Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Niespokojny wszechświat - "Maska Ognia" - część 2
Tagi: Ziemia, przyszłość, Królestwo Terrańskie
"Pierwsza Krew"
Orbita Marsa
Tydzień po podpisaniu ?Aktu Bezpieczeństwa?...
Admirał raźno maszerował przez korytarze Stacji Kosmicznej Jej Królewskiej Mości, HMSS Avalon, tuż za nim prawie podbiegając, kroczyła kapitan Susan Banton, jego kapitan flagowy.
- Sir, właśnie przeglądałam listę członków pańskiego sztabu. Wybrał pan na swojego szefa sztabu komandora Karola Jaruwalskiego. Czy to przypadkiem nie on, był zamieszany w ten incydent z jachtem Premiera? ? Pani kapitan wspomniała o incydencie w czasie którego niszczyciel rakietowy HMS Orion pod dowództwem komandora Jaruwalskiego, o mały włos nie staranował jachtu premiera. A fakt że tego jachtu nie powinno być tam gdzie się znajdował, tylko pomógł komandorowi podjąć decyzję i nawiązać łączność z ?Marsem?.....
Wedle krążących plotek Karol przez pięć minut sklął wszystkich na pokładzie, włącznie z premierem, a do tego nie powtórzył żadnego przekleństwa więcej niż dwa razy.
Admirał lekko się uśmiechnął, gdy przypomniał sobie minę Adraina Webera premiera Królestwa, gdy ten wieszał psy na komandorze i opowiadał mu co zaszło.
- Tak, to ten sam. Co więcej on pochodzi z ?tych? Jaruwalskich i musze przyznać ze jest doskonałym dowódcą, no jeśli nie liczyć jego niewyparzonego języka.
Susan dopiero teraz uświadomiła sobie, o czym mówi admirał. Zerknęła jeszcze raz w papiery i potwierdziło się to o czym pomyślała. Pan komandor pochodził z najstarszej rodziny ?należącej? do floty. Jej założycielką była Agata Jaruwalski, pierwszy oficer na pokładzie ?Ikara? i jego dziewiczym rejsie, a członkowie tej rodziny zawsze osiągali wysokie stopnie i byli cenionymi oficerami i zdolnymi strategami i taktykami. Kapitan uznała ze to musi być związane z genami, no bo jak inaczej taki pyskaty młodzik, mógł zasłużyć na takie zdanie u admirała który słynął że oceniał każdego oficera dogłębnie i ostrożnie. Jego opinie rzadko kiedy odbiegały od prawdy i rzadko były tak pochlebne. Już chciał coś dodać, gdy oboje spostrzegli temat rozmowy stojący przy jednym z iluminatorów, zawzięcie kręcąc głową. Kapitan musiała przyznać że prezentował się całkiem nieźle. Szczupły, około 180 cm wzrostu, włosy przycięte na krótko, z profilu przystojna twarz...
- Nie podoba się panu komandorze, nowy nabytek floty?
- Nie, panie admirale, niepodobna ? pomimo zaskoczenia, nie dał po sobie tego poznać i lekko i z precyzją odwrócił się, przyjął pozycje zasadniczą i przywitał z oficerami ? Sir, pani Kapitan ? kiwając lekko głową obojgu.
- A dlaczego się panu nie podoba? ? Susan postanowiła się dowiedzieć dlaczegoż to zwykły komandor krytykuje najnowszy nabytek floty w obecności admirała. Uznała też że jednak jest przystojny i doskonale się prezentuje
- To proste, pani kapitan. To coś.... ? Karol tylko machnął ręką w kierunku okna ? jest za drogie, za duże, za brzydkie, z zbyt licznymi załogami i kompletnie bezużyteczne.... no chyba tylko jako cel ćwiczebny, albo nie bo nawet ślepiec by w to trafił.
- Tylko że, komandorze, derdnoty, superdrednoty i monitory są w dużej liczbie produkowane w prawie każdej flocie w znanej przestrzeni. ? admirał powiedział to tonem jakby się od dawna tak dobrze nie bawił.
- Tak jest, ale jak łatwo sprawdzić połykają lwią cześć każdego budżetu i mają największy odsetek strat w każdej bitwie czy wojnie. Po za tym za cenę jednego drednota można zbudować ciężki krążownik i lotniskowiec floty z pełnym wyposażeniem lotniczym, a pieniędzy i ludzi zostanie jeszcze dużo. Natomiast taki zespół może wykonać lepiej takie same zadania jak wykonuje drednot.
Susan o tym akurat nie zdawała sobie sprawy, ale nic po sobie nie pokazała i przyrzekła sobie sprawdzić te dane.
- Wiec mam dwa pytania ? zaintrygowany admirał spojrzał na komandora - Jak zastąpić efekt psychologiczny generowany pojawieniem się takiego okrętu w jakiś systemie? Oraz czym zastąpić okręty tego typu?
- No wiec.... co do pierwszego to nie wiem. Chyba ze reputacją danej floty i wyszkoleniem jej załóg. Co do zastąpienia okrętu, to proponuję rakiety z silniejsza głowicą i o większym zasięgu. Do tego broń energetyczna o podobnie zwiększonych parametrach
- A skąd wziąć taką broń komandorze? ? rzuciła szybko pani kapitan będąc pewna odpowiedzi....
- Z naszego Departamentu Nowych Technologii ? odpalił bez zastanowienia Jaruwalski.
- Słucham? ? tym razem na twarzy admirała nie było uśmiechu
- No..... więc współpracowałem z nimi jakiś czas i wiem że mają gotowe prototypy kilku typów rakiet o zasięgu i sile ognia większym o 50% od naszych najcięższych 160, a same są mniejsze od lekkich 50. Podobnie jest z Graserami i działam Pulsacyjnymi. Tyle że ty połączyli oba typy w jeden i nazwali Fazerem, dorzucili mu jeszcze kilka fajnych opcji.
- Nie wiedziałem że są już prototypy. Kiedy ostatni raz rozmawiałem z admirał Kuzak, była mowa tylko o planach. ? D?Orville jeszcze bardziej zmarszczył czoło.
- No bo, te prototypy nie zostały zbudowane z oficjalnych funduszy, bo te w większości przeznaczono na budowę tego lewiatana za mną, panie admirale.
- Hmmm, widzę w tym paluch Pierwszego Lorda Admiralicji. ? Admirał spojrzał na zegarek ? No czas na nas, bo za chwile reszta mojego sztabu zacznie mnie szukać. Z panem komandorze jeszcze będę chciał porozmawiać na ten temat. Może coś się da zrobić w tej sprawie zrobić, ale póki co ani słowa komukolwiek. Zrozumiano? ? Admirał spojrzał się na oficerów.
- Tak jest, sir.
- Tak jest.
- A teraz Karol powiedz mi co się dzieje z twoja matką?
- Hmm... szanowna Markiza Polski jest w tej chwili w kolejnej misji badawczej w głębokim kosmosie, powinna wrócić za miesiąc.... ? James D?Orville nie skomentował tego stwierdzenia i krzywej miny mówiącego. Sam doskonale wiedział jaką apodyktyczna istotą może być Kontradmirał Jaruwalski, rodzicielka komandora.
Ćwiczenia, strzelania i manewry 18 floty były intensywne nawet jak standardy Royal Terran Navy. Admirał zmuszał swój sztab, a za jego pośrednictwem cała flotę do takiego wysiłku aż podpierali się nosami, ale to nie był koniec. Później kazał i się podnieść i zacząć wszystko od początku. Flota została doprowadzona do takiego stanu że reagowała prawie instynktownie jakby była żywa istotą. Przez następny miesiąc maglowane były poszczególne związki taktyczne. Od flotyll, przez dywizjony i eskadry do grup wydzielonych. Strzelania były jak reszta intensywna, a według rozkazów admiralskich żaden okręt czy skrzydło myśliwskie z lotniskowców nie miało mieć zaliczonych całych ćwiczeń jeśli nie osiągnęło co najmniej 85% celności. Na szczęście dla zainteresowanych wszystkie jednostki zaliczyły strzelanie i całe ćwiczenia. Wszyscy byli gotowi na prawdziwy sprawdzian. Za miesiąc miała się zacząć operacja ?Pierwsza Krew?.
Obrzeża systemu Alfa Centauri
Miesiąc później...
18 Uderzeniowa flota RTN, wynurzyła się z hiperprzestrzeni w absolutnej ciszy. Lecz gdyby w kosmosie mógł się rozchodzić dźwięk, ryk emitowany przez jonowe napędy około 100 okrętów Terrańskich byłby nie do opisania. A tak poszczególne elementy tej morderczo sprawnej maszyny zajmowały zadane pozycje szybko i sprawnie.
Tymczasem na flagowym okręcie, admirała D?Orville?a, HMS Reliant , mostek i pomost flagowy przypominał ul, albo rozkopane mrowisko. Krzyżujące się rozkazy i wiadomości były warunkiem sprawnego prowadzenia tego dziwnego organizmu, co nie znaczyło że proste i przyjemne. W centrum tego tornada, jakby odseparowany od otoczenia siedział admirał D?Orville, obserwując jednocześnie wszystkie ekrany taktyczne rozłożone przy jego fotelu.
- No proszę. Sytuacja jest lepsza, niż bym chciał ? mruknął do siebie
- No nie wiem, sir. To faktycznie dobrze wszystkie okręty liniowe Federacji siedzą na orbicie Habitalona, ale reszta ich floty kręci się gdzieś po systemie...
- Zdaje sobie z tego sprawy, komandorze. Dlatego zastosujemy plan ? Trójząb?. Panie Jaruwalski proszę przekazać wiadomość o zastosowanym planie, wiceadmirałowi Antrimowi. Ja powiadomię admirał Ashigare. Proszę przekazać admirałowi że ma używać maskowania elektronicznego. Nie chcę żeby admirał Tribeci dowiedziała się zbyt szybko o liczebności naszych sił.
- Tak jest, sir.
W kilka minut później flota podzieliła się trzy nierówne części. Dwie z nich obrały przeciwbieżne kursy, tak by okrążyć system potrójnej gwiazdy i wymieść wszystkie zabłąkane jednostki Federacyjne. Każdy z zespołów różnił się nie tylko liczebnością, ale i typami okrętów lecących w danej formacji. Jedynym wspólnym mianownikiem dla wszystkich zespołów były lotniskowce. W głównej formacji były to lotniskowce floty typu ?Dong Feng?, w pozostałych lotniskowce eskortowe typu ?Saratoga?.
Admirał D?Orville odczekał aż pozostałe grupy oddalą i dopiero wtedy wydał rozkaz.
- Karol, przekaz proszę Susan, że możemy ruszać.
- Nareszcie... znaczy, tak jest. ? odparł zniecierpliwiony komandor.
Zespół Wydzielony 18.1 liczył w sumie 48 jednostek. W jej skład weszła eskadra najnowszych krążowników liniowych typu ?Nelson?, eskadra lotniskowców floty typu ?Dong Feng?, oraz dwie eskadry lekkich krążowników rakietowych typu ?Bastone?. To te zdawałoby się niewielkie siły miały stać czoło superdrednotom i monitorom floty Federacji.
Jak to mawiają pozory mogą mylić...
Jednostki Federacji okazały się niezłą zbieranina typów okrętów, ale liczyły około 75 okrętów. Wiceadmirał Amanda Tribeci nie namyślała się zbyt długo, gdy na sensorach ?Ursusa? pojawiła się nagle w ferii zakłóceń elektronicznych formacja wrogich okrętów. Okręty w miarę sprawnie zeszły z orbity i utworzyły standardową formację. Obie grupy okrętów pędziły na siebie przez blisko 10 min. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego, dla admirał Tribeci. Okręty Terrańskie zastopowały, gdy jej okrętom brakowało jeszcze 2 min lotu by móc ostrzelać wrogie okręty. Chwile później z przerażeniem spojrzała na monitory taktyczne. Wrogie okręty wystrzeliły salwę rakiet liczącą blisko 1,5 tysiąca rakiet, a tuż za nią leciała następna, równie liczna.
- Uaktywnić systemy, przeciw rakietowe!
- Systemy aktywne. ? odpowiedział jej szef sztabu
Lekko uspokojona tym zapewnieniem usiadł wygodniej i zaczęła obserwować nadlatujące rakiety.
Na swoje nieszczęście, pani admirał, nie wiedziała o paru rzeczach. Mianowicie jedna trzecia rakiet w każdej fali miała zamiast głowic bojowych silne zakłucacze i ECM-y. Gdy tylko zbliżyły się na odległość 10 tyś. km, głowice zaczęły działać. Pociski przeciwrakietowe, zagłuszacze i wielolufowe działka, zdołały przechwycić około 600 rakiet. Pozostałe przedarły się przez obronę i skierowały się na swoje cele. I to była druga niespodzianka. Bowiem okręty skoncentrowały się na 6 monitorach będących w składzie sił admirał Tribeci. Takiej siły ognia nie mogły zatrzymać żadne osłony i po chwili w czerni kosmosu pojawiło się 9 supernowych. Dziewięć, bowiem przypadkowo zostały trafione 3 drednoty.
Wraz z monitorami zginęła admirał Tribeci, a nikt nie zdążył przejąć dowodzenia gdy zjawiły się rakiety z drugiej fali. Ich ofiarą padły pozostałe okręty liniowe. Jednak nim to się stało kilku kapitanów nakazało wystrzelić swoje rakiety. W sumie w kierunku jednostek RTN popędziło ?tylko? 460 rakiet. Blisko 200 zostało zmylonych przez ECM-y, pozostałe 255 rakiety zostały zniszczone przez pociski przeciwrakietowe i automatyczne działka. I tylko 5 przedarło się przez tą kurtynę ognia. Jednak moc ich głowic nuklearnych starczyła tylko do uszkodzenia, poważnego co prawda ale tylko uszkodzenia jednego lekkiego krążownika rakietowego ?Mordred?.
Za rakietami pędziło 1800 myśliwców klasy ?Firebird?, czyli wszystkie sprawne jakie były na pokładach 12 lotniskowców. Spadły one na uszkodzone jednostki jak stado sępów, dopominających się swej części. Gdy zabrakło uszkodzonych okrętów myśliwce rzuciły się na sprawne jednostki. Sprawnie atakowały eskadrami i całymi skrzydłami, nawet pomimo sporych strat kontynuowały ataki. W chwilę po nich do walki wkroczyły krążowniki liniowe i z większego dystansu lekkie krążowniki. Masakra jednostek Federacyjnych wkroczyła w decydującą fazę, te natomiast zdołały odpowiedzieć zniszczeniem tylko czterech lekkich krążowników rakietowych.
Wszystko skończyło się tak samo szybko jak iż zaczęło. Z 75 okrętów przetrwało 10, które poddały się napastnikom. Okręty zdobywców wkrótce weszły na orbitę. Zostały wysłany sygnał do pozostających poza układem transportowców Marines, że droga wolna. W między czasie z przeszukujących system zespołów nadeszły meldunki, o zniszczeniu pozostałych w systemie okrętów Federacji głównie niszczycieli, ale znalazło się kilka krążowników. Przy minimalnych stratach własnych. Ze skanowano także dokładnie planetę Habitalon, dla uaktualnienia map dla oddziałów desantowych...
- Nie wierzę! ? jęknął generał Harry Uhser, dowódca oddziałów Marines przeznaczonych do ?ewentualnego? zdobycia planety ? Nie wierze! We wszechświecie jest 18 wielo systemowych państw i prawie kilka setek jedno systemowych państewek rządzonych przez ludzi. O innych rasach nawet nie wspomnę, bo tych też jest za trzęsienie. Natomiast ci debile musieli nająć najemników akurat u Elfów! Ja to mam szczęście. ? jęknął ponownie.
- Chyba nie spodziewałeś się ze będzie, szybko, ładnie i przyjemnie? ? pułkownik Jesus Ramirez pytająco spojrzał się na swego przełożonego.
- A właśnie że tak myślałem. No i mam za swoje.... Dobra przekaż szczęśliwą wiadomość ludziom, ja natomiast jeszcze raz przejrzę rozkazy i zobaczę jakie zniszczenia możemy poczynić, póki mnie nie wyrzucą....
- Dobra.
Desant nastąpił dwa dni później, o świcie. Tysiące Marines ubranych w exoszkielty i czarno złote mundury wyszło z promów nieopodal większych miast i innych ważnych obiektów na planecie. Takie wyjście desantowania wybrano z obawy że desant bezpośrednio w miastach może zakończyć się masakrą. Na szczęście nie spełnia się obawa że całej planety bronią Elfy, a właściwie gatunek obcych nazwanych tak przez wzgląd na podobieństwo obcych i tych mitycznych stworzeń.
Elfy broniły tylko stolicy planety ?Alfy?, jak elokwentni mieszkańcy nazwali swoje miasto. Niestety nie znaczyło to że gdzie indziej wojska inwazyjne odbędą tylko spacerek, ale nie równało się to z tym co czekało żołnierzy w stolicy.
Elfy były bardzo podobne do ludzi, jeśli nie liczyć spiczastych uszu i urody większej niż ludzie. Byli także silniejsi, szybsi i zwinniejsi od ludzi, lecz to miało drugorzędne znaczenie ze względu na noszone przez ludzi exoszkielety. One to zrównywały, a kilku aspektach zwiększały możliwości ludzi, obu ras. Lecz w tej chwili ważniejsze było to że Elfy kierowały się rygorystycznym kodeksem postępowania który zmuszała ich do dotrzymywania przysięgi nawet za cenę życia, a to oznaczało krwawą i długotrwała walkę...
I taka był w rzeczywistości. Pierwszy szturm Marines został odparty. W drugim wzięły udział wspomagane zbroje, dzięki którym udało się przerwać pierścień obrony wokół miasta. Później zaczęły się walki o każdą ulicę, krwawe wali. Obie strony ponosiły znaczne straty, ale ludzie parli nieprzerwanie przed siebie. Elfy ze względu na ponoszone straty coraz to zmniejszały pierścienie obrony, na łatwiejsze do obrony. Elfy brano do nie woli tylko gdy nie mogły już walczyć, albo były nieprzytomne. Jednak nie tylko obrońcy walczyli twardo, równie ostro a może ostrzej walczyli żołnierze 57 pułku Marines z 5 Dywizji. Ten pułk ze względu na swoją postawę i na to że jako pierwszy dotarł do rezydencji Gubernatora znajdującej siew centrum miasta, został przezwany przez mieszkańców miasta, Ponurymi Żniwiarzami. Nazwa ta szybko do nich przylgnęła i stała się oficjalną.
Walki trwały blisko dwa dni, a z 8 tyś. Elfów przeżyło około 1,5 tysiąca. Marines na całej planecie stracili około 3 tyś. zabitych i rannych, z czego większość w stolicy.
- Co zrobimy z jeńcami? ? spytał generał admirała, gdy stali na szycie wzgórza poza miastem wraz ze swoimi sztabami.
- Elfy odeślemy na ich planetę, już wypełnili swój kontrakt....
- Piekielnie dobrzy żołnierze.
- Tak... Co do ludzi to sprawa się komplikuje. Na razie będą siedzieć w obozach, aż nie sprawdzimy skąd pochodzą, bo wielu nie pochodzi z Habitalona. Reszta zależy od dyplomatów.
- Czyli to już koniec? ? zapytał się generał
- Nie, sir. To dopiero początek.... ? odrzekł za admirała komandor Jaruwalski. Admirał tylko przytaknął głową na zgodę.
No i pojawiła się druga cześć. Życzę przyjemnej lektury. 😀
Nononono...Jako, że jestem właśnie po obiedzie, przychodzi mi do głowy jedna myśl. NW, to tak smakowity kawałek tortu, jaki tylko mogłem sobie wymarzyć na deser.Co do dialogów - niezłe i są takie jakie powinny być i dokładnie tam gdzie są potrzebne.Natomiast co do części narracyjnej...Majstersztyk! Cudeńko :)Że też ja tak nie potrafię 🙂
Fotonik, nie badz taki skromny.Corv, wersja poprawiona znacznie milejsie czyta. Poniewaz nie mam co robic, a nie chce zasypac forum opowiastakmi z NS, zaraz cos sobie krotkiego skrobne do twojego swiatka 🙂 Tym raze, w przeciwienstwie do NS, bedzie w stylu Pomylek 😛