Forum › Fantastyka › Fantasy i horror › Earthsea czyli Ziemiomorze
Zgodnie z zaleceniami moda zakładam nowy temat dotyczący zarówno filmu jak i książki „Earthsea.”Tak się składa, że książkę czytałam dosyć niedawno, a jakieś kilka dni później oglądałam film i powiem tak: dopóki nie traktuje się filmu, jako czegoś oddzielnego od książki to można dostać białej gorączki, jednak film sam w sobie jest całkiem niezły. Przynajmniej mnie się podobał. Jestem jednak daleka od porównywania do książki, bo to nie ma sensu. Wystarczy już spojrzeć na okładkę z filmu i z książki i już dopatrzyć można się nieścisłości, pomijając samą treść i pomieszanie imion, co już było naprawdę rażące. Kolejną taką rzeczą jest bransoleta pokoju czy jak to tam się fachowo nazywało. Podkreślić należy, że w książce była to bransoleta na ramie, a nie wisiorek. Skoro już jednak zaczęłam analizować to zrobię to dalej. Najwyższa kapłanka wcale nie została otruta tylko umarła dużo wcześniej aby odrodzić się jako dziecko, którego później szukano i znaleziono. Następna bardzo istotna różnica, to Krogulec był małym chłopcem, jak trafił do szkoły magii. Pomijam już fakt, że szkoła była tylko dla mężczyzn, a w filmie widzimy też kobiety. Tak na szybko więcej rzeczy sobie nie przypomnę, ale może ktoś z was dopisze.
Jak powszechnie wiadomo adaptacje zawsze wypadają niekorzystnie w stosunku do pierwowzorów literackich. Nierzadko piana mi z ust leciała, również przy okazji trylogii Tolkiena (moim zdaniem Jackson przeszarżował z niektórymi zmianami). Ale ad rem: Ziemiomorze jako literatura potęgą jest i basta - JEDNAK! - wyłączając czwarty tom, dopisany jakby na siłę...
Wydaje mi się, że nie tylko czwarty tom został dopisany na siłę, ale i coś co można by uznać za kontynuację, przynajmniej jeśli chodzi o postacie, a piszę to o "inny wiatr". Jak czytałam te dwie książki to wydawało mi sie, że autorka dopisała je tylko dlatego, że wcześniejsze przygody Geda dobrze się sprzedały, a że nie bardzo wiedziała, jak pociągnąć przygody czarnoksieżnika, więc wymyśliła sobie, że należy opisać osoby z nim związane, ale wyszło to kiepsko, nawet bardzo.
Nie wydaje mi się, żeby Le Guinn pisała dla pieniędzy - już prędzej jestem skłonny uznać, że po prostu polubiła świat Ziemiomorza tak bardzo, że chciała do niego wrócić. Zaś co do samej ekranizacji: Film traktowany w oderwaniu od książki jest taką sobie lekką i niezobowiązująca bajką fantasy. Trylogię czytałem bardzo dawno temu (właściwie to od Le Guinn do spółki z Cardem zaczęła się moja poważna przygoda z fantastyką). Nawet mimo tego nie sposób nie zauważyć, że część filmu oparta na "Grobowcach..." praktycznie wywraca fabułę do góry nogami gubiąc przy tym jakiekolwiek przesłanie. O zależności między filmem a książkami najlepiej niech świadczy fakt, że sama autorka odcięła się od filmu, choć brała udział w produkcji.
Wydaje mi się, że nie tylko czwarty tom został dopisany na siłę, ale i coś co można by uznać za kontynuację, przynajmniej jeśli chodzi o postacie, a piszę to o "inny wiatr".
A mi się akurat Inny wiatr podobał. Fakt, nie jest to książka na miarę pierwszych trzech tomów cyklu i ma z nim nieco luźniejsze powiązania niż pozostałe, ale mimo wszystko uważam to dzieło za kawałek przyzwoitek literatury, w dodatku znacznie ładniej i ciekawiej kończący całą historię niż Tehanu.
Jak czytałam te dwie książki to wydawało mi sie, że autorka dopisała je tylko dlatego, że wcześniejsze przygody Geda dobrze się sprzedały
Tu zgadam się z The D, Le Guin nie jest osobą, która musi na siłę wyciskać dodatkowe dolary ze swoich książek, nie z takim nazwiskiem, doświadczeniem i nie w jej wieku. 😉
a że nie bardzo wiedziała, jak pociągnąć przygody czarnoksieżnika
A ja mam wrażenie, że książki są przemyślane i autorka jak najbardziej wiedziała co robi i dlaczego. U niej nie ma superbohaterów, którzy odchodzą w chwale, każdy jest tylko człowiekiem i musi się zmierzyć z różnymi kolejami losu, co doskonale widać na przykładzie Geda. Inna sprawa, że zaprezentowany w 2 ostatnich tomach cyklu pomysł na zakończenie historii nie do końca mi się spodobał, ale dla prezentowanej przez Le Guin w wielu ksiązkach filozofii taoistycznej był dość charakterystyczny.
Właśnie przed chwilą natknąłem się na tę stronę
Ciekawe co z tego wyjdzie. Wygląda na to, że już za kilka miesięcy się przekonamy.
Kolejny wygrzebany link. Tym razem trailer.
http://rose-schwarzes.hp.infoseek.co.jp/ge...railer2-320.wmv
Niestety zaraz wychodzę na w-f więc nawet nie zdąże obejrzeć.
Obecnie strona studia Ghibli w całości poświęcona jest ekranizacji Ziemiomorza (i u nas już niedługo będzie w kinach, HYHYHY).
http://www.ghibli.jp/ , a dokładnie to tu http://www.ghibli.jp/ged/ 🙂
Film jest luźno oparty na tomie "Najdalszy Brzeg".
I w końcu doczekaliśmy się Opowieści z Ziemiomorza w Polsce - premiera kinowa filmu Goro Miyazaki zaplanowana jest na 18 maja. Niemal rok po światowej premierze, ale cóż... Ja się cieszę, że będę mogła zobaczyć ten film na dużym ekranie i sprawdzić jak ma się do fabuły książek Le Guin.
Oszczędzisz na bilecie jeśli NIE pójdziesz na ten film. Jest MARNY. Chyba tylko "Ruchomy Zamek Hauru" podobał mi się mniej... :ble:
W końcu obejrzałam japońskie impresje na temat Opowieści z Ziemiomorza. Dopiero teraz, gdyż zaraz po premierze film szybko zniknął z kin. Cudów się nie spodziewałam, więc bardzo zawiedziona nie jestem, ale zachwycona tym bardziej nie. O ile kreska, animacja i muzyka zrobiły na mnie dobre wrażenie, to samo przekształcenie historii napisanej prze Le Guin w to coś, co prezentuje sobą scenariusz zupełnie mi nie odpowiada.
Sama w sobie historia opowiedziana przez Goro Miyazakiego nie jest taka zła, ale tylko dla kogoś, kto nie ma porównania z pierwowzorem. Film zmienia fabułę książek, a właściwie Najdalszego Brzegu z którego wziął najwięcej w bardzo znaczący sposób, podobnie zresztą jak te nieliczne wątki pożyczone z pierwszych tomów cyklu. Spłyca też strasznie myśl i przesłanie Le Guin, prezentując widzowi dość prostą bajkę dla dzieci osadzoną w świecie smoków i czarodziejów. Nie tak to powinno wyglądać. :/ Szkoda, że z dobrej książki znowu zrobiono przeciętny film - ale taka już jest niestety rola większości ekranizacji.
Obejrzałem sobie wreszcie film Ghibli, korzystając z tego, że jest w abo na netfliksie. i w zasadzie mogę podpisać się pod opinią powyżej. Film traktowany jako samodzielna produkcja nie jest zły, choć raczej poniżej tego czego spodziewalibyśmy się od Ghibli. Natomiast przy porównaniu z materiałem źródłowym przychodzi żal ze zmarnowanego potencjału.
O ciekawym hołdzie Le Guin dla Tolkiena:
https://johngarth.wordpress.com/2021/01/22/ursula-le-guin-the-language-of-earthsea-and-tolkien/