Forum › Fandom › Opowiadania › Cykle opowiadań › dział tymczasowy › Demony - Rozdział 1
Babylon 5; Londo Molarii; Sojusz Ziemski; Republika Centauri
TYTUŁ: Demony
AUTOR: Jerzy ?Zarathos? Jabłoński
KONTAKT: zarathos1@poczta.onet.pl
OCENA: ŻÓŁTA ? PG-13
PRAWA WŁASNOŚCI: TA HISTORIA MOŻE BYĆ DYSTRYBUOWANA BEZ ZGODY AUTORA TAK DŁUGO, JAK DŁUGO NIE WIĄŻE SIĘ TO Z UZYSKIWANIEM KORZYSCI MAJĄTKOWYCH W ŻADNEJ FORMIE.
Pełen spis praw własności nie należących do autora zostanie umieszczony na końcu opowiadania. Chciałbym tylko zaznaczyć, że nie jestem właścicielem żadnej rzeczy umieszczonej w tym opowiadaniu, a będącej pod ochroną praw autorskich któregokolwiek ze studiów. Tylko część postaci oraz technologii należą do mnie i biorę za nie pełną odpowiedzialność.
TO STWIERDZENIE MUSI POZOSTAĆ W NIEZMIENIONEJ FORMIE PODCZAS DYSTRYBUCJI OPOWIADANIA.
Rozdział 1
Prezydent Sojuszu Ziemskiego Elizabeth Levy odłożyła papiery na biurko i przetarła oczy. Ostatnie parę dni było koszmarem. Koszmarem który zaczął się wraz z uporem Kha?Ri, narneńskiego senatu. W czasie niedawnej wojny z Minbari, Narneńczycy zaproponowali objęcie ochroną ludzkich kolonii na granicy Sojuszu z Narnami. Minbari nie atakowali ludzi znajdujących się pod ochroną innych ras, więc to był całkiem dobry pomysł. Oczywiście, jak to zazwyczaj jest z Narnami, był to dla nich tylko interes i ludzie musieli słono płacić za ochronę swoich kolonii. Gdy wojna się zakończyła, sojusz miał pilniejsze sprawy na głowie i nie zażądał zwrotu kolonii. Ale przestał płacić, uznając, że tym samym umowa wygasa. Ostatecznie jasno postawili sprawę ? Ludzie płacą, Narnowie chronią. Kha?Ri wyczuło sprawę i postanowiło zagarnąć kolonie. Traktując widocznie brak zdecydowania Sojuszu jako lęk przed wyzwaniem Narnów. No i gdy ludzie zażądali wycofania się Narnów z terytoriów Sojuszu, ci powiedzieli nie. Stwierdzili, że skoro ludzie im nie płacili, oni zabierają kolonię jako rekompensatę. I jak Ludzie chcą, to niech próbują im te klonie odebrać siłą. Sądzili, że Sojusz będzie się bał? pomylili się? już niedługo poznają, jak bardzo? Ciche pukanie do drzwi wyrwało Levy z zamyślenia.
- Tak?
- Madam ? jej sekretarz, Jeff, ukłonił się z gracją, która zawsze ją zadziwiała ? ambasador Mollari.
- Ach, tak. Niech wejdzie.
- Ambasador Mollari do prezydent Levy ? zaanonsował głośno sekretarz. Prezydent uśmiechnęła się i wstała zza biurka. Co by nie mówić o Centauri, byli potęgą. I lepiej nie zrażać do siebie kolejnej rasy?
- Pani prezydent ? Mollari wszedł do gabinetu i jowialnie przywitał panią prezydent. Po czym podszedł do barku i nalał sobie whiskey. Normalna kolej rzeczy, jeżeli ma się do czynienia z centauryjskim ambasadorem? - Niezłe ? stwierdził po pociągnięciu pierwszego łyka ? Nie brivari, ale niezłe, nieprawdaż.
- Nie wiem, ambasadorze, nie pije ? abstynencja Levy była przedmiotem żartów Mollariego przy każdym spotkaniu. Teraz nie było inaczej.
- Wiem, wiem ? powiedział smutnym głosem ? Wielka tragedia, nieprawdaż. Gdyby nie to, byłaby pani wspaniałym politykiem? cóż, nie każdy jest idealny, nieprawdaż.
- Owszem ambasadorze ? normalnie żarciki Londa nawet ją bawiły, ale teraz była zbyt zmęczona.
- Ciężki dzień, hmm? Narnowie?
- Owsze? - zamarła w pół słowa. Dała się złapać jak początkująca członkini szkolnej rady. ? Owszem ? dokończyła. Tuszowanie pomyłki będzie jeszcze gorsza niż ona sama.
- Hmm? Narnowie są wyjątkowo złośliwą rasą. Wydawałoby się, że już ich nie ma, że wszystkich się zgniotło? a tu zawsze przeżyje chociaż parka, żeby zacząć się płodzić, rozmnażać? obrzydlistwo. Są jak? jak wy nazywacie te owady, które przeżyją wszystko, choćby się waliło i paliło?
- Karaluchy.
- Są jak karaluchy. Obojętnie ilu nie rozdepczesz, zawsze się jakiś uchowa? Macie problem ze swoimi koloniami, hmm?
- Widzę, że wasz wywiad nie śpi, ambasadorze.
- Oh, żeby to przegapić, trzeba być ślepym i głuchym. Narnowie ściągnęli do waszych kolonii wszystko co mogli bez nadmiernego osłabiania granic. Pewnie ich pokonacie, ale?
- Ale?
- Cóż ? z twarzy Mollariego zniknęła radość ? ale zawsze można by wyciągnąć ze zwycięstwa większe korzyści.
- Na przykład?
- Na przykład gdyby udało się jakoś? odciągnąć większe siły Narnów z innych granic? np. dając im złudzenie, że mogą wygrać?
- Na przykład? ? powtórzyła Levy.
- Na przykład doszły nas słuchy, iż chcecie zbudować okręty z sekcją rotacyjną dla uzyskania grawitacji? cóż za marnotrawstwo energii? może udałoby się wam to jakoś ominąć?
- Ma pan rację, ambasadorze. ? Levy nagle zrobiła się całkiem zainteresowana - Chyba kiepsko nam idą ataki na Narnów? - politycy uśmiechnęli się do siebie zadowoleni?
Rok później, kolonia Epsilon Indi
Kapitan Styczyński rozglądał się zadowolony po mostku swojego okrętu. Po roku szarpania się z Narnami i paru nieskoordynowanych, nieudanych próbach odbicia kolonii zaanektowanych przez Narn nagle okazało się, że to całe przegrywanie nie było bezcelowe. Gdy w obliczu kolejnego ataku Narnowie przesunęli znad granicy centauryjskiej większość swoich sił do bronionych kolonii, Centauri zaatakowali i w ciągu paru dni zdobyli pięć kolonii w zmasowanym ataku. Pozbawieni sił Narneńczycy nie mieli szans na odparcie ataku. I popełnili głupi błąd. Pewnie z nienawiści do Centauri, ale to nie zmienia faktu ? odesłali swoje siły do odbijania tamtych kolonii. Uznali, że resztki poradzą sobie z Ludźmi, którzy przez rok nie odbili ani jednej kolonii ani nie wygrali poważniejszej bitwy. Jurek zerknął na monitor taktyczny ? ponad siedemdziesiąt ciężkich okrętów oraz osłona za parę minut udowodni im, że się mylili.
- Wystrzelić myśliwce. Alarm bojowy dla okrętu.
Kapitan wiedział, że o co jak o co, ale o myśliwce nią musi się martwić. Jego okręt przenosił tylko 6 maszyn, ale to wystarczyło, aby pokonać 12, a zając walką 24 narneńskie Frazi. W większości przypadków Narnowie jedyne co mogli robić, to modlić się o szybką śmierć. Walka z okrętami liniowymi to inna sprawa. Okręty klasy Midwinter wyposażono co prawda w nowoczesne uzbrojenie, ale nadal ustępowały mocą najnowszym narneńskim konstrukcjom. Jedynym wyjściem był szybki skoordynowany atak na najcięższe okręty. I przewaga liczebna. Ta akurat była zapewniona ? Narnowie do obrony kolonii zostawili tylko piętnaście okrętów, w tym sześć ciężkich krążowników. Flotylla Sojuszu liczyła siedemdziesiąt trzy okręty, w tym 5 klasy Midwinter i 12 Nova. Resztę stanowiły Hyperiony i Olympusy, ale to powinno wystarczyć. Narnowie nie mieli szans.
- Sir, pięć sekund do punktu skoku.
- Sieć obronna na maksimum. Skaczemy!
Narneński Warleader G?Draal z zadowoleniem poprawił się w fotelu. Wiedział, że ludzie przylecą, jak tylko wykryją, że większość sił została wycofana na granicę centauryjską. I niech przylecą. Jego okręty miały wystarczającą siłę ognia, aby zniszczyć każdą ludzką armadę. I to specjalnie się nie wysilając.
- Dowódco, czujniki nadprzestrzenne wykryły pojedynczy ludzki myśliwiec i zamilkły.
- A więc znów chcą poznać smak porażki. Alarm bojowy. Wypuścić myśliwce.
- Tak jest? myśliwce wystartowały, jesteśmy gotowi? skok energii! Formują się punkty skoku!
- Ile? ? Spokojnie zapytał G?Draal zastanawiając się, ile zniszczonych okrętów przypadnie na jego jednostkę.
- Czterdzieści sześć ? gdyby Narn mógł zbladnąć, De?Trok byłby blady jak ściana.
- Namierzyć je i wystrzelić miny energetyczne. Skoncentrować ogień na okrętach klasy Nova i ? - na moment głos dowódcy zamarł, gdy przez punkty skokowe zaczęły przelatywać dziesiątki okrętów w ochronie setek myśliwców. Sieci obronne ciężkich okrętów i rail-guny Olympusów zaczęły ostrzeliwać miny energetyczne. Wszystkie poza jedną zostały zniszczone poza zasięgiem skutecznej detonacji, a ta jedna ledwo uszkodziła ludzką korwetę. Chwilę później z ludzkich okrętów zaczęły wystrzeliwać rakiety. Klasyczne głowice robiły o wiele mniejsze zniszczenia, ale to nie miało znaczenia. W stronę Narnów leciały ich setki, a ci nie posiadali systemu przechwytującego jak ludzie i zdani byli na lekkie działka. Zdołali zniszczyć połowę rakiet poza zasięgiem skutecznej detonacji i trzydzieści pięć przed uderzeniem. Wyzwolona energia zniszczyła jeszcze sześćdziesiąt siedem pocisków, ale sto dwadzieścia dziewięć trafiło w cel. Potężnie opancerzone G?Quany przetrwały atak, ale stare T?Lothy i Th?Nory miały się znacznie gorzej. Z sześciu Th?Norów trzy były już tyko płonącymi wrakami, trzy pozostałe były mniej lub bardziej uszkodzone. Z trzech T?Lothów tylko jeden nadawał się do walki.
- Sir, rakiety wyczerpane. ? Zameldował oficer taktyczny. ? Koordynator nakazuje wejście z bezpośrednie starcie. Nasz cel to Th?Nor-4.
- Sternik, prędkość bojowa, cel Th?Nor-4. Taktyczny, główne działo cząsteczkowe ma otworzyć ogień zaraz po wejściu w zasięg. Resztę dział przestawić na tryb przechwytujący.
- Aye.
- Kto leci z nami?
- Damokles, Sephona, Troia i Ganimedes.
- Znakomicie ? Hyperion i trzy Olympusy. Wystarczająca siła ognia, żeby szybko wykończyć uszkodzonego Th?Nora.
Styczyński nie mylił się. Olympusy nawet nie zawracały sobie głowy atakowaniem Th?Norów. Ich rail-guny atakowały myśliwce, które przedarły się poza pierścień osłony oraz pełniły rolę dodatkowych dział przechwytujących praktycznie neutralizując ogień ciężkich okrętów.
- Jesteśmy w zasięgu, otwieram ogień!
Potężne, podwójne działo cząsteczkowe plunęło energią. Dwie mknące tuż obok siebie wiązki wbiły się w pancerz Th?Nora wfruwając jego olbrzymie kęsy. Osłabiony atakiem rakietowym okręt odpowiedział ogniem, ale z uszkodzonymi systemami nie miał szans. Pociski systemów obronnych zatrzymały atak Narna zanim te dobrze odleciały od okrętu matki. Chwilę później pociski plazmowe z Hyperion uderzyły w dziób rozrywając go na strzępy.
- Jesteśmy w zasięgu ognia baterii pomocniczych.
- Przestawić na ogień zaczepny. Celować w napęd. Ognia po gotowości.
Midwinter i Hyperion skupiły ostrzał na silnikach Th?Nora. Sekundę później okręt eksplodował zalewając światłem całą okolicę.
- Znakomicie. Jaki jest nasz następny cel?
- Hmm.. żaden, sir. Narnowie wycofali się.
Styczyński uśmiechnął się z tryumfem. Zdaje się, że wybili Narnom z głowy ideę słabego Sojuszu Ziemskiego.
- Wejść na wysoką orbitę, pozycja geostacjonarna. Alarm bojowy przez następne trzy godziny.
- Aye?
Podobne sceny rozegrały się na pięciu innych planetach. Zmuszeni do walki na dwóch frontach Narnowie poprosili o pokój pięć godzin po rozpoczęciu zmasowanego ataku. Ludzie odmówili, czekając aż ich sojusznicy, Centauri, zajmą interesujące ich tereny. Co wiele nie zmieniło ? Narnowie i tak nie mieli zamiaru dalej walczyć z Ludźmi.
Dwa tygodnie później. Ziemia, Genewa, biuro prezydent Elizabeth Levy.
Ambasador Mollari był chyba najmilej widzianą osobą u pani prezydent. Akcja odbijania kolonii kosztowała Ludzi większe straty niż początkowo zakładano ? rok wojny z Narnem kosztował, szczególnie iż te ?nieudane? próby musiały wyglądać wiarygodnie. Ale ostatecznie się opłaciło. Ludzie odzyskali co ich, zadając Narnom dość dotkliwe straty, a w dokach nad Ganimedesem powstawały pierwsze okręty klasy Omega ? z systemami sztucznej grawitacji.
- Witam ambasadorze. ? Levy wstała zza biurka ? proszę siadać.
- Hmm? Mollari wszedł już z kieliszkiem czegoś mocniejszego w ręku. Najwyraźniej miał dobre nowiny.
- A więc ambasadorze. Co pana sprowadza o tak wczesnej porze?
- Oh, to co zwykle, pani prezydent. Interesy. Centaurum postanowiło, że czas najwyższy zakończyć tą wojnę.
- Też tak sądzimy, ambasadorze. Co prawda dla nas zakończyła się wraz z odbiciem kolonii, ale warto by zakończyć ją oficjalnie.
- Nieprawdaż. Chcemy złożyć waszemu rządowi propozycję sojuszu. Trwałego sojuszu między naszymi rządami ? Mollari położył na biurku kryształ danych ? i podpisanie pokoju z Narnami nie osobno, ale jako sojusznicy.
- Interesująca propozycja. Przekaże ją senatowi.
- Będziemy wdzięczni, pani prezydent. Do zobaczenia?
Miesiąc później pokład Earth Force One, Kolonia 37, przestrzeń Centauri.
Potężny okręt reprezentacyjny Sojuszu Ziemskiego był miejscem, gdzie prezydent Sojuszu, Elizabeth Levy, Imperator Turhan z Centauri i G?Kar, przedstawiciel Kha?Ri podpisywali pokój między Sojuszem Ziemsko-Centauryjskim a Reżimem Narn?
Ponieważ jak zawsze co parę rozdziałów Pomyłek robię sobię przerwę, postanowiłem zająć się dla odmian opowiadankiem w świecie B5 - bez żadnego Crossowania.
Powinno się spodobać szczególnie wielbicielom Centauri, jako że tym razem, to oni będą ci dobrzy 😀
Poniewaz, jak to wyzej napisalem, opowiadanie to moze przyprawic wielbicieli Narnow o zawal, polecam im opowiadanie ukierunkowane na ta rase. Mozna je znalesc tutaj oraz na tej stronie
Opowiadanie mi się podoba, nawet bardzo:) Walka jest miłą odmianą od tego co na ogół możemy oglądać w świecie B5 czyli jeden strzał i super wielki, i opancerzony okret przewożacy tysiace osób robi boom:) Poza tym bardzo mnie interesuje Omega bez sekcji rotacyjnej 😀 Oraz to jak wrogowie centauri i ludzi zareagują na ich sojusz 🙂
coz. ludzkie okrety beda wygladaly ciut bardziej pod centauri, czyli baj baj klocuszki. co do sojuszu - jak pisalem wyzej - dla odmiany centauri beda sie zachowywac w miare przyzwoicie i na tym sojuszu najbardziej ucierpia narnowie :). No i Drazi nie beda zachwyceni, ale reszta powita calkiem spokojnie - taki sojusz oznacza stabilizacje, a dla ligi ludzie nadal sa tymi, ktorzy ocalili ich z rak dilgari. no i pokonali minbari (teoretycznie rzecz jasna :D). Poczekajcie, zobaczycie. Milosnikom narnow polecam cos mocniejszego na nerwy przed czytaniem tego cyklu 🙂
Hmm...sojusz narneńsko drazyjski w odpowiedzi na ziemsko centauryjski byłby dosc logicznym posunięciem, a okręty narnów z dostepem do broni i technologii drazi... to by było ciekawe 😀