Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Fatalne Pomyłki - Rozdział 5

Fatalne Pomyłki - Rozdział 5

Viewing 5 posts - 1 through 5 (of 5 total)
  • Author
    Posts
  • Zarathos
    Participant
    #2194

    Star Trek; Babylon 5; Styczyński

    TYTUŁ: Fatalne pomyłki

    AUTOR: Jerzy ?Zarathos? Jabłoński

    KONTAKT: zarathos1@poczta.onet.pl

    OCENA: ŻÓŁTA ? PG-13

    PRAWA WŁASNOŚCI: TA HISTORIA MOŻE BYĆ DYSTRYBUOWANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE WIĄŻE SIĘ TO Z UZYSKIWANIEM KORZYSCI MAJĄTKOWYCH W ŻADNEJ FORMIE.


    Copyright/Disclaimer Notice


    Pełen spis praw własności nie należących do autora zostanie umieszczony na końcu opowiadania. Chciałbym tylko zaznaczyć, że nie jestem właścicielem żadnej rzeczy umieszczonej w tym opowiadaniu, a będącej pod ochroną praw autorskich któregokolwiek ze studiów. Tylko część postaci oraz technologii należą do mnie i biorę za nie pełną odpowiedzialność.

    TO STWIERDZENIE MUSI POZOSTAĆ W NIEZMIENIONEJ FORMIE PODCZAS DYSTRYBUCJI OPOWIADANIA.


    Rozdział 5

    "Jest tam kto?"

    Wędrowiec zastukał do blaskiem księżyca zalanych wrót...

    Dwoje ludzi w dwóch kwaterach nie bardzo wiedziało, co ze sobą zrobić. Jurek, kapitan okrętu nie mógł przestać o kobiecie która, co tu ukrywać, bardzo mu się podobała. I która miała szczery zamiar wrócić do swojego świata i dać się zabić. A Aiien, kobieta o której myślał kapitan nie mogła uporządkować swoich myśli. I przestać myśleć o kapitanie, który ją pociągał. I który zostanie tutaj, gdy ona i jej ludzie polecą do domu. Po śmierć.

    Aiien westchnęła ciężko i podeszła do replikatora ? Woda, zimna ? komputer cicho bipnął i po sekundzie Aiien raczyła się lodowatym płynem, przywołując wspomnienia kolacji, jaką zjadła razem z kapitanem.

    *** * ***

    3 godziny wcześniej

    Jurek wcisnął przycisk otwierania drzwi i odsunął się na bok. Aiien z ciekawością weszła do środka. I cicho krzyknęła. Pomieszczenie, w jakim się znalazła sprawiało, że kwatery admiralskie na okrętach Sojuszu wydały jej się nagle dziurą. Olbrzymi pokój wydawał się jej spełnieniem marzeń o mieszkaniu na okręcie. Rozejrzała się, jednak nigdzie nie widziała łóżka. Jurek wślizgnął się za nią

    - Sypialnia jest tam ? pokazał niewielkie przejście zasłonięte krwistoczerwoną kotarą z wyhaftowanym złotym symbolem Floty Gwiezdnej.

    - Sypialnia ? spojrzała na niego z niedowierzaniem.

    - Tak. Łazienka to te drzwi tuż obok. Po drugiej stronie masz pokój gościnny.

    - Sypialnia, łazienka, pokój gościnny... ? spojrzała na niego ? Jesteś pewien, że to okręt wojenny a nie luksusowy liniowiec?

    - Absolutnie. To kwatera kapitańska. No, dla ludzi o tym samym statusie ? ambasadorów, ważnych gości itd.

    - Czyli ja jestem ważnym gościem. ? uśmiechnęła się

    - Owszem. Nawet bardzo. ? Jurek podszedł do olbrzymiego czarnego panelu w ścianie ? To jest replikator. Wyprodukuje w zasadzie wszystko, czego zażądasz.

    - Złoto też? ? zapytała ciekawa

    - Tak. A po co ci złoto? Jesteś jubilerem z zamiłowania. ? Aiien popatrzyła się na niego jak na naiwnego

    - No jak to, po co? Na sprzedaż.

    - Aha. Sprzedaż. Tak. ? uśmiechnął się zadowolony z czegoś ? Oprócz tego to terminal łączności wewnętrznej i ogólnie rzecz biorąc komputer. ? odsłonił szufladę ? Tu masz PADDy. Jeżeli chcesz coś poczytać bierzesz to cudo i aktywujesz. O tak ? zademonstrował ? Tu masz numer PADDa. Każesz po prostu zgrać komputerowi interesujące cię dane i gotowe. Poza tym w każdym pokoju jest terminal osobisty ? pokazał na mały ekranik ? to normalny komputer z obsługą głosową. I dotykowa. System jest dość intuicyjny, nie powinnaś mieć problemów. Co by tu jeszcze?... pierzesz, sprzątasz itd. za pomocą replikatora. Naczynia i pranie wkładasz do środka. Jeżeli chcesz posprzątać pokuj karzesz to zrobić o tak. Komputer. Sprzątanie kwatery ? replikator uruchomił się i nagle cała kwatera została zalana błękitnym światłem. Po paru sekundach światło zniknęło. ? Gotowe. W łazience jest wanna i prysznic dźwiękowy. No umywalka etc. jak wszędzie. No to chyba wszystko. Rozgość się. Ja muszę iść na mostek, ale może spotkamy się za godzinę i zjemy coś? Kuchcik jest podobno całkiem niezły na tej krypie.

    - Czemu nie ? Aiien była wyraźnie przytłoczona tym wszystkim. Jurek uśmiechnął się ze zrozumieniem i wyszedł. Kapitan została sama.

    Przez chwilę jeszcze stała na środku pokoju. W końcu z westchnięciem poszła do sypialni. Jeżeli miała iść na kolację, musi wziąć prysznic. I skombinować coś ładnego do ubrania. Ostatecznie nie jest na służbie...

    Jurek uśmiechał się zadowolony. Nie bardzo wiedział zresztą, dlaczego. Usiłował sobie wmówić, że to ten nowiuśki okręt wprawia go w taki nastrój. Jednak w głębi ducha wiedział, że to przez Aiien.

    Drzwi windy otworzyły się i kapitan wszedł na mostek

    - Kapitan na mostku! ? wrzask jakiegoś służbisty sprawił, że aż podskoczył.

    - Wiem gdzie jestem, dziękuję. I proszę sobie dać na przyszłość spokój. ? usiadł na fotelu kapitańskim. Przez chwilę powiercił się, żeby znaleźć najlepsza pozycję a potem uruchomił monitory. Szybko sprawdzał postęp w przygotowywaniu okrętu do odlotu. Tak jak się spodziewał, najwięcej problemów sprawiał nowy typ deflektora. Stworzony stosunkowo dawno temu był prawie dwa razy bardziej wydajny niż deflektor normalnego Sovereigna, jednak miał tak wielkie wymagania energetyczne, że zamontowanie go na okrętach było niemożliwe aż do powrotu Voyagera. I stworzenia kwantowego rdzenia warp ? prawie dziesięciokrotnie potężniejszego od klasycznych rdzeni MARA. Westchnął. Do odloty mieli jeszcze dwa dni. Jim mówił, ze da sobie rade z zapasem 5 godzin. Pozostało mieć nadzieję, że kierował się złotą zasadą inżynierów.

    Przełączył na kontrolę statusu uzbrojenia. 700 torped kwantowych załadowanych i drugie tyle fotonowych, wszystkie 9 wyrzutni sprawnych. Pasy fazerowe także. Napęd sprawny, reaktor chyba też ? nie mógł przegryźć się przez ten techniczne bełkot, jaki mu tu Jim wstawił. Nagle zapipał alarm czasowy. Zbliżała się godzina kolacji, na jaką był umówiony z Aiien. Wstał lekko i wyszedł z mostka...

    Aiien weszła do mesy. No, czegoś, co powinno być mesą. A okazało się luksusową jadalnią. Rozejrzała się szukając Jurka. Tam. Skierowała się do stolika zastanawiając się, dlaczego wszyscy się na nią gapią. Jurek wstał z otwartymi ustami.

    - Co się stało? ? zapytała lekko zirytowana

    - Jesteś piękna ? wyszeptał Jurek podziwiając smukła sylwetkę kapitan ubraną w czarną sukienkę. Związane w koński ogon włosy, złoty łańcuszek oraz czarne buty na niskim obcasie dopełniały obrazu. Pogratulował sobie w duchu pomysłu założenia munduru galowego. Oboje usiedli i po chwili podszedł do nich kelner stawiając kieliszki z czerwonym winem.

    - I jak ci się podoba na okręcie? ? zagaił rozmowę Jurek, pierwszy raz w życiu nie wiedząc, co ma powiedzieć kobiecie.

    - Ładna ? spojrzała na niego ? nie z tego świata. Nie z mojego świata. ? Aiien zastanowiła się ? Jak tu jest? ? zapytała po chwili.

    - To znaczy?

    - No, w Federacji. Jak tu jest? Jak się żyje?

    - Hm... chyba lepiej niż gdzie indziej ? Jurek zastanowił się ? Na pewno lepiej.

    - Mówisz jak ci Vulcanie. Możesz to trochę... rozwinąć.

    - Od czego by tu zacząć? ? zastanowił się Jurek ? chyba najlepiej od początku. Hm, najpierw nie było nic. Potem bóg stworzył światło. I dalej nic nie było, tyle, że można się było o tym przekonać ? Aiien popatrzyła na niego rozbawiona i uniosła kieliszek w toaście. Jurek ukłonił się lekko.

    - A tak na serio?

    - Tak na serio... Tak na serio zaczęło się od trzeciej wojny światowej, wybicia dziewięćdziesięciu procent ludzkości i szalonego naukowca.

    - Miało być poważnie!

    - No i jest ? Jurek skinął głową ? Nawet bardzo poważnie. Trzecia Wojna była kontynuacją rozpoczętego jeszcze w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku konfliktu eugenicznego.

    - Eugenicznego?

    - Ludzie uznali, że są lepsi od matki natury i zaczęli tworzyć superludzi.

    - I?

    - No i superludzie uznali, że są lepsi od ludzi. Wojna trwała cztery lata i nie przebierano w środkach. Użycie taktycznej broni atomowej było na porządku dziennym. Wojna zakończyła się w... 1996. Pokój trwał 47 lat. W 2043 wybuchła kolejna wojna. Tyle, że tym razem ludzie nie mili zamiaru ograniczyć się do użycia broni taktycznej i użyto strategicznych głowic nuklearnych. Zginęło dziewięćdziesiąt procent ludzkości a ci, co przeżyli... Cóż. W większości byli na poziome neandertalczyków.

    - To jakim cudem?..

    - Teraz latamy w kosmosie. ? Aiien skinęła głową ? Mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu. Pewien nie do końca normalny... ? do stolika podszedł kelner

    - Macie owoce morza? ? zupełnie automatycznie spytała Aiien, zapominając, że tu nie ma akwarium z krabami. Kelner uśmiechnął się

    - Tak proszę pani.

    - W takim razie poproszę zupę z kraba, homara. Dodatki proszę dobrać samemu ? Jurek uśmiechnął się lekko. ?Prawdziwa dama, psia jego kość? pomyślał z podziwem

    - Ja poproszę to samo. ? poczekał aż kelner odejdzie ? To na czym skończyliśmy? Aha, na szalonym naukowcu.

    - Właśnie. Dlaczego szalony? Skoro to on pomógł wam zbudować to wspaniałe społeczeństwo?

    - A jak nazwałabyś kogoś, kto próbował przekroczyć prędkość światła lecąc w wybebeszonej głowicy atomowej? ? Aiien popatrzyła się na Jurka, chcąc upewnić się, że nie żartuje ? Mieliśmy szczęście i nie zabił się. Co więcej Vulcanie odkryli jego lot i uznali, że warto z nami nawiązać kontakt. W ciągu następnych... dziesięciu mniej więcej lat, ludzkość pod ich kierownictwem pozbyła się widma głodu, nierówności społecznych, wojen. Aż do czasu napotkania Rihansu...

    Przez dwie godziny Aiien słuchała z zapartym tchem historii Federacji. Wojna z Rihansu, założenie Federacji, spotkanie z Klingonami i zimna wojna z tą rasą. Konflikt z Kardassianami, poświęcenie Enterprise-C, aby uratować wroga kolonię. Zastanowiła się, czy będąc na miejscu kapitan Garrett i słysząc sygnał o pomoc z minbarskiej kolonii, poleciałaby na pomoc. Ze wstydem pomyślała, że nie. A potem lata pokoju. Aż do spotkania Borg. Opowieści kapitana o rasie cyborgów asymilujących do swojego kolektywu kolejne osobnik, całe planety i rasy wstrząsnęła Teer. To było coś, czego w jej świecie nie było. Ona mogła co najwyżej zginąć. Ale stać się Borg... No a potem nadeszło Dominium. I kolejna wojna. Rasy sobie wrogie połączyły się walcząc ze wspólnym wrogiem. Potem kolejny konflikt z Rihansu. I ona. Oraz Minbari. Kolejne widmo wojny. Mimo wszystko podziwiała ludzi z tego świata. Ludzi, którzy gotowi byli odłożyć na bok uprzedzenia i wspólnie z innymi rasami walczyć o wspólną przyszłość. Lepszą przyszłość...

    *** * ***

    W tym samym czasie, gdzie indziej

    W ciemnościach rozbłysły dwa punkciki ? zielony i czerwony, i dało się słyszeć dziwną melodię, przez którą przebijały się mechaniczne słowa

    - Trzeba to zbadać

    - Stało się...

    Przestrzeń Federacji

    Okręt otworzył wrota opuszczając Rzekę. Pan nakazał odnalezienie istot, które zraniły Dzieci. Okręt rozumiał. I był posłuszny. Istota zamknięta w kryształowym rdzeniu głęboko wewnątrz okrętu drgnęła, gdy opuściła rzekę. Należała do Dzieci. Dawno temu, zanim nie stała się okrętem. Teraz szukała obcych wszystkimi swoimi nowymi zmysłami. Są. Dwa niewielkie mechaniczne pojazdy z zamkniętymi wewnątrz istotami. Istota będąca okrętem znała je. Dzieci z nimi walczyli. Ale istot znała ten świat. Świat podobny temu. Obcy świat. Podobny do świata, w którym istniała mroczna świątynia pod czarnym, oddychającym niebem. Świata, z którego dawno temu Śmierć przyszła po jej panów. Okręt skierował się w stronę ludzi. Jeżeli dali się omotać Śmierci, musieli umrzeć. Istota znała Ludzi. Byli słabi. Słabi nawet wtedy, gdy była jeszcze dzieckiem. Musiała ich zniszczyć a ciała zabrać jak panowie nakazali.

    Kapitan Fernandez, dowódca USS Draconis, okrętu klasy New Orleans z zadowoleniem pociągał ze szklaneczki swój ulubiony napój ? zimną, miętową herbatę, gdy rozbrzmiały alarmy.

    - Kapitanie, wykryliśmy uskok podprzestrzenny. Ma takie same dane jak wrota skokowe Minbari.

    - Czerwony alarm dla patrolowców i stanowisk obronnych. Niech Bat dołączy do nas. Platformy poradzą sobie tutaj.

    Po chwili dołączył do nich drugi okręt tej samej klasy. Dwa niewielkie okręciki skierowały się w stronę, z której dochodził sygnał i przyspieszyły.

    - Sir! To nie są Minbari.

    - Ludzie?

    - Nie sir. To jakiś bio-okręt.

    - Bio... ? popatrzył na pierwszego oficera, który wyglądał jakby zobaczył ducha ? ... bio-okręt? 8472 ? zapytał swojego oficera taktycznego.

    - Nie sir. To inny typ. I chyba mniej zaawansowany, możemy z łatwością go skanować.

    - Całe szczęście. Co tam siedzi w środku?

    - Jedna istota. Nieznana ra... wzrost emisji energetycznych! - nagle bio-okret połączył się z Draconisem wiązką energii. ? Pola na 25 procentach!

    - Zwrot bojowy. Odpowiedzieć ogniem po gotowości. ? federacyjny okręt wystrzelił z fazerów. Punktowe trafienia z łatwością przebiły się przez grawimetryczne pola osłonne bio-okrętu i zdenaturyzowały olbrzymie połacie kadłuba. Wrogi okręt zatańczył jak szalony, jakby chciał strząsnąć z siebie ból...

    Istota zawyła z bólu. Jeszcze nikt nie zadał jej takich cierpień. Śmierć. Ludzie sprzymierzyli się ze Śmiercią. Skądinąd mogli mieć taką technologię. Mistrzowie muszą się dowiedzieć. Musza się...

    ... pomarańczowe pociski uderzyły w centrum kadłuba. Energia anihilacji sześciu kilogramów materii wystarczyłaby do zmiażdżenia bio-okrętu. Dodatkowe efekty fazowe sprawiły, że nie było już nawet czego szukać. Żywa maszyna zniknęła.

    - Znakomicie. ? Fernandez odwrócił się do oficera taktycznego. ? proszę przygotować raport o walce. I połączyć mnie z Flotą.

    Dwa światełka zbliżyły się do siebie

    - Umarł

    - Tak.

    - Obcy Świat jest niebezpieczny. Ludzie z obcego świata nie mogą się tu dostać

    - Tak

    Reyden
    Participant
    #20913

    kolejne częsci opowiadania czyta sie wysmienicie .

    Brawo Zarathos Dołączona grafikaDołączona grafika

    EMH Mark IX
    Participant
    #20920

    Świetnie kolego kapitanie :-DTrochę się obawiałem tego "pierwszego kontaktu", ale poradziłeś sobie wyśmienicie. Volkanie jednak sprawdzają się w każdej sytuacji.Obawiałem się jakichś przemówień Rady, hucznego powitania - a tu proszę. Wszystko rozwiązane delikatnie, z wyczuciem i Volkańską logiką.Gratulacje - kawał dobrej roboty. A teraz ślinię sie w oczekiwaniu na część kolejną 🙂

    Arecki
    Participant
    #20922

    Rozdział 5 dalej trzyma wysoki poziom. Tylko troszkę krótki. Albo po prostu tak szybko się to czyta. Nawet nie wiem kiedy doszedłem do ostatniego zdania.Zastanawia mnie czemu obcy bio-okręt został tak szybko zniszczony, bez możliwości dokładnego zbadania lub próby nawiązania pierwszego kontaktu. To takie niefederacyjne.Niecierpliwie czekam na więcej.Tak trzymać :spoko:

    Zarathos
    Participant
    #20926

    jeden strzal z bio odparowal 75% pol New Orleans. Co w tym dziwnego ze drugi walnal z grubej rury. no i przedobrzyl bo torpedy odparowaly biookrecik

    a co do pierwszego kontaktu to nie mili kidy bo bio zaczal strzelac jak tylko mogl

Viewing 5 posts - 1 through 5 (of 5 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram