Forum › Rozmowy (nie)kontrolowane › Mesa › List otwarty
Proszą premiera, żeby wysłał misję międzynarodową do chińskiego Tybetu? Ciekawe, aczkolwiek skazane na zapomnienie.
Ja popieram wolności obywatelskie i walkę z uciskiem, ale... Tybetu nie było w programie Platformy afair.
Ta i co to da? 🙂 Nie wiedziałem, że Tusk rozkazuje ONZetowi, Radzie Europy, Wysokiemu Komisarzowi ds. Praw Człowieka. A więc jednak mamy rząd światowy ... w Warszawie 😛
Jak będzie z tysiąc to się podpiszę. ;>
Juz jest grubo ponad
Mozna się śmiać, ile wlezie. Mam jednak pytanie: czy jeśli nikt nic nie piśnie, będzie jakakolwiek szansa na to, by cos się zmieniło? Łatwo powiedzieć: co to da? To śmieszne. To tylko taki gest. Ale głupi ten Tusk... a nie, przepraszam, to by powiedział Obelix. Ale właśnie ta inicjatywa godzi mnie poniekąd z Tuskiem. Jasne, że niewiele możemy pomóc samymi podpisami. Jednak musimy przynajmniej dać znać, że mamy swoje zdanie. Że nie godzimy się na to, co się tam dzieje. Gdy świat będzie milczał, chiński rząd będzie miał usprawiedliwienie - nikt nie protestuje, wszyscy się zgadzają. Ja podpisze. A Wy się śmiejcie. Nie pierwszy raz będę wyśmiana i zapewne nie ostatni. Xalein, trzymam z Tobą.
To ja też mam pytanie: czy jeżeli cały świat będzie "piskał" to to coś zmieni?Raczej nie zmieni, bo Chiny:a) mają świat w czterech literach (są w końcu Państwem Środka):cool: świat będzie miał Tybet w czterech literach tak długo, jak długo Chiny będą dysponować tanią siłą roboczą i potężną gospodarką. A jak już nie będzie, to patrz pkt. a).Szkoda transferu na takie akcje.
Dyskusja na tego typu tematy charakteryzuje się tym, że można przekonać jedynie przekonanych, a oponentów najwyżej znudzić. Być może, że nasze zdecydowane "Nie" nie obejdzie rządu w Chinach, ale może w końcu zmusi rządy demokratycznych państw do jakichś działań. Jeśli ludzie będą protestować, istnieje choć jedna szansa na sto, ze tak się stanie. Jeśli powiedzą sobie "Co my tam możemy" i oleją sprawę, nie stanie się nic na bank. Nadal jestem zdania, że najwięcej dałby całkowity bojkot olimpiady w Pekinie, jednak tu zwyciężyła kasa, jak zawsze. Wstyd mi za sportowców, że nie umieli się postawić. Ale oczywiście każde z nas zostanie przy swoim zdaniu. Ciesze się jednak, że nie tylko ja i Xalein myślimy, że nasz protest mimo wszystko jest ważny.
Wstyd mi za sportowców, że nie umieli się postawić.
Odpowiedz sobie szczerze na pytanie - czy mając za sobą plus-minus 20 lat ciężkich codziennych treningów prowadzących tylko do tego, żeby być najlepszym na świecie w danej dyscyplinie sportu, codzienny reżim treningowy i poświęcenie niemal całego życia sportowi, przebrnięcie przez sito eliminacji i jedną (dla wielu pierwszą i ostatnią) szansę wystąpienia na olimpiadzie zrezygnowałabyś z takiej możliwości? W imię pokazania "że ja się nie zgadzam" przekreśliłabyś całe swoje dotychczasowe życie i oddała innym szansę na zwycięstwo, sławę, pieniądze, zapisanie się w historii etc. (niepotrzebne skreślić). Wątpię.
Łatwo jest siedząc przez komputerem albo oglądając wiadomości w TV ferować wyroki i wymagać od sportowców, aby w imię wyższych przekonań, których wcale nie muszą podzielać, wyrzekli się czegoś, do czego przygotowywali się przez całe życie.
Racja. Co tam setki istnień, ważny dodatkowy medal i odpowiednia suma kochanych pieniążków.
Eviva, wczoraj sie lekko zagotowalem, czytajac Twoje posty w tym topiku, ale postanowilem na goraco nie odpisywac. Radze podobnie odczekac kilka godzin, bo nie spodoba Ci sie to, co przeczytasz, zapewniam.Jakim prawem wymagasz od sportowcow, by porzucili to, na co pracowali cale zycie i potepiasz ich za to, ze tego nie robia, podczas gdy sama dla idei, o ktorej tak glosno mowisz, zlozylas tylko podpis pod niezbyt glosna inicjatywa? Czemu nie wieszasz psow na MKOlu, ktory odpowiada za organizacje Igrzysk w Chinach, tylko na Bogu ducha winnych sportowcach?Poza tym czemu sama nie poswiecisz tego, co wymagasz od innych? Zrezygnuj ze swojej pracy, zaryzykuj dobrobyt swoj i rodziny i jedz walczyc o los Tybetanczykow. Pojedz na Igrzyska, zacznij wyglaszac hasla o prawach czlowieka, walcz - zapewniam, zostaniesz zauwazona, kamer bedzie duzo. Gdybys takie cos zrobila, zaledwie zblizylabys sie do tego co wymagasz od innych. I dopoki Twoja jedynym przejawem walki bedzie pojedynczy podpis, dopoty Twoje powyzsze wypowiedzi o sportowcach beda wzorowym przykladem hipokryzji. Kilka lat temu ogladalem reportaz o polskim sportowcu, olimpijczyku sprzed 20-stu paru lat, ktory zyje z renty, jest schorowany i nie ma pieniedzy na leki. Powiedz mi, czy jesli mlody sportowiec majacy szanse na medal/slawe/pieniadze na Igrzyskac zbojkotuje je tak jak Ty chcesz, a np. za rok zlapie kontuzje, ktora wykluczy go ze sportu do konca zycia, to Ty mu dasz potem na chleb?Duzo mowisz, sama nie robisz prawie nic, a od innych wymagasz poswiecen i to zyciowych. Typowa postawa "wezmy sie i zrobcie".
Akurat zgadzam się tu z Piotrem. Gdybym całe życie trenował by pojechać na olimpiadę, nigdy bym z tego nie zrezygnował nawet gdyby miała się odbyć w centrum Rwandy. A wiadomo, że w Rwandzie jest dużo gorzej niż w Tybecie. Chiny postępują w ten sposób, bo ich indoktrynowano za Mao. Ale to nie jest wina poszczególnych z miliarda Chińczyków. Oni też mają prawo wystąpić na olimpiadzie. Wina leży po stronie władz i tylko władze mogą coś z tym zrobić. Sportowcy mogą więdzej zrobić nie bojkotując olimpiady (dwa razy już coś takiego było w 80 i bodajże 84). Na tym najgorzej wyszli sportowcy, ponieważ władze uniemozliwiły im rywalizację fair play. Własnie występując na olimpiadzie i manifestując swoje niezadowolenie więcej mogą zdziałać na polu obrony Tybetu. Z drugiej strony tyle lat minęło od czasu okupacji Tybetu przez Chiny a dopiero teraz wypływa ta sprawa. Raz za sprawą olimpiady a dwa po filmie o Dalaj Lamie. Może tak wejdą tam amerykańce i zaczną tłuc Chińczyków jak nie przymierzając w Iraku czy Afganistanie, bo może Chińczycy tam bombę atomową mają? Nic dobrego z tego nie wyniknie ani dla Tybetu, ani dla Chińczyków ani dla świata. Chiny też się otwierają na świat i zaczynają tam rządzić rozsądni ludzie. Spróbujmy negocjowac w ONZ i podpisac umowę tak jak podpisano umowę w sprawie Hongongu. Ale do tego musi być ogólnoświatowa zgoda i jednolity front.