Pierwsze zadanie na USS Excelsior C.Po przybyciu i wyładowaniu swoich różności udałem się z Voirdem na mostek. W sumie dotarliśmy na czas na Excelsiora bo już na mostku zaczęła się jakaś ważna narada w sprawie przejścia przez mgławicę.Przedstawił swój pomysł oficer Operacyjny McSee. Jednak z jego pomysłem niezabardzo się zgadzał oficer Naukowy... w sumie chyba próbował obalić ten plan. W końcu wcisnęłem swój kit o zdalnie sterowanym promie co było adaptacją pomysłu oficera operacyjnego.Do pomocy przy tym zadaniu zgłosiła się szefowa ochrony, Unica.Po zakończeniu narady ja, Naukowy i Operacyjny wzięliśmy się za przerabianie promu do tego zadania. Po dość krótkim czasie wymyśliliśmy najlepszą alternatywę. Ja i Unica mieliśmy polecieć.No weszliśmy w mgławicę a ja z szefową ochrony wsiedliśmy w prom i wystartowaliśmy. Aż mnie korciło aby się uchlać i śmigać po pijaku przez mgławicę. Było dość "gorąco" tam dzięki wszelkiej maści kosmicznemu gruzowi. Ale jako wytrawny pilot kamikadze poradziłem sobie z tym i prom znalazł się po pewnym czasie już na krańcu mgławicy. Unica bardzo mi pomagała przy pilotarzu gdyż sam za bardzo w mgławicach nie orientowałem się więc najwięcej mi pomogła sprawdzając odczyty sensorów i ostrzegając mnie przed większymi "śmieciami". Jazda była niezła. Po zadokowaniu na statku wylazłem z promu i skierowalem się w stronę kwatery. Unica zaś udała się na mostek. Powiedziałem jej aby przekazała kapitanowi że muszę lekko odpocząć i będę w kwaterze przez conajmniej godzinę.I tak oto w sumie zakończył się mój pierwszy dzień na nowym orkęcie.PS: Niedługo opiszę przelot i moje udanie się do kwatery. Za jaki kolwiek dobry numer. Gampei!