Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › FR-SF - część 2
Tagi: Zeel, Wolf, SI
Wirus
Wszechświat jest pełen tajemnic. I niespodzianek. Do takiego właśnie wniosku mógłby dojść postronny obserwator, badający układ Skullport. W pewnym jego miejscu dosłownie znikąd pojawił się okręt. W jednej chwili nie było tam nic oprócz niknącego pyłu z warkocza komety, która przeleciała przed momentem, zdążając ku bliżej nieokreślonemu celowi. W następnej zaś znajdowała się tam już jednostka o długości dobrych trzystu metrów. Jednolicie czarny kadłub wchłaniał światło gwiazd. Jedynymi, dającymi się zauważyć, jaśniejszymi rzeczami był srebrny symbol w kształcie miecza umieszczonego na tle księżycowej tarczy oraz jarzące się ciemnoczerwonym blaskiem wyloty dysz silników.
Okręt obrócił się o trzydzieści stopni w prawo. Silniki popchnęły go do przodu. Jednostka wzięła kurs na widoczną w oddali, świecącą niczym klejnot stację kosmiczną.
- Za piętnaście minut będziemy na miejscu ? odezwała się Zeel. Siedzący obok niej Wolf skinął głową i popatrzył na obecnych na mostku oficerów.
- Wygląda na to, że pierwszy rejs mamy za sobą ? powiedział z uśmiechem. Spojrzał na avatara.
- Dobrze się spisałaś ? stwierdził. SI opuściła głowę i machnęła niewyraźnie ręką.
- To nic takiego, każdy okręt zrobiłby to samo?
- Ale nie każdy okręt jest pod moim dowództwem ? roześmiał się człowiek. Zdawało się to niemożliwe, ale czarne policzki Zeel pociemniały jeszcze bardziej, gdy kobieta zarumieniła się.
- Mamy zgodę na dokowanie ? zmieniła pospiesznie temat. Obecne na mostku Drowy wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Uwadze załogi nie umknął fakt, że Zeel i Wolfa połączyło coś więcej, niż tylko stosunek dowódca-podwładny. Nikt jednak tego nie komentował. Nic dziwnego. Nikt nie chciał się przekonać, jak zareaguje SI, która słyszała rozmowy prowadzone w każdym zakamarku jednostki.
- Rób więc swoje ? polecił kapitan.
Piętnaście minut później Zeel wchodziła już do doku. Mijając bramę wyłączyła silniki pozwalając, by pchał ją do przodu rozpęd. Wiązki magnetyczne spowolniły jej lot, by w końcu w ogóle ją zatrzymać. Okręt obrócił się wokół własnej osi o sto osiemdziesiąt stopni i przylgnął do jednej ze ścian.
- Dokowanie zakończone ? zameldowała SI. Wolf skinął głową, po czym uruchomił system łączności wewnętrznej.
- Uwaga, mówi dowódca. ? jego głos rozległ się na każdym pokładzie. ? Na stanowiskach pozostaje tylko obsada szkieletowa. Pozostali mają wolne. Na razie jednak nie opuszczajcie pokładu. To wszystko.
Zamknął kanał łączności, po czym podniósł się z fotela.
- Zobaczymy, czy Qilue nie ma czasem dla nas czegoś specjalnego ? rzucił. ? Idę ją o to spytać.
Avatar stanął przy kapitanie.
- Idziemy ? poprawiła Zeel. ? Zawsze chciałam zobaczyć centrum Promenady.
Wolf zerknął na kobietę. Miała całkowicie poważną minę. Westchnął.
- Czemu nie ?mruknął i opuścił mostek. SI deptała mu po piętach.
Zeel i Wolf stali przed bogato rzeźbionymi drzwiami. Człowiek ujął w dłoń ciężką, mosiężną kołatkę i stuknął nią.
Drzwi otworzyły się zapraszająco. SI oraz jej towarzysz weszli do środka.
Stali w dużym pomieszczeniu, mającym kształt koła o średnicy dobrych trzydziestu metrów. Było dosyć ciemno. Starannie zamaskowane i specjalnie osłabione reflektory dawały nikłe światło, co sprawiało, że pomieszczenie wyglądało, jakby zalało je księżycowe światło. W kilkumetrowych odstępach porozmieszczano żywe drzewa, a podłogę porastała trawa. Wolf zastanawiał się, ilu centymetrowa warstwa ziemi była potrzebna, aby ukorzenić trawę..
Na samym środku pomieszczenia znajdowało się kilka wygodnych sof. Na jednej z nich siedziała Drowka, ubrana w srebrną przejrzystą suknię. Wstała na widok przybyszy i skinęła zachęcająco.
- Wejdźcie ? zawołała. Miała bardzo miękki głos.
SI i jej dowódca podeszli do wołającej.
- Qilue... ? skłonił głowę człowiek i spojrzał na mroczną elfkę.
Różniła się od typowej Drowki. Jej długie, sięgające ziemi włosy nie były śnieżnobiałe, a srebrzyste. Lśniły własną, słabą poświatą. Była również wyższa. Zwykle Drowki miały wzrost wahający się między metr pięćdziesiąt pięć a metr sześćdziesiąt pięć. Qilue Veladorn była wyższa. Przewyższała nawet Wolfa, co znaczyło, że ma jakieś metr osiemdziesiąt. Była również lepiej zbudowana niż inne. Jej hebanowa sylwetka miała kształty charakterystyczne dla kobiet dbających intensywnie o kondycję fizyczną i poświęcających sporo czasu ćwiczeniom.
Czerwone oczy patrzyły z sympatią na stojącą obok parę.
- Czytałam twój raport ? powiedziała Qilue, zwracając się do człowieka. ? Jestem bardzo zadowolona z tego, co udało wam się osiągnąć. Elfy zostaną u nas tak długo, jak będą chciały.
- Nie udałoby się, gdyby nie Zeel ? odpowiedział z prostotą oficer. Kobieta odwróciła głowę w kierunku SI, która skromnie spuściła wzrok. Qilue uśmiechnęła się domyślnie.
- Znakomicie się uzupełniacie. To dobrze wróży waszej dalszej? - zrobiła pauzę ? współpracy.
Drowy były mistrzami słownych gierek. Veladorn właśnie to udowodniła.
- Na chwilę obecną nie mam dla was żadnego pilnego zadania. O ile się orientuję, twoja matryca ? zwróciła się do Zeel -potrzebuje ostatnich poprawek?
- Zgadza się ? przytaknęła SI. ? Oprócz tego chciałabym, aby trochę inaczej skonfigurowano mój napęd. Fluktuacje energii nie są alarmujące, ale chętnie bym się ich pozbyła.
- W porządku ? Drowka schyliła głowę. ? Dwa dni powinny na to wystarczyć. Zaraz wydam odpowiednie polecenia?
Qilue pełniła rolę głównodowodzącej stacji. I nie tylko stacji. To ona decydowała, gdzie wysłać poszczególne okręty. To ona nadawała ton całej polityce. Ciekawe jednak było to, iż nie wydawała tak naprawdę rozkazów. Ona raczej prosiła ? tak, jak może prosić starsza siostra. Mimo to cieszyła się absolutnym posłuchem. Nikt się jej nie sprzeciwiał. Darzono ją zbyt dużym szacunkiem.
- Czy macie jeszcze jakieś potrzeby lub życzenia? ? jej głos wyrwał Wolfa z zamyślenia.
- Nie, dziękuję ? odpowiedział. ? Chyba, że ty? ? zwrócił się do SI. Zeel pokręciła głową.
- Ja mam już, czego chciałam?- jej słowa również zabrzmiały dwuznacznie.
Qilue uśmiechnęła się.
- Skoro tak.. Jesteście wolni.
SI i człowiek skłonili się, po czym ruszyli do wyjścia. Qilue patrzyła za nimi przez chwilę uśmiechając się do siebie, a następnie uruchomiła łączność wewnętrzną i skontaktowała się z obsługą doku, wydając im odpowiednie dyspozycje.
Siedzące za konsolami mroczne elfy rozpoczęły wprowadzanie odpowiednich sekwencji komend. Między rdzeniem Zeel a rdzeniem Promenady nastąpiło bezpośrednie połączenie i wymiana danych.
Jedna z Drowek rozejrzała się dyskretnie, po czym błyskawicznie wprowadziła własny ciąg symboli. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
Zeel i Wolf szli korytarzem stacji, mijając Drowy. Od czasu do czasu przemknął jakiś przedstawiciel innej rasy. SI rozglądała się ciekawie. Wszystko było dla niej nowe, całkowicie różne od tego, co dotąd widziała. Całą sobą chłonęła otoczenie.
Dowódca spojrzał spod oka na kobietę. Powodowany impulsem skręcił w jedną z odnóg korytarza.
- Dokąd idziemy? Tędy na pewno nie dojdziemy do doku. ? spytała jego towarzyszka.
- Zobaczysz ? padło w odpowiedzi.
- Ale ja chcę wiedzieć teraz. ? napierała SI.
- Cierp.
Po kilku minutach doszli do końca odnogi. Wolf wcisnął widoczny w ścianie przycisk. Drzwi rozsunęły się.
Człowiek odwrócił się do Zeel. SI stała w bezruchu. W jej oczach widniał zachwyt. Patrzyła na rozpościerający się przed nią widok, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
Za drzwiami znajdował się olbrzymi park. Rozmaite gatunki roślin rosły obok siebie. Mieszanina różnych barw i kształtów robiła niezapomniane wrażenie
Wolf ujął dłoń avatara. Razem przestąpili próg i zagłębili się między drzewa. Zeel obracała się wokół własnej osi, chcąc zobaczyć jak najwięcej. W pewnej chwili człowiek spojrzał w górę. Wyciągnął przed siebie rękę i gwizdnął.
Z góry spadł drapieżny ptak. Zatrzepotał skrzydłami, lądując na ręce Wolfa. Kręcił łebkiem, spoglądając to na mężczyznę, to na kobietę. Zeel uniosła ostrożnie dłoń i pogładziła ptaka po śnieżnobiałych piórach. Człowiek patrzył na to z uśmiechem. Gdy SI cofnęła dłoń, podrzucił go do góry. Ptak rozłożył skrzydła i wydał przenikliwy krzyk nabierając wysokości.
Zeel patrzyła za nim.
-Jaki piękny? Co to właściwie za miejsce?
- Park ? odpowiedział Wolf. ? Zajmuje kilka kilometrów kwadratowych i pełni funkcję rekreacyjną.
- Rekreacyjną? ? zaciekawiła się SI.
- Tak. Idealne miejsce na wypoczynek.
Zeel skinęła głową, przyjmując to do wiadomości.
- Nie wiedziałam, że tak tu jest ? mruknęła.
Człowiek uśmiechnął się.
Siedząca dotąd za konsolą mroczna elfka podniosła się i opuściła pomieszczenie obsługi doku. Gdy tylko znalazła się na korytarzu, ruszyła przed siebie. Po minucie trudno byłoby już powiedzieć, gdzie się podziała?
Zeel oglądała orchideę. Nagle zachwiała się i oparła o dowódcę. Wolf podtrzymał ją. Spytał z niepokojem:
- Co się stało?
- Nic ? SI złapała równowagę. ? Będę musiała zrobić sobie kontrolę podzespołów. Chyba żyroskop mi szwankuje. Wracajmy na pokład ? poprosiła.
Dwa dni później Zeel ponownie znalazła się w kosmosie.
SI wpatrywała się w szachownicę. Siedziała razem z dowódcą w jego kabinie. Właściwie ? w ich kabinie. Już podczas pierwszego rejsu avatar zamieszkał u człowieka. Można było powiedzieć, że w ten sposób Wolf był cały czas na służbie?
Zeel przesunęła hetmana.
- Szach i mat ? oznajmiła spokojnym głosem. Kapitan przewrócił króla na znak kapitulacji.
- Muszę zapamiętać, żeby z tobą nie grać ? powiedział. SI uśmiechnęła się.
- Wytrzymujesz coraz dłużej ? pocieszyła go. ? Może w końcu wygrasz.
- Ano. Chyba melodię na fujarce?
Zeel roześmiała się szczerze. Umilkła nagle i przymknęła oczy. Wolf obserwował ją z niepokojem. Wiedział, że jeśli kobieta zachowuje się w ten sposób, to znaczy to, iż otrzymuje wiadomość bezpośrednio z rdzenia okrętu.
- Odbieram wezwanie o pomoc ? odezwała się.
- Odległość? ? kapitan poderwał się na nogi.
- Dziesięć minut lotu z pełną prędkością. Plus pięć na dotarcie do najbliższego punktu skoku ? SI również się podniosła.
- Wejdź natychmiast na właściwy kurs. I postaw załogę na nogi ? rzucił Wolf, wychodząc pospiesznie na korytarz.
- Tak jest ? Zeel była tuż za nim. W pewnej chwili zwolniła kroku i potrząsnęła głową. Raz, drugi? Oparła się ręką o ścianę. Po paru sekundach wyprostowała się i dogoniła towarzysza. Oficer był tak zaaferowany, że nie dostrzegł dziwnego zachowania kobiety.
Świecące dotąd na ciemnoczerwono dysze silników rozjarzyły się do pomarańczowego koloru, gdy Zeel zwiększyła gwałtownie prędkość. Czarna jednostka zmieniła dotychczasowy kurs.
- Coś więcej o wzywających? ? spytał kapitan, zajmując miejsce na mostku. Cała reszta obsady również była już na stanowiskach.
- Niewiele ? pokręciła głową SI. ? Z tego, co wiem, stracili napęd w pobliżu czarnej dziury. Grawitacja zaczyna ich ściągać.
- Zdążymy?
Avatar rozłożył ręce.
- Nie powiedzieli, ile czasu im zostało...
- Vith ? syknął człowiek.
- Wchodzę na ?wstęgę? ? oznajmiła Zeel.
Na mostku zapadła cisza.
Dziesięć minut później drowia jednostka pojawiła się z powrotem we wszechświecie.
Dowódca natychmiast zerknął na odczyty wskaźników. Według danych Zeel powinna dotrzeć do niego w ciągu dwóch minut. Tyle tylko, że..
- Jak głęboko weszli? ? spytał SI.
- Za głęboko ? odpowiedziała ponuro kobieta. ? Moje silniki nie dadzą rady, ściągnie mnie razem z nimi.
- Szlag! Musi być jakiś spos? - kapitan nie dokończył. Tuż koło Zeel pojawił się dużo większy okręt. Był od niej dłuższy dobre dwa razy. Czerwono-czarne pasy pokrywały jego cały kadłub. Na burcie widniała wieloramienna gwiazda. W jej środku znajdował się namalowany czerwonym kolorem łeb tygrysa.
- O kurrrrr? - Wolf był dogłębnie wstrząśnięty. SI nie odpowiedziała. Była zbyt zajęta odsuwaniem się od tego ?czegoś?.
- Co to za jedni? ? dowódca doszedł do siebie.
- Uthgarczycy, sądząc po konstrukcji ? odpowiedziała Alkilia, śledząca pilnie odczyty. ? To chyba pierwszy ich okręt, napotkany przez kogokolwiek po dobrych stu latach... Wywołują nas!
- Połącz ? polecił kapitan.
Na ekranie pokazał się dowódca obcej jednostki. Siedział wygodnie na fotelu. Miał na sobie czarny strój. Jego krój wskazywał wyraźnie na czysto bojowe zastosowanie. Czarny kombinezon z elastycznego błyszczącego materiału posiadał wiele kieszeni. Przy pasie człowieka wisiał blaster oraz sztylet. Jego tors chroniło coś w rodzaju kamizelki, wykonanej niemal na pewno z kompozytów i pomalowanej na szaro. Miał ciemne, długie włosy. Trudno było powiedzieć, ile miał lat, ale nie więcej niż trzydzieści. Patrzył z uwagą w ekran.
- Jestem dowódcą uthgardzkiego okrętu Timberwolf ? przedstawił się. ? Zidentyfikujcie się.
- Wolf, dowódca drowiego okrętu Zeel ? odpowiedział spokojnie kapitan.
- Człowiek, dowodzący drowim okrętem? -brwi rozmówcy uniosły się wysoko.
- Później wyjaśnię? - odparł człowiek. ? Teraz musimy wyciągnąć tamtą jednostkę z pola grawitacyjnego.
- To jedna z waszych? ? spytał Coen.
- Nie ? pokręcił głową Wolf.
- Ciekawe. Po raz pierwszy słyszę, aby okręt LOLTH próbował komuś pomóc? No dobrze. Co pan proponuje?
- Jedynym wyjściem jest chyba wejście w pole i przylgnięcie do ich kadłuba. Potem pełny ciąg? To powinno zadziałać. Problem w tym, że Zeel nie da rady. Ma za słabe silniki.
Do ucha Coena nachylił się potężnie zbudowany mężczyzna. Wolf przypuszczał, że widzi właśnie SI uthgardzkiej jednostki. Po krótkiej, cichej rozmowie Uthgarczyk zwrócił się ponownie do dowódcy drowiego okrętu:
- My również. Ale razem być może damy radę wyrwać tamtych z pola grawitacyjnego.
- Może? - człowiek spojrzał na Zeel. ? Skontaktuj się z tamtą SI, porównajcie połączoną moc silników z siła pola?
Drowka skinęła głową. Po chwili powiedziała:
- Z naszej oceny wynika, że to zadziała. Ale musimy to zrobić już.
Wolf wzruszył ramionami.
- Skoro tak..
Popatrzył na Uthgarczyka.
- Wchodzimy do akcji. Bez odbioru.
Połączenie zostało przerwane. Zeel ruszyła w kierunku dryfującego okrętu.
- Timberwolf rusza za nami ? odezwała się Alkilia.
- Dobrze ? mruknął dowódca.
Uthgardzka jednostka zrównała się z Zeel. Oba okręty poruszały z jednakową prędkością.
Wolf nie wtrącał się. Domyślał się, że SI obu jednostek są ze sobą w ciągłym kontakcie, uzgadniając każdy manewr. Wolał nie przeszkadzać.
Drowi okręt zbliżył się do dryfującego celu.
- Okręt patrolowy z jednego z ludzkich układów ? rozpoznała Alkilia.
Zeel i Timberwolf weszły na dwa różne kursy. Ich przedłużenie mijało ludzki okręt z dwóch burt.
Nagle oba okręty jak na komendę obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Manewrując za pomocą wstecznego ciągu i silniczków korekcyjnych przylgnęły do wzywającego pomocy ?kuzyna?, uruchamiając magnetyczne przylgi. Obie jednostki dały silnikom pełną moc.
Stopniowo cała trójka zaczęła odsuwać się od czarnej dziury.
Pięć minut później Zeel zwolniła przylgi i odsunęła się od ludzkiego okrętu. Timberwolf zrobił to samo.
- Alkilio, spytaj czy nie trzeba im pomocy ? Wolf zwrócił się do taktycznej. Drowka połączyła się z niesprawną jednostką.
- Nie ? powiedziała po chwili. ? Są wdzięczni za pomoc, ale twierdzą, że teraz już sobie poradzą.
- W porządku ? uśmiechnął się dowódca. Zastanawiał się chwilę.
- Połącz mnie z Timberwolfem ? poprosił.
Chwilę później na ekranie ponownie pojawił się dowódca uthgardzkiej jednostki.
- Wygląda na to, że udało się ich uratować? Dzięki współpracy ? zagaił Wolf.
- Rzeczywiście ? tak to wygląda ? zgodził się Coen. Po krótkiej pauzie dorzucił:
- Obiecał mi pan pewne wyjaśnienia.
- Owszem ? potwierdził człowiek. ? Woli pan tak czy bezpośrednio?
Uthgarczyk roześmiał się.
- Jeśli się pan nie obawia ? zapraszam na pokład.
- Chętnie skorzystam ? odparł Wolf. ? Czy może mi towarzyszyć SI?
- Oczywiście. Współrzędne wyjścia portalu zaraz przekażę. Czekamy?
Coen zakończył połączenie.
Człowiek spojrzał na Zeel.
- Wybierzesz się ze mną?
- A myślisz, że przepuściłabym taką okazję? Albo że puściłabym cię samego na nieznany okręt? ? ton odpowiedzi nie pozostawiał miejsca na wątpliwości.
- No..Dobrze ? Wolf podniósł się z fotela. ? Przygotuj portal. Veinthil, obejmiesz dowództwo ? polecił jednemu z mrocznych elfów.
- Tak jest ? drowi mężczyzna potwierdził rozkaz.
SI i człowiek zeszli dwa pokłady niżej. Postawienie portalu na pokładzie okrętu wymagało zrobienia tego w ściśle wyznaczonym miejscu. Podczas procesu wytwarzała się duża ilość energii. Na tyle duża, że potrzebne były specjalne wzmocnienia kadłuba. Oczywiście część docelowa portalu nie stanowiła już tak dużego zagrożenia. Wyjście z niego mogło dokonać się w miejscu dowolnym bez obaw uszkodzenia czegokolwiek
Wolf podszedł do komory portalu. Obejrzał się na Zeel. SI nie potrzebowała zachęty. Tuż przed nosem kapitana otworzyło się międzywymiarowe przejście. Człowiek przeszedł przez nie bez obaw. Nie miał co prawda broni, a udawał się na pokład okrętu należącego do ludzi, o których nic nie wiedział? Ale to nie sądził, by czymkolwiek ryzykował. Gdyby Uthgarczycy mieli złe zamiary, zaatakowaliby Zeel od razu po zejściu ze ?wstęgi?. Albo po prostu nie dołączyliby do niej w misji ratunkowej pozwalając, by grawitacja załatwiła sprawę za nich.
Tak się jednak nie stało. Wolf uważał więc, że jest im winien choć odrobinę zaufania.
Stał w korytarzu o surowym wystroju. Nie było ani śladu po pełniących jedynie ozdobne funkcje ornamentach, tak lubianych przez mroczne elfy. Ściany były surowe. Po prostu goły metal, pomalowany na ciemnozielony kolor. Czysta funkcjonalność.
Tuż za plecami Wolfa pojawiła się Zeel. Rozejrzała się i stwierdziła:
- Jestem ładniejsza.
- Niewątpliwie ? człowiek musnął żartobliwie włosy avatara.
- Nie o tę urodę mi chodzi ? ofuknęła go kobieta.
- Trzeba było sprecyzować? - dowódca świetnie się bawił.
Drowka otworzyła usta, chcąc odparować, ale nie było to jej dane.
- Witam na pokładzie Timberwolfa ? dobiegło gdzieś z przodu.
Trzy metry przed parą z drowiej jednostki stało dwóch ludzi. Wolf rozpoznał natychmiast dowódcę Uthgarczyków. Drugą osobą był potężnie zbudowany mężczyzna, będący najprawdopodobniej avatarem okrętu.
Coen nie był zbyt wysoki. Wolf oceniał jego wzrost na metr siedemdziesiąt. Za to avatar przekraczał dwa metry. I to dobrze.
- To jest SI mojej jednostki ? Coen potwierdził przypuszczenia Wolfa. Spojrzał na Zeel.
- Zadziwiające, jak avatary mogą się od siebie różnić? No cóż. Zapraszam do sali konferencyjnej ? mówiący wykonał ręką zapraszający gest, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie. Idący obok niego Timberwolf stawiał ciężkie kroki.
- Nie bawią się w ceregiele ? zabrzmiało w głowie Wolfa. Zeel wykorzystała możliwość komunikacji za pomocą nadajnika. Człowiek nie mógł odpowiedzieć, nie chcąc być słyszanym, ale stwierdzenie kobiety miało czysto retoryczny charakter.
Podążyli oboje za gospodarzami.
Sala konferencyjna była okrągła. Na jej środku stał okrągły stół ? rozwiązanie bardzo ?dyplomatyczne?. Podczas dyskusji nie można było wyróżnić stron ani hierarchii. Od względem zajmowanych miejsc wszyscy byli równi.
Coen usiadł na jednym z krzeseł. Timberwolf siadł zaraz obok. Para z drowiej jednostki zajęła miejsca położone dokładnie naprzeciw Uthgarczyka.
Siedzący przyglądali się sobie z nieskrywaną ciekawością.
- Tak więc... Jak to możliwe, aby człowiek dowodził drowim okrętem? ? Coen był pierwszy, jeśli chodzi o pytania.
Wolf rozłożył ręce.
- Jak widać -możliwe ? uśmiechnął się.
- A co na to LOLTH? Z tego co wiem, według niej wszystkie rasy poza mrocznymi elfami nie są niczym więcej niż nawozem? No i jak to możliwe, aby dowodził mężczyzna?
- Nie wiem, co na to LOLTH ? roześmiał się Wolf. ? Zeel pozostaje w służbie Eilistraee.
- Eilistraee? ? Uthgarczyk i avatar pochylili się jednocześnie do przodu. Na ich twarzach malowała się nieskrywana ciekawość.
- Zeel?
- Jak zapewne wiecie, LOLTH jest nadświadomością, której żądza wiedzy i władzy doprowadziła dwadzieścia tysięcy lat temu do wojny na pełną skalę ? zaczęła SI. ? Broniące jej Drowy zostały zmuszone do opuszczenia znanego fragmentu wszechświata i skrycia się w mgławicy, zwanej Podmrokiem. Wszystkie rasy sądziły, że promieniowanie, które w niej panuje, uśmierciło mroczne elfy. Tak się jednak nie stało. Przeżyły i dostosowały się do nowych warunków, okazując LOLTH ślepe posłuszeństwo. Nie wszystkie jednak. Część z nich nie chciała żyć dłużej pod jej dyktando. Tym bardziej, że LOLTH wprowadziła bardzo restrykcyjne prawo.
Renegaci stworzyli wirusa, który miał za zadanie ją zniszczyć. Okazało się jednak, że LOLTH jest zbyt potężna. Obroniła się. Rozpoczęło się polowanie na renegatów. Niewielka grupka zdołała uniknąć śmierci oraz ocalić wirusa. Zbudowali małą stacje kosmiczną i rozpoczęli badania. Odkryli, że przez ten krótki czas, gdy Eilistraee próbowała zniszczyć LOLTH, zyskała samoświadomość. Stała się kolejnym autonomicznym bytem. Początkowo renegaci myśleli, że powtórzy się historia z LOLTH? Na szczęście do tego nie doszło. Eilistraee ma zupełnie inne usposobienie. O ile można to tak nazwać?
Od tamtego czasu renegaci urośli w siłę, ale to wciąż za mało. Nie mogą zaatakować otwarcie LOLTH. Zostaliby wycięci w pień. Na razie wykorzystują więc kilkanaście posiadanych okrętów, by zyskać potencjalnych sojuszników.
- Skomplikowana historia ? odezwał się Timberwolf ? ale nie widzę w niej póki co błędu logicznego.
- Dziękuję ? odpowiedziała spokojnie Zeel .
- A co z wami? ? spytał Wolf. ? Z tego co wiem, to od dobrych stu lat nikt was nie spotkał.
- Owszem, mieliśmy dość długi okres? Izolacji ? przyznał niechętnie Coen. ? Doszliśmy jednak do wniosku, że już wystarczy. W tej chwili?
Urwał nagle. Siedząca do tej pory spokojnie Zeel poderwała się na nogi. Próbowała cos powiedzieć, ale nie mogła. Wykonała kilka chwiejnych kroków i padła jak długa na podłogę. Nie poruszała się.
Wolf odsunął gwałtownie krzesło i wstał.
- Co to ma znaczyć?! ? krzyknął, kierując oskarżycielski wzrok w stronę Uthgarczyka. Coen uniósł spokojnie ręce.
- Nie mam pojęcia ? odpowiedział. ? Niech pan połączy się ze swoimi ludźmi.
Wolf sięgnął po wiszący u pasa komunikator.
- Veinthil, czy wszystko w porządku?
- Nie! ? dobiegło z komunikatora. ? Nic nie jest w porządku! Coś się stało z SI Zeel! Musieliśmy przejść na ręczne sterowanie. Wygląda to tak, jakby ją po prostu trafił szlag! Napęd, uzbrojenie, nawigacja? Nic nie działa, wszystko robimy sami!
- Czy Zeel odpowiada na wywołanie?
- Nie! Mówię panu, kapitanie, tak jakby jej tu nie było!
- Podejrzenie ataku?
- Zerowe! Nie ma śladu po niczym, co wyglądałoby niezwykle.
- Rozumiem ? wycedził ponuro człowiek. ? Postaram się zaraz tam dotrzeć? Bez odbioru.
Wyłączył komunikator i klęknął przy ciele avatara.
Czerwone oczy kobiety patrzyły ślepo gdzieś w sufit. Klatka piersiowa leżącej unosiła się nadal w symulacji oddechu. To akurat było niezależnym mechanizmem i o niczym nie świadczyło.
Wolf dźwignął bezwładne ciało Zeel. Odwrócił się do Coena.
- Muszę dostać się na swój okręt ? oznajmił. Uthgarczyk skinął głową.
- To zrozumiałe ? odparł.
Pięć minut później Wolf stał już w uthgardzkiej komorze portalu. Timberwolf uaktywnił przejście.
- Kapitanie, proszę o zgodę na udanie się na pańską jednostkę ? odezwał się nagle Coen.
- Słucham? ? zmrużone oczy Wolfa nie wróżyły dobrze mówiącemu.
- Sądząc z tego, co się u pana dzieje, pański okręt ma jakąś poważniejszą awarię. Inna SI szybciej znajdzie jej powód, niż jakakolwiek żywa istota. Zgadza się, Tim?
- Dokładnie ? odpowiedział głęboki głos avatara.
Wolf wahał się. W końcu jednak skinął głową.
- Niech będzie.
Na pokładzie Zeel panował chaos. Przyćmione światła awaryjne dobitnie świadczyły o tym, że coś tu jest nie tak. Bardzo nie tak. Oficerowie starali się zaprowadzić porządek, ale bez większego skutku. Nic dziwnego. Załoga była wyszkolona, ale nigdy dotąd nie zdarzyło się, aby wszystkie systemy trzeba było obsługiwać manualnie.
Wolf położył bezwładną SI na koi w ambulatorium, po czym podszedł do wiszącego na ścianie panelu komunikacji wewnętrznej .Uruchomił go.
- Uwaga... Mówi dowódca. Panika nikomu nie pomoże. Przestańcie biegać jak kurczaki z odciętymi głowami i skupcie się na wykonywaniu swoich obowiązków. To wszystko.
Wyłączył panel i westchnął. Odwrócił się do lekarki. Davanae patrzyła na leżącą z niewyraźną miną.
- O co chodzi? ? spytał kapitan. Jego głos brzmiał jak pomruk głodnego tygrysa.
- Co ja mam niby z nią zrobić? Przecież to nie jest żywa istota. Co mam jej zmierzyć? Puls? Temperaturę? - w głosie lekarki zabrzmiało wyzwanie.
- Zacząłbym od fal alfa ? warknął człowiek. ? Chcę wiedzieć, czy to, co tu jest, to ciągle Zeel, czy tylko puste ciało.
Lekarka nie sprzeczała się. Podłączyła aparaturę do ciała avatara i rozpoczęła pomiar.
Uthgarczycy patrzyli na to w milczeniu.
- Nic ? powiedziała po chwili Davanae. ? Jej mózg nie pracuje. Zero aktywności. Tak, jakby cała jej świadomość zniknęła.
- Za pańskim pozwoleniem ? odezwał się Coen. ? Timberwolf może sprawdzić, czy to samo jest ze świadomością okrętu.
Wolf zastanawiał się chwilę.
- Dobrze ? skinął głową. ? Chodźmy na mostek.
Kontrola zajęła avatarowi dwie minuty.
- Świadomość pańskiego okrętu zniknęła ? stwierdził. ? Innymi słowy ? pańskiej SI tu nie ma.
- Jak to możliwe?
Avatar pokręcił głową.
- Mam pewne podejrzenia ? mruknął. ? Ślady w matrycy wskazują na to, że coś wyrzuciło Zeel w obszar Letargu. Możliwe, że to jakiś wirus... Ale nie ma już po nim śladu. Musiał ulec samokasacji.
Wolf opadł ciężko na fotel dowódcy. Jego umysł analizował pospiesznie różne możliwości.
- Czy jesteś w stanie oddzielić moją świadomość od ciała i mnie tam wysłać? ? spytał. Timberwolf skinął głową.
- Teoretycznie tak. Nikt jednak tego nie próbował. Powrót z obszaru Letargu jest bardzo trudny. Niewielu się to uda...
Człowiek machnął niecierpliwie ręką.
- Więc mnie tam wyślesz ? oświadczył. ? Zeel jest sprytna, ale może sobie nie poradzić. Nie jestem nawet pewien, czy zdaje sobie sprawę z tego, co się z nią stało.
- Narazi pan swoje życie ? ostrzegł avatar. ? SI nie jest niezastąpiona. Jestem pewien, że po powrocie do bazy dostanie pan drugą.
- Nie chcę drugiej, chcę Zeel ? warknął wściekle mężczyzna. Podniósł się z fotela.- Jest czymś więcej niż ?tylko? SI. Rozumiesz?
- Nie ? przyznał avatar. Spojrzał bezradnie na Coena.
Uthgarczyk nie wtrącał się. Obserwował w milczeniu Wolfa. Teraz skinął głową.
- Zrobisz to ? powiedział.
- Tak jest ? mruknął ponuro avatar.
Wolf leżał na koi w ambulatorium. Od jego głowy odbiegało kilka przewodów.
- Gotowy? ? spytała Davanae. Człowiek odwrócił głowę i spojrzał na leżącą obok Zeel.
- Zaczynajcie ? warknął.
Timberwolf wystukał kilka komend na pulpicie medycznym. Wolf poczuł szarpnięcie. Zapadła ciemność.
Obszar Letargu był miejscem, gdzie przez pewien czas przebywały świadomości zmarłych istot, oczekując na zespolenie z nadświadomością, z którą byli związani za życia, służąc jej radą i doświadczeniem. Różne rasy spajały się z różnymi nadświadomościami. Nigdy jednak nie było pomyłki. Trudno to było wytłumaczyć...Ale tak właśnie się działo.
Czasami zdarzało się, że bardzo uparte jednostki wracały do świata żywych. Oczywiście nie mogły powrócić do martwych ciał. Jeśli istniała nadzieja na czyjś powrót, budowano specjalnie dla niego ciało takie, jak dla avatarów. W ten sposób dany osobnik nie tylko ożywał, ale stawał się praktycznie rzecz biorąc nieśmiertelny.
Coś takiego zdarzało się jednak nieczęsto... Powrót z obszaru Letargu nie był prosty. Wymagał determinacji i siły woli. Wewnętrzne przekonanie o potrzebie powrotu musiało być naprawdę silne. No i musiała się na to zgodzić również odpowiednia nadświadomość. Kombinacja tych dwóch rzeczy była rzadkością.
Każda istota należąca do rasy na odpowiednim stopniu rozwoju posiadała specjalnie wszczepiony mininadajnik. W momencie śmierci danej osoby następował transfer jej osobowości do obszaru Letargu.
Zdarzało się oczywiście, że nadajnik ulegał zniszczeniu. Wtedy osobowość była nieodwracalnie tracona...
W przypadku Wolfa proces był jeszcze bardziej skomplikowany. Timberwolf musiał ?przekonać? nadajnik, że jego nosiciel nie żyje. A to dopiero połowa zadania. Ciągle jeszcze pozostawała kwestia powrotu do ciała. Istniało zaledwie dwadzieścia procent szansy na to, Iz cała operacja się powiedzie. Kapitan drowiego okrętu wiedział o tym, postanowił jednak wykorzystać każdą, nawet najbardziej nikłą szansę. Za bardzo zależało mu na Zeel.
Wolf ocknął się leżąc na trawie. Przynajmniej wyglądało to jak trawa... Zastanawiał się chwilę, jak to możliwe, ale potem wzruszył ramionami. Istnienia ?wstęgi? też nikt nie potrafił wyjaśnić ? a funkcjonowała. I to jak!
- Niektóre rzeczy trzeba brać na wiarę ? mruknął i wstał. Rozejrzał się.
Stał na niewielkim wzgórzu, u którego stóp przepływał niewielki strumyk. Nad wodą leżała SI. Wyglądała na nieprzytomną. Najwyraźniej sztuczne świadomości gorzej znosiły podróż w obszar Letargu...
Mężczyzna zbiegł ku leżącej. Była ubrana identycznie, jak ciało, które zostało na okręcie. Nic dziwnego. Obowiązywała tutaj zasada ?Jak się widzisz, takim jesteś?. A ze podświadomie każdy doskonale wie, jak wygląda... To i miało to odzwierciedlenie w ubiorze. Również Wolf był ubrany w to samo czarne ubranie, które miał na sobie na pokładzie.
Człowiek klęknął przy Drowce i zaczął ją delikatnie cucić.
Po kilku chwilach kobieta otworzyła oczy i usiadła.
- Co się... Gdzie ja jestem? ? rozejrzała się. ? Co my robimy w parku? Z tego, co pamiętam, to rozmawialiśmy z Uthgarczykami?
- Nie jesteśmy w parku ? wyjaśnił cicho Wolf.
- Nie? Więc.. Gdzie?
- Na obszarze Letargu.
- Na... Zaraz. To znaczy... Jesteśmy martwi? ? Zeel osłupiała.
- Jeszcze nie ? odpowiedział człowiek. ? Coś cię zaatakowało i wypchnęło tutaj. Prawdopodobnie jakiś wirus.
- No dobrze, to tłumaczy mnie. Ale co z tobą?
- Ktoś musi sprowadzić cię do domu ? odparł Wolf.
- Słucham? Chwileczkę. To znaczy, że dałeś się wyrzucić z ciała tylko po to, aby mnie odnaleźć? Wiesz, jak małą masz szansę na powrót?
- Dwadzieścia procent to wcale nie tak mało ? zaprotestował człowiek.
- Ale nie wtedy, kiedy chodzi o twoje życie! ? zirytowała się Zeel. ? Nie miałeś prawa tak ryzykować! Nie dla mnie! Jestem tylko SI! Można mnie zastąpić!
- Nie można ? głos mężczyzny był bardzo cichy.
- Powinnam... Co powiedziałeś? ? dopiero po chwili do świadomości Drowki dotarły słowa jej towarzysza.
- Nie można cię zastąpić ? powtórzył Wolf.
Zeel zamilkła.
- Teraz już za późno na wyrzuty ? powiedział spokojnie człowiek. Ujął dłonie avatara.
- Chcesz wracać? ? spytał.
- Muszę ? odpowiedziała Zeel. ? Ktoś musi cię pilnować, żebyś więcej takich głupot nie robił. Ryzykować życie dla SI... ? w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie dla SI. Dla kogoś, kogo kocham ? szepnął mężczyzna. Przytulił kobietę.
- Skup się ? szepnął prosto do jej spiczastego ucha. ? I cokolwiek by się działo... Nie puszczaj mnie.
W odpowiedzi Drowka wzmocniła uścisk.
Ich postaci otoczył srebrny blask, po czym obie sylwetki rozmyły się i zniknęły bez śladu.
- Udało im się ? do uszu Wolfa dobiegł głos Davanae. Podniósł powieki. Zobaczył stojących w pobliżu Uthgarczyków. Lekarka pochylała się nad Zeel, patrząc na odczyty fal alfa.
Człowiek usiadł na koi, po czym opuścił nogi na podłogę. W tym samym momencie również SI odzyskała przytomność. Gdy siadała, awaryjne światło zostało zastąpione normalnym oświetleniem. Mężczyzna podszedł do Zeel.
- Wszystko w porządku?
W odpowiedzi SI otoczyła go ramionami.
- Chodźmy stąd...- uśmiechnęła się lekarka, popychając lekko Uthgarczyków w kierunku wyjścia. Gdy już przestępowali próg, dobiegł do ich uszu głos kapitana:
- Dziękuję...
Coen odwrócił się i odpowiedział:
- Proszę bardzo.
Opuścił pomieszczenie.