Forum Rozmowy (nie)kontrolowane Nauka Humanoidalna Galaktyka

Humanoidalna Galaktyka

Viewing 15 posts - 31 through 45 (of 54 total)
  • Author
    Posts
  • Maquis
    Participant
    #33528

    dlaczego nie? A istoty poslugujace sie telekineza. Albo zyjace w symbiozie z innymi organizmami ktore sluza im za narzady chwytne?

    [post="34241"]<{POST_SNAPBACK}>[/post]

    Telekineza póki co nie doczekała się naukowego potwierdzenia 😛

    Za bardzo wierzysz w to co oglądasz, a to tylko szkiełka i dym 😛

    Współpraca poprzez symbiozę dwóch gatunków w zadanym przykładzie jest mało prawdopodobna, ponieważ w takim układzie czas reakcji na bodziec byłby znacznie wydłużony. Poza tym, jest wyjątkowo mało prawdopodobne by z organizmu, który nie może się poruszać wyewoluowało inteligentne życie. Już sama potrzeba ruchu implikuje wykształcenie określonego narządu umożliwiającego przemieszczanie się, a stąd jest już jeden krok do narządów umożliwiających manipulowanie otoczeniem.

    zdarom
    Participant
    #72546

    Trza ten temat odświeżyć.Kto powiedział że życie inteligentne musi mieć kończyny chwytne? A Goa'uld to co nie liczą się? Jeśli jedna forma życia nawet fizycznie prymitywna może przejąć kontrole nad innymi formami życia to czemu nie zaliczyć jej do inteligentnych, przecież takiego nosiciela może używać jako narzędzia.

    Eviva
    Participant
    #72549

    Kto powiedział że życie inteligentne musi mieć kończyny chwytne? A Goa'uld to co nie liczą się? Jeśli jedna forma życia nawet fizycznie prymitywna może przejąć kontrole nad innymi formami życia to czemu nie zaliczyć jej do inteligentnych, przecież takiego nosiciela może używać jako narzędzia.

    To i tasiemca zaliczmy do takowych. Skąd wiesz, czy nie myśli? Może nawet poezje układa. W końcu nie umiemy jedynie sie z nim porozumieć.

    The D
    Participant
    #72553

    Goa'uld są bez wątpienia inteligentni, choc moim zdaniem bardzo mało prawdopodobni pod względem biologicznym, wręcz burakowaci. Ale np. taki Stephen Baxter w swojej trylogii o Xeelee zupełnie odjechał jeżeli chodzi o wymyślanie gatunków. Stworzył istoty nie tylko niehumanoidalne (jak choćby Quaxowie) ale nawet nie zbudowane z materii atomowej (fotinowe ptaki).

    I. Thorne
    Participant
    #72554

    Tasiemiec nie posiada mózgu, ani rozwinietrgo układu nerwowego. Więc czym będzie myslał? Skóra???Dlatego nie jest i nie będzie istota inteligentną.

    Eviva
    Participant
    #72557

    Tasiemiec nie posiada mózgu, ani rozwinietrgo układu nerwowego. Więc czym będzie myslał? Skóra???

    Dlatego nie jest i nie będzie istota inteligentną.

    Antropocentrystyczne myślenie. Poza tym podałam ten przykład... dla przykładu. Tak naprawdę guzik mnie obchodzi, czy Goauld są inteligentni - tak czy inaczej zasługują wyłącznie na wytępienie. Gdy ktoś usiłuje odgryźć mi głowę, nie będę dywagować i jego inetligencji, tylko spróbuję go ukatrupić, to chyba jasne.

    Zarathos
    Participant
    #72560

    Tasiemiec nie posiada mózgu, ani rozwinietrgo układu nerwowego. Więc czym będzie myslał? Skóra???

    A dlaczego nie miałby myśleć skórą? Przecież twierdzenie, że do myślenia potrzebne są neurony jest skrajnie nienaukowe. Jest takim samym dogmatem, jak dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary. Za przekaźniki "myśli" mogą służyć równie dobrze impulsy elektryczne transmitowane za pomocą neuronów, jak i związki biochemiczne z sąsiadujących ze sobą komórek. Więc nie można wykluczyć, że tasiemiec myśli.

    Barusz
    Participant
    #72568

    Nie takim samym, bo dogmat z myśleniem jest: - zapewne weryfikowalny dla człowieka (nie dziś, ale za kilka lat oczywiście...);- niezerojedynkowy. Papież albo jest nieomylny, albo nie jest, a definicji pojęcia "myślenie" to jest cały wachlarz.Ale generalnie się zgadzam, stwierdzenie, że do myślenia niezbędny jest mózg, nawet w wersji złagodzonej (że tyczy to tylko wszystkich znanych nam dziś stworzeń) jest założeniem, nie należy go traktować jako argumentu.

    prabab
    Participant
    #72571

    Rany, rany.

    Telekineza póki co nie doczekała się naukowego potwierdzenia 😛

    A te wielkie dźwigi na w portach, co to za pomocą magnesu "cudownie" chwytają kilkutonowe kontenery?

    Toż to telekineza, a nawet dwie telekinezy! Operator dźwigu nie oddziałuje wszakże bezpośrednio na podnoszony obiekt (robi to zdalnie i zgodnie ze swoją intencją - czyli trzymamy się definicji), ba, sam dźwig korzysta przecież jedynie ze swoich (i nie swoich) własności elektromagnetycznych.

    Daleki jestem od twierdzenia, że dźwigi są telekinetykami, ale nie można zaprzeczyć, że zjawisko takie faktycznie istnieje. I to w niezliczonej ilości form. Telekineza to niekoniecznie demoniczna, czarnowłosa dziewczyna, wokoło której latają talerze. Tak samo jak prostokąt niekoniecznie jest kwadratem.

    Spuśćmy z sarkastycznego tonu i wróćmy do kosmicich łapek -

    Gdyby nasz hipotetyczny obcy wykształcił sobie narząd do manipulowania polem magnetycznym, po cholerę by mu były dłonie, ki inne chwytaki?

    Skoro Ziemskie (nasze lokalne, to i stanowiące najlepszy punkt odniesienia), prehistoryczne morskie glutki były w stanie wykształcić narządy do rażenia prądem (kontrolowanie pola elektrostatycznego!), albo do świecenia (kontrolowanie emisji fotonów!), to wytłumacz mi, Holmesie, dlaczego miałyby nie móc sobie zrobić czegoś, za pomocą czego mogłyby wpływać na pole elektromagnetyczne?

    Nasze łapska też służą przecież do manipulowania pewnego rodzaju polem (a nawet macierzą): 11 wymiarową tablicą zbudowaną z atomów! Hoho, wyobrażasz sobie coś takiego? Przecież to takie skomplikowane, że aż niemożliwe!

    Współpraca poprzez symbiozę dwóch gatunków w zadanym przykładzie jest mało prawdopodobna, ponieważ w takim układzie czas reakcji na bodziec byłby znacznie wydłużony.

    Przetrwanie istot, które są niezdolne do samodzielnego życia przez pierwsze kilkanaście lat po narodzinach, jest mało prawdopodobne.

    Poza tym, jest wyjątkowo mało prawdopodobne by z organizmu, który nie może się poruszać wyewoluowało inteligentne życie. Już sama potrzeba ruchu implikuje wykształcenie określonego narządu umożliwiającego przemieszczanie się, a stąd jest już jeden krok do narządów umożliwiających manipulowanie otoczeniem.

    Potrzeba ruchu to konieczność? Wyobraź sobie pewną ambitną falę dźwiękową, nazwijmy ją Zenek. Gdyby Zenek postanowił stać się bytem inteligentnym, nie dorobiłby sobie nóg, tylko wymyślił sposób na to, żeby nie rozpraszać się przy każdej refrakcji.

    Patykiem pchającym w stronę inteligencji nie musi wcale być rosnący wysoko na drzewie owoc, tak jak w naszym przypadku.

    Za przekaźniki "myśli" mogą służyć równie dobrze impulsy elektryczne transmitowane za pomocą neuronów, jak i związki biochemiczne z sąsiadujących ze sobą komórek. Więc nie można wykluczyć, że tasiemiec myśli.

    Idźmy dalej - dlaczego zakładamy, że myśli muszą krążyć we łbie "po naszemu"? Jestem w stanie w locie wymyślić sto innych metod - nomen omen - myślenia.

    Dajmy na to, że mamy np. pulę komórek (albo bąbli z antymaterii, czy skupiska fotonów), przechowującą Informacje. Dolą naszego przedstawiciela obcych cywilizacji jest jedynie umiejętność skorzystania z tej Informacji np. drogą radiową (zaznaczam, wymiana informacji działałaby tylko w jedną stronę, więc nie mamy do czynienia z organizmem zbiorowym), choćby i samorzutnie, za pomocą odpowiedniego narządu. Procesy myślowe nie zachodziłyby w naszym zielonym ludku (interpretowane byłyby zdalnie, a nie lokalnie), a mimo to byłby czymś więcej niż "autonomicznym interfejsem". Byłby istotą myślącą. Inaczej niż ludzie? Inaczej. Ale czy to by mu w czymś przeszkadzało?*

    *pomińmy to, że gwiezdnym podróżnikiem by nie został, bo fale radiowe jednak lubią się z odległością zaszumiać :).

    Eviva
    Participant
    #72575

    Istot inteligentnych w naszym tego słowa rozumieniu może być niezliczona ilość form. Nie tylko te, które ukazano w "Szpitalu kosmicznym", choć tam ten wachlarz był naprawdę szeroki. Nie na tym polega problem, czy ta istota ma twarz, kończyny, narządy zmysłów w naszym rozumieniu. Problem jest zupełnie inny.Popatrzcie, jak trudne było porozumienie "człowieka Zachodu" z "człowiekiem Wschodu". Ile czasu to trwało. A wyrośliśmy przecież pod jednym słońcem, na jednej planecie i nasze języki zawierały te same pojęcia i odniesienia. Jak wyobrazacie sobie porozumienie z istotą, która nie dość, że wyewoluowała odmiennie, niewyobrazalnie daleko, to jeszcze w odmiennych warunkach fizykochemicznych? Takie porozumienie raz: że mogłoby być wogóle niemożliwe technicznie, dwa: o czym, u diabła, mielibyśmy rozmawiać? Być może to, co stanowi nasz świat zainteresowań, nie zbiega się z ich światem w żadnym punkcie. I właśnie dlatego antropomorfizowanie Obcych nie jest rzeczą logiczną.

    Romek 63
    Participant
    #72580

    ostatnio zastanawiałem się nad tym jakie jest prawdopodobieństwo tego, że na innych planetach powstałoby życie tak bardzo podobne do naszego ....

    ( jak ma to miejsce w Star Treku..... pomijam historię o cywilizacji, która to życie zapoczątkowała)...

    Powstawanie planet jest tak samo naturalne jak powstawanie gwiazd, wiec gdzieś tam także mogło rozwinąć sie życie, ale w jakim stopniu bedzie podobne to naszego ziemskiego??

    Organiczne dla nas = na bazie węgla, a może gdzieś tam życie opiera sie na bazie innego pierwiastka? .. podobno na krzemie byłoby bardziej trwałe....

    a co z Humanoidalnym wyglądem? ... myślicie, że to ostanie słowo ewolucji i lepiej nie może już być...???????????????????

    Skorzystajmy z rachunku prawdopodobieństwa ... mamy tylko jedną próbkę... nas, czyli bardziej prawdopodobne jest to, że dana cywilizacja bedzie podobna do nas niż do innego pojedyńczego modelu wymyślonego przez ludzkość...

    Temat rzeka ale zapraszam do komentowania...

    Tak to jest jedno z ciekawszych zagadnień w dziedzinie ewolucji :yes: Pewnie można założyć, iż życie na bazie innego pierwiastka niż węgiel jest możliwe. Można też zakładać że planeta przydatna do rozwoju inteligentnego życia nie musi mieć atmosfery tlenowej ( piszę celowo rozwoju życia a nie powstania ponieważ gdy na Ziemi powstawało życie to wtedy tlenu w jej atmosferze najprawdopodobniej prawie wcale nie było, a pojawił się później gdy wyprodukowały go mikroorganizmy, chyba głównie glony morskie). Można też zakładać że życie powstanie na planecie o znacznie większej lub znacznie mniejszej masie niż masa Ziemi. Może się też ta planeta znajdować znacznie bliżej lub znacznie dalej od macierzystej gwiazdy. Wszystko to bardzo wpłynie na wygląd i konstrukcję biologiczną zamieszkałych tam istot. Oczywiście jeśli przyjmiemy że na danej planecie wystąpią wszystkie w/w różnice to mieszkańcy takiej planety pewnie będą wyglądać znacznie inaczej niż mieszkańcy naszej Ziemi. Jeśli jednak dopuścimy opcję której nie można na razie wykluczyć, że życie we wszechświecie najłatwiej i najszybciej rozwija się na planetach które są wielkością zbliżone do Ziemi, znajdują się w podobnej odległości od macierzystej gwiazdy jak nasz Ziemia i gwiazda ta jest podobna do naszego Słońca, to myślę że sprawa zaczyna wyglądać dla nas ciekawiej ze względu na dalsze wynikające z tych faktów podobieństwa. Dalej zakładając jeszcze że są tylko w naszej galaktyce być może miliardy gwiazd względnie podobnych do Ziemi i zakładając że na orbitach wielu z nich znajdują się planety względnie podobne do Ziemi, opcja znalezienia przynajmniej względnie podobnych do nas istot zaczyna nabierać sporych szans na realizację. Oczywiście nie zakładam że muszą być ssakami, czy czymś do nich bardzo podobnym ani że ich materiał genetyczny będzie podobny do naszego ( nie wspominając już o opcjach krzyżowania gatunków, choć oczywiście można by nawet rozważać przy bardzo zaawansowanej technologii opcję sztucznego tworzenia istot które wyglądem przypominałyby pod pewnym względem 2 różne gatunki z innych planet ale oczywiście nie miałoby to nic wspólnego z mieszaniem genów ;D ) A więc zakładając że znajdziemy kiedyś względnie podobną do Ziemi planetę na której powstało życie na bazie węgla, na której mikroorganizmy z czasem wytworzyły w atmosferze tlen i jet też azot, na której jest woda w stanie płynnym oczywiście myślę że całkiem bardzo prawdopodobne było by tam spotkanie także istot o humanoidalnym wyglądzie. Te moje przypuszczenia opieram na powszechnie znanym naukowcom fakcie, że podobne warunki środowiskowe preferują zewnętrzne upodabnianie się żyjących w danym środowisku stworzeń, nawet jeśli nie są one ze sobą spokrewnione i należą do całkowicie innych gatunków. Poza tym układ anatomiczny z 4 kończynami ( szczególnie w przypadku większych stworzeń) jest bardzo ekonomiczny a tak się składa że przyroda lubi ekonomiczne rozwiązania (po co 5 czy 6 kończyn zasilać jeśli w zupełności dla szybkiego przemieszczania wystarczą 4. A kolejnym praktycznym krokiem jest wykorzystanie 2 z 4 kończyn do produkcji narzędzi. Tak więc podsumowując uważam że spotkanie humanoidalnych istot poza Ziemią jest całkiem prawdopodobne. Oczywiście nie wyklucza to w żadnym wypadku opcji że jednak większość obcych nie będzie humanoidalna :-))

    Ten temat który zaproponowałeś jest bardzo ciekawy, ale mnie ciekawi jeszcze jeden temat w pewnym stopniu trochę z nim związany, a mianowicie możliwość nawiązania kontaktu z cywilizacją na względnie podobnym poziomie rozwoju jak nasza. Wydaje mi się że w takich filmach jak Star Trek itp. występuje pewien błąd, choć może świadomie zamierzony 😀 Spotykane przez ziemian cywilizacje są na ogół (choć nie zawsze) na względnie tyle zbliżonym poziomie że są zainteresowane nawiązaniem kontaktu i dialogu. Tymczasem patrząc obiektywnie na przebieg biologicznej ewolucji i rozwój cywilizacji w ujęciu czasowym sprawa wygląda chyba następująco: Od chwili pojawienia się życia na planecie prawdopodobnie do powstania istot inteligentnych upłyną setki milionów lat jeśli nie miliard lub 2. Później pewnie przez jakieś powiedzmy 200-300 tys. lat te istoty będą żyły na poziomie społeczności zbieracko-myśliwskich. Później pewnie rozwinie się uprawa roślin i pewnie hodowla zwierząt i potrwa to być może w miarę podobnie jak na Ziemi powiedzmy około 10 tys. lat. W końcu osiągną etap początków społeczeństwa przemysłowego. I prawdopodobnie dopiero w tm momencie będzie można nawiązać jakiś obopólnie korzystny dialog miedzy nami a nimi a nie tylko ciekawą ich naukową obserwację. Powiedzmy że po około 300 latach rozwoju przemysłu osiągną etap cywilizacyjny podobny do naszego. Później cywilizacja będzie się rozwijać dalej (jeśli np. nie zniszczą się w wojnie nuklearnej). Później będą dysponować możliwościami podobnymi do tych jakie prognozujemy dla siebie np. w filmach typu Star Trek. Jeśli rozwój techniki będzie nadal przebiegał tak szybko jak obecnie to po jakiś kolejnych 500-1000 latach osiągną taki poziom rozwoju że kontakt na zasadzie wymiany poglądów z cywilizacją taką jak nasza obecnie lub nawet za 200 lat stanie się dla nich nie ciekawy i prawdopodobnie jeśli nas spotkają ograniczą się do badań naukowych z ukrycia 😀 Tak więc podsumowując nasze szanse na nawiązanie kontaktu i dialogu z inną cywilizacją, wygląda na to że będziemy mieli zawsze dość a nawet bardzo wąski odcinek czasowy na sensowny kontakt z dialogiem, bo co to jest nawet jeśli załóżmy że maksymalnie mogą być za nami 1000 lat wstecz lub 1000 lat do przodu w rozwoju technologi. Nawet na okres od czasu od powstania cywilizacji agrarnej do przemysłowej to te 2000 lat to niezbyt dużo, a jeśli spojrzymy na okres 200-300 tys lat od czasu powstania istot rozumnych do rozwoju przemysłu to już szmat czasu. A można przecież przyjąć że dalej cywilizacja mogła istnieć przez np. milion lat lub znacznie dłużej. Tak więc myślę że musimy mieć sporo szczęścia lub bardzo dobre instrumenty do poszukiwania podobnych do nas i w miarę na podobnym poziomie rozwoju 😀 A póki co zdecydowanie najbardziej prawdopodobną opcją jest to że jesteśmy przez znacznie wyżej rozwiniętą cywilizację już obserwowani, a w przyszłości miejmy nadzieję także i my będziemy innych obserwować. 😎

    BeneGesserit
    Participant
    #72581

    I właśnie dlatego antropomorfizowanie Obcych nie jest rzeczą logiczną.

    Wprost przeciwnie. Dowiodłaś właśnie, że jest jak najbardziej logiczne ;). Bez względu na to jak potoczy się ewolucja, w skali Wszechświata, teoretycznie, powinien powstać pewien odsetek 'potomków glutków sterujących polem magnetycznym', trochę 'tasiemców myślących skórą', bezmyślne drobiny gromadzące się w myślącą całość (w sumie ten przypadek i do nas się odnosi, jako zbioru komórek 😉 ), etc. etc., jak również trochę istot nam podobnych (antropomorficznych). Biorąc pod uwagę przytoczone przez Ciebie trudności, obcy, z którymi nawiążemy jakikolwiek znaczący kontakt, powinni siłą rzeczy być nam najbliżsi - podobna budowa -> podobne trudności życiowe, itp. -> podobny sposób myślenia -> łatwiej się porozumieć i zrozumieć (oczywiście mocno uogólniam). Natomiast pozostali obcy, oddaleni od nas w swym sposobie myślenia:

    Takie porozumienie raz: że mogłoby być wogóle niemożliwe technicznie, dwa: o czym, u diabła, mielibyśmy rozmawiać? Być może to, co stanowi nasz świat zainteresowań, nie zbiega się z ich światem w żadnym punkcie.

    Czyli, prawdopodobnie, albo byśmy ich w ogóle nie uznali za istoty myślące, w naszym tego słowa znaczeniu, albo po paru próbach porozumienia dalibyśmy sobie spokój - ignorowanie (niech sobie żyją obok, byle by nam nie przeszkadzali), bądź eksterminacja (jeśliby nam w jakikolwiek sposób przeszkadzali).

    Ergo - antropomorfizowanie obcych przy takich założeniach jest logiczne, bo cała reszta dla nas nie ma znaczenia komunikatywnego, więc, w pewnym sensie, dla nas nie istnieje.

    Przetrwanie istot, które są niezdolne do samodzielnego życia przez pierwsze kilkanaście lat po narodzinach, jest mało prawdopodobne.

    Być może źle Cię zrozumiałam w odniesieniu do cytowanego przez Ciebie poprzednika, ale zaczynam się zastanawiać, jakim to wybrykiem matematycznym jestem, że wbrew temu niskiemu prawdopodobieństwu udało mi się przetrwać okres niemowlęcy 😉

    Wyobraź sobie pewną ambitną falę dźwiękową, nazwijmy ją Zenek. Gdyby Zenek postanowił stać się bytem inteligentnym, nie dorobiłby sobie nóg, tylko wymyślił sposób na to, żeby nie rozpraszać się przy każdej refrakcji.

    Tak na marginesie, gdyby postanowił, tzn. że już by myślał, czyli miałby co najmniej zaczątki inteligencji 😉

    Niemniej zgadzam się, że rozwój inteligencji teoretycznie nie wymaga rozwoju narządu ruchu. Jeśli założymy, że Zenek, czy inny Kaziu, ma dość środków do przeżycia w jednym miejscu, to ruch mu jest niepotrzebny. Pozostaje tylko pytanie, co jest motywacją Zenka do dalszego, czy jakiegokolwiek myślenia? W naszym przypadku owoc był nie tylko drogą ku ruchowi, ale samo zdobycie tego owocu stymulowało myślenie, rozwijając inteligencję - dotrzeć do drzewa to raz, wspiąć się na nie dwa, ale należy także załatwić inne małpy, by być pierwszym, a przecież te małpy też już doszły do tego, że trzeba mnie załatwić, więc muszę być sprytniejsza; a może jednak współpraca... i tak nadchodzi rozwój inteligencji. Co więc pcha Zenka, skoro ma wszystko co potrzebuje na miejscu? Zagrożenie jakieś? Ale czy to także nie prowadziłoby do ruchu? - ucieknij, bądź walcz podążając za przeciwnikiem. Oczywiście mogłaby być statyczna walka defensywna... Proszę o pomysły na stymulanty rozwoju 😉

    EDIT

    Chodzi mi o stymulanty rozwoju inteligencji, które nie będą jednocześnie stymulować rozwoju ruchu.

    prabab
    Participant
    #72587

    Tak to jest jedno z ciekawszych zagadnień w dziedzinie ewolucji :yes: Pewnie można założyć, iż życie na bazie innego pierwiastka niż węgiel jest możliwe.

    Dlaczego wyobrażamy sobie istoty inteligentne koniecznie jako coś biologicznego stricte w naszym rozumieniu tego pojęcia?

    Gdyby komputery rozwinęły cywilizację, dla nich "biologicznym" byłoby to, co dla nas jest "elektroniczne".

    Czy nie jest możliwe, że metodą prób i błędów świadomość wykształci się np. w burzy elektromagnetycznej? Przechowywać informacje by mogła, przekazywać ją pomiędzy poszczególnymi swoimi "komórkami" - również. Zmysły też mogła by mieć, wystarczałoby, że byłaby czuła na promieniowanie i mamy już jeden "zmyśł" jak nic :). To byłby zresztą ciekawy przypadek, bo mielibyśmy wówczas do czynienia z inteligencją, która nie jest życiem w naszym skromnym rozumieniu (nie odżywia się, ani nie rozmnaża się).

    Tymczasem patrząc obiektywnie na przebieg biologicznej ewolucji i rozwój cywilizacji w ujęciu czasowym sprawa wygląda chyba następująco: Od chwili pojawienia się życia na planecie prawdopodobnie do powstania istot inteligentnych upłyną setki milionów lat jeśli nie miliard lub 2. Później pewnie przez jakieś powiedzmy 200-300 tys. lat te istoty będą żyły na poziomie społeczności zbieracko-myśliwskich. Później pewnie rozwinie się uprawa roślin i pewnie hodowla zwierząt i potrwa to być może w miarę podobnie jak na Ziemi powiedzmy około 10 tys. lat. W końcu osiągną etap początków społeczeństwa przemysłowego.

    Niekoniecznie. To, że na Ziemi rozwój naszej cywilizacji potoczył się w taki, a nie w inny sposób, to bardziej wynik miliardów zdarzeń losowych. Nie jestem pewien, że można tutaj mówić o jakiejś "normie" ;).

    Być może źle Cię zrozumiałam w odniesieniu do cytowanego przez Ciebie poprzednika, ale zaczynam się zastanawiać, jakim to wybrykiem matematycznym jestem, że wbrew temu niskiemu prawdopodobieństwu udało mi się przetrwać okres niemowlęcy 😉

    Chodziło mi o to, że rzeczywistość nie raz brutalnie weryfikuje naszą ludzką "logikę" :).

    Zagrożenie jakieś? Ale czy to także nie prowadziłoby do ruchu?

    Zagrożenie, jakie stwarza dla Zenka zjawisko dyfrakcji, zmusza go - jeżeli chce przetrwać - do wytwarzania drgań-echo, które pomogłyby mu utrzymać stale jedną i taką samą gęstość. Jak widać, niekoniecznie zagrożeniem musi być jakaś trucizna, albo drapieżnik.

    Nie mówię, że fale dźwiękowe mogą stworzyć cywilizację, po prostu ilustruje to takim "skrajnym" przykładem, bo mimo wszystko łatwiej nam zrozumieć to, co znamy - nawet jak jest takie odmienne - niż coś wymyślonego :).

    BeneGesserit
    Participant
    #72602

    Czy nie jest możliwe, że metodą prób i błędów świadomość wykształci się np. w burzy elektromagnetycznej? [...] To byłby zresztą ciekawy przypadek, bo mielibyśmy wówczas do czynienia z inteligencją, która nie jest życiem w naszym skromnym rozumieniu (nie odżywia się, ani nie rozmnaża się).

    A gdyby tak napotkała drugą burze elektromagnetyczną, z którą by się połączyła, by następnie podzielić się na wiele mniejszych, już masz rozmnażanie. Odżywianie? Zapewne ze względu na swą naturę przyciągana by była do silnych pól elektrycznych - indukcja elektrostatyczna, pocieranie - zależnie co byłoby nośnikiem (ciałem) dla pola EM (mózgu). 😉

    Zagrożenie, jakie stwarza dla Zenka zjawisko dyfrakcji, zmusza go - jeżeli chce przetrwać - do wytwarzania drgań-echo, które pomogłyby mu utrzymać stale jedną i taką samą gęstość. Jak widać, niekoniecznie zagrożeniem musi być jakaś trucizna, albo drapieżnik.

    Czyli obrona. Chodzi mi jednak o coś innego. Zagrożenie od strony zjawiska czy to fizycznego czy chemicznego daje się jak widać w twoim przykładzie, pokonać w sposób 'jednorazowy' - wymyślone rozwiązanie jest stałe i nie zmusza do dalszego myślenia, bo przeciwnik, jako bezmyślne zjawisko, działa w jeden określony sposób. Nie jest to więc stymulacja rozwoju intelektualnego - rozwiązujesz problem i siadasz na laurach nic z tym więcej nie robiąc. Do dalszego rozwoju potrzebny byłby przeciwnik o jakiejś inteligencji lub co najmniej możliwości jej rozwinięcia w sposób podobny jak u Zenka, np. jeśli zjawisko dyfrakcji, po dostosowaniu się Zenka do niego, również mogło by się samo dostosować - choćby przez zmianę szczeliny dyfrakcyjnej - wówczas zarówno Zenek jak i Zjawisko Dyfrakcji (z dużej, bo już zaczynam traktować jak przyszłą istotę inteligentną 😉 ), miałby szansę rozwoju, poprzez wzajemną stymulację i wymyślanie sposobu na dostosowanie się. Jakby nie patrzeć jest to walka o przetrwanie w obliczu niebezpieczeństwa - Zjawisko Dyfrakcji staje się tu odpowiednikiem drapieżnika.

    Mam nadzieję, że to ma sens 😉

    Biorąc jednak pod uwagę, że dyfrakcja jest jednak tylko zjawiskiem, nadal poszukuję odpowiedzi - co stymulowało by Zenka do rozwoju bez potrzeby ruchu? (odrzucając pojawienie się drapieżnika, jako zagrożenia, bo to wcześniej czy później spowodowałoby potrzebę ruchu - ucieczka/walka)

    Eviva
    Participant
    #72612

    Wprost przeciwnie. Dowiodłaś właśnie, że jest jak najbardziej logiczne 😉 . Bez względu na to jak potoczy się ewolucja, w skali Wszechświata, teoretycznie, powinien powstać pewien odsetek 'potomków glutków sterujących polem magnetycznym', trochę 'tasiemców myślących skórą', bezmyślne drobiny gromadzące się w myślącą całość (w sumie ten przypadek i do nas się odnosi, jako zbioru komórek 😉 ), etc. etc., jak również trochę istot nam podobnych (antropomorficznych).

    Nie zrozumiałaś, co chcę powiedzieć. Antropomorfizowanie nie polega na zakładaniu z góry, że są humanoidalni, tylko że myślą i działają jak my. Dokładnie jak my. To właśnie nie jest logiczne.

Viewing 15 posts - 31 through 45 (of 54 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram