Założę jednak kontynuację benfordowego tematu z Phoenixa:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=4100
Raz - bo ten G.B. to trochę jak towarzysz Waciak (nie mylić ze Szmaciakiem, też towarzyszem) ze starego dowcipu, co to znał wszystkich - jak nie postulaty z "Fantastyki i futurologii" w Juesej 😉 propagował, to z Lemem się listownie na łamach prasowych kłócił, albo robił za literackiego murzyna kończącego po Clarke'u, czy też Le Guin recenzował, no i Star Treka był konsultantem naukowym (pierwszym takim oficjalnie zatrudnionym advisorem w dziejach zresztą). Dwa - bo po śmierci Największych klasyków (ostatni z nich byli ledwo wspomniana Le Guin i Wolfe) niektórzy widzą w nim najwybitniejszego żyjącego pisarza SF (jako, że łączy rzetelność naukową z - ulatniającym się niestety w wielu przekładach - niezgorszym literackim stylem; tak, tworzona przezeń proza jest zarazem hard i przejawia artystyczne ambicje). Trzy - bo, choć jego utwory są w sumie średnie zazwyczaj, miejscami wznosi się na prawdziwe wyżyny, może nawet ponadlemowskie - dowodem zaprezentowana w cyklu Centrum Galaktyki (gł. w - posądzanym przez recenzenta "L.A. Timesa" o homerycki rozmach* - tomie "Wspaniała gwiezdna rzeka") wizja cywilzacji maszyn, najbardziej przemyślana w całej fantastyce naukowej:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=3480&page=1#msg277360
Warto więc o nim pamiętać.
* http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1118&page=5#msg310457