Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy I.K.C. betleH - Rozdział IV

I.K.C. betleH - Rozdział IV

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 23 total)
  • Author
    Posts
  • Coen
    Participant
    #2032

    Star Trek; Imperium Klingońskie; KSO; betleH; Coen; D'meg; Liranna; Wolf

    - Witam kapitanie Rożdestwieński - powiedział admirał Bismarck wyciągając do młodego mężczyzny rękę. Kapitan uśmiechnął się ściskając ją, po czym usiadł we wskazanym przez admirała fotelu po drugiej stronie biurka z kości słoniowej. Sam Bismarck zaś zajął miejsce w swoim skórzanym fotelu. Obaj byli ubrani w mundury Gwiezdnej Floty z lat 40-tych, tyle że w czarno-złotym kolorze.

    - Ufam, że nie było większych problemów z egzaminami w Akademii Wywiadu i Sabotażu na Andor 2? - spytał admirał, raczej aby zacząć rozmowę niż z prawdziwej ciekawości. Kapitan jednak tego nie wyczuł lub nie dał po sobie poznać.

    - Nie - odparł. - Po tym, jak zaaranżowano moje wyrzucenie z Akademii Floty, udałem, iż zbrzydło mi to wszystko, i mogłem bez wzbudzania większych podejrzeń odsunąć się od znajomych i rodziny, przez co nic mnie nie rozpraszało, a praca w 'Andoriańskim Konsorcjum Wydobywczym' - wymówił te nazwę z wyraźnym rozbawieniem - dała mi dość czasu na naukę i szkolenie.

    - Bardzo dobrze - odparł admirał przeczesując palcami gęste czarne wąsy i naciskając jeden z guzików na klawiaturze podręcznego komputera, który stał na jego biurku. - Pańskie wyniki czynią z pana doskonałego kandydata do pewnej bardzo ważnej misji.

    - Jakiej misji? - spytał od razu Rożdestwieński, bardzo pragnąc w końcu zasmakować elitarnych tajnych misji, jakie zapewniała Czarna Kometa, tajna komórka wywiadu Floty, do której od niedawna należał.

    - Najpierw musi mi pan powiedzieć, czy ma pan coś przeciwko zabijaniu Klingonów - odparł patrząc na niego uważnie - lub innych ras służących w Imperium Klingońskim.

    - Nie - odparł od razu. - To barbarzyńcy, dzikusy i jeśli chodzi o moje zdanie, to powinniśmy ich wyciąć w pień teraz, kiedy są od nas dużo słabsi.

    Admirał uśmiechnął się pod wąsem, po czym splótł dłonie na dość wydatnym brzuchu.

    - Co by pan powiedział o okręcie zwrotniejszym od Defianta, o porównywalnej sile ognia, torpedach mogących przenikać osłony, osiągającym warp 9.8, mającym niewiele słabsze osłony od podstawowej wersji Galaxy, pancerz zmniejszający uszkodzenia, jakie otrzymuje, oraz wyposażonym w urządzenie maskujące, którego nie da się wykryć w żaden znany obecnie sposób? - spytał cały czas uważnie patrząc na kapitana.

    Admirał był starszym człowiekiem, mającym na karku około 70 lat. Miał rzadkie siwiejące włosy i wyraźną nadwagę, często spotykaną jednak u osób w jego wieku. Kapitan był jego nieomal całkowitym przeciwieństwem. Niespełna 30-to letni, wysoki, postawny, gładko ogolony, o blond włosach zaczesanych we fryzurę z przedziałkiem z lewej strony. Usłyszawszy wypowiedź admirała uśmiechnął się szeroko.

    - Chciałbym nim dowodzić. Kiedy go zbudowaliśmy? - spytał.

    - Nie my - odparł mu admirał, wywołując zdziwienie na twarzy młodszego kolegi. - Wie pan, co to Bat'leth?

    Kapitan popatrzył zdziwiony na admirała.

    - Od czasu Nerandry 3 wie to chyba każde dziecko - powiedział. - To klingoński miecz. Dosłownie znaczy to chyba miecz honoru.

    - Zgadza się - poparł go admirał kiwając głową. - Jednak nie każde dziecko wie o tym Bat'lethcie - powiedział włączając monitor. - De facto nawet nie każdy admirał we Flocie o tym wie.

    Na ekranie pojawił się obraz 3 klingońskich okrętów walczących ze sobą. Kapitan bez trudu rozpoznał dwa z nich: jeden klasy Vor'Cha, drugi klasy K'Vort. Trzeci jednak widział po raz pierwszy, aczkolwiek dostrzegał podobieństwo z klasą K'Vort'Cha. Rożdestwieński popatrzył na admirała pytająco. Ten od razu zrozumiał nieme pytanie.

    - Tak, to właśnie ów betleH - powiedział admirał kiwając głową. - Ma dokładnie takie właściwości, jakie wymieniłem wcześniej.

    Kapitan aż gwizdnął z niedowierzania, iż Klingoni mogli zbudować coś takiego, Bismarck zaś kontynuował:

    - W czasie pierwszej misji bojowej, nie licząc rejsu otrzęsinowego, jaki mieli w przestrzeni Breen, zdołali w walce sami zniszczyć 5 okrętów, dwa kolejne razem z I.K.C. bortaS i uszkodzić dwa następne. Dodatkowo jednostka ta jest niezwykle tania w produkcji jak na obecne czasy. Koszty są niewiele większe niż w przypadku klasy K'Vort. Nie muszę chyba mówić, jak wielkim zagrożeniem dla Federacji jako największej potęgi kwadrantu jest taka klasa okrętów.

    - Co więc możemy z tym zrobić? - spytał kapitan kiwając głową na znak, że rozumie zagrożenie. - Skoro okręt dokonał tak wiele, Imperium na pewno rozumie jego przydatność i nawet zniszczenie tej jednostki niewiele nam da. Tylko ich lekko opóźnimy.

    - Nie do końca - admirał uśmiechnął się pod wąsem. - Widzi pan, projekt tej klasy nie pochodzi z biura projektowego Floty, ale został stworzony przez jeden ze średniozamożnych rodów, a konkretnie przez Terranina będącego członkiem tego rodu.

    - Terranina? - zdziwił się kapitan. - Nie wiedziałem, że ktoś od nas jest członkiem któregoś z rodów czy nawet służy w Imperium.

    - Jest w Imperium kilku ludzi i przedstawicieli różnych innych ras - odparł mu Bismarck przesuwając palcami po wąsach - ale w tym przypadku to zadziała na nasza korzyść. Nie muszę chyba mówić, że niektórzy członkowie Wysokiej Rady krzywo patrzą na projekty składane przez dawnych wrogów, dlatego odrzucili go z początku oraz wstrzymywali czasem dostawy surowców, kiedy twórcy projektu postanowili sami zbudować prototyp. Jeśli zniszczymy teraz ów prototyp, może to ich przekonać do odrzucenia go, lecz musimy to zrobić szybko, gdyż po sukcesie pierwszej misji zaczęli się widać zastanawiać, czy nie popełnili błędu, i zgłosili klasę do produkcji w 3 stoczniach imperialnych.

    - A więc faktycznie musimy działać tak szybko, jak się da - przyznał Rożdestwieński - ale aby pokonać taki statek, jak pan opisał, będziemy potrzebowali znacznej siły.

    - Dlatego dostanie pan pod komendę D'Artagnana - powiedział admirał uśmiechając się ponownie. - A jako wsparcie weźmie pan Aramisa, Athosa i Porthosa.

    - To przecież cała nasza grupa bojowa - powiedział Rożdestwieński kiwając głową z zadowoleniem. - Po Klingonach nie zostanie nawet ślad.

    - I o to właśnie chodzi - odparł admirał. - Poleci pan w kamuflażu do układu Kahless Ro głęboko w przestrzeni klingońskiej, gdzie według naszych danych betleH ma się spotkać z bortaS'em, aby złożyć raport z misji wywiadowczej. A właśnie, jest jeszcze jeden powód, dla którego musimy zniszczyć betleH teraz. Widzi pan, narastają tarcia miedzy Klingonami i Tolianami oraz Gornami, które wróżą nadchodzącą wojnę. Dlatego gdyby nawet się zorientowali, że to jednostki Federacji odpowiadają za zniszczenie ich okrętu, nie zaryzykują odwetu bojąc się, iż nie wsparlibyśmy ich w wojnie, a bez naszej pomocy... no cóż - uśmiechnął się admirał.

    - Rozumiem - odparł mu kapitan, po czym wstał. - Pójdę się przygotować do misji.

    - Oczywiście - powiedział Bismarck, również wstając i podając dłoń Rożdestwieńskiemu. - D'Artagnan przybędzie tu za 30 minut... Aha, jeszcze jedno. Oczywiście rozumie pan, że nie możecie zostawić żadnych świadków naszej misji?

    - Naturalnie - odparł kapitan ściskając podaną dłoń, po czym wyszedł z kabiny admirała na jego okręcie flagowym.

    - 7... 8... 9... ... ... 10 - sztanga z nałożonymi na nią 130kg ciężarkami opadała stopniowo i wznosiła się ponownie w miarę tego, jak trzymający ją białowłosy Terranin wypowiadał kolejne słowa. Wdech - opad, wydech połączony z wymówieniem kolejnej cyfry - wyciśnięcie. Po dziesiątym powtórzeniu stojący u szczytu ławeczki klingońsko-romulański mieszaniec pomógł Coenowi odłożyć sztangę na widełki. Kapitan rozmasował lekko obolałe i napięte mięśnie ramion, kiedy Wolf zakładał na sztangę kolejne 10kg.

    - Gotowe - mruknął po chwili Wolf.

    Coen ponownie zaczął ćwiczyć. Tym razem musiał sobie poradzić z 11 powtórzeniami. Sztanga opadała systematycznie do dziesiątego razu, kiedy to już dało się zauważyć spore problemy, z jakimi przyszło Terraninowi nieomal zupełne wyprostowanie rąk. Celowo nie prostował ich do końca, aby mięśnie były cały czas napięte. Wolf podłożył dłonie pod sztangę i pomógł lekko dowódcy wykonać ostatnie powtórzenie. Metal ponownie zadzwonił o metal.

    Kiedy Wolf zakładał na sztangę kolejne 10kg, drzwi do sali ćwiczeń okrętu otworzyły się i weszła pierwsza oficer. Popatrzyła na kapitana z uśmiechem:

    - Chcesz podnieść wahadłowiec?

    - Na razie wystarczy mi, abym mógł unieść prom - odparł Coen po skończeniu z pomocą Wolfa 12 powtórzenia. Przed nim była jeszcze tylko jedna seria. Główny mechanik szybko zdjął ze sztangi 10kg, kapitan zaś w tym czasie obserwował rozgrzewającą się półklingonkę. Była mocno wysportowana i doskonale rozciągnięta. Z tego, co wiedział, bez żadnego rozgrzewania się mogła spokojnie zrobić szpagat. Ale nie miał więcej czasu na obserwacje, bo musiał wracać do ćwiczeń. Tym razem na ostatniej serii miał przed sobą tylko 11 powtórzeń na zakończenie ćwiczeń. Kiedy skończył, wstał, z trudem rozcierając mięśnie i oziębiając je stopniowo, aby nie mieć zakwasów.

    - Mamy jeszcze 10 godzin do spotkania z bortaSem. Nie wiem jak wy, ale ja zamierzam się wyspać - to powiedziawszy wyszedł z sali ćwiczeń. Szybko ruszył do swojej kabiny. Był jeszcze jeden powód, dla którego ćwiczył teraz tak intensywnie. Dzięki temu nie miał na ogół sił skupiać się na zagrożeniu ze strony Tolian i Gornów. Jak każdy wojownik wyglądał wojny z wytęsknieniem, ale nie w czasie, kiedy po ostatniej Imperium jest tak mocno osłabione. Za rok czy dwa byłoby inaczej, ale teraz...

    BetleH wyszedł z Warp i ustawił się dziobem do Vor'Chy. Większy krążownik wyglądał majestatycznie, święcąc delikatnie na czerwono z gondoli warp. Oko większości ludzi uznałoby go za niekształtny, kanciasty i poskładany z klocków, jednak niektórzy, tylko niektórzy, noszący w sobie duszę wojownika potrafili dostrzec jego spartańsko-drapieżne piękno, któremu niewiele mogło się równać. Odczucia oficerów na mostku betleH były podobne, jednak obowiązek ich gonił.

    - Wywołać bortaSa - rozkazał Coen przeglądając po raz ostatni coś na paddzie. Na ekranie od razu pojawiła się twarz kapitana ChatIego.

    - Raport - zażądał od razu.

    - Materiały przygotowane do przesłania. Właśnie je transmitujemy na podkanale - odparł mu Coen.

    Przesyłali właśnie dane sensorów okrętowych dokładnie opisujące nowe statki Gornów i Tolian. Dane te były zbyt cenne, aby ryzykować choć drobne wypaczenie czy przechwycenie ich w transmisji, a więc betleH przesyłał je na bortaSa, który po modernizacjach dysponował sporo większa od niego prędkością maksymalną.

    - Odbieramy dane - powiedział ChatI, po czym dodał:

    - Jak oceniasz sytuację, Coen?

    - Nie jest dobrze - odparł szczerze Terranin. - Większość naszej floty została zniszczona w czasie wojny z Dominium, zaś spora część z tego, co zbudowano od tamtego czasu i co pozostało, przechodzi modernizacje lub naprawy, podczas gdy tylko w tamtym układzie było ponad 700 okrętów.

    - Tylko w tamtym - zauważył Klingon. - A więc uważasz, że to nie było jedyne zgrupowanie?

    - Owszem - odparł Coen. - Jakbym ja miał uderzać, to główny atak poszedłby z ich wspólnej granicy, ale następne z samej ich floty złożone z ich terytorium... - nagle taktyczny z bortaSa wpadł mu w słowo.- Wykrywam 3 ujawniające się okręty. Podchodzą do ataku!

    Oba okręty zdążyły podnieść osłony, nim pierwsze strzały trafiły w obie jednostki. Błyskawicznie ruszyły one przed siebie, wymijając atakujących w taki sposób, iż nie zdążyli odpalić torped.

    - Osłony trzymają - powiedział D'meg. - Te okręty są federacyjnej klasy Defiant!

    - Pokaż - rozkazał kapitan i na ekranie pojawił się pomalowany na czarno mały okręt wykonujący ostry zwrot. Jedynie na jego górnym i dolnym kadłubie był wymalowany złoty symbol federacji. Coen poczuł, jak napinają mu się mięśnie. Znał ten symbol... aż za dobrze.

    - Namierzyć pierwszy okręt i ognia - rozkazał.

    Drapieżny Ptak wykręcił zwinny łuk unikając wystrzelonych w niego biało niebieskich torped i sam zasypał jednego z agresorów gradem zielonych wiązek i pocisków, na które oni odpowiedzieli podobnymi, pomarańczowymi. Rozbiły się one o osłony, nie powodując większych uszkodzeń.

    Niestety krążownik nie miał tyle szczęścia. Co prawda zajął się nim tylko jeden Defiant, ale jedna jego torpeda zdołała trafić w cel, osłabiając znacznie osłony. Na szczęście siła ognia desruptorów na bortaSie znacznie przewyższała tą, jaką dysponował betleH, i po pełnej salwie agresor zadrżał ostrzegawczo. Okręty wyminęły się jeszcze dwukrotnie, okładając się ogniem, kiedy nagle D'meg wykrył coś jeszcze:

    - Ujawnia się kolejny okręt! - krzyknął. - To klasa Prometheus!

    W pustym przed chwilą miejscu kosmosu pojawił się najnowszy okręt Federacji również w czarno-złotych barwach i zaczął ostrzeliwać oba klingońskie okręty. Te odpowiedziały mu ogniem z dostępnego akurat uzbrojenia, jednak nie było tego dość, aby odniosło większy efekt. BetleH skręcił więc gwałtownie w jego stronę i zbliżając się zaczął ostrzeliwać z całego przedniego uzbrojenia. Krążownik bojowy nie pozostawał mu dłużny i pomarańczowe wiązki niemal nieprzerwanie uderzały w osłony Drapieżnego Ptaka tak samo jak pociski dwóch ścigających Defiantów. Oba małe okręty odpaliły torpedy, jednak betleH odskoczył tylko gwałtownie w bok, odsłaniając tym samym Prometheusa. Krążownik zaczął wykonywać unik, ale i tak dwie z torped go dopadły. Po takim uderzeniu jego dowódca postanowił szybko zwiększyć zwrotność swojej jednostki i rozpoczął manewr rozdzielania, jednak nie wybrał na to najlepszego momentu, gdyż betleH już nawracał i ponownie podchodził do ataku. 3 części odpowiadającego ogniem krążownika zdążyły się już rozłączyć i zaczęły od siebie oddalać, kiedy nagle z Drapieżnego Ptaka wystrzeliły dwie srebrne torpedy, mknąc w stronę środkowej części. Osłabione osłony złamały się pod naporem pierwszej torpedy, która zdołała jeszcze przebić pola integrujące, zaś druga uderzyła bezpośrednio w nie chroniony żadnym pancerzem górny kadłub. Odłamki z powstałej wyrwy rozeszły się we wszystkich kierunkach. Jeden duży fragment z wielką prędkością uderzył w rdzeń okrętu, przebijając go. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, środkowa sekcja zniknęła w kuli ognia, osłabiając przez eksplozję osłony dwóch pozostałych sekcji. Dowódcy Federacji aż oniemieli na ten widok. Jedna cześć ich najpotężniejszego okrętu wojennego, który miał być niezniszczalny, właśnie została unicestwiona zaledwie kilkoma strzałami jednostki należącej do rasy, która w ich mniemaniu nie była zdolna do niczego oprócz przeklinania, ślinienia się i wściekania. Jednak szybko ich zaskoczenie zastąpiła złość i wszystkie pozostałe jednostki skupiły się na ostrzale Drapieżnego Ptaka. BetleH drżał od nieprzerwanych uderzeń, zaś z niektórych konsoli posypał się deszcz iskier. Coen wiedział, że nawet jego jednostka nie wytrzyma długo ciągłego ostrzału, dlatego szybko podjął decyzję:

    - Odskok, kierunek 37 na 323, pełna impulsowa, potem warp - rozkazał. - Zmusimy ich do podzielenia sił, a w tym pasie asteroid większa zwrotność da nam przewagę. Powiadomić o tym bortaSa.

    Klingoński niszczyciel skręcił, delikatnie obniżając lot, po czym skoczył w warp. Rożdestwieński zaklął paskudnie na ten widok.

    - Przekazać do Porthosa i Aramisa, że mają zniszczyć ten obecny tu klingoński złom! - wrzasnął. - My zaś z Athosem dopadniemy i zniszczymy to drugie ścierwo. Nie mogą uciec!

    Czarne jednostki błyskawicznie wykonały rozkazy swojego dowódcy. Dwa z nich podeszły do kolejnego ataku na krążownik, pozostałe 3 zaś skoczyły w warp w ślad za odciągającym je niszczycielem.

    BetleH wyszedł z warp, od razu zagłębiając się miedzy asteroidy, podobnie jak chwilkę później ścigający go Defiant. Większe i mniej zwrotne sekcje Prometheusa musiały wyskoczyć z podprzestrzeni trochę dalej od kosmicznych skał, aby nie ryzykować zderzenia. Kiedy dotarły one między asteroidy, daleko z przodu oba pozostałe okręty już do siebie strzelały. Defiant usilnie trzymał się na ogonie większego okrętu, okładając go nieustannym ogniem fazerów pulsacyjnych, sam tylko nieznacznie obrywając od sieci desruptorowej, znajdującej się na rufie Drapieżnego Ptaka. Żaden z kapitanów nie decydował się na użycie torped, bo obaj wiedzieli, że przy takiej ilości odłamków i zwinności ich jednostek byłoby to bezcelowe. Jednak wraz z każdym strzałem osłony betleH słabły i załoga zdawała sobie z tego sprawę, zaczynając odczuwać narastający coraz bardziej wraz z kolejnymi wstrząsami strach. Mimo iż sternik robił, co mógł, Athos był po prostu za zwrotny jak na to, aby go zrzucić z ogona. Ale skoro nie da się go zrzucić, to trzeba to przechytrzyć. Coen wydał szybko serię poleceń i Drapieżny Ptak odbił gwałtownie w prawo wlatując za osłonę ogromnej asteroidy, o którą tym samym rozbiła się kolejna salwa z fazerów. Niewiele myśląc, kapitan Czarnej Komety błyskawicznie podążył za nim i zdziwił się ogromnie, kiedy nie znalazł przed sobą klingońskiej jednostki. Jednak nagły wstrząs zmusił go do porzucenia zdziwienia. Wleciawszy za asteroidę betleH zwolnił tak bardzo, jak tylko zdołał, i teraz przyspieszając, był na ogonie zaskoczonego Defianta. Pełna salwa z przedniego uzbrojenia rozbiła się o osłony niszczyciela niwelując je zaledwie do kilku procent, jako iż był to okręt na samym początku ostrzelany przez bortaSa. Jego załoga doskonale wiedziała, iż praktycznie bez uzbrojenia na rufie muszą strącić Klingona z ogona, bo nie będą mieli szans, jednak większa, choć nieznacznie, zwrotność jednostki klasy betleH skutecznie im to uniemożliwiała. Kolejna salwa przebiła osłony Defianta i zielone pociski z desruptorów pulsacyjnych zaczęły z dużą siła uderzać w poszycie. O ile ta salwa jeszcze została wchłonięta niemal w całości przez pola integrujące, o tyle kolejne już zaczęły skutecznie wbijać się w pancerz. Kolejne salwy skutecznie pogruchotały górny kadłub. Nie zdołały jeszcze co prawda przebić pancerza, jednak zrobiły to, co według szybko opracowanego planu zrobić miały: zniszczyły obie dysze silników impulsowych oraz zgruchotały prawą gondolę warp, która zaczęła uwalniać niebieska plazmę. Nawet nie zwalniając, betleH wleciał pod Defianta, łapiąc go wiązką holującą, a następnie wykręciwszy łuk, ruszył w stronę nadlatujących dwóch części Prometheusa. Nie zajęło ich dowódcom wiele czasu, aby zorientować się, co mają zamiar zrobić Klingoni, jednak uniknięcie tego nie było już równie łatwe. Wszystkie 3 jednostki zaczęły się okładać ogniem, jednak fazery nie były w stanie zatrzymać niszczyciela błyskawicznie zbliżającego się do dolnej sekcji. Kiedy przeleciał tuż nad nią i zwolnił czerwoną wiązkę, dla jednostek Czarnej Komety było już za późno. Dwa okręty zderzyły się ze sobą z olbrzymią prędkością, wbijając się wzajemnie w siebie. Niemal od razu oba zniknęły w jasnym wybuchu, który jednak kompletnie zdjął osłony betleH. Rożdestwieński nie miał zamiaru zmarnować tej okazji i Prometheus od razu zalał niszczyciela falą ognia z fazerów. Jednak zapomniał o tym, iż jednostki klingońskie prawie zawsze mają nad wyraz wytrzymałe pancerze, dlatego mimo salw ciągle na niego spadających, betleH bez trudu wykręcił i zaczął odpowiadać ogniem. Jednostka Federacji miała już mocno osłabione osłony. Po kilku nalotach osłony ostatniej części D'Artagnana w końcu się poddały. Niestety Klingoni też mieli już kilka wyrw w kadłubie. Coen wiedział, że w zwykłych warunkach jego szanse były bardzo nikłe, ale Prometheus miał swoją piętę Achillesową, którą zamierzał teraz wykorzystać. BetleH wykręcił w dół po łuku i podchodząc przeciwnika od dołu, zaczął strzelać z wszelkiego dostępnego uzbrojenia. Pociski wbiły się głęboko w niechroniony żadnym pancerzem dolny kadłub. Prometheus próbował odskoczyć, ale był za mało zwrotny. Nawet próba obrócenia się wokół własnej osi niewiele dała, zaś następne strzały wbijały się coraz głębiej w kadłub. Okręty okładały się ogniem jeszcze chwilę i szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę, w końcu jednak kadłub Prometheusa złamał się w pół i sam okręt zniknął w obłoku ognia. Coen patrzył na jego zagładę z ogromną satysfakcją. W końcu miał okazję zemścić się na swoich oprawcach. Kiedy w przestrzeni unosiły się już tylko szczątki, kapitan odetchnął i spytał:

    - Jaki jest nasz stan?

    - Na pewno chcesz wiedzieć? - spytał D'meg.

    - Na pewno - doparł mu Coen.

    - Osłony 0%, pola integrujące 0%, napęd warp uszkodzony, lewa przednia wyrzutnia torped zniszczona, tak samo sieć desruptorowa i 2 lekkie desruptory wiązkowe, oprócz tego więcej wyrw w kadłubie niż w sitku.

    - Ustawić kurs na wyjście z pasa asteroid - rozkazał Coen, po czym nacisnął komunikator. - Wolf, jak tam u ciebie?

    - Gorzej niż po beczce krwawego wina, obejdzie się chyba bez długiego spania w doku, ale będę miał pełne ręce roboty na tydzień, może dwa - dobiegł z niego głos półromulanina.

    - A co z napędem warp? - spytał kapitan. - BortaS może ciągle tam walczyć. Musimy mu pomóc.

    - Działa, ale jest uszkodzony - dobiegło z urządzenia. - Wyciągniemy warp 4, może warp 4.1, jak przycisnę silniki, ale Coen, w naszym obecnym stanie nie wytrzymalibyśmy starcia z Mirandą, a co dopiero mówić o 2 Defiantach.

    - Wiesz, wątpię, aby oba przetrwały walkę... - w tym momencie Liranna wpadła mu w słowa krzycząc:

    - Kolejny okręt ujawnia się z lewej burty, to klasa Galaxy!

    Nim Coen zdążył wydać rozkaz, po niewiele ponad 2 sekundowym falowaniu blisko Drapieżnego Ptaka pojawił się majestatyczny krążownik bojowy Gwiezdnej Floty, również w czarno złotych barwach. Otworzył ogień z fazerów. Pomarańczowe wiązki wbiły się w uszkodzony kadłub, niszcząc sporą część uzbrojenia oraz uszkadzając silniki impulsowe. Przebita fazerem gondola warp eksplodowała, powodując sporą wyrwę w poszyciu oraz odrzucając ciężko uszkodzony niszczyciel, który poleciałby dalej w przestrzeń, gdyby nieomal od razu nie złapała go wiązka z Galaxy.

    Admirał Bismarck patrzył na to z prawdziwym zadowoleniem. Nigdy by tego nie powiedział Rożdestwieńskiemu, ale miał nadzieję, że nie uda mu się zniszczyć najnowszego okrętu Klingonów, a jedynie go ciężko uszkodzić tak jak teraz, aby było można go przejąć i zbadać dokładnie całą najnowszą technologię Imperium. Teraz zaś jego ludzie szykowali się do przesłania na pokład betleH, gdzie przejmą go eliminując opór. Nagle jednak jego rozmyślania przerwał oficer taktyczny:

    - Admirale, wykrywam federacyjny okręt wychodzący z warp. To USS Achilles.

    - Statek Tomasa Rikera? Co oni tu robią? - zastanowił się admirał i przypomniał sobie, iż Achilles faktycznie miał być w okolicy na zaproszenie klingońskiego gubernatora jednej z planet, z którym ponoć Riker przyjaźnił się od czasu wojny.

    - Achilles zbliża się do nas - poinformował ponownie taktyczny, zaś Bolianka odpowiedzialna za łączność powiedziała, iż są wywoływani. Admirał polecił, aby przełączyli. Na ekranie pojawiła się brodata twarz człowieka w wieku około 40 lat.

    - Kapitan Riker z USS Achilles do niezidentyfikowanego okrętu klasy Galaxy - powiedział poważnym tonem. - Macie natychmiast rozładować uzbrojenie i uwolnić z wiązki klingońską jednostkę.

    - Tu admirał Bismarck z wywiadu Gwiezdnej Floty - odparł mu dowódca Czarnej Komety. - Przeprowadzamy tu operację kluczową dla bezpieczeństwa Federacji. Proszę się nie mieszać i natychmiast stąd oddalić.

    - Odmawiam. Nasze skanery potwierdziły obecność sygnatury Federacji na zgorzelinach Klingona - odparł mu kapitan. - Oznacza to, iż złamał pan traktat z Khitomer, co może doprowadzić do wojny z Imperium. Proszę natychmiast zaprzestać tych działań i poddać się albo będziemy musieli zaatakować.

    Na potwierdzenie tej groźby smukły okręt, będący tak jak betleH pierwszą jednostką w swojej klasie, podniósł osłony i zaczął ładować broń. Jednak zanim któryś z kapitanów zdążył zrobić następny krok, ich taktyczni krzyknęli ostrzegawczo, iż kolejny obiekt zdejmuje maskowanie. Nad Galaxy nagle spora część próżni zafalowała i wszystkim ukazał się gigantyczny statek. Mimo iż konstrukcja była bez wątpienia klingońska, ani baza danych Achillesa, ani Galaxy nie mogła rozpoznać, co to za okręt, a same jego rozmiary napawały strachem. Obie jednostki Gwiezdnej Floty oraz nasłuchujący na wszystkich częstotliwościach betleH, na którego mostku poobijana i często ranna załoga zdołała się już pozbierać z usianej gruzami podłogi, odebrały ten sam przekaz.

    - Imperator qeylIS z IKC Duj'muH do okrętów Federacji: Natychmiast poddajcie się albo poniesiecie konsekwencje.

    - Wypchaj się - warknął wściekły admirał.

    Jego skrupulatnie ułożony plan sypał się właśnie jak domek z kart w czasie trzęsienia ziemi.

    - Ognia!

    Galaxy zwolnił wiązkę holowniczą i od razu wystrzelił ze wszystkich dostępnych fazerów, jednak imperialny pancernik nawet nie drgnął. Imperator zaś powiedział tylko krótkie baH. Dwa potrójne desruptory MK18 oraz 3 pojedyncze razem z dużą ilością desruptorów wiązkowych MK14 zalały czarny okręt falą zielonych pocisków i wiązek, nieomal przebijając osłony i to już za pierwszą salwą. Okręt zatrząsł się tak mocno, iż wszyscy wylądowali na ziemi. Oczywistym stało się, iż drugiej takiej salwy na pewno nie wytrzymają. Dla Bismarcka było to zupełnie niepojęte. Wybrał Galaxy, bo miał on najsilniejsze osłony wśród jednostek Gwiezdnej Floty. Nawet nowsze Achillesy, Sovereigny czy Prometheusy nie miały takich silnych, a tu jedna salwa nieomal go ich pozbawiła i to oddana z jednostki takich słabeuszy, za jakich miał Klingonów. Teraz zaś był kompletnie na ich łasce, bo wiedział, że nim zdążyłby skoczyć w warp czy się zakamuflować, Galaxy zostałby zniszczony. Jednak pancernik nie strzelał, co wykorzystał Achilles wywołując go. - Imperatorze, to kapitan Riker - powiedział. - Jestem pewny iż Admirał Bismarck działał bez zgody i wiedzy Dowództwa Floty, łamiąc warunki naszego sojuszu. Proszę o pozwolenie na przesłanie na pokład jego okrętu oddziałów ochrony, które aresztują admirała i jego załogę.

    - Niech będzie - powiedział Klingon kiwając głową. - Jakby miał pan z tym problemy, mam na pokładzie ponad 1000 wojowników, którzy chętnie pomogą.

    - Mowy nie ma - wtrącił się admirał słuchając ich rozmowy. - Nie wpuszczę nikogo, a zwłaszcza Klingonów, na pokład okrętu wywiadu.

    - Słuchaj uważnie, admirale - wycedził Riker.

    Widać było, iż zaczynał mieć problemy nad panowaniem nad sobą.

    - Jeśli nie zrobisz, co ci każę, i spróbujesz nas zatrzymać, Duj'muH bez trudu rozniesie cię na atomy, a ja mu jeszcze pomogę. Gotów jesteś na śmierć? Gotów?!

    Bismark zaklął szpetnie po cichu, po czym polecił opuścić osłony i rozładować broń. Chwilkę potem na pokładach zaczęli się materializować oficerowie Gwiezdnej Floty i Sił Obronnych...

    Zaraz po zneutralizowaniu zagrożenia pancernik złapał delikatnie wiązką holującą ciężko rannego Drapieżnego Ptaka i przyciągnął go do swojego kadłuba, gdzie został pochwycony przez dolne wysuwane cumy naprawcze. Nim to się jeszcze stało, rannych przetransportowano do ambulatorium.

    Kapitan Riker stał przed wejściem do okrętowego więzienia klnąc w duchu na to, jak arogancja prowadzonego właśnie w stronę owego pomieszczenia człowieka mogła doprowadzić do krwawej bratobójczej wojny. Bismarck szarpnięciem zatrzymał prowadzących go strażników i patrząc z nienawiścią w oczy Rikera warknął:

    - Mam nadzieje, że wiesz, iż prawdopodobnie doprowadziłeś właśnie do upadku Federacji?

    - Wrzućcie to ścierwo do celi, nim dopuszczę się samosądu, orzeczenia i wykonania wyroku - odpowiedział kapitan nawet nie zaprzątając sobie głowy apokaliptycznym tekstem admirała, który od razu został wprowadzony do pomieszczenia. Po chwili odcięła je niewidzialna tafla pola siłowego.

    Wolf klął jak szewc leżąc na łóżku w izbie chorych. BetleH przechodził naprawy w wewnętrznym doku naprawczym Duj'muH, który zajął kilka godzin temu po tym, jak zreperowano wszelkie poważne uszkodzenia bortaSa, który tam wcześniej urzędował, a on, główny inżynier, nie mógł tam być, aby nadzorować naprawy. W dodatku głowa bolała go jak diabli, mimo że pęknięcie czaszki połatali mu już jakiś czas temu.

    - Można by pomyśleć, że ktoś wsadził ci tribla za kołnierz - powiedział Coen siadając na łóżku obok. Głębokie rozcięcie na jego ręce już się wygoiło, zostawiając tylko niewielka bliznę.

    - Jak ci wklepię tribla w maskę, to zobaczysz - odwarkną mu półromulanin siadając z trudem. Kapitan uśmiechnął się lekko i podsunął mu kufel z winem.

    - Masz tu znieczulice - powiedział, a Wolf od razu go złapał i zaczął żłopać, że tylko grdyka chodziła. Po pierwszym kuflu było mu lepiej, a po drugim już całkiem dobrze.

    - Kiedy betleH wróci do floty? - spytał odetchnąwszy głęboko po krwawym winie.

    - Niestety, Fedzie uziemili nas na 3 tygodnie - mruknął kapitan.

    Co prawda wiadomość o tym, iż oskarżono tego admirała o zdradę oraz oficjalnie rozwiązano Czarną Kometę poprawiała mu trochę humor, ale i przypominała o tym, co przez nich przeszedł. Nagle usłyszeli, jak ktoś wbiegł do pomieszczenia i po chwili zobaczyli Lirannę, której widać niedawno złamana noga zagoiła się już na tyle, że mogła biegać. Połvulcanka dopadła do nich krzywiąc się lekko na ból w nodze, ale szybko powiedziała, po co tu przyszła:

    - Tolianie i Gornowie rozpoczęli inwazję! Ich floty atakują nasze kolonie i stacje na całej długości granicy!

    - A więc zaczęło się - mruknął Coen. - A my będziemy uziemieni jeszcze przez 3 tygodnie...

    Tu możesz komentować to opowiadanie.

    Coen
    Participant
    #17685

    Tu można komentować najnowsze przygody załogi I.K.C. betleH 8), mam nadzieje ze przypadna wam do gustu

    Zeal
    Participant
    #17697

    Moge powiedziec tylko jedno: nice... Dobra robota.To teraz wychodzi, że... Echh, zegnaj wolny czasie...

    Zarathos
    Participant
    #17701

    Rożdestwieński? Chcialbym zobaczyc Picarda witajacego tego kapitana :DPoza tym opowiadanie super, tylko troche za duzo uberstatkow. Swoja droga w jakich czasach sie to dzieje? Prometheus to pewnie pod koniec Voya, wiec sa juz potezniejsze okrety niz Galaxy. Poszperaj po http://www.ussmiranda.com - tam maja niezle dane. Jak bedziesz chcial statystyk w odniesieniu do Galaxy to pisz. Policzylem dla wiekszosci tamtych okretow.

    Coen
    Participant
    #17703

    Ciesze sie ze ci sie podobało:) Ale co do statków dla fedziów to biore tylko to co z DITLa + achilles + projektowana klingońsko/federacyjna hybryda, jednak dane dla okretów podliczam wzgledem pbf, wkrótce te dane beda na stronie mojego okretu to dam wam o tym znać, bedziecie mogli zobaczyc jak według moim zdaniem najlepszej skali wygladaja statystyki okrętów.Aha, i to jest rok 2378, czyli chyba wtedy kiedy wraca Voyek

    Kronos
    Participant
    #17716

    Coen bardzo fajne opowiadanie, naprawdę dobrze się je czyta.No tak szanowna załogo IKC betleH to czyja kolej na kolejne opowiadanie 😉

    kryzysik
    Participant
    #17764

    Niezla jatka sie tam zrobila 😉 ale opowiadanko mile dla oka i fajnie sie czyta 8)

    Zarathos
    Participant
    #17775

    fajne opowiadanko, milo sie czyta. jak widze przygody coena i spolki sie rozkrecaja 😀

    fluor
    Keymaster
    #17780

    Opowiadanie całkiem fajne. Super zdradziecka i zła komórka GF knuje spisek, którego realizację powstrzymuje pojawienie się Imperatora na swoim okręcie... Czy ten megapancernik jest kanoniczny?? 😉

    Krusty
    Participant
    #17781

    Nie bój żaby Flour bo nie wiadomo co Sekcja 31 ma na wyposażeniu ;).

    fluor
    Keymaster
    #17782

    Nie bój żaby Flour bo nie wiadomo co Sekcja 31 ma na wyposażeniu ;).

    To nie była akcja sekcji 31 tylko chyba jakaś parodia 😉 Mam taką nadzieję 😛

    Krusty
    Participant
    #17785

    Ty to wiesz i ja to wiem ale Coen chyba tego nie wie że i tak na końcu wygrywa Sekcja 31.

    Coen
    Participant
    #17786

    Ano, opowiadanie jest świetne:) Jak zawsze zreszta:)D'meg, chyba teraz twoja kolej na opo:)

    Coen
    Participant
    #18608

    Sekcja się już wyłożyła na całej długości w czasie wojny i pewnie wkrótce zostanie zlikwidowana 😉 Na jej miejsce pojawi się za to cos nowego, może Knossoscy Pretorianie? A co ma na wyposażeniu to ja chyba wiem lepiej od was kapitanowie i admirałowie Gwiezdnej Floty;)

    Zarathos
    Participant
    #18619

    coen, od Gwiezdnej Floty (wywiadu tyz) to ty sie trzymaj z daleka :D. Bo jak sie zdenerwuje to pare torped moze 'omylkowo' wyladowac na twoim sliczniutkim okreciku :DZreszta S31 i super tajne komorki wywiadu sa irytujace. Do kasacji je. Prometheusy tyz 😈

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 23 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram