Forum Fantastyka Star Trek Kryzys wieku średniego

Kryzys wieku średniego

Viewing 15 posts - 16 through 30 (of 123 total)
  • Author
    Posts
  • Eviva
    Participant
    #59949

    Idź i nakabluj, proszę bardzo. A ja powiem Pani i postawi Cię do kąta!A powaznie - bycie trekkerem to coś więcej niz żywienie przelotnego zainteresowania. W USA to często wręcz sposób na życie. Nie tylko tam. W Chinach pewien Chińczyk udał się był do gabinetu chirurgii kosmetycznej i zażyczył sobie, by przerobili mu uszy i brwi, bo koniecznie chciał wyglądać jak Spock. Lekarze próbowali mu to wyperswadować, ale facet uparł się jak osioł w kapuście, więc ustąpili. No i łazi teraz ni pies, ni wydra, ale przynajmniej kazdy od pierwszego rzutu oka wie, że ma doczynienia z trekkerem. Mnie nie stać na aż takie poświęcenie, ale przypinkę startrekową kupiłam i nosze na stałe. Niekiedy nawet ktoś domyśla sie, czemu, ale w naszym kraju to rzadkość.

    Silver Phoenix
    Participant
    #59952

    ...kazdy od pierwszego rzutu oka wie, że ma doczynienia z trekkerem

    O ile rozpozna przeróbkę... Ja na przykład wziąłbym go za elfa. Z Kara-Tur (bo żółty). Zresztą Volkani to nic innego jak sposób na przemycenie elfów do S-F 😛

    Co do znudzenia... Każde zainteresowanie nadmiernie eksploatowane kiedyś się wyczerpuje. Po prostu. Ileż można wałkować to samo? W końcu następuje przesyt. Po roku - nie. Po dwóch latach - też nie. Po pięciu latach... A - to już inna sprawa...

    Zarathos - nie jesteś jedyny.

    Zuza
    Participant
    #59954

    Idź i nakabluj, proszę bardzo. A ja powiem Pani i postawi Cię do kąta!

    Na Ciebie?? A niby czemu? Droczę się z Comm_Lukiem...

    Poza tym na Panią Kapitan tez mam haki i się nie boję :>

    A powaznie - bycie trekkerem to coś więcej niz żywienie przelotnego zainteresowania.

    OK.

    Ale mowa była o utracie zainteresowania, a nie "sensu życia" 🙂

    Skąd powiązanie udzielania się na forum trekowym z byciem trekerem?

    W USA to często wręcz sposób na życie. Nie tylko tam.

    W USA jest wielu wariatów. Nie tylko tam 🙂

    Dla mnie do właśnie problemów z głową sprowadza się aż taka maniacka ingerencja we własne ciało, jaką opisałaś (i nadmierna ilość tatuaży, kolczyków czy tym podobnych działań).

    Przesada psuje zabawę 🙂

    BTW. A jak ów Chińczyk zapewnia sobie, że nikt nie bierze go za romulanina? :>

    Dalek
    Participant
    #59957

    Ileż można wałkować to samo?

    No właśnie. Problemem jest brak nowych wrażeń. A jak już jakieś dostajemy to takie pomyje jak Nemesis i ENT.

    Comm_Luke
    Participant
    #59959

    zażyczył sobie, by przerobili mu uszy i brwi, bo koniecznie chciał wyglądać jak Spock

    w Anglii, czy w USA jakaś grupka wariatów stwierdziła, że tak lubią Tolkiena, że chcą udawać elfy 😉 tzn. oni chyba wierzą, że są elfami, ale to inna kwestia 😛

    Tecza ma rację, wszystko by sie zmieniło, gdyby nam dostarczono nową dawkę uciechy w postaci serialu czy filmu dobrego.

    Coś bym jeszcze napisał, ale jestem po dawce 6 odcinków Chirurgów i jestem już zmęczony i idę spać 😉

    GWYNBLEIDD
    Participant
    #59961

    W tej calej dyskusji nakladaja sie dwie zasadnicze rzeczy i obie zapewne dotycza wiekszosci "kryzysowcow". Pierwsza to brak odpowiedniej ilosci czasu - czesc z nas przekroczyla juz 30-stke (w tym autor tego posta ;P) a to wiaze sie z intensywna praca zawodowa i zwyczajnie na ogladanie treka czasu brakuje. Druga to brak nowych impulsow w farnczyzie ST - nic nowego nie pojawilo sie od jakiegos czasu wiec bazowanie na tym co juz gdzies sie obejrzalo nie wystarczy zeby byc aktywnym fanem. Obejrzec raz jeszcze mozna wybrane odcinki ale na powtorke siedmiu sezonow Voya przykladowo ochoty jakos nie mam. No i jest jeszcze jedna rzecz - tym razem pisze ze swojej perspktywy - zmienia sie optyka patrzenia na swiat. Ja teraz wole obejrzec serial obyczajowy, traktujacy o zyciu tu i teraz niz wbijac do glowy idee i fantazie na temat przyszlosci. Jak pisala Gosia to dorastanie (a raczej starzenie sie) ;P

    r_ADM
    Participant
    #59962

    Ja teraz wole obejrzec serial obyczajowy, traktujacy o zyciu tu i teraz niz wbijac do glowy idee i fantazie na temat przyszlosci.

    Na tym wlasnie polega dobry serial sf. Jest o zyciu, tylko w takim troche innym settingu.

    Eviva
    Participant
    #59963

    Na Ciebie?? A niby czemu? Droczę się z Comm_Lukiem...

    Poza tym na Panią Kapitan tez mam haki i się nie boję :>

    Przypomina mi się taka śliczna wypowiedź "Na pana Wałęsę już zbieram materiały i na innych też". Ciekawe, czy ktoś pamięta, kto to powiedział?

    BTW. A jak ów Chińczyk zapewnia sobie, że nikt nie bierze go za romulanina? :>

    Nie mam pojęcia, ale to już chyba jego problem. Intryguje mnie inna kwestia - kiedy ktoś spróbuje przefarbować sobie krew na zielono i jak to się skończy...

    Gosiek
    Participant
    #59968

    brak odpowiedniej ilosci czasu - czesc z nas przekroczyla juz 30-stke (w tym autor tego posta ;P) a to wiaze sie z intensywna praca zawodowa i zwyczajnie na ogladanie treka czasu brakuje.

    Nie do końca. Brakuje czasu na oglądanie treka, jaki jest nam prezentowany ostatnio - nijakiego. Jeżeli trek miałby do zaoferowania coś więcej, to łatwiej byłoby wygospodarować trochę czasu na powroty do starszych produkcji lub oglądanie nowych. W przypadku DS9 udaje mi się ten czas znaleźć, przy kilku filmach pełnometrażowych też. Ale na inne produkcje już mi tego czasu szkoda.

    Na tym wlasnie polega dobry serial sf. Jest o zyciu, tylko w takim troche innym settingu.

    I dlatego w tej kategorii wygrywa BSG i B5. Z treków pasuje tu tylko DS9 - nie jest czarno-białe i utrzymane w klimacie "planeta tygodnia, obcy tygodnia, lecimy dalej". Nie ma w nim łatwych wyborów, banalnych związków i kryształowych postaci. Jest prawdziwe, a nie wyidealizowane.

    r_ADM
    Participant
    #59969

    I dlatego w tej kategorii wygrywa BSG i B5.

    Ale z kim wygrywa ?

    Zawsze mnie dziwilo ocenianie calego uniwersum naraz.

    Gosiek
    Participant
    #59970

    Dla mnie wygrywa z TNG, VOY, SG1, SGA czy ENT. Nie oceniam całych uniwersów, ale poszczególne seriale. Nie skreślam DS9 przez to, że w tym samym świecie ktoś umieścił Entka, tak jak średnie BSG Classic nie psuje mi obrazu świata 12 Kolonii pokazywanego w serialu Moore'a, a niezbyt udany Crusade nie przeszkadza w powrotach do B5.Chodzi mi o to, że większość serii trekowych, to nie jest SF o prawdziwym życiu, tylko przygodówki o wyidealizowanych postaciach, a z tego się wyrasta, gdyż czarno-biała wizja świata nie starcza na długo.

    Eviva
    Participant
    #59971

    No cóż, mnie w tradycyjnym SF pociąga własnie jasny podział na złych i dobrych, no i to, że dobrzy wygrywają przy uzyciu kryształowych naogół metod. W zyciu nie ma tak dobrze, ale życie to ja mam na codzień - wiecznybandytyzm, protegowanie kanalii na niekorzyść ludzi uczciwych, ogólne chamstwo i zwyrodnienie obyczajów, sytuację, ze jeśli ktoś nie zabił - to juz jest dobrze. Wolę oderwać się i choć na godzinkę wejść w świat, w którym szlachetny kapitan wygrywa ze zgrają wrednych Obcych.

    Zarzut, że serialu spod znaku Treka nie są o "prawdziwym życiu", wydaje mi się mocno dziwny - nikt przecież nie siada przed telewizorem w porze emisji takiego serialu, nastawiając się, ze będzie to jakieś kosmiczne "W-11", bo czegoś takiego po prostu jeszcze nie mamy. Jeśli serial figuruje w ramówce telewizyjnej jako fantastyka, wiadomo, że będzie to piękne zmyślenie. I to jest w tym wspaniałe.

    Q__
    Participant
    #59972

    Chodzi mi o to, że większość serii trekowych, to nie jest SF o prawdziwym życiu, tylko przygodówki o wyidealizowanych postaciach, a z tego się wyrasta, gdyż czarno-biała wizja świata nie starcza na długo.

    Widzisz, dla mnie ideałem Treka jest TNG (który też ma swoje wzloty i upadki), może dlatego, że prezentuje (wraz z TMP) wizję świata, w którym problemy rozwiązuje się umysłem (czasem nawet podstępem czy bluffem) nie siłą. Jest to może cokolwiek utopijne, ale ja w tym raczej widzę sugestię: postępujcie tak, a możecie sięgnąć gwiazd.

    (Zresztą nie widzę tu czarno-białego podziału, w Treku nie ma Wcielonego Zła, są najwyżej konflikty wynikłe z braku wzajemnego zrozumienia, co mam za dość dojrzałą wizję rzeczywistości.)

    Dlatego ten idealizm i dydaktyzm mi odpowiada (o ile podawany jest subtelnie), zaś odejście od niego w dalszych sezonach DS9 (połączone w dodatku z wprowadzeniem adresowanych do spragnionej kosmicznych "szczelanin" publiki wątków wojennych) uznałem za niepotrzebne zerwanie z tradycją ST. Trek Roddenberry'ego daje sie interpretować na poziomie idei, przesłań, co pozwala (przynajmniej mi) przymknąć oko na jego wady... DS9, a zwłaszcza nastała po nim tandeta to już tylko - osadzone w niewiarygodnym od strony naukowej świecie - lepsze lub gorsze opowieści. (Przez analogię: zestawienie RC z resztą Treka przypomina zestawienie twórcości Lovecrafta i Mastertona. Pierwszy - w nieszczególnej literacko formie - prezentował b. poważne filozoficzne dylematy, drugi daje publiczności tylko rozrywkę - raz wyśmienitą, raz denną.) Star Trek Roddenberry'ego wychował pokolenia naukowców, astronautów, Star Trek Bermana jest już tylko rozrywką dla fanów...

    W związku z tym "Star Trek" oznacza dla mnie TNG, TMP i (mimo wszystko) TOS z TASem. Owszem, Trek wyszedł Roddenberry'emu chwilami znacznie gorszy niż sam Roddenberry planował, bo a to Paramount domagał się (dla oszczędności) humanoidów, a to jeden scenarzysta nie wiedział co napisał drugi. (Przecież gdyby Trek był "dziełem skończonym", sam jego "Ojciec" nie przemyśliwałby tyle razy o reBoocie TOSa i nie "unieważnił TASu...) A jednak można przecież się Trekiem zachwycić w całkiem dojrzałym wieku, jeśli ogląda się go jak Odd John (bohater Stapledona, nadludzko mądry mutant), który miał zwyczaj czytać ksiązki nie dla tego czym są, a dlatego czym mogłyby być... I tym właśnie Trek się broni, przypomina on bowiem coś na kształt wysypiska, na którym można znaleźć i diamenty i g****... Potencjał Treka to potencjał na arcydzieło... Z wykonaniem (często nowatorskich i genialnych pomysłów) bywa różnie, ale ja wolę uważać, że szklanka jest do połowy pełna...

    Z drugiej strony kochając Star Treka miłością nastolatka który kiedyś przygody Picarda oglądał (nie na tyle jednak by chciało mi się oglądać powtórki TOSu :P), jednocześnie nienawidzę całej zawartej w nim tandety (od której może tylko ST - The Motion Picture jest wolny), i czytając np. lemowe kpiny ze ST odczuwam perwersyjną radość z takiej zemsty za lata oglądania nieznośnie humanoidalnych Klingonów i innych Andorian, czy odcinków zaczynających się oryginalną wizją pozaziemskich fenomenów, a kończących do bólu zębów typowym romansem czy mordobiciem.

    Gosiek
    Participant
    #59977

    Widzisz, dla mnie ideałem Treka jest TNG (który też ma swoje wzloty i upadki), może dlatego, że prezentuje (wraz z TMP) wizję świata, w którym problemy rozwiązuje się umysłem (czasem nawet podstępem czy bluffem) nie siłą. Jest to może cokolwiek utopijne, ale ja w tym raczej widzę sugestię: postępujcie tak, a możecie sięgnąć gwiazd.

    Ja nie wierzę w świat, w którym nie ma konfliktów i wojen, a wszyscy posługują się najpierw rozumem, a dopiero jak on zawiedzie, to sięgają po broń. Człowiek jest drapieżnikiem w okowach cywilizacji, ale nadal drapieżnikiem. I szczerze wątpię, że za 200-300 lat będzie inaczej.

    (Zresztą nie widzę tu czarno-białego podziału, w Treku nie ma Wcielonego Zła, są najwyżej konflikty wynikłe z braku wzajemnego zrozumienia, co mam za dość dojrzałą wizję rzeczywistości.)

    Dla mnie czarno-biała wizja świata w TNG czy TOS-ie, to podział na My = inteligentni, zaawansowani technicznie przedstawiciele Federacji, niosący kaganek oświaty ciemnym słabszym rasom, które albo nie osiągnęły jeszcze naszego poziomu technicznego albo nie dorastają do naszych standardów moralnych. Lub My = Federacja kontra głupi, porywczy Klingoni, których trzeba pouczać i wychowywać, podstępni (najbliżsi ideału zła) Romulanie o wątpliwym morale, etc. To są tak strasznie wytarte schematy, że na dłuższą metę zaczynają drażnić.

    Dlatego ten idealizm i dydaktyzm mi odpowiada (o ile podawany jest subtelnie), zaś odejście od niego w dalszych sezonach DS9 (połączone w dodatku z wprowadzeniem adresowanych do spragnionej kosmicznych "szczelanin" publiki wątków wojennych) uznałem za niepotrzebne zerwanie z tradycją ST.

    Nie lubię dydaktyzmu. Zwłaszcza podawanego tak nachalnie jak w TNG, gdzie postaci niemal zawsze wybierają tą właściwą i słuszną moralnie drogę bez wahania. Pod tym względem DS9 wypada o wiele lepiej - nie ma kryształowo czystych oficerów, właściwie każdy jest uwikłany w jakieś konflikty - zarówno rodzinne jak i zawodowe, ma na rękach krew, ociera się o zdradę... Fakt, że w porównaniu z TNG czy TOS-em, może się to wydawać zerwaniem z tradycją treka, ale dla mnie był to sygnał, że trek dorasta i zaczyna zauważać, że świat jest trochę bardziej skomplikowany, nie ma tych, którzy zawsze mają rację i są moralnymi zwycięzcami.

    DS9, a zwłaszcza nastała po nim tandeta to już tylko - osadzone w niewiarygodnym od strony naukowej świecie - lepsze lub gorsze opowieści.

    Co do DS9 zdecydowanie się nie zgadzam, że to tandeta - patrz wyżej. 😉 Późniejsze produkcje - owszem. Płytkie i słabe kalki pomysłu z TOS/TNG - lecimy i może coś się przy okazji wydarzy ciekawego.

    W związku z tym "Star Trek" oznacza dla mnie TNG, TMP i (mimo wszystko) TOS z TASem.

    Star Trek to niestety, albo "stety" znacznie więcej niż tylko ulubione przez każdego z fanów fragmenty tegoż uniwersum. I właśnie to więcej sprawia, że odczuwam pewne znużenie trekiem - po młodzieńczej fascynacji TNG i TOS-em, kolejne spotkania z tymi produkcjami już mnie nie bawią. Najwyraźniej pogląd na świat i gust mi się zmienił. 😉 I nie razi mnie wspomniana tandeta z czasów TOS-a, ale właśnie nadmiar idealizmu, jednorodna wizja świata, masa uproszczeń psychologicznych (TOS, TNG) lub postaci zupełnie bez wyrazu (ENT), albo brak pomysłów na ciekawe wątki i przygody załogi (tu króluje ENT i częściowo VOY). Przestał na mnie też robić wrażenie technobełkot, który w czasach podstawówki dodawał trekowi uroku. 😉

    Q__
    Participant
    #59978

    Ja nie wierzę w świat, w którym nie ma konfliktów i wojen, a wszyscy posługują się najpierw rozumem, a dopiero jak on zawiedzie, to sięgają po broń. Człowiek jest drapieżnikiem w okowach cywilizacji, ale nadal drapieżnikiem. I szczerze wątpię, że za 200-300 lat będzie inaczej.

    A ja chciałbym wierzyć, że kiedyś zdołamy zbliżyć się do takiego stanu, w końcu znane mi są wyniki badań naukowych, z których wynika, że jako gatunek łagodniejemy i ma to podwaliny nie tylko kulturowe, ale jak się zdaje wynika i z kierunku ewolucji biologicznej naszego gatunku...

    W każdym razie czasem miło jest o takim świecie pomarzyć...

    Dla mnie czarno-biała wizja świata w TNG czy TOS-ie, to podział na My = inteligentni, zaawansowani technicznie przedstawiciele Federacji, niosący kaganek oświaty ciemnym słabszym rasom, które albo nie osiągnęły jeszcze naszego poziomu technicznego albo nie dorastają do naszych standardów moralnych. Lub My = Federacja kontra głupi, porywczy Klingoni, których trzeba pouczać i wychowywać, podstępni (najbliżsi ideału zła) Romulanie o wątpliwym morale, etc. To są tak strasznie wytarte schematy, że na dłuższą metę zaczynają drażnić.

    To fakt, pokazywanie wszystkich sąsiadów UFP albo jako zdystansowanych wszechmocnych z tendencją do testowania załóg flagowców GF ;), albo jako de facto barbarzyńców jest męczące (tak jak zresztą męczące jest pokazywanie 99% Obcych jako humanoidów, jak nie fizycznych to mentalnych). Dlatego np. lubiłem odcinki romulańskie z TOS, owszem Romulanie byli tam w 100% ludzcy, ale zwycięstwa załogi Kirka były dwuznaczne - jedno dokonało się dzięki samobójczemu poświęceniu szlachetnego przeciwnika, drugie tylko dlatego, że Spock (pro publico bono) cynicznie zagrał na uczuciach kobiety.

    (Inna rzecz, że w DS9 toen obraz Obcych się nie zmienia, ba przez "doprecyzowanie" ich kultur stają się jeszcze bardziej ludzcy, co dla mnie nie było zaletą.)

    Nie lubię dydaktyzmu. Zwłaszcza podawanego tak nachalnie jak w TNG, gdzie postaci niemal zawsze wybierają tą właściwą i słuszną moralnie drogę bez wahania.

    To fakt, że w TNG zabrakło mi tego, by decyzje bohaterów mogły być dla nich ciężarem (tak jak zobaczyliśmy to w SAAB czy BSG). Zbyt często najlepsze możliwych decyzje były podejmowane bez wysiłku i nikt nie płacił za nie nawet najmniejszej (choćby psychicznej) ceny. Słuszne decyzje podjęte po długim wahaniu i okupione jakąś stratą - to może byłoby i równie dydaktyczne, ale oglądałoby sie lepiej.

    Pod tym względem DS9 wypada o wiele lepiej - nie ma kryształowo czystych oficerów, właściwie każdy jest uwikłany w jakieś konflikty - zarówno rodzinne jak i zawodowe, ma na rękach krew, ociera się o zdradę... Fakt, że w porównaniu z TNG czy TOS-em, może się to wydawać zerwaniem z tradycją treka, ale dla mnie był to sygnał, że trek dorasta i zaczyna zauważać, że świat jest trochę bardziej skomplikowany, nie ma tych, którzy zawsze mają rację i są moralnymi zwycięzcami.

    Z jednej strony pamiętajmy o tym, że ST dzieje się w przyszłości. Przyszłość oznacza rozwój nauk nie tylko ścisłych, lecz i humanistycznych - nic zatem dziwnego, że dzięki tym naukom i ich postępowi społeczeństwo przyszłości może być bardziej harmonijne, a jednostki - zrównoważone. I pod tym względem np. rozhamletyzowany i nieco histeryczny charakter Sisko wydał mi się z jakiejś innej epoki...

    Co zaś do dojrzewania - nie jest tak, że ST pewnych problemów nie dostrzegał. Poza wspomnianymi odcinkami TOS z udziałem Romulan mamy też taki w którym Kirk w obliczu konfliktu z Klingonami zachowuje się jak infantylny, spragniony bijatyki osiłek (czego się później wstydzi). Jest i inny, znacznie dramatyczniejszy, w którym jedną odpowiedź na klingońskie zamiary wyposażania jednego z tubylczych plemion na pewnej planecie w nowocześniejszą broń, Kirk znajduje w pchnięciu mieszkańców owej planety na ścieżkę wyścigu zbrojeń. Dopowiedzeniem tego odcinka jest historia z TNG, w której sędziwy admirał ląduje na planecie, której mieszkańcy wyniszczyli się w wyniku - najlepszej jak mu się zdawało - decyzji jaką ongiś podjął. Mamy też odcinek, w którym pewna dziewczyna musi zostać zmuszona do niechcianego małżeństwa w imię galaktycznej racji stanu i taki, w którym szlachetna kobieta musi umrzeć by historia nie zmieniła swego biegu na niekorzyść. Jest też epizod zatytułowany "Relics", w którym odnaleziony po wiekach Scotty co prawda zdaje egzamin jako inżynier, ale wybiera dalszy samotny lot nie mogąc się odnaleźć w świecie syntetycznego alkoholu i syntetycznych komandorów. To wszystko przed DS9.

    Natomiast sam optymizm poznawczy i wiara, że z każdej sytuacji znajdzie się wyjście (choćby trudne) to dla mnie zaleta, nie wada.

    Co do DS9 zdecydowanie się nie zgadzam, że to tandeta - patrz wyżej. 😉 Późniejsze produkcje - owszem. Płytkie i słabe kalki pomysłu z TOS/TNG - lecimy i może coś się przy okazji wydarzy ciekawego.

    Żle sie zrozumieliśmy. Twierdzięłm, że dalsze sezony DS9 są krokiem wstecz wobec problemowości seriali Roddenberry'ego, ale mówiąc "tandeta" mam na myśli wyłącznie sporą część VOY i ENT oraz filmów kinowych z załoga Picarda.

    Star Trek to niestety, albo "stety" znacznie więcej niż tylko ulubione przez każdego z fanów fragmenty tegoż uniwersum. I właśnie to więcej sprawia, że odczuwam pewne znużenie trekiem - po młodzieńczej fascynacji TNG i TOS-em, kolejne spotkania z tymi produkcjami już mnie nie bawią.

    Czyli jednak TOS i TNG są najbardziej fascynujące? ;> (i nie zwalajmy tego tylko na młodość... ;))

    Przestał na mnie też robić wrażenie technobełkot, który w czasach podstawówki dodawał trekowi uroku. 😉

    I znów się zgodzę. Z tym, że (IMO) technobełkot byłby ok, gdyby było w nim mniej bełkotu, a więcej "techno" - mówiąc po ludzku, gdyby (jak u Lema, Clarke'a, czy ostatnio Baxtera z Reynolsem) wypowiedzi bohaterów miały sens z naukowego punktu widzenia, a nie były bzdurami w stylu sławetnego passusu o "kosmicznej wieśniaczości" z "Misji międzyplanetarnej" Van Vogta.

Viewing 15 posts - 16 through 30 (of 123 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram