu uzbrojonych milicjantów mierzyło do mnie wielkimi spluwami.- Nareszcie cię mamy dywersancie zasrany, ciągle nam umykałeś, jak na normowca jesteś sprytny, powinieneś służyć w Milicji N, a nie marnować się w świecie normy ? dowódca białych, wydawał się być zadowolony z siebie.- Zabrać gnidę, do celi ! ? Milicjanci szarpnęli mnie, posłusznie ruszyłem w nakazanym kierunku, nic nie mówiłem, dowódca szedł obok mnie ? Jak widzisz twoja organizacja nie jest tak szczelna jak mogło ci się wydawać, dobrze wiemy co i gdzie robicie. Do twojej wiadomości mogę ci zdradzić że rzeczywiście masz przed sobą fabrykę normoholu która jest również garnizonem i budynkiem zarządu więzienia N, taka uniwersalna komórka rządowa, wszystko w jednym ? dowódca uśmiechnął się, nie wiem co go tak śmieszyło. Prowadzili mnie wąskimi korytarzami z marnym oświetleniem. Schodziliśmy coraz niżej. Coraz bardziej śmierdziało, było mokro i gorąco. Milicjanci zatrzymali się. - Właź frajerze, pomieszkasz sobie ze szczurami jakiś czas, hahahaha? - śmiech odchodzących białych odbijał się echem w korytarzach. Nie jest dobrze. Większość sprzętu mi skonfiskowano. Na szczęście zabrałem kilka moich zabawek, niewykrywalnych dla standardowych skanerów. Myślałem nad planem ucieczki. Szczury próbowały się do mnie dobrać, na razie nie miały szans. Drzwi celi otworzyły się z piskiem, twarz zalało mi nieznośne światło.- Wstawaj łachudro, idziesz na spotkanie ? znowu prowadzili mnie krętymi korytarzami, aby dotrzeć do dużej sali z wielką szklaną ścianą.- Siadaj ? cisnęli mną w fotel. Bocznymi drzwiami weszła kobieta. To niemożliwe.- Zostawcie nas samych sierżancie ? powiedziała władczym tonem- Tak jest doktor Kore ? żołnierz zasalutował i wyszedł, za nim podążyła reszta. Kobieta podbiegła do mnie.- Max nic ci nie jest ? ? wyglądała jakby się martwiła- Jenn jak co ty tu robisz?to ty? jesteś podwójnym agentem? gadaj ! ? byłem wściekły- Tak kochany, jestem podwójną agentką- Przez ten cały czas?- Tak- Ale dlaczego?- Nie rozumiesz Max, nie można zniszczyć systemu, nastałby chaos, czy tego właśnie chcesz wojny i cierpienia ? była wzburzona, wymachiwała rękami.- Ale to wszystko jest sztuczne, nieludzkie ? odpowiedziałem- Nieludzkie ? Spójrz ? pociągnęła mnie do okna ? Czy ci ludzie są ludzcy ? To degeneraci ! Pijacy i przestępcy !- Czy ja też jestem dla ciebie degeneratem ? - Nie , ty jesteś inny Max, jesteś inny.- Tolerowałam działania tych szaleńców dopóki mieściły się w granicy dopuszczalności, teraz naprawdę przesadzili, niszczyć normę ? Przecież to zniszczyłoby naszą społeczność. - Dlaczego wtedy na torach? uratowałaś mnie ? Przecież wiedziałaś, że będę idealnym agentem.- Nie potrafię tego wytłumaczyć, przepraszam ? opuściła głowę.- Wiem kochanie, wiem ? objąłem ją ramieniem.- Słuchaj Max, to wszystko może pozostać między nami, startuje w wyborach na przewodniczącą Senatu Światowego, na osiemdziesiąt procent wygram, możemy coś zmienić, pokojowo bez rozlewu krwi, wystarczy że ożenisz się ze mną, wszczepimy ci lokalizator i będziesz pełnoprawnym członkiem społeczeństwa Ziemi. Zgódź się.- Jenn, naprawdę wiesz co do ciebie czuję, ale to już niemożliwe, cała Milicja N?- Oni nie są problemem, są pod moją kontrolą, jestem inżynierem biologiem, sprawuję kontrolę nad ich mózgami, wierz mi beze mnie Milicja N dawno stałaby się podobna do tych pijaczków na zewnątrz. Pomyśl, zostaniesz mężem Przewodniczącej Senatu, będziesz miał wielkie wpływy, będziemy mogli zmienić świat, sposób myślenia ludzi. Pokojowo. Bez wojen i chaosu, zrozum ? rozpłakała się. Zaskoczyła mnie. Jej słowa były logiczne, Nidy bym nie wpadł, że przez ten cały czas oszukiwała organizację, nie wiem co skłoniło mnie do podjęcia takiej decyzji.- Jenn, przyrzeknij że nigdy już przede mną nic nie zataisz ? patrzyłem jej w oczy.- Oczywiście Max- I organizacja nadal będzie działać pod naszą kontrolą.- Oczywiście, pozwolimy im na tyle aby powoli przestawić tok myślenia społeczeństwa ? odpowiedziała- I jak będziesz przewodniczącą zmniejszysz normę ?- Jasne, jeżeli się ze mną ożenisz Max ? uśmiechnęła się.- Dobrze, zgadzam się ? Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. EpilogJenn wygrała wybory. Jej pierwszą decyzją było wydanie rozporządzenia z mocą ustawy o redukcji normy na terenie więzień N. Max, dzięki swojej przeszłości został szefem wywiadu ziemskiego, koordynował wszelkie działania organizacji wolnościowych w ten sposób, aby nie szkodziły one populacji. Dzięki temu jego żona mogła wprowadzać lokalne dekrety, które leczyły sztuczny porządek społeczny. Najpotężniejsze małżeństwo na Ziemi wspólnymi siłami zdołało zmienić procedury klasyfikacji DNA, coraz mniej dzieci trafiało pod kopuły. Społeczeństwo ziemskie indywidualizowało się, wracało do naturalnej równowagi.W świadomości rządzących pojawiła się myśl, że sztuczny i wymuszony ustrój nie zawsze jest idealny. Uzmysłowili sobie że nie możliwe jest istnienie dobra bez zła, bo czym wtedy byłoby dobro ?KONIEC

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram