Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Norma - część 2

Norma - część 2

Viewing 2 posts - 1 through 2 (of 2 total)
  • Author
    Posts
  • Sai
    Participant
    #2305

    S-F; MaxTYTUŁ : NORMA Część 2AUTOR : Łukasz FilipiakWszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie komercyjne, tylko za zgodą autora. Ten człowiek jest szalony ! Myślałem że żołądek podejdzie mi do gardła, przy każdym skręcie miałem ochotę zwymiotować. To był mój pierwszy i ostatni lot autolotem, nigdy w życiu moja noga nie stanie na pokładzie tej piekielnej maszyny. Co za koszmar.- Max, dobrze się czujesz ? Blady jesteś ? Ona chyba kpi, jak ktoś w takiej sytuacji mógłby czuć się dobrze ? - Wyśmienicie. Jenn kiedy będziemy na miejscu ? Nie wiem czy wytrzymam, no wiesz? ? kolejne wzniesienie, mój żołądek- ciężko mi. ? Ale to głupio zabrzmiało, przecież nie mogę jej powiedzieć, że puszczę pawia, kiedy ona i pilot świetnie się bawią uciekając przed Milicją N.- Już za chwilkę będziemy na miejscu, wytrzymaj jeszcze trochę ? łatwo jej mówić, nie wie co przeżywam.- Yam, zgubiliśmy białych, przestań do cholery kręcić młynki ! ? brak odpowiedzi- Yam ! Ty świrze ! ? wstała z fotela i uderzyła pilota w ramie, maszyna szybko przechyliła się w prawo.- Czego kobieto ! Tu się prowadzi ? pilot wyglądał na szesnastolatka, dziwne, ale nie polubiłem go.- Ściągnij te słuchawki jak do ciebie mówię ! ? Jenn naprawdę wyglądała władczo, pilot nie miał większego wyboru ? słuchaj mnie, jesteś tu bo dobrze latasz, ale jak jeszcze raz będziesz się niepotrzebnie popisywał, dostaniesz kopa w dupę i wylądujesz w ośrodku wychowawczym ! Zrozumiano ! Więc ląduj w bazie, a nie kręć się tutaj bez celu ! ? Nareszcie na miejscu, to poezja dla mych uszu. Autolot miękko osiadł na boisku do koszykówki, nieopodal niepozornego dwupiętrowego budynku, odpiąłem pasy, nadal mnie mdliło.- Max, wychodzimy przedstawię cię szefowi, nie ociągaj się ? Miałem powiedzieć coś niemiłego, ale nie mogłem to przecież Jenn, poza tym ten głupkowaty pilot cały czas uśmiechał się spod nosa. Wyszedłem z maszyny, od razu zdziwił mnie zapach, byliśmy jeszcze w mieście a powietrze wydawało się czyste i pachniało lasem, Jenn prowadziła. Weszliśmy po schodach, aby zatrzymać się przed starymi, pełnymi odprysków drzwiami. Budynek stał samotnie, w oddali widziałem centrum miasta, z którego właśnie uciekliśmy, było tu tak cicho, wydawało się bezpiecznie, dziwne, ale okolica była wymarła. Rozejrzałem się i stwierdziłem że czas tutaj się zatrzymał, coś tu nie pasowało, dlaczego ludzie nie zasiedlili tej dzielnicy ? Wspaniała kryjówka, zamierzałem jej to powiedzieć, gdy niespodziewanie drzwi otworzyła starsza kobieta.- Czego ? Dzisiaj zamknięte, Lucyna dziś nie przyjmuje, won mi stąd ! ? zamurowało mnie- Babciu Józiu to my Jenn, Yem i Max ? odpowiedziała Jenn- A to ty kochaniutka ? babcia sięgnęła po okulary.- Zjeżdżaj stare próchno ? Yem, wyrwał się, przeszedł może kilka kroków. Babcia skoczyła, wykonała półobrót w powietrzu i runęła na nieszczęśnika, coś się tu nie zgadzało.- I co gówniarzu, babcia ci mówiła że przejdziesz więcej niż piętnaście kroków ? totalnie zgłupiałem ? jestem jeszcze w formie co ? Przybij piątkę ziomal ! ? Babcia po wykonaniu jakiś dziwnych ruchów, klepnęła dłoń Yema. Ja także uderzyłem się w twarz, chyba miałem halucynacje po normoholu. Jenn to zaóważyła i uśmiechnęła się.- Babciu, przyprowadziliśmy Maxa, naszego nowego przyjaciela.- Nowy ? Podejdź tu synku ? Podszedłem posłusznie do starszej kobiety.- Podaj rękę kochasiu ? babcia, wyprostowała palec i ukłuła mnie, szarpnąłem się, nadaremnie, stalowy uścisk kobiety nawet nie drgnął, tego już za wiele.- Jest czysty, ale radziłabym podać mu ze trzy tabletki ?AntiKatza?, bo cierpi biedaczek ? kobieta puściła mi rękę.- Może mi ktoś wyjaśni o co właściwie tu chodzi ? Co jest ? Przecież ta baba ma uścisk jak koparka , a skacze jak mistrzyni świata ! ? cisza nikt nic nie odpowiedział, po chwili ciszy odezwała się starsza kobieta.- Otóż to - Co ? Słucham ? - Jestem robotem synku, androidem dokładniej mówiąc. ? Przyglądałem się jej teraz dokładniej, była idealnym tworem ? Robotem. Niemożliwe, przecież?- Nie mamy czasu na rozmyślania. Babcia jest portierem i strażnikiem zarazem. Ruszajmy, szef czeka. Biuro szefa, znajdowało się na drugim piętrze. Przed wejściem, Jenn zapukała kilkakrotnie wystukując rytm. Byłem zaskoczony metodami, jakie stosują dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Weszliśmy do małego nędznego pokoiku bez okien, z sufitu odpadała farba a po podłodze walało się dużo śmieci.- To na pewno tutaj ? ? zapytałem- Cicho być i czekaj ? Dziwne, ale jej posłuchałem, ufałem tej kobiecie. Stałem tak i stałem patrzyłem na Jenn która chodziła po pokoju, co jakiś czas opierając się obiema rękami o ścianę, trwało to kilka minut. Gdy już się zatrzymała ze ścian wyjechały wysięgniki, które dokładnie nas przeskanowały. Cóż za dziwne procedury tu obowiązują.- Max, rozbieraj się- No co ty, teraz ?- Już, musimy się poddać oczyszczaniu ? powiedziała.- Ach, tak rozumiem ? głupek ze mnie. Po wszystkich zabiegach, których nawet nie zapamiętałem, jechaliśmy cylindryczną windą na spotkanie z szefem. - Mam nadzieję że nasze metody cię nie zraziły- Ech?Jenn bardzo mi się podobały ? uśmiechnęła się, winda zatrzymała się. Znajdowaliśmy się pod ziemia, jak głęboko nie wiem. Czekał tam na nas staruszek w białym kitlu, następny robot strażnik pomyślałem.- Witam w sekcji H-1, panie Max, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna dla obu stron.- Też tak myślę, panie?- Nazywam się Martin Pascal i jestem tu szefem, zresztą większość mówi na mnie po prostu szef.- Ach, pan jest szefem, a ja myślałem, że to kolejny android ? nie wiem czy było to zbyt mądre, ale szef uśmiechnął się tylko i powiedział- Spotkał pan babcie, jest ideałem w każdym calu, udoskonaliłem ją, teraz jest prawie tak ludzka jak ja czy pan.- Aż nadto? - odpowiedziałem, na szczęście cicho.- Słucham ?- Nic, nic tak tylko do siebie mówię ? Szef prowadził krętymi białymi, korytarzami. Wydawało mi się że, jestem w jakimś szpitalu lub laboratorium, ale? tak, wygląda to na pracownie chemiczną.- Proszę spocząć panie Max ? Byłem już w biurze szefa.- Wystarczy Max ? odpowiedziałem- Dobrze, przejdźmy do konkretów. Czy wiesz dlaczego tu jesteś ?- Nie mam pojęcia, szefie, Jenn mnie uratowała i ?- nie dał mi dokończyć- Dosłownie i w przenośni Max, to prawda Jenn cię uratowała, ale dała ci również nowe życie.- Słucham, niech pan kontynuuje ? tym razem ja się wtrąciłem.- Potrzebowaliśmy od zawsze kogoś takiego jak ty. Orientujesz się w stosunkach społecznych naszej planety, nie jesteś uzależniony od normoholu, przynajmniej psychicznie. Poza tym jesteś bystry Max, kogoś takiego właśnie potrzebujemy, najważniejsze jednak jest to, że nie posiadasz lokalizatora, nic nie mów, wszystko ci wytłumaczę. Każdy spoza kopuły ma lokalizator, po to, aby władza zawsze miała cię na oku. Tylko normowcy nie posiadają tego urządzenia. Dlatego jesteś dla nas skarbem, będziesz naszym agentem, zgadzasz się ? ? szef wyprostował się na fotelu- Muszę to przemyśleć? - nie wiedziałem co mam odpowiedzieć- Nie ma nad czym myśleć Max, albo jesteś z nami albo wracasz w łapy Milicji N, z mózgiem pustym jak u pięciolatka. ? Naprawdę piękna perspektywa, a on się jeszcze pyta o wybór.- Wchodzę w to szefie - odpowiedziałem ? ale mam jeszcze jedno pytanie. Dlaczego wszyscy spoza kopuły mają lokalizator, o co tu chodzi ? Jaka kopuła ? Przecież jest norma, światowy porządek?- Max, posłuchaj mnie. Czy byłeś kiedykolwiek poza miastem ?- Nie- Może ktoś z twoich znajomych wybierał się poza miasto ?- Nie nikt.- No właśnie Max, wy normowcy nigdy nie jeździcie poza miasto, ono jest waszym światem i więzieniem.- Ale norma, Komitet Normotwórczy, historia?- Bajki, ale po części prawdziwe. Widzisz Max, na Ziemi istnieje teraz idealny ład, mamy utopię- Niemożliwe- Możliwe, właśnie dlatego stworzono Kopuły N, to więzienia Max, każde dziecko w naszym idealnym świecie przechodzi badania genetyczne zaraz po urodzeniu, jeżeli zostaną wykryte jakiekolwiek odchyłki od normy, a właśnie Komitet Normotwórczy zajmował się tworzeniem tych wytycznych, dziecko takie zostaje zesłane pod kopułę, razem z rodzicami którym modyfikuje się pamięć i wciska ten stek bzdur o którym mi opowiadasz, natomiast u nas jest wszystko w porządku, pozoruje się wypadek, katastrofę lub coś innego i ład jest zachowany.- To niemoralne ? byłem w szoku, cały świat i wszystko co wiedziałem zawaliło się nagle.- Wiem i nie musisz mi o tym mówić, poza tym system sprawdza się znakomicie, pod kopułą ludzie są uzależnieni od normoholu, tych ,którzy znajdą się za blisko pola siłowego, eliminuje Milicja N- Autoloty?- Wiedziałem że na to wpadniesz Max, autolotami pod kopułą latają tylko przedstawiciele Milicji N. My nie stosujemy już samochodów, poza kopuła autolot to podstawowy środek transportu.- To wszystko jakiś koszmar, to po prostu niemożliwe, jak można robić coś takiego ludziom, ja nie czuję się przestępcą ! Dlaczego byłem więźniem kopuły !?- Zdarzają się pomyłki Max i to duże, rząd światowy jednak nie chce o tym słyszeć. Powiem, że to nie jest najgorsze.- Nic już nie może być gorszego ? odpowiedziałem- Jesteś uzależniony od normoholu, śmiertelnie uzależniony ? odparł poważnie szef- Co ??? ? tego było już za wiele jak na jeden dzień- Niestety, każdy więzień N jest w dzieciństwie uzależniany od normoholu, bez narkotyku znajdującego się w alkoholu, popadniesz w obłęd i umrzesz lub popełnisz samobójstwo w ciągu kilku dni.- Ma pan jeszcze jakieś dobre wiadomości które mogłyby straceńca podnieść na duchu ? ? zagadnąłem- Bez sarkazmu człowieku, nie skazywałbym cię na prawdopodobieństwo śmierci gdyby nie istniało antidotum ? ulżyło mi, więc było antidotum, wspaniale, chociaż jedna dobra wiadomość w tym wszawym dniu.- Mamy jednak jeden problem?- zaczęło się, pomyślałem .- Jaki to problem szefie ? ? odpowiedziałem, mężczyzna oparł się o biurko i wycedził- Te gnoje trzymają próbkę w zrobotyzowanym ośrodku badawczym pod Klewkami, nie możemy tam się dostać bo mamy lokalizatory, a to teren zamknięty.- Więc mam się tam włamać, ukraść antidotum i wszystko będzie OK. ? odpowiedziałem- Dokładnie tak Max, właśnie tego oczekujemy ? szef wydawał się być zadowolony z siebie- Dobra zrobię to, gdzie te Klewki i jak tam się dostanę ? ? spytałem- Jenn wszystko ci wyjaśni, jest twoim agentem prowadzącym, przydzielimy ci też naszego najlepszego pilota ? odpowiedział z uśmiechem Pascal- Nie, szefie wolałbym jakiegoś innego pilota. Tylko nie Yem.- Wykluczone, on jest najlepszy, a w misji potrzebujesz naprawdę dobrego pilota ? za moimi plecami otworzyły się drzwi ? więc Max, życzę ci powodzenia, liczymy na twój sukces. ? Pascal wstał, uścisnął nam dłonie i wyszedł.- Dlaczego się nie odzywałaś Jenn ? ? spytałem kobietę która cały czas siedziała obok mnie i nie odezwała się ani przez moment.- Nie było potrzeby Max, szef mówił. ? odpowiedziała- Taak?Szef mówił, co jeszcze? ty lepiej zaprowadź mnie do waszego magazynu. ? Jenn, popatrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem i wstała.- Chodź za mną?. agencie ? to ostatnie słowo wyraźnie podkreśliła, co jej się stało ? Nie rozumiałem jej. Jednak kto zrozumie kobiety ? Ruszyłem więc za nią do magazynu. Babcia, pożegnała nas czule. Naprawdę dobra była. Nikt nie poznałby że to android. Znowu stałem przed tą piekielną maszyną. To nie było teraz tak ważne, przerażało mnie że pilotem był Yem, który kojarzył mi się wyłącznie z mdłościami. Poza tym nie był on zbyt miły dla otoczenia.- Pakować się do fury ! ? ryknął - Dobra, dobra, tylko tym razem nie leć jak nawalona pszczoła ? odezwała się Jenn- Sie robi szefowo, będzie jak u mamusi ? wskoczył za stery. Ciekawy jestem, kto dał mu prawo lotu. Jeżeli wszystkie laboratoria na Ziemi były tak zabezpieczone jak te to naprawdę wierzcie mi, że jest tutaj utopia. Na teren bazy wszedłem bez żadnych kłopotów, Yem wylądował kilkaset metrów od ogrodzenia. Rozbili z Jenn namiot i udają turystów, szczęściarze. Gdy przechodziłem przez punkty kontrolne, automatyczne działka nawet nie drgnęły, chyba naprawdę wykrywały tylko obywateli utopii, cóż za ignorancja. Rząd widocznie wierzył w siebie. No tak pierwsza przeszkoda, drzwi. Wielka stalowa brama wyglądała tak solidnie, że wydawało się iż mówi : ?spróbuj frajerze mnie sforsować, połamiesz sobie zęby?. Nie było w tym wiele przesady. Wyciągnąłem moje podręczne magiczne pudełeczko, komputer deszyfrujący, podpiąłem go do urządzenia przypominającego terminal. Coś tam się działo, na wyświetlaczu pojawiło się mrowie liczb, chyba dobrze, debiutowałem przecież w roli agenta. Nie musiałem długo czekać, na ekranie pojawił się jakiś bzdurny napis ?witaj doktorze? i wielkie drzwi ustąpiły z sykiem. Sztuczna atmosfera pomyślałem. Nie miałem wyjścia, trzeba spenetrować ten kompleks. Wszedłem do środka, nie zdziwiłem się, standard naukowy, surowo , brzydko a przede wszystkim budynek wydawał się być martwy. Ruszyłem głównym korytarzem. Mijałem drzwi laboratorium fizycznego, broni chemicznej, botaniki, same bzdety. Potrzebuję chemii, tego szukam. Poszedłem dalej, innej drogi nie było. Kolejny punkt kontrolny, identyczny jak przy wejściu, tak samo martwy, przekroczyłem go bez obaw. To był błąd, gdy znalazłem się już po jego drugiej stronie, korytarz zalało czerwone światło, rozległ się sztuczny głos komputera ?Uwaga, niezidentyfikowany humanoid, w sekcji G2 ! Skanuje w poszukiwaniu chipu dostępu i lokalizatora, skan wykonano, brak identyfikacji, alarm dla brygady B !? Komputer umilkł, zostały tylko światła, miałem chyba szczęście, po kilku krokach okazało się że nie, ? Obiekt : człowiek, wykryto związki eksperymentalne w ciele obiektu, konkluzja : obiekt eksperymentalny, alarm dla brygady B ! Wysyłam łapaczy, obiekt może być niebezpieczny, proszę personel ludzki o zachowanie ostrożności?. Znów cisza, tym razem już nie było mi do śmiechu, co miało znaczyć wysyłam łapaczy ? I ten głupi komputer zrobił ze mnie eksperyment na wolności, też coś, nędzny stary SI. Przyspieszyłem, muszę znaleźć to laboratorium. O cholera ! Wprost na mnie szły cztery wielkie roboty, może nie były to babcie Józie, ale też robiły wrażenie.- Człowieku jeżeli rozumiesz moje komendy zatrzymaj się, zostaniesz odstawiony do macierzystego laboratorium ? roboty mówiły chórem, naprawdę śmiesznie to brzmiało. Co miałem zrobić ? Załadowałem pistolet, niestety z powodu iż nie miałem napotkać żadnych problemów wyposażono mnie tylko w tą nędzną pukawkę na króliki, bo do czego innego się nie nadawała. Czekałem aż się zbliżą. Strzeliłem, kula odbiła się od korpusu robota, cholera, mogłem zabrać laser. Roboty parły na mnie i mówiły : ?nie stawiaj oporu, użyjemy siły?. I użyły. Fale energii musnęły mi ramię. Upadłem na posadzkę. Jak ja się cieszyłem że te blaszaki wyposażone są tylko w paralizatory falowe. Wstałem.- Poddaję się ? podniosłem ręce do góry ? możecie mnie odprowadzić ? roboty schowały paralizatory, były głupie, pod kopułą, ta stacja badawcza zostałaby zniszczona w kilka godzin.- Zostaniesz przetransportowany do laboratorium biologicznego, nie stawiaj oporu.- Tego akurat nie mogę zagwarantować panowie ? szybkim ruchem wyciągnąłem pistolet z kieszeni i trzema celnymi strzałami zniszczyłem sensory robotów.- Błąd, awaria, systemy optyczne zniszczone, błąd wewnętrzny? - roboty stały bez ruchu i recytowały swoją piosenkę.Biegłem, czy to się nigdy nie skończy jak długi może być ten korytarz, wykończyłem już ze dwadzieścia elektronicznych kolesiów, gdybym wiedział, że to się tak skończy to?ale gdyby babcia miała wąsy byłaby dziadkiem. Seria z karabinu maszynowego świsnęła mi nad głową. Kurwa utopia, a mają z czego strzelać.- Stój, nie masz wyjścia, poddaj się ? ileż można tego słuchać, wystrzeliłem kilka razy za siebie. Zasrany komputer wysłał wezwanie pomocy, kiedy wykończyłem za dużo robotów porządkowych. Teraz muszę się użerać z tą trójką uzbrojonych palantów. Wpadłem do pierwszego lepszego laboratorium, chyba kwantowego. Wiedziałem co mam przed oczami, akcelerator cząsteczkowy, mam was. Zainicjowałem procedurę aktywacyjną, wszedłem do klatki izolacyjnej, troje uzbrojonych żołnierzy wbiegło do pomieszczenia, ja już trzymałem palec na przycisku.- Poddaj się ! Ręce do góry, chemiku, śmierdzący anarchisto ? krzyczeli celując we mnie.- O przepraszam ja bardziej interesowałem się fizyką ? zbaranieli, nie wiedzieli co powiedzieć- Wyłaź ! Natychmiast mamy cię doprowadzić do komisarza Lapara w Klewkach ! Wyłaź, po dobroci bo zrezygnujemy z opcji pobłażliwej, a wierz mi mamy zezwolenie na sprzątnięcie takiego śmiecia jak ty.- Panowie , ja nic wam nie zrobiłem, jestem turystą ? warto zabawić tych bambusów, zobaczymy czy mają olej w głowie.- Wyłaź, nie będziemy z tobą dyskutować, chemiku, to ostatnie ostrzeżenie, poddajesz się albo?- Albo wy jesteście bez broni ? nacisnąłem przycisk, akcelerator ruszył potężne cewki wytworzyły pole magnetyczne, które wyrwało wszelkie metalowe przedmioty moim prześladowcą.- O kur?, ja cię?- nie zdążyli nic powiedzieć gdyż potężne pole przyciągnęło ich z wielką prędkością, zderzyli się z obudową induktorów, nie był to zbyt miły widok. Wyłączyłem maszynerię, spojrzałem na pogruchotanych żołnierzy, ?panowie nie trzeba było wkładać pancerzy wspomaganych? pomyślałem i wyszedłem na poszukiwania antidotum. Poszło lepiej niż myślałem. Nie wiem ile czasu spędziłem w tym ośrodku badawczym, to było mało istotne, najważniejsze że znalazłem antidotum. Słońce chowało się już za horyzont, lekki wiaterek poruszał jej włosy.- Max , znalazłeś co trzeba ? ? Jenn stała obok namiotu, wyglądała pięknie w blasku zachodzącego słońca.- Tak, znalazłem, możemy już wracać, im szybciej tym lepiej jestem naprawdę zmęczony, w życiu nie otworzyłem tylu puszek- Och, bardzo zabawne Max ? odparła- A gdzie ten walnięty pilot ? ? spytałem- Poszedł za potrzebą Max, martwisz się o niego ? - Nie, ale naprawdę uwierz mi, o niczym tak nie marzę jak o miękkim łóżku ? odparłem- Z gratisem ? ? zapytała- Nie dzisiaj Jenn. Jasna cholera, gdzie ta głupia pała ? Yem frajerze ! Gdzie jesteś ? zawołałem, po chwili z lasu odezwał się głos - Już lecę, już wy stare próchna, zaraz będziecie w chałupie ? pilot wyszedł z lasu- Co tak długo ? ? spytałem- Wiesz jak jest, oblałem sobie buty, trzeba było wymyć w rzece ? odpowiedział- Świna ? powiedziała Jenn- Co proszę ? ? spytał z uśmiechem pilot- No nie, człowieku pierwszy raz słyszę od ciebie słowo proszę, może będą z ciebie ludzie ? powiedziałem i uśmiechnąłem się do Jenn. Autolot wzbił się łagodnie w niebo. Tym razem siedziałem odprężony na fotelu. Wkraczałem w całkiem nowe życie. Nie wiedziałem, co mnie czeka, nie byłem pewien czy antidotum na normohol będzie działać. Miałem nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli. Chociaż raz. CDN?

    Sai
    Participant
    #23349

    Druga część opowiadania „Norma” czeka na wasze komentarze. Wszelkie opinie mile widziane. 🙂

Viewing 2 posts - 1 through 2 (of 2 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram