Na koniec...

Viewing 10 posts - 1 through 10 (of 10 total)
  • Author
    Posts
  • Zeal
    Participant
    #2870

    tagi: Space: Above And Beyond, SAAB, Dzikie Asy, USS Saratoga, Cooper

    Dla jedynej osoby, która jest mnie w stanie do czegokolwiek zmusić...

    - Kolejne cztery eskadry wyszły z cienia planety! ? zameldowała młoda operatorka radaru. Ross bluznął ordynarnym przekleństwem.

    - Co nam zostało?

    Major LaRouche, zastępujący ranionego wcześniej McQueena, zerknął na listę pilotów.

    - Kilku rezerwowych, którzy niedawno przybyli i ostatnie dwa Dzikie Asy ? odpowiedział.

    Dowódca lotniskowca zagryzł wargi.

    - Przyslijcie ich tutaj ? warknął. ? Wszystkich!

    Spojrzał w lewo, na konsolę taktyczną.

    - I niech ktoś do cholery powie Pattonowi, żeby zmniejszył odległość! Jeszcze trochę i rozwalą go jak Eisenhowera! Jego myśliwce latają jak ślepe!

    Mimo powagi sytuacji obecni na mostku uśmiechnęli się. Spoważnieli jednak natychmiast.

    - Chyba sobie jaja robią ? Cooper poprawiał kamizelkę. West roześmiał się niewesoło.

    - Wojna się jeszcze nie skończyła. Nie ma lekko?

    Idąc ramię w ramię doszli do drzwi, wiodących na mostek Saratogi. Z lewej strony zauważyli zbliżającą się grupę pilotów.

    - Zółtodzioby z ostatniego transportu ? mruknął Nathan. ? Jeśli Stary po nich sięgnął, nie jest dobrze.

    - Żebyś wiedział ? ani West ani Hawkes nie spostrzegli, jak pojawił się przy nich komandor Ross.

    - Sir! ? wyprężyli się obaj jak na komendę.

    - Spocznij ? komandor zdjął czapkę i przejechał dłonią po mokrych od potu włosach. Odczekał chwilę. Gdy nowi stanęli koło Dzikich Asów, dowódca Saratogi popatrzył uważnie na ich twarze.

    - Wszystkie nasze ?żeleźniaki? są w tej chwili w powietrzu ? oznajmił. ? A w naszą stronę zbliżają się cztery kolejne eskadry Pijaw. Saratoga się sama nie obroni, zaś nasze ?ptaszki? są zbyt zajęte. Macie okazję się wykazać. Wolałbym, aby wasz chrzest wyglądał nieco inaczej, ale? - westchnął. Przeniósł spojrzenie na dwóch weteranów.

    - West ? dowodzisz. Hawkes ? będziesz jego zastępcą. Od tej chwili 58-smy wraca do czynnej służby. Czy to jasne?

    - Tak jest! ? wyprężyli się obaj.

    - Bardzo dobrze ? Ross skinął głową. ? Wasze zadanie jest proste: nie dopuścić do tego, żeby Pijawy dobrały nam się do zadka. No ? to tyle. Ruszajcie.

    Piloci odwrócili się i ruszyli biegiem na pokład lądowania.

    West zajął miejsce w kokpicie.

    - No i w końcu masz, co chciałeś ? usłyszał.

    W sąsiedniej kabinie dopinał pasy Cooper. Uśmiechał się ironicznie.

    - Odczep się, Hawkes ? mruknął Nathan bez przekonania. Rozejrzał się. Nowi ? mimo braku doświadczenia ? przeprowadzali sprawnie kolejne czynności. West wcisnął przycisk. Górna część kabiny zaczęła opadać.

    Pomagająca pilotom obsługa opuściła pospiesznie pokład. Gdy ostatni z kokpitów został uszczelniony, kabiny zjechały w dół. Automatyczne podajniki zamontowały je na kadłubach SA-43.

    Zasłaniające dotąd hangar wrota wsunęły się w kadłub. Srebrzyste kadłuby ?żeleźniaków? wylatywały kolejno w kosmos. Chwilę później myśliwce uformowały szyk bojowy i skierowały się w kierunku nadciągającego wroga.

    Ciężki pocisk eksplodował na wysokości drugiego pokładu startowego. Ponad pięćsetmetrowy kadłub wstrząsnął się jak wychodzący z wody pies. Ułamek sekundy później bombowiec Pijaw otrzymał bezpośrednie trafienie rakietą wystrzeloną z wyrzutni Phalanx II i rozpadł się na tysiące koziołkujących kawałków.

    - Połowa pokładu zdemolowana! ?zameldował oficer, odpowiedzialny za tę część jednostki. ? Nasze ?ptaszki? będą miały problem z lądowaniem!

    - O ile będą miały jeszcze gdzie lądować! ? Ross otarł niecierpliwym ruchem płynącą z rozciętego czoła krew. ? Jaka sytuacja?

    - Straciliśmy siedemdziesiąt procent maszyn ? LaRouche był blady jak papier. ? Reszta wciąż walczy.

    - Czy pojawiają się nowe myśliwce Pijaw?

    - Nie ? odpowiedział po krótkiej chwili major. ? Już od dłuższego czasu ? nie.

    Komandor zastanawiał się przez chwilę.

    - A co mówią na pozostałych okrętach?

    - Podobnie ? radiowiec słuchał uważnie komunikatów pochodzących od reszty grupy.

    - Ciekawe. Czyżby udało się nam ich aż tak przetrzebić?

    Nikt nie odpowiedział na to pytanie retoryczne. Ross zastanawiał się jeszcze chwilę.

    - To może być ?teraz albo nigdy? ? mruknął. Popatrzył na obecnego na mostku głównodowodzącego. Generał odwzajemnił spojrzenie.

    - Rozpocząć fazę ?Kucie? ? polecił w końcu.

    - Rozpocząć fazę ?Kucie?, tak jest, sir! ? dowódca Saratogi powtórzył rozkaz niczym świeżo upieczony rekrut. Jednak nie udało mu się zamaskować satysfakcji, jaka pobrzmiewała w jego głosie.

    - Połącz mnie z flotą ? komandor skinął głową w kieunku operatora łącznosci. Ten błyskawicznie przerzucił kilka wichajstrów na swojej konsoli.

    - Flota czeka ? zameldował. Ross ujął się pod boki.

    - Uwaga! Mówi komandor Ross, dowódca lotniskowca USS Saratoga. Rozpoczynamy ?Kucie?. Powtarzam, rozpoczynamy ?Kucie?!

    I dodał, całkiem już od siebie:

    - Nakopcie im do dupy, chłopcy i dziewczęta?

    - Sir, Tarawa melduje gotowość do rozpoczęcia desantu ? zameldował łącznościowiec. ? ISSAPC gotowe do startu!

    - Daj im zielone światło! ? warknął komandor.

    Kilkadziesiąt sekund później pierwsze transportowce opuściły pokład startowy okrętu desantowego marines.

    Ustawiły się w szyku i rozpoczęły lot ku widocznej w dali ojczystej planety Pijaw. Jedna trzecia ocalałych SA-43 uformowała osłonę desantu.

    Piloci transportowców zagryzali wargi. Czuli się jak kaczki na strzelnicy. Niejeden pocił się obficie pod hełmem.

    - Saratoga, tu prowadzący Bocianów ? odezwał się dowódca grupy ISSAPC. ? Wchodzimy w atmosferę.

    - Zrozumiałem ? odpowiedział Ross z lekkim uśmieszkiem. Te ?bociany? niosły całkiem sporą liczbę ?dzieci?, ale wątpił, aby Pijawy ucieszyły się z tego powodu.

    Transportowce obróciły gondole silników o kilka stopni i zwiększyły ich ciąg. Spowodowało to spadek ich prędkości oraz zmniejszyło tarcie kadłubów o atmosferę.

    - Coś cicho siedzą ? pilot Bociana 5 zerknął na koleżankę.

    - Przestań, bo wykraczesz ? młoda kobieta skupiała całą uwagę na pilotażu.

    - E tam. Przesąd ? roześmiał się mężczyzna. ? Przecież to głupo?

    Nagłe bezpośrednie trafienie rozerwało kokpit. Pozbawiony kontroli ISSAPC okręcił się wokół osi. Zahaczył sąsiedni transportowiec. Sczepione ze sobą kadłuby ruszyły w długą drogę ku odległej powierzchni planety. Uwięzieni w ich wnętrzach marines nie mieli szans na przeżycie?

    Pozostałe jednostki rozbiły szyk, próbując desperackich uników.

    - Sir, Bociany dostały się w ciężki ogień zaporowy! ? krzyknął LaRouche.

    - Niech ?żeleźniaki? zrobią z tym porządek! ? warknął komandor. ? Wystarczy, aby choć połowa z naszych transportowców dotarła nieuszkodzona? To więcej niż dość na uchwycenie przyczółka i zabezpieczenie LZ!

    - Tak jest! ? major zaczął szybko coś mówić do mikrofonu.

    West zacisnął zęby. Rozkaz z Saratogi był wyraźny. ?Osłaniac desant za wszelką cenę.? Nawet za cenę życia.

    - Hawkes! ? wywołał Coopera.

    - Co jest?

    - Słyszałeś rozkaz?

    - Taa. Chcą, aby nam Pijawy zadki odstrzeliły ? Hawkes marudził jak zawsze. Mimo to jego SA-43 ustawił się jakby mimochodem na skrzydle Nathana.

    - Może? Widzisz tę baterię na jedenastej? ? myśliwiec Westa odchylił lekko nos, wchodząc na nowy kurs.

    - Mamy się do niej dobrać?

    - Czemu nie?

    - Zawsze miałeś ciągotki do bycia bohaterem? - warknął Cooper. ? Mam nadzieję, że wyryją ci to na nagrobku.

    - Później. Teraz bierzmy się za nich?

    Wyloty silników obu ?żeleźniaków? rozjarzyły się gwałtownie, kiedy ich piloci uruchomili dopalacze. Dodatkowy ciąg pchnął maszyny ze zwiększoną prędkością.

    - SA-43 rozpoczęły atak! ? zameldował major. ? Ponoszą ciężkie straty?

    - Widzę! ? Ross nie odrywał wzroku od ekranu, na którym gasły kolejne punkciki, oznaczające sygnały transponderów ziemskich myśliwców.

    - Piewsze Bociany zaczynają desant...

    Na mostku zapanowała cisza. Nikt nie rozmawiał. Wszyscy obserwowali z napięciem rozwój sytuacji.

    Właz ISSAPC otworzył się gwałtownie.

    - Ruszać się, darmozjady! Chcecie żyć wiecznie?! ? doleciał ze środka czyjś rozzłoszczony głos.

    - Ale sierżancie?

    - Powiedziałem!

    Przez właz wyleciał żołnierz. Wylądował na ziemi. Wyglądało, jakby mu się spieszyło?

    Przyczyna jego pośpiechu stałaby się oczywista dla każdego, kto spojrzałby w tej chwili na jego spodnie.

    Dokładnie w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, widniał odcisk wypastowanego wojskowego buta. Rozmiar 45, sądząc ?na oko??

    - Cholerny idiota? - wycedził żołnierz.

    - Słyszałem to, Cluskey. Możesz liczyć na repetę! Ktoś jeszcze?

    Reszta plutonu nie potrzebowała zachęty. Wysypała się z przedziału desantowego i zajęła pozycje obronne. Sierżant wyszedł na końcu. Zaciągnął się dymem z papierosa.

    - Dobra! Siedzimy tu i czekamy na wsparcie! ? oznajmił głośno. ? Rozwalamy wszystko, co wygląda podejrzanie? Inaczej nie uda nam się wrócić do domu. A teraz?

    Pobliska eksplozja obsypała go piachem.

    - O kurrr? - podsumował sierżant, wykonując popisowe ?padnij?. ? Ognia!

    Pluton otworzył ogień.

    Na obszarze dobrego kilometra kwadratowego rozgrywały się podobne sceny. Pijawy starały się zgnieść ziemski desant, zaś marines usiłowali po prostu przeżyć. Ogień z karabinu, cios kolbą, uderzenie noża, skręcenie karku? Nieistotne.

    Ofiary po obu stronach padały gęsto.

    - Druga fala desantu dotarła do LZ! ? Ross skierował swoje słowa do generała. ? Zaczynamy uzyskiwać lekką przewagę.

    - Musimy ją utrzymać ? mruknął głównodowodzący. ? Inaczej będziemy musieli powtarzać wszystko od początku. Chyba, że?Komandorze, gdzie jest najbliższe miasto wroga?

    - Miasto, sir?

    - Miasto.

    - Ale? - Ross zaczynał powoli rozumieć.

    - Komandorze, to tylko powtórka z historii. Słyszał pan o Hiroszimie i Nagasaki? Dzięki ich zniszczeniu skończyliśmy wojnę na Pacyfiku dużo szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

    - Kosztem niewinnych ludzi! ? warknął dowódca Saratogi.

    - Nie ma niewinnych. Są tylko ci po złej stronie karabinu ? powiedział sentencjonalnie generał. ? Proszę wziąć kurs na najbliższe miasto. Zbombardujemy je z orbity.

    - Nie ma innego wyjścia? - spytał Ross.

    - Komandorze, ja nie prowadzę z panem dyskusji. Ja wydaję panu bezpośredni rozkaz. Proszę położyć grupę na kurs.

    Oficer zacisnął zęby.

    - Komandorze, Saratoga weszła na pozycję ? zameldował nawigator. Ross popatrzył na współrzędne, na których znajdował się lotniskowiec. Kiwnął głową i przeniósł wzrok na generała.

    - Proszę wydać rozkaz rozpoczęcia ataku ? polecił głównodowodzący.

    - Nie ? odpowiedział cicho komador.

    - Słucham?

    - Nie wydam tego rozkazu. Nie jestem rzeźnikiem, tylko żołnierzem.

    - I jako taki ma pan obowiązek wykonywać rozkazy.

    - Tego polecenia nie wykonam ? Ross miał zdeterminowaną minę.

    - Komandorze, to? Bunt! ? krzyknął generał.

    - Proszę to sobie nazywać, jak pan chce. Ani ja ani moi ludzie nie przyłożymy ręki do masowego mordu ? oficer zachowywał spokój.

    - Ross, ty?

    W tym samym momencie łącznościowiec przerwał spór:

    - Sir, odbieram przekaz z Ziemi. To? O mój Boże?- pobladł straszliwie.

    - Co jest?! Daj to na głośniki, już! ? komandor znalazł się tuż przy nim.

    Mężczyzna przekręcił gałkę na konsoli. Z głośników popłynęły pierwsze słowa.

    West zwinął ?czterdziestkę trójkę? w ciasnym skręcie, wychodząc spod ostrzału. Odpalił ostatnią rakietę i wyciągnął świecą w niebo. Hawkes był obok niczym cień.

    - Ilu zostało? ? rzucił pospiesznie Nathan.

    - Tylko my, koleś. Znowu ? wycedził in vitro.

    - Masz jakieś rakiety?

    - Chyba w?

    - Dobra, rozumiem?

    Nathan myślał szybko.

    - Wracaj na Saratogę, Hawkes! ? polecił. ? Bez amunicji mi się nie przydasz. Nasze działka dużo obronie naziemnej nie zrobią?

    - A ty?

    - Ja mam tu coś do załatwienia. Dołączę do ciebie.

    - Aha. Jasne. Nie ze mną te numery ? warknął Cooper. ? Lecimy razem albo wcale.

    - Nie rozumiesz?

    - Rozumiem aż za dobrze. Nie będziesz mi się tu poświęcał. Nie w taki sposób. Wracamy obaj i?

    Komunikat z lotniskowca sprawił, że in vitro urwał w pół słowa. Obaj piloci słuchali słów Rossa w milczeniu.

    - Tym razem nie będzie ci dane zostać bohaterem ? zakpił Hawkes, kiedy komunikat dobiegł końca.

    - Boże, miej nas w opiece ? wyszeptał West.

    Oba SA-43 rozpoczęły mozolną wspinaczkę ku górnym częściom atmosfery ? i wyżej, w czerń kosmicznej pustki.

    Sekretarz Generalny ONZ, Andrea Wilkins, złożyła drżącą dłonią podpis na papierze. Przesunęła go w kierunku siedzącej po drugiej stronie stołu posępnej postaci.

    Przedstawiciel Pijaw przyciągnął dokument. Po chwili na papierze pojawiła się również i jego sygnatura.

    Wojna dobiegła końca.

    - Co za tchórze ? wysoka androidka o wyglądzie atrakcyjnej rudowłosej kobiety odwróciła się z niesmakiem od monitora, przekazującego ?na żywo? relację z zakończenia rozmów pokojowych. ? Mogli to dokończyć!

    - Widać mieli inne plany ? odpowiedziała stojąca obok druga Silikantka. Ta z kolei miała postać niewysokiej blondynki. ? Na szczęście? Nie wszystko stracone. Musimy jedynie? Zaryzykować.

    Wszelkie dane dotyczące jednostek (wymiary, uzbrojenie) widzianych w serialu pochodzą z tej strony:

    == LINK ==

    Coen
    Participant
    #43041

    Jednym słowem - nareszcie:)

    Mirmil
    Participant
    #43044

    Dobrze sie zaczelo, ale kiepsko sie skonczylo 🙁 Moje odczucia dlatego sa takie a nie inne, bo nie znam serialu, a pewnie stanowi sedno opowiadania.

    Zarathos
    Participant
    #43045

    Calkiem przyjemne. Przywodzi na mysl mile wspomnienia z ogladania SAABa. I fajnie, ze mozna bylo przeczytac 'dokonczenie' tego, na czym zostal serial zakonczony.

    Zuza
    Participant
    #43046

    Je-szcze! Je-szcze! Jeeee-szczeee!! :DEhhh, warto było czekać :DI na kolejne też będzie warto, choć... oby krócej ;>BTW. Mirmił - to może potraktuj to jako pretekst do obejrzenia skądinąd bardzo fajnego serialu? 😀

    I. Thorne
    Participant
    #43051

    Opowiadanko super, tylko nie rozumiem końcówki."Mogli to dokończyć." Chyba ludzie dokończyć wojnę, bo Pijawy były na wybitnie defensywnych pozycjach. A Silikantka myślała raczej o Pijawach...

    Zarathos
    Participant
    #43052

    Z tego co pamietam to pijawy zastawily zasadzke na ludzka flote ktora przyleciala na negocjacje. A sadzac po reakcji prezydent, raczej zasadzka sie udala.

    I. Thorne
    Participant
    #43054

    To tylko jedna flota. Pamiętam, że wspominali raz o 15 Flocie, więc minimum tyle było (chyba, że nazywali je jak Wietnamczycy, którzy 697 dywizję piechoty 😛 ).Zresztą Pijawy i tak by przegrały. Pierwszy szturm na ich świat unaocznił im to. Woleli jak najszybciej podpisać pokój, nawet za cenę ustępstw terytorialnych.

    Zeal
    Participant
    #43055

    Panowie, spokojnie. Ostatnie słowo należy do autora, a ja go jeszcze nie powiedziałem.Wszystko wyjaśni się... W swoim czasie. Może za miesiąc, może za dwa...Mimo wszystko miło mi, że poddajecie moje opowiadanie analizie i dyskusji, jak zwykliście czynić to z epizodami ST.

    I. Thorne
    Participant
    #43056

    Po prostu potraktowaliśmy go jak 25 odcinek :)Tylko tytułu brak :PJuz nawet wiem kto powróci w nastepnej części, ale nie będę wskazywał autorowi co ma robić, przecież to jego opowiadanie...

Viewing 10 posts - 1 through 10 (of 10 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram