Forum › Rozmowy (nie)kontrolowane › Polityka › Dostaliście coś za darmo? Musicie odprowadzić podatek.
Sąsiad pomógł ci przy sprzątaniu mieszkania, a koleżanka podszkoliła w obsłudze komputera? Musisz wycenić to świadczenie, wykazać przychód i rozliczyć się z fiskusem
Nie myślcie, że macie tylko obowiązki. Na szczęście każdy obywatel ma też PRAWA i zamierzam z tych praw korzystać...
Mianowicie mogę złożyć anonimowy donos na każdą osobę, której pomogę. Oczywiście nie będę pytał staruszkę przeprowadzoną przez ulicę o dane personalne, ale zapamiętam wygląd i możliwie dokładnie opiszę. US będzie mógł wszcząć śledztwo, żeby złapać złodziejkę. 😆
A ludzie mnie pytają, czy tęsknię za "domem" :ninja:
Słyszałem o tym wczoraj w TV. Np. podlewanie komuś roślinek w doniczce w czasie jego urlopowego wyjazdu było by opodatkowane 😆 To tylko potwierdza teorię, że głupota ludzka nie zna granic ;D
Postaw komuś piwo, wyprowadź psa, odwieź dziecko sąsiadki razem ze swoim do szkoły, umyj klatkę schodową (podatek odprowadzają wszyscy lokatorzy)... olaboga, 2 m-ce temu zmieniłem koło staruszkowi, który pod Kolnem złapał gumę. Teraz biedakowi grozi grzywna.
Przecież tak jest od dawna, tylko nikt tego nie respektował w przypadku osób fizycznych.
A osoby prawne stawiają piwo i wyświadczają przysługi?
W firmie w której pracuję (wdrażanie systemów IT) przysługi się zdarzają, choć gdyby jakiś fiskus tam wpadł pewnie by dowalił vat-u, podatkuod darowizn itp. Np:- Mamy takie małe dodatkowe wymaganie, bardzo ważne biznesowo, ale skończył nam się budżet na projekt, zrobicie nam to bezkosztowo?A innym razem- Słuchajcie, mamy termin do poniedziałku, ale trafiła nam się obsuwa. Zrobi wam dużą różnicę jeżeli temat wejdzie na testy w środę? Nie chcemy ludzi w weekend do pracy ściągać.
Burza w szklance wody. Przez głupotę jakiegoś urzędasa znów dostaje się USom.Minister Finansów wyraźnie powiedział, że takie usługi nie będą opodatkowane, a zamieszanie wychodzi z nieścisłych przepisów i przy tegorocznej nowelizacji się to poprawi.
@ The_D
I słusznie w pierwszym wypadku (tj. legalnie, nie oceniam teraz sensowności takich działań) by dowalił, bo to prawnie nie są przysługi. Różnica między przysługą a nie-przysługą od strony formalnej polega nie na tym, że to pierwsze jest za darmo (przecież w powszechnym użyciu jest termin "Umowa darowizny", nie wspominając o możliwości sprawdzenia w art. 888 Kodeksu cywilnego, podobnie choćby w przypadku użyczenia (art. 710) czy przypadków bezpłatnego przechowania, zlecenia* itd.), ale na tym, że przy przysłudze nie ma oświadczenia woli. Mówiąc "choć na piwo, ja stawiam!", "Ok., to już ja umyję ten samochód, ty zajmij się dzieciakiem" itd. nie proponujesz zawarcia lub zmodyfikowania lub rozwiązania umowy. W oczywisty sposób tego nie chcesz i z konktekstu wynika, że do tego nie dążysz. Więc w pierwszym z przykładów, które przedstawiłeś mowa jest o zawarciu dodatkowej umowy pod tytułem darmym właśnie. Nie o przysłudze, o umowie, akcesoryjnej względem jakiejś ważniejszej umowy i może samej w sobie nieważnej, ale o umowie.
Drugi wypadek o tyle nie podpada w ogóle pod ten problem, że to modyfikacja pierwotnej umowy, nie nowa umowa, więc nie ma nowego przychodu, który można by opodatkować. Zysk będzie, trochę później (tzn. domyślam się, że dwa dni później), ale będzie to ten sam zysk, co gdyby oni się nie zgodzili na modyfikację i by jej nie było. Więc nie ma niczego nowego do opodatkowania. Więc nie ma czego dowalić. Poza tym mechanizm ten sam, choć robią to za darmo i z życzilowści, to nie jest to przysługa, tylko akt prawny podjęty z życzliwości właśnie.
*Dla nas trochę abstrakcyjny pomysł, ale w prawie rzymskim zlecenie długo było wyłącznie bezpłatne, a w Niemczech po dziś dzień jest domyślnie bezpłatne, tj. w umowie musi być nader wyraźnie zaznaczona odpłatność.
A czy np. wykorzystanie/niewykorzystanie zapisów o karach umownych za opóźnienie może być traktowane jako zysk?
Jako źródło zysku i tylko wykorzystanie tego zapisu (jak go nie wykorzystasz, to skąd miałbyś mieć jakąś dodatkową forsę?). Ale to nie jest przypadek analogiczny do tego który podałeś poprzednio jako drugi przykład. Jeżeli zdecydujesz się na zrealizowanie zapisu o karze umownej, to korzyść z tego możesz przecież mieć nawet jakiś czas po osiągnięciu zysku z pierwotnej umowy i wtedy, w oczywisty sposób, nie będzie on częścią przychodu z pierwotnej umowy. Realizujesz jakiś kontrakt, jeden z podwykonawców nawala, muszisz awaryjnie załatwiać wykonanie jego części umowy przez kogo innego, tracisz na tym, ale w końcu umowę realizujesz, tylko mniej na tym zyskując (bo ten ktoś, kogo w ostatniej chwili musiałeś załatwiać kazał się nieźle opłacić). Ale i tak masz przcież ów mniejszy przychód. Po wszystkim idziesz wyegzekwować sumę zastrzeżoną w zapisie o karze umownej i masz jeszcze jakąś dodatkową kwotę - ale już po osiągnięciu tej pierwszej, więc siłą rzeczy nie może być ona (kwota uzyskana od podwykonawcy z tytułu wykonania kary umownej) częścią tej drugiej (kwoty uzyskanej od kontrahenta z "głównej" umowy). W przypadku modyfikacji kontraktu z głównym wykonawcą (np. przesunięcia o dwa dni czasu na sfinalizowanie produktu lub usługi) to zawsze będzie tylko jedna kwota, a w każdym razie nie będzie dodatkowej kwoty.
Chyba nie do końca zrozumiałeś o co mi chodzi. Zastanawiałem się, czy jeżeli wykonawca A przekroczy termin, a zleceniodawca B w ramach "rewanżu" nie wykorzysta klauzuli o karze umownej, to czy jest to zyskiem dla A i czy A powinno zapłacić podatek od tej kwoty?
Tu jest spór w doktrynie i orzecznicztwie. Choć on (A) ten podatek i tak w końcu jakoś tam zapłaci, choćby w ten sposób, że, jeśli jest spółką z o.o. lub akcyjną, to będzie miał zapewne większą dywidendę roczną, więc i większy podatek do zapłacenia (w pozostałych czterech spółkach już nie ma tego opodatkowania, ale też prawie nie ma takich spółek na rynku). Ciekawostką jest fakt, że znana i szeroko opisywana w mediach sprawa ministra Pawła Grasia pilnującego domu Niemcowi wypłynęła właśnie przy okazji analogicznej do tej kontrowersji (czy skoro p. Graś nie płaci za zamieszkiwanie w tym domu, to to, że nie płaci stanowi jego dochód).
Pamiętam, że jeszcze wcześniej były podobne przypadki przy sławnych wekslach samoobrony. O ile dobrze pamiętam SO miała tak skonstruowane umowy, że kandydat w przypadku wejścia do sejmu zoobowiązuje się zapłacić samoobronie pewną kwotę w zamian za środki do kampanii wyborczej itd. Jeżeli nie opuści klubu parlamentarnego samoobrony pod koniec kadencji zoobowiązanie to było umarzane, jeżeli poseł uciekał z partii Leper wyciągał umowę. No i ktoś zauważył, że Ci, którym umożono powinni zapłacić od tego podatek.
Ale nie było orzeczenia sądu, więc tym bardziej nie było ważnego, rozstrzygającego orzeczenia. Ale to już by było przekombinowane i per saldo działa przeciw temu pomysłowi z podatkiem. Przekombinowane, bo skoro ja nie miałem takiego obciążenia, ja nie musiałem niczego zwracać p. Lepperowi, to też mam ten zysk i też płacę podatek? Ok., ja niczego odeń nie dostałem, ale już kelner w restoruacji, który wziął odeń napiwek - owszem. On nie podpisał weksla, ale weksel jest tu tylko technicznyn środkiem do osiągnięcia czegoś. Nie celem, środkiem. W ostateczności to, czy jechałem do domu pociągiem czy taksówką ma w najlepszym razie trzeciorzędne znazenie wobec faktu, że tam dojechałem... No, a skoro łatwo wykazać absurdalność jakiegoś pomysłu, to wiadomo, że działa to bardzo jednoznacznie na jego niekorzyść.