Forum › Trek.pl › Newsy › Nauka i Technologia › Marihuana dobrodziejstwem świata medycyny
Nie zaszkodziła w tym sensie, że nie czułem agresji czy jakichś negatywnych odczuć albo że "muszę" znowu.
Nie zaszkodziła w tym sensie, że nie czułem agresji czy jakichś negatywnych odczuć albo że "muszę" znowu.
Z marycha jest jak z szampanem. Tym też łatwo się upić, bo człowiek nie czuje jego mocy. Lepiej uwazać, bo kto udekoruje sale na Treksferę?
Ale jaka wena twórcza może być hehe :)A swoją drogą, bleh, jak ja nie znoszę szampana. Raczej tych tandetnych win musujących, bo prawdziwego szampana to nie miałem okazji pić...
Nic nie straciłeś, nawet prawdziwy szampan to tylko lemoniada z pretensjami, jak powiedział nieśmiertelny HawkEye Pierce.
A co do marihuany, to ja wychodzę z założenia, że wszystkiego można spróbować, do czego absolutnie nie namawiam. Ale też myślę, że po trawce ma się o wiele zdrowsze odruchy niż po alkoholu i kaca nie ma...
Ale nie smak w "pysku" jest taki sam a czasem nawet gorszy.
Moja mama nie paliła marihuany, nie brała LSD i nie piła absolutnie - za to łykała garściami pabialginę, dostępną w każdej aptece. Tak się uzależniła, że gdy to paskudztwo przestali produkować, wpadła w klasyczny zespół odstawienny. Wrogowi nie życzę drogi krzyżowej, jaką z nią przeszłam. Miała urojenia, ataki drgawek, straszne nadciśnienie, a w końcu pobiła mnie i sanitariusza na izbie przyjęć. Trzeba ją było odtruwać w szpitalu jak byle ćpunke z centralniaka.
Skoro przeszło nam się do uzależnień ogólnie... przyznać się, kto się robi nerwowy, jak mu na 1 dobę net wyłączą? :>
Każdy nałóg jest zły. Niebezpieczeństwo polega na myśleniu, że przecież mogę rzucić kiedy zechcę. I tu powrót do marihuany - taka niegroźna, nikomu znajomemu nie zaszkodziła, poprawia nastrój, no i nawet w medycynie jest stosowana...
Mało kto pamięta, że wszystkie leki mają działania uboczne i przeciwskazania.
Ja tam nikogo absolutnie nie zachęcam, pisałem o własnych odczuciach. Oczywiście, że nałóg jest zły. Od netu chyba też się jakoś uzależniłem, ale nie w tym sensie, że muszę siedzieć przy kompie non stop. Choć w zeszłym tygodniu z powodu remontu musiałem złożyć moje stanowisko komputerowe (odłączyć od kontaktu) i sama świadomość tego była dla mnie dosyć nieprzyjemna. To chyba oznaka jakiegoś uzależnienia? Po prostu lubię wiedzieć, że mogę skorzystać z kompa i netu w każdej chwili, a tu zonk...
Lo'Rel, to sie robi tak:Mam na imie Piotr i jestem netoholikiem. ;>A powazniej - net to nie nalog, jak kazdy inny. To nie tylko przyjemnosc i rozrywka, to tez kontakt z szerszym swiatem i praca. Przynajmniej dla mnie. Takiego nalogu nazwac zlyym jednoznacznie nie mozna.
Mało kto pamięta, że wszystkie leki mają działania uboczne i przeciwskazania.
Aj tam jak chodziłem do gimnazjum to może 2 osoby w klasie nie próbowały jak to jest "się sztachnąć". Chociaż śmianie się przez godzinę z powodu tego, że deszcz akurat pada, może wyglądać trochę żałośnie kiedy spojrzy się na to z szererszej perspektywy...
Mało kto pamięta, że wszystkie leki mają działania uboczne i przeciwskazania.
Aj tam jak chodziłem do gimnazjum to może 2 osoby w klasie nie próbowały jak to jest "się sztachnąć". Chociaż śmianie się przez godzinę z powodu tego, że deszcz akurat pada, może wyglądać trochę żałośnie kiedy spojrzy się na to z szererszej perspektywy...
Moja matka podczas pierwszego rzutu zespołu odstawienia wpadła w fazę maniakalną. Oglądała W-11 i pękała ze śmiechu. To było rzeczywiście przerażające, uwierz mi. Doprawdy żal mi ludzi, którzy sami szykują sobie takie przyjemności.
A powazniej - net to nie nalog, jak kazdy inny. To nie tylko przyjemnosc i rozrywka, to tez kontakt z szerszym swiatem i praca. Przynajmniej dla mnie. Takiego nalogu nazwac zlyym jednoznacznie nie mozna.
Jeśli byłby to rzeczywisty nałóg, to znakomita większość z nas nadaje się do leczenia. Ja też jestem przywiązana do netu i stałam się istnym trekoholikiem - a co gorsza jest mi z tym cholernie dobrze.
No ale śmiech to zdrowie. Nawet w Japonii(chyba) są szkoły śmiechu a tu co? Można się śmiać aż brzuch rozboli(wiem coś o tym).
A powazniej - net to nie nalog, jak kazdy inny. To nie tylko przyjemnosc i rozrywka, to tez kontakt z szerszym swiatem i praca.
Nałóg to zło. Nałóg pozbawia wolnej woli, zmusza do niechcianych zachowań, dehumanizuje.
Przesiadywanie na necie staje się nałogiem dopiero wtedy, gdy pozbawienie netu daje negatywne objawy (żal, że nie można z kims pogadać nie jest tu objawem negatywnym; za to jest nim żal, że nie można powisieć na ircu/gg i pogadać z kimkolwiek, byleby gadać).
Kto wie, może jesteś jedynie uzależnionym od ploteczek towarzyskich pracoholikiem ;D
No ale śmiech to zdrowie.
Czy śmiech przez łzy też? 🙄
Nałóg to zło. Nałóg pozbawia wolnej woli, zmusza do niechcianych zachowań, dehumanizuje
.
Tak własnie jest. Uzależnienie nas od netu jest raczej tęsknotą za tym, by pogadać z kimś o podobnych zainteresowaniach i o czymś więcej poza zakupami, sąsiadkami i tym, że albo szef jest skończony sks, albo podwładni to złośliwi debile.