Niedawno napisałem o bohaterach TNG, że:
Mają (tak jak i bohaterowie TOS, DS9, B5, a nawet pozostałych w/w starszych serii) klasę, której brakuje nawet Mercerowi z (ex-)żoną czy Tendi z Rutherfordem (choć czasem się do niej o włos zbliżają), nie mówiąc już o całej reszcie.
Paradoksalnie wyłączyłbym spod tego surowego osądu Gordona Malloy'a. Choć nie tak posągowy jak Picard, Data, Spock, McCoy, Sheridan, Hunt, nie przypomina też Kiry, Janeway czy Bashira, może pochwalić się - mimo wszelkich swoich wad i dziwactw - integrity of his own robiąc za głos człowieka XX/XXI wieku wrzuconego w Trekowe realia, i wcale nie mniej idealistycznego, niż tamci.