Forum › Trek.pl › Newsy › Fantastyka › Dzień Tryffidów od BBC
Tuż po Świętach stacja BBC przedstawi nową ekranizację postapokaliptycznej powieści Johna Wyndhama - Dzień Tryffidów. Poniżej prezentujemy szczegóły fabuły i kadry z filmu.
[more]
W niedalekiej przyszłości, poszukując nowych źródeł energii, ludzie odkrywają Tryffida - roślinę wartościową ze względu na paliwo z niej produkowane. Kiedy ludzkość masowo traci wzrok na skutek burzy słonecznej, nieliczni zdolni do widzenia stają się świadkami pogrążającej się w chaosie cywilizacji. W międzyczasie Tryffidy wydostają się na wolność. Gustują w ludzkim mięsie, sieją spustoszenie i zaczynają się mnożyć. Czy nastanie koniec człowieka?
W tej wersji sami zgotowaliśmy sobie inwazję roślin
To nie pierwsza ekranizacja bestsellerowej powieści. Wcześniej została przeniesiona na ekrany w filmie z 1962. roku, oraz w sześcioodcinkowym serialu telewizyjnym nakręconym 19 lat później. W nowej wersji występują: Dougray Scott, Joely Richardson, Brian Cox, Vanessa Redgrave, Eddie Izzard i Jason Priestley.
Emisja przewidziana jest na 28 i 29 grudnia bieżącego roku.
Ogień to jeden z lepszych oręży w walce ze złowrogą florą...
...broń palna już taka dobra nie jest
Gotowi jesteśmy się założyć, że gdzieś za plecami tego nieszczęśnika czai się mięsożerny Tryffid
Więcej zdjęć w portalu Den of Geek.
Źródło: BBC[/more]
Mam nadzieję, że klimat książki oddadzą w tym obrazie.
Książki właśnie nie znam - jeden fragment był kiedyś umieszczony w podręczniku do języka angielskiego. Dorwałem jednak tę powieść i przy najbliższej wolnej okazji się z nią zapoznam. Film widziałem za to, kilka razy - bardzo miło go wspominam 😉
Filmu nie widziałam, książki nie czytałam. Ale widzę na piątym zdjęciu Eddiego Izzarda, więc obejrzę na pewno. A jak film mi się spodoba to i książkę przeczytam.Mam tylko jedno ale... Czy te rośliny będą chodzić? Fascynujące...P.S. Patrząc na fotosy ogarnia mnie przeczucie, że zrobią z tego komedię.
A jak film mi się spodoba to i książkę przeczytam.
Polecam zawsze czynić odwrotnie.
Tak tak, gdyby mnie film nie zachęcił w życiu nie przeczytałabym Tolkiena. Poza tym przeczytać książkę o zabójczych ludożernych roślinach... Jak to brzmi?Zacznę od streszczenia w postaci filmu.
yessss 😀
Poza tym przeczytać książkę o zabójczych ludożernych roślinach...
cos jak 28 dni pozniej tylko ambitniejsze i bez zombiakow
Wstyd mi, ale nie czytałem, chociaż fantastykę "inwazyjną" lubię. Dzisiaj będę w księgarni. 🙂
Poza tym przeczytać książkę o zabójczych ludożernych roślinach... Jak to brzmi?
I po tym osądzasz powieść? Brzmieniu powyższego?
O wartości tego postapokaliptycznego thrillera nie świadczy oczywiście to kiczowate zestawienie katastroficznego zdarzenia z ekspansją morderczych roślin, rodem z kiepskich filmów s.f. z tego okresu. To tylko pretekst, być może kiepski, ale jednak punkt wyjścia do ukazania słabości całego gatunku ludzkiego. Obok wad wrodzonych, Wyndham pokazuje, że nie tylko fizyczność może zagrozić naszej egzystencji, ale i nieodpowiedzialne badania nad gatunkami (choć to akurat było wtedy raczej metaforą sowieckiego zagrożenia) czy naiwna wiara w ratunek ze strony kogoś bardziej zaawansowanego, potężniejszego (tu Amerykanie). Wreszcie to, co mi się spodobało, to próba dyskusji na temat roli płci w społeczeństwie, czy wręcz napiętnowanie naszych sztywnych norm obyczajowych i moralnych, i próba dyskusji nad możliwością ich ewolucji i adaptacji do zmieniających się warunków.
Po powyższym nie osądzam. Tylko sam przyznaj, że jak słyszysz coś takiego to masz ochotę wybuchnąć śmiechem.Ale dziękuję za ten cytat - choć nadal jestem sceptyczna co do wzniosłości tego dzieła, bo w końcu gra tam Eddie. Jego dorobek komediowy nie pozwala mi brać tego na poważnie. Obejrzę i się przekonam.
Bardziej przeraża mnie w tym filmie Jason Priestley 🙂
...Tylko sam przyznaj, że jak słyszysz coś takiego to masz ochotę wybuchnąć śmiechem...
Pewnie, ale czytając opisy filmów nauczyłem się, że ludzie je przygotowujący w ogóle nie znają się na rzeczy i często piszą swoje teksty "na odwal". Później Sci Fi postrzegane jest przez czytających takie słowa, jako kicz rodem z lat 50-tych, choć najczęściej nim nie jest (z drugiej strony, powstało w owej dekadzie sporo dobrych filmów) 😛
Chodzi o co innego, w ten sposób można zabić każde dzieło, nawet znając się na rzeczy, tj. dobrze znając to, co się opisuje:
"Chłopak widzi ducha ojca, który każe mu zabić stryja z zemsty, następnie, chcąc się upewnić, czy to nie intryga Diabła organizuje pokaz teatralny, w końcu ginie zabity w pojedynku przez ex-kumpla".
"Facet zakochuje się w lasce od pierwszego wejrzenia, więc postanawia zostać miliarderem, potem ją poznaje, okazuje się ona być nie taka fajna, jedzie do Paryża, wraca, zaręczają się, potem rozstają, w końcu ona idzie do klasztoru a on nie wiadomo gdzie."
"Chłopak ćwiczy się pod okiem stworka, w tym czasie reszta wpada w łapy złych, on ich odbija i dowiaduje się, że tamten jest jego ojcem."
Na końcu specjal bonus, Jamjumetley, oglądasz na własną odpowiedzialność, bo zdaje się wciąż nie wyszedłeś poza pierwszy sezon:
http://www.youtube.com/watch?v=_UtpFDHDfcQ (ale warto, bo ja widziałem to ze 20 razy, a wciąż się śmieję z niektórych textów ;)).
Taka prawda, że Lalka to była XIX-wieczna telenowela w odcinkach 😉 I nawet wątek główny z punktu oceny książki wcale taki główny nie jest.