Forum Fandom Sesje RPG, PBF i inne Star Trek: PBF PL Komandor Ryan

Komandor Ryan

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 67 total)
  • Author
    Posts
  • Hemrod
    Participant
    #4018

    Baza Gwiezdna 177 przeżywała okres swojej świetności w XXIII wieku, za czasów Kapitana Kirka, Constitutionów była ważną bazą przeładunkową dla wielu flot, kwitł na niej handel i rozwijało się życie towarzyskie. Te czasy dawno już minęły. Po wojnie z Dominium była jedną z wielu starych placówek: słabo obsadzono, działająca na minimalnym wymaganym poziomie i cały czas pomijana w dostawach. Prawdziwym wydarzeniem było przybycie jakiegokolwiek statku. Trudno było się więc dziwić tym nielicznym oficerom Gwiezdnej Floty, którzy zostali tu zesłani ... a było to właściwie słowo, bo w tych czasach, nikt nie otrzymywał takiego posterunku jeżeli czegoś nie przeskrobał, brakowało ludzi na wielu ważniejszych stanowiskach, a mimo to Gwiezdna Flota utrzymywała podobne stacja, pewnie trudno było przyznać się przed samym sobą, że została mocno osłabiona podczas swojej konfrontacji z Dominium. Komandor Ryan wyszedł z czegoś, co przy dużej dozie wyobraźni można by nazwać restauracją, choć bardziej podpadało pod miano "portowej spelunki". Chciał jak najszybciej wydostać się z tego miejsca i w końcu przyszła ta szczęśliwa wiadomość, na miejsce przybył jego okręt USS Excalibur klasy Ambassador, wyprodukowany w latach 30 tego wieku, przeszedł wiele, ale po krótkim remoncie został jeszcze lepiej przystosowany do pełnienia misji dyplomatycznych i właśnie na taką miał wyruszyć niedługo pod dowództwem Ryana. W końcu statek zadokował i był gotowy na przyjęcie swojego nowego dowódcy.

    Eric Keitel
    Participant
    #61839

    Patric leniwie przyglądał się obrazowi mającemu uwiecznić jedno z Federacyjnych zwycięstw. Płachta pokrywała większość ściany i była jedynym elementem tej... restauracji który zasługiwał na miano interesującego. Albo może raczej, jako jedyny coś sobą reprezentował... Cała reszta, począwszy od brudnego kontuaru, poprzez małe stoliki i poobijane krzesła, przybrudzone wykładziny pokrywające podłogę aż po zmęczonego barmana za samym kontuarem siedzącego wyglądała żałośnie. Co kilka minut odrywał spojrzenie od obrazu, upijał niewielki łyk gorącej czekolady ze stojącego przed nim kubka i z umiarkowanym zainteresowaniem zerkał w szerokie okno wychodzące na otwartą przestrzeń. Spędził w tym miejscu już niemal tydzień. W tym czasie zdążył na pamięć poznać rozkład pomieszczeń, wypróbować całą - niezwykle krótką - kartę dań Świetlanej Drogi - restauracji w której właśnie siedział, i poznać większość służących tutaj starszych oficerów. Ale miał serdecznie dość tego trybu życia... Był człowiekiem czynu, gotowym służyć Federacji... Nie nadawał się do pisania kolejnych raportów i smętnego wpatrywania się Bazę którą zdolny dowódca mógł zmienić co najwyżej w muzeum. Barwną historię korozji! Na szczęście czekanie miało się niedługo skończyć... USS Excalibur miał po niego przylecieć lada moment. Raport który niedawno otrzymał z lokalnego centrum dowodzenia wspominał nawet że już jest spóźniony. Ryan nie przywykł do spóźnień... Chociaż oddając mu sprawiedliwość, nie przywykł do mnóstwa rzeczy. Jego poprzedni przydział charakteryzował się przede wszystkim ogromnym zorganizowaniem, wypracowywanym przez lata. Niestety, Parwek został zniszczony... Mimo uratowania się znacznej części załogi Patric czuł że wkrótce jego spokojne życie może zostać wywrócone do góry nogami. W pierwszej chwili nie zauważył okrętu. W momencie gdy pokazał się w oknie - majestatycznie sunąc w przestrzeni - wpatrywał się w obraz i zastanawiał się czy w istocie pokazuje on dwa Soyuzy, czy po prostu malarz nie był w stanie dokładniej ukazać okrętów. Dopiero gdy upijał kolejny łyk aromatycznego napoju zobaczył Excalibura. Był ogromny! Długi na niemal pół kilometra i jako jedyny z niewielu okrętów Gwiezdnej Floty naprawdę przystosowany do pełnienia misji dyplomatycznych. Komandor Ryan był bowiem właśnie dyplomatą. Niektórzy nazywali takich jak on wojownikami pióra - bowiem często to właśnie traktaty zawierane przez korpus dyplomatycznych ratowały życie innych ludzi, rzucanych do walki gdy słowa zawiodły. Patric wstał z krzesła przeciągając się wolno. Nie był zbyt wygodne. Bez dłuższej zwłoki uregulował rachunek i ruszył w stronę wyjścia.Rozsuwane szklane drzwi pozostawały zamknięte. Pewnie kolejna awaria... Tak normalna na starych stacjach. Patric jednak miał okazję przyjrzeć się swojemu odbiciu. Ukazywało dość bladą twarz, okoloną burzą czarnych włosów. Jak z niesmakiem zauważył, miejscami już siwiejących. Szare oczy wpatrywały się we własne odbicie ze zmęczeniem. Zniszczenie okrętu wywarło na nim jednak ślad. Drzwi rozsunęły się w momencie gdy zaczął myśleć o swoim wieku... Nie był stary. Chociaż, biorąc pod uwagę średnią wieku po ostatniej wojnie... Wolał uważać się po prostu za dojrzałego. Wolnym krokiem ruszył w stronę śluz, będąc pewnym że zanim tam dojdzie Excalibur zadokuje. Zgodnie z rozkazami otrzymanymi jeszcze przed przylotem do tego zapomnianego przez Boga i ludzi miejsca tam miał otrzymać dalsze wytyczne. Droga nie trwała zbyt długo. Stacja może i była spora, ale system turbowind bardzo ułatwiał podróż. Przed przekroczeniem śluzy nad którą niewielka tablica wyświetlała napis " NCC 26517 USS Excalibur" poprawił mundur. Był nieco zbyt luźny i nie prezentował się okazale, za to po długich miesiącach noszenia był bardzo wygodny. A wszelkie uszkodzenia na bieżąco usuwały replikatory. Poprawił nity na kołnierzyku i zdecydowanym krokiem przekroczył śluzę.Znalazł się w jasno oświetlonym korytarzu, tak różnym od samej bazy. Leciutki, jednak wyczuwalny jeszcze zapach farby zdradzał że Excalibur musiał przylecieć tutaj prosto ze stoczni w której go remontowano. Oficerowie i marynarze śpieszący w obie strony korytarzem nie zwracali na niego zbytniej uwagi. W końcu, nikt się go chyba nie spodziewał od razu po zadokowaniu. Ryan podszedł do jednego z paneli ściennych przedstawiających obecny stan okrętu. Do tej pory nie wiedział nawet jakiej klasy okręt to będzie - rozkazy które otrzymał sugerowały że wszystkiego dowie się na miejscu, więc nie spędzał nielicznych dni wolnych które mu dano nad ekranem komputera. Teraz trochę żałował bo niespecjalnie wiedział ani gdzie jest, ani gdzie powinien się udać. Dopiero po chwili odnalazł informację gdzie dokładnie się znajduje... Pokład szesnasty, sekcja Bravo. Szybko zlokalizował najbliższą turbowindę i sztywnym krokiem ruszył w jej stronę. =/= Pokład drugi - rzucił gdy tylko drzwi się za nim zamknęły. Planował rozpocząć swój pobyt od zameldowania się kapitanowi, a według komputera to tam znajdowała się jego kwatera. Patric był strasznie ciekaw gdzie dowództwo go wyśle i chciał się tego dowiedzieć jak najszybciej. Skoro przydzielono go na tak duży okręt, obstawiał misje dalekiego zasięgu... Może na terytorium Romulan? Ostatnio byli Federacji znacznie bliżsi i pojawiała się realna szansa na trwały sojusz. Rozmyślając, nawet nie zauważył że znalazł się na odpowiednim pokładzie. Z delikatnym skrępowaniem odwzajemnił uśmiech jakiejś podporucznik wchodzącej właśnie do windy i ruszył na poszukiwanie odpowiedniej kwatery. O dziwo - nie musiał iść daleko. Ten pokład był zdecydowanie mniejszy, głównie dlatego że niemal już wieńczył spodek Ambasadora. Jeszcze raz poprawił mundur i wcisnął przycisk dzwonka. Po trzydziestu sekundach, nieco zniecierpliwiony, powtórzył czynność. Zanim zdążył zrobić to po raz trzeci usłyszał za plecami chrząknięcie. Gdy powoli się odwrócił, zobaczył jego autora. Szczupłego bolianina w mundurze bosmana który uśmiechał się do niego nerwowo.- Można jakoś pomóc, sir - spytał uprzejmie. Zapewne widział wysiłki Ryana by dostać się do kapitana.- Właściwie tak - Patric uśmiechnął się lekko - Otrzymałem rozkaz zgłoszenia się na pokład i chciałbym zobaczyć się z dowódcą tej jednostki. Wie pan może gdzie mogę go znaleźć, bosmanie?- O tej porze? Pewnie na mostku, sir. Na Excaliburze jest teraz - Bosman zerknął na niewielki zegarek który dość nieregulaminowo nosił na ręku - 1137. Pan Smirnow kończy wachtę dopiero o godzinie szesnastej, sir.- Dziękuję bardzo, bosmanie. Możecie odejść - Ryan uśmiechnął się raz jeszcze do marynarza, który bądź co bądź zaoferował pomoc bez pytania i raźnym krokiem ruszył na mostek. Wolał mieć obowiązki z głowy jak najszybciej. Liczył też, że w miarę szybko dowie się jakie będzie jego zadanie i wystarczy mu czasu by zapoznać się ze wszystkimi dotyczącymi go informacjami zanim dolecą do miejsca przeznaczenia. Na mostku stanął dwie minuty później i od razu musiał zmrużyć oczy. Ktoś zwiększył natężenie światła i w rezultacie było tutaj dużo jaśniej niż na całym okręcie. Jak zauważył, tutaj także nastąpiły zmiany w stosunku do innych okrętów tej klasy, które oglądał jeszcze w akademii. Skargi dotyczące ciasnoty pomieszczenie zostały najwyraźniej wysłuchane - teraz mostek bardziej przypominał ten znany z klasy Galaxy. Centralnie umieszczony fotel kapitański, przed którym znajdowały się konsole sternika i oficera naukowego, podczas gdy operacyjny, taktyczny i cała reszta mieli swoje konsole z tyłu. W tej chwili pomieszczenie było w pełni obsadzone. Na fotelu kapitańskim siedział oficer dość jeszcze młody jak na kapitana, i wpatrywał się ze znudzeniem w obraz stacji wyświetlany na ekranie. Patric wzruszył leciutko ramionami i przyjął postawę zasadniczą.- Komandor Ryan melduje się w celu otrzymania rozkazów, sir! - rzucił. I ze zdziwieniem zauważył że ściągnął na siebie spojrzenia wszystkich. Mężczyzna na stanowisku taktycznego nawet zakrztusił się napojem przypominającym kawę który jeszcze przed chwilą popijał. Główny inżynier, a raczej pani inżynier - bo gdy się odwrócił Patric zobaczył że jest całkiem ładną brunetką w stopniu Komandora Porucznika parsknęła cicho śmiechem, a sam kapitan wyglądał na nieco osłupiałego. Teraz było już wyraźnie widać że także jest komandorem porucznikiem.- Otrzymania rozkazów, sir? - mruknął z niepokojem patrząc na Ryana - Znaczy, chyba zaszła pomyłka panie Komandorze...- Przecież to Excalibur? - spytał Patric chcąc się upewnić - Dowództwo wyraźnie napisało że mam stawić się tutaj w celu przyjęcia rozkazów.- Tak jest sir. - Odparł wciąż zakłopotany rozmówca wstając - Ale nam powiedziano, że mamy tutaj odebrać naszego dowódcę... Komandora Patrica Ryana. A to chyba pan... Sir - dodał szybko chcąc złagodzić nieco ton swojej wypowiedzi.Sam Patric poczuł się wyjątkowo głupio. Rzeczywiście, nie dopytał jak dokładnie ma wyglądać jego nowy przydział. Z lekkim niedowierzaniem oparł się o ścianę i odetchnął głęboko. Szybko jednak zaakceptował sytuację. Nie spodziewał się samodzielnego dowództwa, zwłaszcza po tym jak ostatnio ledwo uniknął śmierci. Z drugiej strony, taki awans z pewnością oznaczać miał o wiele poważniejsze i odpowiedzialniejsze zadania.- No cóż... Wybaczcie mi pomyłkę. Byłem pewny że Excalibur ma mnie tylko gdzieś zawieść. Jak może wiecie, jestem przede wszystkim dyplomatą... I nie spodziewałem się dowództwa. Dlatego nawet nie rozpatrywałem tego scenariusza. Pan pewnie jest moim pierwszym oficerem? - Komandor zwrócił się w stronę mężczyzny który do tej pory zajmował centralny fotel. Dopiero teraz miał okazję przyjrzeć mu się bliżej. Niezbyt wysoki, za to dobrze zbudowany. Nieco ogorzały z wystającymi kośćmi policzkowymi. Czarne włosy były gładko zaczesane. Oficer nosił też krótkie wąsy.- Tak jest, sir. Andriej Smirnow. Przydzielony tutaj z USS Foxtrel. Remont tego okrętu zajął niemal trzy lata, dlatego cała załoga jest tutaj nowa. Nie było sensu nikogo trzymać tutaj gdy Excalibur przebywał w suchym doku. Pozwoli pan że przedstawię resztę załogi. Więc od najwyższego stopnia... Komandor Porucznik Elizabeth Mallory, nasz główny inżynier - Pierwszy wskazał na kobietę która wcześniej się zaśmiała. Była dość wysoka, przynajmniej przy samym Ryanie. Teraz uśmiechała się łagodnie - najwyraźniej uznała pomyłkę za zabawną i nic więcej. Uroku dodawało jej kilka piegów na nosie. Skinęła głową gdy Smirnow o niej wspomniał. Patric odpowiedział tym samym i słuchał dalej - To jest Nash Roberts - oficer taktyczny skinął głową - Również był dość wysoki. Grzywka blond włosów opadała mu na czoło. Nity porucznika były dość przybrudzone. Albo po prostu stare - Roberts wyglądał na dobre czterdzieści lat. - Chorąży Malcolm Hawk, nasz sternik - Ten chłopak był naprawdę młody. Pewnie przydzielony tutaj zaraz z akademii. Kędzierzawy i wyglądający na dość... Roztargnionego? To nie mógł być dobry znak, jednak Ryan postanowił na razie się tym nie zastanawiać. - Co prawda to nie wszyscy, ale reszta, w tym medyk i oficer naukowy dopiero mają tutaj dolecieć. Na razie ich miejsca zajmują kadeci na praktykach, zwłaszcza że nie znajdujemy się w prawdziwej akcji. Zechce pan od razu objąć wachtę?- Właściwie to tak - Patric uśmiechnął się powściągliwie - Proszę nas od razu połączyć z dowództwem floty i spytać o rozkazy. Pewnie spędzimy tutaj chwilę odbierając zaopatrzenie. Wpiszę też do komputera współrzędne moich bagaży - zostały na pokładzie. Ale teleporter powinien je spokojnie wychwycić i przesłać do mojej kwatery. Proszę dać znać jak tylko uda się nawiązać połączenie, lub Flota prześle nam polecenia. - Ryan niepewnie zajął miejsce. Skórzany fotel był bardzo wygodny. Z tego miejsca ekran wydawał się naprawdę wielki. Trochę przewrotnie pomyślał jeszcze, że chyba rzeczywiście wszystkie wielkie przygody zaczynają się w fotelach.

    Hemrod
    Participant
    #61852

    Wywoływaniem dowództwa zajął się taktyczny. Ryan widział jak nachyla się nad swoją konsolą i rozmawia z kimś. Zajęło mu to chwilę, ale w końcu odezwał się. -Połączenie z kwaterą Gwiezdnej Floty - po tych słowach na ekranie pojawiła się twarz około 60 letniego człowieka. Miał krótkie siwe włosy i nosił mundur wiceadmirała, Ryan kojarzył go, chociaż niezbyt dobrze. Wiedział, że był przyjacielem Emilly Stockhause - wiceadmirał pod rozkazy której, oficjalnie podlegał były okręt komandora. Nazywał się Jerry Evans i był zawodowym dyplomatą. Teraz pocierał nerwowo swoją szyję patrząc na komandora, nie wydawał się być zadowolony -Aha Komandor Ryaaan - powiedział przeciągając jego nazwisko wydawało się w nieskończoność -Nazywam się Evans i pański okręt oficjalnie będzie podlegał pode mnie. W stosownym czasie omówię z panem szczegóły taktyczne - Ton głosu admirała, jego sposób bycia jasno wskazywały, że nie był zadowolony. Ciężko powiedzieć co spowodowało taki stan, ale nie starał się nawet ukryć zniechęcenia w głosie. -Obecnie uda się pan do Deep Space 87, to nowa stacja wybudowana niedaleko dawnej granicy z Cardassianami, a obecnie znajdująca się przy granicy z "neutralnymi" państwami. Tam odbierze pan pozostałą załogę i otrzyma szczegółowe rozkazy. A teraz mi pan wybaczy, ale mam dużo pracy Evans out - nie czekając na żadną reakcję rozłączył się. Na mostku panowała cisza. Hawk wpatrywał się w ekran z otwartą "gębą" Komandorowi przyszło na myśl, że pewnie pierwszy raz widział z takiego bliska admirała. Twarze Smirnowa i Mallory, nie odzwierciedlały żadnych emocji. A Roberts siedział odchylony w swoim fotelu i uśmiechał się leciutko. W końcu Pierwszy popatrzył na Patricka-Rozkazy sir?-

    Eric Keitel
    Participant
    #61853

    Patric z pokerową twarzą wysłuchał słów admirała. Nie dał po sobie poznać ogromnego zdziwienia. Oficerowie o tak wysokim stopniu mieli za sobą całe lata służby... A o Evansie wiedział że jest zawodowym dyplomatą. Tego typu przemowa absolutnie do niego nie pasowała. Gdyby Ryan nie znał sytuacji lepiej, musiałby uznać że stało się coś bardzo złego. Z drugiej strony, może jeszcze o najgorszym nie wiedział? Wrodzono defetyzm komandora zazwyczaj objawiał się właśnie w takich sytuacjach. - Rozkazy, sir? - Patrica z chwilowego zamyślenia wyrwało pytanie pierwszego oficera.- No cóż, spodziewałem się że zostaniemy tutaj trochę dłużej. Ale najwyraźniej pilnie jesteśmy potrzebni gdzieś dalej. Proszę ściągnąć na pokład wszystkich oficerów i marynarzy którzy zdążyli opuścić okręt. Panie Hawk - tym razem zwrócił się do sternika - proszę wyliczyć ile potrwa podróż z maksymalną, dopuszczaną przepisami prędkością. Chciałbym dotrzeć na miejsce jak najprędzej. Pani Mallory, jak tam nasza maszynownia? Wszystko działa jak należy?- Tak jest, sir. Nie zdążyłam jeszcze sprawdzić wszystkiego - Kobieta zawahała się na moment po czym dokończyła z lekkim uśmiechem - ale mechanicy w stoczni wykonali naprawdę kawał dobrej roboty. Może i Excalibur nie jest zbyt bojowym okrętem, ale chodzi jak złoto.- Co do tej bojowości, to jeszcze zobaczymy. - Burknął ze swojego stanowiska Roberts. Widać było po nim sporą irytację. - Nie można ufać kardachom, a skoro lecimy w okolice ich terytoriów... Może pan być pewny kapitanie, że będziemy przygotowani.- Proszę państwa, spokojnie - Ryan uniósł dłoń - Przede wszystkim, pamiętajcie że dowództwo ma i tak zbyt wiele okrętów do zabijania. Nasze zadania z pewnością będą inne. Kardazjanie są i tak wystarczająco wyniszczeni wojną... Warto by pan o tym pamiętał, poruczniku. Ich obywatele głodują, rząd jest niestabilny, a kolejne statki atakowane są przez piratów. Powinniśmy im współczuć i pomagać, a nie wyciągać dawne dzieje. - Tak. Jest. Sir. - Wycedził przez zęby taktyczny. Odpowiedź Ryana w najmniejszym nawet stopniu go nie usatysfakcjonowała. Spodziewał się, że może trafić pod dowództwo mięczaka i wiedział że to uczyni jego pracę znacznie trudniejszą. Zamiast tylko i wyłącznie dbać o okręt, będzie musiał też pilnować tego bubka by nie nabił sobie guza. Eh, służba...

    Hemrod
    Participant
    #61884

    Ściągnięcie całej załogi zajęło 15 minut, 5 minut zajęło im uzyskanie zgody na opuszczenie stacji od odpowiednich władz .... Ryan znał powód tego opóźnienia. Najpierw te odpowiednie władze trzeba było wyciągnąć z baru i mieć nadzieję, że są w stanie wydać odpowiednie dyspozycje. Tymczasem młody chorąży szybko wykonał potrzebne obliczenia-Komandorze - powiedział i nie czekając na jakąkolwiek reakcje kontynuował -Dolot zajmie nam około 5 dni sir przy regulaminowym warp 5 - powiedział i wrócił do studiowania uważnie swojej konsoli od czasu do czasu zerkając na główny ekran -Możemy ruszać sir - podsumował Pierwszy po wysłuchaniu napływających do niego raportów

    Eric Keitel
    Participant
    #61890

    - Doskonale pierwszy. Proszę nas stąd zabrać - mruknął Ryan wciąż wpatrując się w widoczną na ekranie stację. Jakiś etap jego życia tutaj się kończył. Co prawda nie zmieniał zajęcia, ale odpowiedzialność która na nim ciążyła znacznie wzrosła. Do tej pory rzadko kiedy widywał bezpośrednie konsekwencje swoich posunięć... Teraz kilka nieopatrznych słów mogło spowodować że powierzeni mu ludzi zginą. Dopiera w tej chwili zaczynał rozumieć swojego poprzedniego dowódcę, ostrożnego do samego końca.- Tak jest, panie kapitanie. Chorąży Hawk, prędkość manewrowa. Kurs Jeden trzy osiem na jeden sześć. Proszę odsunąć się od bazy na odległość sto kilometrów przed uruchomieniem silników impulsowych. - Smirnow, jak zauważył Patric był typowym przedstawicielem narodu z którego pochodził. Regulaminowo wydawane komendy, żadnego spoufalania się z załogą na służbie i słynna rosyjska precyzja w każdym słowie. Instynktownie czuł, że gdy znajdą się w tarapatach, na Andrieju będzie mógł polegać.- Panie Komandorze, jesteśmy na pozycji... Włączam silniki impulsowe... Teraz. Jedna trzecia prędkości. Zwiększam do pełnej... Z tą prędkością miniemy strefę zakazu lotów w warp za... Trzy minuty i jedenaście sekund. - Z kolei Hawk był typowym chorążym na swoim pierwszym przydziale. Wszystko było dla niego nowe, wszystko wiązało się z kolejnymi doświadczeniami. Ryan pamiętał gdy sam był młodszy. W pewnym stopniu nawet zazdrościł młodemu chorążemu - miał okazję żyć w czasach, które przy odrobinie szczęścia i dobrej woli zasłyną z pokoju w galaktyce. - Dobrze chorąży. Proszę wyznaczyć kurs na bazę gwiezdną numer sto siedemdziesiąt siedem. Prędkość warp 5 po gotowości. Później proszę - i te słowa kieruję do wszystkich - wykonać pełną diagnostykę systemów. Panie kapitanie - tym razem zwrócił się już bezpośrednio do Ryana - Raporty otrzyma pan w ciągu godziny. Razem z listą załogantów których mamy odebrać w bazie. Trochę ich jest... Pełna załoga tej ślicznotki liczy siedemset pięćdziesiąt osób, a są nas tutaj ledwie cztery setki. Tam też pobierzemy większość wyposażenia. - Dziękuję, komandorze. Gdybyśmy wykryli coś niepokojącego, proszę dać znać - Kapitan uśmiechnął się z rezerwą - Dla mnie to pierwsza przejażdżka na tym fotelu, więc jesteśmy tutaj wszyscy równie nowi. Coś czuję że podróż będzie nam się bardzo dłużyć...

    Hemrod
    Participant
    #61894

    Usłyszał za sobą ciche stłumione parsknięcie, ale kiedy odwrócił się zobaczył tylko patrzącego na niego Nasha. Porucznik uśmiechał się lekko i patrzył na komandora z pewną dozą zainteresowania, wyglądał jakby świetnie się bawił czekając na kolejne ruchy swojego dowódcy. Jednak rozmyślania Patricka zostały przerwane przez głos Hawka -Sir wszystkie systemy sprawne - po chwili odezwała się główna inżynier-Maszynownia melduje, że wszystko w najlepszym porządku - Po niej odezwał się taktyczny -U mnie wszystko w największej gotowości do rozwalenie złych gości - po nich odezwali się kadeci zajmujący jeszcze nie obsadzone przez starszych oficerów stanowiska. Wyglądało na to, że cały okręt był sprawny i nie czekały ich żadne niespodzianki -Cóż sir myślę, że razem przebrniemy przez wszystkie przeciwności - powiedział Andriej zwracając się do Ryana spokojnym, ale też chłodnym głosem -Każdy kiedyś musi zacząć sir-

    Eric Keitel
    Participant
    #61901

    - Doskonale - Ryan znowu się uśmiechnął. Niespecjalnie miał na to ochotę, zwłaszcza otaczany przez tyle ludzi... Ale aż za dobrze wiedział jak ważne jest wrażenie wywierane na załodze. A powinien uchodzić za spokojnego i wyrozumiałego, jeśli chciał na nich polegać. Odczuwał lekki niepokój związany z oficerem taktycznym. Stare przysłowie głosiło że na każdym badawczym okręcie jest co najmniej jeden militarysta, tak jak co najmniej jeden volcan występował na statku bojowym. Patric miał nadzieję że porucznika nie zaczną świerzbić palce w nieodpowiednim momencie. Ambassador, niestety, był zbyt dobrze uzbrojony jak na zabawy bronią. Komandor niechętnie podniósł się z naprawdę wygodnego fotela. - Będę w swoim biurze. Pierwszy, chodź ze mną. Tymczasem dowodzenie przejmuje pani komandor. Nie spodziewam się jakichkolwiek kłopotów, jesteśmy głęboko na terytorium Federacji, jednak gdyby coś się działo, proszę dać znać.== Biuro Kapitana ==Patric pierwszy przekroczył próg i powstrzymał odruch przystanięcia na moment, wiedząc że jego XO jest zaraz za nim. Zdążył jednak rzucić szybkie spojrzenie na całe pomieszczenie. Musiał przyznać że było naprawdę przestronne. Dzisiaj, w dobie Defiantów i Prometheusów nie można już było liczyć na takie wygody... kiedyś okręty budowano inaczej. Ogromne biurko ustawiono niedaleko potężnego okna widokowego. Za nim znajdował się też wygodny, obrotowy fotel. Kapitan siedząc na nim miał oko na całe swoje biuro, a interesanci obserwować go mogli tylko na tle rozgwieżdżonego kosmosu. Na ścianach wisiały obrazy - przedstawiające poprzednie okręty o tej samej nazwie. Potężny lotniskowiec z pierwszej połowy dwudziestego pierwszego wieku z gracją przecinający oceaniczne fale... NX ostrzeliwujący romulańskie okręty zwiadowcze... Constitution na tle ogromnej bazy gwiezdnej i skrawka Ziemi... I wizja obecnego okrętu. Ambassador, otoczony asteroidami, odwzorowany w najmniejszych nawet szczegółach. Dla gości ustawiono kilka skórzanych foteli i kanapę wyglądającą wygodną, stojącą w tej chwili pod jedną ze ścian. Całości dopełniały wysokie rośliny doniczkowe, ozdabiające pomieszczenie i dębowe kręte schodki ciągnące się w dół ulokowane w rogu pomieszczenia. Jak natychmiast domyślił się Patric, prowadzące do jego kwatery. Bez dłuższej zwłoki zajął swoje miejsce i wskazał pierwszemu jeden z foteli. Andriej usiadł sztywno, splótł dłonie i wbił spojrzenie w swojego dowódcę.- W czym mogę pomóc, panie kapitanie? - spytał lekko, zarazem zastanawiając się czemu ma służyć to spotkanie. Nie wiedział co myśleć o tym człowieku. Sprawiał dość sympatyczne wrażenie. Co ważniejsze, nie planował na mostku wprowadzać atmosfery rozprężenia... Smirnow nie miał wystarczającej ilości informacji żeby go oceniać, ale wyglądało na to że trafili na nie najgorszego dowódcę. Mimo że ktoś bardziej doświadczony z pewnością sprawiałby się lepiej.- Chciałbym by opowiedział mi pan o okręcie. A zwłaszcza o załodze - Ryan podniósł dłoń powstrzymując ewentualne protesty - Wiem że w komputerze mam wasze akta, ale sam pan wie że dokumenty nigdy nie mówią prawdy o człowieku. A miał pan już chyba okazję poznać trochę tych ludzi. Nie chcę ukrywać - naszym głównym celem będzie prowadzenie negocjacji w imieniu Federacji - nie misje bojowe, dlatego chciałbym wiedzieć w jakim stopniu będę mógł na was wszystkich liczyć. Zwłaszcza, że sytuacje w których będę musiał opuszczać okręt z pewnością będą częstsze niż dopuszcza to regulamin operacyjny dla normalnych jednostek. - Tak jest, sir - Oficer zmieszał się na moment, ale dokończył myśl - My też chcielibyśmy wiedzieć w jakim stopniu możemy polegać na panu. Ostatni dotyczący pana raport wspominał o skierowaniu na badania psychologiczne.- Przeszedłem je bez problemu - odpowiedział Ryan nie zmieniając wyrazu twarzy. Spodziewał się takiego pytania. Sam też, gdyby wiedział jakie stanowisko obejmie, nie omieszkałby zdobyć jak najwięcej informacji o ludziach z którymi przyjdzie mu pracować - Po zniszczeniu okrętu standardowo cała załoga która przeżyła kierowana jest na tego typu badania. Nie trafiłem za biurko, co znaczy że uznano mnie za zdolnego do służby. - Rozumie, sir. - Pierwszy uśmiechnął się lekko, jakby kamień spadł mu z serca - Musze przyznać, że nieco martwiliśmy się wyborem dowództwa. W drodze tutaj miałem ledwie tydzień na poznanie pozostałych starszych oficerów... Cóż mogę powiedzieć, to profesjonaliści. Może za wyjątkiem chorążego Hawka, ale ten szybko się uczy. Każde z nas służyło na innym okręcie, ale dotarłem do raportów ewaluacyjnych ich dowódców. Najwięcej problemów sprawiał oczywiście Roberts. Zanim został porucznikiem trzykrotnie pokonywał drogę chorąży - podporucznik. W obie strony. Ostatnio, jest znacznie bardziej subordynowany, ale trudno o bardziej wojowniczą duszę. Cała reszta... - Pierwszy zawahał się na moment - No cóż, chwilowo całą resztą jestem ja i komandor Mallory. Przydzielono ją na Excalibura po dwóch latach w maszynowni jakiegoś starego Olympica. Więc dla niej to spory awans a zarazem wyzwanie. Kilkukrotnie wspominała że wreszcie otrzymała okazję do sprawdzenia się. Ja ostatnie trzy lata spędziłem jako oficer taktyczny na Idaho, klasy Excelsior. Przeniesienie na Excalibura jest więc awansem dla nas wszystkich, łącznie z Hawkiem który dopiero co został chorążym, po praktykach na USS Scorpion, klasy New Orleans. Ryan pokiwał głową z ukontentowaniem. Sytuacja miała swoje złe strony - nie mógł zbytnio polegać na doświadczeniu swoich starszych oficerów. Z pewnością byli świetni w tym co robili, jak wszyscy we Flocie, ale jeszcze nie mieli czasu dobrze poznać okrętu. Z drugiej strony, nie był dla nich intruzem. Sami trafili tutaj nie dawno i wcześniej się nie znali. Co zawsze w takich sytuacjach było dobrą wiadomością.- A czego oczekuje pan po naszej współpracy? - Spytał z ciekawością swojego pierwszego oficera.- Mogę mówić otwarcie, sir?- Zawsze gdy jesteśmy na osobności komandorze. Bardzo cenię sobie zdanie swoich ludzi. Proszę się tylko starać nie robić tego w zbyt ostrych słowach gdy rozmawiamy akurat z przedstawicielstwami innych ras...- Więc, sir - ciągnął XO jakby nie słysząc ostatniej wypowiedzi dowódcy - Oczekuję że będzie pan siedział na tyłku tutaj i nie narażał się przy każdej okazji. Wiele nasłuchałem się o korpusie dyplomatów, jednak zapewniam - bez plutonu marines nie będzie pan opuszczał okrętu, chyba że znajdziemy się w poważnej konieczności. Korpus jest i tak bardzo szczupły po ostatnich zawieruchach, a tracenie kolejnego jego członka absolutnie Federacji nie pomoże. Oczywiście, skoro ustaliliśmy kwestię pańskiego zdrowia, wszystkie rozkazy będą spełniane natychmiast i bez wahania...- To bez wahania proszę sobie darować - Ryan w żaden sposób nie dał po sobie poznać czy słowa podwładnego go uraziły - Znam się na systemach naukowych i wielu innych sprawach, ale jak dojdzie do kłopotów to będę polegał na zdaniu pański, pani Mallory i pana Robertsa. Oczywiście, ukończyłem normalne szkolenie oficerskie, ale wy z pewnością jesteście bardziej doświadczeni. No cóż... Jeśli to wszystko, to chyba wreszcie przeczytam zaległe raporty - Ryan uśmiechnął się łagodnie, dając do zrozumienia że spotkanie jest skończone, ale nikogo nie wyrzuca.- Tak jest sir. - Smirnow poderwał się na baczność - Dziękuję za rozmowę, panie kapitanie. - Ależ nie ma za co. Proszę przychodzić kiedy ma pan ochotę.Ryan odprowadził odchodzącego oficera wzrokiem po czym w komputerze odszukał pierwszy ze wspomnianych raportów. Miał nadzieję że w ciągu tych pięciu dni nie umrze z nudów.

    Hemrod
    Participant
    #61903

    Pierwszy raport jaki otworzył nazywał się: SYTUACJA W SEKTORZE PAŃSTW NEUTRALNYCH. Zawierał krótką charakterystykę "topografii" gwiezdnej znajdujących się w tym obszarze, zawierała też listę 17 tworów państwowych, które po wojnie zaistniały na tym terenie. W większości głównymi przedstawicielami byli ludzie, ale było też kilka światów zamieszkanych przez Cardassian. W większości państw "ludzkich", wielką rolę odgrywali byli bojownicy Maquis i działacze polityczni słynący raczej z nieprzychylnych raportów. Raporty o samych państwach były całkiem obszerne i czytanie wszystkich mogło zająć trochę czasu, szczególnie że nie wiedział jakie będzie jego zadanie, chociaż skoro taki raport pojawił się na jego biurku, to pewnie będzie miał coś z tym do czynienia. Postanowił sprawdzić najnowsze informacje, ale o dziwo spora ich część była utajniona, zdziwiły go natomiast informacje przesłane od "oficera wywiadu" jego okrętu, który miał informować go o ruchach piratów jak i statków Federacji, raportował, że w ten teren w ostatnim czasie zostało podciągniętych 4 okręty: USS Swordfisch klasy Intrepid, USS Alabama klasy Galaxy, USS Patton klasy Sovereign i USS Los Angeles klasy zmodyfikowany Sovereign. Oficjalny cel okrętów: służba patrolowa ...

    Eric Keitel
    Participant
    #61904

    Patric zmarszczył brwi czytając informacje wyświetlone na ekranie padda. W ciągu ostatnich... Plus minut dziesięciu lat nie spotkał się z informacjami na tyle tajnymi by nie mieć do nich dostępu. Zazwyczaj korpus dyplomatyczny miał, na równi z wywiadem, najwyższe uprawnienia w dostępie do informacji. Sytuacja w regionie musiała być znacznie poważniejsza niż się początkowo spodziewał. Jeszcze bardziej zaniepokoiły go informacje o wzmocnieniu sił Federacji w regionie... I to przez aż dwa Souvereigny! Ryan wiedział że flota nie ma jeszcze zbyt wielu okrętów tej klasy, tym bardziej zaczynał się martwić. Nie swoi losem, ten nie był dla niego jakiś wybitnie ważny. Raczej losem załogi, który najwyraźniej mógł być zagrożony skoro Flota w okolice posłała trzy ciężkie krążowniki. Wzruszył lekko ramionami, wiedząc że zaprzątanie sobie głowy w tej chwili nic nie da i wrócił do lektury.Nawet nie zauważył jak minęło prawie sześć godzin. Replikator był na tyle blisko że o jedzenie się nie martwił, a żadne zmiany w oświetleniu nie informowały o nieubłaganie mijającym czasie. W końcu usnął w fotelu. Wiedział że jeśli cokolwiek się stanie, Smirnow go obudzi. A był dość zmęczony bo ostatnich, dość nerwowych dniach.

    Hemrod
    Participant
    #61914

    Obudził go natarczywy dzwonek do drzwi, otworzył oczy i słabym głosem powiedział -Wejść - drzwi rozsunęły się i ukazała się w nich sylwetka jego pierwszego oficera. -Sir - powiedział cichym spokojnym głosem gdy Ryan popatrzył na niego wzrokiem, który uznał za przytomny zaczął kontynuować -Jeżeli to pana zainteresuje, to właśnie przemawia Inten Malick prezydent Konfederacji Lantan - Ryan wiedział, że jest to zbiór 3 systemów, które odłączyły się od Federacji podczas wojny z Dominium chcąc uniknąć okupacji i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności (o ile ktoś w nie wierzy) faktycznie mu się to udało-Dziękuje - odpowiedział i włączył przekaźnik. Na ekranach pojawiła się twarz mężczyzny w średnim wieku, ubrany był w garnitur i stał za flagą Konfederacji. -... wzrasta niepokój społeczny, do tej pory szanując wole ludzi, nie interweniowaliśmy. Dzisiaj jednak udało nam się zdobyć dowody o infiltracji związków zawodowych i partii politycznych, przez obce siły. Dlatego jesteśmy zmuszeni wprowadzić z dniem dzisiejszym stan wyjątkowy i godzinę policyjną ... - dalsze przemówienie mówiło o konieczności chwili, historii i wojnach ... a także o zdrajcach. W końcu przemówienie zostało zakończone-Myślałem, że będzie pan chciał to wiedzieć sir -

    Eric Keitel
    Participant
    #61927

    - Myślałem, że będzie pan chciał to wiedzieć sir.Ryan przetarł jeszcze raz zaczerwienione oczy i spojrzał na swojego zastępcę nieco przytomniej. Wiadomość którą właśnie usłyszał w najmniejszym nawet stopniu mu się nie podobała. Z drugiej strony, domyślał się jakie otrzyma zadanie. Federacja rzadko kiedy interweniowała w politykę wewnętrzną innych państw... Chyba, że dyplomatyczną interwencją była w stanie poprawić standard życia obywateli tych krajów. Tak zapewne miało być i tym razem.- Bardzo dziękuję, panie Smirnow. Miał pan rację. - Patric ziewnął przeciągle po czym usiadł prościej. - Niech pan siada, komandorze. Co pan myśli o tej sytuacji?- Z całym szacunkiem, to pan jest...- Tak. Ale ma pan spore doświadczenie bojowe. I coś z pewnością o życiu wie. Dlatego pytam o opinię - Ryan uśmiechnął się chcąc złagodzić słowa, mogące zostać uznane za przytyk. Oczywiście, miał już swoje zdanie na ten temat - a dane które czytał nie tak dawno tylko go w tej opinii utwierdzały. Ale zawsze warto było słuchać cudzych opinii. Zawsze stwarzało to szansę na poznanie nowego punktu widzenia. - No cóż, panie kapitanie... Jak dla mnie, mamy do czynienia z człowiekiem który chce wyciągnąć jak najwięcej dla siebie... Ta cała konfederacja otoczona jest Federacją. Nikt od nas nie naciskałby na nich, a poza nami nikt tam nie lata, więc możemy zapomnieć o udziale jakichś 'złych obcych'. A stan wojenny zawsze sprzyja bogaceniu się...Ryan pokiwał głową. Co prawda nie wykluczał możliwości że rzeczywiście jakaś strona trzecia chciała zyskać na niedawnej wojnie... Ale scenariusz przedstawiony przez pierwszego brzmiał dość wiarygodnie. - Zgadzam się. Trzeba będzie uważać na siebie, jeśli dowództwo nas tam wyśle.- Nas, sir? - spytał ze zdziwieniem Rosjanin ale po chwili skinął głową - Przepraszam. Moja poprzednia jednostka była okrętem zwiadowczym dalekiego zasięgu. Ciągle zapominam że jesteśmy statkiem dyplomatycznym. Mam coś przygotować, zanim dotrzemy do bazy?- Właściwie to nie. Albo, właściwie... Proszę kazać Robertsowi stawić się w głównej zbrojowni za jakieś piętnaście minut. A Komandor Mallory w maszynowni za pół godziny. Z inspekcją ambulatorium poczekam pewnie aż nasz pokładowych łapiduch się zaokrętuje, ale resztę mogę obejrzeć od razu. Wybiera się pan z nami?- Raczej nie, sir. Zdążyłem już obejrzeć okręt - Pierwszy sprawiał wrażenie jakby spodziewał się takiej decyzji swojego dowódcy. - Zaraz wydam stosowne polecenia. Jeszcze co do organizacji... Woli pan sześcio, czy ośmiogodzinne wachty?- Ośmiogodzinne. Może i dłuższe, ale załoga powinna być nimi mniej zmęczona. Pierwszy stanął na baczność, a po chwili z cichym sykiem zamknęły się za nim drzwi. Sam Ryan zamówił w replikatorze kubek gorącej czekolady, i starając się nie zabić na wąskich stopniach zszedł na dół. po raz pierwszy miał obejrzeć swoją kwaterę. Gdy tylko zszedł na dół zatrzymał się zdziwiony i tylko trzymany kubek powstrzymał go od przetarcia oczu po raz kolejny. Salon w którym się znalazł był po prostu wielki! W jego centralnej części znajdował się stół otoczony dobrymi dwunastoma fotelami. A i tak w pomieszczeniu pozostało mnóstwo miejsca. Ale ostatecznie, Excalibur był okrętem dyplomatycznym. Dopiero po chwili zaspany Patric skojarzył, że projektanci z pewnością oczekiwali że kapitan może przyjmować gości u siebie. Dowódca wzruszył ponuro ramionami widząc taki szczyt zbytku i wyszedł na korytarz, kierując się w stronę zbrojowni.== Pięć dni później ==Okrętem szarpnęło odrobinę gdy smugi widoczne w iluminatorze ustąpiły miejsca pojedynczym gwiazdom. Excalibur wreszcie doleciał na miejsce. W ciągu ostatnich pięciu dni Patric zdążył chyba obejrzeć każdy, najmniejszy kąt na okręcie. Długi lot miał też dobre strony. O ile niechęć do taktycznego utrzymywały się na stałym, wysokim poziomie, to przynajmniej po serii kolacji które wydał dla swoich oficerów ociepliły się znacznie jego relację z pozostałą trójką - Smirnowem, Mallory i Hawkiem. Zawsze to coś.- Panie Roberts, proszę wywołać stację i poprosić o zgodę na dokowanie. Panie Hawk, gdy ją uzyskamy wprowadzi nas pan.

    Hemrod
    Participant
    #61938

    -Tak jest sir .... - nacisnął parę guzików i już po chwili podniósł wzrok znad swojego stanowiska -Mamy zgodę do dokowania przy rękawie dokującym numer 4 Komandor pokiwał głową i spojrzał na Pierwszego. Ten rozumiejąc jego wzrok wydał kilka rozkazów i okręt ruszył w stronę pierścienia dokującego numer 4. Wszyscy przypatrywali się zbliżającej stacji, a palce chorążego tańczyły po jego konsolecie. Obraz cały czas się powiększał -Zwolnij młody!- krzyknął nagle Roberts i Hawk zaczął zwalniać okrętem jednocześnie wykonując ostry zwrot i unikając zderzenia z dryfującymi szczątkami. Wszyscy patrzyli na nie w milczeniu, a na twarzy pilota malowało się przerażenie -Nie widziałem ich, nie widziałem --Spokojnie kontynuujcie - powiedział mu Smirnow i usiadł na swoim miejscu patrząc ze zdziwieniem na swojego dowódcę. W końcu okręt zadokował -Ma pan rozkaz zgłosić się do wiceadmirała Evansa sir - i jak tylko taktyczny wypowiedział te słowa, to promień transportera otoczył Ryana i już po chwili znajdował się w pokoju służącym za biuro. Na wielkim biurku stała tabliczka z nazwiskiem jego przełożonego, poza tym było całe zawalone paddami, obok niego stały liczne talerze i kubki, a przy jednej ze ścian stało łóżko polowe. -Dobrze, że pan jest i przepraszam za ten sposób transportu, ale spieszy nam się - usłyszał głos Evansa, który wyszedł właśnie z łazienki i ruszył w stronę biurka. Ryan nie mógł oprzeć się uczuci, że wiceadmirał przed chwilą przemył twarz aby nie zasnąć. -Nie będę owijał w bawełnę sytuacja jest zła, a jak by powiedział głównodowodzący 11 floty stacjonującej w tym rejonie, ktoś właśnie rzucił granat do szamba i gówno jeszcze nie zaczęło opadać ... oczywiście nie powie tego, bo jego prom miał wypadek - to mogło wyjaśnić resztki pływające w kosmosie. Evans podniósł jeden z kubków i wziął łyk płynu, który znajdował się w środku-Domyślił się pan celu tej misji, musimy uspokoić sytuację w Konfederacji. - przesunął kilka paddów po biurku w jego stronę -Tu są wszystkie potrzebne informacje, zależy nam na tym, aby powrócili na łono naszego państwa, ale nie jest dobrze. Według raportu wywiadu są na krawędzi wojny domowej ... a to wykluczy ich z członkostwa na wiele, wiele lat. - popatrzył na oficera i kontynuował-Są tam 3 główne siły: rząd ... wybrany w powszechnych wyborach, który oczywiście z tego powodu wspieramy, jest spora grupa sił separatystycznych, dążących do niezależności poszczególnych planet i systemów, jest to dość rozległa i raczej niezorganizowana grupa obejmująca całe spektrum obywateli Konfederacji, ale będąca w znacznej mniejszości i siły partyzanckie ... terroryści, chcący przejąć władzę siłą. Oczywiście nie możemy mieszać się w sprawy wewnętrzne państwa, ale zostaliśmy poproszeni przez ich przywódcę o pomoc w mediacji. Jest pan jednym z najbardziej doświadczonych oficerów jakiego mogę wysłać i dlatego pan tam poleci - zakończył odkładając pusty kubek na swoje miejsce-Niech pan pyta, bo jestem lekko niewyspany i mogłem coś pominąć -

    Eric Keitel
    Participant
    #61939

    Ryan nie dał po sobie poznać zdziwienia. Rzeczywiście, od dłuższego czasu domyślał się jak będzie wyglądać jego zadanie. Nie spodziewał się po prostu że sytuacja będzie aż tak poważna. Mimo pokojowego usposobienia zastanowił się też przelotnie dlaczego legalne władze Konfederacji nie poprosiły o pomoc sił reagowania Floty... Mieliby z głowy groźby terrorystów, a jedyne czym musieliby się martwić, to pokojowe rozmowy z separatystami.- Nie chciałbym panu zabierać więcej czasu niż konieczne - zaczął Patric - więc tylko kilka pytań. Czy mamy tam kogoś? Mam na myśli wywiad. Z pewnością rozpracowywali lokalne władze zanim Konfederacja wstąpiła po raz pierwszy do Federacji. Poufne informacje docierające z kręgów zbliżonych władzy byłyby dla nas bezcenne... Dalej, jaki jest ich poziom technologiczny? Czy stanowią jakiekolwiek zagrożenie dla Federacji? Albo, jeśli już o to chodzi, dla Excalibura? I jakiego typu relacje wcześniej nas łączyły? Czy potrzebują nas do podtrzymania rozwoju swojej gospodarki na wysokim poziomie?

    Hemrod
    Participant
    #61946

    -Wcześniej nie istniała Konfederacja, to sztuczny twór stworzony podczas wojny. Lokalni działacze, których wtedy rozpracowywał nasz wywiad dawno nie żyją. Obecnie posiadamy tam na miejscu agenta operacyjnego pracującego w naszej ambasadzie i na miejscu powinien pan od niego dowiedzieć się wszystkiego co będzie potrzeba. Ich poziom technologiczny nie odbiega od poziomu Andorii czy Ziemi, ale nie mają wielu okrętów i większości to przestarzałe jednostki, których używali do patroli przed wstąpieniem do Federacji. Proszę zrozumieć, oni potrzebowali wstąpienia do Federacji dla ochrony i poprawy obrotów handlowych, ale my również potrzebujemy ich. Wszystkie te planety są bardzo bogate w złoża, których potrzebujemy ... -

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 67 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram