Boski Wiatr

Viewing 6 posts - 1 through 6 (of 6 total)
  • Author
    Posts
  • Coen
    Participant
    #2669

    tagi: Star Trek, ST, TNG, Klingońskie Siły Obronne, Gwiezdna Flota, TorghnPrzeznaczenie tematu jest chyba oczywiste:)Autor: Mateusz PłoszczycaTytuł: Boski WiatrUniwersum: Star TrekWarunki prawne: Wszelkie prawa zastrzerzoneUwagi: umieszczam w imieniu przyjaciela, który niema stałego dostepu do netu.To dobry dzień, aby umrzeć - pomyślał kapitan Torghn. Rzeczywiście śmierć była jedynym, co w tej chwili mogło przyjść do głowy dowódcy SuvwI? QeH. Drapieżny Ptak klasy K?vort znajdował się w opłakanym stanie. Uzbrojenie właśnie wysiadło, osłony padły dawno temu a reszta systemów działała jedynie na jednej piątej mocy podstawowej. Połowa załogi klingońskiego okrętu była martwa a większość z tych, co przeżyli miała mniejsze lub większe rany. Tej walki nie można było wygrać i kapitan wiedział, że już nigdy nie ujrzy swojego syna. Pok urodził się wprawdzie trzy lata temu, ale pomimo to Torghn nie miał jeszcze okazji żeby go zobaczyć na własne oczy. Służba Imperium była najważniejszym obowiązkiem dla każdego klingońskiego wojownika, pozostawiając w tyle rodzinne szczęście i wszelkie osobiste zachcianki. Kapitan w duchu pocieszał się tylko, że kiedyś przecież wszyscy spotkają się w Czarnej Flocie i wtedy jego syn odnajdzie swojego ojca. Przed oczami pojawił się mu jeszcze obraz jego małżonki K?tar. Torghn uśmiechnął się i był w pełni gotowy przyjąć swój los. Pięć romulańskich okrętów niczym stado hien okrążało niezdolnego do dalszej walki K?vort?a. Były to jednostki zbudowane w oparciu o technologiczną wymianę między Klingonami a Romulańskim Imperium Gwiezdnym, która miała miejsce w drugiej połowie dwudziestego trzeciego wieku. Z bliższa przypominały one stare konstrukcje typu D7, ale były od nich o wiele potężniejsze. Pomimo tego żaden z wrogich okrętów nie mógłby wygrać z K?vortem w otwartej walce. Jedynie przewaga liczebna i atak z zaskoczenia sprawiły, że Romulanie byli w stanie poradzić sobie z okrętem Imperium. Jednak nawet to nie uchroniło ich przed pewnymi stratami. Jedna z ich jednostek była w nie lepszym stanie niż Drapieżny Ptak. Kto wie jak mogłaby przebiegać dalsza walka gdyby przebiegli romulańscy dowódcy nie zniszczyli w pierwszym rzędzie systemów maskujących na SuvwI? QeH. Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia. Dowodzący Wojenny Ptak wycelował swoje przednie dyzruptory w generator pola Warp klingońskiego okrętu. Jego spiczasto uchy kapitan był w znakomitym humorze. Kolejne zwycięstwo dla Romulusa. Miał właśnie wydać rozkaz otwarcia ognia, kiedy wydarzyło się coś, czego nie mógł się w żaden sposób spodziewać. Jego pierwszy oficer poinformował go, że jakiś statek w tej chwili zdjął maskowanie i była to ostatnia wiadomość, jaką ten romulański dowódca usłyszał w swoim życiu. Sekundę później jego okręt zniknął w eksplozji spowodowanej trafieniem serią sześciu torped fotonowych. Następny z napastników zdążył jedynie zauważyć, z kim ma do czynienia, kiedy potężny promień wiązkowego dyzruptora zaledwie jednym strzałem przebił jego osłony i kadłub, jakby wcale nie istniały, wywołując serię wewnętrznych wybuchów. Romulański okręt podzielił los swojego dowódcy. Dwa inne Wojenne Ptaki roztropnie włączyły maskowanie i jak najszybciej oddaliły się z miejsca walki. Jedynym, jaki pozostał był okręt uszkodzony wcześniej przez Torghn?a. Teraz niczym anioł śmierci zawisł nad nim ogromny cień rzucany przez blisko trzykrotnie dłuższą od niego jednostkę klasy Vor?cha. Dwie minuty później oddziały desantowe całkowicie opanowały romulański okręt. W międzyczasie transportery przeniosły wszystkich rannych z pokładu SuvwI? QeH do pomieszczeń medycznych krążownika bojowego. Wcześniej jednak kapitan Drapieżnego Ptaka nie mógł wyjść ze zdziwienia, kiedy na jego mostku zmaterializował się dawno niewidziany przyjaciel. - Gowron!? - Wrzasnął - Czy to naprawdę ty czy Romulanie wsadzili mi do mózgu jakąś sondę? Osobnik nazwany tym imieniem podszedł do kapitana z szerokim uśmiechem i z błyskiem w oczach spytał:- No skoro dałeś się złapać tym romulańskim Ha?DIbaH to pewnie K?tar teraz przychylniej na mnie spojrzy? Torghn roześmiał się i uścisnął mocno przyjaciela.- Dobrze znów cię widzieć. Już myślałem, że jest po wszystkim. Ci spiczasto uszy petaQ podeszli mnie jak bym był Ferengi. Ale opowiadaj, co cię sprowadza do tego granicznego sektora. Bortas jest ostatnią jednostką, jaką bym się tu spodziewał zobaczyć. Czyżbyś osobiście chciał mnie powiadomić o urlopie? Ostatecznie przez jakiś czas SuvwI? QeH nie będzie się nadawał do służby.Kanclerz spoważniał i po chwili milczenia odrzekł:- Wiem jak bardzo chciałbyś zobaczyć swoją rodzinę, ale nie mogę cię na razie zwolnić z obowiązków. Będziesz mi potrzebny gdzie indziej. Na razie wypocznij i nie zapomnij odwiedzić medyka. Ta rana na twoim lewym ramieniu nie wygląda dobrze. Mój adiutant przyjdzie po ciebie w porze kolacji. Wtedy wszystko ci opowiem. Gdzieś jeszcze powinienem mieć parę butelek Krwawego Wina, z tego rocznika, który tak ci przypadł do gustu. - Gowron wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym klepnął lekko emblemat na ramieniu i w mgnieniu oka został przetransportowany z powrotem na pokład Vor?cha. Torghn stał przez moment osłupiały zastanawiając się, co też miał na myśli jego stary druh. Zaraz jednak otrząsnął się i upewniwszy się, że na jego okręcie nie ma już niczego, co powinien dopilnować udał się na Bortas gdzie, chociaż niechętnie, skierował się na pokład medyczny.***Krótki błysk przerwał na moment czarną pustkę i federacyjny statek wszedł do sytemu Qo?nos. Jego obecność była zapowiedziana, więc mechanizmy obronne nie zareagowały. Nie oznacza to jednak, że każdy jego ruch nie był obserwowany. Po ostatnich wydarzeniach wojny domowej nie można było być pewnym nawet sojuszników, a może w szczególności ich. Charakterystyczne długie gondole Warp i kształt głównego kadłuba jednoznacznie wskazywały na klasę Excelsior. Przez długie lata duma Gwiezdnej Floty, teraz ta znakomita konstrukcja odchodziła powoli na drugi plan zastępowana przez nowsze okręty jak chociażby Ambassador czy Nebula. Wciąż jednak służba na jednostce tej klasy stanowiła marzenie wielu kadetów, tym bardziej, że zwykle pierwszy transfer stanowiły statki takie jak Miranda czy Oberth. Federacyjny okręt zbliżył się na odległość zasięgu transporterów do czwartej planety układu, po czym przesłał dwie osoby wprost do miejsca gdzie mieścił się budynek Elitarnej Akademii Dowodzenia Klingońskich Sił Obronnych. Przybysze zmaterializowali się w korytarzu naprzeciw biura rektora akademii. Chociaż obaj byli humanoidalnej budowy ciała to już na pierwszy rzut oka można było poznać, że jeden z nich nie jest człowiekiem. Żółte oczy i skóra pozbawiona barwnika jednoznacznie na to wskazywały. Poza tym jednak nie różnił się on wiele od swojego towarzysza. Obaj byli podobnego wzrostu, nie nosili zarostu i ubrani byli w żółto czarne mundury, typowe dla personelu technicznego i ochrony w Gwiezdnej Flocie. Nawet oznaczenia na prawym kołnierzyku munduru wskazywały, że obaj osobnicy mięli taką samą rangę. To, co ich naprawdę odróżniało to cel ich przybycia na Qo?nos. Zaraz po transporcie człowiek skierował się w przeciwnym kierunku a żółtooki podszedł do drzwi rektora i nacisnął jeden z czerwonych przycisków na panelu obok. Ciężkie drzwi rozsunęły się z lekkim trzaskiem i przybysz wszedł do niezbyt dobrze oświetlonego pomieszczenia. W jego głębi znajdowało się biurko, za którym siedział pochylony nad jakimś padem stary klingoński wojownik. - Komandor Data melduje się zgodnie z rozkazami. Jestem przekonany...- Nie interesują mnie pańskie przekonania komandorze. Jesteśmy tutaj obaj by wykonać określone zadanie i tylko to się liczy. Oto są najnowsze raporty wywiadu. Proszę je przejrzeć i powiedzieć, co też pan o nich myśli. - Mówiąc to stary oficer podał przybyszowi trzymanego wcześniej pada. Ten chwycił go i kilkanaście sekund później oddał z powrotem.- Te dane w zupełności potwierdzają nasze przypuszczenia pułkowniku Huraga.Klingon wyszczerzył zęby i odrzekł:- Przydałby się nam ktoś taki w Siłach Obronnych, hehe. Szkoda, że to nie nasz naukowiec pana skonstruował komandorze Data. Jednak wracając do tematu to doszedłem do takich samych wniosków. Nie pozostaje nam nic innego jak poczynić przygotowania do całej operacji. ***- Admirale Paris, oczekiwany gość właśnie przybył. - Głos komputera zabrzmiał w apartamencie kapitańskim U.S.S. Nagasaki, flagowego okrętu Trzeciej Floty, stacjonującej w okolicach Alfa Centauri.Lekko siwiejący, wysoki, przystojny, niebieskooki mężczyzna wstał powoli z fotela i odłożył na półkę trzymaną w ręku grubą książkę.- Komputerze, powiedz, że zaraz będę na mostku.Admirał poprawił przed lustrem mundur, po czym opuścił pomieszczenie i udał się do najbliższej turbowindy. Chwilę potem znajdował się już na mostku swojego okrętu. Oprócz standardowego personelu przebywał tam także nieznany mu wcześniej osobnik. Stojący obok pierwszy oficer natychmiast zareagował i wskazując na przybyłego powiedział:- Admirale pozwolę sobie przedstawić, Kapitan Torghn z rodu SepIch. Z polecenia kanclerza Gowron?a pełniący obowiązki oficera łącznikowego Klingońskich Sił Obronnych przy Gwiezdnej Flocie.- Dziękuję Monroe - Admirał skinął głową i zwrócił się do gościa - Pozwoli pan kapitanie, że od razu przejdę do rzeczy?- Niczego innego nie oczekiwałem - Odpowiedział Klingon, w głębi ducha zdziwiony, że federacyjny oficer i to w dodatku admirał zrezygnował z tego zbędnego ceremoniału spotykanego zwykle na okrętach Gwiezdnej Floty.Paris skierował się do jednego z przylegających do mostka pomieszczeń. Była to typowa sala zebrań dla oficerów dowodzących na okręcie. Wewnątrz znajdował się podłużny stół zaopatrzony w kilka podręcznych paneli a na ścianie naprzeciw wejścia kwadratowy ekran do wyświetlania danych. Po lewej stronie trzy duże okna wychodziły bezpośrednio na zewnątrz okrętu. Admirał wskazał gościowi miejsce przy stole, po czym sam podszedł do ekranu i nacisnął odpowiednią sekwencję przycisków. Z miejsca pojawił się obraz, któremu towarzyszyło mnóstwo pobocznych odczytów. Klingoński wojownik uważnie się przyjrzał każdemu szczegółowi i chociaż podczas tej czynności targały nim silne emocje, to nie dał tego w żaden sposób poznać. Admirał jednak doskonale wiedział, co musiał odczuwać Torghn. Dane, które właśnie przedstawił świadczyły wprost o niebywałej szansie a równocześnie o straszliwym zagrożeniu dla obydwu gwiezdnych mocarstw. Kiedy kapitan skończył studiować wszystkie informacje Paris usiadł naprzeciwko niego i cichym głosem odezwał się do Klingona:- Nie będę pana pytał czy jest świadomy ryzyka, bo wiem, że to zbyteczne. Muszę jednak spytać jak ocenia pan nasze szanse w tej operacji. Wiem, że klingoński wojownik nie zna strachu i wykona rozkaz bez względu na konsekwencje, ale nawet wy nie posyłacie swoich ludzi na pewną śmierć. Torghn spojrzał na człowieka zagadkowym wzrokiem i odpowiedział:- Misja, której się podjąłem na rozkaz Wielkiej Rady jest najtrudniejszą, jaką kiedykolwiek miałem wykonać. Nie ukrywam także, że bez współpracy z waszymi naukowcami i udostępnienia przez Gwiezdną Flotę waszych danych taktycznych całe to przedsięwzięcie skazane byłoby na sromotną klęskę. Jednak teraz jestem przekonany, że dzięki naszej współpracy zdołam doprowadzić tą operację do sukcesu. Zresztą admirale, niech mi pan powie, jaka ewentualność nam pozostała. Ile procent szans mamy na unieszkodliwienie tego zagrożenia w przyszłości, jeżeli nie zadziałamy natychmiast? - Mówiąc to wojownik spojrzał jeszcze raz na ekran. Obraz, który było na nim widać nie pozostawiał wątpliwości, co do swojej istoty nawet dla kadeta pierwszego roku. ***- Komputer, natychmiast przerwij program. - Zabrzmiał mocny głos i holodekowa projekcja znikła w mgnieniu oka - Co to, na krzywe zęby mojej babki, miało niby być!? Nawet mój Targ poradziłby sobie lepiej od was, kochasie Pakled?ów, a ma tylko trzy nogi i jest prawie ślepy! Piątka klingońskich wojowników stojących na baczność w równym rzędzie spokojnie i cierpliwie wysłuchiwała niezwykłej wiązanki obelg, jakimi obrzucał ich Torghn. Trwało to pewną chwilę zanim kapitan skończył łajać swoich podkomendnych. Kiedy klingon rzucił krótkie ,,rozejść się bando Qa?Hom? podszedł do niego przyglądający się wszystkiemu z boku admirał Paris.- Nie chciałbym wchodzić w pańskie kompetencje jako dowódcy tego oddziału, ale czy oni zasłużyli na takie traktowanie? Przecież cała akcja była przeprowadzona wzorowo a każdy w pełni wykonał swoją powinność. Torghn poklepał przyjacielsko po ramieniu oficera Floty i z wesołą miną odpowiedział:- No pewnie, że byli świetni. To najlepszy oddział desantowy w całych Siłach Obronnych. Musi się pan jeszcze wiele nauczyć o naszych zwyczajach admirale. Moi podkomendni nie potrzebują pochwał żeby dobrze wykonywać swoje obowiązki. Służba Imperium to największy zaszczyt dla wojownika a małe połajanko tylko ich jeszcze zmotywuje do większego wysiłku. Jednak pomijając to wszystko - tutaj twarz klingona spoważniała - obaj wiemy, że to może nie wystarczyć. Wróg, z którym przyjdzie się im zmierzyć nie ma porównania z niczym, czemu przyszło im do tej pory stawiać czoła. To nie romulański nuchpu? kryjący się mroku by nagle strzelić ci w plecy ani żołnierz Królewskiej Marynarki Gorn, którego taktykę łatwo przewidzieć. Jeżeli mają mieć chociaż cień szansy na wygraną to ci oddani synowie Qo?nos muszą wyjść daleko poza granicę swoich możliwości. Paris pokiwał głową ze zrozumieniem. Kapitan miał rację w każdym punkcie. Pierwsze frontalne starcie z Borg omal nie zakończyło się zagładą całej Federacji. Właściwie jedynie błąd samego wroga spowodował, że załoga Enerprise-D mogła uratować Ziemię i inne światy przed niechybną asymilacją. Czynnik ludzki zastosowany przez Kolektyw okazał się jednocześnie jego największa siłą jak i największą słabością. Tylko, że teraz nie mogło pójść tak ,,łatwo?. Borg nie daje się dwa razy nabrać na tą samą sztuczkę, poza tym cała operacja różni się znacząco od tej przeprowadzonej w sektorze 001. Tym razem to my jesteśmy agresorem.***Drapieżny Ptak typu D12 wyglądał jak zabawkowa miniaturka w porównaniu z olbrzymim kształtem Federacyjnej Bazy Gwiezdnej. Dawno wycofana z normalnej służby jednostka nie budziła zdziwienia nawet u osobników nie znających jej prawdziwego przeznaczenia. Oficjalnie w swoich danych Baza Gwiezdna DS5 miała ją zaznaczoną jako cywilny frachtowiec eskortujący należący do andoriańsko-volkańskiego konsorcjum wydobywczego. Nie było niczym niezwykłym, że klingoński okręt znajdował się w rękach innych ras. Siły Obronne pozbywały się w ten sposób, z niemałym zresztą zyskiem, przestarzałych jednostek, usuwając oczywiście przedtem wszelkie technologie o krytycznym znaczeniu dla Imperium, takie jak chociażby systemy maskujące. Z wyjątkiem jednak kilku najwyższych oficerów dowództwa i ochrony DS5 nikt nie wiedział, że ten mały statek jest czymś więcej niż się na pierwszy rzut oka wydaje. - Transfer wyposażenia i załogi zakończony. Ramirez bez odbioru.- Zrozumiałem DS5 i potwierdzam. IKS naQjej bez odbioru. Obraz wyświetlany na głównym ekranie na pokładzie Drapieżnego Ptaka zmienił się z powrotem w symbol Imperium. Siedzący naprzeciw wojownik spojrzał po swoich podkomendnych. W oczach każdego z nich widział to, co oglądał już tak wiele razy. Żadne federacyjne słowa nie oddawały w pełni głębi emocji, jakie odzwierciedlało takie spojrzenie. Była w nim duma, żądza walki, chęć zwycięstwa, ale także niepewność, jaka zawsze towarzyszy przed bitwą. Można się było w nim dopatrzyć jeszcze wielu rzeczy oprócz jednej, jaka nigdy tam nie mogła zagościć - strachu. - Warp 5 - Padła krótka komenda i okręt wykonał szybki zwrot by zaraz potem zniknąć w błysku jaskrawego światła. Trzy godziny później wielkie drzwi wewnętrznego doku bazy rozchyliły się i powoli wychynął z nich statek kosmiczny klasy Ambassador. Poza nocną wachtą jedynie jedna osoba z całej załogi U.S.S. Baltic nie spała. Zresztą nawet gdyby chciał komandor Data nie mógłby tego uczynić. Androidy nie sypiają. To domena organicznych istot. Całe swoje życie od momentu uaktywnienia Data chciał być taki jak ludzie. Ciekawe jednak czy gdyby mógł nagle stać się taki jak reszta załogi to byłby w stanie spokojnie zasnąć wiedząc to wszystko, co wie na temat misji starego D12. ***Sześcian. Matematyczne piękno wszechświata ujęte w geometrycznie doskonałej formie. Kształt, który łączy w sobie jednocześnie prostotę i złożoność. Kształt podziwiany przez wiele rozumnych istot. Jednak w wielu zakątkach kosmosu kształt ten coraz częściej zaczyna być kojarzony z zagrożeniem. Z zagrożeniem tak samo trudnym do pełnego zrozumienia jak realnym. - Wróg znajduje się w zasięgu sensorów. Mogę już przesłać dokładny obraz. - Oficer naukowy naQjej zwrócił się pytająco do swojego kapitana.- Na ekran - krótko rzucił tamten - po czym oczom załogi mostka Drapieżnego Ptaka ukazał się widok przeciwnika, z którym przyszło im się dzisiaj zmierzyć lub polec w walce. Niestety nie był to wróg, jaki pozwalał na prawdziwe starcie między wojownikami. Otwarta walka z góry skazana była na niepowodzenie. Klingońskie serca wzdragały się nad metodami, które musiały być zastosowane i przywodziły im na myśl poczynania romulańskich veQ, ale w tym przypadku nie było innego sposobu na zwycięstwo. Porażka, chociaż bardzo prawdopodobna, oznaczała być może zagładę wszystkiego, na czym im zależało. Ogromna odpowiedzialność, jaka ciążyła na załodze mogłaby przytłoczyć każdego, jednak wojownicy na pokładzie naQjej nie mogli sobie pozwolić na taki ,,luksus?. - Przyjrzyjcie się dobrze synowie qeylIS?a - w głosie Torghn?a można było wyczuć lekkie drżenie - tak wygląda wasz veqlargh. Dzisiaj wybijemy bestii zęby albo nasi ojcowie będą nas szukać w gret?hor. Mówię o ojcach, bo synowie nie będą mieć już żadnego wyboru. Skończą jako bezmózgie zombi uwięzione w czeluściach maszyny takiej jak ta przed nami.Kiedy kapitan kończył mówić te słowa reszta załogi milcząco wpatrywała się w ekran z niezachwianym postanowieniem, że widoczny tam wróg nie dosięgnie nikogo poza nimi. Torghn przerwał tą nieprzyjemną ciszę:- Wszyscy na stanowiska! Sternik, kurs przechwytujący!- Lug - odpowiedział oficer i D12 z właściwą sobie gracją zbliżył się do jednej z burt okrętu wroga. Tak samo jak w przypadku gwiezdnej instalacji tak i teraz klingońska jednostka wydawała się śmiesznie mała. Dla zewnętrznego obserwatora los naQjej musiał się wydawać przesądzony. Niespodziewanie jednak już od razu dostrzegłby on, że coś jest nie tak. Drapieżny Ptak zbliżył się do kolosa i nic się nie wydarzyło. Okręcik został dostrzeżony, przeskanowany i...zupełnie zignorowany. I tutaj ujawnił się pierwszy z powodów dlaczego do tak ważnej dla Imperium i Federacji misji została użyta tak stara jednostka. Podczas masakry pod Wolf 359 sześcian Borg zniszczył oprócz floty Federacji także dwa krążowniki klasy K?tinga. Zasymilowane tam informacje pozwoliły Kolektywowi zapoznać się używanymi w Siłach Obronnych rodzajami okrętów. W ten sposób Borg od razu rozpoznał starą klingońską konstrukcję i natychmiast ją zignorował jako nie stanowiącą żadnego zagrożenia ani wartości poznawczej. To oczywiście jeszcze nie świadczyło w pełni o wartości naQjej, bo przecież równie dobrze można by użyć takich klas jak federacyjny Oberth. Tyle, że dla powodzenia połączonego plany obu mocarstw potrzeba było właśnie statku posiadającego zarazem w pełni wojenne możliwości jak i kompatybilność z klingońską technologią. Krótki czas, jaki był na przygotowanie całej operacji pozostawiał tylko jeden możliwy wybór. W ten oto sposób ten mocno wysłużony okręt miał odegrać najważniejszą rolę, jaka kiedykolwiek została przeznaczona D12. Kiedy tylko Drapieżny Ptak znalazł się w zasięgu transporterów do sześcianu, kapitan wypowiedział tylko jeden wyraz - DaH - i natychmiast piątka wojowników została przesłana na pokład ogromnego pojazdu. Każdy z nich został umieszczony w innym z punktów statku, jednak ich zadanie wymagało skoordynowania działań całej grupy. Czterech z klingonów niosło ze sobą po trzy wzmacniacze wzorca, podczas kiedy piąty taszczył urządzenie rozmiarów przenośnej polowej chłodziarki. Ich zadanie z pozoru wydawało się proste. Mieli dostarczyć niesione przedmioty do odpowiednich pomieszczeń sześcianu i jednocześnie je uaktywnić. Oczywiście mały haczyk tkwił w tym, żeby uczynić to bez zwracania na siebie uwagi Kolektywu. Krang zaraz po zmaterializowaniu się wewnątrz statku Borg skrzywił się. Było jeszcze gorzej niż na symulacjach w holodeku. To gorąco było może przyjemne dla Cardasjanina ale nie dla Klingona. Na szczęście zielony półmrok pokładu już lepiej mu odpowiadał. Wojownik poprawił trzymany na plecach pakunek i powoli ruszył przed siebie uważnie rozglądając się na wszystkie strony. Jedyne uzbrojenie, jakie miał przy sobie to nóż Daqtagh. Dyzruptory były bezużyteczne przeciwko tym cyborgom a bez żadnej broni Krang czułby się nagi. Od punktu teleportu wojownik miał jakieś dwadzieścia metrów do pomieszczenia, w którym miał umieścić swój ładunek i które było zbyt dobrze chronione osłonami, żeby przesłać się tam bezpośrednio. Poza tym to zwróciłoby z pewnością uwagę Kolektywu. Klingon przemierzał więc ostrożnie korytarze sześcianu, w każdej chwili spodziewając się ataku. Ten jednak nie nadchodził. Zgodnie z przewidywaniami drony zupełnie go ignorowały, zajmując się swoimi własnymi sprawami. Po kilkuminutowej wędrówce Krang nareszcie dotarł do pustego pomieszczenia, które tak po prawdzie bardziej przypominało zwykłą wnękę w ścianie. Nie było tam ani żadnych paneli ani alkowy dla dron, właściwie nic istotnego. Nic istotnego. Wojownik zaśmiał się w duchu. Nie potrzeba było szkolenia, jakie przeszedł żeby wiedzieć, iż w przypadku Borg nie ma takiego słowa jak nieistotne. Powoli zdjął niesiony pakunek i wyjął z niego sporą skrzynkę. To przekaźnik, którego zadaniem było wysłanie sygnału namierzającego na naQjej i jednocześnie skoordynowanie działania czterech wzmacniaczy wzorca, które w ogóle umożliwiały cały proces. Krang ustawił skrzynkę tak, aby dotykała ściany pomieszczenia i spokojnie stanął obok oczekując na sygnał ze strony kolegów. - Prezent alfa dostarczony - zabrzmiał niedługo potem pierwszy komunikat. Wojownik nie odpowiedział. Chwilę potem otrzymał potwierdzenie z dwóch następnych punktów. Mijały dalsze minuty a czwarty meldunek nie nadchodził. Przez głowę klingona przechodziły najrozmaitsze scenariusze, ale wiedział, że bez względu na wszystko nie może opuścić posterunku. Poza tym gdyby coś poszło nie tak to niby jak mógłby pomóc towarzyszowi broni? Byli oddaleni o jakieś półtora kilometra, w dodatku nie znał przecież całego rozkładu sześcianu. Nie pozostawało mu nic innego jak jedynie spokojnie czekać. Spokojnie, dobrze mówić. To całe miejsce sprawiało wrażenie jakby żyło. Jak gdyby każdy pojedynczy mechanizm gigantycznego okrętu, a nie tylko drony, był częścią jednego wielkiego organizmu o nazwie Borg. Po prawdzie to nie było to zbyt dalekie od prawdy, ale tymczasem rozważania Krang?a przerwał nareszcie kolejny komunikat. Ostatni wzmacniacz wzorca został umiejscowiony. Można było zaczynać. Klingon błyskawicznie uaktywnił przekaźnik i sekundę potem znalazł się w pokoju transportera Drapieżnego Ptaka. Wojownik rozejrzał się wokoło. Na platformie transportera stało czterech pozostałych członków oddziału. Jeden z nich miał coś na ramieniu. Krang wyszczerzył zęby w uśmiechu, bo zrozumiał, dlaczego nastąpiło opóźnienie. W rękę jego kolegi wczepiona była mechaniczna dłoń drony, równo odcięta od reszty ciała cyborga. Borg musiało coś zaniepokoić, ale błyskawiczna reakcja wojownika uratowała ich wszystkich a tym samym powodzenie całego przedsięwzięcia. W tym samym czasie, kiedy oddział desantowy opuścił już naQjej, na pokładzie D12 rozpoczął się drugi etap operacji. Do tej pory w magazynie transportera spoczywał, w postaci energii, najważniejszy dla pomyślności całego zadania element. Była to głowica torpedy, która została teraz zmaterializowana i pośpiesznie załadowana do wyrzutni na dziobie Drapieżnego Ptaka. Ta broń to było wspólne dzieło naukowców Imperium i Federacji. W zdumiewająco krótkim czasie przygotowany mechanizm zagłady. Klingońscy technicy wznowili prace nad bronią podprzestrzenną zarzucone po traktacie z Khitomer, a ich federacyjni koledzy dostarczyli materiały związane z nieudanym projektem Pegasus. W rezultacie połączone grupy naukowców pod kierownictwem komandora Daty stworzyły jedyne w swoim rodzaju urządzenie niszczące, łączące w sobie cechy kilku różnych broni, o równie dewastującym, co nieprzewidywalnym potencjale. Torpeda, która miała być jego nośnikiem oparta była o technologię użytą kiedyś dla konstrukcji zaawansowanych torped fotonowych dla klasy Vor?cha. To był właśnie dodatkowy powód, dla którego użyto właśnie klingońskiej jednostki. Federacyjny okręt musiałby przejść za wiele zbyt czasochłonnych przeróbek by móc ją odpalić. Niestety nie oznaczało to bezproblemowego użycia broni. W zasadzie niemożliwe było wystrzelenie więcej niż jednej takiej torpedy gdyż ze zrozumiałych względów D12 nie mógł bez skutków ubocznych używać torped przeznaczonych dla krążownika bojowego. Po oddaniu jednego strzału jego wyrzutnia torped musiała ulec nieodwracalnemu uszkodzeniu, tym bardziej więc ważne było żeby torpeda trafiła w cel. O powtórce nie mogło być już niestety mowy. - Oddział desantowy na pokładzie, przekaźnik uaktywniony, cel namierzony - poinformował oficer taktyczny a Torghn odpowiedział lakonicznie - baHWyrzutnia torped Drapieżnego Ptaka zajarzyła się na czerwono, po czym wystrzeliła pojedynczy pocisk, który natychmiast zniknął. Z ogromną prędkością niewidzialna torpeda pomknęła w kierunku sześcianu i dalej, przenikając pokłady kolosa, jak gdyby były przezroczyste. W tym samym czasie naQjej wszedł już w Warp oddalając się na bezpieczną odległość. Kiedy pocisk bezbłędnie kierowany na swój cel przez przekaźnik, który dostarczył Krang dotarł na miejsce, wyłączył maskowanie i jednocześnie się zmaterializował. W tym samym momencie zdetonowany został ładunek podprzestrzenny. Statek Borg został w milisekundzie rozerwany na części i jednocześnie wchłonięty przez powstałą w tym miejscu wyrwę w materii podprzestrzennej. Widoczny w odległości milionów kilometrów błysk zniknął jednak równie szybko jak się pojawił, a jedynym znakiem, że coś się stało w tym punkcie wszechświata była niemożność przejścia w nadświetlną w promieniu około pół roku świetlnego od centrum wybuchu. ***Admirał Paris, raport końcowy z operacji ,,Boski Wiatr?.... powyższe materiały są ściśle tajne, proszę o podanie swojego kodu dostępu ...

    Zarathos
    Participant
    #37197

    Przyjemne opowiadanko, mila odmiana od typowego 'klingon-wank' w Twoim wydaniu, chociaz poczatek budzil pewne obawy 🙂

    Zeal
    Participant
    #37199

    Dobra robota. Zarówno pod względem fabuły jak i warsztatu. Stylistycznie - bez zastrzeżeń.Aby tak dalej.

    Comm_Luke
    Participant
    #37223

    Fajne opowiadanie, ale mam dwa pytania-zastrzeżenia. 1) jaki jest właściwie udział Data w tej operacji, bo jakoś jest to dosyć ogólnie powiedizane i niedokońca wiadomo i 2) po co ukazana jest postać tego drugie oficera GF co pojawia się razem z Data na Qo'noS? r

    Jak dla mnie nic nie wnosi wątek Data do tego opowiadania, ale oprócz tego to wszstko mi się bardzo podoba 😀

    Anonymous
    Guest
    #37224

    Fajny fic nawet bardzo 🙂 , będzie nastepne?? Kontynuacja lub coś luźno związanego??

    Coen
    Participant
    #37435

    Odpowiedź autora, Mateusza Płoszczycy na komentaże:

    Fajnie, że się wam podobało 🙂

    Comm_Luke:

    data to jak zostało napisane szef grupy naukowców która przygotowała broń do zniszczenia sześcianu a drugi oficer to przedstawiciel ogólnie rzecz biorąc ochrony odpowiedzialny za taktyczne informacje. poniewaz całość opowiadania to w założeniu prequel do st:klingon to celowo skupia się ono na postaci Torghn'a i cała reszta to tylko ,,konieczne wzmianki''.

    Obiecał również, że popracuje nad jakimś kolejnym opo

Viewing 6 posts - 1 through 6 (of 6 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.
searchclosebars linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram