Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy "Inny świat" - część 2

"Inny świat" - część 2

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • Unicorn
    Participant
    #2685

    Tagi: Czamin, Strumień, FaleSądząc po formie rytuału Mido nie zgadzał się z misją, nie chciał jej przyjąć. Czamin zaczął czuć? jego? emocje? Niesamowite uczucie. Strach? cierpienie i kompletne rozkojarzenie umysłu. Uczucie sparaliżowania. Po krótkiej chwili pojawił się kolejny obraz. Jakiś wysoki facet? Oklox włożył zielono-czarną kartę do Strumienia Mida. Technik skrzywił się nieco i krzyknął. ?Znamię? pomyślał chłopak widząc pojawiające się na karku błękitny tatuaż wyglądający jak słowo w języku Przodków. Czamin znał ten język. Znamię na karku jego przyjaciela oznaczało w rzeczywistości dwa złączone ze sobą słowa? Arkanus-nusteros. Przetłumaczenie tych słów zajęłoby chłopakowi trochę czasu. Zapamiętał je, więc i przyjrzał się kolejnemu obrazowi. Teraz Mido stał na ulicy. Pełnej przechodniów. Nie byli oni Wemonami. ?Świat Ograniczonych? pomyślał Czamin. Mido przeszedł na pasach na drugą stronę jezdni. Zaryczały syreny radiowozów. Technik został otoczony przez samochody. Spuścił głowę i podniósł ręce. Po paru sekundach uśmiechnięty rozmawiał z policjantem. Na następnym ?wspomnieniu? (jak nazwał obrazy Czamin) siedział w jakimś ciemnym zaułku miasta i wyciągał z kieszeni nóż laserowy. Drugą ręku sięgał do miejsca, gdzie znajdował się tatuaż. Z bólem na twarzy zaczął go sobie wycinać. ?Co on wyprawia?? zapytał w myślach Czamin. Doskonale wiedział, że Znamienia nie można usunąć. Nigdy. Obraz znikł. Następne wspomnienie ukazywało wstającego z ziemi Mida. Jego warga była rozcięta, z nosa leciała krew. Znowu był w świcie Ograniczonych. Spostrzegł małego chłopca z kapturem na głowie. Teraz Czamin sobie przypomniał, to był on. Mido wytarł krew i szybkim krokiem podszedł do Czamina. Bez słów złapał go za rękę i odszedł z nim. Znowu ciemny zaułek. Technik ściągnął z głowy chłopca kaptur. Przy uchu chłopaka był wmontowany Strumień.- Znalazłem cię ? szepnął uśmiechnięty Mido.Po chwili spoważniał. Zamknął oczy sięgając do jego Strumienia. Był całkowicie rozstrojony. Mido zawahał się. Złapał za maleńką dźwignię, która wyłączała całkowicie Strumień. Spojrzał w oczy Czamina i odsunął rękę. W jego oczach pojawiły się łzy. Założył jednak na dłoń chłopaka bransoletę. Nagle obrazy znikły. Pojawiło się oślepiające, białe światło. Czamin nie mógł się przed nim bronić. Nie potrafił nawet zamknąć oczu. Poczuł wielki ból. Jakaś siła wbijała mu gałki oczne w tył czaszki. Choć tak bardzo chciał, nie potrafił krzyknąć. Trwało to tylko parę sekund, ale chłopakowi wydawało się, że spędził w Fali całą wieczność. Światło znikło, a Czamin znalazł się poza Falą. Przemoczony i bezsilny zdążył zobaczyć jedynie białe schody nim padł na ziemię. Jakby przez przezroczystą ścianę ujrzał upadającego Mida. W tym samym czasie, co on uderzył o ziemię. Rozkojarzony i przestraszony stracił przytomność. Technik padł zaraz koło ciała Zimala. Zakaszlał dwa razy i bezskutecznie spróbował się podnieść. Brosten przyglądał mu się ze złością i lekkim rozbawieniem. - Zero wiadomości? ? syknął przez zaciśnięte zęby. Mido uśmiechnął się szeroko w kierunku młodzieńca. Nie musiał nic mówić, wystarczył jego kpiący uśmiech by zdołować i zdenerwować Władającego. W chwili obecnej Mido nie przejmował się sobą. Musiał dopilnować by nie wygadać się w sprawie Czamina. Strach ustąpił miejsca determinacji. Brosten wyjął pistolet i wycelował dokładnie w jednego ze swoich ludzi. Ten zamknął oczy, odrzucił karabin i ukląkł przed swym przełożonym. Mido spoważniał i przyglądał się temu ze zdziwieniem. - Zawiodłeś mnie ? powiedział Brosten w kierunku Posłusznego. Ze zdecydowaniem pociągnął za spust. Mężczyzna upadł bezgłośnie na ziemię obryzgując krwią swego przywódcę. Młodzieniec wyjął z kieszeni chusteczkę i wytarł z siebie krew. Mido przełknął ślinę. Brosten spojrzał na niego. Miał śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Technik spoglądał na niego z oszołomieniem i niedowierzaniem w oczach. - Taki los spotyka wszystkich, którzy nie potrafią podporządkować się pod moje rozkazy ? rzekł młodzieniec. Nastąpiła krótka pauza. ? Podnieście go ? rzekł wskazując na Mida.Dwóch Posłusznych błyskawicznie podeszło do technika. Złapali go za ramiona. Mido cicho syknął czując przeszywający ból w ramieniu. Postawiony na nogi stał niepewnie i chwiejnie. Brosten podszedł do niego. Palcem pokazał, by odwrócili Mida. Technik wiedział, co Władający chce sprawdzić. Jeżeli odkryje tajemnice nie da spokoju i jemu i Czaminowi. Nie mógł do tego dopuścić. Zaparł się i złapał jednego z Posłusznych za mundur nie pozwalając by ten poszedł krok dalej. Niespodziewanie poczuł przypływ energii. Dużego jej ładunku. Pochodził z jego Strumienia. Cząstka siły z karty Zimala przeszła na niego. Rzucił Posłusznego na ziemię. Mężczyzna uderzył głową o ziemię i stracił przytomność. Drugi bez wahania uderzył go w brzuch z taką mocą, że Mido złapał się za uderzone miejsce i pochylił do przodu. Spojrzał w bok. Zauważywszy nadchodzące następne uderzenie. Padł plackiem na ziemi i z całą siłą kopnął przeciwnika w twarz. Ten przewrócił się i już nie wstał. Brosten zatrzymał swego podwładnego, który miał zamiar wystrzelić w kierunku Mida ładunek laserowy. - Głupcze! ? wrzasnął i powalił go na ziemię. Mido wstał i patrzył Brostenowi w oczy. Władca Posłusznych uśmiechnął się. - Gdzie uciekniesz? ? spytał obejmując ruchem okolice. Technik rozejrzał się. Dookoła zgliszcza i ciała poległych Wemonów. Wiedział, iż Brosten posiada broń. Nie chciał ryzykować, ale nie mógł stać jak kołek i czekać. Włożył rękę do kieszeni. Władający nie zareagował. ?Czyżby był tak dobry?? zapytał się w myślach Mido. Ku zdziwieniu technika Brosten wyjął broń i rzucił ją w bok. Mido zmarszczył brwi. Władający uśmiechał się szeroko patrząc na niego. Łysy mężczyzna obrócił lekko głowę. Nie zdążył jednak spojrzeć za siebie, gdy poczuł zimną lufę na karku. Bardzo powoli wyjął rękę z kieszeni i podniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej. Patrzył z zawiścią na Brostena. Lufa przeniosła się na ramię Mida i została wycelowana w Władającego. Uśmiech spełzł z twarzy młodzika równie szybko jak się tak pojawił. - Uciekaj ? szepnął do ucha Midowi kobiecy, łagodny głos.Zaskoczony technik opuścił ręce i spojrzał za siebie. Rude włosy przykrywały jej delikatną twarzyczkę. Niebieskie oczy lśniły swoistym blaskiem. - Mortika? Odsunął się zaskoczony i przyjrzał się kobiecie. Mundur Posłusznych wisiał na niej jak na wieszaku. Mido przetarł oczy nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Kobieta uśmiechnęła się. - Uciekaj? - powtórzyła. Technik w tej chwili zrobiłby wszystko by zostać. Mortika pchnęła ręką mężczyznę.- Już! ? syknęła. Mido pokiwał głową i z ciężkim sercem odwrócił się. Kobieta wyjęła szybko ze Strumienia czarną kartę. Złapała Mida za ramię i wrzuciła mu ją kieszeni płaszcza. Uśmiechnęła się i jeszcze raz kazała mu uciekać. Technik zaczął biec. Nie obejrzał się. Ściskał kartę od Mortiki mocno. Gdy usłyszał strzał i dziki śmiech Brostena o mało jej nie zgniótł. Biegł przed siebie nie zastanawiając się gdzie. Byle dalej od tego przeklętego miejsca. Nigdy nie lubił Przystani, ale teraz ją znienawidził. Przyśpieszył swe kroki, czerpiąc siły z ostatnich zasobów. Nagle uświadomił sobie, że nie wie gdzie jest i dokąd zmierza. Zatrzymał się i rozejrzał po okolicy. Złowrogo wyglądające, czarne budynki piętrzyły się nad nim. Nie były tak zniszczone jak pozostałe budowle w całym mieście. Bez problemów rozpoznał to miejsce. Miał przeczucie, że nie powinien zatrzymywać się. Nie był zbyt daleko od Oddziału Posłusznych, ale? nie potrafił stłumić w sobie uczucia gniewu, strachu i łez. Drżącą ręką wyjął z kieszeni czarną kartę. - Mortika? - szepnął z bólem w głosie. Nigdy nie odczuwał do niej tak silnych uczuć. To właśnie z nią postanowili budować Strumienie. Rzadko z nią rozmawiał. Łączyły ich tylko związki zawodowe. Tak naprawdę to jej nie znał. Do czasu, gdy poprosiła go o pomoc. Dawno temu pomógł jej wydostać się z miasta Wemonów. Przez miesiące podróżował z nią przez nieznane im miejsca. Na ich drodze stanął jednak Oddział Posłusznych. Widząc ich Mortika przyłączyła się, a Mido postanowił wrócić do Wemonów. Pamiętał jak surowo potraktował go wtedy Jamon. Zablokował jego Strumień na cały rok. Jedyne, co mógł robić to jeść i pić. Nic poza tym. Nie widział Mortiki aż do teraz. Zrozumiał, dlaczego zdradziła swego przywódcę. Według niej długi trzeba spłacać. Odpłaciła się mu. Pozwolił jej kiedyś uciec. Dlatego dotkliwiej odczuwał jej śmierć. Spojrzał na kartę. Wiedział, co zawiera. Uśmiechnął się lekko, schował kartę do kieszeni i wytarł oczy z łez. Spróbował zapomnieć Mortice. Niespodziewanie w myślach stanął mu Czamin i Roxell. ?Weź się w garść!? rozkazał sobie. Obrócił się na pięcie zdecydowanie zaczął biec w obranym kierunku. Ze zdziwieniem spostrzegł, że jego organizm przyzwyczaił się do innego powietrza. Biegł bardzo szybko wykorzystując Strumień jako kierunkowskaz. Nim jednak dotarł do miejsca, do którego zmierzał poczuł szczypanie i wielki ból w karku. Zaszurał nogami zatrzymując się błyskawicznie. Skóra na karku zesztywniała. - Już wie ? powiedział zaciskając dłonie w pięści. ? Już wie? - powtórzył ciszej. Nie próbował dosięgnąć do tego miejsca ręką. Dokładnie wiedział, co poczuje, gdy dotknie tatuażu. Nie musiał, a nawet nie chciał tego sprawdzać. Jedyne, na co się zdobył to szybszy bieg. Wcześniej próbował dojść do celu wykrętnymi drogami by zgubić pościg, który zapewne idzie za jego śladami do Centrali, lecz teraz? Musiał się pospieszyć. Roxell sama nie zdoła powstrzymać chłopaka. Prosto do ?Centrum Dowodzenia?, jak żartobliwie nazywał z Roxell Centrale. Parę minut zajęło mu na dotarcie na plac techniczny. Rozkojarzony szukał białej płyty chodnikowej. Zdenerwowany wycierał spocone ręce o spodnie. Znalazł. Podszedł do niej i bez wahania przyłożył do niej rękę. Dotknął odpowiedni chip na bransolecie. Bez większych uczuć przeszedł przez drgawki mięśni. Gdy jego usta zabarwiły się na zielono wstąpił w wystającą z wyrwy pod chodnikiem Falę. Podczas przenosin otworzył szeroko oczy oczekują na wiadomości. Nic jednak nie zobaczył, nic nie poczuł i niczego nie usłyszał. Zastygł w bezruchu. Jego ciało zostało całkowicie sparaliżowane. Nie mógł poruszyć nawet drobnymi mięśniami. Nie myślał. Prawie, że martwymi oczami patrzył przed siebie. Trwał tak w nieskończoność. Po długiej chwili milczenia i bezruchu obraz przed nim zaczął się zmieniać. Wynurzyło się zielone światło. Niczym laser przebiło jego ciało sprawiając wielki i niewyobrażalny ból. Mido nie mógł jednak krzyczeć. Nawet wykrzywić twarzy. Światło otworzyło jego dotychczas zaciśnięte dłonie. Technik bezradnie tkwił w niezmiennej pozycji. Już myślał, że to koniec, że Czamin wykonał swe zadanie, że pozostanie tu na zawsze?, gdy światło nagle znikło. Mido znalazł się poza Falą, wyszedł z niej. Białe, wysokie schody wiły się do góry. Mido uśmiechnął się lekko. ?Udało się? pomyślał. Stał przed wrotami Ukrytej Centrali. Poszedł krok do przodu i nagle poczuł się bardzo zmęczony. Złapał się ręką za głowę. - Co się ze mną dzieje? ? szepnął. Postąpił kolejny krok do przodu. Teraz zachwiał się lekko. Z ledwością podniósł głowę i spojrzał na kręte schody. Zmarszczył brwi. Raptem zrozumiał. To nie miało nic wspólnego z nim. To Czamin. Zadanie łączyło jego z chłopakiem. Przestał myśleć. Zaczął biec w kierunku schodów. W tej chwili tylko na tym mu zależało. Na powstrzymaniu Czamina. ?Nie może wykonać zadania! Nie może!? myślał wściekle. Niemalże przeskoczył kolejne pięć stopni i stanął na górze. Spojrzał na szare drzwi. Miały one cztery klamki. W prawym dolnym oraz górnym rogu i lewym górnym oraz dolnym rogu. Pospiesznie nacisnął prawo-górną klamkę i dolno-lewą. Drzwi zasyczały, spod nich ulotnił się dym. Mido stał przebierając nogami. - Szybciej? Szybciej? - mruczał pod nosem. Drzwi jednak nie śpieszyły się. Bardzo powoli unosiły się do góry, ukazując niebieskie światło. Był to pewnego rodzaju promień. Prześwietlał ciało Mida. Zaczął od nóg, a zakończył na czubku głowy technika. W tym samym momencie drzwi zostały otworzone całkowicie. Mido wbiegł do środka poczym drzwi zamknęły się momentalnie. Znalazł się na placu podobnym do Placu Technicznego. Różnił się tylko kolorem płytek. Zazwyczaj jest tu pełno Wemonów pracujących lub szukających schronienia. Teraz stał całkowicie pusty. Ani jednego człowieka. Mido przełknął ślinę. Postąpił parę kroków do przodu i rozejrzał się dokładnie po okolicy. - Co tu się stało? ? zapytał szeptem. Nie potrafił na to odpowiedzieć. Przeszedł cały plac zaglądając wszędzie gdzie tylko mógł. Nikogo i niczego nie znalazł. Stanął na środku i spojrzał w górę. W tym miejscu istniał jeszcze jeden fragment osłony. Maleńki. ?Przebywający tu ludzie musieli jakoś tego dokonać? pomyślał Mido. Nic z tego nie rozumiał. Czamin miał tu być z Roxell. Tak stwierdził po zmęczeniu, jakie przeszedł przed schodami. Zamknął oczy i przypomniał sobie przejście przez Falę. Uderzył otwartą dłonią w czoło. Przełknął ślinę. Z jego gardła wydobył się histeryczny i głośny śmiech. Usiadł na podłodze. Nadgarstki położył na kolanach i? śmiał się. Po dłuższym momencie śmiech ucichł. Mido posmutniał, a w jego oczach pojawiły się łzy. Z niezmienną twarzą patrzył gdzieś w dal. Łzy spływały po policzkach i spadały na płytę chodnikową placu. Zawalenie się osłony to nie pomyłka systemu i nie atak Ograniczonych albo Oddziału Posłusznych. To Czamin. Już wtedy jego zadanie zaczynało się dopełniać. To był początek? zniszczenia. A Mido go zgubił, zostawił samego. Spanikował. Misja Czamina spełniła się tylko, dlatego, że Technik nie wykonał swojej. Miał powstrzymać chłopaka. Do jego umysłu dotarł sens snu, który mu się objawił w Przystani. ?Jestem jednym z ostatnich czynnych Wemonów? pomyślał z jeszcze głębszą rozpaczą. Gdyby wcześniej dał Czaminowi kartę, którą skonstruował nic by się nie wydarzyło. Mido zniszczył swój gatunek. Młodzieniec, bowiem był ?tworem pomyłki? - Ograniczonych. Gdy powstały Strumienie pojawiło się w nich także stwierdzenie, że znajdzie się chłopak, który ich zniszczy. Czamin o tym nie wiedział, bo Mido przestawił jego Strumień. Karta, jaką zrobił technik umożliwiała pełną kontrolę umysłową nad chłopakiem. Dlatego Mido zwlekał z włożeniem jej jak najdłużej. Niestety, Czamin dokonał zadania, które wmontowali mu naukowcy Ograniczonych. Zabijając wszystkich Wemonów, unicestwił także siebie. Mido przeżył tylko, dlatego, że podczas wykonywania zadania przenosił się przez Falę. Nie cieszył się jednak. Wszyscy, których znał od zawsze już nie istnieją. Kolejne łzy uderzyły o powierzchnie placu. Po raz pierwszy w życiu nie musiał ukrywać swych łez. Zawsze udawał twardziela, musiał być silny. Nic go to jednak nie obchodziło w tej chwili. Nie próbował się pocieszać. Oparł się na łokciu i przymknął oczy. Spod powiek wydobywały się łzy.- To wyłącznie mój błąd ? rzekł cicho, otwierając oczy i znowu wpatrując się w dal. Wiedział, że nigdy sobie tego nie wybaczy. Odczuwał teraz wyłącznie cierpienie. ?Jamon wybrał nie tego Wemona? pomyślał. Ale niespodziewanie uderzyła w niego zupełnie inna myśl. Podniósł nieco głowę do góry i wyprostował się.- Jestem ?jednym? z ostatnich działających Wemonów ? powiedział w zamyśleniu. ? Jednym? Uśmiechnął się lekko. Włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej kartę od Mortiki. Ścisnął mocno i schował z powrotem.- Muszą, więc być też i inni ? szepnął. Podniósł się z ziemi i rozejrzał po okolicy. Kiwnął głową i otarł oczy grzbietem ręki. Spojrzał na ranne ramię. Z jego obliczeń wynikało, że rana miała dobę. Dzięki Strumieniowi wszelkie rany szybciej się goiły. Na ramieniu technika uformował się już strup. Za pomocą snu-wizji znalazł sobie drogę, którą mógł podążać. Wiedział, że nie jest to kojąca misja. Będzie miał pewność, że zabił swych pobratymców zawsze? do końca swego istnienia. KONIEC**ciąg dalszy nastąpi

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram