Forum Fandom Opowiadania Cykle opowiadań dział tymczasowy Faber est suae quisque fortunae

Faber est suae quisque fortunae

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • Author
    Posts
  • Anonymous
    Guest
    #2838

    Tagi: Star Trek, GF, Alla'e, Romulanka

    PRAWA WŁASNOŚSCI: TA HISTORIA MOŻE BYĆ DYSTRYBUOWANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE WIAŻE SIĘ TO Z UZYSKIWANIEM KORZYŚCI MAJĄTKOWYCH W ŻADNEJ FORMIE.


    Copyright/Disclaimer Notice


    Chcę zaznaczyć, że nie jestem właścicielem żadnej rzeczy umieszczonej w tym opowiadaniu, a będącej pod ochrona praw autorskich któregokolwiek ze studiów. Tylko część postaci oraz technologii należą do mnie i biorę za nie pełną odpowiedzialność. Opowiadanie niniejsze zostało stworzone dla rozrywki autora i czytelników i nie ma na celu uzyskania korzyści majątkowych.

    TO STWIERDZENIE MUSI POZOSTAĆ W NIEZMIENIONEJ FORMIE PODCZAS DYSTRYBUCJI OPOWIADANIA.


    CZEŚĆ I - " Początek "

    7 grudnia 2371 roku, Ziemia, San Francisco.


    Młoda, dwudziestoletnia kobieta patrzyła na uderzający monotonnie w szybę jej kwatery deszcz. Widok ściekających jednostajnie kropli uspokajał ją, odpędzał zdenerwowanie wywołane zbliżającą się uroczystością.

    Niespodziewana błyskawica wyrwała ją z zamyślenia, zerknęła na zegar i poderwała się. Najwyższy czas.

    Podeszła do lustra i oceniła swój wygląd. Ujdzie, stwierdziła krytycznie przygładzając ostatni raz długie, aksamitne włosy. Rozejrzała się sprawdzając czy wszystko spakowane i gotowe do transportu i wyszła, zostawiając za sobą pokój który towarzyszył jej przez ostatnie 4 lata.

    Ogromna sala, utrzymana w neokubistycznym stylu, była wielką aulą Akademii Floty Gwiezdnej. Jak co roku, tak i teraz szczelnie wypełniali ją kadeci z najwyższego rocznika, w ten wyjątkowy dzień ubrani nie w szaro-czerwone mundury, ale w czarne togi. Na honorowych miejscach siedzieli goście - rodzice kadetów, admiralicja oraz ciekawscy z rządu. Sama sala prezentowała się nie mniej okazale. Standardowy, jasno-szary kolor zniknął za potężnymi, flagami z godłem Federacji przeplatającymi się z flagami Akademii i Floty Gwiezdnej. Na podium, poszerzonym specjalnie na tą okazję, stał szereg złotych statuetek okrętu klasy Constitution - nagrody dla najlepszych kadetów. Jednak na długim stole obok, pilnowanym przez dwóch kadetów z sekcji ochrony leżało to, co było dziś obiektem pożądania zgromadzonych - dyplomy ukończenia Akademii.

    Alla'e zajęła swoje miejsce i przez chwilę obserwowała podium, po czym zerknęła na olbrzymi, antyczny zegar. 15:55. Niedługo się zacznie, pomyślała i poprawiła się niecierpliwie na fotelu. Czemu to tak długo trwa?

    Gdy na salę weszli wykładowcy, harmider nagle ucichł. Przez chwilę słychać było jeszcze szepty z części dla gości, jednak i one umilkły, gdy wykładowcy weszli na podwyższenie.

    Podobnie jak kadeci, wykładowcy ubrani byli w tradycyjne akademickie stroje i wyglądali co najmniej dziwnie na tle olbrzymiego nowoczesnego loga Akademii Floty Gwiezdnej zdobiącego ścianę za nimi. Podobne logo można było zobaczyć na holomonitorze który normalnie służył do projekcji wykładów.

    Ex Astrist, Scientia - mówił napis na symbolu akademii. Wiedza pochodzi z Gwiazd.

    Ceremonia, jak to zazwyczaj bywa, rozpoczęła się od wystąpień oficjeli. Ważniejszych wykładowców, jakiegoś admirała którego Alla'e nigdy wcześniej nie widziała, był nawet jakiś cywil - pewnie polityk. Po jakimś czasie dziewczyna znajdowała się niebezpiecznie blisko zapadnięcia w drzemkę, gdy zabrzmiał głos dowódcy Akademii ogłaszający to, na co czekała.

    "... do wręczenia dyplomów z wyróżnieniem dla pięćdziesięciu najlepszych abiturientów Akademii."

    Admirał-Szef zaczął wyczytywać kolejne nazwiska. Alla'e z zazdrością obserwowała odbierających nagrodę kadetów. Gdy dowódca zaczął zbliżać się do jej nazwiska, wysiedzenie na miejscu było coraz trudniejsze. Zaczęła poprawiać włosy i wiercić się - wywołując uśmieszki na twarzach otaczających ją kadetów.

    "Miriell Alla'e" usłyszała głos dowódcy Akademii dochodzący ze wszystkich stron. A może to było tylko złudzenie?..

    Podniosła się i skierowała w stronę podwyższenia. Idąc szybkim energicznym krokiem czuła na sobie spojrzenia mijanych osób. Ci którzy znajdowali się dalej patrzyli z zainteresowaniem na każdy jej krok ukazany na telebimie.

    "Cóż precedens zawsze wywołuje takie reakcje" - pomyślał admirał Sulu widząc , poruszenie jakie wywołała na zebranych idąca w kierunku grona wykładowców osoba.

    "Niczym zwierze w Zoo, wszyscy się na mnie gapią. Ciekawe czy tak samo czuł się Worf?"

    "Dwudziesta druga pozycja... Mogło być lepiej ale komu chciałoby się tyle uczyć?! Jest przecież masa ciekawszych rzeczy do roboty niż obrastanie kurzem przy czytaniu padów..."

    Zbliżywszy się do podwyższenia skręciła w prawo i już była na podium. Obrzuciła wzrokiem wypełnioną po brzegi salę. Ci wszyscy kadeci, jednakowo ubrani, sprawiali wrażenie pojedynczego, olbrzymiego organizmu. "Czarna ameba" - Alla'e uśmiechnęła się do siebie. Mijała kolejnych profesorów i gości, wśród nich takie żywe legendy GF jak admirała Chekova, Sulu czy Uhure. Na samym końcu siedział otyły jegomość - Montgommery Scott. Szef Korpusu Inżynierów Gwiezdnej Floty puścił do niej "oczko" szelmowsko się przy tym uśmiechając. "Stary pierdoła. Jeszcze mu numerki w głowie" - pomyślała , przypominając sobie zajęcia z legendą inżynierów GF.

    Dumnie krocząc Miriell po chwili była już spowrotem na swoim miejscu. Światła powoli zaczęły gasnąć , sferyczne sklepienie sali przybrało wygląd gwiaździstego nieba.

    Prezentacja rozpoczęła się.

    Mały , czarnowłosy na oko ośmioletni chłopiec w todze nie bez trudu próbował złapać odpowiedni wiatr dla swego latawca. Nagle jego powiew wyrwał mu z ręki sznurek, jego ulubiona zabawka znikła z pola widzenia , unosząc się w stronę nieboskłonu. Mały Rzymianin zawziął się: " kiedyś i my sięgniemy nieba by nam latawce nie uciekały".

    Obraz zmienił się, przeskoczył na grupę kilku majestatycznych żaglowców ostrożnie sunących przez wąskie skaliste gardło, wypełnione pływającymi bryłami lodu przy których małe drewniane okręty wyglądały niczym mrówka przy słoniu. To samo miejsce potomni nazwali od imienia jego odkrywcy Cieśliną Magellana.

    Starszy, brodaty łysiejący człowiek z niezwykłą finezją i zręcznością w ogromnym skupieniu kreślił linie. Powoli zaczął krystalizować się z nich jednolity kształt. W jego środku znajdowała drewniana konstrukcja przypominająca rower umieszczony w bolidzie F1 z , której symetrycznie rozchodziły się niczym skrzydła nietoperza pokryte płótnem drewniane listwy. "Późno już", wyszeptał starzec, po chwili dodając "nawet Leonardo da Vinci musi spać".

    Czasy zmieniły się, ukazując Londyn doby wiktoriańskiej z lotu ptaka. Obraz stopniowo powiększał się skupiając się na zabytkowym budynku - siedzibie Brytyjskiego Towarzystwa Naukowego. W chwile potem w jego sali wykładowej rozszedł się natchniony , pewny swoich racji głoś Lorda Kelvina " Ludzie nigdy nie będą latać, nie zbudują maszyny do latania, bo jak coś cięższe od powietrza mogłoby się oderwać od Ziemii ? " . Niedługo po tym wydarzeniu Wright Flyer pierwszy samolot o napędzie spalinowym skonstruowany przez braci Wright oderwał się od Ziemii.

    Potężne silniki rakiety Saturn V , w chwile po zainicjowaniu reakcji spalania paliwa zaczęły powoli , unosić 3000 ton swojej masy , wytwarzając przy okazji ogromny jęzor płomienia wydobywający się z dyszy. Tłum gapiów i dziennikarzy z całego globu z zapartym tchem podziałał startującą dnia 16 lipca 1969 roku z Centrum Lotów Kosmicznych na Przylądku Canaveral rakietę zawierającą pierwszy ludzki statek kosmiczny - Apollo 11. Amerykańscy astronauci Armstrong i Aldrin przeszli do modułu księżycowego, który został

    odłączony i rozpoczął historyczne lądowanie. Wkrótce Neil Armstrong przekazał Ziemi radosną wiadomość - "Orzeł wylądował".

    Armstrong wyszedł po drabinie i postawił stopę na pokrytej pyłem powierzchni srebrnego globu, wygłaszając słowa, które przeszły do historii: "To jest mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości". Następnie wyszedł Aldrin i obaj kosmonauci przeprowadzili badania naukowe oraz ustawili amerykańską flagę. Umieścili też tabliczkę z następującymi słowami: "W tym miejscu ludzie z planety Ziemia po raz pierwszy postawili stopę na Księżycu. Lipiec 1969. Przybywamy w pokoju dla dobra całej ludzkości."

    Historia przyśpieszyła niczym elektron w akceleratorze cząsteczkowym przenosząc się stulecie do przodu. Phoenix był pierwszym statkiem zbudowanym przez ludzi zdolnym do lotów z prędkościami większymi od prędkości światła. Został on wyposażony w napęd nadświetlny co w świetle wcześniejszej ziemskiej fizyki, tak teorii względności Einsteina jak i zasady nieoznaczoności Heisenberga było niewykonalne. Ale na przekór wszystkiemu stało się rzeczywistością. Na sferze ukazała się wzruszona twarz Zeframa Cochrana spoglądającego w kierunku Ziemi - kolebki ludzkości. W chwile potem ekscentryczny geniusz sprawdził pasy bezpieczeństwa i wypowiadając legendarne już słowo uruchomił napęd warp. Ziemski statek będący przerobioną rakietą Titan V zniknął w błysku niebieskiego światła.

    Wśród ludzi ocalałych z atomowego holocaustu panowało niezwykłe poruszenie. "Coś" z czym nigdy wcześniej się nie spotkali - obcy - zbliżali się. Tu - w Bozeman, w centralnej Montanie. Grupa kobiet i mężczyzn w różnym wieku z lękiem i fascynacją wpatrywała się w niezwykły kształt okrętu podchodzącego właśnie do lądowania, wzbudzając przy tym małą burze piaskową . Terranie z bijącymi sercami , pomimo piasku sypiącego się w oczy wpatrywali się w pojazd, który właśnie wylądował. Po chwili na jednolitym poszyciu okrętu pojawił prostokątny zarys wyjścia. We wnętrzu statku dało się ujrzeć grupa zakapturzonych ubranych w długie , brązowe sięgające ziemi togi obcych. Jeden z nich powoli dostojnym krokiem ruszył poprzez podest w stronę zebranych. Po przejściu kilkunastu kroków, zatrzymał się po czym sięgnął dłońmi kaptura , ściągając go jednym ruchem. Ukazując ludziom swoje pozbawione choćby cienia emocji oblicze i długie szpiczaste uszy. W chwile później kosmita uniósł swoją prawą rękę składając ją w dziwny sposób. Był 6 kwietnia 2063 roku.

    Niczym w kalejdoskopie pojawiały się i znikały migawki z wojny pomiędzy Zjednoczoną Ziemią a Rihhansu. Wojny , która stała się katalizatorem procesu formowania się Zjednoczonej Federacji Planet. Niezwykłej międzyrasowej Unii, która początkowo z sojuszu czysto militarnego przekształciła się związek państw złączonych pod sztandarami wspólnych wartości: wolności, równości, pokojowej koegzystencji, handlu , nauki i eksploracji przestrzeni kosmicznej.

    Powoli, z godnością kroczył po aksamitnym dywanie odświętnie ubrany człowiek w średnim wieku. Skupiający na sobie wzrok dziesiątków tysięcy zebranych osób. Ogromny gmach wypełniony był do ostatniego miejsca. Wielkie haftowane flagi obrazujące grupę gwiazd znajdującą się wewnątrz okręgu, który okalały dwa srebrne wieńce zdawały się zwisać z sufitu niczym stalaktyty. W oddali zamajaczyła usytuowana w samym środku budowli wklęsła wnęka znajdująca się na szczycie półkuli. Stopniowo grupa zgromadzonych w niej osób stawała się coraz bardziej widoczna. Prezydent Jonathan Archer powiódł wzrokiem po zebranych, zatrzymując na dłuższy okres czasu wzrok na komandorze Shranie. Wspomnienia z heroicznej , rozpaczliwej walki na orbicie ziemskiego księżyca parę lat wcześniej uderzyły w byłego już dowódcę okrętu noszącego dumną nazwę Enterprise z siłą wodospadu. Gdyby nie przybycie w kulminacyjnym punkcie bitwy Andoriańskiej Imperialnej Straży ta uroczystość nigdy nie miałaby miejsca. "Zginąłbym a Ziemia wpadła by w ręce naszych śmiertelnych wrogów." Otrząsając się z własnych myśli, prezydent zasiadł w najbardziej kunsztownie wykonanym fotelu , jednym z wielu znajdujących się wokół drewnianego, mahoniowego okrągłego stołu. Natężenie oświetlenia gwałtownie wzrosło, koncentrując się na delegatach, którzy po rozsiedzeniu się zaczęli powoli składać podpisy pod aktem fundacyjnym Federacji. Pierwszy złożył swój podpis następca prezydenta Christopera Thorpa, potem kolejno reprezentanci Volkan, Tellarytów i Andorian. Tak narodziła się Zjednoczona Federacja Planet. Z chwilą złożenia ostatniej parafki pod dokumentem, świadkowie obserwujący te historyczne wydarzenie na ekranach holoprojektorów, spontanicznie podnieśli się z miejsc i zaczęli klaskać, początkowo nieliczni, stopniowo dołączali się inni. Po kilkunastu sekundach już wszyscy. Powoli przesłona kopuły gmachu zaczęła się rozsuwać, ukazując zebranym błękitne niebo a na nim spokojnie przemieszczające się pod wpływem wiatru cumulusy przybierające nad San Francisco różnorakie kształty. Po sali rozszedł się odgłos otwieranych klap, tysiące gołębi wzbiło się w powietrze..

    Prezentacja dobiegła końca.

    Światła powróciły do stanu poprzedniego , już arbiturienci Akademii Gwiezdnej Floty po chwili ciszy zaległej po imponującej wizualizacji zaczęli ściskać się i gratulować sobie dotrwania do tej chwili. Tysiąc czarnych tiar wzbił się w powietrze wśród wiwatów i okrzyków.

    " Gratuluje siostrzyczko ! " Miriell dobiegł zza pleców rozradowany głos jej przybranego brata.

    " Dzięki Matthew " młoda Romulanka dygnęła dostojnie.

    " Chodźmy poszukać mamy ".

    " Zgoda. "

    " No i pięknie ! " Młoda, rudowłosa, dziennikarka w okularach tupnęła ze złości w podłogę.

    " Jak ja ją znajdę w tym cholernym mrowisku." Po chwili zwróciła się do swojego operatora " Mike zamiast ślinić się na widok dziewczyn może raczyłbyś mi pomóc w poszukiwaniach ?! "

    " Się robi szefie " odparł współpracownik siląc się na powagę , zarazem wciąż nie mogąc oderwać wzroku od pewnej powabnej Latynoski.

    " Uhhh " - zajęczał młody człowiek kopnięty w kostkę.

    " Bierz się do roboty na 16:30 musimy mieć gotowy materiał bo Olsen mnie wypatroszy, a ja ciebie zrozumiano ?"

    Jako potwierdzenie Terranin pokiwał tylko głową. Jego mocodawczyni była bardzo ambitna i wymagająca nie cierpiała przy tym nieposłuszeństwa i olewactwa. Fakt ten bardzo utrudniał im współprace.

    Karolina Wett sięgneła jeszcze po padd'a do kieszeni czytając dossier poszukiwanej osoby.

    Miriell Alla'e spojrzała na figure młodej Romulanki. "Ale i tak jestem piękniejsza" pomyślała. Długie czarne włosy opadały na ramiona dziewczyny, a głębokie lśniące niczym dwa agaty oczy sprawiały wrażenie , iż rejestrowały wszystko wokół. "No no niezła dziewucha " wyszeptała pstrokato ubrana kobieta. Pokiereszować kilku kadetów: złamany nos, braki w uzębieniu, topienie w fontannie studenta , który bezczelnie zabrał się za dotykanie wydatnych krągłości dziewczyny. "Ale to Romulanka, oj dzieciaki nie zdawały sobie chyba do końca sprawy z tego faktu. Wychowana przez ludzi ale natura uśpionego wulkanu pozostała". Przewineła palcem na historie dziewczyny. Znaleziona przez kpt Keogh'a - co dodawało tylko pikanterii w świetle zniszczenia Odyssey przez Jem'Hadar - podówczas pierwszego oficera USS Texas klasy Ambassador, w trakcie zwiadu na powierzchni lodowatej planety. W odpowiedzi na sygnał SOS dochodzący z romulańskiego okrętu , który rozbił się na tej lodowej pustyni leżącej w przestrzeni Federacji. Co było samo w sobie niezwykłe. Federacja nie miała żadnego kontaktu z Rihhansu od czasu incydentu z Thomed po którym Imperium weszło w kolejny okres izolacji trwający aż po dzień dzisiejszy.

    Komandor Keogh odnalazł we wraku statku noszącego ślady romulańskich dizruptorów, ukryte pośród zmrożonych zwłok zielonoskórej załogi, w koszyku , zabezpieczone polem stazy zawiniątko. Romulańskie niemowlę z przyczepioną kartką w kilku językach: Miriell Alla'e. Asystent zdawał się dostrzegać łzę , która zakręciła się w oku szefowej, ale może to były tylko refleksy światła ?

    " Widze ją ! " - krzyknął kamerzysta.

    " Gdzie ? " - dziennikarka zaczęła nerwowo rozglądać się wokół siebie.

    " A już widzę , chodźmy".

    Po chwili przedzierając się przez tłum reporterzy znaleźli się przy grupie kilku młodych

    rozradowanych osób zgromadzonych wokół ubranej na czarno kobiety.

    Rozległo się głośne chrząknięcie. Po chwili dał się usłyszeć miły głos rudowłosej kobiety dobiegający z boku:

    " Panno Alla'e jesteśmy z Federacyjnej Sieci Informacyjnej, czy zgodziłaby się pani na wywiad z nami ?"

    Miriell odwróciła się na pięcie lustrując ubraną w jadowicie zielony żakiet kobietę w wysokich butach na obcasie, co ewidentnie dodawało jej wzrostu. Sprawiając iż była prawie tak wysoka jak ona sama.

    " Wywiad ze mną ?!" - spytała oszołomiona.

    " Pierwsza Romulanka w GF to rzecz niezwykła, godna wyróżnienia "

    " W gruncie rzeczy czemu nie.." - odparła dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha.


    Alla'e z ogromną pasją, wypiekami na twarzy czytała już kolejny drugi tom Sagi o Wiedźminie. W momencie gdy tytułowy bohater zakręcił młynka sihhilem szykując się do walki z czarodziejem Vilgefortzem na rozłożoną książkę spadł niczym grom z jasnego nieba pręgowany rudy kocur.

    " Niech cię cholera ! Złaź ! "

    Kot nic sobie nie robił z okrzyków swojej pani rozkładając się całym ciałem na książce, wymownie dając do zrozumienia: < Pogłaszcz mnie. >

    Dziewczyna podniosła sie, zaczynając powoli przesuwać dłoń po mięciutkim futerku ssaka, co wywołało pełen zadowolenia pomruk. Kilka minut później Miriell doszła do wniosku iż starczy Vitowi tego dobrego.

    "No, zejdź z książki " - w odpowiedzi na te słowa kocur wbił swoje małe , zakrzywione pazury w celulozę.

    " Sam tego chciałeś" powiedziała dziewczyna, " komputer odtwórz klingońską operę". Już po kilku pierwszych sekundach ataku sonicznego kot zjeżył sierść , fuknął i pomknął w stronę otwartego okna..

    Kilkanaście minut póżniej Miriell zauważyła iż jest już 16. " Cholera jak ten czas leci" pomyślała. "Komputer włącz wiadomości" . Po chwili ogromny telebim rozjaśniał ukazując grupę kilkuset demonstrujących ludzi , w większości seniorów. Z ekranu wydobył się głos komentatora.

    "...w dniu dzisiejszym począwszy od godziny 14 rozpoczęła się seria ogólnoplanetarych protestów Federacyjnej Partii Emerytów i Rencistów jak i innych związków zawodowych przeciwko planowanym cięciom wydatków socjalnych. Protesty wymierzone były głównie w osobę prezydenta Inyo oraz dysponującą większością w Radzie partię PAAC."

    Obraz na ekranie przybliżył się, grupę głównie starców, odgrodzonych od siedziby prezydenta metalowymi barierkami. Wykrzykiwali różne hasła, trzymając w rękach transparenty. Wielu z nich wygrażało swoimi laskami:

    " Idź do diabła Inyo"

    " Prędzej piekło zamarznie niż na was po raz kolejny zagłosuje sukinsyny !"

    " Spalimy wasze kukły !! "

    Jedna z wiekowych, puszystych kobiet w szmaragdowych okularach szamotała się z ochroniarzami uderzając w swoich przeciwników, którzy próbowali powstrzymać ją od sforsowania zapory. Razy parasolki spadały niczym pioruny na parę młodych mężczyzn wypychających kobietę w stronę demonstrantów. Na widok zbliżających się dziennikarzy zmieszali się i zostawili ją w spokoju. W sam czas, gdyż w sukurs jej ruszyła kilkunastoosobowa grupa kombatantów z wyrazem twarzy, który przyprawiłby Klingona o drżenie łydek.

    Obraz zmienił się, na ekranie pojawił się rosły Andorianin w budynku Rady Federacji.

    " Pewnie jakiś ważniak" pomyślała Miriell kładąc się na brzuchu.

    Donośny , twardy głos dobiegł do jej uszu:

    " Nie ugniemy się pod żądaniami lobby emerytów, konieczne reformy zostaną przeprowadzone."

    Na potwierdzenie tych słów czułki mężczyzny zadrżały groźnie.

    " W związku z przestawieniem gospodarki na tryb wojenny, począwszy od 2367 roku program wyrwania gospodarki Federacji z stagnacji jest i będzie kontynuowany. Doprowadzimy do tego poprzez liberalizacje gospodarki, ograniczenie administracji i zwłaszcza - na to ostatnie członek rasy założycielskiej położył największy nacisk - wydatków socjalnych."

    " Czy to prawda iż w związku z zagrożeniem ze strony Borg i Dominium wydatki na obronność sięgną w nadchodzącym roku rekordowego poziomu 758 mld kredytów ? Przewyższając nakłady sprzed porozumienia z Khitomer ? " - zapytał się młody półvolkański dziennikarz sieci VCC.

    " Nie potwierdzam i nie zaprzeczam tym spekulacjom " padło w odpowiedzi.

    "No jasne" pomyślała młoda Romulanka. Zmieniając program na kanał sportowy, po sekundzie na monitorze plazmowym pojawiła się grupa ubranych zimowe kombinezony młodych osób, które na dźwięk syreny ruszyły w dół stoku omijając rozstawione na trasie słupki , często ślizgając się przy krawędzi lodowych rynien o mało włos się z nimi nie stykając. "Kurcze będę sobie musiała kupić deskę snowbordową z napędem antygrawitacyjnym.."

    Powoli zaczynało się ściemniać. Podchodząc do okna Alla'e dostrzegła ćwiczącego w parku

    Karthesa, klingońskiego wykładowcę walki bronią białą. Skupiając swój wzrok na jego

    ćwiczeniach klingońskim mieczem przypomniała sobie scenę, która wyjątkowo dobrze zapadła jej w pamięć. Gdy była na drugim roku , studenci pragnący sobie dorobić w trakcie dni kultury klingońskiej , podjęli się niebotycznego zadania i nie bez problemu dopięli swego. Polegało ono na wykonaniu własnoręcznie klingońskiego betletHa. Co się udało. Gumowe miecze sprzedawały się jak świeże bułeczki, ciesząc się szczególnym wzięciem zwłaszcza wśród licznie przybyłej latorośli mieszkańców San Francisco. Dziewczyna parsknęła na samo wspomnienie poprzebieranych kolegów z Akademii handlujących tą "bronią" białą, dodając do każdego sprzedanego egzemplarza zmodyfikowanego genetycznie Tribbla jako bonus.

    Zaczynało już zmierzchać. Promienie zachodzącego słońca odbijały się od powierzchni wody zatoki Hudson, mieniąc się tysiącami odcieni czerwieni i żółci. Sprawiało to wyjątkowo pozytywne wrażenie, zwłaszcza z mostu Golden Gate. Młoda zielonoskóra dziewczyna odczuwając powiew zimna od lustra wody zapięła guziki swojej jeansowej kurtki w podszewką ruszając w stronę Akademii ciesząc się ze zbliżającej się zabawy.

    Po kilkunastu minutach spaceru zaczęła powoli zbliżać się do parku włączając się w potok ludzi kierujących się w stronę centrum życia studentów Akademii. Ogromny Drapieżny Ptak ten sam w którym , admirał Kirk przywiózł z XX wieku Humbaki, wieloryby , które nawiązując kontakt z sondą nieznanego pochodzenia ocaliły Ziemie przed zniszczeniem.

    Okręt spoczywał tuż przy moście będącym symbolem miasta dobre kilkanaście lat, aż w końcu grupa przyszłych oficerów Federacji wpadła na genialny w swej prostocie pomysł wydobycia klingońskiego okrętu. Dowództwo Akademii skrzętnie przystało na ten pomysł dochodząc do wniosku iż po wyremontowaniu będzie go można wykorzystać jako dodatkową przestrzeń do nauki zasilając tym samym kompleks budynków Akademii. Jak zwykle w takich wypadkach gdy wieść ta doszła do uczących się , zawiązali oni komitet protestacyjny i zażądali przekazania B'rela im samym. Fakt ten doprowadził do furii kierownictwo Akademii, lecz pod wpływem nieustępliwego oporu studentów dali sobie spokój. W ciągu kilku lat z skorodowanego wraku okręt przerodził w nowoczesne centrum rozrywki z pubem, klubem i małą salą projekcyjną. Co charakterystyczne został on kompletnie przemalowany. Cały, wszędzie gdzie się tylko dało studenci pokryli go własnoręcznie wykonanym graffiti.

    Ustawiając się w kolejce przypominającej poskręcanego węża Miriell rozpoznała masę znajomych twarzy , wdając sie przy tym w konwersacje. Nie zauważyła nawet kiedy była już przy bramce klubu.

    " Mogłabyś wyciągnąć rękę ? " - zagaił młody chłopak w mundurze Tal'Shiar.

    " Oczywiście" odparła Alla'e podwijając rękaw kurtki. Po chwili znalazło się nad nią małe urządzenie w kształcie walca , po wciśnięciu przycisku jej przedramię zajaśniało fluorescencyjnym ciągiem symboli - będącym przepustką umożliwiającą wejście na pokład okrętu.

    " W porządku możesz wejść , a czerwona bielizna ? " - spytał jego kolega w uniformie Kasty

    Obsydianowej.

    " Będziesz miał na co popatrzeć " - odparła śmiejąc się dziewczyna.

    Szparkim krokiem znalazła się we wnętrzu klubu "Jolly Roger" , idąc wytartymi już ścieżkami parła prosto w strone baru pragnąc napić się czegokolwiek byle tylko ulżyć zeschniętemu gardłu. Nagle jej uwage przykuł krąg ciasno skupionych ludzi. Miriell podeszła bliżej stając na palcach by zobaczyć co tak przykuło uwagę zgromadzonych w tej części sali osób. Jej oczom ukazał się prosty drewniany stół na , którym znajdowało się kilka opróżnionych butelek wódki jak i kilka pełnych o pojemności 0,7 litra. Jej uwaga skoncentrowała się na dwóch postaciach siedzących naprzeciwko , łypiących na siebie złowrogo. Starszy z nich, Alla'e widziała jego plecy był siwowłosym człowiekiem ubranym w czarną skórzaną kurtkę jego młodszy trupioblady oponent z najwyższym trudem sięgnął po kryształowy kieliszek pragnąc napełnić go 45% alkoholem. Nie zdołał. Osunął się z krzesła na ziemie tracąc zarazem przytomność. Dźwięk rozbijanego szkła rozszedł się szerokim echem. Męska część świadków tego zdarzenia aż zadrżała ze zgrozy.

    " Siedem zero dla mnie" - rozległ się lekko podpity głos. Ten sam , który po chwili dodał:

    " Następny proszę.."

    Wstrząśnięci ludzie odskoczyli niczym porażeni prądem, po chwili zaś zaczęli się rozchodzić potrząsając z niedowierzaniem głowami.

    " Skubany, niech go cholera ! " uderzył dłońmi w kolana pucułowaty mężczyzna.

    " Mówiłem ci Scotty, że tak to się skończy " - powiedział spokojnie uśmiechając się admirał Sulu.

    " Ale 50 raz z rzędu ?! " - zdumiał się marszcząc czoło szef Korpusu Inżynierów Gwiezdnej

    Floty, biorąc przy okazji łyk dżinu.

    " Konserwuje się , ot cała filozofia " - dodała żartobliwie Uhura.

    Admirał Pavel Chekov ruszył naprzód lekko chwiejnym krokiem mimo to wciąż trzymając się płaszczyzny eliptycznej galaktyki, po chwili znalazł się wśród swojej starej paczki. Z lekko zamglonymi oczami zwrócił się do Scottego.

    " Obiecałeś "

    " Wiem, jutro o 13:30 w Berkeley " Wykrztusił mechanik.

    " W porządku. "

    Nagle światła ulokowane w ścianach przygasły przesłona w samym środku ciężkości sufitu otworzyła się ukazując zebranym wysuwający się miniaturowy sześcian Borg postawiony na rogu, w którego zaczęły wydobywać się snopy kolorowego światła. Załoga Enteprise-A ze zdumieniem dostrzegła wydobywającą się nie wiadomo gdzie, rosnącą ścianę piany. Wraz z towarzyszącą muzyką atmosfera na sali zaczęła się podnosić. Młodzież zaczęła rozbierać się do bielizny, rzucając swoimi ubraniami gdzie popadnie. Kurtka wylądowała na głowie milczącego do tej pory Spocka.

    " Chyba czas na nas "

    " Masz racje, jesteśmy za starzy na takie zabawy.."

    " Fakt jedyne co możemy z nich wynieść to dyskopatia" - skontastował Sulu.

    Piana party rozpoczęło się.


    ? Ehh ? zajęczała młoda osoba zwalając się z łóżka. W chwile później idąc na czworakach znalazła się przy drzwiach czarnej lodówki. Po otwarciu drzwiczek poczuła mrożący powiew lodowatego powietrza. Wsadziła rękę , szukając po omacku mleka. Znalazła maślankę ? W gruncie rzeczy też może być, wole to niż ten syf z replikatora?. Usiadłszy po turecku zaczęła pochłaniać kojący napój , po chwili gwałtownie podniosła się , wrzucając opróżnione opakowanie. ? Dobra pora wziąć się za siebie , dziś zapowiada się niezwykle interesujący dzień ? usłyszała znajomy głos rozbrzmiewający we własnej głowie.

    Będąc już w łazience Miriell szybko zrzuciła z siebie szlafrok, przekręcając niebieski kurek prysznica. ? Co za ulga ? pomyślała , gdy strumień zimnej wody uderzył w jej nagie ciało.

    ? Co już 17:17 ?! ? oniemiała dziewczyna wpatrując się w ścienny zegar. ? Za niecałe trzy kwadranse mam stawić się na lądowisku numer XII. ? Nagle przypomniała sobie łapiąc za sierść gwałtownym ruchem rozleniwionego, szamoczącego się kota. Po chwili był już w klatce. Alla?e jednym ruchem zlustrowała pokój patrząc czy czasem nie zapomniała czegoś spakować. Dla pewności przejrzała jeszcze szafki. Stając w drzwiach rzuciła ostatnie spojrzenie na pokój, zapisując sobie w pamięci jego wygląd. Przez chwile odniosła dziwne wrażenie, że widzi go po raz ostatni w życiu.

    Ciągnąc za sobą walizkę na kółkach , przepasana srebrzystą torbą przerzuconą przez ramię młoda Romulanka w mundurze Gwiezdnej Floty zmierzała prosto w stronę wahadłowca klasy Danube. Ostatni raz machinalnie spojrzała na przegub swojej ręki patrząc , która jest godzina. Przychodząc na czas pragnęła wywrzeć na przewożącej ją osobie jak najlepsze wrażenie. Mając w pamięci m.in. różne ziemskie stereotypy na temat swojej rasy. W większości wyssane z palca. Alla?e zawsze uważała iż było w nich więcej narosłych mitów niż faktów.

    Wahadłowiec rósł w oczach, idąc w jego stronę kobieta czuła na sobie wzrok mijanych ludzi , niektórzy bezceremonialnie wytykali ją palcami. Na szczęście po chwili znalazła się przy swoim środku transportu. Słysząc czyjś oddech dziewczyna jednym płynnym ruchem obróciła się wbijając wzrok w błękitną twarz Bolianina.

    ? W samą porę ? powiedział niebieskoskóry oficer ubrany po cywilnemu.

    ? Właśnie zaczyna mżyć ?

    Na potwierdzenie tych słów pierwsze krople deszczu zaczęły uderzać w gondole warp okręciku usadowionego tuż przy Centrum Medycznym Floty Gwiezdnej. Zielonym masywnym budynku wyglądającym niczym czworościan foremny ze ściętym wierzchołkiem. Poprzekładanym jak szarlotka pasami szkła i zielonego granitu. Z okręconym wokół symbolu lekarzy Floty wężem - Eskulapem zawieszonym kilkanaście metrów nad wejściem do kompleksu.

    Po chwili milczenia pasażerka zwróciła się do swojego sternika.

    ? Zapomniałam się przedstawić , przepraszam. Nazywam się Miriell Alla?e ? powiedziała zawstydzona dziewczyna.

    ? Nie martw się kochanie takie fau pax może przytrafić się każdemu. ?

    ? Zwłaszcza w dniu tak ważnym dla ciebie jak ten. Sam pamiętam jakby to było wczoraj ? mężczyzna uśmiechnął się do wspomnień - własne zachowanie w takiej okoliczności. Po prostu amok.? Zwrócił się ku dziewczynie delikatnie unosząc jej podbrudek.

    ? No uszy do góry mała. Jestem V?Sal. ?

    Po chwili byli już w górnych warstwach atmosfery. Miriell zjadała ciekawość gdzie zabierze ją wyjątkowo lakoniczny jak na przedstawiciela swojej rasy Bolianin. W stronę Marsa czy też Księżyca Ziemii ? Kierujący promem mimo nacisków dziewczyny zawzięcie nie chciał uchylić rąbka tajemnicy. Alla?e podejrzewała iż raczej w stronę naturalnego satelity Ziemii.

    Tam pracując na pełnym gwizdku składano kadłuby lżejszych okrętów Federacji, głównie fregat i niszczycieli. ? Sovereigna nie dostanę ? roześmiała się dziewczyna , wzbudzając rechot starszego mężczyzny ? ale może Sabre, New Orleans albo.. Defiant ! Bogowie byle tylko nie Miranda.., toż to przecież latająca w warp trumna. Gotowa się rozpaść od trafienia fazera typu VIII z promu.. ? Dreszcz przeszył zdegustowaną taką możliwością Romulankę.

    Powoli srebrny glob zaczął rosnąć w oczach. Na różnej wysokości pozbawionego atmosfery, pooranego uderzeniami skał ciała niebieskiego zamajaczyły sylwetki pająkopodobnych konstrukcji usianych w mniejszej lub większej odległości od jego powierzchni. Luna Copernicus Yard.

    Niektórzy twierdzą , że historia jest niekończącą się linią czasu naznaczoną krwistoczerwonymi koralikami wojen , poprzedzielanymi krótkimi na ogół okresami pokoju. Tak było i tym razem.

    Setki okrętów znajdujących się w różnym stopniu budowy sprawiały zapierające dech w piersiach wrażenie ogromnego placu budowy. Alla?e z zainteresowaniem śledziła ruchy modułów okrętu z doczepionymi silnikami impulsowymi powoli kierujących się z stronę szkieletu znajdującego się dokładnie we wnętrzu okalającej go pajęczej konstrukcji. Po chwili miniaturowe statki zwolniły doczepiając poszczególne części okrętu we właściwe im miejsca. Romulanka powiększyła obraz. Jej oczom ukazały się tysiące maleńkich maszyn gorliwie pracujących nad zespoleniem statku kosmicznego tam gdzie jego segmenty łączyły się ze sobą.

    Po 28 dniach od rozpoczęcia budowy federacyjny ekwiwalent klingońskiego Drapieżnego Ptaka, fregata klasy Saber była ukończona.


    Anonymous
    Guest
    #42218

    Pozwoliłem zamieścić sobie to opowiadanie w cyklach, gdyż niedługo zamierzam napisać kolejną część -> jak minie tylko cyrk związany z sesją. :[ Dziękuję Wszystkim , którzy czytali wcześniej to opowiadanie i udzielili mi cennych rad.Czekam na komentarze te pochlebne jak i nie. 😉 Na razie akcja tego opowidania będzie się rozgrywała w uni ST, później przeskoczy do SG ale droga do tego jeszcze daleka. 😎 Okręty i technologie będą raczej kanoniczne.EDIT: Historia zaczyna się 7 grudnia 2371 r. Romulanie od 2311 r. pozostają w izolacji.

    Zarathos
    Participant
    #42220

    No coz, opowiadanie zaczyna sie ciekawie, zobaczymy co bedzie dalej.

    Anonymous
    Guest
    #75570

    Gdyby ktoś był chętny do wspólnego pisania kontynuacji tego opowiadania to zapraszam. 🙂

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram