Forum › Trek.pl › Newsy › Fantastyka › Kolejny "odcinek" Planety Małp w 2011
Wytwórnia Fox potwierdziła pogłoskę o prequelu Planety Małp (Planet of the Apes), doraźnie zatytuowanym Rise of the Apes (Powstanie Małp), podając 24 czerwca 2011 jako datę ukazania się filmu.
[more]Kolejna część serii odbywać się będzie we współczesnym San Francisco. Historia skupi się na spowodowanym eksperymentami genetycznymi rozwoju inteligencji u małp oraz początkach walki o supremację. Człekokształtne nie będą grane przez przebranych aktorów, ale generowane komputerowo. Ich stworzeniem zająć ma się WETA Digitals (Avatar, District 9). Film powstanie na podstawie scenariusza Amandy Silver i Ricka Jaffa, w reżyserii Ruperta Wyatta.
Źródło: SCI FI Wire[/more]
Jak wiadomo w tym wypadku prequel tyczy nieaktualnej linii czasu, w trzecim z filmów małpy cofają się w czasie i ją zmieniają, a w czwartej ich potomek staje na czele buntu i podbijają Ziemię.
Obejrzę z "zasady", bo Planeta Małp (ta oryginalna, z 1968 roku) to jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu oglądałam. Widziałam wszystkie, ale większość to było odcinanie kuponów, albo po prostu słabizna.A że namieszają z linią czasu... to chyba modne się ostatnio robi 😉
Obejrzę z "zasady", bo Planeta Małp (ta oryginalna, z 1968 roku) to jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu oglądałam. Widziałam wszystkie, ale większość to było odcinanie kuponów, albo po prostu słabizna.
A że namieszają z linią czasu... to chyba modne się ostatnio robi 😉
Ja nigdy nie lubiłam "Planety małp" zwłaszcza, że wydawało mi się to trochę nie teges - w końcu i my jesteśmy małpami, więc po co to jeszcze akcentować w filmie? Poza tym jest to temat, który bardzo szybko stracił wszelki wdzięk i finezję, i eksploatowanie go na siłę raczej nie będzie zbyt ciekawe.
Pierwszą część "Planety" uważam za genialną, resztę za świetne. To co zrobiono kilka lat temu nawet nie pretenduje do jakiegokolwiek zastąpienia oryginału.
Według mnie najlepsza jest własnie Czwórka, ta w której małpy podbijają planetę. Najpierw sugestywna wizja świata ludzi-panów i małp-niewolników, potem bunt. Wiem, wiem, wielu uważa, że to idiotyczne, małpy idą uzbrojone w kije i pręty, ludzie panikują i nikomu nie przychodzi do głowy zrzucić na nie bomby ;] Ale ja mam tak, że w pierwszym rzędzie w sf liczy się dla mnie klimat, a ten był w czwórce genialny. Po dziś dzień pamiętam dialog jednego z ludzi z małpim przywódcą: - A jeśli przegracie? - To za jakiś czas znów powstaniemy, a potem, jeśli będzie trzeba znów i znów.
Normalnie mam ciarki ;]
Czy wspominałem już, że pierwszy raz oglądałem Czwórkę jako dziesięcioletnie dziecko na VHSie i że długo myślałem, że to pierwszy film z cyklu?
Natomiast Dwójkę (tą z łysymi, telepatycznymi niedobitkami rasy ludzkiej żyjącymi w podziemiach) uważam za jeden z najgorszych filmów ever ;>
A ja z kolei lubię końcówkę pierwszej części, a z dwójki to jakoś zapamiętałem Novą która wydaje z siebie dźwięk. Natomiast ludzie modlący się do świętej bomby i cała ta ideologia, faktycznie trochę nie tego. Ale Klimat płynący z tych filmów jest fenomenalny i tu się z Tobą Barusz zgadzam.
A oglądał ktoś serial? Właśnie się dowiedziałem, że powstał. Warto?
A oglądał ktoś serial? Właśnie się dowiedziałem, że powstał. Warto?
Ja oglądałam, ale jako bardzo młoda nastolatka. Pamietam, że wtedy mnie interesował.
Nie warto. Ot małpy i ludzie chodzą po ekranie i lepiej lub gorzej ze sobą współżyją. Np. w jednym z odcinków ścigają się kto pierwszy zbuduje lotnię, bo "Nie możemy dopuścić, by małpa wzbiła się w powietrze szybciej od człowieka" (albo na odwrót). Po obu stronach są dobrzy i źli i dobro zawsze wygrywa, konkretnie młodsze pokolenie ludzi zaprzyjaźnia się z młodszym pokoleniem małp. Generalnie jest to nudne i sztampowe.
Serial był taki sobie, ale miał lepsze odcinki. Natomiast z naszego puntu widzenia na uwagę zasługuje fakt, że jednego z goryli grał nie kto inny, jak Mark Lenard (Sarek) :)Czytałam też książkę, ale nijak się nie umywa do pierwszej części. Scenarzyści zrobili to lepiej, niż sam Pierre Boule. Pamiętam, że gdy pierwszy raz oglądałam ten film, to mną po prostu wstrząsnął; ciągle widziałam przesłania, wytykanie pewnych naszych, ludzkich, wad i postaw obecnych i w historii. Toto toto Burtona to w ogóle się nie ma do oryginałów. Ot, historyjka z efektami specjalnymi. Dlatego i nie oczekuję wiele po tym nowym, ale obejrzeć i tak obejrzę.