Forum › Fandom › Kluby i grupy › USS Phoenix › Galaxy czy Defiant?
Sądzę, że trudno wyobrazić sobie Phoenixa bez tej dyskusji. Starej* nie odtworzymy, ale zawsze możemy odbyć ją na nowo...
* WM ją - fragmentarycznie, boleśnie fragmentarycznie, ułamkowo wręcz (w dodatku był to chyba najmniej ciekawy jej moment) - pamięta, nawiasem mówiąc:
https://web.archive.org/web/20201030110447/http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=140&page=46
Jej dyskusję-córkę również:
https://web.archive.org/web/20200805125048/http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=1&topic=935
Zatem... Let's begin! Ustalmy raz na zawsze co lepsze: słaby explorer z wybuchowym rdzeniem i cyrkiem na pokładzie 😉 , czy karłowata i pozbawiona wygód platforma defensywna, którą trudno nawet zwać statkiem 😉 !
To może zmieńmy tytuł tego działu forum na "The Best of USS Phoenix".
A do dyskusji proponuję pytanie pomocnicze: California Class (USS Cerritos) czy mid-level Exploratory-class (USS Orville)? 🙂
To może zmieńmy tytuł tego działu forum na "The Best of USS Phoenix".
Już się bałem, że na "The Beast of USS Phoenix", z doprecyzowaniem, że chodzi o pewnego moderatora/junior admina 😉 😉 😉 .
Natomiast jeśli chodzi o dyskusje techniczne, to chyba największą prywatną słabość mam do tej, w ramach której analizowaliśmy z Guauldem rdzenie Warp Prometheusa i Defianta (mogę się mylić, ale chyba teoretycznie miała traktować o Nebulach).
(B. lubiłem też tę o arogancji holoprogramów, którą toczyliśmy z Elaan, ale ta - choć treknologiczna - schodziła w bardziej humanistyczne rejony.)
A do dyskusji proponuję pytanie pomocnicze: California Class (USS Cerritos) czy mid-level Exploratory-class (USS Orville)? 🙂
To będzie zbyt proste do rozstrzygnięcia (przy zastrzeżeniu, że będziemy omawiać określone jednostki z ich - znanymi z ekranu - załogami, nie same - niezbyt precyzyjnie opisane* - klasy). Statek, który dał radę Krillom i Kaylonom, kontra jednostka, która nie potrafiła poradzić sobie z Pakledami, co mówi samo za siebie 😉 .
* Czyt.: Manuali brak 😛
Q__
kontra jednostka, która nie potrafiła poradzić sobie z Pakledami, co mówi samo za siebie
Mówisz o Enterprise D? 🙂
Jeśli masz na myśli sytuację z "Samaritan Snare", to przecież Picard i spółka dali sobie z nimi radę dość gładko. Wystarczył pokaz pirotechniczny. Chodziło mi o to:
https://www.youtube.com/watch?v=mgGKdOr048g
Wiadomo czym by się skończyło, gdyby another Enterprise... wróć... Titan nie przybył...
Mówisz o Enterprise D?
Czyli trzeba jeszcze postawić naprzeciw sobie Pakledów i Defianta, może to rzuci jakieś światło na sprawę. 🙂
Wystarczy, że widzieliśmy Defa w akcji przeciw Borgowi. Ent-D pod Wolf 359 jakoś dał radę Sześcianowi. Defiant w bitwie o sektor 001 ledwo przetrwał, choć dowodził nim weteran, który miał już z Kolektywem do czynienia (a i wiedza Federacji o tym ostatnim zdążyła w międzyczasie wzrosnąć). 😉
Q__
Chodziło mi o to
Wiem...
Ent-D pod Wolf 359 jakoś dał radę Sześcianowi.
To ciekawe co piszesz, bo ja jakbym pamiętał, że Ent-D pod Wolf 359 nie było z powodu wypalenia deflektora. Z kolei Ent-D po starciu z sześcianem na orbicie Ziemi (BoBW) wymagał długotrwałych napraw. Tymczasem flota broniąca sektora 001 (FC) toczyła z Borg długą walkę (Enterprise zdążył w tym czasie wrócić z obrzeży Strefy Neutralnej na Ziemię) a Defiant jako OKRĘT ZAPROJEKTOWANY DO WALKI Z BORG musiał być rdzeniem flotylli wystawionej przeciw kosteczce, co oznaczałoby że mierzył się z nią, ze wsparciem pozostałych okrętów, przez dłuższy czas - stąd uszkodzenia.
Wiem...
Wiem, że wiedziałeś 😉 .
To ciekawe co piszesz, bo ja jakbym pamiętał, że Ent-D pod Wolf 359 nie było z powodu wypalenia deflektora.
Pisałem na skróty, traktując - podobnie jak redaktorzy MA* - starcie picardowego Galaxy z Sześcianem jako logiczną kontynuację w/w bitwy.
* https://memory-alpha.fandom.com/wiki/Battle_of_Wolf_359
Ent-D po starciu z sześcianem na orbicie Ziemi (BoBW) wymagał długotrwałych napraw.
Ale nie natychmiastowej ewakuacji załogi.
Defiant jako OKRĘT ZAPROJEKTOWANY DO WALKI Z BORG musiał być rdzeniem flotylli wystawionej przeciw kosteczce, co oznaczałoby że mierzył się z nią, ze wsparciem pozostałych okrętów, przez dłuższy czas - stąd uszkodzenia.
Spekulacja, Panie Kolego, spekulacja. Równie dobrze mógł przybyć przed chwilą (z DS9 na Ziemię też jest kawałek). Poza tym pamiętajmy, że salwy Ent-D zostawiały jednak spore dziury w kosteczce 😉 (owszem, była w stanie dokonywać szybkich samonapraw, ale fakt pozostaje faktem). Nie widzieliśmy by salwy Defianta robiły podobne spustoszenia.
ps. Jak za dawnych lat, co? 😉
Defiant w bitwie o sektor 001 ledwo przetrwał, choć dowodził nim weteran, który miał już z Kolektywem do czynienia
Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że Worf ma inny styl dowodzenia niż robiłby to na jego miejscu np. Riker. On po klingońsku - już krzyczał, że jest dobry dzień na śmierć, i chciał wpakować statek w sześcian.
On po klingońsku - już krzyczał, że jest dobry dzień na śmierć, i chciał wpakować statek w sześcian.
Zauważ jednak, że robił to już po tym, gdy otrzymał meldunek w brzmieniu:
Main power is off-line. We've lost shields and our weapons have gone.
Wcześniej wykonywał normalny frontalny atak z użyciem (mało skutecznych w ostatecznym rachunku, jak widzimy) manewrów uchyleniowych, a więc to samo, co robiłby na jego miejscu każdy (poza - jak wiemy ze stosownej czołówki 😉 - tymi z załogi Cerritosa) dowodzący statkiem oficer GF.
(Nawiasem: samobójczy atak przy braku lepszych opcji to norma dla kapitanów GF - takież przypuszczali Picard, Janeway, Sisko*, Kirk-ojciec; na to był ileś razy gotowy - nie sądzę by wtedy bluffował - Kirk-syn. Tak też najprawdopodobniej poległa minimum część uczestników w/w bitwy pod Wolf 359.)
* Słynne: przebijamy się do DS9 za wszelką cenę.
Edit:
Jeszcze jedno: nie zapominajmy, że Worf miał szczególnie dobry powód, by taranować. Jeśli dobrze pamiętam z Manuala dziób Defianta stanowi broń ostatniej szansy, potężną* głowicę taktyczną (normalnie do wystrzelenia w sytuacji wyższej konieczności, tym razem - ze względu na ogólną awarię systemów - było to najwidoczniej niewykonalne).
Co skądinąd jest również pewną słabością Defa - przeciwnik umiejętnie celując w tę głowicę, może spowodować jej detonację, i załatwić siskowe dziecko jego własną bronią.
* O mocy sześciu fotonówek.
Q__ said
Ale nie natychmiastowej ewakuacji załogi.
Jak to szło? Spekulacja. Enterprise jest duży i na pewno trzeba było wiele pokładów ewakuować.
Równie dobrze mógł przybyć przed chwilą (z DS9 na Ziemię też jest kawałek).
Jeszcze raz - podaj jeden logiczny powód dla którego okręt zaprojektowany do walki z Borg miałby być utrzymywany z dala od walki z Borg.
Poza tym pamiętajmy, że salwy Ent-D zostawiały jednak spore dziury w kosteczce 😉 (owszem, była w stanie dokonywać szybkich samonapraw, ale fakt pozostaje faktem).
Po pierwszych salwach już się skończyło dobre i Ent przestał zadawać jakiekolwiek straty. To kwestia adaptacji. Pamiętaj, ze Defiant ma na wyposażeniu torpedy kwantowe, przy których fotonówki to mokre kapiszony.
Nie widzieliśmy by salwy Defianta robiły podobne spustoszenia.
Bo, jak sam zauważyłeś piętro wyżej, wtedy gdy widzimy Defianta na jego mostku słyszymy meldunek "Main power is off-line. We've lost shields and our weapons have gone.". Nie spodziewałbym się dużych strat zadawanych przez statek, którego weapons are gone.
ps. Jak za dawnych lat, co?
Nie, bo już większości detali nie pamiętam - skleroza 😀
Enterprise jest duży i na pewno trzeba było wiele pokładów ewakuować.
Bez znaczenia. Gdyby naprawdę było to konieczne, ryzykowaliby separację spodka (po które to rozwiązanie sięgali przecież dość chętnie), albo przesył całej załogi wprost z pokładów.
Jeszcze raz - podaj jeden logiczny powód dla którego okręt zaprojektowany do walki z Borg miałby być utrzymywany z dala od walki z Borg.
Nie muszę, wystarczy, że nie wiemy, gdzie go atak Borga zastał, jaką drogę miał do pokonania na pole bitwy (a Spore drive to on nie dysponował).
To kwestia adaptacji.
Adaptacja adaptacją, nanotechnologia nanotechnologią, ale jakoś Fedkom było za każdym razem łatwiej skopać borgowe zadki, więc nie mityzowałbym tych czynników.
Co powiedziawszy muszę dodać, że w omawianym starciu Sześcian z jakiejś przyczyny adaptacją się nie bronił (GF nauczyła się oszukiwać jej system? jak wiemy z "TBoBW" - da się). Gdyby była w skutecznym użyciu, salwy Fedków w ogóle nie zadawałyby uszkodzeń (adaptacja, jak wiemy, działa podprzestrzennie, czyli w jakieś kieszonki Warp wystrzelone idzie):
Pamiętaj, ze Defiant ma na wyposażeniu torpedy kwantowe, przy których fotonówki to mokre kapiszony.
Przy czym te kwantówki robią w FC mniejsze dziury w kostce, niż fazery Ent-D w "Q Who".
https://www.youtube.com/watch?v=RT9IaKpwJQI
Bo, jak sam zauważyłeś piętro wyżej, wtedy gdy widzimy Defianta na jego mostku słyszymy meldunek "Main power is off-line. We've lost shields and our weapons have gone.". Nie spodziewałbym się dużych strat zadawanych przez statek, którego weapons are gone.
Nie tak, nie tak, mój szlachetny, najpierw widzimy jak walczy i zadaje straty. Komunikat o all weapons pojawia się dopiero po tym, jak Defiant obrywa borgową wiązką*.
* Nawiasem: Galaxy po czymś takim był w stanie dalej strzelać.
samobójczy atak przy braku lepszych opcji to norma dla kapitanów GF
W sumie ciekawa sprawa. Tylko czy - z zastrzeżeniem tego dzioba Defianta, który faktycznie może również stanowić jego słaby punkt - głównym celem takiego taranowania nie jest eksplozja rdzenia warp przy zderzeniu?
W czasach TNG promy z własnymi rdzeniami warp to w zasadzie standard (bo latają z nadświetlną). Retroaktywnie w DISCO zdaje się że też. 🙂 To co za problem byłby wyposażyć statki w takie bezzałogowe mini-promy z rdzeniami warp, które w sytuacjach pokojowych mogą robić np. za sondy dalekiego zasięgu, a w sytuacji bitwy, gdy inne środki zawiodą, pakować się we wrogie jednostki? 🙂
Heh, kiedyś sugerowałem pójście nawet dalej i użycie napędów Warp do robienia hocków-klocków z czasoprzestrzenią, które wraże jednostki (zwł. idące na impulsowej, więc swoim bąblem nieosłonięte) na kawałki rozniosą, zamiast konwencjonalnego naparzania torpedami i fazerami.
Choć traktat z Khitomer (zakazujący sygnatariuszom używania broni podprzestrzennej) chyba tego zabrania...*
* Ale... cóż by szkodziło, gwoli zaprezentowania malowniczych efektów, pokazać jakiegoś zbója Próżni, który na embargo sobie bimba...?
Edit:
co za problem byłby wyposażyć statki w takie bezzałogowe mini-promy z rdzeniami warp
Poniekąd taką rolę odgrywają same torpedy fotonowe. Fotonówka (mogąca poza rolą bojową pełnić też - o czym warto pamiętać - funkcję sondy), bowiem, uderza w cel - wyzwoloną w momencie tegoż uderzenia - reakcją M/AM* (jej fotoniczny prototyp atakował czystą antymaterią).
Kwantówka, natomiast, że tak Pah Wraithowi dyskusję ułatwię 😉 - wedle Manuala - bazuje (jeśli dobrze zrozumiałem 😉 ) na energii punktu zerowego i zawiera (umieszczoną w wysokiej próżni, w komorze reakcji pola punktu zerowego) jedenastowymiarową membranę czasoprzestrzenną, zwiniętą w strunę o topologii Genus-1, która to membrana, za sprawą stosownego (plazmowego) detonatora, po walnięciu w cel wyskakuje z próżniowego tła, rozszerza się gwałtownie i formuje w cząstki elementarne, czemu towarzyszy emisja gigantycznej energii, dostatecznej by rozrywać materię na poziomie kwantowym (stąd nazwa, jak twierdzi Bormanis).
* Co innego zachodzi w rdzeniu Warp?